Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Kosiek. Odkąd jestem na bikestats.pl przejechałem 34372.37 kilometrów. Średnia prędkość wynosi aktualnie 21.12 km/h - trochę mało, ale spowalnia mnie Balast ;-)

Więcej moich rowerowych statystyk.



baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Kosiek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
20.58 km 0.00 km teren
01:26 h 14.36 km/h:
Maks. pr.:29.20 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Dwadzieścia zamiast pięćdziesięciu pięciu :-)

Niedziela, 30 lipca 2017 · dodano: 24.12.2017 | Komentarze 0

Weekend w końcu zapowiadał się słonecznie :-) Mieliśmy plan, aby pojechać do Gliwic na samoloty, a później gdzieś na rower, ale okazało się, że akurat w ten weekend spadochronowa załoga miała wolne. Chwilę pomyśleliśmy i do głów wpadł nam zupełnie nowy plan! Nawet auta nie trzeba było ruszać! :-) Ot plac zabaw z wysoką wieżą, zjeżdżalnia grawitacyjna na Górze św. Anny, przejazd promem bo to dla dzieci przecież również atrakcja, a na sam koniec wisienka na torcie - ogromny basen u wujka Łukasza! :-) Do dzieła! :-)



Wyruszyliśmy minimalnie później niż byśmy sobie tego życzyli, ale wszystko jeszcze było zgodnie z planem :-) Z nieba już lał się żar! Na placu zabaw byliśmy odliczone dwadzieścia pięć minut, przy okazji spotykając się niespodziewanie z jedną znajomą :-) Ania poopowiadała jak to zawsze wypełniamy rowerowe plany - jeśli trasa jest zaplanowana, to trzeba ją zrobić.  Nieważne, czy deszcz, czy niepogoda! ;-) Gdy już ruszyliśmy dalej przypomniało mi się o tym, że na placu zabaw miałem dopompować Antkowe tylne koło. Już od dłuższego czasu było w nim troszkę mniej powietrza niż powinno być, ale głównie jeździłem sam do pracy, więc wcale mi to nie przeszkadzało. Minęliśmy las za Lenartowicami i gdy jechaliśmy już asfaltem w kierunku Kanału Gliwickiego poczułem, jak tylne koło pływa. Od razu postanowiłem zatrzymać się w leśnym cieniu na szlaku, przy okazji nieco narzekając na wydajność pompki. Przy okazji każde z nas nieco odetchnęło, korzystając z faktu, iż uciążliwe miasto mieliśmy za sobą :-) Wyczekując już kolejnej atrakcji ruszyliśmy dalej. Niestety ujechaliśmy tylko jakieś dwa kilometry i ponownie poczułem pływanie na tyle roweru. Okazało się, że napompowanego wcześniej powietrza prawie już nie było! Czyżby to pierwsza guma Antka?!? Poczułem się z tym lekko nieswojo. Moja niezawodna wyprawówka, rower do zadań specjalnych, wierny kompan na szlakach wszelakich nie jest w stanie kontynuować podróży...! Poza tym mieliśmy ułożoną naprawdę bardzo fajną trasę! Szkoda było wracać, ale decyzja zapadła bardzo szybko. Słychać było wyraźnie, jak z koła schodzi powietrze. To nie była mała dziurka. Koło trzeba było pompować jeszcze zanim wyjechaliśmy z lasu. Później ponownie obok działek na Kuźniczkach, a przecież od momentu wykrycia defektu, od domu dzieliło nas tylko jakieś pięć kilometrów! Swoje na pewno zrobiła też mocno obciążona już przyczepka. Karol swoje już waży ;-) Szkoda tylko było atrakcji dzisiejszego wyjazdu ale myślę, że za niedługo go powtórzymy :-)

Na placu zabaw :-)


Pierwsze pompowanie koła :-)


15100900 kilometrów Antka bez defektu! ;-)


Miejsce niefortunnego odkrycia ;-) Na dokładkę, gdy wjeżdżaliśmy w las przed placem zabaw, wspomniałem inne niefortunne rowerowe wydarzenie sprzed lat - mocną glebę na Kosi, po której została mi zacna blizna.


Gdzieś tu Ania wypatrzyła rozcięcie i faktycznie - słychać było bardzo, ale ja rozcięcia tu nie widziałem :-)


Sławny samochód z artykułu w lokalnej gazecie ;-)



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentowanie jest wyłączone.