Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Kosiek. Odkąd jestem na bikestats.pl przejechałem 34372.37 kilometrów. Średnia prędkość wynosi aktualnie 21.12 km/h - trochę mało, ale spowalnia mnie Balast ;-)

Więcej moich rowerowych statystyk.



baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Kosiek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2011

Dystans całkowity:386.18 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:16:32
Średnia prędkość:23.36 km/h
Maksymalna prędkość:52.00 km/h
Liczba aktywności:19
Średnio na aktywność:20.33 km i 0h 52m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
20.54 km 0.00 km teren
00:49 h 25.15 km/h:
Maks. pr.:50.40 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia

Spokojny przejazd :-)

Sobota, 10 września 2011 · dodano: 10.09.2011 | Komentarze 0

Nastał weekend :-) Trochę czytałem i trochę zamulałem, ale generalnie miałem pozytywnie wypełnioną pierwszą część dnia :-) Była ona na tyle pozytywna, że miałem mały dylemat, czy i gdzie iść na rower. Zażegnałem go jednak szybko, bo przecież rower moją pasją jest :-) Postanowiłem przejechać się tak z pół godzinki, wyjeżdżając poza miasto.



Od początku miałem dobre tempo, które jednak spadło w lesie przed Poborszowem. Gdy jechałem polną drogą na Rogach zauważyłem, że Góra św. Anny jest bardzo fajnie oświetlona przez słońce :-) Było zresztą widać, że tylko okolice Kędzierzyna były przysłonięte chmurami. Gdy wjechałem z lasu do Poborszowa, nie zostałem o dziwo nawet obszczekany przez psa z przydrożnego gospodarstwa :-) Dziwna to sytuacja, która zdarza się nieczęsto ;-) Po kilku zakrętach, moją uwagę odwróciły jednak gęgające w pobliskiej zagrodzie gęsi. Z drugiej strony domu, kozy wdrapały się na murek i zaczęły obgryzać gałęzie małego drzewka. Ja tymczasem czułem, że nieco zszedł ze mnie power. Zwolniłem i dosyć leniwie przetoczyłem się przez miejscowość, która od czasu wybudowania obwodnicy, także żyła sobie dużo spokojniej.
Niebawem odbiłem w kierunku szkoły w Komornie i po chwili jechałem przez moment, pośród nisko przelatujących jaskółek. Fajnie :-) Kopyta dostałem ponownie, jadąc już drogą do stacji PKP w Pokrzywnicy, za którą przystanąłem na kilka minut. Znajdowałem się na niewielkim wzniesieniu, skąd mogłem obserwować okolicę. To była chwila relaksu. Przez dwie chwile obserwowałem także siedzącego na krzaczku motylka. Następne były już koniki, po drugiej stronie głównej drogi. Wśród nich znajdowały się też dwa kucyki, które zmusiły mnie do tego, abym przystanął i na nie popatrzył :-) Gdy ruszyłem ponownie, postanowiłem nieco podreperować średnią, ale nie robiłem tego do przesady, tylko ot tak, aby mi się fajnie jechało :-) Dużo lepiej było na zjeździe za rondem, gdzie wycisnąłem MXS wyjazdu :-)

Dane wyjazdu:
15.34 km 0.00 km teren
00:40 h 23.01 km/h:
Maks. pr.:36.30 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Dopinanie "sprawowego" guzika - próba 2/2 ;-)

Piątek, 9 września 2011 · dodano: 09.09.2011 | Komentarze 0

Rano wahałem się trochę, gdyż wciąż było lekko zachmurzone, ale jednak słońce nawet śmiało przebijało się przez tą warstwę chmur :-) Postanowiłem wyprowadzić Antka, mimo że nie byłem jeszcze do końca rozbudzony, więc aż tak bardzo mi się pedałować nie chciało... ;-)



