Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Kosiek. Odkąd jestem na bikestats.pl przejechałem 34372.37 kilometrów. Średnia prędkość wynosi aktualnie 21.12 km/h - trochę mało, ale spowalnia mnie Balast ;-)

Więcej moich rowerowych statystyk.



baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Kosiek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Krótko, nie zawsze na temat ;-)

Dystans całkowity:13176.06 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:631:58
Średnia prędkość:20.72 km/h
Maksymalna prędkość:66.71 km/h
Liczba aktywności:910
Średnio na aktywność:14.48 km i 0h 41m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
19.20 km 0.00 km teren
00:46 h 25.04 km/h:
Maks. pr.:37.00 km/h
Temperatura:9.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Cabo

A jednak to nie koniec! :-)

Sobota, 8 grudnia 2018 · dodano: 11.12.2018 | Komentarze 0

Początkowo zakładałem wyjście Kosią gdzieś w okolice Kuźniczek. Czasu nie było zbyt wiele, bo już po piętnastej trzeba było liczyć się z szarugą. Poza tym dwa dni temu przy pracach domowych, jakimś cudem naciągnąłem mięsień prawego uda. Ostatecznie zrezygnowałem w ogóle z wyjścia. Zająłem się innymi sprawami i dopiero gdy po trzynastej słońce pokazało się dość mocno, szybko wyszedłem na balkon. Byłem tam dosłownie kilka sekund! :-) Nie było może jakoś super ciepło, raczej lekko mroźnie, ale pogoda w sam raz nadawała się na... szosę! :-) Ciuchy z szafy wyjmowałem prawie, że na oślep ;-) Gdy już wychodziłem z mieszkania czułem, że wypełnia mnie szczere szczęście :-) Cieszyłem się na to wyjście na szoskę :-)



Praktycznie od zaraz w okolicach bioder zaczął smagać mnie zimny wiatr. Odczuwałem wyraźny dyskomfort, ale przecież nie zrezygnuję z tego powodu! :-) Poza tym miał to być bardzo krótki przejazd :-) Przecież wytrzymam :-) Dopiero gdzieś za Kłodnicą uświadomiłem sobie, że... nie ubrałem ciepłych gaci! Jechałem w letnich spodenkach kolarskich! :-) No... Śpiesz się powoli :-)
W Raszowej postanowiłem zjechać z głównej dalszą uliczką - a nuż będą tam koniki? :-) Były, a ponadto zamieniłem tam dosłownie dwa zdania na temat rasowych psów obronnych - Yorków - z jegomościem, który takie właśnie dwa szczekające osobniki wyprowadzał na spacer :-) Swoje odstałem przy zamkniętym przejeździe kolejowym, po czym po drugiej stronie miałem okazję zaobserwować trzy kuropatwy, uciekające z drogi w las :-) Na głównej w kierunku Kędzierzyna panował już większy ruch, ale tego też się spodziewałem. Na szczęście teraz wiatr już nie utrudniał jazdy :-)

Za Kłodnicą przystaję na zdjęcie. A co jeśli później rozpędzę się tak bardzo, że nie będzie już okazji, by je zrobić? ;-) Chwilę później mijam innego "kolarczyka" :-) Nie ukrywam, że byłem lekko zaskoczony :-)


Są i koniki :-)


Postój przy przejeździe od razu nasunął skojarzenia :-)



Dane wyjazdu:
23.60 km 0.00 km teren
00:56 h 25.29 km/h:
Maks. pr.:51.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Cabo

Jedziemy do Piłsudskiego :-)

Niedziela, 11 listopada 2018 · dodano: 11.12.2018 | Komentarze 0

Ten wyjazd miałem w głowie już od kilku dni. Tak się jednak złożyło, że również dziś mieliśmy do wypełnienia rodzinne obowiązki w zielonym domku ;-) Mimo tego zaraz po bardzo późnym śniadaniu, postanowiłem zrobić krótką traskę z punktem :-) Wszystko działo się oczywiście za przyzwoleniem Aneczki ;-)



