Info
Więcej moich rowerowych statystyk.
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2019, Grudzień1 - 0
- 2019, Listopad2 - 0
- 2019, Październik4 - 0
- 2019, Wrzesień5 - 0
- 2019, Sierpień10 - 0
- 2019, Lipiec13 - 0
- 2019, Czerwiec7 - 0
- 2019, Maj1 - 0
- 2019, Kwiecień3 - 0
- 2019, Marzec1 - 0
- 2019, Luty2 - 0
- 2019, Styczeń1 - 0
- 2018, Grudzień1 - 0
- 2018, Listopad2 - 0
- 2018, Październik4 - 0
- 2018, Wrzesień11 - 0
- 2018, Sierpień10 - 0
- 2018, Lipiec16 - 0
- 2018, Czerwiec12 - 0
- 2018, Maj16 - 0
- 2018, Kwiecień13 - 0
- 2018, Marzec4 - 0
- 2018, Luty5 - 0
- 2018, Styczeń4 - 0
- 2017, Grudzień3 - 0
- 2017, Listopad1 - 0
- 2017, Październik7 - 0
- 2017, Wrzesień4 - 0
- 2017, Sierpień20 - 0
- 2017, Lipiec17 - 0
- 2017, Czerwiec24 - 0
- 2017, Maj31 - 0
- 2017, Kwiecień6 - 0
- 2017, Marzec6 - 0
- 2017, Luty2 - 0
- 2017, Styczeń2 - 0
- 2016, Grudzień5 - 0
- 2016, Listopad2 - 0
- 2016, Październik12 - 0
- 2016, Wrzesień7 - 0
- 2016, Sierpień17 - 0
- 2016, Lipiec9 - 0
- 2016, Czerwiec10 - 0
- 2016, Maj19 - 0
- 2016, Kwiecień18 - 0
- 2016, Marzec4 - 0
- 2016, Luty3 - 0
- 2016, Styczeń8 - 0
- 2015, Grudzień5 - 0
- 2015, Listopad4 - 0
- 2015, Październik6 - 0
- 2015, Wrzesień23 - 0
- 2015, Sierpień24 - 0
- 2015, Lipiec26 - 0
- 2015, Czerwiec22 - 0
- 2015, Maj26 - 0
- 2015, Kwiecień22 - 0
- 2015, Marzec25 - 0
- 2015, Luty19 - 0
- 2015, Styczeń14 - 0
- 2014, Grudzień8 - 0
- 2014, Listopad20 - 0
- 2014, Październik20 - 0
- 2014, Wrzesień5 - 0
- 2014, Sierpień6 - 0
- 2014, Lipiec6 - 0
- 2014, Czerwiec7 - 0
- 2014, Maj10 - 0
- 2014, Kwiecień7 - 0
- 2014, Marzec6 - 0
- 2014, Luty4 - 0
- 2014, Styczeń4 - 0
- 2013, Grudzień1 - 0
- 2013, Listopad2 - 0
- 2013, Październik2 - 0
- 2013, Wrzesień4 - 0
- 2013, Sierpień11 - 0
- 2013, Lipiec7 - 0
- 2013, Czerwiec8 - 0
- 2013, Maj3 - 0
- 2013, Kwiecień2 - 0
- 2013, Marzec1 - 0
- 2013, Luty1 - 0
- 2013, Styczeń2 - 0
- 2012, Grudzień2 - 0
- 2012, Listopad3 - 0
- 2012, Październik2 - 0
- 2012, Wrzesień6 - 0
- 2012, Sierpień21 - 0
- 2012, Lipiec21 - 0
- 2012, Czerwiec17 - 0
- 2012, Maj20 - 0
- 2012, Kwiecień5 - 0
- 2012, Marzec8 - 0
- 2012, Luty10 - 0
- 2012, Styczeń11 - 0
- 2011, Grudzień9 - 0
- 2011, Listopad13 - 0
- 2011, Październik4 - 0
- 2011, Wrzesień19 - 0
- 2011, Sierpień23 - 0
- 2011, Lipiec31 - 0
- 2011, Czerwiec22 - 0
- 2011, Maj27 - 0
- 2011, Kwiecień16 - 0
