Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Kosiek. Odkąd jestem na bikestats.pl przejechałem 34372.37 kilometrów. Średnia prędkość wynosi aktualnie 21.12 km/h - trochę mało, ale spowalnia mnie Balast ;-)

Więcej moich rowerowych statystyk.



baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Kosiek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2011

Dystans całkowity:718.38 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:31:13
Średnia prędkość:22.57 km/h
Maksymalna prędkość:49.60 km/h
Liczba aktywności:27
Średnio na aktywność:26.61 km i 1h 14m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
32.28 km 0.00 km teren
01:46 h 18.27 km/h:
Maks. pr.:46.20 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia

Na słonecznym szlaku - sezon II

Czwartek, 19 maja 2011 · dodano: 19.05.2011 | Komentarze 0

Dziś to ja byłem zapraszającym na rower ;-) O dziwo! ;-) Jakoś nie miałem ochoty, na samotną jazdę.



Spotkaliśmy się przy końcu drogi rowerowej i następnie bocznymi ścieżkami, dotarliśmy do Kuźniczek, aby kolejno znaleźć się na Słonecznym Szlaku. Na jego końcu, zdecydowaliśmy się pojechać przez Łąki Kozielskie, gdyż leśny trakt do Raszowej był raczej niepewny - już gdy jechałem nim jesienią, był słabo przejezdny. Dzień był bardzo ładny i słoneczny :-) Już lato mamy! :-)
Na miejscu przez chwilę zastanawialiśmy się, przy którym jeziorku się zatrzymać i ostatecznie podjechaliśmy na naszą ławkę, która - jak się okazało - nieco zeszczuplała, gdyż ostała się jej jedynie jedna deska siedziska... W pobliskim bajorku strasznie rechotały żaby, więc poszedłem je podsłuchać, ale gdy tylko się zbliżyłem, przestały gadać :-)



Nad jeziorkiem nie siedzieliśmy długo, gdyż było już nieco późno. Objechaliśmy je więc, a ja jeszcze zatrzymałem się przy drzewie, które sfotografowałem jesienią.



Gdy już znów jechaliśmy razem, zacząłem delikatnie popędzać Anię na drodze do PKP, no bo przecież "fajny asfalt jest" ;-) Zaraz za torami znów jednak pozostałem z tyłu, aby zaobserwować owada skoczka :-) No a może po prostu zażył czegoś niewłaściwego? ;-)



W głębi lasu Ania dojrzała natomiast wielkiego jelenia z porożem! Ja bym go chyba prędzej rozjechał, niż zobaczył :-) Mogliśmy go obserwować przez bardzo długą chwilę, zanim się nieśpiesznie schował. Nawet fotkę pstryknąłem. Co prawda nie wyszła, ale w sumie to nie wszystko musi mi wychodzić ;-)



Przed opuszczeniem lasu przyjrzeliśmy się jeszcze bliżej żabie, którą to ja wypatrzyłem ( ;-) ), w dodatku jadąc z dużą prędkością :-)





Na zakończenie wypadu, wpadliśmy na makaron, gdy przemierzaliśmy Kłodnicę, a ja - mimo wyraźnego ostrzeżenia zastępcy szefa kuchni ;-) - oparzyłem się w palce o rozgrzane naczynie :-)
_
Bo może jednak nie ważne gdzie?



Dane wyjazdu:
41.41 km 0.00 km teren
01:57 h 21.24 km/h:
Maks. pr.:41.70 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia

Szczypiorek z serkiem ;-)

Środa, 18 maja 2011 · dodano: 18.05.2011 | Komentarze 0

Od rana grzało słońce. W pracy miałem problemową końcówkę, po której udałem się prosto do domu. Zostawiłem klucze Michałowi i od razu ruszyłem w długą.



