Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Kosiek. Odkąd jestem na bikestats.pl przejechałem 34372.37 kilometrów. Średnia prędkość wynosi aktualnie 21.12 km/h - trochę mało, ale spowalnia mnie Balast ;-)

Więcej moich rowerowych statystyk.



baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Kosiek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Krótko, nie zawsze na temat ;-)

Dystans całkowity:13176.06 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:631:58
Średnia prędkość:20.72 km/h
Maksymalna prędkość:66.71 km/h
Liczba aktywności:910
Średnio na aktywność:14.48 km i 0h 41m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
4.31 km 0.00 km teren
00:12 h 21.55 km/h:
Maks. pr.:27.30 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Praca 160215

Poniedziałek, 16 lutego 2015 · dodano: 27.02.2015 | Komentarze 0

Wybór środka transportu na dziś był oczywisty :-) Śnieg gdzieniegdzie jeszcze leżał, ale droga była w porządku. Jedziemy :-)



Po drodze wstąpiłem do sklepu. Wyjeżdżając z parkingu zauważyłem lód. Na chwilę zamarłem ;-) Na Towarowej od czasu do czasu zrywał się wiatr :-) Dojechałem pełen energii :-)
Popołudnie było zimne. Wiał mroźny wiatr. Wcale a wcale nie przypominało to wczorajszego dnia.

Dane wyjazdu:
11.26 km 0.00 km teren
00:26 h 25.98 km/h:
Maks. pr.:32.40 km/h
Temperatura:2.2
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia

Trening 010/2015

Czwartek, 12 lutego 2015 · dodano: 15.02.2015 | Komentarze 0

Jestem. Jaka ta kołdra ciepła... Decyzję o wznowieniu porannych jazd ułatwiła wczorajsza popołudniowa wizyta w Koźlu. Wody po roztopach przynajmniej do ronda na Dębowej nie było już wcale. Połowa trasy była więc OK.



Wyszedłbym bez roweru i w rozpiętej kurtce. Dopiero naciśnięcie klamki mnie otrzeźwiło. Nie było to stałe otępienie, a jedynie taka chwilówka w krytycznym momencie ;-) Gdy wyszedłem z klatki, po raz pierwszy odkąd zacząłem tak jeździć nie powitał mnie szum samochodów, a śpiewający obok ptak :-) Trasę przejechałem na swobodnie, kilka razy mocniej depcząc. Gdy po powrocie wspinałem się po schodach na górę, za oknem był już brzask :-)

Dane wyjazdu:
13.64 km 0.00 km teren
00:35 h 23.38 km/h:
Maks. pr.:37.74 km/h
Temperatura:2.9
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia

Pół-wiosenna przejażdżka :-)

Czwartek, 12 lutego 2015 · dodano: 15.02.2015 | Komentarze 0

Dzień był całkiem jasny. Pod koniec pracy wręcz się rozkręciło :-) Pomyślałem zatem, że może po pracy uda się... Szybko zgasiłem jednak tą myśl z uwagi na późną porę w stosunku do zachodzącego słońca. W sekundę później ponownie ją zapaliłem! :-) Na klatce zatrzymał mnie na moment ankieter ogólnopolskiego ośrodka badawczego, więc kilka minut mi uciekło, ale za to moja cudowna Aneczka jak zwykle wspaniale ułatwiła mi życie, przygotowując bez mojej wiedzy rowerowe ubrania :-)



Na zewnątrz okazało się, że było jednak bardziej wietrznie, niż wydawało mi się to w drodze do i z samochodu :-) Na azotowym skrócie początkowo nabrałem błotka na koła, obserwując znikające symptomy zimy. Za drzewami świeciło jeszcze jasno, nisko pochylone słońce :-) Po nawrocie, wśród gęstszych drzew, rower przyjemnie wierzgał na ciężkim i mokrym śniegu. Rozjeżdżałem zimę. Gdy już wyjechałem na asfalt, jedynym z czym musiałem się mierzyć, był przeciwny wiatr. Niebawem dotarłem do stawu, gdzie mogłem przez kilka chwil popatrzeć na chowające się za horyzont słońce. Pięknie... :-) A to dopiero początek! :-) Przypomniał mi się też bardzo dawny kozielski wyjazd :-) Zmieniłem kierunek jazdy i do Starego Koźla pięknie mknąłem :-) W zasadzie, to dobre tempo utrzymałem już do samego końca dzisiejszego wyjazdu :-) Fajnie czułem się po rowerku :-) 

