Info
Ten blog rowerowy prowadzi Kosiek. Odkąd jestem na bikestats.pl przejechałem 34372.37 kilometrów. Średnia prędkość wynosi aktualnie 21.12 km/h - trochę mało, ale spowalnia mnie Balast ;-)Więcej moich rowerowych statystyk.
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2019, Grudzień1 - 0
- 2019, Listopad2 - 0
- 2019, Październik4 - 0
- 2019, Wrzesień5 - 0
- 2019, Sierpień10 - 0
- 2019, Lipiec13 - 0
- 2019, Czerwiec7 - 0
- 2019, Maj1 - 0
- 2019, Kwiecień3 - 0
- 2019, Marzec1 - 0
- 2019, Luty2 - 0
- 2019, Styczeń1 - 0
- 2018, Grudzień1 - 0
- 2018, Listopad2 - 0
- 2018, Październik4 - 0
- 2018, Wrzesień11 - 0
- 2018, Sierpień10 - 0
- 2018, Lipiec16 - 0
- 2018, Czerwiec12 - 0
- 2018, Maj16 - 0
- 2018, Kwiecień13 - 0
- 2018, Marzec4 - 0
- 2018, Luty5 - 0
- 2018, Styczeń4 - 0
- 2017, Grudzień3 - 0
- 2017, Listopad1 - 0
- 2017, Październik7 - 0
- 2017, Wrzesień4 - 0
- 2017, Sierpień20 - 0
- 2017, Lipiec17 - 0
- 2017, Czerwiec24 - 0
- 2017, Maj31 - 0
- 2017, Kwiecień6 - 0
- 2017, Marzec6 - 0
- 2017, Luty2 - 0
- 2017, Styczeń2 - 0
- 2016, Grudzień5 - 0
- 2016, Listopad2 - 0
- 2016, Październik12 - 0
- 2016, Wrzesień7 - 0
- 2016, Sierpień17 - 0
- 2016, Lipiec9 - 0
- 2016, Czerwiec10 - 0
- 2016, Maj19 - 0
- 2016, Kwiecień18 - 0
- 2016, Marzec4 - 0
- 2016, Luty3 - 0
- 2016, Styczeń8 - 0
- 2015, Grudzień5 - 0
- 2015, Listopad4 - 0
- 2015, Październik6 - 0
- 2015, Wrzesień23 - 0
- 2015, Sierpień24 - 0
- 2015, Lipiec26 - 0
- 2015, Czerwiec22 - 0
- 2015, Maj26 - 0
- 2015, Kwiecień22 - 0
- 2015, Marzec25 - 0
- 2015, Luty19 - 0
- 2015, Styczeń14 - 0
- 2014, Grudzień8 - 0
- 2014, Listopad20 - 0
- 2014, Październik20 - 0
- 2014, Wrzesień5 - 0
- 2014, Sierpień6 - 0
- 2014, Lipiec6 - 0
- 2014, Czerwiec7 - 0
- 2014, Maj10 - 0
- 2014, Kwiecień7 - 0
- 2014, Marzec6 - 0
- 2014, Luty4 - 0
- 2014, Styczeń4 - 0
- 2013, Grudzień1 - 0
- 2013, Listopad2 - 0
- 2013, Październik2 - 0
- 2013, Wrzesień4 - 0
- 2013, Sierpień11 - 0
- 2013, Lipiec7 - 0
- 2013, Czerwiec8 - 0
- 2013, Maj3 - 0
- 2013, Kwiecień2 - 0
- 2013, Marzec1 - 0
- 2013, Luty1 - 0
- 2013, Styczeń2 - 0
- 2012, Grudzień2 - 0
- 2012, Listopad3 - 0
- 2012, Październik2 - 0
- 2012, Wrzesień6 - 0
- 2012, Sierpień21 - 0
- 2012, Lipiec21 - 0
- 2012, Czerwiec17 - 0
- 2012, Maj20 - 0
- 2012, Kwiecień5 - 0
- 2012, Marzec8 - 0
- 2012, Luty10 - 0
- 2012, Styczeń11 - 0
- 2011, Grudzień9 - 0
- 2011, Listopad13 - 0
- 2011, Październik4 - 0
- 2011, Wrzesień19 - 0
- 2011, Sierpień23 - 0
- 2011, Lipiec31 - 0
- 2011, Czerwiec22 - 0
- 2011, Maj27 - 0
- 2011, Kwiecień16 - 0
- 2011, Marzec14 - 0
- 2011, Luty7 - 0
- 2011, Styczeń7 - 0
- 2010, Grudzień9 - 0
- 2010, Listopad9 - 0
- 2010, Październik17 - 0
- 2010, Wrzesień24 - 0
- 2010, Sierpień22 - 0
- 2010, Lipiec4 - 0
- 2010, Czerwiec5 - 0
- 2010, Maj1 - 0
Wpisy archiwalne w miesiącu
Styczeń, 2016
Dystans całkowity: | 334.51 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 16:38 |
Średnia prędkość: | 20.11 km/h |
Maksymalna prędkość: | 41.00 km/h |
Liczba aktywności: | 8 |
Średnio na aktywność: | 41.81 km i 2h 04m |
Więcej statystyk |
Dane wyjazdu:
112.19 km
0.00 km teren