Na drodze rowerowej zdałem sobie sprawę z tego, że okulary przeciwsłoneczne leżą na nosie jakoś dziwnie krzywo. Okazało się, że są pęknięte... No cóż. Dobrze służyły. Gdy dotarłem do Ani, ustaliliśmy trasę i niezwłocznie udaliśmy się na Kuźniczki. Wpadłem też na pomysł, aby zrezygnować z wizyty w Cisowej i przejechać przez Lenartowice. Po drodze spotkaliśmy rowerowego kolegę z pracy, a ja zauważyłem na drodze pieniążka :-) Niestety nie mogę stwierdzić tego z całą pewnością, gdyż nawet się nie zatrzymaliśmy :-) Przemknęliśmy przez osiedle na Blachowni i skrótem dojechaliśmy do Kanału Gliwickiego, a następnie odbiliśmy na przyzakładową drogę, gdzie zwróciłem uwagę na stary budynek PKP w Sławięcicach. Szkoda, że niszczeje... Chwilę później byliśmy już na pięknej drodze wśród drzew, mknąc w kierunku Starej Kuźni. Niespodziewanie podjęliśmy też decyzję, aby odbić w boczną - także asfaltową - drogę. Jechaliśmy sobie nią swobodnie, aż tu nagle ŁUP! Ania wpadła w dziurę. Na pierwszy rzut oka nic się nie stało, ale za chwilę okazało się, że dętka jest jednak przebita. Jak można się domyślić, zostałem wykorzystany, jako tania siła robocza, podczas gdy Ania robiła zdjęcia. Efekt można podziwiać niżej.




Oczywiście nie dałem się tak łatwo wykorzystać! Nie, nie! Strajk włoski, a co! To znaczy pompka zastrajkowała... ;-) Po pół godzinie wyruszyliśmy w dalszą drogę :-) Zanim dotarliśmy do Azot, dwa razy widzieliśmy sarny, a już na Azotach - praktycznie przy zabudowaniach(!) - zająca (a może to był królik? ;-) )



Dalej standardowo pomknęliśmy szlakiem.
To był fajny wyjazd :-) Na początku bez przygód, ale później było już bardziej ciekawie ;-)

Dane wyjazdu:
5.82 km 0.00 km teren
00:22 h 15.87 km/h:
Maks. pr.:34.10 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia

Działkowy trip

Wtorek, 17 maja 2011 · dodano: 17.05.2011 | Komentarze 0

Gdy zbliżałem się do domu, zadzwonił mój telefon - przyjechał Michał z Anią :-) Miałem przyjść na działkę... Zobaczymy co z tego będzie ;-)



Udałem się tam oczywiście rowerem :-) Chwilę posiedziałem, ale nie wysiedziałem ;-) Na sekundę skoczyłem do domu i później w długą! :-) Szkoda psuć statystyki ;-) Niemniej jednak trasa była ułożona "pod działkę", bo jak z niej wychodziłem, Ania jakoś krzywo na mnie popatrzyła ;-) Fakt faktem, dobrze jest czasem posiedzieć chwilę z rodziną ;-)
Gdy wyjeżdżałem z osiedla, zauważyłem Piotrka wchodzącego do sklepu i zostawiającego rower przed wejściem. Niewiele myśląc podjechałem i odstawiłem mu jednoślada na bok. Piotr wybiegł po sekundzie w stanie przedzawałowym :-) O! Takich się ma kolegów! ;-) Jak zwykle ucięliśmy sobie pogawędkę :-) Tym razem krótką, bo już w chwilę później mknąłem przed siebie i po kilku minutach byłem w parku. Jechałem żywiołowo, myślami będąc już jednak z działkowiczami :-) Gdy się tam zbliżałem, musiałem solidnie zwolnić za sprawą nierównej nawierzchni. Na miejscu znów chwilę pokręciłem się po parceli, po czym udałem się do domu :-)
Chyba wszyscy zadowoleni? ;-)

Dane wyjazdu:
7.08 km 0.00 km teren
00:16 h 26.55 km/h:
Maks. pr.:38.20 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia

Zółwim tempem? ;-)

Poniedziałek, 16 maja 2011 · dodano: 16.05.2011 | Komentarze 0

Otworzyłem dziś nowy rozdział w życiu, w którym znalazł się żółw ;-) Ciekawe jak to będzie za dwadzieścia lat... ;-) Dyskoteki i te sprawy ;-) To jeszcze przede mną, a tymczasem podczas powrotu do domu, postanowiłem sprawdzić jedną drogę...



