Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Kosiek. Odkąd jestem na bikestats.pl przejechałem 34372.37 kilometrów. Średnia prędkość wynosi aktualnie 21.12 km/h - trochę mało, ale spowalnia mnie Balast ;-)

Więcej moich rowerowych statystyk.



baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Kosiek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Krótko, nie zawsze na temat ;-)

Dystans całkowity:13176.06 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:631:58
Średnia prędkość:20.72 km/h
Maksymalna prędkość:66.71 km/h
Liczba aktywności:910
Średnio na aktywność:14.48 km i 0h 41m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
41.46 km 0.00 km teren
01:25 h 29.27 km/h:
Maks. pr.:61.28 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Cabo

Nie wytrzymam. Muszę iść na rower! :D

Wtorek, 19 czerwca 2018 · dodano: 25.11.2018 | Komentarze 0

Po wczorajszej przebieżce czułem się fajnie rowerowo nakręcony :-) Było pozytywnie :-) Zrobiłem w domu co miałem do zrobienia i wtem do głowy wpadła mi myśl, by wyjść na rower. Po południu mecz na Mundialu, więc z wieczornym wyjściem mogło być różnie, a poza tym... z każdą chwilą czułem, że JA MUSZĘ wyjść! Ot po prostu! Muszę. Raz za razem ta myśl świdrowała mi w głowie. Tuż przed wyjściem wywiązała się jeszcze SMSowa rozmowa z Aneczką, zakończona po jej stronie zwrotem "trzymaj się". Jakie trzymaj się?!? Ja zaraz odlatuję! ;-)



Z wyjazdem z miasta było nieco cyrku. Trochę ruchu, światła w Kłodnicy i mały korek przed wiaduktem. Chciałem być uprzejmy i zjechałem na zatoczkę, aby zatrzymać się i przepuścić stojące za mną samochody, ale szybko zorientowałem się, że ów postój spowodowany de facto sznurkiem jadących pojazdów z przeciwka, spowodowany jest na pewno zorganizowanym na remontowanej za wiaduktem ulicy ruchem wahadłowym. Wykorzystując okazję włączyłem się do ruchu, aby po krótkiej chwili zaś zatrzymać się przed sygnalizatorem świetlnym :-) W końcu jednak przejechaliśmy przez Kanał i gdy odbiłem w kierunku Raszowej, zrobiło się wyraźnie swobodniej :-) Jechałem dobrym tempem i nawet wiatr zbytnio mnie nie hamował. Zwolniłem dopiero na obrzeżach Leśnicy, rozpoczynając wspinaczkę na Górę św. Anny :-) Przejechany na wysokiej kadencji dystans spowodował, że byłem dobrze rozgrzany. Sam podjazd pokonałem bardzo sprawnie, choć przez narzucone tempo, zaczynałem delikatnie odczuwać lekkie zmęczenie. Nie był to jednak problem :-) Na samym szczycie musiałem poczekać kilka chwil - chciałem zrobić zdjęcie z Karolem, a krótko przed moim przyjazdem podeszła tam mała grupka ludzi. W końcu się udało i po fotograficznym postoju, rozpocząłem zjazd w dół. Niestety powrócił problem z tylną przerzutką. Środek kasety, to był maks - dalej linka robiła się luźna. Kilka postojów na zjeździe nieco pomogło, ale wciąż problem nie został rozwiązany. Musiałbym w końcu sprawdzić manetkę i trzeba będzie to zrobić przed następnym dalszym wyjazdem. Tymczasem zostałem przyhamowany praktycznie do zera, przez parkujący przy kościele w Wysokiej samochód i zatrzymującą się za nim ciężarówką. Dalej na zjeździe doskwierał brak szybkich przełożeń, ale na szczęście w Porębie problem minął. Nie mogłem co prawda wbić ostatniego przełożenia i radość z tutejszych serpentyn była niepełna, ale i tak nie narzekałem :-) Od Leśnicy znów ciąłem :-) Moje mięśnie pracowały ochoczo, więc do samego Kędzierzyna starałem się trzymać tempo :-) Prostą w Kłodnicy przejechałem na fajnej prędkości, choć od drogi rowerowej brakowało już sił. Do domku wróciłem spełniony :-)