05:43 h
19.63 km/h:
Maks. pr.:38.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia
Porobiłem się na maksa... :-)
Niedziela, 31 stycznia 2016 · dodano: 31.01.2016 | Komentarze 0
Wczoraj wizytowaliśmy się na urodzinach znajomej. Oszczędzałem się jednak, bo na ostatni dzień stycznia chodził mi po głowie dystans większy niż zazwyczaj :-)Ruszyłem dziesięć po siódmej. Godzinę później, niż miałem zamiar, ale ciemność za oknem o poranku nieco zmąciła mój zmysł godzinowy :-) Było ślisko jak cholera, a warstwa lodu na asfalcie strzelała pod kołami, niczym niewielkiej mocy petardy. W Bierawie przy próbie ominięcia dziury w jezdni, poczułem jak rower przez ułamek sekundy stał się podsterowny! Skręcone przednie koło dosłownie posunęło się naprzód nie wykazując żadnej woli do zmiany toru jazdy! :-) Za Lubieszowem rower cały osunął się na wyboju! Czułem jak przednie i tylne koło po prostu przesuwają się w bok! Po tym zdarzeniu radykalnie zwolniłem. Wszystko działo się przy czarnym asfalcie i choć zdawałem sobie sprawę z tego, że jest ślisko, to nie sądziłem że jest aż tak źle! Mimo to do Solarni dojechałem już bez problemów, nie licząc postoju na przejeździe kolejowym ;-) W Rudzkich lasach o tej porze nie było jeszcze nikogo, więc mogłem w pełni cieszyć się błogą ciszą i spokojem :-) Za lasem łykanie dystansu szło mi jakby jeszcze lepiej :-) Na nieznanej mi jeszcze drodze poczułem zew przygody, a ponadto nie przeszkadzał mi wiatr. Najmniej przyjemnym etapem, był zdecydowanie przejazd przez Knurów. Poza tym naszło mnie dziwne skojarzenie z męską świnią - zostawiłem Anię samą z dwójką dzieci na sporo czasu wiedząc, że nie czuje się w pełni sił.
Na miejscu jak zwykle pokręciłem się trochę, podjadłem i wyruszyłem w drogę powrotną, która okazała się być istną masakrą... Aż do samego domu miałem wiatr w twarz! Były momenty, że przystawałem co kilkanaście, a nawet co kilka minut! Dopiero po dziesięciominutowym postoju (a raczej łapaniu mocy!) nabrałem na tyle sił, aby w miarę sprawnie toczyć walkę z oporem powietrza. W Rudach wstąpiłem do sklepu, aby zostawić tam jedyne dwa złote, które miałem przy sobie :-) Tymczasem na leśnych szlakach ludzi zrobiło się już całkiem sporo. Rudy o poranku były jednak tylko moje i to cieszyło :-) W Solarni zrobiłem sobie kolejny postój, przy okazji odprowadzając wzrokiem kolarza, który śmigał że aż opony hałasowały. Wiatr z pewnością był jego sprzymierzeńcem :-) Ja natomiast czułem się już prawie jak w domu, a kilometry pozostałe do celu, ubywały na nawigacji całkiem szybko :-) Cała droga powrotna była jednak mocno wymagająca i do domu wszedłem praktycznie na czworakach ;-)
Postój pod kapiącym drzewem :-) W oddali na polu wypatrzyłem siedem saren, które później przebiegły mi drogę :-)
Przed Bierawą. Zima odchodzi przy ładnie wschodzącym słońcu :-)
Zimowa Zakazana :-) Biała nitka ciągnęła się aż po horyzont :-)
Bliżej nieokreślone zwierzątko widziałem z oddali. To nie jedyne ślady, na które się tu natknąłem. Różne długości i kształty. Byłem pierwszą osobą, która stawiała tu stopy na nietkniętej jeszcze po nocy warstwie śniegu.