- 2011, Marzec14 - 0
- 2011, Luty7 - 0
- 2011, Styczeń7 - 0
- 2010, Grudzień9 - 0
- 2010, Listopad9 - 0
- 2010, Październik17 - 0
- 2010, Wrzesień24 - 0
- 2010, Sierpień22 - 0
- 2010, Lipiec4 - 0
- 2010, Czerwiec5 - 0
- 2010, Maj1 - 0
Wpisy archiwalne w kategorii
Krótko, nie zawsze na temat ;-)
| Dystans całkowity: | 13176.06 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
| Czas w ruchu: | 631:58 |
| Średnia prędkość: | 20.72 km/h |
| Maksymalna prędkość: | 66.71 km/h |
| Liczba aktywności: | 910 |
| Średnio na aktywność: | 14.48 km i 0h 41m |
| Więcej statystyk | |
Dane wyjazdu:
5.25 km
0.00 km teren
00:14 h
22.50 km/h:
Maks. pr.:36.60 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia
Siła determinacji... :-)
Środa, 15 września 2010 · dodano: 15.09.2010 | Komentarze 0
Dziś od południa siąpił deszcz, ale mimo to miałem nadzieję na wyjście na rower po pracy - wszak dopiero dwa dni temu postanowiłem, że będę starał się jeździć we wrześniu codziennie. Co prawda brutalny los przeważnie nie dopuszcza do realizacji moich planów, ale tym razem nie poddam się tak łatwo. Po południu kilka razy wychodziłem na balkon, aby sprawdzić czy deszcz nie ustał, ale za każdym razem wracałem zawiedziony. Dopiero gdy wyszedłem na wieczorny spacer z Benkiem zorientowałem się, że deszcz już nie pada. Decyzja zapadła :-)Wyjechałem o 21:55, natomiast wróciłem o 22:10. Te 15 minut wystarczyło :-) Zanim wsiadłem na rower sprawdziłem stan tylnego oświetlenia - na następny nocny wyjazd będę już musiał zmienić baterie przynajmniej w tylnej lampce, bo już ledwo co świeci. Trasa wiodła przez Rynek i jego okolice, a gdyby nie późna pora, to pewnie zjeździłbym trochę więcej. Szkoda, że lato powoli odchodzi - właśnie uświadamiam sobie jak daleko zabrnąłem w rowerową pasję... :-)
Dane wyjazdu:
7.12 km
0.00 km teren
00:18 h
23.75 km/h:
Maks. pr.:43.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia
Nocna przebieżka ku chwale statystyki ;-)
Poniedziałek, 13 września 2010 · dodano: 13.09.2010 | Komentarze 0
Wersja oficjalna: do domu PO PRACY przyszedłem przed godziną 21. Były chęci i dobre nastawienie, więc postanowiłem wyruszyć na nocną przejażdżkę po mieście :-)Jednym z powodów, który także był czynnikiem mobilizującym było to, że dziś uznałem, że fajnie by było jeździć w miesiącu wrześniu codziennie - nawet choćby te dwadzieścia minut.
