Info
Ten blog rowerowy prowadzi Kosiek. Odkąd jestem na bikestats.pl przejechałem 34372.37 kilometrów. Średnia prędkość wynosi aktualnie 21.12 km/h - trochę mało, ale spowalnia mnie Balast ;-)Więcej moich rowerowych statystyk.
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2019, Grudzień1 - 0
- 2019, Listopad2 - 0
- 2019, Październik4 - 0
- 2019, Wrzesień5 - 0
- 2019, Sierpień10 - 0
- 2019, Lipiec13 - 0
- 2019, Czerwiec7 - 0
- 2019, Maj1 - 0
- 2019, Kwiecień3 - 0
- 2019, Marzec1 - 0
- 2019, Luty2 - 0
- 2019, Styczeń1 - 0
- 2018, Grudzień1 - 0
- 2018, Listopad2 - 0
- 2018, Październik4 - 0
- 2018, Wrzesień11 - 0
- 2018, Sierpień10 - 0
- 2018, Lipiec16 - 0
- 2018, Czerwiec12 - 0
- 2018, Maj16 - 0
- 2018, Kwiecień13 - 0
- 2018, Marzec4 - 0
- 2018, Luty5 - 0
- 2018, Styczeń4 - 0
- 2017, Grudzień3 - 0
- 2017, Listopad1 - 0
- 2017, Październik7 - 0
- 2017, Wrzesień4 - 0
- 2017, Sierpień20 - 0
- 2017, Lipiec17 - 0
- 2017, Czerwiec24 - 0
- 2017, Maj31 - 0
- 2017, Kwiecień6 - 0
- 2017, Marzec6 - 0
- 2017, Luty2 - 0
- 2017, Styczeń2 - 0
- 2016, Grudzień5 - 0
- 2016, Listopad2 - 0
- 2016, Październik12 - 0
- 2016, Wrzesień7 - 0
- 2016, Sierpień17 - 0
- 2016, Lipiec9 - 0
- 2016, Czerwiec10 - 0
- 2016, Maj19 - 0
- 2016, Kwiecień18 - 0
- 2016, Marzec4 - 0
- 2016, Luty3 - 0
- 2016, Styczeń8 - 0
- 2015, Grudzień5 - 0
- 2015, Listopad4 - 0
- 2015, Październik6 - 0
- 2015, Wrzesień23 - 0
- 2015, Sierpień24 - 0
- 2015, Lipiec26 - 0
- 2015, Czerwiec22 - 0
- 2015, Maj26 - 0
- 2015, Kwiecień22 - 0
- 2015, Marzec25 - 0
- 2015, Luty19 - 0
- 2015, Styczeń14 - 0
- 2014, Grudzień8 - 0
- 2014, Listopad20 - 0
- 2014, Październik20 - 0
- 2014, Wrzesień5 - 0
- 2014, Sierpień6 - 0
- 2014, Lipiec6 - 0
- 2014, Czerwiec7 - 0
- 2014, Maj10 - 0
- 2014, Kwiecień7 - 0
- 2014, Marzec6 - 0
- 2014, Luty4 - 0
- 2014, Styczeń4 - 0
- 2013, Grudzień1 - 0
- 2013, Listopad2 - 0
- 2013, Październik2 - 0
- 2013, Wrzesień4 - 0
- 2013, Sierpień11 - 0
- 2013, Lipiec7 - 0
- 2013, Czerwiec8 - 0
- 2013, Maj3 - 0
- 2013, Kwiecień2 - 0
- 2013, Marzec1 - 0
- 2013, Luty1 - 0
- 2013, Styczeń2 - 0
- 2012, Grudzień2 - 0
- 2012, Listopad3 - 0
- 2012, Październik2 - 0
- 2012, Wrzesień6 - 0
- 2012, Sierpień21 - 0
- 2012, Lipiec21 - 0
- 2012, Czerwiec17 - 0
- 2012, Maj20 - 0
- 2012, Kwiecień5 - 0
- 2012, Marzec8 - 0
- 2012, Luty10 - 0
- 2012, Styczeń11 - 0
- 2011, Grudzień9 - 0
- 2011, Listopad13 - 0
- 2011, Październik4 - 0
- 2011, Wrzesień19 - 0
- 2011, Sierpień23 - 0
- 2011, Lipiec31 - 0
- 2011, Czerwiec22 - 0
- 2011, Maj27 - 0
- 2011, Kwiecień16 - 0
- 2011, Marzec14 - 0
- 2011, Luty7 - 0
- 2011, Styczeń7 - 0
- 2010, Grudzień9 - 0
- 2010, Listopad9 - 0
- 2010, Październik17 - 0
- 2010, Wrzesień24 - 0
- 2010, Sierpień22 - 0
- 2010, Lipiec4 - 0
- 2010, Czerwiec5 - 0
- 2010, Maj1 - 0
Wpisy archiwalne w kategorii
Krótko, nie zawsze na temat ;-)
Dystans całkowity: | 13176.06 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 631:58 |