Cześć! :-)



Dane wyjazdu:
13.00 km 0.00 km teren
00:27 h 28.89 km/h:
Maks. pr.:50.48 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Cabo

Czy pół centymetra ma znaczenie? ;-)

Poniedziałek, 18 czerwca 2018 · dodano: 25.11.2018 | Komentarze 0

Popołudnie miałem strasznie zamulające... Zamulanie dopadło mnie jeszcze w ciągu dnia. W końcu zebrałem się i nie bardzo mając zacięcia, aby wziąć się za jakąś grubszą robotę, postanowiłem podnieść siodełko w Cabo, zgodnie z niedawnymi założeniami. Wyjścia co prawda nie planowałem, bo dziś jak po każdym przestoju odczuwałem ból nóg po weekendzie :-) Skoro jednak siodełko już podniosłem, a przewijające się w ciągu dnia pojedyncze ciemne chmurki odeszły gdzieś w dal, to dlaczego nie miałbym pójść choćby na kilkanaście minut na szoskę? ;-)



To miał być kontrolny przejazd, ale dość szybko narzuciłem sobie kadencję wyższą niż spacerową :-) Wiało od strony Reńskiej Wsi, ale mimo to jechało się bardzo przyjemnie i sprawnie :-) Siodełko wydawało się być OK, a ja zwracałem szczególną uwagę na swoje prawe kolano, strzelające już od kilku dobrych lat. Wysoka kadencja, wiatr i chyba brak realnego skupienia na kolanie, a bardziej na radości z jazdy spowodowały, że nie byłem pewien, czy cokolwiek tam pyka, czy też nie :-) Do Dębowej dojechałem całkiem szybko, wcześniej na trasie zmuszając mięśnie do szybszej rozgrzewki. Zakręciłem pętelkę na parkingu, zatrzymałem się na zdjęcie i ruszyłem w drogę powrotną, nieco mocniej niż zwykle depcząc na pedały przy nabieraniu prędkości. Ponownie czułem tą fajną pewność na rowerze :-) Prawie jedność. Z ronda zjeżdżałem z czterdziestką na blacie. Zaraz potem na prostej jeszcze mocniej depnąłem, trzymając tempo aż do ekranów dźwiękoszczelnych pod drogą na Kobylice. Całkiem nieźle jak na mnie... Wiatr wcale nie pomagał, czego spodziewałem się jadąc w przeciwną stronę jeszcze kilkanaście minut wcześniej. Odcinek przed mostem na Odrze pojechałem swobodniej, a gdy minąłem rzekę, postanowiłem ponownie depnąć. Wrzuciłem najmocniejszą przerzutkę, aby chwilę potem zrzucić o dwie lżejsze. Rozpędzałem się, a w finałowej scenie łańcuch był już mniej więcej pośrodku kasety. Tymczasem ja prułem pięć dych, dodatkowo pod niezbyt mocny wiatr, z super fajną kadencją! Czułem pod stopami oraz w mięśniach, że każde zwiększenie obrotów będzie miało przełożenie na moc na tylnym kole. Wstałem i z piekącymi po chwili mięśniami trzymałem tempo! Odpuściłem po kilku chwilach, bardzo pozytywnie pobudzony! To było piękne...! Szybki powrót pamięcią do czwartej lub piątej klasy podstawówki, do swoich chyba pierwszych poważniejszych kilometrów na rowerze... Wtedy ostro dawałem w palnik. Raz nawet tak, że mięśnie nóg omdlały i gdybym nie trzymał się mocno kierownicy, to spadłbym z roweru... Tymczasem dosłownie wewnętrznie uradowany wjechałem na drogę rowerową. Na Starej ponownie docisnąłem na średniej kasecie. Tym razem korba kręciła się jeszcze bardziej, a ja mimo wcześniejszego założenia aby schładzać nogi przed końcem przejazdu, starałem się jeszcze bardziej podkręcać tempo. Przez krótką chwilę poczułem krwiste gorąco w mięśniach. Cudowne uczucie! Ulicę Kościuszki również przejechałem bardziej kolarsko, niż turystycznie, wieńcząc przejazd wykonałem piękny (w mojej skromnej ocenie ;-) ) skręt w Moniuszki. Prawie jak rasowy kolarz ;-)
_
Coraz bardziej mi się podoba. Coraz bardziej widzę u siebie techniczne postępy. I coraz bardziej mnie to wciąga!