Wiało, ale co z tego? :-) Co prawda w trakcie wyjazdu już któryś raz okazało się, że kurtka jest jednak za krótka, ale jechałem dalej :-) Wyjeżdżając z Kłodnicy przejechałem pustą, nową drogą rowerową - na całe szczęście asfaltową, ale i tak mam mieszane uczucia ;-) Na Placu Rady Europy zastałem sporą grupkę ludzi. Uroczystości odsłonięcia pomnika jeszcze trwały i załapałem się właśnie na wyprowadzenie sztandaru. Objechałem plac i za chwilę ludzie bardzo powoli zaczęli się rozchodzić. Zdjęcia wśród tłumu i z dalszej odległości wyszły zatem tak sobie. Pomyślałem, czy nie wrócić tu jeszcze na powrocie, ale ostatecznie z tego zrezygnowałem. W dalszej drodze stawiałem czoła wiatrowi i mimo wszystko cieszyłem się jazdą i rowerem :-) Szosa to jest to!

Gdzieś tam w oddali jest pomnik Józefa Piłsudskiego ;-)


Neogotycki pałac w Większycach.


Między wioskami :-)


Standardowa Dębowa ;-)



Dane wyjazdu:
1.98 km 0.00 km teren
00:06 h 19.80 km/h:
Maks. pr.:24.60 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Misja ratunkowa do przedszkola ;-)

Środa, 10 października 2018 · dodano: 10.12.2018 | Komentarze 0

Po porannym spacerze, gdy byliśmy już w przedszkolu okazało się, że zapomnieliśmy siatki z rzeczami dla Karola, potrzebnymi na dziś do zajęć :-) Szybko więc wpadł mi do głowy plan, aby dowieźć je rowerem ;-)



Antek już nie był aż tak dziki jak za ostatnim razem ;-) Jechał miękko i dość szybko dotarłem do celu :-) Później zaliczyłem awaryjne hamowanie gdy zza busa wyszedł mi jakiś człowiek. Na szczęście jechałem wtedy prędkością spacerową, więc krótkie szurnięcie oponą o nawierzchnię i było po sprawie :-) Po drodze zaliczyłem jeszcze sklep z chlebkami i śmignąłem do domu :-) Fajnie się jechało i od razu włączyło mi się skojarzenie z jesiennymi, turystycznymi wyjazdami :-) Gdy pogoda będzie już popsuta, to pewnie będziemy gdzieś śmigać razem ;-) Przed klatką zorientowałem się, że przez to moje zadaniowe nastawienie, zapomniałem zrobić jakiekolwiek zdjęcie :-) No cóż... Może następnym razem? ;-)


Dane wyjazdu:
28.90 km 0.00 km teren
01:06 h 26.27 km/h:
Maks. pr.:43.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Cabo

Zapominalska przejażdżka ;-)

Sobota, 29 września 2018 · dodano: 10.12.2018 | Komentarze 0

Dzionek był piękny :-) Świeciło słoneczko, a że do południa zrobiłem wszystko z podstawowego planu, a Anula zrezygnowała ze swoich ambitnych planów, przy których miałem jej pomagać, postanowiłem szybciutko wybrać się na krótką przejażdżkę :-) Jutro będę miał cały dzień w samotności, więc być może dzisiejszy wyjazd posłuży na lekką rozgrzewkę ;-)



Już na początku okazało się, że licznik nie zlicza prędkości... Czyżby przetarł się kabel? Miałem to zrobić już dawno temu... Będę musiał na to zerknąć. Na szczęście mam jeszcze navi ;-) Poza tym jeszcze wcześniej przypomniałem sobie o tylnej lampce, którą finalnie również zapomniałem zabrać. Po cichu liczyłem na to, że uda mi się wrócić przed zachodem i była na to spora szansa :-) W trasie pomyślałem też o chusteczkach, ale finalnie nie byłyby mi potrzebne ;-) Ogólnie jechało się świetnie! Co jakiś czas powiewał wiatr, ale nie przeszkadzało to zbytnio i zdecydowaną większość trasy przejechałem w pełnym relaksie i swobodzie typowej dla szoski :-) Kocham to... :-)

