Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Kosiek. Odkąd jestem na bikestats.pl przejechałem 34372.37 kilometrów. Średnia prędkość wynosi aktualnie 21.12 km/h - trochę mało, ale spowalnia mnie Balast ;-)

Więcej moich rowerowych statystyk.



baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Kosiek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
81.36 km 0.00 km teren
03:20 h 24.41 km/h:
Maks. pr.:43.20 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Dożynki! Dożynki! :-)

Niedziela, 4 września 2011 · dodano: 04.09.2011 | Komentarze 0

Dzień zapowiadał się bardzo ładnie. W głowie miałem co prawda inne plany, ale dziś miałem też niepowtarzalną okazję do tego, aby znów pojawić się w Opolu, mogąc przy okazji ułożyć sobie fajną trasę. Ostatecznie wyjechałem z założeniem, że dojadę do Opola, jadąc przez Moszną. To był świadomy wybór. W Mosznej w tym roku jeszcze o dziwo nie byłem, a po drugie droga do tej miejscowości wręcz idealnie nadaje się na rowerową przejażdżkę. Miałem też w pamięci fakt, iż w okolicy wyznaczone są też drogi rowerowe, które biegną także w kierunku Opola. Pikanterii całemu planowaniu dodał fakt, że na krótko przed wyjściem, znalazłem na mapie rezerwat "Przysiecz", który wręcz idealnie wpasowywał się w mój azymut :-)



Na wyjeździe z osiedla, zrobiłem jeszcze długą stójkę, puszczając wjeżdżający z głównej samochód. Gdy już ruszyłem, jechało mi się świetnie. Była piękna pogoda. Bezwietrznie. Antek dosłownie jechał sam! Średnia utrzymywała się powyżej 25 km/h. Bardzo szybko więc dojechałem do Mechnicy, gdzie wykonałem pierwszy postój. Gdy już miałem zamiar ruszać, minęło mnie dwóch miejscowych rowerzystów. Chwilę później Antek dosłownie stał się rakietą!
W Straduni odbiłem na Walce, a po zmianie kierunku jazdy, zaczął dokuczać mi wiatr. Postanowiłem zatrzymać się na chwilę, aby wpisać na komórce dotychczasowe szczegóły wyjazdu. Skupiony na wyświetlaczu, usłyszałem w pewnym momencie sapanie psa. Na ułamek sekundy zamarłem. Po chwili zobaczyłem jadącego rowerem po polnej drodze młodzieńca, trzymającego na smyczy owczarka. Uff... :-) Praktycznie w tym samym momencie, zostałem wyprzedzony przez grupę maruderów, obok których śmignąłem jakiś czas temu. Był to dla mnie sygnał, aby skrócić postoje. W miejscowości Brożec natknąłem się na stragany z miejscowego odpustu :-) Nawet chciałem zatrzymać się na chwilę, aby wypatrzyć coś dla Aneczki, ale... tak faajnie mi się jechało... :-) Na drugim końcu miejscowości, gdy zjeżdżałem z asfaltu, znów zląkłem się na ułamek sekundy. To jakiś dzieciak jechał polem w moją stronę na małym skuterku :-) Jejku... ;-) Przy skręcie na sarnią drogę zmniejszyłem prędkość i od razu oblał mnie pot :-) Było naprawdę gorąco! :-) Po pokonaniu dwóch zakrętów, wjechałem na polną - bardzo mocno skurzoną - drogę. Pędziłem nią jak dziki, zostawiając za sobą wielkie tumany kurzu :-) Na blacie 30 km/h, więc jechało się naprawdę elegancko! :-)
W Komornikach, trzymając mapę w ręku, przez chwilę zastanawiałem się którędy pojechać. Ostatecznie postanowiłem skierować się na szlak. Ta decyzja była też podyktowana tym, że nie bardzo pamiętałem jak należałoby jechać asfaltem, prowadzącym w przeciwnym kierunku :-) Gdy zjechałem z drogi, średnia od razu spadła. Było jednak pięknie :-) Znów powrót do przeszłości... :-)





Niebawem przejechałem przez lasek i znalazłem się w Pisarzowicach, a następnie szybkim tempem dojechałem do Buławy. Dzień był naprawdę przedni! :-) Czułem już jednak minimalnie, że muszę na chwilę przystanąć. Zainspirowany naroślą na korze jednego z drzew, zatrzymałem się tuż obok miejsca, gdzie kiedyś robiliśmy pauzę z Ania, w trakcie wyjazdu do Mosznej :-) Odjeżdżałem stamtąd na raty, gdyż dosłownie po przekręceniu korbą kilka razy, zauważyłem pasącą się na polu sarnę :-) Niemniej jednak, gdy ruszyłem stamtąd już na dobre, od razu narzuciłem sobie solidne tempo :-)