Już po kilkunastu metrach uznałem, że "fajnie, że pojechałem rowerem" :-) Droga była przyjemna i znów szybka. Do pracy średnia wynosiła 25 km/h. Na drodze nie było nawet zbyt dużo kałuż, a na wilgotnej nawierzchni ładnie oczyściły się opony. Ponadto po przyjeździe zauważyłem, że miałem lepszą fryzurę po rowerze, niż przed wyjściem z domu :-) Ech... Rower jest mega! :-)
Po pracy wybrałem się na miasto, w celu załatwienia swoich spraw. Ależ fajnie było rozpędzić się na rowerku, po wyjściu z biurowca! :-) Gdy dojechałem na miejsce nie miałem dylematu co zrobić z Antkiem. Oczywiście wjechał ze mną do budynku i przez cały czas był przeze mnie bacznie obserwowany. Doprawdy jestem dumny z tego, że jest w moim posiadaniu :-) Gdy załatwiłem, co miałem załatwić, udałem się jeszcze na moment do Ani, a później już prostą drogą do domu :-) Jechałem sobie spokojnie, choć cały czas obserwowałem średnią. Na obwodnicy znów dopadła mnie chwilka rowerowej euforii :-) Jak wspaniale jest tak pędzić...

Dane wyjazdu:
15.46 km 0.00 km teren
00:41 h 22.62 km/h:
Maks. pr.:33.90 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Czyżby koniec lata?

Środa, 7 września 2011 · dodano: 07.09.2011 | Komentarze 0

Rano byłem ciekaw, jaką dziś pogodę zaserwuje nam dzień. Obserwowałem niebo, idąc na zakupy. Chciałem jechać rowerem i miałem nadzieję, że po pracy pogoda nie zmieni się nadto i nie ulegnie radykalnemu pogorszeniu.



Z początku jechało mi się ot tak sobie, fajnym lekkim tempem, ale już po kilku chwilach nabrałem żywiołu :-) Gdy na Wyspie wyjechałem zza węgła zauważyłem, że na pasie stoją niebiescy i filują na przejeżdżających. Mnie także zlustrowali, ale się tak łatwo nie dałem ;-) Widziałem też, że za mną z mostu wjechał autobus, więc żeby płynnie wjechać na pas, musiałem mocno przyspieszyć. To dało mi kopa, do dalszej aktywnej jazdy :-) Pędziłem do tego stopnia, że autobus wyprzedził mnie dopiero za mostem, gdy zwolniłem aby wjechać na drogę rowerową. Z jednego z okien pomachała mi jakaś dziewucha. No ładnie... :-) Na końcu pierwszej prostej widziałem jeszcze, jak ów autobus dojeżdżał do skrzyżowania w Kłodnicy. Nie miałem więc szans na to, aby zjechać przed nim z drogi rowerowej. Śmigałem jednak dziarsko, bo cała ta akcja z depnięciem na Wyspie, nieco mnie rozbuchała :-) Gdy dojechałem do ulicy, okazało się, że jestem przed autobusem! O nie! Teraz, to ja się tak łatwo wyprzedzić nie dam! :-) Na rondzie ośmieszyłem jeszcze jednego niezdecydowanego kierowcę (bo to pierwszy raz? ;-) a czy ostatni?) i popędziłem dalej :-) Autobus wyprzedził mnie dopiero na Kozielskiej. Gdy poderwałem wzrok zobaczyłem, że macha mi ponownie ta sama dziewczyna! Hahaha :-) Roześmiałem się krótko na głos. Nieźle, nieźle... :-) Nie poznałem w niej żadnej znajomej... Tak więc aż do zjazdu z głównej miałem zająca, którego ostatecznie nie udało mi się dogonić. Czy wyjeżdżając z wysepki wymusił pierwszeństwo innemu kierowcy, by nie mieć już ze mną więcej styczności? ;-) Na krótko przed dojechaniem na miejsce, zostałem jeszcze utemperowany przez swoją przełożoną, która wyprzedziła mnie samochodem ;-) Dzisiejszy dojazd był jeszcze bardziej dynamiczny, niż wczoraj. Średnia wyniosła 24.5 km/h i trzeba przyznać, że faktycznie miałem dziś pozytywnego powera! :-)
Mimo moich nadziei, pogoda w ciągu dnia jednak się zrypała. Gdy wychodziłem z pracy, akurat zaczęło kropić, a po kilkunastu metrach jazdy całkiem zaczęło lać. Początkowo trochę mnie to zdemotywowało, ale już na końcu Towarowej zaczęło mi się podobać :-) Deptałem twardo na tyle, że momentalnie przemoczyłem buty. Przemknęło mi przez myśl, że pewnie lepiej będzie na drodze rowerowej. Kto by pomyślał! Miałem rację: tamtejsza nierówna nawierzchnia nie sprzyjała nanoszeniu się wody na opony w takim stopniu, jak na asfalcie. W Koźlu pokręciłem się jeszcze trochę po mieście (a trzeba zaznaczyć, że byłem nieźle przemoczony) i zahaczając o park, wróciłem do domu mega uradowany :-) Przed pozostawieniem Antka, spojrzałem jeszcze na niego przez chwilę. Jakoś inaczej wyglądał... Nie był skurzony... Taki czysty. Całkiem inny. Fajny jest ten Antek...