Średnia prędkość: | 20.72 km/h |
Maksymalna prędkość: | 66.71 km/h |
Liczba aktywności: | 910 |
Średnio na aktywność: | 14.48 km i 0h 41m |
Więcej statystyk |
Dane wyjazdu:
43.90 km
0.00 km teren
01:51 h
23.73 km/h:
Maks. pr.:59.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Cabo
10 września 2015
Sobota, 19 grudnia 2015 · dodano: 30.12.2015 | Komentarze 0
PROLOGMoje przemyśliwania na temat roweru szosowego trwały miesiące. Od dnia powrotu z ubiegłorocznej wyprawki, myśl o szosie nie dawała mi spokoju. Wątpliwość była w zasadzie tylko jedna: finansowa. Było to jednak spore wyzwanie. Przełom nastąpił dziesiątego września. "Ale jak to? Umrzeć i nie poczuć jak to jest na szosówce...?" - pomyślałem. Wszystkie wątpliwości z automatu poszły w kąt :-)
Dziewiątego grudnia stało się...
- "A duża ta przesyłka?" - zapytałem kuriera przez telefon.
- "To rower" - usłyszałem. Te słowa momentalnie zmieniły barwę mojego głosu, który wydał z siebie okrzyk radości :-) Ba! Gdy wróciłem do biura, aż łapki mi się trzęsły! :-) Nagle nadszedł ten dzień! :-) Rower na który tyle czekałem, był już u mnie :-)
Rowerek znalazł się w domu po południu. Mimo to, aż do wieczora trochę ignorowałem stojący w pokoju ogromy karton. Podszedłem do sytuacji na chłodno. Rozpakowywanie było bardzo ważną czynnością i pozostawiłem ją aż do czasu, gdy dzieci poszły spać... :-)
W piątek wieczorem zaczęło lać. Patrząc za okno traciłem nadzieję, na sobotnie wyjście na szosę. O poranku sytuacja zaczęła jednak rozwijać się w dobrym kierunku :-) Trasa pierwszej przejażdżki Cabo wpadła mi do głowy w nocy. Skoro to rower szosowy, to czemu nie pojechać trasą szosowego maratonu? Jeśli się uda i pozwoli na to czas, to jeszcze trochę ją zmodyfikuję. Czekało mnie jeszcze troszkę pracy przy rowerze, ale za to był czas aby asfalt choć trochę przeschnął. To był wielki dzień! :-)
Pierwsze wrażenia były zdecydowanie odmienne, od moich dotychczasowych rowerowych doświadczeń :-) Nisko pochylona głowa, cały jakiś taki położony nisko ziemi... Dziwnie ;-) Nawrót na drogę rowerową był już mimo to pewny. Chwilę później śmigałem po asfaltowej nitce, wyraźnie wyczuwając uskoki przy łączeniach z bocznymi ulicami. O dziwo rower był jednak wygodny :-) Był zdecydowanie bardziej na plus, niż się tego spodziewałem! W kwestii komfortu mogę porównać go chyba z Kosią. Dodatkowo od razu spodobał mi się dolny chwyt na baranku :-) Fajnie, aerodynamicznie, a jeszcze do tego wygodnie! Również mimo turystycznej ramy, spokojnie mogłem się położyć, choć na pewno na ramach sportowych można zrobić to jeszcze bardziej ;-) Przez Kłodnicę przejechałem, zwracając uwagę na każdy aspekt jazdy nowym rowerem. Było inaczej, lecz nie było szokująco, więc szybko zaczęliśmy się rozumieć :-) Cabo momentami podskakiwał na wybojach :-) Przejazd kolejowy przed Raszową pokonałem na minimalnej