Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Kosiek. Odkąd jestem na bikestats.pl przejechałem 34372.37 kilometrów. Średnia prędkość wynosi aktualnie 21.12 km/h - trochę mało, ale spowalnia mnie Balast ;-)

Więcej moich rowerowych statystyk.



baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Kosiek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Krótko, nie zawsze na temat ;-)

Dystans całkowity:13176.06 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:631:58
Średnia prędkość:20.72 km/h
Maksymalna prędkość:66.71 km/h
Liczba aktywności:910
Średnio na aktywność:14.48 km i 0h 41m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
19.88 km 0.00 km teren
00:52 h 22.94 km/h:
Maks. pr.:31.83 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Cabo

Nowa surowińska mini traska :-)

Poniedziałek, 27 sierpnia 2018 · dodano: 09.12.2018 | Komentarze 0

Czas do popołudnia spędziłem na strychu ;-) Nie, nie szukałem skarbów, a malowałem u dziadka ;-) Później rozegraliśmy z Karolem dwa mecze i w końcu wybrałem się na rower :-)



Było po siedemnastej. Słońce już powoli chyliło się do horyzontu. Już lato się powoli kończyło i trochę czułem to w kościach. Jakoś nie chciało mi się nadylać. Podświadomie czułem, jakby mój organizm wyciszał się przed jesienią. Chyba coś w tym jest... W lesie za Świerklami, minąłem niespodziewanie tuż za zakrętem jakąś parę na szosach. Dobrze, że chwilę później przesiadłem się na dolny chwyt ;-) Oprócz tego co jakiś czas mijałem zerwane łaty asfaltu. Dlaczego jednak nie było żadnego znaku, że jest tu taki remont? Wjeżdżając na drogę do Dobrzenia Małego, chwytałem leniwe promyki słońca. Mimo tego trochę mnie wychłodziło na tej trasie. Rower i co by nie mówić chłodne już powietrze zrobiły swoje. W Dobrzeniu Wielkim zatrzymałem się po krótkim kluczeniu, aby wykonać zaplanowany telefon, ale żaden z dwóch numerów nie odpowiadał. Mam nadzieję, że jednak nie utracę kontaktu z tą osobą... Dalsza droga do domu upłynęła również spokojnie, a przy okazji sprawdziłem nawigowanie po bieżącym śladzie. Chciałem to zrobić już jakiś czas temu :-)

Z tej strony elektrownię widać dużo lepiej :-)


Takie rzeczy :-)



Dane wyjazdu:
13.53 km 0.00 km teren
00:42 h 19.33 km/h:
Maks. pr.:31.50 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

I kozielsko i parkowo :-)

Wtorek, 21 sierpnia 2018 · dodano: 09.12.2018 | Komentarze 0

Dzisiejsza noc była szalona! ;-) Słuchałem muzyki chyba do w pół do szóstej rano :-) Oczywiście nie jakoś głośno - ot lekko po cichutku :-) Dzień był zatem lekko wyjęty z życiorysu. Co prawda nie było jakoś tragicznie, ale nie zrobiłem żadnego grubszego tematu. Mimo bardzo dobrej pogody, nawet na rower nie chciało mi się iść. Wieczorem czekała mnie jednak wizyta u lekarza :-)



