Info
Ten blog rowerowy prowadzi Kosiek. Odkąd jestem na bikestats.pl przejechałem 34372.37 kilometrów. Średnia prędkość wynosi aktualnie 21.12 km/h - trochę mało, ale spowalnia mnie Balast ;-)Więcej moich rowerowych statystyk.
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2019, Grudzień1 - 0
- 2019, Listopad2 - 0
- 2019, Październik4 - 0
- 2019, Wrzesień5 - 0
- 2019, Sierpień10 - 0
- 2019, Lipiec13 - 0
- 2019, Czerwiec7 - 0
- 2019, Maj1 - 0
- 2019, Kwiecień3 - 0
- 2019, Marzec1 - 0
- 2019, Luty2 - 0
- 2019, Styczeń1 - 0
- 2018, Grudzień1 - 0
- 2018, Listopad2 - 0
- 2018, Październik4 - 0
- 2018, Wrzesień11 - 0
- 2018, Sierpień10 - 0
- 2018, Lipiec16 - 0
- 2018, Czerwiec12 - 0
- 2018, Maj16 - 0
- 2018, Kwiecień13 - 0
- 2018, Marzec4 - 0
- 2018, Luty5 - 0
- 2018, Styczeń4 - 0
- 2017, Grudzień3 - 0
- 2017, Listopad1 - 0
- 2017, Październik7 - 0
- 2017, Wrzesień4 - 0
- 2017, Sierpień20 - 0
- 2017, Lipiec17 - 0
- 2017, Czerwiec24 - 0
- 2017, Maj31 - 0
- 2017, Kwiecień6 - 0
- 2017, Marzec6 - 0
- 2017, Luty2 - 0
- 2017, Styczeń2 - 0
- 2016, Grudzień5 - 0
- 2016, Listopad2 - 0
- 2016, Październik12 - 0
- 2016, Wrzesień7 - 0
- 2016, Sierpień17 - 0
- 2016, Lipiec9 - 0
- 2016, Czerwiec10 - 0
- 2016, Maj19 - 0
- 2016, Kwiecień18 - 0
- 2016, Marzec4 - 0
- 2016, Luty3 - 0
- 2016, Styczeń8 - 0
- 2015, Grudzień5 - 0
- 2015, Listopad4 - 0
- 2015, Październik6 - 0
- 2015, Wrzesień23 - 0
- 2015, Sierpień24 - 0
- 2015, Lipiec26 - 0
- 2015, Czerwiec22 - 0
- 2015, Maj26 - 0
- 2015, Kwiecień22 - 0
- 2015, Marzec25 - 0
- 2015, Luty19 - 0
- 2015, Styczeń14 - 0
- 2014, Grudzień8 - 0
- 2014, Listopad20 - 0
- 2014, Październik20 - 0
- 2014, Wrzesień5 - 0
- 2014, Sierpień6 - 0
- 2014, Lipiec6 - 0
- 2014, Czerwiec7 - 0
- 2014, Maj10 - 0
- 2014, Kwiecień7 - 0
- 2014, Marzec6 - 0
- 2014, Luty4 - 0
- 2014, Styczeń4 - 0
- 2013, Grudzień1 - 0
- 2013, Listopad2 - 0
- 2013, Październik2 - 0
- 2013, Wrzesień4 - 0
- 2013, Sierpień11 - 0
- 2013, Lipiec7 - 0
- 2013, Czerwiec8 - 0
- 2013, Maj3 - 0
- 2013, Kwiecień2 - 0
- 2013, Marzec1 - 0
- 2013, Luty1 - 0
- 2013, Styczeń2 - 0
- 2012, Grudzień2 - 0
- 2012, Listopad3 - 0
- 2012, Październik2 - 0
- 2012, Wrzesień6 - 0
- 2012, Sierpień21 - 0
- 2012, Lipiec21 - 0
- 2012, Czerwiec17 - 0
- 2012, Maj20 - 0
- 2012, Kwiecień5 - 0
- 2012, Marzec8 - 0
- 2012, Luty10 - 0
- 2012, Styczeń11 - 0
- 2011, Grudzień9 - 0
- 2011, Listopad13 - 0
- 2011, Październik4 - 0
- 2011, Wrzesień19 - 0
- 2011, Sierpień23 - 0
- 2011, Lipiec31 - 0
- 2011, Czerwiec22 - 0
- 2011, Maj27 - 0
- 2011, Kwiecień16 - 0
- 2011, Marzec14 - 0
- 2011, Luty7 - 0
- 2011, Styczeń7 - 0
- 2010, Grudzień9 - 0
- 2010, Listopad9 - 0
- 2010, Październik17 - 0
- 2010, Wrzesień24 - 0
- 2010, Sierpień22 - 0
- 2010, Lipiec4 - 0
- 2010, Czerwiec5 - 0
- 2010, Maj1 - 0
