Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Kosiek. Odkąd jestem na bikestats.pl przejechałem 34372.37 kilometrów. Średnia prędkość wynosi aktualnie 21.12 km/h - trochę mało, ale spowalnia mnie Balast ;-)

Więcej moich rowerowych statystyk.



baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Kosiek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2017

Dystans całkowity:259.59 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:11:46
Średnia prędkość:22.06 km/h
Maksymalna prędkość:60.62 km/h
Liczba aktywności:6
Średnio na aktywność:43.26 km i 1h 57m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
56.34 km 0.00 km teren
02:22 h 23.81 km/h:
Maks. pr.:53.17 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Cabo

Rozjazd z bolącym kolanem na koniec :-)

Niedziela, 30 kwietnia 2017 · dodano: 23.12.2017 | Komentarze 0

Po wczorajszym drugim wyjeździe mój organizm lekko dawał mi do zrozumienia, że troszkę zbyt łapczywie łykałem pierwsze szosowe kilometry :-) Kolejne wyjście planowałem już od wczoraj, ale dziś doszła też konieczność - po prostu musiałem pojechać na rozjazd :-)



Dzień był bardzo ładny :-) Jedynym jego mankamentem był wiejący cały czas, trochę mroźny wiatr. Na początkowych kilometrach jechałem mocno krajoznawczo. Gdy w końcu zjechałem na boczne drogi, zacząłem cieszyć się ciszą i spokojem :-) Etap przejściowy był za Ujazdem, a za Jaryszowem czerpałem już garściami z sielanki... :-) Łykając kilometry dotarłem do Góry św. Anny, zatrzymując się tam na chwilę w wiadomym celu ;-) Widoczność była wyśmienita! Cieszyłem się na samą myśl, że tak będzie teraz coraz częściej... :-) Wracając w kierunku domu, dopadło mnie lekkie kłucie w prawym kolanie. Niby miał być to tylko rozjazd, a jednak... :-)

Urokliwa droga za Ujazdem :-)


Olszowa. Jedno z tych miejsc, gdzie wszystko się zaczęło... :-)


Malownicza droga w okolicach Dolnej :-)


Widok na Górę św. Anny :-) Tylko po co tutaj ta autostrada...?


Cześć! :-)


Widoczność była wyśmienita!


Fajne autko w Raszowej :-) Już się zbierałem, gdy ktoś wsiadł za kierownicę. Specjalnie zwolniłem do spacerowego tempa by posłuchać bulgotu, ale kierowca nie kwapił się, by uruchomić silnik... :-)


Dane wyjazdu:
51.41 km 0.00 km teren
01:54 h 27.06 km/h:
Maks. pr.:57.30 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Cabo

Dwa wyjazdy na dwa kółka ;-)

Sobota, 29 kwietnia 2017 · dodano: 23.12.2017 | Komentarze 0

Cały dzień okazał się być bardzo rowerowy :-) Przed południem wyszliśmy z Karolkiem na rower :-) Ja miałem w zanadrzu klucz do odkręcenia bocznych kółek ;-) Jak na pierwszy raz młodziak poradził sobie nad wyraz dobrze! W zasadzie, to pod koniec drogi powrotnej do domu, był w stanie kilka metrów pokonać samodzielnie! A przecież to był jego pierwszy raz z dwoma kółkami! Byłoby jeszcze lepiej, gdyby całą uwagę poświęcił jeździe, ale wiadomo jak to dziecko ;-) Tato, skręcimy tam? A może tam? A gdzie prowadzi tamta droga? Tato to, tato tamto ;-) Tato, wracajmy do lasu ;-) Tato, tato, tato, tato ;-) Na tą chwilę wygląda to jednak na tyle dobrze, że zastanawiam się, czy do poniedziałku Bąbel nie będzie śmigał sam... :-)
Dzień rozkręcił się również i pogodowo :-) W związku z tym, że po całodziennych przygodach trochę zaczęło brać mnie znużenie, postanowiłem zrezygnować z wcześniejszych domowych planów i ponownie wyruszyć w trasę! :-) Była już ułożona - już rano chciałem przejechać dzisiejszą nitkę w drugą stronę :-)



