Info
Ten blog rowerowy prowadzi Kosiek. Odkąd jestem na bikestats.pl przejechałem 34372.37 kilometrów. Średnia prędkość wynosi aktualnie 21.12 km/h - trochę mało, ale spowalnia mnie Balast ;-)Więcej moich rowerowych statystyk.
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2019, Grudzień1 - 0
- 2019, Listopad2 - 0
- 2019, Październik4 - 0
- 2019, Wrzesień5 - 0
- 2019, Sierpień10 - 0
- 2019, Lipiec13 - 0
- 2019, Czerwiec7 - 0
- 2019, Maj1 - 0
- 2019, Kwiecień3 - 0
- 2019, Marzec1 - 0
- 2019, Luty2 - 0
- 2019, Styczeń1 - 0
- 2018, Grudzień1 - 0
- 2018, Listopad2 - 0
- 2018, Październik4 - 0
- 2018, Wrzesień11 - 0
- 2018, Sierpień10 - 0
- 2018, Lipiec16 - 0
- 2018, Czerwiec12 - 0
- 2018, Maj16 - 0
- 2018, Kwiecień13 - 0
- 2018, Marzec4 - 0
- 2018, Luty5 - 0
- 2018, Styczeń4 - 0
- 2017, Grudzień3 - 0
- 2017, Listopad1 - 0
- 2017, Październik7 - 0
- 2017, Wrzesień4 - 0
- 2017, Sierpień20 - 0
- 2017, Lipiec17 - 0
- 2017, Czerwiec24 - 0
- 2017, Maj31 - 0
- 2017, Kwiecień6 - 0
- 2017, Marzec6 - 0
- 2017, Luty2 - 0
- 2017, Styczeń2 - 0
- 2016, Grudzień5 - 0
- 2016, Listopad2 - 0
- 2016, Październik12 - 0
- 2016, Wrzesień7 - 0
- 2016, Sierpień17 - 0
- 2016, Lipiec9 - 0
- 2016, Czerwiec10 - 0
- 2016, Maj19 - 0
- 2016, Kwiecień18 - 0
- 2016, Marzec4 - 0
- 2016, Luty3 - 0
- 2016, Styczeń8 - 0
- 2015, Grudzień5 - 0
- 2015, Listopad4 - 0
- 2015, Październik6 - 0
- 2015, Wrzesień23 - 0
- 2015, Sierpień24 - 0
- 2015, Lipiec26 - 0
- 2015, Czerwiec22 - 0
- 2015, Maj26 - 0
- 2015, Kwiecień22 - 0
- 2015, Marzec25 - 0
- 2015, Luty19 - 0
- 2015, Styczeń14 - 0
- 2014, Grudzień8 - 0
- 2014, Listopad20 - 0
- 2014, Październik20 - 0
- 2014, Wrzesień5 - 0
- 2014, Sierpień6 - 0
- 2014, Lipiec6 - 0
- 2014, Czerwiec7 - 0
- 2014, Maj10 - 0
- 2014, Kwiecień7 - 0
- 2014, Marzec6 - 0
- 2014, Luty4 - 0
- 2014, Styczeń4 - 0
- 2013, Grudzień1 - 0
- 2013, Listopad2 - 0
- 2013, Październik2 - 0
- 2013, Wrzesień4 - 0
- 2013, Sierpień11 - 0
- 2013, Lipiec7 - 0
- 2013, Czerwiec8 - 0
- 2013, Maj3 - 0
- 2013, Kwiecień2 - 0
- 2013, Marzec1 - 0
- 2013, Luty1 - 0
- 2013, Styczeń2 - 0
- 2012, Grudzień2 - 0
- 2012, Listopad3 - 0
- 2012, Październik2 - 0
- 2012, Wrzesień6 - 0
- 2012, Sierpień21 - 0
- 2012, Lipiec21 - 0
- 2012, Czerwiec17 - 0
- 2012, Maj20 - 0
- 2012, Kwiecień5 - 0
- 2012, Marzec8 - 0
- 2012, Luty10 - 0
- 2012, Styczeń11 - 0
- 2011, Grudzień9 - 0
- 2011, Listopad13 - 0
- 2011, Październik4 - 0
- 2011, Wrzesień19 - 0
- 2011, Sierpień23 - 0
- 2011, Lipiec31 - 0
- 2011, Czerwiec22 - 0
- 2011, Maj27 - 0
- 2011, Kwiecień16 - 0
- 2011, Marzec14 - 0
- 2011, Luty7 - 0
- 2011, Styczeń7 - 0
- 2010, Grudzień9 - 0
- 2010, Listopad9 - 0
- 2010, Październik17 - 0
- 2010, Wrzesień24 - 0
- 2010, Sierpień22 - 0
- 2010, Lipiec4 - 0
- 2010, Czerwiec5 - 0
- 2010, Maj1 - 0
Wpisy archiwalne w kategorii
Nocne eskapady ;-)
Dystans całkowity: | 193.64 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 07:59 |
Średnia prędkość: | 22.73 km/h |
Maksymalna prędkość: | 43.00 km/h |
Liczba aktywności: | 29 |
Średnio na aktywność: | 6.68 km i 0h 17m |
Więcej statystyk |
Dane wyjazdu:
11.30 km
0.00 km teren
00:24 h
28.25 km/h:
Maks. pr.:35.91 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia
I jest pierwsza gleba! ;-)