Do Chrobrego dojechałem w eskorcie policji ;-) Szybkim tempem popędziłem do skrzyżowania ze światłami, a następnie siup na wyspę :-) Uwaga! Policja! ;-) Za Koźlem zaobserwowałem ładny widok: od Kędzierzyna świecił mocny, duży księżyc, natomiast z drugiej strony, biła pomarańczowo-czerwona łuna zachodzącego słońca :-) Przed zjazdem z asfaltu zerknąłem na licznik - piękna średnia 28,9 :-) No cóż... ;-)
Na polnej drodze od razu pomyślało mi się, że to całkiem fajne miejsce na rozbicie namiotu na ewentualnej wyprawie :-) Po chwili zebrałem głową kilka pajęczyn i przemknęło mi przez myśl pytanie, czy ja w ogóle tą drogą - czasem mało widoczną - gdziekolwiek dojadę :-) Na szczęście za chwilę pojawiły się działki i asfalt :-) Szybciutko pognałem więc w stronę Koźla :-)
Na moście dogonił mnie autobus, więc przyśpieszyłem i prawie czterdziestką pokonałem skrzyżowanie. Fajnie! :-) Dalej udałem się już prosto do domciu :-)

Dane wyjazdu:
4.73 km 0.00 km teren
00:11 h 25.80 km/h:
Maks. pr.:34.70 km/h
Temperatura:10.3
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia

Po deszczu przychodzi czas... na rower ;-)

Niedziela, 15 maja 2011 · dodano: 15.05.2011 | Komentarze 0

Od rana padało. Jak dla mnie jest to dzień "odpoczynku" od jazdy, ale na pewno nie od roweru. Cały dzień spędziłem na czytaniu o rowerach, a później zacząłem oglądać poszczególne części na necie. Już naprawdę mocno wkręciłem się w temat zakupu drugiego roweru. Gdy w końcu wyszedłem z domu i zobaczyłem, że już nie pada, moją pierwszą myślą było: rower :-) Gdy wróciłem wszystko było już jasne :-) Ciągnęło mnie, żeby choć ze trzy kilometry zrobić :-)



Jako że wziąłem na górę jedynie zwykłą bluzę, to trochę zawiewało mi chłodem, ale mimo to jechało się przyjemnie :-) Brakowało mi tego. Nieco mocniej wciskałem pedały, czułem lekki power :-) Skręciłem na domki i swobodnie, choć w miarę szybko, udałem się w stronę Rynku. Później wykonałem standardowy objazd wokół PKS'u i obrałem drogę powrotną do domu. Nie działo się nic nadzwyczajnego, podczas tego wyjazdu. Na Gazowej wahałem się jeszcze, czy nie podjechać na Kochanowskiego, ale ostatecznie zrezygnowałem z tego pomysłu. Odstawiając Kośkę pomyślałem, że muszę zastanowić się nad miejscem dla drugiego roweru.

Dane wyjazdu:
10.30 km 0.00 km teren
00:27 h 22.89 km/h:
Maks. pr.:30.90 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia

Wietrzenie :-)

Sobota, 14 maja 2011 · dodano: 14.05.2011 | Komentarze 0

Z powodu wyjazdu do Wrocławia, musiałem wcześnie wstać. Było pogodnie i szykował się ładny dzień. Gdy wróciłem, nad Kędzierzynem wisiała już jednak warstwa chmur. Mimo to chciałem podtrzymać dobrą passę codziennych wyjazdów. Poza tym, to tak po prostu chciałbym wyjść na rower, aby wywiało ze mnie złą energię...



Rekreacyjnym tempem udałem się na Rogi. Powoli puszczało mnie zmęczenie po wyjeździe :-) Na ostatnim skrzyżowaniu minąłem rodzinkę na rowerach. Tak w ogóle, to gdy wracałem autobusem ze stacji, widziałem liczną grupę rowerzystów z sakwami. Ciekawe gdzie mknęli :-) Od pola dopadł mnie wiatr, z którym nie bardzo chciało mi się walczyć. Zacząłem rozmyślać o drugim rowerze i o tym, jaki mógłby być :-) W sumie, to już chyba od ponad tygodnia, nie myślę o niczym innym. Na nawrocie napotkałem sąsiada Tomka z koleżanką - wymieniliśmy fajne "Siema!" i popędziłem dalej :-) Dojeżdżając znów do Rogów, zacząłem zastanawiać się, czy nie odbić do Odry, ale jednak pojechałem asfaltem. Średnia rosła, z racji stałej prędkości. Niebawem minąłem jakiegoś gościa z rolkami na nogach i kijkami. To rozumiem, a nie jakaś tam mafia... Przez dalszą drogę przeturlałem się spokojnie. Zaliczone :-) Odpocząłem :-)

Dane wyjazdu:
16.96 km 0.00 km teren
00:41 h 24.82 km/h:
Maks. pr.:36.50 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia

Rekreacyjny objazd

Piątek, 13 maja 2011 · dodano: 13.05.2011 | Komentarze 0

Rano padało. W sumie, to nawet cieszyłem się w duchu, bo szykował mi się weekend we Wrocku, więc aż tak mi nie będzie go szkoda. Wypogodziło się jednak, gdy tylko wszedłem do pracy. Dobra pogoda utrzymywała się przez cały dzień, więc wieczorkiem śmignąłem na krótki, rekreacyjny przejazd.