Początkowo smagał mnie chłodny wiatr, ale szybko się rozgrzałem :-) Niestety na początku Raszowej zauważyłem, że padła mi nawigacja. Nie przejąłem się tym wcale, koncentrując się na jeździe. Rozruszane mięśnie i stawy pozwalały na dynamiczną jazdę :-) Fajnie było! :-) Na szczycie Góry św. Anny nie było już tak spokojnie, ale jak zawsze przywitałem się z Karolem i ruszyłem w dół :-) Od tej pory aż do samych Sławięcic utrzymywałem bardzo fajne tempo i na prostej za Zalesiem pożałowałem tego, że nie będę w stanie sprawdzić na śladzie GPS swojej prędkości na tym odcinku. Nic to... Trzeba będzie trasę powtórzyć ;-) Słońce od czasu do czasu chowało się za chmurami i czasem robiło się nieco szarawo, ale już wcześniej włączyłem lampkę. W lesie zostałem jednak obtrąbiony przez jakiegoś pajaca, który wyprzedził mnie z prędkością kwalifikującą się do wysokiego mandatu. Niezrażony jechałem dalej, choć w starej Blachowni dopadł mnie mały spadek sił. Co by nie było przerwę w jeździe miałem sporą, a tempo jazdy na ostatnich kilometrach zużywało trochę energii. Śmiało jednak dodreptałem do obwodnicy :-) Tamże jakiś kolejny super kierowca próbował mnie wyprzedzać na wąskim rondzie, co jednak zdecydowanie mu wyperswadowałem. Później było już spokojnie :-) Udał mi się bardzo fajny rowerowy dzionek :-)

O tej porze roku podjazd na Górę św. Anny jest bardzo urokliwy :-) Dodatkowo przejrzystość powietrza dawała świetną widoczność z góry :-)


Cześć! ;-)


Go Zaksa! :-)


Dane wyjazdu:
50.84 km 0.00 km teren
01:58 h 25.85 km/h:
Maks. pr.:60.62 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Cabo

Nareszcie początek sezonu?

Sobota, 29 kwietnia 2017 · dodano: 23.12.2017 | Komentarze 0

Wstałem dziś wcześniej niż zwykle :-) Poniekąd zachęciła mnie do tego jasna aura za oknem :-) Gdy wstałem, w kuchni położnej od wschodu, zaczynało przebijać się słońce :-) Nie trwało to jednak długo, bo już raptem po kilku minutach niebo pokryła warstwa szarych chmur. Przygotowałem więc śniadanie Karolkowi oraz sobie, by być w gotowości do wyjścia.



Ponownie przejaśniło się po dziewiątej :-) Trochę przebierania, napompowanie kół z nowymi oponami i już mnie nie było! :-) Pierwsze dwa skręty na skrzyżowaniach obrałem minimalnie mniej pewnie, ale już za rondem na które wjeżdżać nie można, byłem już szosowo przełamany ;-) Nie martwił mnie nawet mokry asfalt :-) Tempo jazdy od razu zrobiło się dużo szybsze :-) Troszkę przeszkadzał wiatr i aż do Sławięcic było lekko mroźno, a także coś lekko strzykało mnie w kolanie i  czułem lewego Achillesa - to chyba "pamiątka" po zeszłorocznym Pradziadzie... Gdy pokonałem wietrzny odcinek przed Górą św. Anny, temperatura nieco wzrosła i również mój organizm zaczął wydawać bardziej pozytywne sygnały :-) Mięśnie pracowały równiej, Achilles stracił głos... ;-) Powoli i miarowo piąłem się w górę :-) Na szczycie, tak jak zwykle przywitałem się z Karolem i po napisaniu lokalizacyjnego SMS'a do bazy, wyruszyłem w drogę do domu :-) Zjeżdżało się wybornie! Miałem też wrażenie, że poprawiono w kilku miejscach asfalt... Gdy zjechałem już na równinę nadszedł moment, gdy mój organizm przełamał się ostatecznie :-) Do samego Kędzierzyna kilka razy dość mocno dociskałem: całą prostą między Leśnicą, a Raszową, w lesie, czy na wlocie do Kłodnicy i później do świateł również. Po postoju na światłach zabrakło mi nieco wprawy, by szybko wpiąć w pedał drugą stopę, lecz gdy tylko to zrobiłem, aż do samego ronda prułem powyżej czterdziestki. Na całym tym odcinku wyprzedził mnie tylko jeden samochód! :-) Jadąc już drogą rowerową, zwolniłem jak zwykle, a wchodząc do domu wypowiedziałem jedno słowo: bosko! :-)

Za Sławięcicami. Na horyzoncie niewidoczna na zdjęciu Góra św. Anny.


Cześć!


Piękna alejka u podnóża Góry św. Anny. Warto się tędy przejechać wczesną wiosną...


Mój pięknotek ;-)


Dane wyjazdu:
28.47 km 0.00 km teren
02:09 h 13.24 km/h:
Maks. pr.:41.60 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Roztocze 2017, dzień 2

Piątek, 21 kwietnia 2017 · dodano: 23.12.2017 | Komentarze 0

Od rana było dziś słonecznie :-) Co prawda gdy opuściliśmy mury okazało się, że było też wietrznie, ale ogólnie pogoda na rower była bardzo fajna :-)