Temperatura powietrza była minimalnie poniżej optimum. Wyruszyłem ulicą Archimedesa w stronę Chrobrego, gdzie rozwinąłem skrzydła :-) Tak - jazda rowerem nocą po mieście, to naprawdę fajna sprawa :-) Gdy jechałem w stronę Rynku dało się poczuć, że pęd powietrza nieco schładza organizm - zwłaszcza silnie działa na głowę. Może warto zastanowić się nad czapką? Gdy dotarłem do wylotówki z Koźla postanowiłem wracać. Wtedy też osiągnąłem najwyższą prędkość tego wieczoru, a pęd powietrza także dał znać o sobie. Trasa była nieco zmodyfikowana na wysokości Rynku. Będąc już przy wjeździe na osiedle stwierdziłem jednak, że jeszcze nie mam dosyć i ruszyłem w stronę stacji PKP skąd pognałem w drogę powrotną do domu, gdzie po powrocie natychmiast wypiłem ciepłe mleczko :-)
Dane wyjazdu:
47.54 km
0.00 km teren
02:28 h
19.27 km/h:
Maks. pr.:48.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia
Stumilowy las, czyli... dzieciakiem być! :-)
Niedziela, 12 września 2010 · dodano: 12.09.2010 | Komentarze 0
Dziś wstałem nieco później niż to wczoraj sobie zaplanowałem, a dodatkowo musiałem jeszcze wyjść z psami na spacer. Po powrocie co nieco podjadłem i począłem się zbierać do wyjścia. Już i tak byłem spóźniony...Wyjazd zaplanowany był na godzinę 11, a ja dziesięć po byłem jeszcze w domu... U Ani (i będzie foch :P ) byłem około 11:30 i z miejsca zabrałem się za wymianę zerwanej wczoraj linki hamulcowej. Niebawem wyruszyliśmy w drogę narzucając raczej średnie tempo - jechaliśmy z prędkością około 21 km/h. Ja ubrany byłem podobnie jak wczoraj, natomiast moja towarzyszka nieco cieplej, więc po niedługim czasie trochę się bidula zgrzała ;-) Wjeżdżając do Łąk Kozielskich znacznie przyśpieszyłem i jeśli moja pamięć nie szwankuje (zapewne tak właśnie jest), to pobiłem tegoroczny rekord prędkości na prostej - 48 km/h (poprzedni wynosił 45 km/h). Chwilę poczekałem na towarzyszkę podróży i dalej pomknęliśmy już razem w stronę jeziorka w Raszowej, a następnie przejechaliśmy tory kolejowe. Podczas próby pokonania nierównego przejazdu tylne koło mojego roweru złapało dosyć silny poślizg na szynie i wylądowałem prawie na kierownicy :-) Nigdy wcześniej mi się to nie zdarzyło, ale to także moja wina, gdyż pokonywałem przejazd pod złym kątem. Na polnej drodze nieopodal, Ani (teraz, to mam już przerypane...) zaczęło coś trzeć w rowerze, ale okazało się, że to tylko (lub aż - w zależności od podejścia do tematu ;-) ) ocierający o przednią felgę klocek hamulcowy - wystarczyło więc ręką delikatnie przesunąć całego V-brake'a i było po sprawie :-) Przed powrotem na asfalt w Januszkowicach musieliśmy jeszcze objechać jezioro drogą, na której znajdowało się nieco kałuż. Tym oto sposobem znalazł się kolejny temat do rozmowy - technika omijania kałuż rowerem :-) Prawda, że nasze wyjazdy są pożyteczne? ;-) Dalej drogą i chodnikiem rowerowym ( ;-) ) pomknęliśmy w stronę Zdzieszowic, gdzie wraz z peletonem innych rowerzystów ustawiliśmy się na starcie wyścigu. Gdy szlaban kolejowy podniósł się wszyscy ruszyli z miejsca i niestety zostałem tak wykołowany, że znalazłem się na samym końcu stawki ;-) Spiąłem się jednak i po kilkunastu metrach wyprzedziłem lidera - tak, mogłem triumfować! ;-) Przejechanie przez Zdzichy było ostatnim etapem przed dotarciem do celu.
Gdy dotarliśmy do Stumilowego Lasu wybraliśmy domek dla siebie. Chwilę tam posiedzieliśmy, po czym rowery zostawiliśmy przy "naszej" posesji i udaliśmy się na zwiady ;-) Oczywiście musieliśmy powchodzić do wszystkich miniaturowych domków :-) Mnie najbardziej spodobał się domek sowy - aby się do niego dostać trzeba było pokonać kilkanaście drewnianych schodków :-) Pod koniec zwiedzania okazało się, że Pszczoła zmęczyła się jeszcze bardziej niż jej właścicielka, po czym przewróciła się na ziemię, więc trzeba było wrócić się do domku i ją pozbierać ;-) Warto także wspomnieć o zwierzątkach: koniku, króliku i żółwiku :-) Chwilę potem zamówiliśmy cosik do jedzenia i zaczęliśmy się zbierać w drogę powrotną. Tym razem to mnie gonił czas - czekały na mnie psiaki, a ponadto zaczęli zbierać się ludzie, gdyż tego dnia w Lasku było pożegnanie lata.





