Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Kosiek. Odkąd jestem na bikestats.pl przejechałem 34372.37 kilometrów. Średnia prędkość wynosi aktualnie 21.12 km/h - trochę mało, ale spowalnia mnie Balast ;-)

Więcej moich rowerowych statystyk.



baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Kosiek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
113.00 km 0.00 km teren
04:37 h 24.48 km/h:
Maks. pr.:60.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Cabo

Rudy na szosie :-)

Piątek, 12 października 2018 · dodano: 10.12.2018 | Komentarze 0

W sumie, to nawet nie wiem skąd mi się taki tytuł wziął... Ani nie widziałem żadnego rudego na szosie, ani sam nie jestem rudy... Dziwna sprawa... ;-) Może, że rude drzewa? Ale one też nie były na szosie, a co najwyżej obok niej... No... Naprawdę dziwna sytuacja... ;-)



Trasa do Kuźni Raciborskiej przeleciała mi bardzo szybko :-) Mimo piątku nie miałem nawet jakiegoś bardzo dużego ruchu samochodowego :-) Pogoda baardzo dopisywała! Na liczniku pokazywało dwadzieścia sześć stopni i może w rzeczywistości aż tyle nie było, a wiejący wiatr miał odczuwalnie niższą temperaturę, to i tak było bardzo super! Mamy połowę października, a tu dosłownie lato! :-) Otaczała mnie piękna przyroda, zatem bardzo szybko dałem się porwać pozytywnemu nastrojowi, który pompuje mi organizm za każdym razem, gdy tutaj jeżdżę :-) Szybko też pojawiła się refleksja, że tutejsze Rudy to takie Roztocze w wersji mikro :-) Coś w tym jest... Na całej tej trasie minąłem kilku rowerzystów, jednego biegacza i dwie pary spacerowiczów. Jutro i pojutrze z pewnością będzie ich tu dużo, dużo więcej!
Droga do Raciborza upłynęła mi bardzo dobrze, choć od pewnego momentu nawierzchnia mocno się zepsuła. W sumie różnicę w nawierzchni dało się już odczuć wcześniej - w momencie przekraczania granicy województw. Zdałem sobie też sprawę z tego, że mnie i rower niesie świadomość zaplanowanego w Raciborzu obiadku, w znanej mi już miejscówce :-) Roześmiałem się w duchu, bo faktycznie było w tym duże ziarno prawdy ;-) Czekała mnie jeszcze wątpliwa przyjemność jazdy krótkim odcinkiem miejskiej drogi rowerowej i już byłem na miejscu, gdzie... dowiedziałem się, że kartą jednak płacić nie można... :-) Przeszło mi przez myśl, aby zrezygnować z konsumpcji, ale szybko dopytałem o dostępny w pobliżu bankomat i udałem się tam. Nie jechałem tu przecież na darmo! ;-)
Obiadek był bardzo smaczny, a postój w okolicach godzin szczytu spowodował, że na trasę wróciłem gdy główne ulice były już dość mocno zakorkowane. Do ronda "ósemki" dystans pokonałem bardzo sprawnie (po części dzięki uprzejmości i korzystaniu z lusterek przez kierujących samochodami), a małe schody zaczęły się na ostatniej prostej. Czułem się nieco jak zawalidroga, ale na szczęście po jakimś czasie w końcu zjechałem z głównej. Trochę miałem jednak niefart, bo "moją" trasą wytyczono również objazd do Głubczyc, więc nie było tak spokojnie jak się tego mogłem spodziewać. Mimo tego w bardzo dobrym nastroju dojechałem do Krowiarek, chyba tylko raz kląc na dziury w nawierzchni - raz i tylko tak malutko ;-) Przy pałacu nie zabawiłem zbyt długo, wracając do dalszej jazdy. Gdy zwróciłem się w kierunku Polskiej Cerekwi nawierzchnia radykalnie się poprawiła :-) Zbiegło się to z powrotem do województwa opolskiego... :-) Komfort przemieszczania się od razu mocno się poprawił i widać było, że ta droga była dość niedawno remontowana :-) Tak, to ja mogę jechać ;-) Wkrótce jednak odbiłem do Jastrzębia i ponownie zaczęły się patataje ;-)
Kilkadziesiąt minut później ponownie wjechałem na równy jak stół asfalt :-) Mijając przystanek zauważyłem wyborcze plakaty i jakby znajomy kontur. Postanowiłem zawrócić i faktycznie - na jednym ze zdjęć widniała twarz mojego dawnego sąsiada! To Ci dopiero ;-) Niedługo potem odbiłem na trakt do Polskiej Cerekwi. Wcześniej jechałem tędy chyba tylko jeden raz i co prawda kojarzyłem, że droga jest utwardzona, to jednak nie pamiętałem czym i w jakim stanie się znajduje. Finalnie okazało się, że wyłożono ją kostką chodnikową. Tak długi odcinek kładli chyba z 5 lat... ;-) W sumie to nie jechało się najgorzej i do miasteczka dotarłem bez żadnej straty czasowej :-) Będąc tam przystanąłem na chwilę na zdjęcie, a ruszając usłyszałem męskie głosy w jakieś restauracjo-knajpie nieopodal. Mijając prowadzące do niej schody zauważyłem... sąsiada z fotografii! Toż to ja go co najmniej kilka lat nie widziałem, a tu nagle dwa razy tego samego dnia i to w dwóch różnych miejscach! ;-) Ale jajca! :-) Krzyknąłem do niego "dzień dobry" i również uzyskałem pozdrowienie, ale nie byłem do końca przekonany, czy zostałem rozpoznany :-) Po tylu latach wcale nie dziwota... ;-)
Pomykałem sobie dalej i w zasadzie byłem już na swoich terenach. Ogólnie spodobały mi się ostatnie kilometry i ukształtowanie terenu :-) Może w niedalekiej przyszłości wykorzystam sobie ten etap dla jakiegoś innego przejazdu :-) W Naczysławkach odebrałem telefon od Aneczki z pytaniem, czy dam radę odebrać Karolka. Wiedziałem jednak, że co najwyżej będę na styk... Ostatni etap to był już po prostu dojazd do domku :-) Cały wyjazd udał się bardzo! Byłem bardzo zadowolony z tego, że jeszcze w październiku udało się coś takiego zorganizować mimo, że jednak nie planowałem tak późnego powrotu :-)

