Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Kosiek. Odkąd jestem na bikestats.pl przejechałem 34372.37 kilometrów. Średnia prędkość wynosi aktualnie 21.12 km/h - trochę mało, ale spowalnia mnie Balast ;-)

Więcej moich rowerowych statystyk.



baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Kosiek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Styczeń, 2016

Dystans całkowity:334.51 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:16:38
Średnia prędkość:20.11 km/h
Maksymalna prędkość:41.00 km/h
Liczba aktywności:8
Średnio na aktywność:41.81 km i 2h 04m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
112.19 km 0.00 km teren
05:43 h 19.63 km/h:
Maks. pr.:38.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia

Porobiłem się na maksa... :-)

Niedziela, 31 stycznia 2016 · dodano: 31.01.2016 | Komentarze 0

Wczoraj wizytowaliśmy się na urodzinach znajomej. Oszczędzałem się jednak, bo na ostatni dzień stycznia chodził mi po głowie dystans większy niż zazwyczaj :-)



Ruszyłem dziesięć po siódmej. Godzinę później, niż miałem zamiar, ale ciemność za oknem o poranku nieco zmąciła mój zmysł godzinowy :-) Było ślisko jak cholera, a warstwa lodu na asfalcie strzelała pod kołami, niczym niewielkiej mocy petardy. W Bierawie przy próbie ominięcia dziury w jezdni, poczułem jak rower przez ułamek sekundy stał się podsterowny! Skręcone przednie koło dosłownie posunęło się naprzód nie wykazując żadnej woli do zmiany toru jazdy! :-) Za Lubieszowem rower cały osunął się na wyboju! Czułem jak przednie i tylne koło po prostu przesuwają się w bok! Po tym zdarzeniu radykalnie zwolniłem. Wszystko działo się przy czarnym asfalcie i choć zdawałem sobie sprawę z tego, że jest ślisko, to nie sądziłem że jest aż tak źle! Mimo to do Solarni dojechałem już bez problemów, nie licząc postoju na przejeździe kolejowym ;-) W Rudzkich lasach o tej porze nie było jeszcze nikogo, więc mogłem w pełni cieszyć się błogą ciszą i spokojem :-) Za lasem łykanie dystansu szło mi jakby jeszcze lepiej :-) Na nieznanej mi jeszcze drodze poczułem zew przygody, a ponadto nie przeszkadzał mi wiatr. Najmniej przyjemnym etapem, był zdecydowanie przejazd przez Knurów. Poza tym naszło mnie dziwne skojarzenie z męską świnią - zostawiłem Anię samą z dwójką dzieci na sporo czasu wiedząc, że nie czuje się w pełni sił.
Na miejscu jak zwykle pokręciłem się trochę, podjadłem i wyruszyłem w drogę powrotną, która okazała się być istną masakrą... Aż do samego domu miałem wiatr w twarz! Były momenty, że przystawałem co kilkanaście, a nawet co kilka minut! Dopiero po dziesięciominutowym postoju (a raczej łapaniu mocy!) nabrałem na tyle sił, aby w miarę sprawnie toczyć walkę z oporem powietrza. W Rudach wstąpiłem do sklepu, aby zostawić tam jedyne dwa złote, które miałem przy sobie :-) Tymczasem na leśnych szlakach ludzi zrobiło się już całkiem sporo. Rudy o poranku były jednak tylko moje i to cieszyło :-) W Solarni zrobiłem sobie kolejny postój, przy okazji odprowadzając wzrokiem kolarza, który śmigał że aż opony hałasowały. Wiatr z pewnością był jego sprzymierzeńcem :-) Ja natomiast czułem się już prawie jak w domu, a kilometry pozostałe do celu, ubywały na nawigacji całkiem szybko :-) Cała droga powrotna była jednak mocno wymagająca i do domu wszedłem praktycznie na czworakach ;-)

Postój pod kapiącym drzewem :-) W oddali na polu wypatrzyłem siedem saren, które później przebiegły mi drogę :-)


Przed Bierawą. Zima odchodzi przy ładnie wschodzącym słońcu :-)


Zimowa Zakazana :-) Biała nitka ciągnęła się aż po horyzont :-)


Bliżej nieokreślone zwierzątko widziałem z oddali. To nie jedyne ślady, na które się tu natknąłem. Różne długości i kształty. Byłem pierwszą osobą, która stawiała tu stopy na nietkniętej jeszcze po nocy warstwie śniegu.


