Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Kosiek. Odkąd jestem na bikestats.pl przejechałem 34372.37 kilometrów. Średnia prędkość wynosi aktualnie 21.12 km/h - trochę mało, ale spowalnia mnie Balast ;-)

Więcej moich rowerowych statystyk.



baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Kosiek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Krótko, nie zawsze na temat ;-)

Dystans całkowity:13176.06 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:631:58
Średnia prędkość:20.72 km/h
Maksymalna prędkość:66.71 km/h
Liczba aktywności:910
Średnio na aktywność:14.48 km i 0h 41m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
15.56 km 0.00 km teren
00:41 h 22.77 km/h:
Maks. pr.:33.50 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Między polami i miastami

Czwartek, 15 września 2011 · dodano: 15.09.2011 | Komentarze 0

W środę deszcz padał tylko do ósmej. Szkoda wiec że nie mogłem pojechać do pracy rowerem. Oczywiście nie chciałem odpuszczać dzisiejszej - choćby krótkiej - przejażdżki, ale w ciągu dnia dopadło mnie jakieś gorsze samopoczucie i choć chciałem wieczorem wykręcić choćby pól kilometra, to ostatecznie zlamal mnie sen...
Następnego dnia było już zdecydowanie chłodniej. Mimo to niepocieszony po wczorajszym dniu, postanowiłem znów pojechać do pracy rowerem.



Na początku zastanawiałem się, czy jechać w samej koszulce, ale ostatecznie założyłem zwijaną kurtkę. To był słuszny wybór, bo jednak pęd wiatru ochładzał. Na zakręcie drogi rowerowej założyłem jeszcze opaskę na uszy.
Tuż przed wyjściem z pracy, dostałem telefon od Ani. No jak to? 2:0? To już? Dostałem speeda i zdążyłem jeszcze na połówkę trzeciego seta :-) Mimo słońca na niebie, było średnio ciepło. W drodze powrotnej do domu, postanowiłem wykorzystać zamysł, który pojawił się jeszcze w pracy, to znaczy pojechać zmodyfikowaną przedwczorajszą trasą przez Kuźniczki. Jechało mi się sympatycznie, choć na ścieżce obok działek, napotkałem pierwszą przeszkodę, a mianowicie dwóch pieszych. Za sprawą tego drugiego, zjechałem nieco ze ścieżki, wpadając w słabo widoczną w trawie koleinę. Zachowałem jednak spokój i to uratowało mnie od większych, negatywnych skutków tego zdarzenia. Mentalnie odbiłem to sobie już po kilkunastu metrach, przejeżdżając po dużych kamieniach, lezących w korycie rzeczki, co wymagało dobrej koordynacji :-)
Niebawem byłem już na polnej drodze, prowadzącej do Kłodnicy. Zawsze była ona piaszczysta, ale dziś jechało mi się dużo gorzej. Wcześniejszy plan zakładał jednak właśnie takie proporcje polno-asfaltowe :-) Tak więc, gdy dotarłem do ulicy, mogłem odbić sobie trochę wcześniejsze straty czasowe :-) Śmiało włączyłem się do głównej i w kilka chwil później, byłem na drodze prowadzącej do Koźla :-)

Dane wyjazdu:
17.67 km 0.00 km teren
00:47 h 22.56 km/h:
Maks. pr.:33.90 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Jest mega! :-)

Wtorek, 13 września 2011 · dodano: 13.09.2011 | Komentarze 0

Zaspałem :-) Mimo to udało mi się zebrać tak, że wyrobiłem się w czasie. Ostatecznie nadgoniłem bezstresowo na tyle fajnie, że te dodatkowych dziesięć minut snu wyszło mi z pożytkiem :-)