prędkości, a poza tym - dotarłem tu naprawdę szybko, wcześniej na krótkim postoju wysyłając Aneczce SMSa. Prędkość podróżna wahała się pomiędzy dwadzieścia pięć, a trzydzieści kilometrów na godzinę, przy czym te dwadzieścia pięć, to był totalny relaks :-) W SMSie zażartowałem sobie nawet, że po powrocie do domu będę musiał sprawdzić definicję oporów toczenia ;-) Ich brak rzucił mi się w oczy jeszcze w Kędzierzynie, na pierwszych metrach. Jeszcze wcześniej, podczas normalnej jazdy zerknąłem na nawigację, która wskazała prędkość niecałych czterdziestu kilometrów na godzinę! Szok! :-) Dystans do Leśnicy pokonałem spokojnie, cały czas obserwując zachowanie roweru. Później rozpocząłem wspinaczkę na Górę św. Anny, zatrzymując się na chwilę po drodze przy Muzeum Czynu Powstańczego i sprawdzając coś przy napędzie. Gdy wdrapywałem się na sam szczyt ustawiłem najniższą przerzutkę, lecz za chwilę podniosłem się z siodełka. Rower momentalnie zaczął rwać do przodu! Musiałem wrzucić chyba ze trzy przerzutki dalej, aby normalnie jechać! :-) Zarówno na prostych, jak i na podjazdach rower odjeżdżał, że hej! Czuć, że tutaj sto procent idzie w napęd! Stojąc już przy pomniku Jana Pawła II dojrzałem na dole kolarza. Zjechałem do niego, robiąc całkiem nieświadomie stójkę przy wjeździe na główną :-) To pierwszy taki raz z SPD! :-) Chwilę pogadaliśmy i ruszyłem dalej, aby w Wysokiej pofolgować sobie z górki :-) Licznik pokazał tam prawie sześćdziesiąt na godzinę, a byłoby i więcej, gdyby nie mokra nawierzchnia i fakt, że zacząłem podskakiwać na wybojach :-) Cudo! :-) Za Kadłubcem znowu trafiłem na wmordewind, ale odejście rowerka wciąż cieszyło :-) Alpenstrasse pokonałem momentalnie, choć pod koniec dało się zauważyć moje braki kondycyjne, nad którymi koniecznie będę musiał popracować :-) Zjeżdżając na główną, po raz kolejny pojawił się "problem" z hamulcami ;-) Słabo ich sięgam mimo długich dłoni i z pewnością będę musiał wypracować sobie jakiś porządny chwyt na kierownicy :-) W sumie, to brak hamulców pozwolił mi bardziej cieszyć się tutejszymi zakrętami ;-) Pomyślałem też sobie, że modyfikacje w takim rowerze, to poniekąd konieczność i że być może za jakiś czas zamontuję tu klasyczną kasetę. Compact spokojnie radził sobie na podjazdach, a na najniższej zębatce dawałem rady jechać bez żadnych problemów. Oczywiście wszystko jest jednak względne :-) W drodze powrotnej ponownie przystanąłem na leśnickim Rynku. Czas już trochę mnie naglił. Słońce już jakby opadało, a ja jechałem bez jakiejkolwiek lampki. Łykałem dystans! :-) Będąc już w domu i przebierając się po rowerze miałem dylemat, czy zalożyć koszulkę z mega świrkowym uśmiechem, czy księcia z bajkiem ;-)
Rynek w Leśnicy :-)
Na szczycie Góry św. Anny :-)
Kategoria Krótko, nie zawsze na temat ;-)
Dane wyjazdu:
4.48 km
0.00 km teren
00:13 h
20.68 km/h:
Maks. pr.:31.20 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek
Praca 141215
Poniedziałek, 14 grudnia 2015 · dodano: 30.12.2015 | Komentarze 0
Pobudka po słabej nocy, później porankowy standard ;-)Do przedszkola na spokojnie. Dookoła ciemno. Dawało to pewien nastrój. Tylko Babel kopał mnie w łydki. Ech ten fotelik... Później do pracy było już żwawiej i bardziej energetycznie :-)
Po południu fajnie się śmigało :-) Temperatura na rower była optymalna :-) Do domu dojechaliśmy całkiem szybko - nie licząc przebieralni w przedszkolu oczywiście ;-)
Kategoria Krótko, nie zawsze na temat ;-)
Dane wyjazdu:
4.46 km
0.00 km teren
00:12 h
22.30 km/h:
Maks. pr.:29.80 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek
Praca 041115
Środa, 4 listopada 2015 · dodano: 21.11.2015 | Komentarze 0
Porankowy standard :-)Czuć już mroźne powietrze, a trawa na Towarowej momentami ozdobiona była przymrozkiem. Nie narzekałem już tak bardzo na fotelik, ale wciąż widzę zdecydowanie wady tego rozwiązania i podtrzymuje zdanie, że to wynalazek jakiegoś desperata ;-)
Po robocie Antoś został w biurowcu - jechaliśmy autkiem na pasowanie Karolka. Wróciłem po niego już po zmroku i jazda bez lampki trochę mi przeszkadzała, uderzając poniekąd w wizerunek Antosia, jako roweru do zadań specjalnych :-) Mimo tego świetnie się jechało! :-)
Kategoria Krótko, nie zawsze na temat ;-), z Bąbelkiem :-)
Dane wyjazdu:
4.50 km
0.00 km teren
00:14 h
19.29 km/h:
Maks. pr.:30.60 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek
Praca 021115
Poniedziałek, 2 listopada 2015 · dodano: 21.11.2015 | Komentarze 0
Porankowy standard z urodzinową świeczką :-)Powietrze lekko mroźne. W trakcie jazdy utwierdziłem się w przekonaniu, że fotelik rowerowy to wynalazek jakiegoś desperata. Może z czasem się przekonam, ale póki co nie wygląda to za ciekawie... Nawet za przedszkolem żadnej przyjemności z jazdy.
Powrót dużo przyjemniejszy - nawet po wizycie w przedszkolu. Niemniej jednak ów "patent" na rowerowej ramie do najwygodniejszych nie należy, a hałas jaki z siebie wydobywa podczas jazdy na pusto, przyprawia mnie o zgrzyt zębów ;-)
Kategoria Krótko, nie zawsze na temat ;-), z Bąbelkiem :-)
Dane wyjazdu:
4.84 km
0.00 km teren
00:14 h
20.74 km/h:
Maks. pr.:26.50 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek
Praca 301015
Piątek, 30 października 2015 · dodano: 21.11.2015 | Komentarze 0
Porankowy standard :-)Tak się złożyło, że po krótkiej przymiarce Karolka, to Kasi dostąpił "zaszczyt" pierwszej jazdy w foteliku. Generalnie nie było źle, ale wciąż uważam że to jest jakiś wynalazek szarlatana... ;-) Jak można dziecko w czymś takim wozić... W moim przypadku to konieczność, ale gdyby nie to, w życiu nie zdecydowałbym się na takie rozwiązanie. Wiadomo - wszystko wymaga przyzwyczajenia, ale w mojej ocenie samo rozwiązanie jest mocno ograniczające, zarówno dla dziecka, rowerzysty, jak i ogólnego, całościowego wykorzystania roweru.