Dębowa ;-)



Dane wyjazdu:
12.65 km 0.00 km teren
00:25 h 30.36 km/h:
Maks. pr.:40.74 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Cabo

Dla odmiany Dębowa ;-)

Niedziela, 17 czerwca 2018 · dodano: 25.11.2018 | Komentarze 0

Ale nie dla odmiany rowerowej, a odmiany dyscypliny ;-) Wszak w sobotę i w niedzielę przerzuciłem się nieco na bieganie po surowińskim lesie :-) Najpewniej okaże się, że takie oto bieganie sprawdzi się jako uzupełnienie rowerowego treningu :-) Po powrocie do domku szczerze zapragnąłem jednak wyjścia na ten "mój rower"... :-)



Pomimo obolałych nóg, na rower wsiadłem zupełnie bez problemu :-) Również jazda nie sprawiała mi absolutnie żadnych problemów :-) Leciałem jak wiaterek :-) Może nie jestem jeszcze kimś w pokroju osób które na rowerze trzaskają dziesiątki tysięcy kilometrów rocznie, ale z całkowitą pewnością mogę stwierdzić, że rower jest już w moim DNA. I to chyba wręcz dosłownie! ;-) Dodatkowo w tym roku coraz śmielej poczynam też sobie na szosie. Coraz bardziej czuję, że zrastam się z rowerem i stanowimy poniekąd jedność. Tak mogę określić pewność prowadzenia i manewrowania nim.
Na obwodnicy narzuciłem sobie szybką kadencję i bardzo mi się to spodobało :-) Te dwa dni biegania sprawiły, że czułem się bardzo, ale to bardzo świeżo wydolnościowo i choć ból mięśni nóg utrudniał choćby chodzenie, to na rowerze absolutnie tego nie czułem! Dosłownie jakby odjęło mi wszelkie dolegliwości! To było na swój sposób niesamowite :-) Leciałem jak gazela :-) Ba! Przy Hula-Guli na Dębowej po raz pierwszy zaliczyłem pełną jazdę bez trzymanki! Jak rasowy szosowiec ;-) Było to dość przyjemne uczucie nie przez sam fakt jego wystąpienia, a przez wykonanie tego na szosie, gdzie jeszcze całkiem niedawno deklarowałem, że niczego takiego nie będę robił. Moja pewność siebie na Cabo rośnie w tym roku bardzo wyraźnie. I to jest chyba taki krok w przód po teoretycznie "bezowocnym" pedałowaniu. Jak w życiu. Wiele razy wykonujemy daną czynność, nie widzimy postępów, aż tu nagle po kolejnym już razie okazuje się, że nagle nasz postęp jest olbrzymi.
Wracając już do domu, będąc jeszcze na drodze dojazdowej z Dębowej, starałem się trzymać dobre tempo. Na rowerze czułem się bardzo świeży! Zmiana aktywności przez weekend przyniosła mi jak widać sporo korzyści :-) Czułem dynamikę i energię w nogach :-) Na obwodnicy również trzymałem tempo, choć już nie tak wysokie jak wcześniej - brakowało jednak wytrzymałości. W tym przypadku nie kondycji, a właśnie wytrzymałości. Jest nad czym pracować.

Relaksio... :-) Na szczęście nie mój! Ja oczywiście WOLĘ ROWER! :-)



Dane wyjazdu:
25.99 km 0.00 km teren
00:51 h 30.58 km/h:
Maks. pr.:54.42 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Cabo

Treningowo 150618 ;-)

Piątek, 15 czerwca 2018 · dodano: 25.11.2018 | Komentarze 0

Wiedząc, że dziś dzień wyjazdowy (niestety samochodowy), już wczoraj wieczorem gdzieś w myślach rozpychałem czas na wyjście na rower :-) Co tu dużo pisać - to jest ta aktywność o której wiem, że na pewno chcę to robić!