Nie mogłem się tu nie zatrzymać ;-)
Magicznie piękny las!
Kapliczka w stylu lubelskim. Na kilka zakrętów przed celem.
Zamek w Chudowie. Jak większość polskich zabytków w stanie totalnego rozpadu.
Okoliczna atrakcja - domek Puchatka ;-)
Ni cholery! Na pewno tam nie jadę! Na dziś miałem dość :-)
Krótki przystanek w rudzkim lesie. Odcinek pokryty jeszcze śniegiem.
Powrót po Kosinym śladzie :-)
Kategoria Wypady, nie w(y)padki ;-)
Dane wyjazdu:
35.10 km
0.00 km teren
01:39 h
21.27 km/h:
Maks. pr.:39.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia
No i już po zimie...
Sobota, 30 stycznia 2016 · dodano: 30.01.2016 | Komentarze 0
Kilka dni temu z zimowego snu obudził się Bronek. Obserwuję go co prawda dopiero drugi sezon, ale już jestem prawie pewien, że to nasz domowy przepiowiadacz wiosenno-zimowy :-) To dopiero czwarty raz, ale znów się nie pomylił :-) Zima zdała się odejść, a w jej miejsce pojawiły się temperatury rzędu pięciu, czy ośmiu stopni i słoneczne poranki, tak jak dziś :-) To był dobry moment, aby przepiąć nowe pedały do Kosi i sprawdzić, czy tu również lewy będzie strzelać. Z drugiej strony żałowałem, że typowo zimowe wyjazdy prawdopodobnie nie będą już możliwe aż do kolejnej zimy. Wspomnienie ostatniego wypadu do Mosznej działało pobudzająco na moje serce :-)Na Górę św. Anny dotarłem całkiem szybko. Miałem wiatr w plecy. Jazda po asfalcie nie była jednak tak efektywna jak z Cabo :-) Na szczycie byłem dosłownie chwilkę, robiąc zdjęcie i wpatrując się przez moment w widoczne na horyzoncie pasmo Gór Opawskich. Gdy ruszyłem w drogę powrotną, zerwał się bardzo mocny wiatr. Zgodnie z zamierzeniem zatrzymałem się jeszcze na punkcie widokowym przy rezerwacie geologicznym, gdzie nieco mocniej oparłem rower. Mimo to wiało tak mocno, że Kosia nie ustała, a ja uratowałem ją przed upadkiem dosłownie w ostatniej chwili! Zjazd z Góry miałem pod wiatr i taka też była droga aż do samego domu. Mimo to jakoś niewiele mi to przeszkadzało :-) Kosia jak zawsze dała rady :-)
Na szczycie :-)
Punkt widokowy. W oddali widoczne pasmo Gór Opawskich.