Wpisy archiwalne w miesiącu
Styczeń, 2015
Dystans całkowity: | 239.06 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 11:11 |
Średnia prędkość: | 21.38 km/h |
Maksymalna prędkość: | 44.00 km/h |
Liczba aktywności: | 14 |
Średnio na aktywność: | 17.08 km i 0h 47m |
Więcej statystyk |
Dane wyjazdu:
45.00 km
0.00 km teren
02:17 h
19.71 km/h:
Maks. pr.:36.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia
Śniegowo-lodowe chrobotanie :-)
Sobota, 31 stycznia 2015 · dodano: 31.01.2015 | Komentarze 0
Prognozy pogody na sobotę nie były jakieś fajne. Miał padać śnieg, deszcz, lub śnieg z deszczem. Otwartym zatem pozostawało pytanie, czy uda mi się wyjść w sobotę rano na rower, by jeszcze trochę podkręcić styczniowy wynik. Poranek okazał się jednak łaskawy i co prawda zbierałem klamoty i siebie dłużej niż zwykle, ale mimo to prawie o czasie byłem gotowy do jazdy :-)Początek wyjazdu był niechlubny, bo złamałem przepisy o ruchu drogowym, wjeżdżając na zupełnie puste o tej porze rondo przy galerii handlowej ;-) Chyba nikt nie zauważył ;-) Spokojnie nabierałem tempa, jadąc w ciemności i obserwując przez chwilę mrugające światła samolotu, lecącego przede mną bezszelestnie. Za Kuźniczkami zaczął się festiwal oślepiających mnie kilku samochodów. Jeden z kierujących nie zgasił długich nawet wtedy, gdy dawałem mu sygnały o swoim istnieniu. Minąłem Kanał Gliwicki i zatopiłem się w jazdę. Koła mocno szeleściły na ośnieżonym lodzie i tak będzie już przez cały dzisiejszy wyjazd. Czarna nitka drogi, uroczo wiła się pośród drzew, spowitych w mrokach ustępującej powoli nocy. Dystans pokonywałem miarowo i całkiem sprawnie. Wyższy stopień trudności napotkałem, zjeżdżając w Zalesiu z głównej w kierunku nieczynnej stacji kolejowej. Tam śniegu było dużo więcej :-) Było również dużo piękniej, bardziej zimowo i nastrojowo... :-) Na odcinku do lasu, poświęciłem około kilkanaście minut na postoje i robienie zdjęć :-) W porównaniu z miastem i jego okolicą, tu było wręcz przepięknie i bajkowo! Zjeżdżając stamtąd nie mogłem pozwolić sobie jednak na bujanie w obłokach. Droga była oblodzona i frajdy ze stromego zjazdu nie miałem praktycznie wcale :-) Nic to! Biel dookoła dawała fajnego klimatu tej zimowej wycieczce :-) Za Czarnocinem czekały mnie kolejne zimowe widoki, które cieszyły oko! :-)
Gdy znalazłem się po drugiej stronie autostrady, wiatr przestał być moim sprzymierzeńcem. Zaczęło dosyć mocno wiać z boku i czołowo po zmianie kierunku. Robiłem jednak swoje :-) W Kadłubcu zjechałem z głównej, by - jak sądziłem - boczną drogą przy domach, kontynuować swój przejazd. Pokonałem lodowy podjazd, po czym utknąłem przy ostatnim gospodarstwie, nie widząc dalej drogi. Znalazłem ją po chwili, lecz bardzo szybko uznałem, że nie ma sensu się tam