Nie mogłem się tu nie zatrzymać ;-)


Magicznie piękny las!


Kapliczka w stylu lubelskim. Na kilka zakrętów przed celem.


Zamek w Chudowie. Jak większość polskich zabytków w stanie totalnego rozpadu.


Okoliczna atrakcja - domek Puchatka ;-)


Ni cholery! Na pewno tam nie jadę! Na dziś miałem dość :-)


Krótki przystanek w rudzkim lesie. Odcinek pokryty jeszcze śniegiem.


Powrót po Kosinym śladzie :-)


Dane wyjazdu:
35.10 km 0.00 km teren
01:39 h 21.27 km/h:
Maks. pr.:39.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia

No i już po zimie...

Sobota, 30 stycznia 2016 · dodano: 30.01.2016 | Komentarze 0

Kilka dni temu z zimowego snu obudził się Bronek. Obserwuję go co prawda dopiero drugi sezon, ale już jestem prawie pewien, że to nasz domowy przepiowiadacz wiosenno-zimowy :-) To dopiero czwarty raz, ale znów się nie pomylił :-) Zima zdała się odejść, a w jej miejsce pojawiły się temperatury rzędu pięciu, czy ośmiu stopni i słoneczne poranki, tak jak dziś :-) To był dobry moment, aby przepiąć nowe pedały do Kosi i sprawdzić, czy tu również lewy będzie strzelać. Z drugiej strony żałowałem, że typowo zimowe wyjazdy prawdopodobnie nie będą już możliwe aż do kolejnej zimy. Wspomnienie ostatniego wypadu do Mosznej działało pobudzająco na moje serce :-)



Na Górę św. Anny dotarłem całkiem szybko. Miałem wiatr w plecy. Jazda po asfalcie nie była jednak tak efektywna jak z Cabo :-) Na szczycie byłem dosłownie chwilkę, robiąc zdjęcie i wpatrując się przez moment w widoczne na horyzoncie pasmo Gór Opawskich. Gdy ruszyłem w drogę powrotną, zerwał się bardzo mocny wiatr. Zgodnie z zamierzeniem zatrzymałem się jeszcze na punkcie widokowym przy rezerwacie geologicznym, gdzie nieco mocniej oparłem rower. Mimo to wiało tak mocno, że Kosia nie ustała, a ja uratowałem ją przed upadkiem dosłownie w ostatniej chwili! Zjazd z Góry miałem pod wiatr i taka też była droga aż do samego domu. Mimo to jakoś niewiele mi to przeszkadzało :-) Kosia jak zawsze dała rady :-)

Na szczycie :-)


Punkt widokowy. W oddali widoczne pasmo Gór Opawskich.


Dane wyjazdu:
87.20 km 0.00 km teren
04:18 h 20.28 km/h:
Maks. pr.:41.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia

Moszna zimą :-)

Sobota, 23 stycznia 2016 · dodano: 24.01.2016 | Komentarze 0

Wstałem dziś wcześniej, niż ostatnimi czasy. Razem z mamą i Karolkiem zjedliśmy śniadanie, a chwilę później zacząłem rysować trasę :-) Wyszła całkiem długa jak na zimowe warunki, ale nie miałem innego pomysłu ;-)