Jechałem tak sobie rozradowany, wjeżdżając do miejscowości Zielina. Już na początku natknąłem się na mecz piątoligowców (a kto wie? może nawet była to i ósma liga? ;-) ), ale to był dopiero początek atrakcji! Po kilkudziesięciu metrach jazdy, wjechałem na plac, na którym stały biesiadne stoły, a po jego drugiej stronie leżały jednokołowce. Na dwóch z nich wspólnie jechały nawet dwie dziewczynki, tworząc razem zgrabny układ choreograficzny. Po chwili porządkowy poprosił je o opuszczenie placu. Obserwowałem sytuację jakiś czas, aż tu nagle usłyszałem modulowany dźwięk syreny alarmowej. Coś się szykowało! :-) Po chwili przez plac, przetoczyła się kawalkada przeróżnej maści motocykli, a na jej końcu dumnie przejechały dwie Wołgi - jedna czarna, a druga biała :-) Przyuważyłem twarz kierowcy drugiego pojazdu - była maksymalnie rozradowana :-) Gdy ustał ryk silników, do akcji wkroczyła stacjonująca zaraz obok mnie orkiestra dęta! :-) Ale odjazd! :-) Byłem nieco zszokowany :-) Ależ mi się trafiło! :-) Nie dość, że dzień był przepiękny, to jeszcze taka niespodziewana atrakcja! :-) I jak tu nie kochać rowerowych wyjazdów! :-) Po dłuższej chwili, zacząłem szykować się do odjazdu (chciałem też przecież zobaczyć te Wołgi!) i wtedy zostałem zaczepiony przez stojącego nieopodal pijaczka, ubranego w marynarkę bordową nieco bardziej, niż sama jego twarz. Zamieniliśmy kilka zdań. Widać, że ten człowiek żył tą okolica i tą miejscowością. Polecił mi też, abym zatrzymał się tu na dłuższy czas i zwiedził o i owo. Któż by przypuszczał, że facet z piwem... Nie poznałem jednak jego historii, ruszając nieco pośpiesznie dalej. Kilka minut później, wymieniałem wspomnienia z dzieciństwa z kierowcą czarnej Wołgi, który był zbliżony do mnie wiekiem. "Mnie też czarna Wołga straszyła...", "Tak, tak też to znamy" :-) W sympatycznym nastroju, pokręciłem się po placu pełnym motocykli :-) Trudno oddać moją radość :-) Ech ten rowerek... Ile ja mu zawdzięczam... :-)








Ruszyłem dalej, zostawiając towarzystwo za plecami. Mnie jednak wciąż nie brakowało atrakcji :-) Teraz na swojej drodze, spotkałem tutejsze osobliwości: kompletnie nie krępującego się pijaczka, sikającego z pobocza na w stronę jezdni, Audi ze światłami drogowymi, złożonymi z niebieskich diod, czy też młodzieńca, jadącego rowerem, wyposażonym w system rower-audio w komórce :-) Wystarczy nauczyć się doceniać świat i wszystko staje się ciekawe :-)
Niebawem wjechałem na teren przypałacowy. Przystanąłem na chwilę, aby pstryknąć do dokumentacji zdjęcie pałacu i już miałem ruszać, gdy nagle usłyszałem siedzącego kilkadziesiąt metrów ode mnie, starego dziadka z brodą. Grał "Gdybym miał gitarę" w taki sposób, że aż lekko chwyciło mnie za serce. Wręcz zmusił mnie do zatrzymania się, zrezygnowania z pędu... Grał na akordeonie (czy dzieci wiedzą jeszcze co to jest?), mając jeszcze do dyspozycji bębęn basowy.




Dalsza droga biegła przez okoliczny park i prowadziła do niebieskiego szlaku rowerowego, którym jechało mi się bardzo przyjemnie :-) Leżały też już na niej żółte liście, które szeleszcząc pod kołami roweru, przywoływały wspomnienia ubiegłorocznej jesieni :-) Ów szlak miał jeszcze jedną zaletę. Jak przystało na trakt rowerowy, motywował on do jazdy, bo gdy tylko zatrzymałem się na sekundę, od razu obsiadały mnie kąsające komary :-) Za sprawą wysokiej prędkości, szybko opuściłem owo zacienione przez drzewa miejsce i znalazłem się między polami, z których wiatr nanosił ładne zapachy :-) Było też bardzo ciepło :-)



Szlak doprowadził mnie do lasku z paprociami, rosnącymi tuż przy drodze :-) Spodobały mi się te okolice :-) Już po raz drugi okazało się, że na całkiem długim dystansie, można ułożyć sobie wspaniałą rowerową trasę :-) Może to opolskie nie jest wcale takie złe? ;-) Tutaj także nie było nudno :-) Natknąłem się na przykład na śmietnik w samym środku lasu :-)






Droga zrobiła się bardziej wyboista. To był chyba sygnał, że zbliżałem się do cywilizacji ;-) Faktycznie też tak było - pojawiły się znaki informujące, że znajduje się na leśnej ścieżce edukacyjnej :-) Ta dotyczyła chyba tematyki drzew, jakie znajdowały się w tym lesie :-) Byłem na terenie rezerwatu "Przysiecz" :-) Wyjeżdżając z lasu zauważyłem konika na wybiegu :-) Korzystając z okazji, uzupełniłem też bidony.




Pędziłem dalej, nieco odczuwając już skutki przejechanych kilometrów. W Winowie, złapała mnie kolka (o dziwo!), ale powód do zatrzymania miałem inny :-) Co prawda zagadać do tej blondi nie dałem rady (patrzcie no na tego bodyguarda!), ale popatrzeć zawsze można ;-)



Różnych warzywno-owocowych postaci było więcej w tej miejscowości :-) Dożynki! Dożynki! :-) Wyjeżdżając stamtąd, wykręciłem z górki MXS wyjazdu, poprawiając poprzedni wynik, który osiągnąłem po postoju za Buławą (czyli tam, gdzie sarna ;-) ). Ostatnie kilometry, były jazdą na czas. Chciałem wyrobić się do Opola na odpowiednią porę. Tuż za znakiem informującym o obszarze zabudowanym, poprawiłem jeszcze raz MXS - tym razem na prostej drodze ;-)
Z Opola wracałem już pociągiem, który był nagrzany tak, że aż ze mnie ciekło. Mnie to się jednak podobało :-) Po takiej jeździe jak dziś... Chwytajmy ostatnie dary lata! :-)


Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentowanie jest wyłączone.