Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Kosiek. Odkąd jestem na bikestats.pl przejechałem 34372.37 kilometrów. Średnia prędkość wynosi aktualnie 21.12 km/h - trochę mało, ale spowalnia mnie Balast ;-)

Więcej moich rowerowych statystyk.



baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Kosiek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Krótko, nie zawsze na temat ;-)

Dystans całkowity:13176.06 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:631:58
Średnia prędkość:20.72 km/h
Maksymalna prędkość:66.71 km/h
Liczba aktywności:910
Średnio na aktywność:14.48 km i 0h 41m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
2.86 km 0.00 km teren
00:10 h 17.16 km/h:
Maks. pr.:27.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Pomieszkiwanie, cz. 2

Piątek, 8 lipca 2011 · dodano: 08.07.2011 | Komentarze 0

Dziś pierwszy dzień startu z nowego miejsca :-) Już zacząłem dostrzegać plusy tego rozwiązania ;-)



Minusem jest natomiast to, że nawet nie mogłem się dobrze rozpędzić na rowerze ;-) Także i po pracy nie miałem czasu na jakiś wypad. Trudno - swoje trzeba odrobić...

Dane wyjazdu:
9.00 km 0.00 km teren
00:25 h 21.60 km/h:
Maks. pr.:29.20 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Pomieszkiwanie, cz. 1

Czwartek, 7 lipca 2011 · dodano: 08.07.2011 | Komentarze 0

W związku z okolicznościami, zostałem zmuszony ;-) do tymczasowej zmiany miejsca zamieszkania :-) Mam nadzieję, że plan się powiedzie.



Dojazd do pracy przebiegł normalnie, spokojnie i typowo :-) Wyjątkiem była oczywiście meta ;-)

Dane wyjazdu:
14.45 km 0.00 km teren
00:37 h 23.43 km/h:
Maks. pr.:33.60 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

I po porze monsunowej ;-)

Środa, 6 lipca 2011 · dodano: 06.07.2011 | Komentarze 0

Co prawda już wczoraj mogłem jechać do pracy rowerem, ale jakoś nie miałem nastawienia. Trochę zbyt późno wstałem i nie w porę zauważyłem dobra pogodę na zewnątrz.
Wygląda na to, że chyba już minęła pora deszczowa i dziś tez było ładnie, a jako że rower daje jednak dużo swobody, postanowiłem właśnie na nim dojechać do pracy. Oczywiście liczyła się także przyjemność z jazdy ;-)



Gdy wyszedłem z klatki zdało mi się, ze w tylnym kole jest za mało powietrza - co prawda w pracy sprawdziłem stan i okazało się, ze było to jedynie złudzenie, ale po pompkę i tak się wróciłem. Droga do pracy przebiegła standardowo, ale w ciągu dnia napłynęła elektryzująca wiadomość... Bardzo elektryzująca... Dobrze, że przyjechałem na rowerze. Po pracy pęd wiatru nieco rozwiał zasępienie...

Dane wyjazdu:
15.21 km 0.00 km teren
00:36 h 25.35 km/h:
Maks. pr.:46.20 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia

Awaryjny wyjazd do pracy

Sobota, 2 lipca 2011 · dodano: 02.07.2011 | Komentarze 0

Dzień zaczął się od porannego zamulania, z którego to wyrwał mnie służbowy telefon. Postanowiłem bohatersko udać się do pracy - w sumie, to już trochę stęskniłem się za Kośką, więc będzie okazja się przejechać :-)



Wiało jednak jak cholera. Mimo to Kośką deptało się bardzo fajnie :-) Momentalnie osiągnąłem 40 km/h i nie było to problemem, aby tą prędkość utrzymać. Hm... Nie wiedziałem, że mam taką kondycję ;-) Do pracy zawitałem po piętnastu minutach (to dopiero rekord ;-) ) - małe formalności na bramie i mogliśmy działać ;-) Niestety gdy wychodziłem, musiałem zamknąć drzwi wyjściowe na klucz, a w tym czasie opartą o ścianę Kośkę wywrócił wiatr. Obił się troszkę róg na dole (to nic - można wymienić) i urwał się uchwyt tylnej lampki. Ech...
Humor poprawiła mi nieco, przebiegająca przez drogę na Towarowej mała jaszczurka :-) Jeszcze porozmawiałem chwilę z Anią przed klatką i już byłem w drodze do Benusia :-)
Mimo pozytywnych wrażeń z jazdy nie sądziłem, że rozłąka tak źle wpłynie na Kośkę... Trzeba będzie nad nią troszkę popracować: nasmarować, wymienić już pancerze i... trochę popieścić ;-)

Dane wyjazdu:
19.94 km 0.00 km teren
01:04 h 18.69 km/h:
Maks. pr.:39.50 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

I znowu do pracy... ;-)

Wtorek, 28 czerwca 2011 · dodano: 28.06.2011 | Komentarze 0

A! Znów dobry dzień dla naukowca!
Nie...
A! Znów dobry dzień dla naukowca!
Nie...
A! Znów dobry dzień...
;-)
Znów dobry dzień na dojazd do pracy na rowerze :-) Ale jak tak dalej pójdzie, to zabraknie mi alfabetu na pisanie wstępów ;-)