Czwartek, 25 czerwca 2015 · dodano: 26.06.2015 | Komentarze 0
Tuż przed wyjściem z pracy, w głowie zrodziła się myśl o popołudniowym wyjściu na rower :-) Popołudnie potoczyło się jednak inaczej, ale późnym wieczorem wciąż nie dałem rady odmówić sobie wyjścia :-) Zebrałem się szybko tuż po dwudziestej drugiej, sprawdzając wcześniej warunki na balkonie :-)Dziś odczułem już większą różnicę na korzyść SPD. Na trasie bez przeszkód w postaci skrzyżowań i innych, śmigało się bardzo efektywnie :-) W związku z tym, że szybko pokonywałem dystans, postanowiłem odwrócić trasę zimowych porannych jazd. Przy okazji zaliczyłem też pierwszą glebę ;-) Wjeżdżając na chodnik na Wyspie najechałem przednim kołem na niski krawężnik przy trawniku i momentalnie wytraciłem prędkość :-) Niestety lewy róg ucierpiał utratą plastikowej zaślepki i zdarłem również lakier na lewym pedale. Prócz tego, to już gdy leżałem, uśmiałem się z całej tej sytuacji :-) Zdartego łokcia, lewego kolana i prawego piszczela nie liczę ;-) Kilka metrów dalej przystanąłem na zdjęcie :-) Od tej pory - namacalnie świadom zagrożeń - ostrożniej pokonywałem drogę, nie zwalniając jednak za bardzo tempa :-) Na obwodnicy sunąłem aż miło! Ogólnie wyjazd na maksymalny plus! Dał mi dużo frajdy :-) Tylko tej zaślepki szkoda :-)
Widok na promenadę.
Dane wyjazdu:
7.02 km
0.00 km teren
00:20 h
21.06 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia
Ogórek :-) (...i mleczko ;-) )
Czwartek, 27 lutego 2014 · dodano: 03.03.2014 | Komentarze 0
Po południu - tak jak to było w planie - złożyłem pierwszy Karolkowy rowerek :-) W trakcie pracy byłem skoncentrowany na składaniu części, skręcaniu śrubek i takim działaniu, aby wszystko było na picuś :-) Gdy jednak skończyłem już pracować, natchnęła mnie krótka refleksja... Składałem rowerek dla swojego synka... Poczułem miód na sercu i radość :-) Spojrzałem też na ten mały rowerek i pomyślałem sobie, że jest zielony jak ogórek :-) (choć odcień zieleni wcale nie wskazywał na takie skojarzenie ;-) ). Ta rowerowa praca natchnęła mnie też na wieczorne wyjście, które chodziło mi po głowie od kilku dni :-)Schodząc na dół, musiałem zabrać więcej rzeczy niż zwykle, bo była tam i lampka i odblaskowe paski. Przed klatką zauważyłem też, że wyzerował mi się licznik, ale w zasadzie zbagatelizowałem sprawę - rozmiar koła był nieistotny przy naliczaniu czasu przejazdu, a dystans będę miał z nawigacji.
Do wiaduktu dojechałem jakby wyrwany z otoczenia. Raczej słabo patrzyłem na drogę, jadąc jakiś rozkojarzony :-) Coś chyba organizm odzwyczaił się od nocnych wypadów na rowerze ;-) Fajnym tempem zbliżałem się do obwodnicy, a kilkaset metrów przed nią przypomniało mi się, że rondo przy galerii handlowej ma zakaz wjazdu dla rowerzystów, a tamtędy miała biec moja trasa powrotna. Przeszło mi przez myśl, aby zignorować zakaz, ale jednak nawigacja... ;-) Odbiłem w prawo, po chwili zbliżając się do mrocznej ściany. Gdy ją przekroczyłem, zauważyłem jak bardzo słabe są baterie w latarce ;-)
Tempo jazdy miałem bardzo żywe. Oczy skupione były na nawierzchni i dopiero przed zakrętem zatrzymałem się na krótki postój. Brak oświetlenia ulicy sprawiał, że gwiazdy na niebie były widoczne bardzo dobrze. Przez krótką chwilę można było poczuć się, jakby było się poza miastem.