Dane wyjazdu:
34.42 km 0.00 km teren
01:30 h 22.95 km/h:
Maks. pr.:33.70 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Schronisko - drugie podejście

Wtorek, 6 września 2011 · dodano: 06.09.2011 | Komentarze 0

Świetnie mi się dziś spało :-) Pewnie dlatego wstawało mi się wręcz z małym żalem... :-) Ochoczo jednak wsiadłem na rower. To jakby norma :-)



Było chłodnawo, ale właśnie dlatego też i przyjemnie :-) Na promenadzie natknąłem się na wychowawczynię z podstawówki. Pozdrowienia! Miałem też fajny power. Czyżby rekompensata za wczoraj? ;-) Do pracy dotarłem z fajną średnią 24.1 km/h, wykonując jeszcze przed Towarową manewr wyprzedzania po chojracku ;-)
Po południu wiał chłodny, lecz nie przeszkadzający wiaterek. Dzień wciąż był bardzo ładny. Także słońce grzało jeszcze delikatnie :-) Gdy zbliżałem się do drugich torów zauważyłem, że nadjeżdżające znad przeciwka Renault zatrzymało się na stopie. Aż przetarłem oczy ze zdumienia :-) Na końcu ulicy odbiłem jak zwykle w lewo i podczas jazdy, zauważyłem leżące na ziemi dwa grosze :-) Niebawem ponownie wyruszyliśmy z Anią do schroniska, ale niestety znów okazało się, że było zamknięte. I znów na furtce wisiała TA SAMA kartka, informująca o tym, że schronisko w DNIU DZISIEJSZYM jest czynne do 15. Odjechaliśmy stamtąd zrezygnowani. Dostępny czas wykorzystaliśmy jednak na pożyteczne kręcenie się po mieście.
Gdy wyjechałem od Ani, było już minimalnie chłodniej. Wpadło mi do głowy, aby pojechać w kierunku Azot. Była to fajna opcja przedłużenia trasy do domu :-) Po chwili na nawigacji pojawił się komunikat o słabej baterii, więc jechałem spoglądając na nią nieco częściej. Droga była fajna i relaksująca :-) Minąłem też na niej całkiem dużo rowerzystów :-) Później było już spokojniej i fajnym tempem dotarłem do Cisku. Przed zjazdem na polny skrót, kilkanaście metrów od drogi, pasły się dwa konie: jeden duży, a nieopodal niego - drugi mały. Chwilę później wystraszyłem kurę, która czmychała z pobocza, ku mojemu pozytywnemu uradowaniu :-) Pod skórą czuć było ostatnie chwile lata... Na postoju, podczas wymiany baterii w nawigacji, dopadła mnie mała refleksja... Gdy dojechałem do Landzmierza, spotkałem jeszcze wice dyrektora ze szkoły średniej. Dalej prosto przez park, skierowałem się do domu. Słońce było już blade...