Dane wyjazdu:
20.32 km
0.00 km teren
00:52 h
23.45 km/h:
Maks. pr.:36.30 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia
Policja - rozstrzygniecie
Sobota, 11 września 2010 · dodano: 11.09.2010 | Komentarze 0
Tej nocy słabo spałem, dlatego już z samego rana miałem małe opóźnienie. Musiałem jeszcze iść na spacer z dwoma psami (także Piksel sąsiadów), po czym wyruszyłem w drogę.Wyjechałem lekko po godzinie 8:30 i tym razem zdecydowałem się jechać drogą rowerową - było znośnie. Na miejsce dotarłem dwie minuty po godzinie 9. Po formalnościach, które trwały pół godziny i których nie warto tutaj opisywać udałem się w drogę powrotną. Jadąc jeszcze na komendę ułożyłem sobie drogę przez lasek na Kuźniczkach do Portu. Droga przebiegała bardzo spokojnie - tylko babcia, która niespodziewanie wyszła na pętli "trójki" zza autobusu zmusiła mnie do ostrego hamowania. Oj byłaby moja wina... Z drugiej jednak strony babcia zachowała się tak, jakby tylko ona była użytkownikiem drogi. Dalej pomknąłem ścieżką w stronę przejazdu kolejowego, gdzie z powodu zamkniętego szlabanu musiałem poczekać około pół minuty. W domciu byłem o godzinie 10.
Kategoria Krótko, nie zawsze na temat ;-)
Dane wyjazdu:
18.10 km
0.00 km teren
00:40 h
27.15 km/h:
Maks. pr.:38.80 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia
Policja - wizyta druga
Piątek, 10 września 2010 · dodano: 10.09.2010 | Komentarze 0
Obowiązek wzywał, więc trzeba było wychodzić. Szybko zebrałem swoje szpargały (także nawigację: uznałem, że na potrzeby niniejszych zapisków będę zawsze zabierał ją ze sobą) i wyruszyłem w nocny przejazd.Wyjechałem coś około 20:30 - było już całkowicie ciemno. Niedługo potem pomyślałem sobie, że to w sumie normalne nie jest, aby sprawy urzędowe były załatwiane o takiej porze. Gdy wjechałem na obwodnicę pierwsze o czym pomyślałem, to żeby kupić porządną lampkę do roweru - na wiosnę w pierwszej kolejności. Teraz i tak już niestety za dużo jeździł nie będę, a gdy zrobi się ciepło z dziką chęcią wybiorę się gdzieś nocą :-) (tak nawiasem, to kolejne o czym właśnie pomyślałem, to namiot na weekend ;-) )
Do komendy dotarłem o godzinie 20:55 i okazało się, że policjant z którym miałem rozmawiać jeszcze nie dotarł. Musiałem więc poczekać 15 minut i choć gdy wychodziłem z domu wydawało mi się, że wszystko wziąłem, to na miejscu okazało się, że nie mam telefonu komórkowego. Przydałby mi się - SMS'y ukróciły by oczekiwanie :-)
Z komendy wyszedłem o 21:45 i w drogę powrotną do domu udałem się inną trasą, aby nieco urozmaicić wyjazd, oraz dobrać lepiej oświetloną drogę. Momentami wiatr nieco smagał mnie po plecach i przez myśl przeszło mi, że rano mogę odczuwać nieco skutki jego działania, ale sądzę że jednak powinno być OK :-)
Weekend zapowiada się ciepły i słoneczny. Co prawda zostaję sam w domu z psiakowymi obowiązkami, ale nie odpuszczę tak łatwo, o nie! :-)
Kategoria Krótko, nie zawsze na temat ;-)
Dane wyjazdu:
24.50 km
0.00 km teren
00:58 h
25.34 km/h:
Maks. pr.:39.70 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia
Policja - pierwsze odwiedziny
Piątek, 10 września 2010 · dodano: 10.09.2010 | Komentarze 0
Geneza wyjazdu ma miejsce przed półtora miesiącem, kiedy to zostałem potrącony na rowerze przez pewną babcię na większyckim rondzie. To znaczy tak myślę, że o to chodzi - jestem wezwany w charakterze świadka w sprawie kolizji drogowej, więc raczej nic innego nie wchodzi w grę.Pierwsze wezwanie miałem w terminie wyprawy nad Balaton, więc oczywistym trzeba było wyznaczyć inny termin :-) Miałem zgłosić się dziś o godzinie 10 i specjalnie wyrywałem się z pracy, aby to uczynić (dojście do przystanku, autobus, strata czasu), ale na miejscu okazało się, że policjant który prowadzi sprawę zaczyna pracę o 14... Ech błędna biurokracja... Pogoda jednak jest odpowiednia, więc od razu pojawiła się myśl, aby przyjechać po pracy na rowerze :-)