Standardowe zdjęcie w ostatnim czasie ;-)


Góra św. Anny :-) Dzień był przepiękny, a niewielki ruch samochodowy dodatkowo przyczyniał się do pozytywnych odczuć z jazdy :-)


Przejrzystość powietrza była niesamowita! Nie pamiętam kiedy ostatni raz widziałem tak daleko ;-) 



Dane wyjazdu:
13.12 km 0.00 km teren
00:29 h 27.14 km/h:
Maks. pr.:39.75 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Cabo

Krótka przebieżka na Dębową :-)

Wtorek, 25 września 2018 · dodano: 10.12.2018 | Komentarze 0

Pomysł na wyjście narodził się bardzo spontanicznie :-) Ot, myśl, ubieranie i wyjście :-) Cieszyłem się, bo miałem okazję przejechać się w innych ciuszkach i od razu je sprawdzić :-)



Radocha z nowych ciuchów, kupionych z myślą o maratonie trzymała się mnie kilka ostatnich dni :-) Fajnie, bo teraz będę mógł dłużej jeździć na szosie a muszę przyznać, że w tym roku wkręciłem się jeszcze bardziej - co prawda nie idzie za tym jakiś wielki entuzjazm, a raczej świadomość tego, że to na szosie chcę kręcić jak najwięcej kilometrów. Zresztą wynika to samo przez się z moich tegorocznych statystyk... :-)
Początkowo było mi chłodno w stopy i nogi, ale zrzucałem to na karb tego, że nie byłem jeszcze rozgrzany. Wraz z przemierzanym dystansem nogi faktycznie się zagrzały, natomiast ze stopami było gorzej. Miałem wrażenie, że podwiewa mi je od spodu. Coż - najwyżej te ochraniacze będą używane w wyższych temperaturach i przy prawdopodobieństwie deszczu, a te mocniejsze od Aneczki w takie dni jak ten i w gorsze też ;-) Przy najbliższej okazji muszę je sobie jeszcze przetestować w podobnych warunkach :-)
Ogólnie jednak jechało mi się bardzo dobrze :-) Dzień po zachodzie słońca robił fajny klimat, a rowerek poruszał się bardzo swobodnie :-) Nic, tylko jechać! Na Dębowej odwiedziły mnie na chwilkę dwa małe i miłe pieski :-) Zrobiłem kilka zdjęć, używając różnych ustawień aparatu i ruszyłem z powrotem. Lekko wkręcony chciałem jeszcze wydłużyć trasę jadąc przez Koźle ale okazało się, że baterie w przedniej lampce są już na tyle słabe, że nie mógłbym korzystać z mocniejszego trybu. Mimo wszystko zadowolony, wróciłem do domku :-)




Dane wyjazdu:
28.96 km 0.00 km teren
01:07 h 25.93 km/h:
Maks. pr.:48.58 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Cabo

Późno letni wypadzik :-)

Sobota, 15 września 2018 · dodano: 10.12.2018 | Komentarze 0

Po ostatnim biciu rekordów dopadło mnie przeziębienie, spowodowane przewianiem na czeskich zjazdach. Zdecydowałem się więc odpuścić kilka dni, aby na starcie za dwa tygodnie nie było zdrowotnych niespodzianek. W końcu poprawiło mi się na tyle, że postanowiłem przejechać.