Dane wyjazdu:
19.26 km 0.00 km teren
00:59 h 19.59 km/h:
Maks. pr.:29.20 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Schronisko

Poniedziałek, 5 września 2011 · dodano: 05.09.2011 | Komentarze 0

Rano z powodu niedostatecznej ilości słońca i małego zachmurzenia, przemknęło mi przez głowę pytanie, czy jechać dziś do pracy na rowerze. Kojarzyłem też coś piąte przez dziesiąte, że dziś po południu miało padać, ale mimo to zdecydowałem się na dwa kółka :-) Innego wyjścia też za bardzo nie miałem, bo na autobus bym nie zdążył ;-)



Niebo co prawda trochę zachmurzone, ale było za to ciepło. Całkiem szybko dojechałem do pracy, a tuż przed wejściem do biurowca, usłyszałem humorystyczny komentarz w swoim kierunku. Nie, po schodach nie wjadę :-)
Po pracy Ania zaproponowała, abyśmy dziś zawieźli karmę do schroniska dla zwierząt. No dobra! :-) Pokręciliśmy się więc trochę po mieście (ja nawet spotkałem dawno nie widzianego kumpla, na którego widok aż prawie krzyknąłem :-) ), lecz gdy po zakupach dojechaliśmy do celu okazało się, że schronisko w dniu dzisiejszym jest czynne tylko do godziny 15. Cóż było robić? Zostawiłem wszystko u Ani i ruszyłem w drogę do domu.
Już po pierwszych kilkunastu metrach poczułem, że jakby zszedł ze mnie power. Kręcenie było dodatkowo utrudniane, wiejącym znad przeciwka wiatrem. Na obwodnicy nawet przez moment jechałem ledwie 15 km/h. Jakoś jednak się zebrałem i spokojnym tempem, dojechałem sobie do domku :-)

Dane wyjazdu:
81.36 km 0.00 km teren
03:20 h 24.41 km/h:
Maks. pr.:43.20 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Dożynki! Dożynki! :-)

Niedziela, 4 września 2011 · dodano: 04.09.2011 | Komentarze 0

Dzień zapowiadał się bardzo ładnie. W głowie miałem co prawda inne plany, ale dziś miałem też niepowtarzalną okazję do tego, aby znów pojawić się w Opolu, mogąc przy okazji ułożyć sobie fajną trasę. Ostatecznie wyjechałem z założeniem, że dojadę do Opola, jadąc przez Moszną. To był świadomy wybór. W Mosznej w tym roku jeszcze o dziwo nie byłem, a po drugie droga do tej miejscowości wręcz idealnie nadaje się na rowerową przejażdżkę. Miałem też w pamięci fakt, iż w okolicy wyznaczone są też drogi rowerowe, które biegną także w kierunku Opola. Pikanterii całemu planowaniu dodał fakt, że na krótko przed wyjściem, znalazłem na mapie rezerwat "Przysiecz", który wręcz idealnie wpasowywał się w mój azymut :-)



Na wyjeździe z osiedla, zrobiłem jeszcze długą stójkę, puszczając wjeżdżający z głównej samochód. Gdy już ruszyłem, jechało mi się świetnie. Była piękna pogoda. Bezwietrznie. Antek dosłownie jechał sam! Średnia utrzymywała się powyżej 25 km/h. Bardzo szybko więc dojechałem do Mechnicy, gdzie wykonałem pierwszy postój. Gdy już miałem zamiar ruszać, minęło mnie dwóch miejscowych rowerzystów. Chwilę później Antek dosłownie stał się rakietą!
W Straduni odbiłem na Walce, a po zmianie kierunku jazdy, zaczął dokuczać mi wiatr. Postanowiłem zatrzymać się na chwilę, aby wpisać na komórce dotychczasowe szczegóły wyjazdu. Skupiony na wyświetlaczu, usłyszałem w pewnym momencie sapanie psa. Na ułamek sekundy zamarłem. Po chwili zobaczyłem jadącego rowerem po polnej drodze młodzieńca, trzymającego na smyczy owczarka. Uff... :-) Praktycznie w tym samym momencie, zostałem wyprzedzony przez grupę maruderów, obok których śmignąłem jakiś czas temu. Był to dla mnie sygnał, aby skrócić postoje. W miejscowości Brożec natknąłem się na stragany z miejscowego odpustu :-) Nawet chciałem zatrzymać się na chwilę, aby wypatrzyć coś dla Aneczki, ale... tak faajnie mi się jechało... :-) Na drugim końcu miejscowości, gdy zjeżdżałem z asfaltu, znów zląkłem się na ułamek sekundy. To jakiś dzieciak jechał polem w moją stronę na małym skuterku :-) Jejku... ;-) Przy skręcie na sarnią drogę zmniejszyłem prędkość i od razu oblał mnie pot :-) Było naprawdę gorąco! :-) Po pokonaniu dwóch zakrętów, wjechałem na polną - bardzo mocno skurzoną - drogę. Pędziłem nią jak dziki, zostawiając za sobą wielkie tumany kurzu :-) Na blacie 30 km/h, więc jechało się naprawdę elegancko! :-)
W Komornikach, trzymając mapę w ręku, przez chwilę zastanawiałem się którędy pojechać. Ostatecznie postanowiłem skierować się na szlak. Ta decyzja była też podyktowana tym, że nie bardzo pamiętałem jak należałoby jechać asfaltem, prowadzącym w przeciwnym kierunku :-) Gdy zjechałem z drogi, średnia od razu spadła. Było jednak pięknie :-) Znów powrót do przeszłości... :-)