Kategoria Krótko, nie zawsze na temat ;-)
Dane wyjazdu:
87.20 km
0.00 km teren
04:18 h
20.28 km/h:
Maks. pr.:41.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia
Moszna zimą :-)
Sobota, 23 stycznia 2016 · dodano: 24.01.2016 | Komentarze 0
Wstałem dziś wcześniej, niż ostatnimi czasy. Razem z mamą i Karolkiem zjedliśmy śniadanie, a chwilę później zacząłem rysować trasę :-) Wyszła całkiem długa jak na zimowe warunki, ale nie miałem innego pomysłu ;-)Wyjazd z miasta miałem bardzo ciekawy :-) Wiatr w plecy :-) Oznaczało to też ni mniej, ni więcej, że wracając będę miał również ciekawą przeprawę ;-) Podczas zmiany kierunku jazdy czułem duży opór, a rowerem rzucało. Wjeżdżając do Poborszowa zastanawiałem się nawet, czy nie skrócić radykalnie przejazdu. Ostatecznie szybko zrezygnowałem z tego pomysłu, bo jazda w surowych warunkach bardzo mnie cieszyła :-) Wjeżdżając na polną drogę za Kamionką musiałem dwa razy ostro skontrować kierownicą, ratując się przed upadkiem na śnieżnych koleinach :-) To nie był ostatni raz dzisiejszego dnia ;-) Generalnie śmigało się super, choć gdy wyjechałem na asfalt w kierunku Walec, wiatr znacznie obniżył moją prędkość i poczcie komfortu. Mimo to wciąż nie traciłem ducha, a w głowie - jak przez cały wyjazd - grała mi piosenka Dio "Dream On" :-) W końcu zmieniłem kierunek i ponownie można było docisnąć :-) Za wioską Kromołów ponownie wjechałem na polny trakt, który momentami był mocno zawiany. Cieszył mnie jednak widok kół walczących ze śniegiem, a wyrzucany spod nich biały puch osiadał na butach i spodniach :-) Dawaliśmy rady, a surowość otoczenia cieszyła jeszcze bardziej :-) Poza tym cała ta zimowa biel dookoła nadawała dodatkowego nastroju :-) W lesie nieopodal, kilka metrów ode mnie przebiegła też mała sarna :-) Jechałem dalej, a za Ściborowicami ku swojemu pozytywnemu zaskoczeniu, wjechałem w zakręt "w prawo na którym my skręcimy w lewo" po raz pierwszy właśnie od "prawej" strony ;-) Niby nic, a ucieszyło :-) W Łowkowicach zerknąłem tylko na położony na uboczu wiatrak, zatrzymując się na krótki przystanek już w Pisarzowicach. To był ostatni etap drogi do Mosznej :-) Za Buławą mocno zmniejszyłem prędkość, ponieważ droga była wyjeżdżona i śliska. Nadganiałem na plamach suchego asfaltu :-) Niedługo potem byłem już w Mosznej :-)
Okolice zamku były ciche i spokojne. Kręcili się tam jacyś pojedynczy ludzie, a gdzieś w oddali nastrojowo stukał dzięcioł :-) Troszkę podjadłem, zrobiłem ze dwa zdjęcia i ruszyłem w drogę powrotną :-) Trasa wiodła nowo wytyczonymi szlakami :-) Początkowo było bardzo sympatycznie :-) Musiałem jedynie zatrzymać się na dwie minuty na grzanie dłoni, które straciły odpowiednią temperaturę przy zamku, gdy cykałem zdjęcia i podjadałem :-) Polny odcinek przed wyjazdem na asfalt musiałem jednak trochę przemęczyć, więc gdy wyjechałem już przy pierwszych zabudowaniach Czartowic, ponownie zatrzymałem się na krótki moment :-) Gdy ruszyłem, zza zakrętu wyjechał patrol drogówki na sygnale świetlnym. Jechali tempem iście spacerowym, a kierowca(!) zajadał kanapkę... Ciekawe, gdzie się tak śpieszyli ;-) Moje rozważania szybko przerwał szczekający na mnie pies :-) Dodatkowo w Muckowie natknąłem się na owczarka niemieckiego, "pilnującego" skrzyżowania. Leżał na ziemi i wydawał się być całkiem duży. Zdecydowałem się zadzwonić do domostwa położonego obok z pytaniem, czy to nie jest pies gospodarza :-) Ostatecznie sprawa została bardzo szybko załatwiona, a piesek gdy wstał, okazał się być dwa razy mniejszy ;-) Ponownie zacząłem walkę z wiatrem i śniegiem zawiewanym z pól :-) Droga do samego Głogówka dawała w kość :-) Na miejscu zatrzymałem się przy cukierni-piekarni, którą kojarzyłem jeszcze ze starych czasów i dostałem tam trzecią bułkę gratis ;-) Z pełnym brzuszkiem ponownie ruszyłem w szranki z wiatrem, decydując się na jazdę aż do samego Koźla główną drogą. Finalnie była to bardzo dobra decyzja, bo na pewno zyskałem na czasie, a ruch samochodowy nie był wcale duży :-) Wiatr wiał to z przodu, to z boku, część asfaltu była zawiana śniegiem z pól, ale wciąż - już mimo zmęczenia - cieszyłem się jazdą :-) Zatrzymywałem się jednak na niektórych przystankach autobusowych, aby nieco nabrać sił. Przebyte kilometry i zimowa aura zdążyły już odcisnąć swoje piętno :-) W Koźlu w bardzo krótkim odstępie czasu minęły mnie trzy osobówki z rowerami na haku. Czyżby zakończył się niedawno /jakiś cyclo-cross?/ :-) Gdy wyjechałem już za Odrę, zdecydowałem się na powrót ścieżką rowerową, upewniając się jeszcze przy wjeździe u ojca z synem na sankach, czy na pewno jest przejezdna. Ostatecznie więc wracałem pięknie ubieloną rowerową nitką, a w domu byłem o zakładanym czasie :-) Po obiedzie pozwoliłem sobie na drzemkę na sofie ;-)
Miało być bez wielu fotograficznych przystanków bo czas gonił, ale na wylocie z Rogów postanowiłem się jednak zatrzymać :-) Dodatkowo po śladach widać, że "odważnych" ludzi nie brakuje...