Na Towarowej wyprzedził mnie TIR, a ponadto widziałem, że w oddali do przejazdu zbliża się pociąg o stukilometrowej długości ;-) Przycisnąłem i wręcz ekstremalnie przejechałem przez przejazd, mijając TIR'a i uciekając przed pociągiem :-) No dobra... Był jeszcze w znacznej odległości, ale przejazd i tak był bardzo fajny :-) Chyba też pobiłem rekord czasu dojazdu do pracy na Antku :-)
Po pracy udaliśmy się z Anią do serwisu, gdzie pan dokręcił Pszczole kierownicę, a następnie na pocztę. Dopiero u Ani w domu przypomniało mi się też, że chciałem podjechać do stoiska z flagami, wiec znów ruszyliśmy w miasto :-) Tym razem nic jednak nie załatwiłem i muszę powiedzieć, że opuściłem to miejsce wręcz trochę zniesmaczony. Wkrótce udałem się do domu, jadąc już przy zachodzie słońca. Na drodze rowerowej, dopadły mnie znowu pozytywne myśli :-)

Dane wyjazdu:
33.43 km 0.00 km teren
01:57 h 17.14 km/h:
Maks. pr.:41.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Nieprzypadkowy objazd?

Poniedziałek, 27 czerwca 2011 · dodano: 27.06.2011 | Komentarze 0

Dziś kolejny dzień wyjazdu do pracy na rowerze :-) Rano wstałem wcześniej, aby kupić Ani bułkę do pracy - specjalnie taką, jaką chciała spróbować ;-)



Po drodze do pracy, wstąpiłem jeszcze do Ani, aby wręczyć jej ową bułkę :-) To była szybka akcja, bo bardzo obawiałem się o pozostawiony na dole rower :-) Następnie z poczuciem spełnionego obowiązku, udałem się do pracy ;-)
Po szesnastej, wspólnie z Anią pojechaliśmy do Koźla, aby załatwić papierkowe sprawy, a następnie oczywiście pojechaliśmy za miasto :-)
Padło na Dębową - miejsce "gdzie wszystko się zaczęło"... :-) Później skrótem udaliśmy się do Kobylic, gdzie kupiliśmy lody i skierowaliśmy się w stronę działki :-) Niebawem ruszyliśmy na drogę wzdłuż Odry, a w pedałowaniu towarzyszyły nam liczne ważki :-)
Rozstaliśmy się na mieście i spokojnie pojechałem sobie do domu. Dosłownie w minutę po mnie, na klatkę wpadła Ania :-) No tak! Jej torba była u mnie w sakwie... ;-)

Dane wyjazdu:
14.28 km 0.00 km teren
00:38 h 22.55 km/h:
Maks. pr.:35.90 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Na ratunek Benkowi!

Piątek, 24 czerwca 2011 · dodano: 26.06.2011 | Komentarze 0

Dziś znów wyruszyłem do pracy rowerem. Był to jednak wybór bardziej świadomy - po pracy musiałem szybko wrócić do domu, gdyż Benek został tylko pod moją opieką, a przecież szkoda psiaka, żeby się męczył. Kilka razy w pracy pomyślało mi się o nim i na szczęście złożyło się tak, że równo o szesnastej mogłem ruszyć w drogę powrotną.



Od razu depnąłem na gaz. Niestety trochę kropiło i nawierzchnia była mokra, a poza tym był to pierwszy kontakt Antka z deszczem. Nie miałem ochoty go moczyć. Niemniej jednak było to nieważne - liczył się Benek. Dla skrócenia drogi, jak zwykle przemknąłem przez parking obok Carrefour'a. Przy wyjeździe z parkingu musiałem zwolnić, a że ważna była wręcz każda sekunda, opóźniłem hamowanie, wprawiając tylne koło w boczny uślizg. Nawet fajne to było ;-) Wjeżdżając na obwodnicę, zostawiłem w tyle czekający chyba na zbawienie samochód, który dogonił mnie dopiero przy młynie(!) - to już drugi raz ostatnio... ;-) Niebawem znalazłem się na drodze rowerowej, skąd prowadziła już w miarę prosta droga do domu, gdzie rzuciłem się Benkowi w objęcia ;-)

Dane wyjazdu:
14.26 km 0.00 km teren
00:38 h 22.52 km/h:
Maks. pr.:35.50 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Śpieszno do Benka

Środa, 22 czerwca 2011 · dodano: 22.06.2011 | Komentarze 0

Dziś znów wyruszyłem do pracy na rowerze. Dodatkowo jednak podyktowane było to innym względem, a mianowicie benkowym. Moi wyjeżdżali na długi weekend i miałem psiaka na głowie. Autobusem byłbym w domu chyba ze dwa razy później, wiec rower był naturalnym wyborem - w tym przypadku podwójnie.