Na komendzie miałem zjawić się o 18, więc wyjechałem pół godziny wcześniej. Oczywiście po kilkunastu metrach musiałem się wracać, gdyż zapomniałem zapięcia... Ech ta skleroza... :-) W sumie, to prócz wyprawy nad Balaton nigdzie zapięć nie zabierałem (przynajmniej sobie tego nie przypominam), ale - na policję, to jednak różni ludzie przychodzą, więc lepiej dmuchać na zimne :-)
Droga przebiegła bez żadnych ekscesów ;-) Zaczęło się dopiero na miejscu, gdyż policjant który prowadzi tą sprawę wyjechał do zdarzenia i nikt inny nie mógł mnie przesłuchać - co zasugerowałem - ponieważ żaden z przebywających tam funkcjonariuszy nie wiedział w jakiej sprawie miałem się zgłosić. No cóż... Do wyboru miałem dwie opcje: albo przyjechać za godzinę, albo o 20:30. Wybrałem oczywiście pierwszą opcję z zamiarem pokręcenia się po okolicy. Gdy rozpinałem rower i już w zasadzie miałem ułożoną trasę (czerwony szlak, którym jechałem na początku czerwca) z komendy wyszedł dyżurujący policjant i spytał, czy godzina 21 będzie mi odpowiadała. Spotkanie było więc umówione.
Chwilę potem gnałem w stronę Azotów. Po drodze zatrzymałem się w miejscu, gdzie pod koniec czerwca zaliczyłem najgorszy upadek w całej mojej rowerowej karierze. Byłem dosyć mocno poobijany - po raz pierwszy po upadku na rowerze pojechałem do szpitala na oględziny.
Dalej droga wiodła przez Brzeźce ku niebieskiemu szlakowi. Wyjechałem przed Rondem Milenijnym i skierowałem się już ku domowi jadąc oczywiście ulicą Dunikowskiego. Będę unikał drogi rowerowej ile tylko będzie się dało.
Kolejny wypad odfajkowywuję jako udany :-) W sumie, to nawet cieszę się także na ten drugi nocny wyjazd :-) Przecież niedawno chciałem pojeździć późnym wieczorkiem :-)
Póki co jest godzina 20:25, więc zbieram się ponownie na komendę... :-) Mam nadzieję, że i tym razem nie odjadę z kwitkiem :-)
Kategoria Krótko, nie zawsze na temat ;-)
Dane wyjazdu:
9.99 km
0.00 km teren
00:32 h
18.73 km/h:
Maks. pr.:41.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia
Przebieżka po deszczu :-)
Czwartek, 9 września 2010 · dodano: 09.09.2010 | Komentarze 0
Dziś przyszedł zapowiadany na wczoraj deszcz. W sumie, to ja tych od pogody za dużo nie słucham, ale wstęp jakoś trzeba zacząć :-) Gdzieś około godziny 15 przestało padać, więc w głowie pojawiła się myśl o rowerku, choć cały dzień byłem jakiś senny... Niemniej jednak na popołudniowym spacerze z psiakiem zauważyłem, że chmury co nieco ustępują miejsca niebu. Asfalt był mokry, ale kałuż nie było zbyt wiele. Decyzja zapadła momentalnie :-)Plan był taki jak wczoraj - dotlenić się, a nie zgrzać :-) Tym razem wziąłem ze sobą rękawiczki - jednak jazda jest całkiem inna :-) No i człowiek inaczej wygląda od razu :-))
Spokojne pokonywanie kilometrów przerwała awaria nawigacji - nagle przestała pokazywać ślad na ekranie, choć jak się później okazało był on stale zapisywany. Wolałem jednak zapisać aktualny stan i stąd ostatnie dwa kilometry są na mapie takie krzywe, gdyż nawigacja nie zapisywała już punktów, a ja poprawiłem to w edytorze :-)
Wieczorkiem chciałem jeszcze wyskoczyć na chwilę, ale z tą lampką, którą mam obecnie (Kelly's KSL-903), to niestety ale po ciemku sobie nie pojeżdżę, a dróg asfaltowych tym razem chciałem uniknąć. Zresztą dziś czwartek, więc jutro praca czeka...