Niebawem przejechałem przez lasek i znalazłem się w Pisarzowicach, a następnie szybkim tempem dojechałem do Buławy. Dzień był naprawdę przedni! :-) Czułem już jednak minimalnie, że muszę na chwilę przystanąć. Zainspirowany naroślą na korze jednego z drzew, zatrzymałem się tuż obok miejsca, gdzie kiedyś robiliśmy pauzę z Ania, w trakcie wyjazdu do Mosznej :-) Odjeżdżałem stamtąd na raty, gdyż dosłownie po przekręceniu korbą kilka razy, zauważyłem pasącą się na polu sarnę :-) Niemniej jednak, gdy ruszyłem stamtąd już na dobre, od razu narzuciłem sobie solidne tempo :-)






Jechałem tak sobie rozradowany, wjeżdżając do miejscowości Zielina. Już na początku natknąłem się na mecz piątoligowców (a kto wie? może nawet była to i ósma liga? ;-) ), ale to był dopiero początek atrakcji! Po kilkudziesięciu metrach jazdy, wjechałem na plac, na którym stały biesiadne stoły, a po jego drugiej stronie leżały jednokołowce. Na dwóch z nich wspólnie jechały nawet dwie dziewczynki, tworząc razem zgrabny układ choreograficzny. Po chwili porządkowy poprosił je o opuszczenie placu. Obserwowałem sytuację jakiś czas, aż tu nagle usłyszałem modulowany dźwięk syreny alarmowej. Coś się szykowało! :-) Po chwili przez plac, przetoczyła się kawalkada przeróżnej maści motocykli, a na jej końcu dumnie przejechały dwie Wołgi - jedna czarna, a druga biała :-) Przyuważyłem twarz kierowcy drugiego pojazdu - była maksymalnie rozradowana :-) Gdy ustał ryk silników, do akcji wkroczyła stacjonująca zaraz obok mnie orkiestra dęta! :-) Ale odjazd! :-) Byłem nieco zszokowany :-) Ależ mi się trafiło! :-) Nie dość, że dzień był przepiękny, to jeszcze taka niespodziewana atrakcja! :-) I jak tu nie kochać rowerowych wyjazdów! :-) Po dłuższej chwili, zacząłem szykować się do odjazdu (chciałem też przecież zobaczyć te Wołgi!) i wtedy zostałem zaczepiony przez stojącego nieopodal pijaczka, ubranego w marynarkę bordową nieco bardziej, niż sama jego twarz. Zamieniliśmy kilka zdań. Widać, że ten człowiek żył tą okolica i tą miejscowością. Polecił mi też, abym zatrzymał się tu na dłuższy czas i zwiedził o i owo. Któż by przypuszczał, że facet z piwem... Nie poznałem jednak jego historii, ruszając nieco pośpiesznie dalej. Kilka minut później, wymieniałem wspomnienia z dzieciństwa z kierowcą czarnej Wołgi, który był zbliżony do mnie wiekiem. "Mnie też czarna Wołga straszyła...", "Tak, tak też to znamy" :-) W sympatycznym nastroju, pokręciłem się po placu pełnym motocykli :-) Trudno oddać moją radość :-) Ech ten rowerek... Ile ja mu zawdzięczam... :-)








