Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Kosiek. Odkąd jestem na bikestats.pl przejechałem 34372.37 kilometrów. Średnia prędkość wynosi aktualnie 21.12 km/h - trochę mało, ale spowalnia mnie Balast ;-)

Więcej moich rowerowych statystyk.



baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Kosiek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2012

Dystans całkowity:48.64 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:02:12
Średnia prędkość:22.11 km/h
Maksymalna prędkość:33.10 km/h
Liczba aktywności:6
Średnio na aktywność:8.11 km i 0h 22m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
25.84 km 0.00 km teren
01:08 h 22.80 km/h:
Maks. pr.:33.10 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia

Na ratunek wrześniowi

Niedziela, 30 września 2012 · dodano: 12.04.2013 | Komentarze 0

Nastał ostatni dzień września. Nie chciałem popełnić takiego błędu, jak w sierpniu i już wczoraj dałem sygnał Aneczce, że dziś być może zorganizuję sobie jakiś wypad. Konkretnego planu co prawda nie miałem, ale wystarczyło choćby wyjechać za miedzę i już byłoby OK. Termometr wskazywał niby trzydzieści pięć stopni, ale oczywistym było, że w rzeczywistości temperatura nie jest aż tak wysoka. Mogło być jakieś piętnaście, czy siedemnaście. Dzień był ładny, słoneczny :-)



Ruszyłem spokojnie, upychając wcześniej potrzebne rzeczy do torby podsiodłowej, a kurtkę do koszyka na bidon. Szybko okazało się, że będzie mi potrzebna bardziej, niż się tego spodziewałem. Zatrzymałem się więc już na początku drogi rowerowej i od tej pory jazda była dużo przyjemniejsza, bo pozbawiona zimnych podmuchów wiatru. Po zmianie kierunku zacząłem rozglądać się naokoło, ciesząc się z tego wypadu :-) Przypomniałem sobie, że rower to moje przeznaczenie. Na tym etapie życia jest on tym, bez czego chyba nie mógłbym żyć na sto procent szczęśliwie :-) Nagle zorientowałem się, że na skraju lasu wycięto całkiem sporą polanę. Zamyśliłem się chwilkę i zwalniając nieco pojechałem dalej. Na asfaltowej drodze na Azotach wyrównałem tempo, przy okazji wyprzedzając innego, starszego ode mnie rowerzystę. Niebawem dotarłem już do znanej mi drogi i mostu, gdzie strzeliłem Kośce całkiem ładne zdjęcie :-) Leśny trakt nosił ślady nocnego deszczu, ale kałuż nie było na tyle, aby jazda stała się mniej komfortowa. W niewielkiej odległości przed pierwszym leśnym zakrętem, zauważyłem w oddali po prawej dużą pajęczynę i zatrzymałem się, aby sfotografować budowniczego, ale gdy tylko zszedłem z roweru jakoś mi ona umknęła. Chyba stała się niewidoczna pod innym kątem padania światła. Poza tym rozproszyło mnie dwóch panów na rowerach i trzeci - dużo starszy, jadący na skuterze z prędkością poruszającego się szybko Bronka ;-)




Ruszyłem dalej po chwili, szybko doganiając motorniczego, a następnie rowerową parę z towarzyszącym im psem. Praktycznie momentalnie po tym, gdy ich wyprzedziłem zatrzymałem się ponownie, zauważając po prawej nie widziane tu nigdy wcześniej wysokie rośliny. Z roweru zszedłem, gdy ominęła mnie cała ferajna. Robiąc dwa kroki usłyszałem jednak za sobą pytanie o to, czy złapałem gumę. Była to jakaś pani przejeżdżająca na rowerze wraz z towarzyszem. Skądże, to jedynie postój! :-) Pokręciłem się chwilkę i ponownie ruszyłem przed siebie, mijając po dwóch minutach jazdy stojący na drodze skuter. Jego właściciel chodził w zaroślach, natomiast po panach rowerzystach ślad zaginął, nie wspominając psa :-)