Skupiając się jednak na pozytywach, to cieszyłem się że w końcu wróciłem do roweru :-) Całe te fotelikowe zamieszanie i również mój brak przełamania, spowodowały tak długą przerwę (były też oczywiście inne czynniki), natomiast dzisiejszy powrót był bardzo pozytywny i tego się trzeba trzymać (że w sensie jazdy na rowerze ;-) ). Jesień jest piękna... :-) Już jestem ciekawy średniej bez rowerowych spacerków ;-)
Wracając ruszyłem nie czekając na nawigację. Przy żłobku czekała na mnie reszta ekipy wraz z Benkiem :-) Finalnie jednak szybko podjąłem decyzję, że podjadę do domku z Kasią, rezygnując ze spaceru :-) A co tam! Jakoś średnią muszę poprawić ;-)
Dane wyjazdu:
22.48 km
0.00 km teren
01:20 h
16.86 km/h:
Maks. pr.:26.50 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek
Uwielbiam jesień na rowerze :-)
Sobota, 24 października 2015 · dodano: 21.11.2015 | Komentarze 0
Aneczka przywitała mnie dziś słowami "dla zdrowia masz dziś za zadanie przejechać dwadzieścia kilometrów" :-) Dwie sekundy wcześniej sam pomyślałem sobie o dwudziestokilometrowej wycieczce :-) Dzień szykował się piękny, jesień przyciągała oczy swoimi kolorami, a ja znów byłem w nie najlepszym samopoczuciu! To już trzeci raz w ciągu miesiąca! Przed południem zaliczyliśmy spacer, a korzystając z chwili spokoju po powrocie, wyrysowałem sobie traskę z daleka od samochodów :-) Dawała też spore szanse na uchwycenie pięknej jesieni :-)Moje tempo jazdy było średnie i wspaniale wpasowywało się w "osiągnięcia" ostatniego czasu ;-) Na pierwsze jesienne widoczki, natknąłem się już przy działkach :-) Dzień naprawdę był ładny, słoneczny i ciepły :-) W lesie na Kuźniczkach zatoczyłem półkole naokoło jeziorka. Było też trochę terenowo, ponieważ na ścieżce, gdzie miałem nadzieję na nieco bardziej techniczną jazdę, położone były gałęzie, które całkowicie uniemożliwiły jazdę. Niedługo potem byłem na Słonecznym Szlaku, który zmienił się nie do poznania! Wysypano tam całkiem szeroką drogę i od razu pomyślało mi się o naszych dzieciach, z którymi moglibyśmy tu teraz śmigać przyczepką jak po autostradzie :-) Ruch również był większy - natknąłem się na rowerzystkę, a później na rowerzystę. Gdy już byłem przy powstańczym pomniku, mogłem w ciszy i spokoju wsłuchać się w odgłosy lasu :-) Jakiś dzięcioł stukał nad moją głową, a po chwili na polu nieopodal pojawił się traktor. Ruszyłem zatem dalej, wioząc na gapę liścia na kierownicy i biedronkę na rękawie :-) Trafiłem na zielony szlak, którym dotarłem do Raszowej - celu mojego dzisiejszego wyjazdu :-) Jadąc główną machnąłem ręką dwóm kolarzom :-) Sezon na szczęście jeszcze się nie skończył :-) Gdy już byłem między stawami, jesiennym poszukiwaniom można było oddać się w pełni :-) Znalazłem też dodatkowe trzy punkty kontrolne, których szukaliśmy bez mapy na niedawnym spacerze :-) Czas było ruszać w drogę powrotną - niebieski leśny szlak czekał :-) Droga tam minęła mi bardzo spokojnie :-) Również w Kłodnicy nie doskwierał mi ruch samochodowy :-) Cały czas jechałem spokojnym tempem :-)
Jesień przy brzegu Kłodnicy :-)
Przy leśnym jeziorku :-)
Coś fajnego się dzieje :-)
Przewrócone drzewo przy Słonecznym Szlaku.
