Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Kosiek. Odkąd jestem na bikestats.pl przejechałem 34372.37 kilometrów. Średnia prędkość wynosi aktualnie 21.12 km/h - trochę mało, ale spowalnia mnie Balast ;-)

Więcej moich rowerowych statystyk.



baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Kosiek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
23.59 km 0.00 km teren
01:16 h 18.62 km/h:
Maks. pr.:37.90 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia

Do Raszowej na pogaduchy ;-)

Poniedziałek, 28 marca 2011 · dodano: 28.03.2011 | Komentarze 0

Trzeba się przyznać, że coś ostatnio podpadłem u Ani... Zamierzaliśmy więc pojechać i obgadać sprawę. Co prawda nie bardzo mi się chciało, ale konieczność wyższa...



Przed wyjazdem z Koźla wstąpiłem na pocztę, przez co ostatecznie nieco się spóźniłem. Do Kłodnicy jechałem szybko, choć nie na urwanie głowy, a przed wyznaczonym miejscem już nawet spokojniej. Wkrótce jechaliśmy już razem. Atmosferka była taka sobie... Mając w pamięci ostatni powrót tutejszym lasem zaproponowałem, abyśmy trochę jeszcze podjechali w stronę Raszowej asfaltem, zanim wjedziemy w las. Rwało mnie do przodu, ale nie wypadało tak dziś zbytnio się oddalać...
Jadąc leśną drogą, natrafiliśmy na chmarę wróbli, które zadomowiły się na gałązkach drzew, będących przed nami. Gdy się do nich zbliżaliśmy, ptaki podrywały się do niskiego, przyziemnego lotu i wyglądało to dosyć zabawnie, bo minęła chwila zanim wróble ustąpiły nam drogi na dobre. Tuż przed celem naszego wyjazdu, niespodziewanie zostaliśmy zaczepieni przez chłopca, grającego w piłkę. Zapytał o cel naszej podróży, rozpoczynając bardzo krótką, ale pozytywną wymianę zdań :-) Pokręciliśmy się z Anią chwilę pomiędzy stawami, po czym zatrzymaliśmy się dokładnie w tym samym miejscu, gdzie siedziałem gdy byłem tu jesienią. Po pewnym czasie zaczęła się gadka...




W drogę powrotną ruszyliśmy, gdy zrobiło się nam chłodno. Zresztą biegnące nad nami chmury, także nie zachęcały do pozostania. Jadąc wystraszyliśmy jeszcze kuropatwę, która trzepotem skrzydeł narobiła małego harmidru. My natomiast byliśmy w dużo lepszych nastrojach. W lesie cały czas gadaliśmy i doszliśmy do wniosku, że pewnie znów nam drogi zabraknie :-) Rozstaliśmy się na skrzyżowaniu w Kłodnicy, a ja nieco przyciskając, popędziłem do domu.


Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentowanie jest wyłączone.