Wyjechałem pół godziny wcześniej tylko i wyłącznie dlatego, aby się nie śpieszyć :-) Jechałem sobie z pozytywnym, lekkim uśmiechem na twarzy - ponoć dziś jest Światowy Dzień Optymisty ;-) Antek jednak coś mi nie leżał. To znaczy wydawało mi się, że to ja na nim leżę :-) Na szosie jest jakoś zupełnie inaczej... Chyba nawet najwygodniej!
Po wizycie udałem się na objazd kozielskiego parku :-) Dziś wyczytałem, że ma być on zrewitalizowany. Przyda mu się to na pewno! Na trasie było całkiem dużo ludzi i z pewnością jeszcze więcej rowerów! Zdjęcie zrobiłem w zasadzie fuksem już na samym skraju, bo wcześniej nie było jak się ustawić :-) Do domku doleciałem drogą rowerową, a Antek w drodze powrotnej, jakoś bardziej mi przypasował geometrycznie ;-) Niestety na rondzie jakiś pajac wyjeżdżający z obwodnicy nie ustąpił mi pierwszeństwa. Zatrzymałem się tuż za jego tylnym zderzakiem. Mimo tego, że jechałem w jego pobliżu do kolejnego ronda miałem wrażenie, że zupełnie mnie nie widzi! Kolejny mistrz kierownicy trafił mi się już na Kościuszki, zatrzymując się w poprzek ulicy, nie upewniwszy się uprzednio, czy może bezpiecznie - nie tylko dla siebie! - opuścić skrzyżowanie. Co za ludzie...
;-)

Ktoś pomalował wystający konar. W sumie to chyba i dobrze, bo jest on słabo widoczny i mnie zdarzało się na niego niespodziewanie najechać :-)


Jeszcze w kozielskim parku ;-)



Dane wyjazdu:
41.76 km 0.00 km teren
01:26 h 29.13 km/h:
Maks. pr.:54.40 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Cabo

Anka - dawno tu nie byłem :-)

Poniedziałek, 20 sierpnia 2018 · dodano: 09.12.2018 | Komentarze 0

Po całodziennej fizycznej tyrze (pierwszy dzień sam z dziećmi ;-) ), postanowiłem wybrać się po południu na rower :-) Przeszło mi to przez myśl już w ciągu dnia. Gorąco i tylko jedno wyjście z domu ledwie na zakupy, nakazywało odrobić zaległości w świeżym, śląskim powietrzu ;-)
A z dziećmi wcale źle nie było :-) Wręcz przeciwnie! :-)