Początek azotowego skrótu. Zima jakby jeszcze jest, a już w powietrzu czuć, jakby jej nie było... :-)


Wyjeżdżając na chwilę z lasu drzew, starałem się złapać jak najwięcej słońca :-)


Dalszy ciąg azotowego skrótu. Kośka wspaniale tańczyła na śniegowej nawierzchni :-)


Obrzeża Starego Koźla.


Zachód słońca. Fajnie było na niego trafić akurat tutaj, przy towarzyszącej tafli wody :-) 


Dane wyjazdu:
45.76 km 0.00 km teren
01:55 h 23.87 km/h:
Maks. pr.:52.25 km/h
Temperatura:-8.3
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia

Mroźne kręcenie wokoło Anki :-)

Sobota, 7 lutego 2015 · dodano: 08.02.2015 | Komentarze 0

Obudziłem się przed budzikiem, ale wstałem dopiero dziesięć minut po tym, jak zadzwonił. Miałem też wrażenie, że znowu guzdrałem się z przygotowaniem do wyjścia. Gdy już miałem opuszczać mieszkanie, zauważyłem Karolka drepczącego na pół śpiąco do naszej sypialni... :-)



Było odczuwalnie zimno, ale jechało się bardzo przyjemnie :-) W Januszkowicach poczułem pierwsze nachylenie terenu, a za Zdzieszowicami rozpocząłem delikatne wznoszenie się :-) Wokoło panowała cisza, droga pięknie wiła się pośród ośnieżonych drzew i tylko gdy przystanąłem na chwilę przy kapliczce, odezwały się ptaki, w tym stukający dzięcioł. Dodatkowo gdzieś w oddali jakiś pies, tudzież wilkołak wył głośno do blednącego coraz bardziej księżyca... :-) Jadąc zamyślony na dwa zakręty przed punktem widokowym, zauważyłem sarnę przebiegającą mi drogę, a kolejną zauważyłem biegnącą w oddali. Ostatni etap podjazdu umiliło mi wychylające się zza horyzontu czerwone słońce :-) Postanowiłem więc zmienić przebieg trasy i pojechać natychmiast na swój punkt widokowy :-) Później była przerwa na banana ;-) 
Zjazd z Góry św. Anny był mroźny, ale tak jak cała trasa bardzo przyjemny :-) Dodatkowo jechałem w miejscu, gdzie niedawno strzeliłem glebę. Wizyta tutaj po tak krótkim czasie, to akt pełnej odwagi i heroizmu ;-) Pęd mroźnego wiatru powodował, że nie gnałem ile się dało i docisnąłem dopiero na samym końcu zjazdu, gdy stromość była już raczej mizerna :-) Po drugiej stronie autostrady postanowiłem zatrzymać się na zdjęcie, umieszczając Kosię nieco dalej od drogi. Przypłaciłem to śniegiem w prawym bucie :-) Szybko jednak go zdjąłem i pozbyłem się zimnej i mokrej wkładki :-) Zdjęcia wyszły chyba całkiem fajne ;-) Niebawem wjechałem do Poręby, nie odpuszczając na tamtejszych pagórkach :-) Ogólnie druga część wyjazdu była całkiem dynamiczna i aż do samego Kędzierzyna jechałem na największej zębatce, utrzymując przy tym fajne tempo. Przyjemnie się nam jechało :-) 


W lesie przed Januszkowicami. Droga, ciemnia, księżyc i ja :-) Linie wysokiego napięcia wkradły się w kadr akurat w miejscu postoju ;-)


Przy Kapliczce Trzech Braci. Droga pięknie wznosi się lekko ku górze...


Króciutki postój tuż przed ostatnim etapem podjazdu. W górze coraz szybciej blednie księżyc.


