Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Kosiek. Odkąd jestem na bikestats.pl przejechałem 34372.37 kilometrów. Średnia prędkość wynosi aktualnie 21.12 km/h - trochę mało, ale spowalnia mnie Balast ;-)

Więcej moich rowerowych statystyk.



baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Kosiek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
20.08 km 0.00 km teren
01:05 h 18.54 km/h:
Maks. pr.:33.30 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia

Z basem na wycieczkę :-)

Sobota, 11 stycznia 2014 · dodano: 11.01.2014 | Komentarze 0

Gdy o poranku otworzyłem powieki i zobaczyłem słońce mocno przebijające się przez okno, od razu ogarnął mnie żal. W czwartek wieczorem coś siadło mi na gardło, a przez cały piątek mówiłem ostrym basem. Dziś było co prawda już lepiej, ale nie chciałem ryzykować pogorszenia swojego stanu. Mimo to już podczas śniadania odpaliłem kompa, by zaraz po posiłku popatrzeć na mapy. Początkowo miałem chrapkę na Koźle i Cisek, ale ostatecznie po kilkudziesięciu minutach zrezygnowałem z wyjścia. Coś jednak pchało mnie na rower, a cichym kibicem była dodatkowo Aneczka :-) Zebrałem się mając nadzieję na to, że rower prędzej mnie uzdrowi, niż zaszkodzi :-)



Szybko wydostałem się z osiedla, skracając sobie drogę do obwodnicy zjazdem z nasypu. Po pokonaniu działkowego skrótu nabrałem prędkości ustalając już na początku MXS wyjazdu, przejechałem przez przejście szybciej niż mogłem dzięki uprzejmości pani kierowniczki jednego z samochodów, a następnie wymieniłem uprzejmości z przepuszczającymi mnie dwoma panami już w lasku przy wiadukcie kolejowym. Słońce cały czas ładnie świeciło, a ja zjechałem na ścieżkę prowadzącą skrótem w kierunku jeziorka. Na miejscu podjąłem złą decyzję decydując się na objazd z drugiej strony, co było powodem tego, że znajdowałem się na oświetlonej stronie, a w konsekwencji fotografowałem "gorszy" fragment zbiornika, dodatkowo nie mogąc optymalnie ustawić się z kadrowaniem, ponieważ promienie wkradały się gromadnie na matrycę. To był jednak drobiazg :-)



Dalej pognałem ochoczo przejeżdżając przez nierówności i wystające korzenie :-) Bardzo szybko wyjechałem na gruntową drogę, a następnie na asfalt. Minąłem Kanał i już ponownie byłem w lesie. Tak się złożyło, że trasę zapisałem jakoś nieprawidłowo i nie wyświetlała mi się ona w nawigacji, ale co nieco pamiętałem, a nawet udało mi się z małymi przygodami przejechać nowy leśny odcinek :-)



Po krótkim postoju wjechałem na błotnistą drogę, ale na szczęście był to tylko kilkusetmetrowy odcinek. Po nawrocie zatopiłem się w obserwację, a później w swoje myśli z których wyrwał mnie mocny szelest. Obejrzałem się w lewo i z trudem ujrzałem między gęsto rosnącymi drzewami małą sarnę. Choć po chwili zniknęła za krótkim wzniesieniem, ale mimo to chwyciłem za aparat i wszedłem na kilkanaście metrów w las. Tylko szum drzew pozostał :-)



Nie ujechałem nawet pięć sekund, gdy wtem nie dalej jak dziesięć metrów przede mną, drogę przebiegła najpierw jedna, później druga mała sarna. Odprowadziłem je wzrokiem i odbiłem w prawo, wiedząc już dokładnie, gdzie się znajduję. Wjeżdżając na asfalt włączyłem tylną lampkę. Słońce schowało się za warstwą chmur i zrobiło się mniej wyraziście. Niemniej jednak Góra świętej Anny widoczna była bardzo dobrze, nadając charakter okolicy :-) Odbiłem w kierunku Lenartowic, nabierając prędkości na mocno wyboistej i dziurawej drodze. Tuż po tym, gdy przejechałem przez tą dzielnicę miasta, zauważyłem tuż przy drodze bażanta wraz ze stadkiem małych. Rozpoczęli ucieczkę, gdy tylko zacząłem wyciągać aparat :-) 



Przed Kanałem zdecydowałem się jednak pojechać dłuższą wersją wymyślonej przez siebie trasy i odbiłem na Biały Ług. Na widok dwóch kobiet z kijkami i pieskiem, przypomniał mi się bardzo zielony popracowy wyjazd z Antkiem :-) Za wiaduktem kolejowym rozpędziłem się jadąc ze wzniesienia, ale zbyt późno zerknąłem na licznik i nie miałem już szansy poprawić MXS, gdyż czekał mnie zjazd w las :-) Również i tą cześć trasy pokonałem sprawnie, już myśląc powoli o tym, że zbliżam się do domku. 



Dojeżdżając już do ulicy, zauważyłem białego Mercedesa i odprowadzałem go wzrokiem aż do ostatniej chwili, gdy zjeżdżałem na azotowy skrót. Już tylko kilka minut jazdy i kończyłem wyjazd. Było warto :-) Słońce wyjrzało na niebo, gdy już znajdowałem się po drugiej stronie szyby ;-)


Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentowanie jest wyłączone.