Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Kosiek. Odkąd jestem na bikestats.pl przejechałem 34372.37 kilometrów. Średnia prędkość wynosi aktualnie 21.12 km/h - trochę mało, ale spowalnia mnie Balast ;-)

Więcej moich rowerowych statystyk.



baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Kosiek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
47.00 km 0.00 km teren
03:00 h 15.67 km/h:
Maks. pr.:39.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia

Odwrotna powtórka z wczoraja ;-)

Niedziela, 18 lutego 2018 · dodano: 24.11.2018 | Komentarze 0

Dzisiejszego wyjścia chyba bym nie odpuścił. Poranek był co prawda mniej zachęcający do opuszczenia murów ciepłego domku, ale jakież ja miałem wyjście? ;-)



Tym razem postanowiłem objechać leśne jeziorko z drugiej strony :-) Wydawało mi się, że coraz lepiej czuję opony, choć wcale też nie szaleję nie wiadomo jak. I tak naprawdę wcale mi na tym nie zależy, by wyrabiać nie wiadomo co. W zasadzie, to liczy się tylko pewność prowadzenia. Z drugiej strony Kanału Gliwickiego rozpocząłem marsz po nieznanej jeszcze drodze. Początkowo zastanawiałem się, czy aby na pewno chcę wydłużać sobie tym trasę, ale wątpliwości odeszły bardzo szybko :-) Dodatkowo w nagrodę dojechałem do śluzy "Kłodnica", którą z tak bliskiej odległości miałem okazję oglądać po raz pierwszy, przejazdów pociągiem nie licząc ;-) Po kilkuminutowym spacerze wróciłem do Kośki pozostawionej w całkiem dalekiej odległości ode mnie. Całe szczęście nie zaginęła, a dodatkowo ja na leśnym dukcie znalazłem nóż ;-) Ogólnie cały ten leśny odcinek minął mi bardzo szybko, czego nie można powiedzieć o następnym, biegnącym do Leśnicy. Brak osłony w postaci drzew, wystawił mnie na mocne działanie przeciwnego wiatru, co jednak dało się odczuć. Nie przejmowałem się tym wiedząc, że to tylko przejściowe trudności. Bardziej jednak doskwierała mi szara aura, zupełnie odmienna niż ta, która panowała wczoraj. Odpędziłem te myśli czym prędzej i już niedługo potem cieszyłem się z przejazdu ulicą położoną w korycie rzeki :-) Budowaliśmy klimat tego wyjazdu :-) Wkrótce wjechaliśmy też na Drogę Trzech Braci, która być może nie była tak urocza jak latem, ale frajdy dostarczała z całą pewnością!
Po przecięciu drogi ze Zdzieszowic zaczęła się prawdziwa zabawa! :-) Powoli piąłem się u podnóża Góry św. Anny, by w kulminacyjnym momencie zaliczyć bardzo stromy podjazd, na śliskim błocie, do którego mając poprzednie opony nawet bym się nie przymierzał. Ba! Teraz również miałem wątpliwości, głównie z uwagi na śliską nawierzchnię, ale udało mi się go pokonać praktycznie w całości! Gdyby nie pochylenie nawierzchni i fakt, że spowodowało to zjechanie w głębokie liście i finalnie konieczność zatrzymania roweru, z pewnością ujechałbym dużo dalej! Kolejny etap podprowadziłem rower, by na fotograficznym postoju ustąpić miejsca rowerzystom zjeżdżającym na MTB :-) Ja tymczasem z różnym skutkiem starałem się piąć wzwyż. Na mocniejszych terenowo oponach lub z mniejszą ilością błota z pewnością spacerów byłoby mniej :-) Poczułem też jak pracuje mój organizm i z premedytacją zapragnąłem oddychać mocniej, chcąc kolejnych powodów do wzmożonego wysiłku! Kto wie? Może to czas na czwarty rower? ;-)
Autostradę przeciąłem rozradowany jazdą i otoczeniem. W Wysokiej zjechałem na nie do końca przyjemnie kojarzącą mi się drogę, a zanim wjechałem między pola, zdążył mnie obszczekać i pogonić jakiś mały psiak :-) To jednak nie było ważne! Liczyła się jazda! Podczas zjazdu ponownie odczułem ile dają nowe opony. Wspominam o tym co chwilę, ale różnica jest znaczna! Odcinek do autostrady pokonałem z zamiarem, by nie przystawać zbyt wiele i taki też miałem plan na zjazd w "Lesisku". Miałem cieszyć się jazdą, a nie rozpraszać widokami - te oglądałem wczoraj :-) Sam zjazd dostarczył mi sporo radości i minął całkiem szybko :-) Chyba będę te tereny odwiedzał częściej i już nie jestem tak przekonany, że to będzie aż tak bardzo szosowy rok ;-) Kilometrowo pewnie tak, ale czy proporcjonalnie co do ilości wyjazdów? Zobaczymy co czas pokaże :-)
W Żyrowej depnąłem :-) Prędkość podróżna wzrosła radykalnie, co między innymi było też zasługą opon ;-) Zdzieszowice ujrzałem po naprawdę niewielkim czasie :-) Zwolniło mnie dopiero błoto w okolicach stawów :-) Ostatecznie postanowiłem też objechać jeden w Januszkowicach, czego nie miałem w planach. Skoro jednak już tu byłem :-) Po ponownym powrocie na asfalt, znów rozpocząłem marsz w kierunku domu :-) Słońce, które pojawiło się mniej więcej w połowie wyjazdu dodawało jeszcze energii do jazdy :-)