Wyjazd z miasta miałem bardzo ciekawy :-) Wiatr w plecy :-) Oznaczało to też ni mniej, ni więcej, że wracając będę miał również ciekawą przeprawę ;-) Podczas zmiany kierunku jazdy czułem duży opór, a rowerem rzucało. Wjeżdżając do Poborszowa zastanawiałem się nawet, czy nie skrócić radykalnie przejazdu. Ostatecznie szybko zrezygnowałem z tego pomysłu, bo jazda w surowych warunkach bardzo mnie cieszyła :-) Wjeżdżając na polną drogę za Kamionką musiałem dwa razy ostro skontrować kierownicą, ratując się przed upadkiem na śnieżnych koleinach :-) To nie był ostatni raz dzisiejszego dnia ;-) Generalnie śmigało się super, choć gdy wyjechałem na asfalt w kierunku Walec, wiatr znacznie obniżył moją prędkość i poczcie komfortu. Mimo to wciąż nie traciłem ducha, a w głowie - jak przez cały wyjazd - grała mi piosenka Dio "Dream On" :-) W końcu zmieniłem kierunek i ponownie można było docisnąć :-) Za wioską Kromołów ponownie wjechałem na polny trakt, który momentami był mocno zawiany. Cieszył mnie jednak widok kół walczących ze śniegiem, a wyrzucany spod nich biały puch osiadał na butach i spodniach :-) Dawaliśmy rady, a surowość otoczenia cieszyła jeszcze bardziej :-) Poza tym cała ta zimowa biel dookoła nadawała dodatkowego nastroju :-) W lesie nieopodal, kilka metrów ode mnie przebiegła też mała sarna :-) Jechałem dalej, a za Ściborowicami ku swojemu pozytywnemu zaskoczeniu, wjechałem w zakręt "w prawo na którym my skręcimy w lewo" po raz pierwszy właśnie od "prawej" strony ;-) Niby nic, a ucieszyło :-) W Łowkowicach zerknąłem tylko na położony na uboczu wiatrak, zatrzymując się na krótki przystanek już w Pisarzowicach. To był ostatni etap drogi do Mosznej :-) Za Buławą mocno zmniejszyłem prędkość, ponieważ droga była wyjeżdżona i śliska. Nadganiałem na plamach suchego asfaltu :-) Niedługo potem byłem już w Mosznej :-)
Okolice zamku były ciche i spokojne. Kręcili się tam jacyś pojedynczy ludzie, a gdzieś w oddali nastrojowo stukał dzięcioł :-) Troszkę podjadłem, zrobiłem ze dwa zdjęcia i ruszyłem w drogę powrotną :-) Trasa wiodła nowo wytyczonymi szlakami :-) Początkowo było bardzo sympatycznie :-) Musiałem jedynie zatrzymać się na dwie minuty na grzanie dłoni, które straciły odpowiednią temperaturę przy zamku, gdy cykałem zdjęcia i podjadałem :-) Polny odcinek przed wyjazdem na asfalt musiałem jednak trochę przemęczyć, więc gdy wyjechałem już przy pierwszych zabudowaniach Czartowic, ponownie zatrzymałem się na krótki moment :-) Gdy ruszyłem, zza zakrętu wyjechał patrol drogówki na sygnale świetlnym. Jechali tempem iście spacerowym, a kierowca(!) zajadał kanapkę... Ciekawe, gdzie się tak śpieszyli ;-) Moje rozważania szybko przerwał szczekający na mnie pies :-) Dodatkowo w Muckowie natknąłem się na owczarka niemieckiego, "pilnującego" skrzyżowania. Leżał na ziemi i wydawał się być całkiem duży. Zdecydowałem się zadzwonić do domostwa położonego obok z pytaniem, czy to nie jest pies gospodarza :-) Ostatecznie sprawa została bardzo szybko załatwiona, a piesek gdy wstał, okazał się być dwa razy mniejszy ;-) Ponownie zacząłem walkę z wiatrem i śniegiem zawiewanym z pól :-) Droga do samego Głogówka dawała w kość :-) Na miejscu zatrzymałem się przy cukierni-piekarni, którą kojarzyłem jeszcze ze starych czasów i dostałem tam trzecią bułkę gratis ;-) Z pełnym brzuszkiem ponownie ruszyłem w szranki z wiatrem, decydując się na jazdę aż do samego Koźla główną drogą. Finalnie była to bardzo dobra decyzja, bo na pewno zyskałem na czasie, a ruch samochodowy nie był wcale duży :-) Wiatr wiał to z przodu, to z boku, część asfaltu była zawiana śniegiem z pól, ale wciąż - już mimo zmęczenia - cieszyłem się jazdą :-) Zatrzymywałem się jednak na niektórych przystankach autobusowych, aby nieco nabrać sił. Przebyte kilometry i zimowa aura zdążyły już odcisnąć swoje piętno :-) W Koźlu w bardzo krótkim odstępie czasu minęły mnie trzy osobówki z rowerami na haku. Czyżby zakończył się niedawno /jakiś cyclo-cross?/ :-) Gdy wyjechałem już za Odrę, zdecydowałem się na powrót ścieżką rowerową, upewniając się jeszcze przy wjeździe u ojca z synem na sankach, czy na pewno jest przejezdna. Ostatecznie więc wracałem pięknie ubieloną rowerową nitką, a w domu byłem o zakładanym czasie :-) Po obiedzie pozwoliłem sobie na drzemkę na sofie ;-)