Wschód słońca na który załapałem się z przypadku :-)


Fotograficzny postój :-)


Ale tego to się nie spodziewałem :-)


Dane wyjazdu:
11.67 km 0.00 km teren
00:27 h 25.93 km/h:
Maks. pr.:42.13 km/h
Temperatura:-2.2
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia

Trening 009/2015

Piątek, 6 lutego 2015 · dodano: 08.02.2015 | Komentarze 0

W końcu wstałem. Wyszedłem spod cieplutkiej kołderki.



Na drodze rowerowej nad wyraz łatwo nabrałem prędkości i jechało mi się bardzo swobodnie. Taka przerwa i takie wyniki? ;-) Niestety oznaczało to trudny powrót. Jadąc obwodnicą utrzymywałem świetne tempo. Za rondem moja średnia wynosiła nieco ponad trzydzieści kilometrów na godzinę. Całe Koźle aż do Kłodnicy przejechałem jednak ślimaczym tempem. Dodatkowo z góry zaczęło czymś sypać, chyba śniegiem. Za światłami zaczął wyprzedzać mnie sznurek samochodów, startujących jak ja po czerwonym świetle. W pierwszym odruchu trochę mnie rozpraszały, ale już po ułamku sekundy zacząłem je doceniać. Dzięki nim jechałem w małym tunelu aerodynamicznym. Faktycznie później od połowy Kłodnicy jechało się gorzej ;-)

Dane wyjazdu:
4.68 km 0.00 km teren
00:12 h 23.40 km/h:
Maks. pr.:30.50 km/h
Temperatura:1.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia

Cholera, koniec leniuchowania!

Czwartek, 5 lutego 2015 · dodano: 08.02.2015 | Komentarze 0

Kilka ostatnich dni było bezrowerowych. Początkowo to była raczej wina śniegu ;-) Później już brak porannego wstawania wszedł mi na moje nieszczęście w nawyk. Ostatnie dwa dni czułem się już nieswojo. Jak to? Dlaczego mam z tego ot tak rezygnować?!? Dodatkowo dziś w pracy nałapałem się energetycznych opowieści o nartach od jednej ze współpracownic z innej firmy. Energetycznie naładowany, nagle zacząłem śpieszyć się po pracy do domu :-) Na górę wpadłem ze słowami "już wychodzę!", przebrałem się i tyle mnie było! :-)



Zanim wyjechałem, spotkałem jeszcze na dole swojego wspaniałego Karolka :-) Gdy ruszyłem, skierowałem swoje oczy na licznik. Od dzisiejszego wyjazdu za dane odpowiada Sigma BASE 1200 i w zasadzie ten wyjazd miał być testem, czy nowy licznik jest dobrze ustawiony. Fabryczne ustawienia nieco jednak przekłamywały na moją korzyść, więc będzie go trzeba lekko poprawić. Zakręciłem się o rondo na Kuźniczkach i wróciłem do domu, jeszcze przed zachodem słońca :-)

Dane wyjazdu:
11.10 km 0.00 km teren
00:30 h 22.20 km/h:
Maks. pr.:34.00 km/h
Temperatura:2.3
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia

Trening 008/2015

Czwartek, 29 stycznia 2015 · dodano: 31.01.2015 | Komentarze 0

Karolek zarządził nam dziś pobudkę o w pół do szóstej. Uznałem zatem (przy aprobacie Aneczki), że zbiorę się na rower. W sumie, to i tak już pora była. Na dworze czasem pohukiwał wiatr. Mimo wszystko już przed wyjściem czułem przypływ szczęścia. Śnieg który spadł kilka dni temu zelżał, więc miałem okazję do przejechania trasy, teoretycznie bez zasp na drodze :-)