Przed startem Karolek jeszcze zbiegł, aby odebrać ode mnie niepotrzebnie zabrane ciuchy. To już jest duży chłop! A poza tym mnie zaraz po wyjściu jakoś mocno przygrzało słońce. Oczywiście gdy ruszałem pojawiły się jakieś chmury, słońce za nimi i finalnie okazało się, że jednak te ciuchy mogłem zabrać :-) Bardzo miło było jednak zobaczyć Karolka... :-) Trasę miałem prawie standardową. Prawie, bo chciałem ją trochę urozmaicić, gdyż kręcenie w kółko co chwila, już nie dawało mi satysfakcji. Trochę świeciło słońce, trochę wiało, generalnie pogoda typowa dla tej pory roku :-) Przycisnąłem dopiero na obwodnicy :-)

Krajobraz z trasy :-)


To jednak budują tą drogę?


Ech te "Zdzichy", psują cały widok...!


Standardowy ostatnio postój na Dębowej :-)



Dane wyjazdu:
12.88 km 0.00 km teren
00:43 h 17.97 km/h:
Maks. pr.:31.10 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Do lekarza :-)

Wtorek, 11 września 2018 · dodano: 10.12.2018 | Komentarze 0

Kolejna zaplanowana wizyta w Koźlu :-) Słoneczko ładnie świeci, Antek wychodzi z jamy ;-)



Ano... Dawno, bardzo dawno nim nigdzie nie jechałem :-) Jak dziko! Kolosalna różnica w porównaniu z szosą... I chyba szosa jest jednak najwygodniejsza! Szok i niedowierzanie! ;-) No i ta elastyczność...! Niemniej jednak do Koźla dojechałem na spokojnie, a że miałem jeszcze zapas czasu, to wstąpiłem do zegarmistrza w pewnej sprawie, a później jeszcze do Damiana, który trochę zdziwił mnie na plus swoją rowerową wiedzą :-) Kolejno wizyta u lekarza i parkiem przez Koźle :-) Przy okazji sprawdziłem co to za pomnik stoi przy śluzie :-) Ostatecznie wracając do domu zrezygnowałem z wizyty na Dębowej bo to oznaczałoby, że wracałbym do Kędzierzyna obwodnicą. Tak więc dociągnąłem do końca parkiem i później znów drogą rowerową :-) Miło :-)

Płochliwe bażanty przy drodze rowerowej :-)


Przy pomniku :-)


A skoro tak, to jest i śluza ;-)


Parkowa alejka :-)



Dane wyjazdu:
53.58 km 0.00 km teren
01:58 h 27.24 km/h:
Maks. pr.:60.47 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Cabo

Partyzancka przejażdżka :-)

Czwartek, 6 września 2018 · dodano: 10.12.2018 | Komentarze 0

Piątek jak i ostatnich kilka dni również był dniem, z zaplanowanym popołudniem. Postanowiłem jednak wyłamać się ze schematu, skorzystać z pogody i nabić jeszcze kilka kilometrów przed weekendowym sprawdzianem.



Do Leśnicy jechałem dość szybko, podziwiając na podjeździe widoki :-) Przejrzystość powietrza była naprawdę bardzo duża :-) Na szczycie jak zwykle przywitałem się z Karolem i puściłem dyla w dół, początkowo mocno uważając - cały fragment głównej drogi na wzgórzu miał zerwany asfalt. Później również jakoś nadmiernie nie gnałem. Szybko przemknąłem przez wioseczki i znalazłem się w Olszowej :-) Raczej trzymałem tempo, ale w Starym Ujeździe trafiłem na tutejszy bruk i prędkość jazdy mocno spadła. W sumie to dobrze, bo miałem okazję przetestować sobie różne pozycje na rowerze na takiej nawierzchni :-) Może mi się to wkrótce przydać ;-) Dalszy etap do Kędzierzyna minął już bardzo szybko :-) Wyjazd był jak widać krótki jak sam wpis, ale i tak dojechałem do domu spóźniony - goście już czekali ;-)

Świetnie widoczna Góra św. Anny :-)


Coś tu lepią, coś tu kleją... Kamyczki przyczepiają się do opon i stukają o ramę. Trzeba się zatrzymać na czyszczenie...