Miało być bez wielu fotograficznych przystanków bo czas gonił, ale na wylocie z Rogów postanowiłem się jednak zatrzymać :-) Dodatkowo po śladach widać, że "odważnych" ludzi nie brakuje...


Krótki przystanek za Kamionką :-) Pod mostem zamarznięta rzeczka :-)


Zaraz zaczniemy gnać :-)


Droga była momentami mocno zawiana. Śnieg wylatywał spod kół na buty i spodnie. Jazda była przednia! :-)


Przystanek w Pisarzowicach :-) I nie mam na myśli tej konstrukcji z dachem ;-)


Moszna :-)


Pałaszujemy bułki słodkie :-)


Dane wyjazdu:
60.00 km 0.00 km teren
02:59 h 20.11 km/h:
Maks. pr.:40.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia

Pławniowice zimą :-)

Niedziela, 17 stycznia 2016 · dodano: 17.01.2016 | Komentarze 0

A jednak stało się! :-) Odwiedziła nas zima i tym razem znaki wskazywały na to, że zostanie u nas przynajmniej na kilka dni :-) Mnie natomiast wpadł do głowy pomysł, aby podjechać do Pławniowic :-)



Droga aż do azotowego lasu włącznie, była bardzo przyjemna :-) Piękna zima cieszyła oko! :-) Przy kapliczce spotkałem innego rowerzystę, a w ciągu całego wyjazdu będzie ich jeszcze kilku :-) Ogólnie rowerzystów, biegaczy i różnej maści spacerowiczów było dziś całkiem sporo :-) Asfalt do Starej Kuźni to był chyba najlepszy odcinek dzisiejszego dnia :-) Na miejscu trochę się zamotałem, ale ostatecznie trafiłem na dobry trakt, który doprowadził mnie do Rudzinca. Ten odcinek był najbardziej wymagający: mijałem zamarznięte kałuże i bruzdy. Lubię to! :-) Po drodze minąłem leśną wiatę, ale już się tam nie zatrzymywałem wiedząc, jak mało mam czasu :-) Przed opuszczeniem lasu jechałem na nieco otwartej przestrzeni, otoczony zewsząd zimową bielą. Jak na jakimś pustkowiu... :-) Niestety wjeżdżając na drogę asfaltową natknąłem się na piaskarkę i troszkę zrobiło mi się szkoda roweru. W domu go opłukam :-) Za Rudzincem skierowałem się już w kierunku Pławniowic, znów napotykając rowerzystę :-) Niedługo potem objeżdżałem już zbiornik. Panowała tam posezonowa cisza, a po tafli wody pływały łabędzie i kaczki :-) Mnie natomiast gonił już czas :-) Szybko przedostałem się na utwardzone drogi i przez Ujazd i Sławięcice dojechałem do domku, zaliczając po drodze już w Kędzierzynie dwa razy "późne zielone" ;-) To był super fajny wyjazd! :-)

Zima na azotowym skrócie :-)


Przewrócone drzewo w azotowym lesie :-) Z nieba lekko prószył śnieg...


Piękna i urokliwa zima! Świat był wspaniale ozdobiony śniegiem! 


Mój ślad na asfalcie :-) Droga do Starej Kuźni. Błoga cisza dookoła.


Paśnik za Starą Kuźnią.