Dawno jakoś nie siedziałem na szosie :-) Na wylocie z osiedla rzuciłem powitanie jakiemuś gościowi prowadzącemu jakąś białą szosę. Fajnie, że jest nas więcej w mieście :-) Kłodnica już na lekkim dylu, a później postój na światłach :-) Przepuściłem wszystkie autka na zielonym. A co tam. Niech sobie jadą :-) I oni, i ja skorzystam :-) Później znowu dyl za jakimś samochodem i "goniącym" go moplikiem. Za wiaduktem ostry but :-) Zwolniłem zjeżdżając w kierunku Raszowej :-) Fajnie :-) Szkoda, że Leszek na urlopie, bo bym wpadł na powrocie :-) Przy przejeździe kolejowym zauważyłem w samochodzie zaparkowanym obok budki dróżnika osobę siedzącą za kierownicą. Jakoś tak dziwnie zaprzątnęło mi to głowę (że niby strażnik w aucie, a przejazd nie strzeżony), że o mały włos nie wpakowałem się na łączenie szyn na przejeździe. Szpara była taka w sam raz na moje koło. Jakbym tam wjechał, to gleba murowana! No i koło rozwalone... Prawie w ostatniej chwili poderwałem je do góry i przejechałem dalej nawet bez złamanej szprychy ;-) A tyle razy tędy przejeżdżałem i jakoś nie pamiętam takich szpar ;-)
Dalej już z wiatrem, ale jakoś doturlałem się do Leśnicy ;-) Jeszcze wcześniej już w myślach witałem się z Anką... Dawno tu nie byłem, a przecież to fajne miejsce jest :-) Na ostatniej prostej przed podjazdem zerkałem na nią znów... Przypomniało mi się, jak kiedyś tu przystawałem chyba jeszcze Anktkiem... Sam podjazd poszedł bez oporów, choć przed Muzeum Czynu Powstańczego musiałem stanąć, aby włączyć tylną lapkę. Niestety podczas jazdy nie dało rady. Włącznik odmawiał posłuszeństwa coraz bardziej... Dalej już gładko :-) Chyba nawet lepiej, niż zwykle :-) Kilka dni przerwy być może zrobiło swoje, choć i tak w moim przypadku należałoby jakoś ten trening usystematyzować. Nie zastanawiałem się nad tym zbyt długo, wkrótce witając się z Karolem :-) Przez chwilę na ostatecznym podjeździe wspominałem, jak to przeszliśmy na "Ty", podczas moich tutejszych wizyt przed wyjazdem do Portugalii... ;-) Dojeżdżając tam, od razu wbiłem sobie najcięższy bieg, tak by być gotowy na zjazd. Zgodnie z zamiarem zadzwoniłem też do Aneczki, ale nie odbierała. Po głównej pojechał ciągnik rolniczy, więc nie śpieszyłem się za bardzo :-) Telefon zadzwonił, chwilę porozmawialiśmy :-) Tak, wiem - nasze dzieciaczki są najwspanialsze na świecie :-) W międzyczasie kamper. No to czekam dalej, ale już nie za długo. Wiem, że przed wiaduktem nad A4 zawsze zwalniam, więc puszczam się w dół :-) Mimo wbitego ostatniego biegu nie miałem parcia na prędkość :-) Ot, trochę wiatru, trochę wybierania dołów :-) Na ostatnim etapie przy kościele w Wysokiej leciutko podkręciłem, ale ostatnie wyboje jakoś podświadomie ustawiły mnie w maksymalnie aerodynamicznej pozycji (głowa prawie na kierownicy ;-) ) i tak sobie doleciałem do skrzyżowania :-) Kadłubiec przeleciałem :-) Niestety doły na wylocie trochę mnie wnerwiły (jakoś ostatnio więcej tego cholerstwa! ciekawe jak będzie na MRDP Zachód - jeśli w ogóle wystartuję ;-) ), ale ostatecznie pogoniłem z lekką pomocą wiatru ;-) Po nawrocie za A4 zdjęcie Anki przy zachodzie i dalej dyla :-) Na serpentynkach o dziwo bez nadmiernego ciśnięcia, jakoś bardziej na luzie i dopiero przed powrotem na główną Leśnica - Góra św. Anny mocniejsze depnięcie :-) Na głównej już większy dyl i z impetem wpadliśmy na leśnicki Rynek :-) Później znów dyl i tak aż do zakrętu w kierunku Raszowej ;-) Mięśnie przyjemnie dawały znać o sobie! Czuć, że były dotlenione, że pięknie pracowały i dawały moc! Dopiero teraz się zaczynałem rozkręcać ;-) Lasu prawie nie zapamiętałem ;-) Na wjeździe do Kłodnicy dyl i mimo studzienek i tego całego miejskiego asfaltowego pofałdowania, prędkość jakoś nie spadała ;-) Do skrzyżowania dojeżdżałem jeszcze na czerwonym, ale gdy byłem między drugim, a pierwszym samochodem, zapaliło się zielone :-) Seat mimo że niby sportowa marka, zrywu jakoś nie miał. No to ja dyla ;-) Wyprzedził mnie dalej, niż się tego spodziewałem :-) Cała prosta w Kłodnicy prawie pięć dych na blacie :-) Na gigancie! Za pierwszym rondem również depnięcie! Auta za plecami :-) Zjazd na drogę rowerową i spory spadek prędkości :-) Już wcześniej wiedziałem, że jestem tak nakręcony, że z wyciszania organizmu nic nie będzie :-) Z jednej strony jakoś tego nie żałowałem tym razem (krótka trasa to była), a z drugiej odczułem to później wieczorem, lekkimi przykurczami mięśni nóg - tych najbardziej u mnie wrażliwych. Trzeba w końcu wziąć się za to rozciąganie, rolowanie powięzi i tak dalej. Na dłuższą metę przyniesie to o wiele więcej korzyści, niż tylko takie pedałowanie. Tego jestem pewien. Wcześniej jednak, chyba spontaniczne przygotowania do MDRP Zachód... :-)

Cześć! Dawno się nie widzieliśmy!