Zaskoczony zmianami jakie zaszły na Słonecznym Szlaku.
Na rozstaju dróg ;-)
Nieopodal miejsca, gdzie zrobiłem swoje pierwsze całkiem fajne jesienne zdjęcia :-)
Przy powstańczej mogile.
Droga do Raszowej i biedronka, która jeszcze chwilę wcześniej podróżowała na moim rękawie :-)
Przy zielonym szlaku :-) Przydrożne drzewo było pięknie porośnięte bluszczem :-)
Góra św. Anny w całej okazałości :-)
Przy raszowskich stawach :-)
Zaczynamy łapać jesień! :-)
"Nasze" miejsce przy stawie :-)
Kolejne zaskoczenie tego dnia :-) Mostek został poszerzony :-) Pewnie ma to związek z turystycznymi puktami kontrolnymi, rozsianymi po okolicy :-) Oj... Dawno tu nie byłem... na rowerze ;-)
Wyspa na środku stawu :-)
Piękna jarzębina i moje drzewko - tym razem z Antosiem :-) Od poprzedniego zdjęcia z Kosią minęło właśnie pięć lat... :-)
Kolejny punkt kontrolny :-) Na rowerze odnajdywanie ich szło mi znacznie lepiej! :-)
Koniki na jednej z bocznych dróg :-) Niestety nie zainteresowane modelingiem... ;-)
W lesie przed Kłodnicą :-)
Kategoria Krótko, nie zawsze na temat ;-)
Dane wyjazdu:
4.43 km
0.00 km teren
00:17 h
15.64 km/h:
Maks. pr.:30.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek
Praca 211015
Środa, 21 października 2015 · dodano: 21.11.2015 | Komentarze 0
Porankowy standard :-)Kropił lekki deszczyk, ale mimo to Karolek wybrał drogę do przedszkola ze mną, to znaczy na Antku :-) Gdy wyszedłem z placówki, momentalnie wstąpiła we mnie rowerowa radość! Jechałem w deszczyku dynamicznie, wraz z rowerowym świrkiem (i Antkiem oczywiście! ;-) ), spotykając przed wejściem do biurowca jedną z koleżanek. Troszkę mnie pożałowała, że ja na rowerze w taką pogodę, a tymczasem ja byłem mega uradowany! :-)
Po pracy przed biurowcem natknąłem się na jeszcze inną koleżankę i pogadaliśmy dłuższą chwilę :-) Sam powrót był bardzo mokry, ale sprawił mi mnóstwo frajdy! Ja po prostu kocham rower! :-)
Kategoria Krótko, nie zawsze na temat ;-), z Bąbelkiem :-)
Dane wyjazdu:
4.96 km
0.00 km teren
00:29 h
10.26 km/h:
Maks. pr.:26.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek
Praca 201015
Wtorek, 20 października 2015 · dodano: 21.11.2015 | Komentarze 0
Porankowy standard :-)Spacerkiem do przedszkola, a później z Anią do pracy :-) Myślałem że choć trochę podniosę sobie średnią, a tu lipa ;-) Przy Ani biurowcu jakoś nie chciało mi się odjeżdżać dalej...
Przed końcem pracy założyłem się z Anią, kto pierwszy będzie pod przedszkolem :-) Traf chciał, że tuż przed wyjściem dostałem telefon. Rozmawiając śmiałem się w duchu :-) Ale się Aneczce upiekło! :-) Gdy już dojechałem na miejsce, na właścicielkę Pszczoły i na Bąbla musiałem czekać tak długo, że aż baterie w nawigacji padły ;-)
Dane wyjazdu:
4.43 km
0.00 km teren
00:16 h
16.61 km/h:
Maks. pr.:29.60 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek
Praca 191015
Poniedziałek, 19 października 2015 · dodano: 21.11.2015 | Komentarze 0
Porankowy standard na lajtowym śpiku :-)Spacer do przedszkola, jeszcze trochę ciemno ;-) Jadąc do pracy przypomniałem sobie, jaką wolność daje rower :-) Spokojnie i bez zmartwień pokonywaliśmy z Antkiem dystans :-)
W powrocie cieszyłem się z wiatru, który wypędzał pracowe myśli. Wspaniale było wrócić na rower do pracy!