Na drodze rowerowej dostałem kilka podmuchów wiatru. W założeniu dzisiejszy wyjazd miał być bardziej na luzie. Przez całą obwodnicę zmagałem się z czołowo-bocznym ciągłym wiatrem. Oznaczało to też, że od Kłodnicy również mogę mieć ciężej. Ruch samochodowy (w tym ciężarówki) był spory. Na szczęście zjeżdżając do Koźla odetchnąłem, również z powodu innego kierunku wiatru. Okazało się też, że i w Kłodnicy nie było tak źle :-) Całkiem szybko dojechałem do pierwszego osiedla, a następnie do domku,  załapując wcześniej na drodze rowerowej nieco śniegu na koła. :-)
Dzisiejszą jazdą pobiłem również dystans stycznia. Jeszcze jakiś czas temu sądziłem, że przy aktualnych uwarunkowaniach, nie będzie to szybko możliwe. A jednak udało się... :-)

Dane wyjazdu:
6.60 km 0.00 km teren
00:26 h 15.23 km/h:
Maks. pr.:26.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia

Zimowa przejażdżka :-)

Niedziela, 25 stycznia 2015 · dodano: 25.01.2015 | Komentarze 0

Napadało śniegu! :-) Do południa wyszliśmy całą rodzinką na sanki :-) Wyszliśmy razem, ale niedługo tak szliśmy ;-) Tatę wzięło na zimowe biegi! Czułem się super, a fakt że mogłem mieć większy opór z powodu śniegu, dodatkowo mnie cieszył :-) Ot taki świrek ;-) Gdy tak spędzaliśmy czas na śniegu, wiedziałem już że chcę iść też na rower! :-)



Kosia wspaniale reagowała na śniegowe koleiny na ulicach :-) To znaczy trochę nią rzucało, ale to było super fajne! :-) Cudownie sobie razem radziliśmy :-) Podobnie było na niebieskim szlaku, gdzie zwiększyliśmy prędkość, a rowerkiem pięknie rzucało od czasu do czasu :-) Kilka uślizgów tylnego koła było naprawdę mocnych i przez to pięknych! :-) Poczucie panowania nad rowerkiem cieszyło :-) W międzyczasie zza chmur lekko zaczęło przebijać się słońce. Wyjeżdżając z Brzeziec minąłem uśmiechniętego pana. Pozdrowiliśmy się pozytywnie :-) Później był już azotowy skrót i uważanie na alei Partyzantów, gdzie dodatkowo jechała za mną drogówka ;-) Gdy już dojechałem do domku, celowo nie śpieszyłem się z chowaniem Kosi. Jakoś zrobiło mi się jej szkoda, że znów musiała tyrać się w zimowych warunkach. To jak teraz ten rowerek śmiga, to coś naprawdę wspaniałego i nie chciałbym, by zima ponownie doprowadziła do złych zmian. Pod znakiem zapytania stoją też moje poranne jazdy. Brak błotników robi swoje... ;-) Zobaczymy jak będzie :-)

Nasz mini-bałwanek, ulepiony podczas rodzinnego wyjścia ;-) Jednym z celów dzisiejszego wyjazdu, było uwiecznienie go na rowerowym zdjęciu :-) Może będzie jak znalazł do kalendarza ;-)


Piękne zimowe widoczki na niebieskim szlaku. Wyznaczałem tutaj jedyny rowerowy ślad.


Króciutki fotograficzny postój na azotowym skrócie :-)


Dane wyjazdu:
37.80 km 0.00 km teren
01:50 h 20.62 km/h:
Maks. pr.:44.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia

Rozjazd na Górę św. Anny

Sobota, 24 stycznia 2015 · dodano: 24.01.2015 | Komentarze 0

Obudziłem się dziesięć minut przed budzikiem. W założeniu dzisiejszy wyjazd miał być takim dla rekreacyjnego rozjeżdżenia się.