Dziś miało być minimalnie mocniej niż wczoraj i nabierać średniej zacząłem zaraz na wylocie z Kędzierzyna. Cholera! Świetnie się jechało! Niby wręcz pierwsze metry, a już serducho tak pozytywnie pobudzone...! :-) Za Bierawą zaś ściana wiatru, ale nie dałem się tak łatwo, jadąc nieznacznie poniżej dotychczasowej średniej. Między wioskami było już gorzej, a ponadto zaczął mi doskwierać ból ścięgna od wewnętrznej strony lewego uda. Szybko zorientowałem się, że to kwestia siodełka, które po ostatniej jeździe miałem podnieść nieco do góry. Zmiana techniki jazdy i pójście o duży krok do przodu w tej kwestii w tym roku spowodowały, że uprzednie - bardziej turystyczne ustawienie - przestało być dla mojej biomechaniki optymalne. Krótki postój w Biadaczowie załatwił sprawę, a ponadto odtąd byłem w stanie wrócić do szybszego kręcenia :-) Toczyła się walka o utrzymanie średniej na okrągłym poziomie :-) Na obwodnicy podkręciłem nieco tempo, ale oczywiście później trzeba było zwolnić za sprawą drogi rowerowej, skrzyżowań i tak dalej. Poza tym od pewnego czasu staram się jednak obniżać tempo na ostatnim etapie, zgodnie ze sztuką ;-) U celu zerknąłem na licznik... ;-)
_
Mega zarąbiście! :-) Kocham rower! ;-)

Pit stop ;-)


Idealnie! ;-)



Dane wyjazdu:
25.56 km 0.00 km teren
00:56 h 27.39 km/h:
Maks. pr.:50.40 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Cabo

Treningowo 140618 ;-)

Czwartek, 14 czerwca 2018 · dodano: 25.11.2018 | Komentarze 0

Moje przygotowania do czterysetki gdzieś się rozmyły w czasie. Nagle zostały tylko dwa tygodnie do pierwszego umownego terminu wyjazdu. Za nic nie zdążę jakkolwiek się przygotować. Dziś wyszedłem mimo słabego samopoczucia. Dość szybko - póki mi się chciało.



A cała ta słaba sytuacja z samopoczuciem wzięła się od tego, że mnie przewiało w nocy kilka dni temu. Jakoś mam wrażenie, że moja odporność leży... Ruszyłem bardzo powoli i w zasadzie taki miał być też ten wyjazd. Do Bierawy co prawda jednak bardzo cieszyłem się jazdą :-) W drodze powrotnej walczyłem z wiatrem, a moja - nawet całkiem fajna średnia - zaczęła dramatycznie spadać. Mimo wszystko w końcówce postanowiłem o nią trochę powalczyć i faktycznie na obwodnicy odbiłem sobie wcześniejsze prędkościowe braki :-) Przed klatką zamieniłem jeszcze kilka zdań z wciąż przyczepkowymi sąsiadami i myk na górę :-)
_
A nasza przyczepka już nad Bałtykiem...

Zjazd do Bierawy i chusteczka w ruch ;-)


Bociek na horyzoncie! Dreptał sobie dużo bliżej, ale chyba dość strasznie wyglądałem, bo odfrunął gdy tylko się zatrzymałem, by zrobić mu zdjęcie ;-)




Dane wyjazdu:
11.18 km 0.00 km teren
00:26 h 25.80 km/h:
Maks. pr.:34.82 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Cabo

Spokojniutko wieczorkiem...