Kategoria Krótko, nie zawsze na temat ;-)
Dane wyjazdu:
40.30 km
0.00 km teren
02:08 h
18.89 km/h:
Maks. pr.:41.30 km/h
Temperatura:16.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia
Raszowa, czyli jak stać się patronem policzkowych zakwasów ;-)
Środa, 8 września 2010 · dodano: 08.09.2010 | Komentarze 0
Pod koniec dnia pracy spojrzałem za okno - pogoda zdawała się zachęcać do wyjścia na rower. Co prawda po godzinie 16 słońce praktycznie całkowicie schowało się za chmurami, ale zapał pozostał :-) Wystarczyło jedynie dograć wyjazd z koleżanką i można było ruszać w drogę :-)TRASA: Koźle, Piastowska -> Xawerego Dunikowskiego -> droga rowerowa -> Armii Krajowej -> Cisowa -> Łąki Kozielskie -> Raszowa -> Koźle, Kłodnica -> Pogorzelec -> Koźle, Piastowska
Fragment trasy nie uwzględniony na poniższej mapie z powodu wyłączonej funkcji waypoint w nawigacji (tak tak, wiem że można edytować... :-) ).
Miejsce zbiorki znajdowało się na rondzie na Kuźniczkach. Umówieni byliśmy na godzinę 18, więc wyjechałem 25 minut wcześniej, aby dojechać tam bez problemów. Po kilku minutach oczekiwania dwuosobowa ekipa była już w komplecie, więc mogliśmy ruszać :-) Po pokonaniu kilku kilometrów niespodziewanie natknęliśmy się na kolegę z pracy. Można podziwiać jego zamiłowanie do sportu. A tak w ogóle, to człowiek na poziomie. Zdążyłem tylko krzyknąć na powitanie i popędziliśmy dalej. Taa... popędziliśmy... Nie na darmo wpis w kategorii "Z balastem..." ;-))
Droga przebiegała spokojnie, choć jak zwykle gadatliwie i bardzo wesoło :-)
Przy jeziorku w Raszowej (czy to może staw? ;-) ) trochę pogadaliśmym i ruszyliśmy dalej. Wjeżdżając na główną drogę zauważyliśmy, że w końcu - bodajże po roku - wyremontowano ten odcinek, natomiast gdy skierowaliśmy się ku PKP mieliśmy przyjemność doświadczyć jazdy po bardzo równym asfalcie, który chyba był jakby trochę z górki - albo nam się tak zdawało ;-) Gdy dojechaliśmy do drogi Januszkowice -> Kłodnica było już ciemno.
Na skrzyżowaniu w Kłodnicy rozstaliśmy się już, ale tylko na chwilę, gdyż wprowadzałem w życie swój szatański plan, aby tym razem towarzyszki podróży nie eskortować do domu :-) Szybko jednak wróciłem z drogi prowadzącej do Koźla :-) Aż taki straszny, to ja chyba nie jestem... ;-) Czekały mnie więc jeszcze odwiedziny na Pogorzelcu.
Wracając do domu stwierdziłem, że szkoda mi roweru aby jechać drogą rowerową (o zgrozo!) i postanowiłem dostać się do Koźla ulicą Dunikowskiego. De facto na czas remontu mostu na Odrze prosty i szeroki pas asfaltu między Kłodnicą, a Koźlem jest praktycznie pozbawiony ruchu samochodowego, więc jechało się przyjemnie :-) Miałem nawet zająca przed sobą, ale dopadłem go dopiero na kładce na moście :-) Dalej pomknąłem promenadą do domciu :-)
Wypad był dobrą okazją do przetestowania waypointów w nawigacji. Użyteczne na blogu :-)
Dni już przypominają bardzo o nadchodzącej jesieni, ale mam nadzieję, że sezon się jeszcze nie zakończył :-) Mamy juz pewne plany na niedziele - w pewnym stopniu nawiązujące do wyprawy do Rybnika, ale napisać nie mogę, bo to niespodzianka :-)) Chcielibyśmy jeszcze przed odstawieniem rowerków odwiedzić Rudy i tamtejszy leśny szlak edukacyjny.