Podczas dzisiejszej drogi do pracy, jakoś co chwila spotykałem przeszkody na drodze. A to sznurek samochodów na Wyspie (gdybym się nie wyrwał, to jeszcze z kilka długich chwil bym stał), a to TIR zjeżdżający wprost przede mnie przed Rondem Milenijnym... W ciągu dnia zauważyłem, że na zewnątrz jest pięknie. Co prawda ostatnie dni były podobne, ale nie wiedzieć czemu, właśnie dziś rzuciło mi się to w oczy :-) Niczym gwiazdka z nieba spadł mi więc pretekst, aby wsiąść na siodło w czasie pracy :-) Co prawda nie było mnie maks pięć minut, ale frajda i tak była niesamowita! :-) Normalnie fajnie gnałem! :-) Takie pięć minut jazdy w pracy, to powinien być obowiązek ;-) Gdy wracałem, spotkałem jeszcze "rowerową" koleżankę. Nie dziwi fakt, że to Antoś został zauważony w pierwszej chwili ;-)
Po pracy było jeszcze lepiej :-) Dosłownie WJECHAŁEM DO POCZTY! :-) Tego jeszcze nie było! :-) Zauważyła to jedna z Pań za szklanym okienkiem i spojrzała na mnie owczymi oczami, ale ja nic a nic nie robiłem sobie z tego :-) Ale czad normalnie! :-) Z poczty wyszedłem już "na grzecznego", ale chwilę później podjeżdżałem po schodach, wykorzystując w tym celu rynienki dla dziecięcych wózków :-) Bardzo fajnie jest móc tak panować nad rowerem :-)
W drodze powrotnej do domu, postanowiłem trochę zaimprowizować i przeciąłem pola na Kuźniczkach, przechodząc wcześniej po kamieniach w miejscu, gdzie jeszcze bodaj przed rokiem płynęła sobie spokojnie rzeczka. Fajnie mi się jechało... :-) Później wróciłem do domu jadąc Kłodnicą, aby jeszcze urwać trochę jakże pozytywnych minut :-)

Dane wyjazdu:
23.11 km 0.00 km teren
00:56 h 24.76 km/h:
Maks. pr.:40.90 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Schronisko - do trzech razy sztuka

Poniedziałek, 12 września 2011 · dodano: 12.09.2011 | Komentarze 0

I znów pomyłka w pogodzie :-) Miało być pochmurnie i zapowiadać się na deszcz, a tymczasem było ładnie, słonecznie i odczuwalnie ciepło :-) Z domu wyszedłem minimalnie za późno (czyli tak jak zawsze ;-) ), więc narzuciłem sobie szybkie tempo.



Gdy wjechałem na promenadę, zauważyłem jadącą nią w tym samym kierunku co ja rowerzystkę. Miałem więc zająca ;-) W połowie przejazdu znów minąłem swoją wychowawczynię z podstawówki, co na chwilę zgubiło mój instynkt łowcy, ale już kilka chwil później dopadłem ofiarę. Przed końcem promenady zjechałem na jeszcze mokrą trawę i na pełnej prędkości dokonałem aktu wyprzedzania! Jeszcze próbowała walczyć koło mostu na Wyspie, ale nie miała szans ;-) Na zakręcie drogi rowerowej, znów pomachała mi nieznajoma z okna mijającego mnie PKS'u. Czyżbym miał wielbicielkę? ;-) Uśmiechnąłem się pod nosem i gnałem dalej. Oczywiście z drogi rowerowej, zjechałem przed owym autobusem.
Tym razem ogień rozpalał się powoli, jednak na tyle intensywnie, że na rondo wpadłem mega szybko. Dosłownie niczym piorun! Gdy z niego zjeżdżałem (a raczej wylatywałem!) zauważyłem, że tuż za nim stoją niebiescy! Czyżby mieli podstawy, aby zatrzymać mnie za przekroczenie prędkości? ;-)
Gnałem dalej. Na wysokości Kauflanda, wyprzedził mnie PKS i znów owa niewiasta mi pomachała. Nie zwalniałem tempa. Wiedziałem, że mogę osiągnąć świetny wynik. Na początku towarowej sprawdziłem średnią - takiej w drodze do pracy jeszcze chyba nie miałem... Zresztą świetną jazdę można było poznać po czasie: wyszedłem minimalnie później (czyli tak, jak zwykle ;-) ), a w pracy byłem dużo wcześniej. To była piękna jazda! :-)
W drodze do pracy mój wynik wyglądał następująco:

DST: 6.96 km TM: 15:26 h:min AVS: 27.2 km/h MXS: 40 km/h

Po wyjściu udaliśmy się z Anią po raz trzeci do schroniska. Z niewyjaśnionych przyczyn, Ania jechała jednak dziś wolniej niż zwykle ;-) I to w obie strony! Niemniej jednak trzeba przyznać, że widok jaki ujrzeliśmy na terenie schroniska był naprawdę przygnębiający... Ściskał serce.
W drodze powrotnej do domu, także pedałowało mi się leciutko :-) Miałem taki cały dzień :-) Z góry postanowiłem także, że pojadę przez Kłodnicę, aby wydłużyć sobie drogę :-) Co jakiś czas zerkałem też na wskazania średniej prędkości ;-) Tak się wkręciłem, że na skrzyżowaniu z Gazową ostatecznie pojechałem w stronę Rogów :-) Zamiar był taki, aby skręcić w Kochanowskiego, ale... Po kilku chwilach jazdy pomyślałem sobie, że... gdy jadę, jestem szczęśliwym człowiekiem. Bez zmrużenia okiem udałem się na Rogi. Teraz podwójnie cieszyłem się jazdą. Słońce pięknie zachodziło, a ja pędziłem sobie, ot tak przed siebie :-) To było coś pięknego. Przed przejazdem kolejowym, zacząłem odczuwać minimalny chłodzik, ale wciąż było bardzo komfortowo. Ależ ja bym chciał, żeby tak to trwało i trwało! :-)
_
Gdy jadę, jestem szczęśliwym człowiekiem.

Dane wyjazdu:
10.93 km 0.00 km teren
00:23 h 28.51 km/h:
Maks. pr.:52.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia

Słoneczna niedziela

Niedziela, 11 września 2011 · dodano: 11.09.2011 | Komentarze 0

Dzisiejszy dzień wyróżniał się od tych, które nadchodziły od jakiegoś czasu. Od rana było słonecznie i ciepło. Myślałem o rowerze, ale jednak nie chciałem wychodzić zbyt wcześnie. Skończyłoby się to pewnie tym, że niczego innego poza jazdą bym nie zrobił. Dlatego też najpierw zabrałem się za książkę. Na Kośkę przyszedł czas dopiero, gdy słońce już chyliło się powoli ku zachodowi.



Od samego początku jechało mi się fajnie :-) Wypracowałem też ładną średnią. Mimo to pomyślało mi się, że na wiosnę trzeba będzie troszkę zainwestować w Kośkę, aby doprowadzić ją do perfekcji. Może nawet będzie trzeba grzebać przy napędzie...
Na wylocie z Koźla, poderwałem głowę wysoko ku górze, obserwując nisko przelatujący samolot. Trwało to kilka dosyć długich chwil. Gdy dojechałem do Większyc, zdecydowałem się nie wjeżdżać pod górę w stronę ronda, a odbić w boczną uliczkę. Dojeżdżając do głównej, spotkałem na swojej drodze psa, który wydał mi się być nie do końca pewny. Na szczęście moje obawy okazały się niesłuszne. Główną drogą sunąłem całkiem fajnie, ale nie spinałem się za bardzo. To miała być raczej przejażdżka relaksacyjna :-) Poza tym ze wzniesienia roztaczał się widok na dalekie strony :-) Na skrzyżowaniu minął mnie znajomy wóz - chyba będę musiał zweryfikować to jutro w pracy :-)
Niebawem dojechałem do Reńskiej Wsi. Rozpędziłem się na głównej, ale przede mnie z podporządkowanej wjechał mały autokar. W pierwszym odruchu nie byłem z tego faktu zadowolony, ale szybko wykorzystałem sytuację, jadąc w tunelu aerodynamicznym :-) To były najprzyjemniejsze chwile wyjazdu :-) Prędkość oscylowała wokół 50 km/h (MXS), wyprzedziliśmy dwa skutery ;-) Fajowo! :-) Jazda skończyła się dopiero za rondem, ale i tak fajnym tempem dotarłem do parku. Tą drogą udałem się już do domu, starając się utrzymać fajną średnią :-)