Ruszyłem dalej, zostawiając towarzystwo za plecami. Mnie jednak wciąż nie brakowało atrakcji :-) Teraz na swojej drodze, spotkałem tutejsze osobliwości: kompletnie nie krępującego się pijaczka, sikającego z pobocza na w stronę jezdni, Audi ze światłami drogowymi, złożonymi z niebieskich diod, czy też młodzieńca, jadącego rowerem, wyposażonym w system rower-audio w komórce :-) Wystarczy nauczyć się doceniać świat i wszystko staje się ciekawe :-)
Niebawem wjechałem na teren przypałacowy. Przystanąłem na chwilę, aby pstryknąć do dokumentacji zdjęcie pałacu i już miałem ruszać, gdy nagle usłyszałem siedzącego kilkadziesiąt metrów ode mnie, starego dziadka z brodą. Grał "Gdybym miał gitarę" w taki sposób, że aż lekko chwyciło mnie za serce. Wręcz zmusił mnie do zatrzymania się, zrezygnowania z pędu... Grał na akordeonie (czy dzieci wiedzą jeszcze co to jest?), mając jeszcze do dyspozycji bębęn basowy.




Dalsza droga biegła przez okoliczny park i prowadziła do niebieskiego szlaku rowerowego, którym jechało mi się bardzo przyjemnie :-) Leżały też już na niej żółte liście, które szeleszcząc pod kołami roweru, przywoływały wspomnienia ubiegłorocznej jesieni :-) Ów szlak miał jeszcze jedną zaletę. Jak przystało na trakt rowerowy, motywował on do jazdy, bo gdy tylko zatrzymałem się na sekundę, od razu obsiadały mnie kąsające komary :-) Za sprawą wysokiej prędkości, szybko opuściłem owo zacienione przez drzewa miejsce i znalazłem się między polami, z których wiatr nanosił ładne zapachy :-) Było też bardzo ciepło :-)



Szlak doprowadził mnie do lasku z paprociami, rosnącymi tuż przy drodze :-) Spodobały mi się te okolice :-) Już po raz drugi okazało się, że na całkiem długim dystansie, można ułożyć sobie wspaniałą rowerową trasę :-) Może to opolskie nie jest wcale takie złe? ;-) Tutaj także nie było nudno :-) Natknąłem się na przykład na śmietnik w samym środku lasu :-)






Droga zrobiła się bardziej wyboista. To był chyba sygnał, że zbliżałem się do cywilizacji ;-) Faktycznie też tak było - pojawiły się znaki informujące, że znajduje się na leśnej ścieżce edukacyjnej :-) Ta dotyczyła chyba tematyki drzew, jakie znajdowały się w tym lesie :-) Byłem na terenie rezerwatu "Przysiecz" :-) Wyjeżdżając z lasu zauważyłem konika na wybiegu :-) Korzystając z okazji, uzupełniłem też bidony.




Pędziłem dalej, nieco odczuwając już skutki przejechanych kilometrów. W Winowie, złapała mnie kolka (o dziwo!), ale powód do zatrzymania miałem inny :-) Co prawda zagadać do tej blondi nie dałem rady (patrzcie no na tego bodyguarda!), ale popatrzeć zawsze można ;-)



Różnych warzywno-owocowych postaci było więcej w tej miejscowości :-) Dożynki! Dożynki! :-) Wyjeżdżając stamtąd, wykręciłem z górki MXS wyjazdu, poprawiając poprzedni wynik, który osiągnąłem po postoju za Buławą (czyli tam, gdzie sarna ;-) ). Ostatnie kilometry, były jazdą na czas. Chciałem wyrobić się do Opola na odpowiednią porę. Tuż za znakiem informującym o obszarze zabudowanym, poprawiłem jeszcze raz MXS - tym razem na prostej drodze ;-)
Z Opola wracałem już pociągiem, który był nagrzany tak, że aż ze mnie ciekło. Mnie to się jednak podobało :-) Po takiej jeździe jak dziś... Chwytajmy ostatnie dary lata! :-)