Zamarznięte leśne mokradła. Śnieg wciąż fajowo prószył :-)


Przy pałacu w Pławniowicach :-) Nieopodal znajduje się różowy most ;-)


Sympatyczne zdjęcie przy jeziorze :-)


Takie zdjęcie też oczywiście musiało być ;-)


Nie ma lekko! :-)


A jednak nie jest za mało śniegu do ulepienia bałwana ;-)


Łabędzie :-) W oddali pałacowa wieża :-)


Chmara kaczek :-)


Krótki przystanek na banana ;-)


Dane wyjazdu:
5.06 km 0.00 km teren
00:16 h 18.97 km/h:
Maks. pr.:32.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia

Powrót po Marshall'a ;-)

Środa, 6 stycznia 2016 · dodano: 06.01.2016 | Komentarze 0

Karolek spędził dziś trochę czasu ze swoją nianią :-) W domku okazało się, że została u niej Karolkowa zabawka :-) Autko było już w pełni sił, ale w mojej głowie od razu pojawiła się myśl o rowerze :-)



Na początku jechałem spokojnie, choć na fajnym momencie :-) Gdy Marshall był już w kieszeni kurtki, udałem się jeszcze do parku, przejeżdżając przy okazji przez Plac Wolności :-) Jadąc obwodnicą troszkę przyśpieszyłem i niedługo potem byłem już w domku :-) Na osiedlu zostałem jeszcze lekko obszczekany przez jakiegoś yorka :-) Sympatycznie ;-) Jak to rower zmienia nastawienie do świata ;-)

Załapałem się jeszcze na świąteczne zdjęcie :-)


Przedmiot zamieszania ;-)


Dane wyjazdu:
4.50 km 0.00 km teren
00:18 h 15.00 km/h:
Maks. pr.:25.00 km/h
Temperatura:-6.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Praca 050116

Wtorek, 5 stycznia 2016 · dodano: 05.01.2016 | Komentarze 0

Porankowy standard ;-) 



Śniegu napadało, a złom odpalić znów nie chciał. Aż szkoda roweru wyciągać... Niemniej jednak droga do przedszkola upłynęła nam przyjemnie :-) Później też było spoko, ale z racji większej ilości śniegu jechałem ostrożniej. Tuż przed pracą przy drugim przejeździe, z mojej prawej strony chciał wyprzedzać mnie kolega z pracy. Po pogawdce rozstalismy się szybko i pokojowo :-)
Wracając jechałem ostrożnie. Śnieg był wyjezdzony przez ciężarówki, zrobiły się też niewielkie koleiny. Gdy Karolek był już w foteliku, jazda miała niewiele wspólnego z bezpieczeństwem. Mimo tego jechało się przyjemnie :-) Jak to na rowerze :-)



Dane wyjazdu:
4.36 km 0.00 km teren
00:13 h 20.12 km/h:
Maks. pr.:28.10 km/h
Temperatura:-14.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Praca 040116

Poniedziałek, 4 stycznia 2016 · dodano: 05.01.2016 | Komentarze 0

Porankowy standard, oraz słabe kręcenie w BMW ;-) To znaczy na początku kręciło żwawo, a później już mu się odechciało ;-) 



Szybka akcja i już ruszaliśmy z Karolkiem rowerem do przedszkola :-) Było minus czternaście stopni! Karol zniósł to dzielnie :-) Droga do pracy była fajna i poniekąd cieszył mnie ten temperaturowy rowerowy rekord :-)
Po południu zaczął prószyć drobny śnieg :-) Jechało się bardzo przyjemnie :-)

Dane wyjazdu:
26.10 km 0.00 km teren
01:12 h 21.75 km/h:
Maks. pr.:29.00 km/h
Temperatura:-11.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia

Treningowo 001/2016

Niedziela, 3 stycznia 2016 · dodano: 05.01.2016 | Komentarze 0

Pierwsza jazda po Nowym Roku :-) Od dwóch dni jesienna zima ustąpiła miejsca tej zimowej zimie ;-) Śniegu co prawda praktycznie nie ma, ale temperatura znacznie spadła.



Wyjazd po standardowej trasie, po której kilka razy śmigałem w ubiegłym roku. Mroźno, ale fajnie się jechało :-) W Bierawie minąłem Łukasza-sąsiada, ale nie zostałem przez niego zauważony. Przed wjazdem do Kędzierzyna zaczęły mi lekko marznąć palce u nóg :-)

Zamarznięta Odra :-)


Motolotniarz na wjeździe do Cisku :-) Siła pasji! :-)