Dane wyjazdu:
20.54 km 0.00 km teren
00:49 h 25.15 km/h:
Maks. pr.:50.40 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia

Spokojny przejazd :-)

Sobota, 10 września 2011 · dodano: 10.09.2011 | Komentarze 0

Nastał weekend :-) Trochę czytałem i trochę zamulałem, ale generalnie miałem pozytywnie wypełnioną pierwszą część dnia :-) Była ona na tyle pozytywna, że miałem mały dylemat, czy i gdzie iść na rower. Zażegnałem go jednak szybko, bo przecież rower moją pasją jest :-) Postanowiłem przejechać się tak z pół godzinki, wyjeżdżając poza miasto.



Od początku miałem dobre tempo, które jednak spadło w lesie przed Poborszowem. Gdy jechałem polną drogą na Rogach zauważyłem, że Góra św. Anny jest bardzo fajnie oświetlona przez słońce :-) Było zresztą widać, że tylko okolice Kędzierzyna były przysłonięte chmurami. Gdy wjechałem z lasu do Poborszowa, nie zostałem o dziwo nawet obszczekany przez psa z przydrożnego gospodarstwa :-) Dziwna to sytuacja, która zdarza się nieczęsto ;-) Po kilku zakrętach, moją uwagę odwróciły jednak gęgające w pobliskiej zagrodzie gęsi. Z drugiej strony domu, kozy wdrapały się na murek i zaczęły obgryzać gałęzie małego drzewka. Ja tymczasem czułem, że nieco zszedł ze mnie power. Zwolniłem i dosyć leniwie przetoczyłem się przez miejscowość, która od czasu wybudowania obwodnicy, także żyła sobie dużo spokojniej.
Niebawem odbiłem w kierunku szkoły w Komornie i po chwili jechałem przez moment, pośród nisko przelatujących jaskółek. Fajnie :-) Kopyta dostałem ponownie, jadąc już drogą do stacji PKP w Pokrzywnicy, za którą przystanąłem na kilka minut. Znajdowałem się na niewielkim wzniesieniu, skąd mogłem obserwować okolicę. To była chwila relaksu. Przez dwie chwile obserwowałem także siedzącego na krzaczku motylka. Następne były już koniki, po drugiej stronie głównej drogi. Wśród nich znajdowały się też dwa kucyki, które zmusiły mnie do tego, abym przystanął i na nie popatrzył :-) Gdy ruszyłem ponownie, postanowiłem nieco podreperować średnią, ale nie robiłem tego do przesady, tylko ot tak, aby mi się fajnie jechało :-) Dużo lepiej było na zjeździe za rondem, gdzie wycisnąłem MXS wyjazdu :-)

Dane wyjazdu:
15.34 km 0.00 km teren
00:40 h 23.01 km/h:
Maks. pr.:36.30 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Dopinanie "sprawowego" guzika - próba 2/2 ;-)

Piątek, 9 września 2011 · dodano: 09.09.2011 | Komentarze 0

Rano wahałem się trochę, gdyż wciąż było lekko zachmurzone, ale jednak słońce nawet śmiało przebijało się przez tą warstwę chmur :-) Postanowiłem wyprowadzić Antka, mimo że nie byłem jeszcze do końca rozbudzony, więc aż tak bardzo mi się pedałować nie chciało... ;-)