Dane wyjazdu:
6.49 km 0.00 km teren
00:14 h 27.81 km/h:
Maks. pr.:34.10 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Wieczorny powrót

Sobota, 3 września 2011 · dodano: 03.09.2011 | Komentarze 0

Trzeba przyznać, że przez cały dzień fajnie wypoczęliśmy sobie z Anią. Czas odpoczynku i zbierania sil dobiegł jednak końca. Trzeba było zbierać się, póki jeszcze dzień pozwalał na komfortową jazdę bez lampki. Trochę szkoda tez, ze nie wyszliśmy gdzieś dzisiaj na choćby mały przejazd. Trzeba zaczynać powoli chwytać każdą okazje, bo niestety jesień za pasem... (choć z drugiej strony ta ubiegłoroczna, była naprawdę fajna :-) )



Z jednej strony był zachód słońca, a z drugiej już wysoko księżyc. Bardzo fajnie mi się jechało. Tylko raz - na krotko przed domem - zszedłem poniżej średniej. Jak widać Antek także potrafi ;-) To ważne, bo przecież ja na wyprawach bardzo cenie sobie zdolność szybkiego pokonywania dystansów. Średnia wyszła całkiem całkiem :-) Co prawda przed rozpoczęciem jazdy, miałem zamiar jeszcze gdzieś się pokręcić, ale jednak było już późno, wiec zrezygnowałem z tego pomysłu. Wyszło jak widać dobrze: przejazd przedłużyłem jadąc przez Kłodnicę, a dzięki temu zyskałem także dobre tempo jazdy :-)

Dane wyjazdu:
8.42 km 0.00 km teren
00:24 h 21.05 km/h:
Maks. pr.:34.20 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia

Witaj szkoło! ;-)

Piątek, 2 września 2011 · dodano: 03.09.2011 | Komentarze 0

Zaczął się kolejny rok szkolny. Obym wraz z nadchodzącą jesienią nie musiał zbyt szybko przesiadać się do autobusu... Póki co mam rower i będę chciał jak najdłużej nim jeździć :-)



Pierwszą osobą która nawinęła się na mnie, był uczeń z plecakiem. Biedne dziecko... ;-) Ruszyłem i po kilku machnięciach pedałami zauważyłem, że licznik przekroczył już 2000 km. Fajnie :-) Jechałem sobie dalej mijając gołębia, siedzącego na balustradzie drugiego mostu na Odrze,a gdy dolatywałem do ronda, zostałem zauważony przez kierowcę Golfa i - o dziwo! - zjechał on na lewo, aby ułatwić mi wjazd! Nie może być! :-) O nie! I w dodatku jest z Krapkowic! ;-) No no... Chwała dla niego! Dojeżdżając do pracy poczułem, że jednak zmarzła mi trochę łepetyna. Mam nadzieję, że nie oznacza to końca dojazdów rowerem...

Dane wyjazdu:
14.40 km 0.00 km teren
00:40 h 21.60 km/h:
Maks. pr.:33.40 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Wrześniowo...

Czwartek, 1 września 2011 · dodano: 03.09.2011 | Komentarze 0

Za późno wstałem mimo, że wczoraj wcześnie zgięło mnie spanie. Na zewnątrz było bardzo chłodno, więc na drogę do pracy założyłem jesienny zestaw, wraz z pełnymi rękawiczkami.



Na drodze rowerowej do głowy wpadła mi myśl, aby jeszcze jesienią jeździć do pracy na rowerze. Jeśli nie będzie padać, to może będzie to całkiem fajna alternatywa? :-) Się zobaczy! :-) Jadąc obwodnicą, już w drodze powrotnej do domu, natknąłem się na lecącego paralotniarza. Zatrzymałem się więc i podjąłem próbę zrobienia fajnego zdjęcia na bloga, ale na wyświetlaczu "mega wypaśnego" telefonu, pojawił się komunikat o braku pamięci. Na drodze rowerowej, udało mi się już jednak pokonać sprzętowe zawiłości i wykonać w miarę dobre zdjęcie :-)