Oczywiście plan był taki, aby jechać z dala od samochodów i głównych ulic. Śmignąłem więc przez działki na promenadę, aby czym prędzej wtopić się w park. Jechałem spokojnie, choć szybko i jednocześnie lekko. W Kobylicach zjechałem z głównej drogi i począłem mijać domostwa. Przy kilku z nich zostałem obszczekany, ale psy za każdym razem zostawiałem beztrosko za sobą :-) Na moment zatrzymałem się przy kapliczce, postawionej przy polnym skrzyżowaniu, a następnie dojechałem do Dębowej, zwiększając tempo po tym, jak spadło ono podczas jazdy po wyboistej drodze. Jadąc naokoło zbiornika, rozglądałem się za odpowiednim kadrem, ale ostatecznie zrezygnowałem z robienia zdjęć. Nic na siłę :-) Jechałem dalej, ptaki śpiewały, a ja zacząłem odczuwać prawe kolano. Dziwne. Na końcu traktu, zwróciłem się w kierunku przeciwnym, zgodnie z wcześniejszym założeniem i mimo niewielkiego dyskomfortu kolana, jechało mi się bardzo przyjemnie :-) Sprawnie pokonałem kolejną wyboistą drogę i śmigiem dojechałem asfaltem do głównej drogi. Musiałem tylko jeszcze przedrzeć się przez osiedle domków (uwaga na dzieci!) i byłem w parku :-) Czuć było zapach skoszonej trawy :-) Jechałem już z myślą o powrocie, mijając spacerujące i siedzące na ławkach pary. No cóż. Sezon się zaczął ;-)

Dane wyjazdu:
30.19 km 0.00 km teren
01:41 h 17.93 km/h:
Maks. pr.:44.30 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia

Z balastem... ;-) a nawet z dwoma ;-) :-)

Czwartek, 12 maja 2011 · dodano: 12.05.2011 | Komentarze 0

Od wczoraj byliśmy z Anią umówieni na wyjazd. Nawet ja jakoś nastawiony byłem, więc nie kwękałem za bardzo ;-) Po pracy od razu pojechałem do domu, a następnie na miejsce zbiórki :-)



Jechałem sobie spokojnym i nieśpiesznym tempem - jeśli tak będziemy jechali razem, to będzie OK. Na rowerze nie czuć było panującego gorąca, mimo iż na wiacie pokazywało dziś 29,2 stopni. Pod koniec drogi rowerowej zauważyłem jadącą Anię. Znów jakoś się zgraliśmy ;-) Gdy wjechaliśmy na polną drogę, znów na naszej drodze znalazł się bażant! Po raz trzeci! Najpewniej ten sam! Jechaliśmy dalej, a po czasie nieco przyśpieszyłem, oddalając się trochę i jak na złość, akurat dziś napotkaliśmy dwa psy, wyprowadzone na spacer :-) To były chyba gorsze chwile dla jednego z nas... ;-) Z drugiej strony rzeczki, pozwoliłem sobie urwać się jeszcze bardziej, czekając na Anię na skraju lasku. W chwilę później przeprawiliśmy się po kamieniach na drugi brzeg. Jeszcze bodaj rok temu w tym miejscu normalnie płynęła woda i położonych było tylko kilka kamieni (pamiętam, jak Kośkę na rękach niosłem ;-) ), a teraz jest całkowicie zasypane. Szkoda. Pokręciliśmy się tam kilka minut i udaliśmy się w kierunku Kuźniczek.



Na moście na Kanale spotkałem swoje dwie wielbicielki, ale niestety szczegółów zdradzić zbytnio nie mogę ;-) Napiszę tylko, że równym tempem pognaliśmy z Anią przez Lenartowice, po czym skręciliśmy na Biały Ług, gdzie minęliśmy pana z psem. Siedząc na ściętych i przeznaczonych do wywozu pniach zauważyliśmy, iż ów jegomość wyszedł do lasu z psem, a wrócił z sarną ;-) Zdziwieni tym faktem, po kilkuminutowym postoju, ruszyliśmy w dalszą drogę, kierując się ku leśnemu skrótowi na Azotach.