Jechałem sobie nieśpiesznie (choć z Kośką średnia jakoś raczej nigdy nie jest zatrważająco niska), czując już pozytywny wpływ wyjazdu :-) Mam nadzieję, że nigdy nie zostanie mi zabrane to, co daje mi rower. Jestem zdrowszy, silniejszy, no i młodszy ;-) Po drodze włączyły mi się wspominki :-) Wejście na skarpę z niedawno zasadzonym młodnikiem w marcu ubiegłego roku, czy wycieczka z Anią ze zwalonym na drodze drzewem. Zamyślony dojechałem do kapliczki, przecinając się z nadjeżdżającą z prawej strony grupą rowerzystów. Ci byli już wyraźnie rekreacyjni, być może niedzielni :-) Wróciłem na nogach kilka metrów i wszedłem w las. Po chwili doszły mnie dźwięki wydawane przez ptaki, a także - bardziej wyraźne - dwóch przelatujących wysoko kaczek. Po chwili ciszy do tego akompaniamentu dołączył również i dzięcioł :-) Podziękowałem za ten dzień...






Na asfalcie ponownie wyrównałem tempo i choć zaczął wiać przeciwny, mocno chłodny wiatr, to wciąż jechało mi się dobrze :-) Po zimowych przejściach które wspominaliśmy dzisiaj z Anią ten wiaterek był niczym. A zresztą... Przecież rower daje kopa! Zacząłem też zastanawiać się nad dalszym przebiegiem trasy i doszedłem do wniosku, że nie ma sensu pchać się za wcześnie w miasto i jechać w drogę powrotną przez Blachownię. Delektujmy się spokojem :-) Odbiłem ponownie w stronę lasu, pedałując na tym odcinku nieco spokojniej. Z pewnej odległości zauważyłem nad drogą chyba myszołowa i od razu pomyślałem sobie, że do kadru nada się bardzo dobrze. Niestety gdy tylko zatrzymałem rower, ptak odleciał na dobre kilkaset metrów i tyle go widziałem. W zamian za to dostrzegłem obok blachowiańskich kominów, wystającą nad horyzont Górę św. Anny. Dobre i to :-)







Niebawem ponownie jechałem leśną drogą. Powrót na Azoty był już bardziej monotonny, choć pod żadnym pozorem nudny! Chyba był taki z racji tego, że leśny odcinek był po prostu krótszy i tyle. Już za mostem zatrzymał mnie kierowca Passata pytający o drogę do miejscowości leżącej w zupełnie innym kierunku. Oczywiście rozumiałem to, że nie znał drogi, ale jaki cudem trafił na wyboistą dróżkę prowadzącą do lasu, to nie wiem :-) Kilkaset metrów dalej wyprzedzał mnie, jadąc już w dobrym kierunku i z dobrymi radami :-) Ja natomiast za wiaduktem odbiłem na azotowy skrót, powoli już odczuwając minimalny wpływ tego jakże krótkiego wypadu :-) Trzeba jednak przyznać, że dzień mimo że słoneczny, to jednak na rower był trochę zdradliwy :-) Gdy dojechałem do domu widać było też, że słońce mimo iż było wysoko na niebie, wypuszczało już jakby inne promyki. Były one jednak na tyle fajne, że ten jakże mi potrzebny wyjazd, był jak najbardziej udany :-)

Dane wyjazdu:
4.29 km 0.00 km teren
00:12 h 21.45 km/h:
Maks. pr.:30.20 km/h
Temperatura:17.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Atak chłodu

Piątek, 21 września 2012 · dodano: 11.04.2013 | Komentarze 0

Z dzisiejszym wstawaniem było znów dużo gorzej. Zebrałem się w miarę szybko, choć z domu wychodziłem już o najpóźniejszej możliwej porze, pozwalającej dojechać do pracy o czasie. Na chwilę przed, zerknąłem jeszcze na termometr - pokazywał ledwie 1 stopień!