Krótki przystanek za Kamionką :-) Pod mostem zamarznięta rzeczka :-)
Zaraz zaczniemy gnać :-)
Droga była momentami mocno zawiana. Śnieg wylatywał spod kół na buty i spodnie. Jazda była przednia! :-)
Przystanek w Pisarzowicach :-) I nie mam na myśli tej konstrukcji z dachem ;-)
Moszna :-)
Pałaszujemy bułki słodkie :-)
Kategoria Wypady, nie w(y)padki ;-)
Dane wyjazdu:
60.00 km
0.00 km teren
02:59 h
20.11 km/h:
Maks. pr.:40.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia
Pławniowice zimą :-)
Niedziela, 17 stycznia 2016 · dodano: 17.01.2016 | Komentarze 0
A jednak stało się! :-) Odwiedziła nas zima i tym razem znaki wskazywały na to, że zostanie u nas przynajmniej na kilka dni :-) Mnie natomiast wpadł do głowy pomysł, aby podjechać do Pławniowic :-)Droga aż do azotowego lasu włącznie, była bardzo przyjemna :-) Piękna zima cieszyła oko! :-) Przy kapliczce spotkałem innego rowerzystę, a w ciągu całego wyjazdu będzie ich jeszcze kilku :-) Ogólnie rowerzystów, biegaczy i różnej maści spacerowiczów było dziś całkiem sporo :-) Asfalt do Starej Kuźni to był chyba najlepszy odcinek dzisiejszego dnia :-) Na miejscu trochę się zamotałem, ale ostatecznie trafiłem na dobry trakt, który doprowadził mnie do Rudzinca. Ten odcinek był najbardziej wymagający: mijałem zamarznięte kałuże i bruzdy. Lubię to! :-) Po drodze minąłem leśną wiatę, ale już się tam nie zatrzymywałem wiedząc, jak mało mam czasu :-) Przed opuszczeniem lasu jechałem na nieco otwartej przestrzeni, otoczony zewsząd zimową bielą. Jak na jakimś pustkowiu... :-) Niestety wjeżdżając na drogę asfaltową natknąłem się na piaskarkę i troszkę zrobiło mi się szkoda roweru. W domu go opłukam :-) Za Rudzincem skierowałem się już w kierunku Pławniowic, znów napotykając rowerzystę :-) Niedługo potem objeżdżałem już zbiornik. Panowała tam posezonowa cisza, a po tafli wody pływały łabędzie i kaczki :-) Mnie natomiast gonił już czas :-) Szybko przedostałem się na utwardzone drogi i przez Ujazd i Sławięcice dojechałem do domku, zaliczając po drodze już w Kędzierzynie dwa razy "późne zielone" ;-) To był super fajny wyjazd! :-)
Zima na azotowym skrócie :-)
Przewrócone drzewo w azotowym lesie :-) Z nieba lekko prószył śnieg...
Piękna i urokliwa zima! Świat był wspaniale ozdobiony śniegiem!
Mój ślad na asfalcie :-) Droga do Starej Kuźni. Błoga cisza dookoła.
Paśnik za Starą Kuźnią.