Już po kilkunastu metrach uznałem, że "fajnie, że pojechałem rowerem" :-) Droga była przyjemna i znów szybka. Do pracy średnia wynosiła 25 km/h. Na drodze nie było nawet zbyt dużo kałuż, a na wilgotnej nawierzchni ładnie oczyściły się opony. Ponadto po przyjeździe zauważyłem, że miałem lepszą fryzurę po rowerze, niż przed wyjściem z domu :-) Ech... Rower jest mega! :-)
Po pracy wybrałem się na miasto, w celu załatwienia swoich spraw. Ależ fajnie było rozpędzić się na rowerku, po wyjściu z biurowca! :-) Gdy dojechałem na miejsce nie miałem dylematu co zrobić z Antkiem. Oczywiście wjechał ze mną do budynku i przez cały czas był przeze mnie bacznie obserwowany. Doprawdy jestem dumny z tego, że jest w moim posiadaniu :-) Gdy załatwiłem, co miałem załatwić, udałem się jeszcze na moment do Ani, a później już prostą drogą do domu :-) Jechałem sobie spokojnie, choć cały czas obserwowałem średnią. Na obwodnicy znów dopadła mnie chwilka rowerowej euforii :-) Jak wspaniale jest tak pędzić...

Dane wyjazdu:
15.46 km 0.00 km teren
00:41 h 22.62 km/h:
Maks. pr.:33.90 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Czyżby koniec lata?

Środa, 7 września 2011 · dodano: 07.09.2011 | Komentarze 0

Rano byłem ciekaw, jaką dziś pogodę zaserwuje nam dzień. Obserwowałem niebo, idąc na zakupy. Chciałem jechać rowerem i miałem nadzieję, że po pracy pogoda nie zmieni się nadto i nie ulegnie radykalnemu pogorszeniu.



Z początku jechało mi się ot tak sobie, fajnym lekkim tempem, ale już po kilku chwilach nabrałem żywiołu :-) Gdy na Wyspie wyjechałem zza węgła zauważyłem, że na pasie stoją niebiescy i filują na przejeżdżających. Mnie także zlustrowali, ale się tak łatwo nie dałem ;-) Widziałem też, że za mną z mostu wjechał autobus, więc żeby płynnie wjechać na pas, musiałem mocno przyspieszyć. To dało mi kopa, do dalszej aktywnej jazdy :-) Pędziłem do tego stopnia, że autobus wyprzedził mnie dopiero za mostem, gdy zwolniłem aby wjechać na drogę rowerową. Z jednego z okien pomachała mi jakaś dziewucha. No ładnie... :-) Na końcu pierwszej prostej widziałem jeszcze, jak ów autobus dojeżdżał do skrzyżowania w Kłodnicy. Nie miałem więc szans na to, aby zjechać przed nim z drogi rowerowej. Śmigałem jednak dziarsko, bo cała ta akcja z depnięciem na Wyspie, nieco mnie rozbuchała :-) Gdy dojechałem do ulicy, okazało się, że jestem przed autobusem! O nie! Teraz, to ja się tak łatwo wyprzedzić nie dam! :-) Na rondzie ośmieszyłem jeszcze jednego niezdecydowanego kierowcę (bo to pierwszy raz? ;-) a czy ostatni?) i popędziłem dalej :-) Autobus wyprzedził mnie dopiero na Kozielskiej. Gdy poderwałem wzrok zobaczyłem, że macha mi ponownie ta sama dziewczyna! Hahaha :-) Roześmiałem się krótko na głos. Nieźle, nieźle... :-) Nie poznałem w niej żadnej znajomej... Tak więc aż do zjazdu z głównej miałem zająca, którego ostatecznie nie udało mi się dogonić. Czy wyjeżdżając z wysepki wymusił pierwszeństwo innemu kierowcy, by nie mieć już ze mną więcej styczności? ;-) Na krótko przed dojechaniem na miejsce, zostałem jeszcze utemperowany przez swoją przełożoną, która wyprzedziła mnie samochodem ;-) Dzisiejszy dojazd był jeszcze bardziej dynamiczny, niż wczoraj. Średnia wyniosła 24.5 km/h i trzeba przyznać, że faktycznie miałem dziś pozytywnego powera! :-)
Mimo moich nadziei, pogoda w ciągu dnia jednak się zrypała. Gdy wychodziłem z pracy, akurat zaczęło kropić, a po kilkunastu metrach jazdy całkiem zaczęło lać. Początkowo trochę mnie to zdemotywowało, ale już na końcu Towarowej zaczęło mi się podobać :-) Deptałem twardo na tyle, że momentalnie przemoczyłem buty. Przemknęło mi przez myśl, że pewnie lepiej będzie na drodze rowerowej. Kto by pomyślał! Miałem rację: tamtejsza nierówna nawierzchnia nie sprzyjała nanoszeniu się wody na opony w takim stopniu, jak na asfalcie. W Koźlu pokręciłem się jeszcze trochę po mieście (a trzeba zaznaczyć, że byłem nieźle przemoczony) i zahaczając o park, wróciłem do domu mega uradowany :-) Przed pozostawieniem Antka, spojrzałem jeszcze na niego przez chwilę. Jakoś inaczej wyglądał... Nie był skurzony... Taki czysty. Całkiem inny. Fajny jest ten Antek...