Czekając na nawigację, ubrałem zwijaną kurtkę. Dziś już się nad tym nie zastanawiałem. Unosząca się mgła jeszcze bardziej potęgowała wrażenie zimna. Przed opuszczeniem osiedla aż trzy razy wystraszyłem na jezdni jakiegoś gołębia, który nieświadom moich poczynań siadał wprost na linii jazdy Antka. Gdy już byłem na asfalcie, nieco przyśpieszyłem, podświadomie ciesząc się z tego, że ubrałem kurtkę. Faktem jest, że na Towarowej czułem już bardzo wyraźnie zimno na palcach nieosłoniętych przez rękawiczkę, oraz na głowie. Chyba za niedługo wyciągnę posezonową rowerową kurtkę.
Popołudnie było co prawda słoneczne, ale temperatura również odczuwalnie niższa. Zresztą... Te promyki, to też już takie niemrawe świeciły... Jechałem i czułem na sobie chłodne, zalatujące zdecydowanym końcem lata powiewy powietrza. Tempo miałem jednak całkiem niczego sobie i nawet na wykopkach nie bardzo pozwoliłem je zbić :-)

Dane wyjazdu:
4.29 km 0.00 km teren
00:12 h 21.45 km/h:
Maks. pr.:27.10 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Małemu śpieszno!

Czwartek, 20 września 2012 · dodano: 11.04.2013 | Komentarze 0

Dziś było już dużo gorzej ze wstawaniem :-) No nie mogłem się zwlec i już!



Dzionek bardziej zachęcał do jazdy, niż wczoraj. Szybko przeturlałem się więc do pracy, choć na sam koniec stwierdziłem, że zmarzłem podczas jazdy. Trzeba było ubrać tą kurtkę. Niebawem doszły do mnie średnio fajne wieści i już o dwunastej wyruszyłem w drogę powrotną do domu. Na granicy dzielnicy mieszkaniowej musiałem mocno zwolnić, ponieważ cały odcinek aż do osiedla był zerwany i studzienki wystawały zza wybojów :-) Nie to było jednak ważne. Mały już chce na rower!
_
Rowerowy skrzat :-)

Dane wyjazdu:
4.94 km 0.00 km teren
00:15 h 19.76 km/h:
Maks. pr.:26.90 km/h
Temperatura:10.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Stało się! :-)

Środa, 19 września 2012 · dodano: 11.04.2013 | Komentarze 0

Tak! To się stało! Z własnej i nieprzymuszonej woli wstałem dziś wcześniej! :-) Dodatkowo dzień nie zachęcał do opuszczania wyrka, a tu proszę... :-)



Wczoraj musiałem oddać cztery kółka i na dziś wybór miałem tylko jeden. Nie był to jednak przymus, o nie :-) Ruszyłem nadspodziewanie lekko, nie rozpędzając się jednak zanadto. Niemniej jednak już po chwili miałem całkiem spoko prędkość i sunąłem sobie płynnie po ulicy :-) Wyboje były dużo mniej odczuwalne :-) Na niebie wisiała szara warstwa chmur aż po horyzont i nic nie zapowiadało poprawy. Mimo to liczyłem na to, że w drodze powrotnej uniknę zapowiadanego deszczu :-) Przy wjeździe na Bema zahaczyłem chodnika, aby nie zatrzymywać się na skrzyżowaniu, a później bez wysiłku rozpędziłem się na Towarowej, wyprzedzając z lekkością i zwinnością w połowie odcinka innego rowerzystę.
Jakąś godzinę, czy dwie po moim przyjeździe zaczął padać deszcz i za każdym razem, gdy patrzyłem za okno zastanawiałem się, czy ustąpi do szesnastej. Na szczęście na godzinę przed, chmury przestały przeciekać :-) Zrobiło się też znacznie zimniej. Dodatkowo mokre drogi zmusiły mnie do wolnej jazdy. Mimo to zdecydowałem się na dojazdówce do świateł wyprzedzić jakąś kobietę na rowerze i był to wyczyn godny kamikadze ;-) Co prawda na niewielkiej prędkości, ale z lekkim uślizgiem i centymetry od oczekujących na czerwonym samochodów :-) Pozwoliło mi to jednak uniknąć stresu na starcie. W drodze powrotnej z miasta jechałem już troszkę szybciej, ponieważ poniekąd pozwalała na to nawierzchnia. Z drugiej zaś strony wilgoć w powietrzu i niska temperatura powodowały, że nie chciało mi się zbytnio przyśpieszać ;-)

Dane wyjazdu:
4.28 km 0.00 km teren
00:12 h 21.40 km/h:
Maks. pr.:31.50 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

I czuć już jesień...