pchać. Teraz kosztowało mnie to kilka minut, a nie wiadomo o ile mogło kosztować więcej, gdybym zaryzykował. Wycofanie się, było tu słuszną decyzją tym bardziej, że w domu miałem być na czas. Dodatkowo, gdy włączałem się do śladu po drugiej stronie, przy ulicy z której bym wyjechał, stał znak ślepej uliczki.Tymczasem czekał mnie wjazd na wzniesienie przed Górą św. Anny. Nie bardzo chciałem sobie odpuszczać i przez to nałapałem się zimnego powietrza. Później, jadąc nieco zamyślony zaliczyłem glebę na lodzie :-) Rower padł dosłownie w ułamku sekundy! Ja natomiast zdążyłem wyciągnąć ręce i w zasadzie, to gdyby nie fakt, że lewy pedał trochę uderzył mnie w nogę, nie odczułbym tego upadku wcale. W miejscu, gdzie koła straciły przyczepność, nie dało się ustać na nogach. Wjeżdżając dalej pod górę, dałem znak dwóm mijającym mnie samochodom, by zwolniły.
Wizyta na Górze św. Anny była bardzo krótka, gdyż gonił mnie już czas. Nie bardzo mogłem pozwolić sobie na dłuższe postoje mimo, że wiedziałem iż będę miał odtąd trochę z górki ;-) Nie mogłem jednak powstrzymać się, by nie przystanąć na punkcie widokowym przy geoparku. Widok (nie licząc oczywiście ohydnych kominów w Zdzieszowicach...), był doprawdy przepiękny! Śnieg sięgał aż po horyzont, na którym jak na dłoni widać było górskie pasma, a wszystko to oświetlone wczesnym słońcem...! :-) Widoczność o poranku była naprawdę super! Gdy stamtąd ruszałem, odezwały się przelatujące kaczki w dwóch bardzo dużych kluczach... :-) Wspaniale było przeżyć te chwile...
Zjazd z Góry wymagał ode mnie dużego skupienia. Nachylenie, oraz skuta lodem droga, nie pozwalały na to, by choć na chwilę sobie odpuścić. Za nawrotem było co prawda troszkę lepiej, lecz na większym luzie jechałem dopiero od Muzeum Czynu Powstańczego. W Leśnicy wystraszyłem się nie od parady, gdy wyprzedzający mnie samochód najechał na nie wyjeżdżony lód i śnieg. W pierwszym ułamku sekundy umysł przywołał skojarzenie dźwięku hamujących ostro na takiej nawierzchni kół. Między Leśnicą a Raszową, gdy jechałem z dosyć fajną prędkością, poczułem nagle jak tylne koło uciekło w bok w koleinę :-) Fajnie! ;-) Jadąc dalej, starałem się utrzymywać dobre tempo, zatrzymując się ze dwa razy na zrobienie zdjęć. Dystans do Kłodnicy minął bez niespodzianek i wreszcie wjechałem na drogę rowerową na Pogorzelcu. Wciąż była oblodzona, a ja przecinając czyjeś wąskie rowerowe ślady, wyraźnie traciłem w tych miejscach przyczepność :-) Do samego końca trzeba więc było zachować ostrożność i koncentrację :-) Cały wyjazd udał się wspaniale... :-) Oj... Chyba będzie fotograficzna konkurencja do przyszłorocznego kalendarza ;-)
_
Dziękuję
Przy nieczynnej stacji kolejowej w Zalesiu Śląskim. Oświetlone drzewko wyglądało uroczo :-)
Zatapiam się w śnieżną krainę...