Dane wyjazdu:
34.42 km 0.00 km teren
01:30 h 22.95 km/h:
Maks. pr.:33.70 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Schronisko - drugie podejście

Wtorek, 6 września 2011 · dodano: 06.09.2011 | Komentarze 0

Świetnie mi się dziś spało :-) Pewnie dlatego wstawało mi się wręcz z małym żalem... :-) Ochoczo jednak wsiadłem na rower. To jakby norma :-)



Było chłodnawo, ale właśnie dlatego też i przyjemnie :-) Na promenadzie natknąłem się na wychowawczynię z podstawówki. Pozdrowienia! Miałem też fajny power. Czyżby rekompensata za wczoraj? ;-) Do pracy dotarłem z fajną średnią 24.1 km/h, wykonując jeszcze przed Towarową manewr wyprzedzania po chojracku ;-)
Po południu wiał chłodny, lecz nie przeszkadzający wiaterek. Dzień wciąż był bardzo ładny. Także słońce grzało jeszcze delikatnie :-) Gdy zbliżałem się do drugich torów zauważyłem, że nadjeżdżające znad przeciwka Renault zatrzymało się na stopie. Aż przetarłem oczy ze zdumienia :-) Na końcu ulicy odbiłem jak zwykle w lewo i podczas jazdy, zauważyłem leżące na ziemi dwa grosze :-) Niebawem ponownie wyruszyliśmy z Anią do schroniska, ale niestety znów okazało się, że było zamknięte. I znów na furtce wisiała TA SAMA kartka, informująca o tym, że schronisko w DNIU DZISIEJSZYM jest czynne do 15. Odjechaliśmy stamtąd zrezygnowani. Dostępny czas wykorzystaliśmy jednak na pożyteczne kręcenie się po mieście.
Gdy wyjechałem od Ani, było już minimalnie chłodniej. Wpadło mi do głowy, aby pojechać w kierunku Azot. Była to fajna opcja przedłużenia trasy do domu :-) Po chwili na nawigacji pojawił się komunikat o słabej baterii, więc jechałem spoglądając na nią nieco częściej. Droga była fajna i relaksująca :-) Minąłem też na niej całkiem dużo rowerzystów :-) Później było już spokojniej i fajnym tempem dotarłem do Cisku. Przed zjazdem na polny skrót, kilkanaście metrów od drogi, pasły się dwa konie: jeden duży, a nieopodal niego - drugi mały. Chwilę później wystraszyłem kurę, która czmychała z pobocza, ku mojemu pozytywnemu uradowaniu :-) Pod skórą czuć było ostatnie chwile lata... Na postoju, podczas wymiany baterii w nawigacji, dopadła mnie mała refleksja... Gdy dojechałem do Landzmierza, spotkałem jeszcze wice dyrektora ze szkoły średniej. Dalej prosto przez park, skierowałem się do domu. Słońce było już blade...