Zamarznięte leśne mokradła. Śnieg wciąż fajowo prószył :-)
Przy pałacu w Pławniowicach :-) Nieopodal znajduje się różowy most ;-)
Sympatyczne zdjęcie przy jeziorze :-)
Takie zdjęcie też oczywiście musiało być ;-)
Nie ma lekko! :-)
A jednak nie jest za mało śniegu do ulepienia bałwana ;-)
Łabędzie :-) W oddali pałacowa wieża :-)
Chmara kaczek :-)
Krótki przystanek na banana ;-)
Kategoria Wypady, nie w(y)padki ;-)
Dane wyjazdu:
5.06 km
0.00 km teren
00:16 h
18.97 km/h:
Maks. pr.:32.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia
Powrót po Marshall'a ;-)
Środa, 6 stycznia 2016 · dodano: 06.01.2016 | Komentarze 0
Karolek spędził dziś trochę czasu ze swoją nianią :-) W domku okazało się, że została u niej Karolkowa zabawka :-) Autko było już w pełni sił, ale w mojej głowie od razu pojawiła się myśl o rowerze :-)Na początku jechałem spokojnie, choć na fajnym momencie :-) Gdy Marshall był już w kieszeni kurtki, udałem się jeszcze do parku, przejeżdżając przy okazji przez Plac Wolności :-) Jadąc obwodnicą troszkę przyśpieszyłem i niedługo potem byłem już w domku :-) Na osiedlu zostałem jeszcze lekko obszczekany przez jakiegoś yorka :-) Sympatycznie ;-) Jak to rower zmienia nastawienie do świata ;-)
Załapałem się jeszcze na świąteczne zdjęcie :-)
Przedmiot zamieszania ;-)
Kategoria Krótko, nie zawsze na temat ;-)
Dane wyjazdu:
4.50 km
0.00 km teren
00:18 h
15.00 km/h:
Maks. pr.:25.00 km/h
Temperatura:-6.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek
Praca 050116
Wtorek, 5 stycznia 2016 · dodano: 05.01.2016 | Komentarze 0
Porankowy standard ;-)Śniegu napadało, a złom odpalić znów nie chciał. Aż szkoda roweru wyciągać... Niemniej jednak droga do przedszkola upłynęła nam przyjemnie :-) Później też było spoko, ale z racji większej ilości śniegu jechałem ostrożniej. Tuż przed pracą przy drugim przejeździe, z mojej prawej strony chciał wyprzedzać mnie kolega z pracy. Po pogawdce rozstalismy się szybko i pokojowo :-)
Wracając jechałem ostrożnie. Śnieg był wyjezdzony przez ciężarówki, zrobiły się też niewielkie koleiny. Gdy Karolek był już w foteliku, jazda miała niewiele wspólnego z bezpieczeństwem. Mimo tego jechało się przyjemnie :-) Jak to na rowerze :-)
Kategoria Krótko, nie zawsze na temat ;-), z Bąbelkiem :-)
Dane wyjazdu:
4.36 km
0.00 km teren
00:13 h
20.12 km/h:
Maks. pr.:28.10 km/h
Temperatura:-14.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek
Praca 040116
Poniedziałek, 4 stycznia 2016 · dodano: 05.01.2016 | Komentarze 0
Porankowy standard, oraz słabe kręcenie w BMW ;-) To znaczy na początku kręciło żwawo, a później już mu się odechciało ;-)Szybka akcja i już ruszaliśmy z Karolkiem rowerem do przedszkola :-) Było minus czternaście stopni! Karol zniósł to dzielnie :-) Droga do pracy była fajna i poniekąd cieszył mnie ten temperaturowy rowerowy rekord :-)
Po południu zaczął prószyć drobny śnieg :-) Jechało się bardzo przyjemnie :-)
Kategoria Krótko, nie zawsze na temat ;-), z Bąbelkiem :-)
Dane wyjazdu:
26.10 km
0.00 km teren
01:12 h
21.75 km/h:
Maks. pr.:29.00 km/h
Temperatura:-11.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia
Treningowo 001/2016
Niedziela, 3 stycznia 2016 · dodano: 05.01.2016 | Komentarze 0
Pierwsza jazda po Nowym Roku :-) Od dwóch dni jesienna zima ustąpiła miejsca tej zimowej zimie ;-) Śniegu co prawda praktycznie nie ma, ale temperatura znacznie spadła.Wyjazd po standardowej trasie, po której kilka razy śmigałem w ubiegłym roku. Mroźno, ale fajnie się jechało :-) W Bierawie minąłem Łukasza-sąsiada, ale nie zostałem przez niego zauważony. Przed wjazdem do Kędzierzyna zaczęły mi lekko marznąć palce u nóg :-)
Zamarznięta Odra :-)
Motolotniarz na wjeździe do Cisku :-) Siła pasji! :-)
Kategoria Krótko, nie zawsze na temat ;-)