Symboliczna chwila ;-) Choć wskazania tego "przebiegu" nie były prawidłowe, to i tak postanowiłem się zatrzymać ;-)


Cześć! :-)


Olszowa. Ważne miejsce na mojej rowerowej mapie :-)


Ostatni przystanek na trasie :-)



Dane wyjazdu:
29.30 km 0.00 km teren
01:01 h 28.82 km/h:
Maks. pr.:46.07 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Cabo

Jadę jak po stole, ale odwrotnie ;-)

Środa, 5 września 2018 · dodano: 10.12.2018 | Komentarze 0

Zgodnie z wcześniejszym wstępnym ugadaniem się z Aneczką, wyszedłem na rower po jej powrocie późnym popołudniem :-) Słońce jeszcze świeciło, ale zachód miał być za godzinę, a tyle mniej więcej miał właśnie trwać mój wyjazd :-) Była więc zatem okazja, aby wypróbować nowe lampki, które właśnie dzisiaj przyszły :-)



Tym razem postanowiłem pojechać odwrotną wersję tej jakże udanej trasy :-) Już na początku doznałem lekkiego szoku - jakaś młoda dziewczyna wjechała przede mnie na drogę rowerową i jechała połową samochodu po niej, a drugą po chodniku... Tego w KK jeszcze chyba nie mieliśmy... Widziałem takie akcje na filmikach gdzieś z Warszawy, ale tutaj? Ludzie robią się coraz głupsi... Szybko jednak zająłem się jazdą i na obwodnicy już wkręcałem się w tempo :-) Na Dębowej trzymałem to wkręcanie się w tempo, zwiększając je po drugiej stronie "krajówki" :-) Trasa cieszyła, choć wraz z upływem kilometrów miałem wrażenie, że po lewej stronie - czyli na poprzedniej wersji trasy - jest jakoś lepiej pod względem jakości asfaltu :-) A może już minął efekt WOW po powrocie z szosowych wybojów z okolic Opola? :-) Na kolejnej "krajówce" trzymałem już fajne tempo i to pomimo przeciwnego wiatru :-) Przy okazji mogłem zaobserwować jak TIRy robią sobie objazd na polnej drodze. Ciekawy widok. Pytanie ile czasu będzie jeszcze trwała przebudowa skrzyżowania w Reńskiej Wsi i jak bardzo ucierpią na tym okoliczne drogi. Co by nie było trasa na Głubczyce dzięki temu remontowi stała się bardzo, ale to bardzo spokojna! Praktycznie cały asfalt miałem tylko dla siebie ;-) W Reńskiej trochę spadła średnia - to zdjęcie, to zerwany asfalt, to wyboje i stało się ;-) Odrobiłem sobie na obwodnicy ponownie fajnie trzymając tempo :-) Super sprawa! :-)

Dębowa... :-) Bardzo, bardzo przyjemnie... ale odwrotnie ;-)


Normalnie jadę po stole... ale odwrotnie ;-)


Remont DK45 w Reńskiej Wsi - ale odwrotnie ;-)



Dane wyjazdu:
29.28 km 0.00 km teren
01:05 h 27.03 km/h:
Maks. pr.:46.35 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Cabo

Jadę jak po stole :-)

Poniedziałek, 3 września 2018 · dodano: 09.12.2018 | Komentarze 0

Wyjście na rower miałem zaplanowane z góry. W zasadzie nie wiedziałem tylko jaka będzie pogoda, ale jakoś nie miałem ciśnienia, aby to sprawdzać w ciągu dnia :-) Na moje szczęście słońce utrzymywało się przez cały dzień i o siedemnastej, gdy ruszałem w drogę, było jeszcze bardzo przyjemnie i ciepło, choć to ciepło było już takie późno letnie... :-) W każdym razie było miło ;-)