W drodze powrotnej oczywiście ciąłem. Co prawda Benek był na dworku odpowiednio wcześniej, ale i tak mi się do niego śpieszyło. Jakby oczywiste... Po kilkunastu minutach spacerowaliśmy już razem :-)

Dane wyjazdu:
35.97 km 0.00 km teren
01:49 h 19.80 km/h:
Maks. pr.:38.90 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Pierwszy stricte popracowy wyjazd

Wtorek, 21 czerwca 2011 · dodano: 21.06.2011 | Komentarze 0

Jazda na rowerze do pracy, weszła mi chyba w nawyk :-) Błędnym okazało się wcześniejsze założenie, że nie będzie chciało mi się pedałować bezpośrednio po całym dniu, spędzonym w robocie. I bardzo dobrze! :-) Rower, to naprawdę piękna sprawa jest... :-)



Problemem może być jednak czasem pogoda... Dziś w godzinach pracy padało intensywnie przez kilka minut. Na szczęście jednak wypogodziło się przed moim wyjściem. Podjechałem na moment do Ani, ale jakoś ciągnęło mnie w trasę :-) Myślami byłem już na jakieś polnej drodze :-) Nie zamierzałem jeździć jednak długo, gdyż czekały mnie tego dnia jeszcze inne obowiązki.
Na początek skierowałem się ku laskowi na Żabieńcu. Chciałem śmignąć nim po dwóch, trzech drogach, a wyszło nieco inaczej :-) Ładnie tam pokręciłem - tak przygodowo :-) Gdy już znalazłem się na polnej drodze, prowadzącej do głównej, musiałem odpowiedzieć sobie na pytanie którędy dalej. Z miejsca zrezygnowałem z drogi rowerowej i postanowiłem pocisnąć trochę ulicą. Gdy dojechałem do asfaltu, minął mnie kolarz. Ja aż tak bardzo cisnął nie będę ;-) Plan zakładał szybki przejazd do świateł, a następnie odbicie do Kłodnicy i Portu. Z biegiem kolejnych pokonywanych metrów, zacząłem jednak myśleć, że przecież w tym Porcie, to nic ciekawego nie ma. Alternatywa znalazła się momentalnie! :-) Odbiłem na polną drogę i w ten sposób dotarłem do Koźla.
Gdy zjeżdżałem z promenady, było mi jeszcze mało :-) Postanowiłem przedłużyć wyjazd o Kochanowskiego, ale gdy dojechałem do skrzyżowania, tylko zerknąłem w tamta stronę :-) Śmig na Rogi! :-) Następnie odbiłem na Rybarzy i gruntową drogą dotarłem do Rogów. Zacząłem żałować, ze nie mam aparatu :-) Ależ fajnie się jechało :-) Wyjeżdżając z Rogów, chciałem jechać już do domu, ale postanowiłem nieco przyryzykować i podjechać trochę drogą między polami. Pamiętałem, że kiedyś można było drogą wzdłuż torów dojechać do Koźla. Tym razem jednak wylądowałem na polanie, bez możliwości przejazdu dalej :-) Objechałem ją i podjąłem decyzje, iż nie wrócę na Rogi, tylko zmierzając dalej polną drogą dojadę do Większyc, a stamtąd już do domu. Był to nieplanowany akcent dzisiejszego wyjazdu i nieco zaczęło mi się śpieszyć. Niemniej jednak przed rondem w Większycach uznałem, ze skoro już tu jestem... :-) Tak oto pojechałem zobaczyć koniki :-) Co prawda nie było ich widać, ale za to pogoniłem zająca na polnej drodze z Radziejowa! :-) To był pewnie ten sam, którego widziałem tu jakiś czas temu ;-) Po jakimś czasie dotarlem do Reńskiej Wsi, za którą wycisnąłem ładne MXS (Antek jak chce, to też potrafi ;-) ), a następnie parkiem udałem się do domu :-)
Uff... Co to był za wyjazd ;-)

Dane wyjazdu:
24.71 km 0.00 km teren
01:28 h 16.85 km/h:
Maks. pr.:39.80 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Zamula(my) w Raszowej ;-)

Niedziela, 19 czerwca 2011 · dodano: 19.06.2011 | Komentarze 0

I nadejszła... ;-) Pierwsza wakacyjna niedziela :-) Oczywiście nie mogło być spokojnie i light'owo... Nie ma człowiek spokoju, nie ma. O nie! ;-)



Wystartowałem z kopyta. Można by rzec, że do kogoś się śpieszyłem ;-) Na Gazowej wycisnąłem V-max ;-) Dalej - już z Anią - było spokojniej. Podjechaliśmy sobie do Raszowej, gdzie trochę pozamulaliśmy :-) To znaczy Ania zamulała :-) Ja pstrykałem fotki, cieszyłem się dniem :-) Później przez chwilę prażyliśmy się w słońcu na dachu jednej z altanek, co pozwoliło nam na pełniejsze uchwycenie nieśmiało płynących tego dnia promyczków :-) Muszę także wspomnieć o maminych poziomkach, które zjedliśmy zaraz po przyjeździe - mniamiśne były ;-)








Wszystko co dobre kiedyś się kończy, tak więc i my niebawem zaczęliśmy się zbierać. W drodze powrotnej pstryknąłem jeszcze fotkę Góry św. Anny.