Oznaczenie szlaku i ślady jakiegoś zwierzęcego przyjaciela... :-)
Warunki cały czas wymagające :-)
Czarnocin. Droga w pięknej zimowej scenerii... :-)
Wbity w moją pamięć znak :-) Już wymieniony...
Atakujemy tamto wzgórze! ;-)
Góra św. Anny w oddali.
Miejsce gleby ;-)
Na Górze św. Anny. Papież w śniegu - z tego co kojarzę, lubił zimowe sporty ;-)
Postój przy punkcie widokowym. Widok pasma górskiego na wyciągnięcie ręki, zachęca do dalszych podróży i pobudza wyobraźnię... :-)
Przed Raszową. Krótki postój fotograficzny :-)
W lesie za Raszową. Pięknie ubielone drzewa i zauważona chyba po raz pierwszy przydrożna kapliczka.
Kategoria Wypady, nie w(y)padki ;-)
Dane wyjazdu:
11.10 km
0.00 km teren
00:30 h
22.20 km/h:
Maks. pr.:34.00 km/h
Temperatura:2.3
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia
Trening 008/2015
Czwartek, 29 stycznia 2015 · dodano: 31.01.2015 | Komentarze 0
Karolek zarządził nam dziś pobudkę o w pół do szóstej. Uznałem zatem (przy aprobacie Aneczki), że zbiorę się na rower. W sumie, to i tak już pora była. Na dworze czasem pohukiwał wiatr. Mimo wszystko już przed wyjściem czułem przypływ szczęścia. Śnieg który spadł kilka dni temu zelżał, więc miałem okazję do przejechania trasy, teoretycznie bez zasp na drodze :-)Na drodze rowerowej dostałem kilka podmuchów wiatru. W założeniu dzisiejszy wyjazd miał być bardziej na luzie. Przez całą obwodnicę zmagałem się z czołowo-bocznym ciągłym wiatrem. Oznaczało to też, że od Kłodnicy również mogę mieć ciężej. Ruch samochodowy (w tym ciężarówki) był spory. Na szczęście zjeżdżając do Koźla odetchnąłem, również z powodu innego kierunku wiatru. Okazało się też, że i w Kłodnicy nie było tak źle :-) Całkiem szybko dojechałem do pierwszego osiedla, a następnie do domku, załapując wcześniej na drodze rowerowej nieco śniegu na koła. :-)
Dzisiejszą jazdą pobiłem również dystans stycznia. Jeszcze jakiś czas temu sądziłem, że przy aktualnych uwarunkowaniach, nie będzie to szybko możliwe. A jednak udało się... :-)
Kategoria Krótko, nie zawsze na temat ;-)
Dane wyjazdu:
6.60 km
0.00 km teren
00:26 h
15.23 km/h:
Maks. pr.:26.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia
Zimowa przejażdżka :-)
Niedziela, 25 stycznia 2015 · dodano: 25.01.2015 | Komentarze 0
Napadało śniegu! :-) Do południa wyszliśmy całą rodzinką na sanki :-) Wyszliśmy razem, ale niedługo tak szliśmy ;-) Tatę wzięło na zimowe biegi! Czułem się super, a fakt że mogłem mieć większy opór z powodu śniegu, dodatkowo mnie cieszył :-) Ot taki świrek ;-) Gdy tak spędzaliśmy czas na śniegu, wiedziałem już że chcę iść też na rower! :-)Kosia wspaniale reagowała na śniegowe koleiny na ulicach :-) To znaczy trochę nią rzucało, ale to było super fajne! :-) Cudownie sobie razem radziliśmy :-) Podobnie było na niebieskim szlaku, gdzie zwiększyliśmy prędkość, a rowerkiem pięknie rzucało od czasu do czasu :-) Kilka uślizgów tylnego koła było naprawdę mocnych i przez to pięknych! :-) Poczucie panowania nad rowerkiem cieszyło :-) W międzyczasie zza chmur lekko zaczęło przebijać się słońce. Wyjeżdżając z Brzeziec minąłem uśmiechniętego pana. Pozdrowiliśmy się pozytywnie :-) Później był już azotowy skrót i uważanie na alei Partyzantów, gdzie dodatkowo jechała za mną drogówka ;-) Gdy już dojechałem do domku, celowo nie śpieszyłem się z chowaniem Kosi. Jakoś zrobiło mi się jej szkoda, że znów musiała tyrać się w zimowych warunkach. To jak teraz ten rowerek śmiga, to coś naprawdę wspaniałego i nie chciałbym, by zima ponownie doprowadziła do złych zmian. Pod znakiem zapytania stoją też moje poranne jazdy. Brak błotników robi swoje... ;-) Zobaczymy jak będzie :-)