Anka na horyzoncie... :-) Jeśli kiedyś przestanę tędy jeździć, to na pewno będzie mi jej bardzo brakowało...



Dane wyjazdu:
25.66 km 0.00 km teren
00:58 h 26.54 km/h:
Maks. pr.:48.81 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Cabo

Surowińskie pourlopowe naokoło :-)

Niedziela, 12 sierpnia 2018 · dodano: 09.12.2018 | Komentarze 0

Po tygodniu pobytu w Szklarskiej Porębie, zebraliśmy się z rana i wyruszyliśmy w drogę powrotną. To był nasz pierwszy urlop bez rowerów! Trochę mi było szkoda, ale nadrobiliśmy to z zapasem na szlaku, a poza tym - miałem zdecydowanie więcej czasu dla rodzinki :-) Co prawda Przełęcz Karkonoską miałem niecałe dwanaście kilometrów w linii prostej od siebie, ale za to sprawdziłem sobie stan nawierzchni na Zakręcie Śmierci ;-) Myślę, że na pewno kiedyś... ;-)



Zebrałem się zaraz po obiadku, aby "rozprostować kości po trasie" ;-) W gruncie rzeczy była to prawda, ale chciałem po prostu się przejechać na swojej szosce :-) W trakcie jazdy od razu poczułem, że to są te ruchy, które przychodzą mi jak najbardziej naturalnie :-) Ponownie był to spokojny przejazd, a przycisnąłem dopiero od Chróścic :-) Później niestety wbiłem się na ciąg pieszo-rowerowy psując sobie średnią, ale co tam ;-) Piękny dzień i dwa kółka wynagradzały wszystko :-)

:-)



Dane wyjazdu:
15.00 km 0.00 km teren
01:06 h 13.64 km/h:
Maks. pr.:21.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia

Z Aneczką do sklepu ;-)

Środa, 1 sierpnia 2018 · dodano: 09.12.2018 | Komentarze 0

Dzisiejszy dzionek był kolejnym bardzo gorącym dniem :-) Już wczoraj mieliśmy wstępnie zaplanowane z Aneczką, że pojedziemy do jednego z okolicznych sklepów. Zakupy Aneczki, a trasa moja ;-)



Szybko wjechaliśmy w las :-) Anula jakoś tak pędziła, że trudno mi było nadążyć ;-) Faktem jest jednak, że w obecnych jakże gorących warunkach, z pewnością jechałbym wolniej :-) Momentami czuć było mocno lasem i ogólnie okolica zachęcała do tego, by ją przemierzać :-) Na miejscu zjedliśmy jeszcze lody i ruszyliśmy w drogę powrotną :-) Fajnie się tak jechało :-)

Zdjęcie pod sklepem ;-)


Ani turbo strzała sprzed lat ;-)



Dane wyjazdu:
26.58 km 0.00 km teren
01:06 h 24.16 km/h:
Maks. pr.:35.33 km/h
Temperatura:33.1
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Cabo

Surowińskie naokoło ;-)

Wtorek, 31 lipca 2018 · dodano: 09.12.2018 | Komentarze 0

Wczoraj podjęliśmy szybką decyzję, że rozpoczynamy urlop dzień wcześniej :-) Było trochę latania po mieszkaniu (i jeszcze więcej w dół i w górę), ale w końcu wyjechaliśmy :-) Pogoda bardzo sprzyjała! Minimalnie - prawie niezauważalnie :-) - żałowałem, że nie było takich warunków w weekend, no ale cóż :-) Może to i lepiej? :-) Na dziś chodziło mi po głowie krótkie wyjście i tak też się udało :-)