Już w rudzkich lasach! :-)


Nieudolna próba skopiowania zdjęcia z przeszłości ;-)



Na rudzkiej trasie :-)





Znajomy głaz :-)


Kolejne zdjęcia z trasy ;-)





To byłoby świetne miejsce na odpoczynek :-) Ja na szczęście zaraz jadę i z tego byłem zadowolony dużo bardziej ;-)





Przydrożna paproć. Pamiętam, jak pierwszy raz przyjechaliśmy tu z Aneczką... "Wilgotna" pogoda i ten szok, gdy zza zakrętu zobaczyliśmy takie jak tu, tylko że po leśny horyzont... :-)


A na tym moście, to się chyba nigdy nie zatrzymywałem :-) W takim miejscu jak to, nawet taka zwykła budowla wygląda pozytywnie :-)



Przy Pocysterskim Zespole Klasztorno-Pałacowym :-)


Jesień w pełnej okazałości :-) Tylko roweru na zdjęciu brakuje ;-)



Jankowice i tutejszy mężny rycerz ;-)



Jeszcze trochę i Racibórz :-)




A tu chyba widać było "Ankę" :-)


Nad Odrą ;-)


I już Racibórz :-)


U mistrza motywacji ;-)


Kościół pw. św. Jakuba w Raciborzu.


Kupujemy wodę w Pawłowie :-) Pani ekspedientka była bardzo miła, ale w domu zorientowałem się, że nie usłyszałem magicznego "będę winna grosika"! ;-)


Fajny krajobrazowo wylot z Pawłowa :-)


Znany pałac w Krowiarkach :-)


Takie tam tutejsze Win XP ;-)


Maksymalnie zakręcone drzewo :-) Takiego jeszcze nigdy chyba nie widziałem! :-)



Pałac w Jastrzębiu. Kilka razy tu byłem, ale dopiero teraz podszedłem bliżej ;-)




Przystankowo-fotograficzny postój ;-)


Taka "o" droga między polami :-) W sumie, to nie jechało się najgorzej :-)


Jakieś zabytkowe mury w Polskiej Cerekwi ;-) Knajpa widoczna po lewej ;-)


Dębowa... ;-)


Ponownie nad Odrą :-) W oddali jacyś wodni turyści ;-)




Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentowanie jest wyłączone.