Nasz mini-bałwanek, ulepiony podczas rodzinnego wyjścia ;-) Jednym z celów dzisiejszego wyjazdu, było uwiecznienie go na rowerowym zdjęciu :-) Może będzie jak znalazł do kalendarza ;-)
Piękne zimowe widoczki na niebieskim szlaku. Wyznaczałem tutaj jedyny rowerowy ślad.
Króciutki fotograficzny postój na azotowym skrócie :-)
Kategoria Krótko, nie zawsze na temat ;-)
Dane wyjazdu:
37.80 km
0.00 km teren
01:50 h
20.62 km/h:
Maks. pr.:44.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia
Rozjazd na Górę św. Anny
Sobota, 24 stycznia 2015 · dodano: 24.01.2015 | Komentarze 0
Obudziłem się dziesięć minut przed budzikiem. W założeniu dzisiejszy wyjazd miał być takim dla rekreacyjnego rozjeżdżenia się.Na początku trasy zatrzymywałem się ze trzy razy, aby wybrać ślad. Chciałem pojechać dłuższą wersję, ale za późno zorientowałem się, że już na starcie musiałbym pojechać w innym kierunku. Wiał wiatr i jechało się dosyć ciężko. Nie było też łuny wschodzącego słońca, ale to i lepiej, bo poprzedni wyjazd zostanie dzięki temu bardziej wyjątkowy :-) Wjeżdżając na szczyt minąłem młodocianego biegacza lawirującego między drzewami przy parkingu. Mimo mroźnego powietrza biegał w krótkich spodenkach i założę się, że nie było mu zimno! Gdy zatrzymałem się przy pomniku Jana Pawła II tylko (a raczej aż!) widok i wyraźnie słyszalny szum autostrady burzył harmonię chwili. Przecież jej nie powinno tu być!
Na pierwszych metrach zjazdu ze szczytu docisnąłem lekko. Dalej zjeżdżałem już spokojniej, ale mimo to udzieliły mi się rowerowe endorfinki :-) Zatrzymałem się na chwilę przy przydrożnej kapliczce, a gdy wróciłem na trasę począłem rozglądać się za drogą, którą wskazywał mi ślad nawigacji. Gdy tam dotarłem, poczułem się lekko zmieszany. Przecież miał być asfalt... :-) No, w zasadzie to był. A raczej resztki asfaltowej drogi, położonej w lesie :-) Na jej początku dojrzałem jeszcze śmietnik, więc korzystając z okazji i z faktu, że mój brzusio odezwał się na zjeździe, postanowiłem zjeść tu zabranego z domu banana :-) Na asfaltowo-leśnym dukcie prędkość trochę spadła i dodatkowo leciutko przybrudziłem opony, ale gdy byłem już w Leśnicy, jak błyskawica do mej głowy wpadła myśl, by umyć je Nad Wodą ;-) Gdy stamtąd wyjechałem, wrzuciłem bieg i dystans pokonywałem fajnym tempem :-) W Raszowej zerknąłem na przystanek, gdzie polewaliśmy się z Aneczką wodą z bidonów :-) Chwilkę później kota chciał pogonić mi czarny chomik. Zrezygnował zanim jeszcze zaczął ;-) Niebawem dotarłem do Kłodnicy, mijając przy którymś z gospodarstw trzy meczące owce lub barany :-) Rozweselający widok :-) Ostatnią przygodą na trasie, było wypadnięcie komórki z kieszeni kurtki. Jechałem sobie spokojnie na pierwszym osiedlu, aż tu nagle usłyszałem coś odbijającego się o asfalt. Żeby było śmieszniej, w drodze powrotnej przez krótką chwilę rozważałem, czy jest prawdopodobne, by przy normalnej jeździe telefon wypadł z wewnętrznej kieszeni kurtki. Uznałem, że nie ;-)
Raszowa. Choinka, której nie uwieczniłem przy pierwszym tegorocznym wyjeździe na Górę św. Anny.