Już na początku wyjazdu szybko doszedłem do wniosku, że w Kędzierzynie mam jednak o wiele więcej możliwości i warunków, do ułożenia sobie szosowej trasy. Tutaj co asfalt, to albo wyboje, albo dziury, albo nieprzyjemne chrupotanie. Jak się nie ma co się lubi ;-) I tak to miał być spokojny wyjazd :-) W Chróścicach trochę się zamotałem z powodu objazdu. Co prawda chodziło mi po głowie, aby wjechać w tą a nie inną uliczkę, ale jakoś tak pojechałem sobie dalej :-) Widziałem za to bociany w gnieździe ;-) Mimo gorąca wiatr nie pomagał, a przeszkadzał, czyli normalka ;-) W Brzeziach przy elektrowni ujrzałem o wiele więcej samochodów, niż zwykle. Już zacząłem kombinować, czy to może jakiś festyn pracowniczy albo co, aż tu nagle doszło do mnie, że przecież dziś jest normalny dzień! To oni są jeszcze w pracy! I tu wspomniałem swoich jeszcze do niedawna współpracowników... Ile czasu z życia ucieka... Muszę jeszcze lepiej wykorzystać dostępny teraz swój czas! Gdy na mecie wypiąłem pierwszą stopę, rozległ się dźwięk mojego telefonu. Odebrałem celowo, a w słuchawce usłyszałem: "gdzie jesteś? :-)"

Zdjęcie w standardowym miejscu ;-)



Dane wyjazdu:
26.23 km 0.00 km teren
00:56 h 28.10 km/h:
Maks. pr.:50.91 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Cabo

Korekta ustawienia siodełka w Cabo

Środa, 25 lipca 2018 · dodano: 09.12.2018 | Komentarze 0

Po ostatnim podniesieniu sztycy i kilku ostatnich jazdach, zacząłem odczuwać dyskomfort związany z ułożeniem swoich szanownych czterech literek na siodełku. Raz czułem, że było OK, a raz coś nie tak... Po przejechanej trzysetce objawy się nasiliły. Nie umiałem znaleźć sobie miejsca na siodełkowej płaszczyźnie i wiadomym było, że coś jest na rzeczy. W końcu zabrałem się za przesunięcie siodła, ustawiając je bliżej kierownicy. Po skończonej pracy wcale nie miałem zamiaru wychodzić na rower, bo inne obowiązki czekały, ale po krótkiej chwili uznałem, że pogoda jest super (ponad trzydzieści stopni!) i że później będę miał problem, aby sprawdzić, czy aktualne ustawienie będzie w porządku. Cały czas też wisiała nade mną perspektywa ewentualnej czterysetki na weekend, zależnej w dużej mierze od pogody. Trzeba było się zatem przejechać :-) W sumie bardziej chciałem, niż musiałem ;-)



Postanowiłem zrobić godzinną traskę. Nie śpieszyłem się wcale :-) Pierwszy kontakt z siodełkiem zasygnalizował mi, że było dużo lepiej :-) Co prawda gdzieś w połowie trasy wraz ze zmęczeniem straciłem troszkę tej pewności, ale po krótkim postoju w Kobylicach ponownie wydawało się, że było dobrze :-) Co by nie mówić, tak krótka trasa to zdecydowanie zbyt mało, aby ocenić ergonomię ustawienia siodełka :-) Wiatr jak zwykle wiał mi w twarz, ale za to było bardzo gorąco! Chciałem jeszcze na chwilkę wstąpić na Dębową po jakieś sensowne zdjęcie, ale ostatecznie wyleciało mi to z głowy :-) Generalnie wyjazd na plus - również siodełkowo :-)

Telefon od Aneczki. No to jak się zatrzymałem, to już i zdjęcie zrobię ;-)



Dane wyjazdu:
29.58 km 0.00 km teren
01:31 h 19.50 km/h:
Maks. pr.:39.20 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Podoktorkowo ;-)