Dane wyjazdu:
19.26 km 0.00 km teren
00:59 h 19.59 km/h:
Maks. pr.:29.20 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Schronisko

Poniedziałek, 5 września 2011 · dodano: 05.09.2011 | Komentarze 0

Rano z powodu niedostatecznej ilości słońca i małego zachmurzenia, przemknęło mi przez głowę pytanie, czy jechać dziś do pracy na rowerze. Kojarzyłem też coś piąte przez dziesiąte, że dziś po południu miało padać, ale mimo to zdecydowałem się na dwa kółka :-) Innego wyjścia też za bardzo nie miałem, bo na autobus bym nie zdążył ;-)



Niebo co prawda trochę zachmurzone, ale było za to ciepło. Całkiem szybko dojechałem do pracy, a tuż przed wejściem do biurowca, usłyszałem humorystyczny komentarz w swoim kierunku. Nie, po schodach nie wjadę :-)
Po pracy Ania zaproponowała, abyśmy dziś zawieźli karmę do schroniska dla zwierząt. No dobra! :-) Pokręciliśmy się więc trochę po mieście (ja nawet spotkałem dawno nie widzianego kumpla, na którego widok aż prawie krzyknąłem :-) ), lecz gdy po zakupach dojechaliśmy do celu okazało się, że schronisko w dniu dzisiejszym jest czynne tylko do godziny 15. Cóż było robić? Zostawiłem wszystko u Ani i ruszyłem w drogę do domu.
Już po pierwszych kilkunastu metrach poczułem, że jakby zszedł ze mnie power. Kręcenie było dodatkowo utrudniane, wiejącym znad przeciwka wiatrem. Na obwodnicy nawet przez moment jechałem ledwie 15 km/h. Jakoś jednak się zebrałem i spokojnym tempem, dojechałem sobie do domku :-)

Dane wyjazdu:
6.49 km 0.00 km teren
00:14 h 27.81 km/h:
Maks. pr.:34.10 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Wieczorny powrót

Sobota, 3 września 2011 · dodano: 03.09.2011 | Komentarze 0

Trzeba przyznać, że przez cały dzień fajnie wypoczęliśmy sobie z Anią. Czas odpoczynku i zbierania sil dobiegł jednak końca. Trzeba było zbierać się, póki jeszcze dzień pozwalał na komfortową jazdę bez lampki. Trochę szkoda tez, ze nie wyszliśmy gdzieś dzisiaj na choćby mały przejazd. Trzeba zaczynać powoli chwytać każdą okazje, bo niestety jesień za pasem... (choć z drugiej strony ta ubiegłoroczna, była naprawdę fajna :-) )



Z jednej strony był zachód słońca, a z drugiej już wysoko księżyc. Bardzo fajnie mi się jechało. Tylko raz - na krotko przed domem - zszedłem poniżej średniej. Jak widać Antek także potrafi ;-) To ważne, bo przecież ja na wyprawach bardzo cenie sobie zdolność szybkiego pokonywania dystansów. Średnia wyszła całkiem całkiem :-) Co prawda przed rozpoczęciem jazdy, miałem zamiar jeszcze gdzieś się pokręcić, ale jednak było już późno, wiec zrezygnowałem z tego pomysłu. Wyszło jak widać dobrze: przejazd przedłużyłem jadąc przez Kłodnicę, a dzięki temu zyskałem także dobre tempo jazdy :-)