Gdy dotarliśmy do Starego Koźla, jak zwykle odbiliśmy na szlak, na którym dziś panował jakiś wzmożony ruch :-) Pod koniec postanowiliśmy sprawdzić jeszcze jedną odnogę, która - jak się okazało - kończyła się w polu. Mimo to pewną atrakcją tamże, były kąpiące się w rzeczce trzy kaczki :-) Z czasem zauważyliśmy zbierające się granatowe chmury, więc ruszyliśmy w dalszą drogę, rozstając się jak zwykle na Gliwickiej. Swoim tempem ruszyłem w drogę powrotną do domu.
Podczas jazdy na drodze rowerowej, w głowie zaczęły zbierać mi się myśli o namiocie. Nieco się zamyśliłem, aż nagle - Piotrek! No i znowu się napatoczyliśmy na siebie! :-) Tak więc cała droga powrotna do domu, upłynęła na gadaniu, a prawdę powiedziawszy, to gadaliśmy na piotrkowej klatce aż do nocy :-)

Dane wyjazdu:
4.01 km 0.00 km teren
00:11 h 21.87 km/h:
Maks. pr.:32.00 km/h
Temperatura:16.3
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia

Wieczorny mini-cel

Środa, 11 maja 2011 · dodano: 11.05.2011 | Komentarze 0

Popołudnie spędziłem z Anią. Gadaliśmy między innymi o moich planach zakupu, tudzież złożenia drugiego roweru. Wiedziałem też, że tak czy siak pójdę choćby się przejechać :-) Do domu wszedłem wieczorem, a jadąc autobusem wpadł mi do głowy pewien pomysł na zdjęcie...



Nieco skubnąłem jedzonka i ruszyłem w drogę, a przed rozpoczęciem jazdy zablokowałem amortyzator - to tak a propos moich rowerowo-wyprawowych rozważań ;-) Na zewnątrz wiał trochę chłodny wiaterek, ale dostrzegałem to tylko na początku - później już się rozgrzałem i było OK :-)
Był to szybki przejazd z postojem na skrzyżowaniu przy Policji i zrobieniem dosłownie kilku fotek. Początkowo podczas jazdy nie odczuwałem różnic w jeździe z zablokowanym amorem (wszak jechałem po naszym pięknym, polskim asfalcie ;-) ), ale już pod koniec wyjazdu tak - przede wszystkim na wybojach na Gazowej i podczas szybkiego pokonywania progu zwalniającego już na osiedlu.
Odstawiając Kosię, jak zwykle pogłaskałem ją po siodełku ;-)



Dane wyjazdu:
20.10 km 0.00 km teren
00:57 h 21.16 km/h:
Maks. pr.:44.30 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia

Swobodnie :-)

Wtorek, 10 maja 2011 · dodano: 10.05.2011 | Komentarze 0

Znów ładny dzień, wiosna w pełni :-) Na wiacie tym razem 27 stopni ;-) Dziś także zachciało mi się pokręcić gdzieś na spokojnie :-)



Na promenadzie wypróbowałem blokadę amortyzatora na przybrzeżnych hopkach ;-) Następnie swobodnie przejechałem ścieżką rowerową, a po drugiej stronie ulicy, natknąłem się na bażanta. To chyba znowu ten sam :-) Tym razem zmykał obok drogi cichaczem :-) Po drugiej stronie rzeczki, napotkałem mafię, ale obyło się bez incydentów i mogłem śmigiem przemknąć przez lasek :-) Kolejno pokonałem Kuźniczki i znów wjechałem do lasu. W okolicach jeziorka jechałem spokojnie (ale nie wolno ;-) ) i po chwili wykonałem małą przerwę, zauważając w międzyczasie, że licznik znów świruje. Chyba po powrocie do domu w końcu zamówię jakiś...




Przed nasypem kolejowym, znów spotkałem mafię, ale tym razem dałem ostro ;-) Z nasypu zjechałem z rozbiegiem. Podoba się! :-) Do Kłodnicy jechałem już spokojniej, ale już pod wiaduktem włączył mi się sprint, krótko przed tym, jak wyprzedziłem rowerzystę. Ale odpał! Przez zabudowania znów jechałem spokojniej aż do Gazowej, gdzie obejrzałem się za siebie i widząc samochód, raptownie przyśpieszyłem, przy okazji wyprzedzając kolejnego rowerzystę, niczym struś pędziwiatr ;-) (MXS) Na szybszym pulsie, dotarłem do domu :-)
_
I nie potrzeba pięćdziesięciu kilometrów ;-)