Wtorek, 24 lipca 2018 · dodano: 09.12.2018 | Komentarze 0

Na dziewiętnastą miałem umówioną w Koźlu krótką wizytę u lekarza. Naturalnym wyborem było udać się tam na rowerze - słońce mocno grzało i było iście letnio! :-)



Nie śpieszyłem się wcale :-) Sam dojazd do Koźla upłynął mi bardzo spokojnie i na miejscu byłem kilka minut przed czasem :-) Gdy już opuściłem budynek przychodni, zacząłem zastanawiać się gdzie tu się udać... :-) Szybko do głowy wpadła mi trasa: park - Dębowa - obwodnica - dom :-) Ruszyłem :-)
Parkiem jechało się bardzo przyjemnie :-) Antek swobodnie szurał po szutrze :-) Tak bez oporów :-) Na ostatnim zakręcie między drzewami, minąłem dwóch rowerzystów na rowerach z barankami - prawdopodobnie były to jednak przełajówki, a nie szosówki. Nie zdążyłem się przyjrzeć, bo musiałem zerkać na zakręt, miałem okulary przeciwsłoneczne i wypadkowa cieni i promieni słonecznych utrudniała wyłapywanie szczegółów, a poza tym na pewno jeden z nich jechał w rozpiętej do samego dołu koszulce. No jak by to wyglądało, jakbym się tak zaczął gapić? ;-) Na pobliskim ciągu pieszo-rowerowym zwróciłem uwagę kobiecie z dzieckiem, która zupełnie nie patrząc, weszła sobie przed moje koło jak gdyby nic, wpatrzona w ekran telefonu, zamiast zwracać uwagę na dziecko. Chyba będę musiał zacząć zabierać ze sobą taśmę klejącą na wyjazdy, bo ostatnio chyba zbyt często wdaje się w takie dyskusje :-) Poza tym wymiana zdań jak zwykle grochem o ścianę... Na Dębowej ruch - prawie jak w Rzymie ;-) Praktycznie każde stanowisko łowieckie zajęte - o dziwo przez wczesną młodzież :-) Fajnie się na to patrzyło... Wakacje i tak dalej. Dobrze, że tak wypoczywają. Gdy już zjechałem na asfalt pomyślałem sobie, czy nie zakręcić na trasę, którą kiedyś tylko raz robiłem Antkiem, ale ostatecznie zrezygnowałem, bo nie pamiętałem ostatecznie jaki miała przebieg, a nie chciałem się wpakować w jakąś przeprawę ;-) Co by nie było czas miałem ograniczony :-) Zjechałem zatem między pola i już niebawem byłem na drodze w kierunku Landzmierza :-) Tam postanowiłem zjechać z głównej w ulicę, której dawno już nie pokonywałem :-) Może trzeba sobie przypomnieć jak ona wygląda? ;-) Jechało się bardzo żwawo i bez oporów :-) Antek śmiało pokonywał dystans :-) Gdy minąłem Odrę, wiatr wiał już w kierunku przeciwnym do którego się poruszałem, ale w zupełności mi to nie przeszkadzało :-) Jechałem pośród pachnących ściętym zbożem pól, a na horyzoncie wspaniale rysowała się Góra św. Anny :-) Cieszyłem się chwilą :-) Myślałem co prawda, aby odezwać się do Aneczki ale uznałem, że jestem już tak blisko domu, że nie będę się zatrzymywał. Poza tym byłem pewien, że Anula wie doskonale czemu jeszcze nie wróciłem do domu ;-) Telefon odezwał się w Brzeźcach ;-) Jeszcze niebieski szlak i dojadę do domu :-) Bardzo fajny był to wyjazd :-)
_
Co Antek, to Antek :-)

Droga do Koźla :-)


Na Dębowej :-)


Ale tego, to tu chyba nie było...


Pomnik w Cisku.