Muszę rozejrzeć się za ubrankami na późną jesień... Wszak już w pełni sezonu zastanawiałem się co ja będę robił gdy on minie. Trzeba go przedłużyć maksymalnie o ile się tylko będzie dało :-)

Dane wyjazdu:
8.19 km
0.00 km teren
00:23 h
21.37 km/h:
Maks. pr.:36.60 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia
Złapać ostatnie letnie promyki...
Wtorek, 7 września 2010 · dodano: 07.09.2010 | Komentarze 0
Ostatimi czasy pogoda nie bardzo dopisuje. Temperatura jest nie za wysoka, niebo cały czas zachmurzone, czasem pada... Dziś jednak trafił się ładny dzień.TRASA: Kożle, Piastowska -> Artylerzystów -> Saperska -> Słowiańska -> Majora Henryka Sucharskiego -> Główna -> Jana Kochanowskiego -> Saperska -> Artylerzystów -> Synów Pułku -> Bolesława Chrobrego -> Gustawa Morcinka -> Archimedesa -> Stolarska -> Piastowska
Na rower wsiadłem z zamiarem przejechania kilku kilometrów w tempie spacerowym - ot takie dotlenienie organizmu :-) Oczywiście to była tylko teoria, bo na asfaltowych odcinkach nieco przyśpieszałem :-) Skierowałem się w stronę Rogów, przed przejazdem kolejowym natykając się na patrol policji. Wjeżdżając tam musiałem zwolnić ze względu na nawierzchnię, którą stanowiły stare sześciokątne płytki chodnikowe. Na asfalt wróciłem po około 1 kilometrze. Niebawem ponownie napotkałem ten sam patrol policji. Wjeżdżając z powrotem do Koźla postanowiłem podjechać jeszcze pod stadion. W drodze powrotnej na jednej z ostatnich prostych drogę przeciął mi rowerzysta. Wtargnął na drogę tak, że musiałem hamować prawie do zera. Ciekawe jak by zareagował, gdyby zamiast mnie jechał jakiś samochód... Trzy minutki później byłem już w domciu :-) Plan wykonany :-) Mam nadzieję, że pogoda nieco się poprawi i takich dni jak dziś będzie więcej. Chciałbym jeszcze trochę pojeździć w tym sezonie. W sumie to zacząłem zastanawiać się co by tu wykombinować, aby komfortowo móc jeździć zimą...
Kategoria Krótko, nie zawsze na temat ;-)
Dane wyjazdu:
30.13 km
0.00 km teren
01:09 h
26.20 km/h:
Maks. pr.:39.10 km/h
Temperatura:33.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia
Sprint w gorący dzień :-)
Sobota, 17 lipca 2010 · dodano: 05.09.2010 | Komentarze 0
Sobotnie popołudnie... Gorąco na dworze masakrycznie... No nic! Trzeba rower wyciągnąć :-)TRASA: Kożle -> Landzmierz -> Bierawa -> Brzeźce -> Koźle
Wyposażony jedynie w bidon i licznik wyruszam na trasę :-) Z góry nastawiam się na to, aby cisnąć, ale czasem droga prowadzi tak, że nie da się jechać na 100%. Jadę nie tylko asfaltem (a prawdę powiedziawszy, to stanowi on około 50% przebytego dystansu), ale także przede wszystkim polnymi drogami. Mimo to jestem zadowolony z wyniku. Od tej pory zaczynam coraz poważniej myśleć o szosówce - podobał mi się ten sprint :-)
Do domu wchodzę zgrzany i momentalnie zaczynam odczuwać różnicę temperatur, oraz braku pędu :-) Szybki prysznic i... czuję się jak młody bóg :-) Tego mi było trzeba! :-)
Kategoria Krótko, nie zawsze na temat ;-)