Kategoria Krótko, nie zawsze na temat ;-), z Bąbelkiem :-)
Dane wyjazdu:
29.96 km
0.00 km teren
01:38 h
18.34 km/h:
Maks. pr.:39.40 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek
Na poszukiwanie belwederu :-)
Sobota, 10 października 2015 · dodano: 21.11.2015 | Komentarze 0
Nie miałem na dziś żadnych rowerowych planów. Decyzję zmieniłem, wychodząc ze śmieciami ;-) Okazało się, że na dworze jest fajnie ciepło! Rowerowe zadanie na dziś miałem ułatwione, gdyż wczoraj Aneczka pokazała mi jakiś filmik z ciekawymi miejscami Kędzierzyna-Koźla. Mocno zdziwiłem się na widok belwederu, będącego gdzieś w sławięcickim parku. Postanowiłem go odnaleźć! :-)Moja ocena temperatury na zewnątrz okazała się nazbyt optymistyczna. W domu założyłem adidasy i niestety wiatr odczuwalnie smagał mnie po stopach. Mimo to jechałem, spokojnie pokonując dystans :-) Nie trafiłem jednak na mały mostek w Miejscu Kłodnickim, ale nie żałowałem tego jakoś mocno :-) W lesie przed Sławięcicami minąłem się z kilkudziesięcioosobową grupą rowerzystów z dziećmi :-) Byłem bardzo mocno ciekaw skąd się tu wzięli! Niedługo potem zjechałem z głównej i zacząłem rozglądać się za charakterystycznym dachem. Trochę pokluczyłem, aż w końcu budowla ukazała mi się, gdy wyjeżdżałem z osiedla po byłym PGR. Mimo, że zdawała się być na wyciągnięcie ręki, dotarcie tam wcale nie było takie proste! :-) Po drodze odwiedziłem pomnik poświęcony powstańcom śląskim, a do głównego celu dojechałem kręcąc drugą pętelkę po parku :-) Nieopodal odnalazłem też pozostałości jakieś innej starej budowli.
W drodze powrotnej do domu, mogłem sprawdzić drogę rowerową między Sławięcicami, a Blachownią :-) Później zjechałem ku brzegowi Kłodnicy, w dobrym nastroju pokonując dystans :-) Po drodze wstąpiłem jeszcze na skrzyżowanie Kłodnicy z Kanałem Gliwickim, gdzie słońce ładnie nasycało otoczenie jesiennymi barwami :-) Na obwodnicy niesiony endorfinkami, wykręciłem MXS wyjazdu :-)
Trochę jesiennych kolorków za Lenartowicami :-)
Samotny kasztan na drodze :-)
Przypadkiem napotkana plantacja :-)
W poszukiwaniu belwederu, trafiłem na inne ciekawe miejsce :-)
Pomnik poświęcony powstańcom śląskim i miejsce ich straceń.
Belweder prawie na wyciągnięcie ręki ;-)
Pozostałość jakieś budowli, stojąca nieopodal.
Kłodnica
Wyraźnie rysujące się jesiennie parkowe drzewo. Szkoda, że już na samym początku wyjazdu padły mi wszystkie akumulatorki w aparacie. Coś jest z nimi nie tak...
Boczne wejście do dawnego pałacu. Tylko tyle z niego zostało.
Przewrócone drzewo, po którym skakaliśmy z Karolkiem w marcu tego roku :-)
Świadkowie historii...
Stara Blachownia gdzieś w nieznanym nikomu miejscu :-)
Przy Kanale Gliwickim. Słoneczko ładnie wspomaga komórkowy aparat ;-)
Bardzo ładne zielono-czerwone drzewko :-)
Kategoria Krótko, nie zawsze na temat ;-)