Jest i fontanna ;-) Od jakiegoś czasu coś nie miałem okazji się przy niej zatrzymać ;-)


Zapach pola...


Gdzieś na niebieskim szlaku ;-)



Dane wyjazdu:
13.59 km 0.00 km teren
00:43 h 18.96 km/h:
Maks. pr.:31.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Krótka poniedzielna przejażdżka :-)

Niedziela, 22 lipca 2018 · dodano: 09.12.2018 | Komentarze 0

Przejażdżka poniedzielna, ponieważ po powrocie z Surowiny niedziela w zasadzie się nam skończyła ;-) Pogoda również nie była już taka, jak w przeważającej części dnia. Gdy wyjeżdżaliśmy było jeszcze słonecznie i bardzo ciepło, natomiast tutaj niebo zaszło już chmurami i co prawda temperatura była w sam raz, ale letni dzień o tej porze powinien mieć jednak nieco inną aurę :-)



Bardzo szybko zdałem sobie też sprawę z tego, że nie jestem już na Surowinie i moja fryzura nie pasuje do tutejszych kanonów piękna ;-) Ludzie się na mnie patrzyli, choć z drugiej strony to nie wiem, czy to aby na pewno przez fryzurę ;-) Jechałem sobie bardzo spokojnie, ciesząc się z tego, jak pracuje Antek. Ten rower ma już tyle kilometrów w ramie i podzespołach, a jeździ jakby go dopiero z fabryki przywieziono! I to dosłownie. Gdy minąłem półmetek przejazdu, naprawdę zacząłem czerpać radość z precyzji zmiany biegów, a delikatny dźwięk wolnobiegu dosłownie był miodem na moje uszy :-) Kilka razy nawet celowo przestałem pedałować, aby posłuchać tej muzyki :-) Przed powrotem na niebieski szlak drugi raz natknąłem się na zbożowy kombajn. Zapach zboża przywołał wspomnienia z dzieciństwa... Fajnie było... :-)

Sympatyczny postój za Starym Koźlem :-)


Żniwa w Brzeźcach :-)


Gdzieś między polami ;-)



Dane wyjazdu:
18.50 km 0.00 km teren
01:07 h 16.57 km/h:
Maks. pr.:28.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia

Leśna przejażdżka ;-)

Sobota, 21 lipca 2018 · dodano: 25.11.2018 | Komentarze 0

Początkowo miałem jechać na rowerze po "zakupy" i już miałem w głowie myśl, że zboczę gdzieś z kursu ale gdy okazało się, że do listy doszły jeszcze inne produkty, postanowiłem skorzystać z samochodu i udać się do większego sklepu nieco dalej. Po skończonych wszystkich robotach miałem już zielone światło na wyjście ;-) To nie miał być długi przejazd :-)



Specjalnie chciałem pokręcić się po lesie w okolicy, ponieważ Kosine opony to przecież w teren są ;-) Poza tym byłem ciekaw dystansu, który kiedyś tu przebiegłem :-) Jechało się bardzo przyjemnie, a pogoda była dosłownie o sto osiemdziesiąt stopni inna, niż jeszcze dwa dni temu :-) Gorąco i słońce - miodzio! :-) Gdy po nawrocie z "biegowej" trasy wjechałem na nieznane mi trakty, musiałem nieco wspomagać się nawigacją. W końcu jednak dotarłem do zbiornika wodnego przy elektrowni, a stamtąd już do domku :-)

Startujemy! :-) Przypomina mi się całkiem niedawne zbieranie jagód dla dzieciaczków :-)


Jakiś fajny kwiatek ;-)


Nawracamy ;-) Tu kiedyś dobiegłem, a nawet jeszcze dalej ;-)


Przy paśniku :-)


I znów przy paśniku, ale gdzie ja jestem? ;-)


Lato, woda, jest miło ;-)


Już nieopodal domku :-) I znowu fajne wspomnienie :-) Tu dopiero widać Kosiną przemianę! :-)