Gdzieś na prostej między Raszową, a Leśnicą...
To śnieg (s)padł - nie my! :-)
Na szczycie, przy pomniku Jana Pawła II.
Kapliczka Trzech Braci.
A miał być asfalt... ;-)
Dzięcioł stukający w drzewo tuż nad moją głową :-)
Wjazd do Leśnicy. W oddali Góra św. Anny. Leśny niby asfalt na pewno przyda się przy planowaniu innych rowerowych wyjazdów - omijamy główną drogę do Zdzieszowic :-)
Kategoria Krótko, nie zawsze na temat ;-)
Dane wyjazdu:
11.10 km
0.00 km teren
00:27 h
24.67 km/h:
Maks. pr.:32.00 km/h
Temperatura:2.9
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia
Trening 007/2015
Czwartek, 22 stycznia 2015 · dodano: 24.01.2015 | Komentarze 0
Czwartek. Odczuwalnie gorzej się obudziłem z uwagi na to, że rozmawiając z Aneczką, a następnie słuchając muzyki posiedziałem sobie w nocy lekko za długo.Na drodze rowerowej dwa razy leniwie zamknąłem oczy. Obwodnica, to wrzucenie trzeciego blatu i - o dziwo - dociągnięcie na nim aż do ronda na fajnej kadencji :-) Dojeżdżając do Koźla zrzuciłem łańcuch na środkową, by później docisnąć nieco na prostej do Kłodnicy. Za światłami zrzuciłem nieco z tonu. Niestety gdy zjechałem na osiedle, zaczęło dosyć wyraźnie podwiewać mi rękaw. Czułem to mocno na nadgarstku. Ostatnia prosta, to znów sprint - tym razem jednak nie na pełnej mocy :-)
Kategoria Krótko, nie zawsze na temat ;-)
Dane wyjazdu:
11.10 km
0.00 km teren
00:27 h
24.67 km/h:
Maks. pr.:34.00 km/h
Temperatura:3.3
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia
Trening 006/2015
Środa, 21 stycznia 2015 · dodano: 24.01.2015 | Komentarze 0
Ponownie budzik przed szóstą. Do jazdy jestem gotowy dziesięć po. Trochę późno w porównaniu z tym, o której wstaję. Trzeba to poprawić.Na drodze rowerowej narzucam sobie spokojne, aczkolwiek żywe tempo. Zwiększam je na obwodnicy, wrzucając dodatkowo z drugiej strony Odry na największy blat. W Koźlu po raz pierwszy odkąd zacząłem jeździć, musiałem stać na światłach, ale w zasadzie to spodziewałem się tego ;-) Wczoraj wspomniałem przecież, że to do tej pory nie nastąpiło. Było zatem pewne, że będę zmuszony zatrzymać się właśnie dziś! ;-) Kłodnica przejechana dosyć fajnym tempem, na Pogorzelcu już spokojniej, dociskam jedynie na ostatniej prostej.