Na początku trasy zatrzymywałem się ze trzy razy, aby wybrać ślad. Chciałem pojechać dłuższą wersję, ale za późno zorientowałem się, że już na starcie musiałbym pojechać w innym kierunku. Wiał wiatr i jechało się dosyć ciężko. Nie było też łuny wschodzącego słońca, ale to i lepiej, bo poprzedni wyjazd zostanie dzięki temu bardziej wyjątkowy :-) Wjeżdżając na szczyt minąłem młodocianego biegacza lawirującego między drzewami przy parkingu. Mimo mroźnego powietrza biegał w krótkich spodenkach i założę się, że nie było mu zimno! Gdy zatrzymałem się przy pomniku Jana Pawła II tylko (a raczej aż!) widok i wyraźnie słyszalny szum autostrady burzył harmonię chwili. Przecież jej nie powinno tu być! 
Na pierwszych metrach zjazdu ze szczytu docisnąłem lekko. Dalej zjeżdżałem już spokojniej, ale mimo to udzieliły mi się rowerowe endorfinki :-) Zatrzymałem się na chwilę przy przydrożnej kapliczce, a gdy wróciłem na trasę począłem rozglądać się za drogą, którą wskazywał mi ślad nawigacji. Gdy tam dotarłem, poczułem się lekko zmieszany. Przecież miał być asfalt... :-) No, w zasadzie to był. A raczej resztki asfaltowej drogi, położonej w lesie :-) Na jej początku dojrzałem jeszcze śmietnik, więc korzystając z okazji i z faktu, że mój brzusio odezwał się na zjeździe, postanowiłem zjeść tu zabranego z domu banana :-) Na asfaltowo-leśnym dukcie prędkość trochę spadła i dodatkowo leciutko przybrudziłem opony, ale gdy byłem już w Leśnicy, jak błyskawica do mej głowy wpadła myśl, by umyć je Nad Wodą ;-) Gdy stamtąd wyjechałem, wrzuciłem bieg i dystans pokonywałem fajnym tempem :-) W Raszowej zerknąłem na przystanek, gdzie polewaliśmy się z Aneczką wodą z bidonów :-) Chwilkę później kota chciał pogonić mi czarny chomik. Zrezygnował zanim jeszcze zaczął ;-) Niebawem dotarłem do Kłodnicy, mijając przy którymś z gospodarstw trzy meczące owce lub barany :-) Rozweselający widok :-) Ostatnią przygodą na trasie, było wypadnięcie komórki z kieszeni kurtki. Jechałem sobie spokojnie na pierwszym osiedlu, aż tu nagle usłyszałem coś odbijającego się o asfalt. Żeby było śmieszniej, w drodze powrotnej przez krótką chwilę rozważałem, czy jest prawdopodobne, by przy normalnej jeździe telefon wypadł z wewnętrznej kieszeni kurtki. Uznałem, że nie ;-) 

Raszowa. Choinka, której nie uwieczniłem przy pierwszym tegorocznym wyjeździe na Górę św. Anny.


Gdzieś na prostej między Raszową, a Leśnicą...


To śnieg (s)padł - nie my! :-)


Na szczycie, przy pomniku Jana Pawła II.



Kapliczka Trzech Braci.


A miał być asfalt... ;-)


Dzięcioł stukający w drzewo tuż nad moją głową :-)


Wjazd do Leśnicy. W oddali Góra św. Anny. Leśny niby asfalt na pewno przyda się przy planowaniu innych rowerowych wyjazdów - omijamy główną drogę do Zdzieszowic :-)


Dane wyjazdu:
11.10 km 0.00 km teren
00:27 h 24.67 km/h:
Maks. pr.:32.00 km/h
Temperatura:2.9
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia

Trening 007/2015

Czwartek, 22 stycznia 2015 · dodano: 24.01.2015 | Komentarze 0

Czwartek. Odczuwalnie gorzej się obudziłem z uwagi na to, że  rozmawiając z Aneczką, a następnie słuchając muzyki posiedziałem sobie w nocy lekko za długo.



Na drodze rowerowej dwa razy leniwie zamknąłem oczy. Obwodnica, to wrzucenie trzeciego blatu i - o dziwo - dociągnięcie na nim aż do ronda na fajnej kadencji :-) Dojeżdżając do Koźla zrzuciłem łańcuch na środkową, by później docisnąć nieco na prostej do Kłodnicy. Za światłami zrzuciłem nieco z tonu. Niestety gdy zjechałem na osiedle, zaczęło dosyć wyraźnie podwiewać mi rękaw. Czułem to mocno na nadgarstku. Ostatnia prosta, to znów sprint - tym razem jednak nie na pełnej mocy :-)