Jeziorko na Kuźniczkach po raz kolejny ;-)


Dotarłem do drogi, którą chciałem sprawdzić jakiś czas temu :-)



Śluza "Kłodnica" - największa na Kanale Gliwickim.


Znaleziony nóż ;-)


Góra św. Anny w oddali :-)


Ciekawy przejazd w korycie rzeki :-)


Góra św. Anny widziana z Drogi Trzech Braci :-)


Przydrożna kapliczka.


"Zdzichy" jeszcze z innej perspektywy ;-)


Znów przy kapliczce :-)


Końcowy etap Drogi Trzech Braci :-)


Przy Kapliczce Trzech Braci. Pięknie utrzymane miejsce, słoneczko i ptaki śpiewające jak poświergotane :-) Był klimat... :-)


Rozpoczynamy wspinaczkę :-)


Jar położony przy szlaku :-) Na górze biegnie asfaltowa droga ze Zdzieszowic.


To dopiero była wspinaczka! :-)


I znów ślady walki ;-)



Przeszkody wcale nie przeszkadzały :-) Urozmaicały :-)


Panie, nie czaj się Pan tak! ;-) Zapraszam w drugą stronę! ;-)


Korzystając z okazji postanowiłem nieco zboczyć z trasy i zatrzymać się na moment przy amfiteatrze :-)



Kapliczka położona nieopodal MOPu przy autostradzie. I tu również było dużo błocka! ;-)


Widok na Górę św. Anny z drogi biegnącej przy autostradzie.


Nasze wczorajsze ślady :-) Całe szczęście tym razem leżymy z innego powodu - czysto fotograficznego :-)


Wczoraj zjazd, dzisiaj podjazd :-)


Od pewnego momentu drogi już nie widać :-) Doturlaliśmy się do "Lesiska" :-)


Pochłonięty zjazdem zahaczyłem o leżącą gałąź łamiąc ją prawdopodobnie gdzieś o koło, czy ramę. Na szczęście ani opony, szprychy czy napęd nie ucierpiały. Wszystkiemu przyglądała się mała sarenka, uciekając po chwili między drzewka :-)


Wilk, czy zajączek? ;-) Masza na pewno mi powie ;-)


Brudni, ale szczęśliwi :-)


Zdzieszowicki staw widziany tym razem z większej odległości :-)


Już w Januszkowicach :-) Staw pierwszy :-)


Staw drugi :-)


A skąd tu tyle wody się zrobiło? ;-)




Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentowanie jest wyłączone.