Kategoria Krótko, nie zawsze na temat ;-)
Dane wyjazdu:
11.10 km
0.00 km teren
00:28 h
23.79 km/h:
Maks. pr.:32.00 km/h
Temperatura:2.3
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia
Trening 005/2015
Wtorek, 20 stycznia 2015 · dodano: 20.01.2015 | Komentarze 0
Wczoraj dopadło mnie Momentum. Pod płaszczykiem chęci odespania, oraz niepewnej pogody podstępnie mnie pokonało. W ciągu dnia żałowałem bardzo tego straconego wyjścia i kilometrów. Troszkę na pocieszenie z przymrużeniem oka, w sieci znalazłem informację, że był to Blue Monday - najbardziej depresyjny dzień w roku ;-) Czy faktycznie poprawiło mi to humor? Ani o jotę...Dziś Momentum zaatakowało jeszcze okrutniej, dodatkowo już wprost z otwartą przyłbicą, zadając okrutne pytanie "Po co Ty to robisz???" Potyczka trwała dosyć długo, zadaliśmy sobie kilka ciosów, aż w końcu przeciwnik padł.
Już na pierwszych metrach drogi rowerowej poczułem pozytywny przypływ z faktu, że jestem właśnie na rowerze :-) Na rondzie wymuszono mi pierwszeństwo, ale można by tego kierowcę jakoś usprawiedliwić - ja też nie spodziewałbym się tutaj rowerzysty o tej porze ;-) Jadąc obwodnicą cieszyłem się dynamiką, dodatkowo zerkając na mrugające żywo opaski. Wczoraj założyłem do nich nowiutkie baterie i ich mruganie jakoś dodatkowo mnie cieszyło :-) Naokoło unosiła się mroźna mgiełka, choć samo powietrze było przyjemnie rześkie :-) Mimo całkiem fajnego tempa pomyślałem sobie ni z tego ni z owego, że przydałoby mi się kilka TIRów(!) ze swoimi podmuchami od pleców. Na zjeździe z mostu dostałem znienacka dokładnie cztery takie pojazdy :-) To był moment, gdy naprawdę lekko kręciło mi się korbą :-) Koźle jak zwykle przemknąłem :-) O dziwo jeszcze nie zdarzyło mi się, abym stał tam na światłach :-) Dojazd do Kłodnicy był miarowy, podobnie jak przejazd przez tą dzielnicę. Wróciłem zadowolony z faktu, że dziś udało mi się jednak wyjść.
Kategoria Krótko, nie zawsze na temat ;-)
Dane wyjazdu:
35.60 km
0.00 km teren
01:40 h
21.36 km/h:
Maks. pr.:42.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia
Wschód słońca na Górze św. Anny
Sobota, 17 stycznia 2015 · dodano: 20.01.2015 | Komentarze 0
Gdy rozpoczynałem poranne jazdy w tym tygodniu, wpadłem na pomysł aby pojechać na wschód słońca na Górę św. Anny. Plan zakładał co prawda wyjazd wiosną, lecz zupełnie najnormalniej mogłem zrealizować go już teraz. I bardzo dobrze :-) Nie można czekać.Jazda miała być komfortowa bez spinki. Za Kłodnicą przejeżdżałem przez ciemny las, później - już w Raszowej - zza horyzontu zaczęła pojawiać się pomarańczowo-czerwona łuna. Na ostatniej prostej przed Leśnicą postanowiłem na chwilę przystanąć. To był piękny widok :-)
Pierwsze metry podjazdu i wcześniejsza jazda z górki w Leśnicy spowodowały, że poczułem pot na całym ciele. Praca organizmu dodatkowo nie poprawiała sytuacji, ale prócz sprawdzenia czy nie zostanę zawiany, wcale a wcale się tym nie przejąłem :-) Na nawrocie przystanąłem, by przez dłuższą chwilę popatrzeć na słoneczną łunę na otwartej przestrzeni. Do wschodu zostało pięć minut. Ostatni etap podjazdu również pokonałem sprawnie, zatrzymując się jeszcze na szczycie, przy schodach prowadzących do Bazyliki. Tutaj czas zaczął mnie naglić - do wschodu pozostała jedynie minuta! Puściłem się z góry i jadąc dosyć szybko, dotarłem na wyznaczone sobie miejsce pół minuty przed magiczną chwilą :-) Udało się :-) Przez pierwszy moment obserwowałem słońce samotnie, wracając się truchtem po Kosię tak, abyśmy mogli wspólnie obserwować to magiczne zjawisko... Powoli okoliczne wzniesienia oświetlały promienie słońca... Wokół panowała zupełna cisza i spokój. Dzień budził się powoli do życia. Ogarnęło mnie zadowolenie z faktu, że mogłem uczestniczyć w tej podniosłej chwili...