Czwartek, 7 czerwca 2018 · dodano: 25.11.2018 | Komentarze 0

Zdecydowaną większość dnia spędziłem w domowych murach. Chyba zaczyna mi to doskwierać, bo już drugi dzień z rzędu wieczorami mnie nosi na wyjście. Wczoraj przeszedłem ponad pięć kilometrów, więc dziś pora na rower :-)



Od samego początku zakładałem spokojne tempo i takie też było. Na drodze rowerowej chyba nawet nie przekroczyłem dwudziestki. Lekko przyśpieszyłem w Kłodnicy. Powietrze pachniało, jakby gdzieś w oddali padał deszcz i niosło tutaj wilgoć... Pięknie. Na drodze rowerowej na obrzeżach Koźla ponownie zwolniłem i dopiero na obwodnicy miałem zamiar trochę przyśpieszyć, a może nawet mocniej depnąć. Dodatkowo zmotywował mnie jakiś rowerzysta jadący przede mną w oddali. Zbliżyłem się do niego bardzo szybko, ale ostatecznie od wyprzedzania odwiódł mnie zamiar zrobienia zdjęć na moście na Odrze :-) Do domku pomknąłem później również spokojnym tempem :-)

Góra św. Anny o zachodzie słońca :-)



Dane wyjazdu:
1.76 km 0.00 km teren
00:08 h 13.20 km/h:
Maks. pr.:27.90 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Przedszkole 060618, popołudnie

Środa, 6 czerwca 2018 · dodano: 25.11.2018 | Komentarze 0

Gdy byłem na dole okazało się, że jest tam też Aneczka. No to trzeba było wyciągać kolejny rower. I średnią szlag trafi... ;-)



Większym problemem był jednak fotelik. Normalnie nie da się jeździć z tym ustrojstwem! W drodze powrotnej, gdy miałem już Kasię za plecami, musiałem już mocno przesunąć stopy na pedałach do przodu. Było to nie tyle mało komfortowe, co bardziej niebezpieczne. Do chrzanu z tym. Wchodząc już na górę naszła mnie refleksja, iż stosunkowo niedawno w naszym kraju usankcjonowano prawnie funkcjonowanie przyczepek rowerowych dla dzieci. W mojej ocenie to fotelikom powinno się stawiać dużo większe wymagania.


Dane wyjazdu:
1.71 km 0.00 km teren
00:10 h 10.26 km/h:
Maks. pr.:33.90 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Przedszkole 060618, rano

Środa, 6 czerwca 2018 · dodano: 25.11.2018 | Komentarze 0

Porankowy standard ;-) Ciekawie zmieniło się otoczenie w jakim piszę te dwa słowa :-)



Na dole było trochę zamieszania i nawet zacząłem się zastanawiać, czy ten rower to faktycznie duży plus czasowy ;-) W końcu ruszyliśmy, ale u mnie podobnie jak za pierwszym fotelikowym razem tych ileś miesięcy temu, ponownie włączyło się anty-fotelikowe nastawienie. Oczywiście nie bez podstaw! Badziewie i tyle. Kto w tym dzieci wozi... Chyba tylko przez przymus... Do przedszkola jechało się całkiem fajnie :-) Karol jeździ jak stary wyga, a Kasia siedziała spokojnie i chyba nawet się słowem nie odezwała :-)
W drodze powrotnej Antek rozpędził się nad wyraz szybko! Chyba był bardzo spragniony jazdy, bo dosłownie wyrywał asfalt z drogi rowerowej! Był jakiś taki bardzo dynamiczny! Czy to brak masy na tyle, czy może kilometry na szosie zrobiły swoje - tego nie wiem, ale dosłownie rozpruwaliśmy powietrze :-)


Dane wyjazdu:
41.46 km 0.00 km teren
01:37 h 25.65 km/h:
Maks. pr.:58.47 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Cabo

Na Ankę z rozregulowaną przerzutką :-)

Środa, 30 maja 2018 · dodano: 25.11.2018 | Komentarze 0

W związku z tym, iż od kilku dni nie śmigałem na szosie, a w planach na weekend miałem kręcenie największego dystansu jak do tej pory w tym roku, postanowiłem ot tak przejechać się na Ankę. Przed wyjściem poprawiłem okładziny hamulcowe i z zamysłem obserwowania tylnej przerzutki zakładałem raczej spokojną jazdę.