Poniedziałek, 10 września 2012 · dodano: 11.04.2013 | Komentarze 0

Od tygodnia czasu mam wybór między dwoma, a czterema kółkami i Antek coraz częściej stoi nie ruszany. Chciałbym jednak - zgodnie z wcześniejszym zamysłem - jeździć nim do pracy również późną jesienią. Wybór na dziś był oczywisty, ponieważ szykował się bardzo ładny dzień :-)



Na postoju przed klatką było OK, choć w domu rozważałem jeszcze ubranie zwijanej kurtki. Nie zrobiłem tego chyba jedynie z uwagi na późną porę i chęć urwania każdej minuty :-) Znów ruszało mi się nieco dziwnie. Rozpędziłem się powoli, czując chłód i lekką wilgoć. Na Bema zrobił się lekki kociołek: niezdecydowany kierowca Passata, człowiek na przejściu przy Reja, czy niespodziewanie zjeżdżająca z chodnika dziewucha, którą delikatnie upomniałem używając słowa "proszę" gdzieś między innymi. Na Towarowej panował już codzienny spokój. Niebieskie kwiatki Ani otwarte były do połowy. Kręcił się przy nich jakiś starszy pan...

Dane wyjazdu:
5.00 km 0.00 km teren
00:13 h 23.08 km/h:
Maks. pr.:32.90 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Spóźnione rozpoczęcie września :-)

Środa, 5 września 2012 · dodano: 11.04.2013 | Komentarze 0

Wczoraj troszkę żałowałem, że nie wybrałem się do pracy na rowerze. Co prawda była spora mgła i termometr z nocy pokazywał osiem stopni, ale nie było tak źle. Ubrałem się w bluzę i heja ponaciskać na gaz :-) W ciągu dnia musiałem odbyć spacerek i owa bluza okazała się być niepotrzebna. Dziś ledwie trzynaście stopni, ale faktycznie na zewnątrz było całkiem przyjemnie :-) Przez chwilę poczułem się trochę inaczej. Niby to tylko kilka dni, a jakoś tak jakbym odzwyczaił się od roweru... :-)



Z osiedla wjechałem prosto na chodnik, aby ominąć wyjeżdżającą z posesji śmieciarkę. Jechałem sobie stałym, sprawnym tempem. Na Reja wyprzedziłem jeszcze rowerzystę i jadąc Towarową pomyślałem sobie, że fajnie jest mieć taką alternatywę między dwoma, a czterema kółkami :-)
Popołudnie pokazało jak na dłoni, że lato ustępuje. Dzień co prawda był ładny, ale słońce już nie takie... Bardzo fajnie zjechałem tylnym kołem z krawężnika i mocno się rozpędziłem. Za nawrotem wyprzedziłem wózek widłowy i to był już znak, że powrót do domu nie będzie na pewno rekreacyjny :-) Pedałowałem szybko, łykając powietrze. Na Partyzantów wyprzedziłem ruszający autobus, którego kierowca zapewne nie spojrzał w lusterko i po kilku chwilach odbiłem na osiedlową drogę. Jeszcze będąc w pracy postanowiłem pokręcić trochę inaczej przed powrotem do domu i odwróciłem kierunek, zmierzając w stronę sklepu. Po kilku minutach jazdy przejechałem więc przez próg i stanąłem koło kasy ;-) Spoglądająca na mnie ze zdziwieniem ekspedientka niestety wyprosiła Antka do przedsionka, ale zakupy poszły mi całkiem szybko, więc nie martwiłem się o niego zbytnio ;-)