Gdy pomarańczowa kula wzniosła się już nad horyzont, wskoczyłem na Kośkę i odjechaliśmy. Na zjeździe nie wykręcaliśmy nic na maksa, spokojnie i szybko dojeżdżając do Leśnicy. Postanowiłem też pokazać Kosi ulicę biegnącą w korycie rzeki. Ona jeszcze tego nie widziała :-) Wracaliśmy w poczuciu, że dokonaliśmy dziś już czegoś konkretnego, zgodnego z planem, a mimo to jeszcze cały dzień był przed nami. To przyjemne uczucie... :-)
Między Raszową a Leśnicą.
Przy punkcie obserwacyjnym, podjazd na Górę św. Anny.
Tych kilka magicznych chwil... :-)
Kategoria Krótko, nie zawsze na temat ;-)
Dane wyjazdu:
11.10 km
0.00 km teren
00:27 h
24.67 km/h:
Maks. pr.:36.00 km/h
Temperatura:6.3
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia
Trening 004/2015
Piątek, 16 stycznia 2015 · dodano: 20.01.2015 | Komentarze 0
Budzik ustawiony kilka minut wcześniej, niż na początku tygodnia podświadomie spowodował, że atak Momentum był mocniejszy. Walka była jednak bardzo krótka. Przemogłem się momentalnie.Na początku obwodnicy poczułem pierwszy wiaterek. W sumie to pomyślałem sobie, że być może to nawet dobrze dla treningu. Na niebie widać było trochę jasno świecących gwiazd :-) Za połówką obwodnicy wiatr jeszcze się wzmógł, ale za rondem miałem już w plecy. Dziś trasę podzieliłem chyba bardziej świadomie na etapy. Była lekka jazda, wysoka kadencja przez większość i dojazd od pierwszego osiedla kończącego cały przejazd.
Kategoria Krótko, nie zawsze na temat ;-)
Dane wyjazdu:
11.10 km
0.00 km teren
00:27 h
24.67 km/h:
Maks. pr.:33.00 km/h
Temperatura:3.3
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia
Trening 003/2015
Czwartek, 15 stycznia 2015 · dodano: 20.01.2015 | Komentarze 0
W nocy strasznie wiało, stawiając poranne wyjście pod znakiem zapytania. Gdy wstałem zdawało się jednak, że za oknem jest już spokojnie.Tak też było :-) Jedynie powietrze było bardziej zimne. Pod koniec drogi rowerowej zatrzymałem się by łyknąć Halls'a. Dzisiejsza jazda była póki co chyba najbardziej świadoma w dotychczasowej krótkiej treningowej historii. Przed zakrętem na Dunikowskiego wyprzedził mnie srebrny samochód po chwili mrugając awaryjnymi. To Łukasz :-) Jeszcze trochę dystansu, ruchliwe rondo Milenijne i dojazd do domku był formalnością :-) Ponownie docisnąłem na ostatniej prostej :-)
Kategoria Krótko, nie zawsze na temat ;-)