Z miasta wydostałem się dość sprawnie, mimo budowy drogi do portu w Kłodnicy. Na ostatniej prostej przed Leśnicą zacząłem kręcić przy przerzutce. To tak, to siak, aż w końcu w samej Leśnicy namieszane było już tak bardzo, że postanowiłem zabrać się za to na porządnie już po południu. Słońce grzało i dzionek był bardzo ładny!

Cześć :-)



Dane wyjazdu:
41.55 km 0.00 km teren
01:28 h 28.33 km/h:
Maks. pr.:61.04 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Cabo

Sprawdzanie licznika :-)

Czwartek, 24 maja 2018 · dodano: 25.11.2018 | Komentarze 0

W związku z tym, że po wczorajszej wymianie baterii w liczniku miałem delikatne obiekcje co do poprawności wskazań, postanowiłem zmienić wybierany wczoraj w pośpiechu rozmiar oferowany przez licznik i samemu zmierzyć obwód koła. Zmiany były kosmetyczne, ale liczyłem na znaczną poprawę :-) Pogoda była super, a jako że po południu mieliśmy wyjazd do Krakowa i cały dzień i tak był rozbebeszony, postanowiłem wykorzystać dostępny czas na rower :-)



Wskazania licznika już od pierwszych metrów dużo lepiej pokrywały się z nawigacją. Chyba osiągnąłem cel :-) Wyjazd z miasta był dużo bardziej swobodny niż wczoraj i w zasadzie nawet go nie odczułem :-) Dość szybko narzuciłem tempo, choć i tak jechałem troszkę wolniej niż podczas poprzedniego wypadu. Mimo tego fajnie czułem rower. Mam wrażenie, że dopiero teraz zaczynam jeździć tak, jak na szosie jeździć się powinno. Wysoka kadencja, a do tego praktycznie zawsze w dolnym chwycie. Miodzio :-) Przy takiej jeździe nawet na średniej zębatce jechałem dziś trzydzieści siedem kilometrów na godzinę. Ot, tak sobie bez większego wysiłku :-) Czas popracować nad kondycją i mocą :-) (choć w sumie porządny kolarz pracuje nad tym jesienią i zimą ;-) ). W końcu dotarłem na szczyt Góry św. Anny, gdzie spotkałem przemiłego chłopca, mniej więcej chyba troszkę młodszego od Kasi :-) Trochę sobie pomachaliśmy i życząc sobie z jego tatą miłego dnia, ruszyłem w kierunku Wysokiej :-) Zjazd spokojny i dopiero przy kościele, gdzie nawierzchnia jest dużo lepsza, zacząłem sobie podkręcać :-) Serpentynki przy Porębie, to była bajeczka... :-) Szoskę czuło się pięknie! Od ostatnich jazd, podczas których zrobiłem kolejny krok w aspekcie szosowej jazdy czuję, że mam ciąg do jazdy! Leśnicę przemknąłem spokojnie, mijając wcześniej patrol policji na skrzyżowaniu w kierunku Januszkowic. Niestety po drodze czekał mnie postój na przejeździe kolejowym, co może mieć wpływ na porównanie wskazań licznika i nawigacji, ale nie miałem zamiaru się tym przejmować :-) Podczas postoju opróżniłem bidon z zawartości :-) Od jakiegoś czasu zwracam też uwagę na fakt odpowiedniego nawadniania organizmu. W samym Kędzierzynie ruch był już dość duży, ale tu wykorzystałem kolejny punkt, w którym ostatnio czuję się coraz to pewniej. Śmigałem między samochodami i przeszkodami w ogóle nie przejmując się pedałami SPD i tym, czy zdołam się z nich w porę wypiąć. Oczywiście jazda w dalszym ciągu była uważna, ale umysł nie był skoncentrowany na barierach, a na możliwościach :-) Fajnie! :-)
_
To gdzie następny wypad? ;-)

Jak powtórka, to powtórka! ;-) A co tam! ;-)


"Cześć!" wypowiedziane z daleka. Dziś na szczycie było całkiem sporo ludzi :-)


Majowo ;-)