Ze Zwierzyńca wydostaliśmy się przejeżdżając obok Krzysztofa :-) Później były pagórki w kierunku Szczebrzeszyna :-) W Topólczy zatrzymaliśmy się na moment, by podziwiać bociany w gnieździe, które po chwili zaczęły również klekotać :-) Na owym postoju zaczepił nas na krótką pogawędkę weekendowy gospodarz jednego z domów obok mijanego wcześniej kościoła i zaprosił na herbatę :-) Może skorzystamy następnym razem? ;-) Wkrótce podziwialiśmy już las na trasie do "Piekiełka". Znów było super :-) Gdy wyjechyaliśmy już na polny trakt zdałem sobie sprawę z tego, że naprawdę było mi bardzo miło witać wiosnę właśnie tu - na pięknym Roztoczu :-) Niebawem okazało się też, że ostatni etap do Szczebrzeszyna został wyłożony równym jak stół asfaltem :-) Tam fajnie przycisnąłem ;-) Do Zwierzyńca wróciliśmy drogą rowerową, a gdy tylko pojawiliśmy się u naszych gospodarzy, słońce schowało się gdzieś za chmurami... :-) Oj, z pogodą na rowerowy wyjazd wstrzeliliśmy się w dziesiątkę! :-)

Zwierzyniecki sławny "Krzyś" :-)


Bociany w Topólczy :-)


Na szlaku za Kawęczynkiem


Skąd ja wiedziałem, że to się stanie ;-)


Wciąż na szlaku :-)


Znajomy widok ;-)


Leśne okolice "Piekiełka" :-)


Już na otwartej przestrzeni :-)


No i gdzie mi ta Pszczoła uciekła? ;-)


Idzie wiosna... :-)


Miła niespodzianka w na ostatnim etapie do Szczebrzeszyna :-)

2:0 ;-)


W Szczebrzeszynie... ;-)


A czemu by nie zrobić też zdjęcia z drugiej strony? ;-)


Dane wyjazdu:
18.05 km 0.00 km teren
01:19 h 13.71 km/h:
Maks. pr.:33.40 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Roztocze 2017, dzień 1

Czwartek, 20 kwietnia 2017 · dodano: 23.12.2017 | Komentarze 0

Jakoś tak podziało się w naszym życiu, że ciągnie nas na Roztocze :-) Mnie może nie aż tak bardzo, ale Aneczka jakoś wytrzymać nie może... ;-) W tym roku zaplanowaliśmy też czas na roztoczański wyjazd, gdyż tym razem urlopować będziemy się w innym, jeszcze nie określonym miejscu :-) Pogodę mieliśmy mieć niezbyt dobrą, lecz każdego dnia na zewnątrz było dużo lepiej, niż pokazywali na monitorze, czy ekranie :-) Rowery zabrane, czas ruszać na szlak!



Początkowo ruszyliśmy do Florianki. Troszkę wiało, lecz gdy tylko wjechaliśmy w las, wiatr przestał być odczuwalny. Ponadto momentami słońce grzało i wtedy robiło się cieplutko przyjemnie :-) W drodze powrotnej skorzystaliśmy z rady naszego Gospodarza i odbiliśmy przy Malowanym Mostku, dojeżdżając do wieży widokowej. Podjazd był dość wymagający tym bardziej, że Antkowa tylna opona uślizgiwała się na trawie, a przednia pod wpływem nachylenia unosiła do góry :-) Warto było jednak podjechać :-) Tyle razy już byliśmy w Zwierzyńcu, a znów nowe miejsce zostało odwiedzone :-)

W Zwierzyńcu :-)


Przy ostoi konika polskiego :-)


Czarny Staw :-)


Na szlaku :-)


Florianka :-)


Wjeżdżamy na nowy trakt :-)


Wieża widokowa :-) Zdjęcie z drzewem - prawdziwie epickie ;-)


Powrót :-)


Dane wyjazdu:
54.48 km 0.00 km teren
02:04 h 26.36 km/h:
Maks. pr.:43.97 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Cabo

Surowińska przejażdżka pod wiatr :-)

Sobota, 1 kwietnia 2017 · dodano: 23.12.2017 | Komentarze 0

Wyjeżdżając na weekend zabrałem rower w zasadzie za namową Ani. Po drodze dowiedzieliśmy się, że wcale może nie być okazji do jazdy. Na całe szczęście rowerowo okazało się, że nie jest tak strasznie ;-)


Praktycznie cały przejazd miałem pod wiatr :-) Jedynie od Łubnian trochę ulżyło :-) Okolica była spokojna. Ot sielankowy wyjazd po opolskich wioskach :-) Dodatkowego uroku dodawała pogoda, która była zaś o krok bardziej wiosenna :-) W Jełowej jak zwykle wjechałem na bruk... ;-)

Powrót na fajną drogę ;-)


Sielankowe smiganie :-)


Niby na znaku szosówka, ale ta droga wcale na szosę się nie nadawała! Postanowiłem nadłożyć i do krajówki dostać się "bardziej główną" ulicą ;-)


Wylot z Laskowic :-)


Tak coś przeczuwałem na początku wyjazdu i jest! Pierwszy tegoroczny bocian w Dąbrówce Łubniańskiej :-)