Na drodze rowerowej jak zwykle się nie śpieszyłem, a ponadto grzebałem jeszcze coś w nawigacji. Obwodnicą trochę przyśpieszyłem, wjeżdżając na rondo na Dębowej dosłownie wprasowywując się przed nadjeżdżający samochód. Oczywiście w granicach rozsądku. Od samego początku rzucała się w oczy jakość nawierzchni. Nie nastawiałem się na to, aby jakoś ten aspekt specjalnie obserwować, ale różnica w komforcie jazdy była tak zauważalna, a przyjemność z jazdy tak duża, że nie sposób było tego nie odnotować. Rower dosłownie płynął. W Reńskiej Wsi przejechałem przez kilka muld, ale na tyle łagodnych, że nie wpływało to praktycznie wcale na całokształt oceny. Później trafiłem co prawda na drogowe "wykopki", ale spodziewałem się tego tutaj i nie był to żaden problem. Dobrze, że remontują. Tyle tu wypadków było... Po drugiej stronie przyszłego ronda ponownie rozkoszowałem się jazdą. Złapałem się nawet kilka razy na tym, że przestałem patrzeć na asfalt! Normalnie jakbym jechał w Bawarii w drodze na Cabo da Roca! ;-) Dodatkowo w związku z remontem drogi w Reńskiej Wsi, ruch tutaj był znacznie mniejszy niż zwykle! Rowerek cudownie pokonywał dystans, pięknie świeciło słoneczko... Bardzo cieszyłem się z tego, że tak fajnie udało mi się wyjść :-) W pewnym momencie usłyszałem pisk orła, jakbym był gdzieś na amerykańskim stepie i po krótkiej chwili ujrzałem bodajże myszołowa stojącego majestatycznie nieopodal na polu. Nie zatrzymywałem się, gdyż nie chciałem go wystraszyć. Kolejny punkt do przyjemności tego wyjazdu :-) A może w sumie to był orzeł? ;-) Nie znam się na tym ;-)
Po nawrocie na Gierałtowice wyjaśniło się trochę, dlaczego tak fajnie mi się jechało :-) Nagle wiatr zaczął wiać mi w twarz :-) Cały czas jechało się jednak bardzo przyjemnie :-) Zacząłem jednak już konkretnie zwracać uwagę na asfalt. Byłem ciekaw jak to będzie wyglądało w przekroju całej trasy, a każdy kilometr przekonywał mnie o tym, że tutaj mam jednak dużo większe możliwości do szosowania. Tak jak się spodziewałem, dopiero w Dębowej zaczęły się łaty na asfalcie. Mimo ich obecności i tak mogłem swobodnie dobierać optymalną linię przejazdu i nie miały one większego wpływu na moją jazdę. Od jeziora i tak nawierzchnia wróciła już do wysokiego poziomu. Przy ostatnich zabudowaniach jakiś gość idący chodnikiem krzyknął do mnie dość ostro ale przyjaźnie "jedziesz!". Uśmiechnąłem się do niego i dalej jechałem swoim tempem choć muszę przyznać, że wlał we mnie mnóstwo pozytywnej energii :-) Na obwodnicy nie wrzucałem jak najwyższej przerzutki, a podciągnąłem prawie do jej samego końca na wysokiej kadencji z prędkością około trzydziestu trzech - trzydziestu pięciu kilometrów na godzinę powodując, że w końcu mięśnie zaczęły należycie pracować :-) Chyba za bardzo się oszczędzam ;-) Kilkaset metrów przed rondem odpuściłem, ale przycisnąłem ponownie na dojeździe do niego i wpadłem na skrzyżowanie z czwórką z przodu :-) Drogą rowerową było już jak zwykle spokojnie... :-)

Remont DK45 w Reńskiej Wsi :-)


Normalnie jadę po stole... :-)


Dębowa... :-) Bardzo, bardzo przyjemnie... :-)