Jadąc na ostatniej prostej zauważyłem, że lampka straciła trochę na mocy. Z pasa awaryjnego po którym jechałem, uciekłem przed zwężką i krawężnikiem w ostatniej chwili :-) Przez skrzyżowanie przemknąłem, oświetlony żółtą poświatą z migającego sygnalizatora i żywą jazdę kontynuowałem już na oświetlonej ulicy. Po kilkuset metrach minąłem Park Pojednania, gdzie zauważyłem podświetlony pomnik i obelisk. Nie zatrzymywałem się jednak. Jakoś Kędzierzyn nocą nie jest tak interesujący, jak niegdyś Koźle... Nie zwalniając tempa przejechałem pod wiaduktem i po kilku minutach jazdy bocznymi uliczkami, dotarłem do domu, gdzie dostałem kubek ciepłego mleka z miodem :-)
Dane wyjazdu:
2.44 km
0.00 km teren
00:05 h
29.28 km/h:
Maks. pr.:40.30 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia
Nocny przejazd serwisowy :-)
Sobota, 9 czerwca 2012 · dodano: 19.12.2012 | Komentarze 0
Miałem dziś pracowity i całkowicie wypełniony dzień :-) Najpierw porządkowałem papiery w mieszkaniu, a na popołudnie miałem zaplanowaną wymianę klocków w Antku :-) Przy okazji postanowiłem także porobić coś przy Kosi i tak się wkręciłem, że porozkręcałem prawie cały napęd, wyczyściłem go z dwuletniej naleciałości i przesmarowałem :-) Wyjścia choćby na krótki przejazd sprawdzający, nie mogłem odmówić sobie nawet późnym wieczorem :-) Byłem bardzo ciekaw w jakim stopniu przeprowadzone dziś prace, wpłynęły na poprawę pracy Kosi :-)Z domu wyszedłem po dwudziestej drugiej, przypominając sobie na schodach o mrugających opaskach. Nie wracałem się jednak po nie, ponieważ miał to być jedynie krótki przejazd sprawdzający :-) Gdy już wsiadłem na rower, skupiłem się na rejestracji różnic i - możecie się śmiać - ale były one odczuwalne już od pierwszego obrotu korbą :-) Rowerek jechał odczuwalnie swobodniej :-) Do uliczki osiedlowej dojechałem dosłownie jednym susem! :-) Wyjeżdżając z osiedla wiedziałem już, że dzisiejsza praca nie poszła na marne! Kośka prowadziła się tak, że poczułem satysfakcję z efektu dokonanych dziś prac :-) Na głównej przycisnąłem sobie śmiało. Rowerek pędził ładnie przed siebie :-) Łańcuch pracował bezszelestnie... :-) Bardzo szybko doleciałem do Bema, a stamtąd szybko do kolejnego skrzyżowania. Dzisiejszy dzień to dopiero początek! :-) Mijając "Redutę" usłyszałem krzyki dochodzące z lokalu. "Ciekawe kto strzelił bramkę... Pewnie Niemcy." - pomyślałem sobie o rezygnacji z oglądania meczu do końca, ale nic a nic się tym nie przejąłem :-) Prędkość i średnia były zadowalające :-) Czyżby znów powrócił nocny jeździec? :-) Na osiedle wpadłem hamując przed wjazdem precyzyjnie, niczym kierowca F1 przed pit-lane :-) Tak, hamulce to również bardzo dobra strona tego roweru! :-) Muszę przyznać, że dzisiejszą konfrontację wygrała Kosia :-) Patrząc na nią miałem w myślach to, jak w niedalekiej przyszłości doprowadzam ją do dawnego stanu :-) Zacząłem żałować, że oddałem ją do serwisu... Jak chcesz mieć coś dobrze zrobione, to zrób to sobie sam! Wydane tam pieniążki mogłem przeznaczyć na narzędzia i smary :-) Po dzisiejszym dniu nabrałem pewności siebie w stosunku do rowerowego grzebania :-) Teraz czekają mnie inwestycje w choćby podstawowe narzędzia... ;-)
Dane wyjazdu:
12.46 km
0.00 km teren
00:29 h
25.78 km/h:
Maks. pr.:35.40 km/h
Temperatura:-1.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia
Między płatkami...
Środa, 25 stycznia 2012 · dodano: 25.01.2012 | Komentarze 0
Gdy tylko późnym porankiem zacząłem trzeźwo myśleć, wpadła mi do głowy rowerowa myśl :-) Znów pojawiło się to uczucie, które dawało mi do zrozumienia, że dziś wyjdę na przejażdżkę :-) Plan był jasny: choćby moment, choćby trzy machnięcia... :-) To uzależnienie.Po południu przyszła do nas umówiona koleżanka i choć mój zamysł był taki, żeby mimo to po jakimś czasie kulturalnie wyjść na pół godzinki, aby zostawić je na babskich plotach, to jednak nie bardzo miałem okazję do tego, by go zrealizować. Już wiedziałem, że podeptam sobie na spokojnie późnym wieczorem, już po załatwieniu wszystkich zaplanowanych na dziś obowiązków. Na dziś byliśmy też umówieni na dogranie sprawy "M"... Jako że zeszło nam tam trochę czasu (a trzeba przyznać, że sympatycznie było), to do domu wróciliśmy już późno, a nawet bardzo późno. Mimo to mój zapał i świdrująca w głowie myśl nie zamierzały kłaść się spać... :-) O w pół do dziesiątej byłem gotów do startu! :-)
Cały przejazd nie wyróżniał się niczym szczególnym. Więcej opowiedzieć może załączona mapa. Charakteryzował się on utrzymywaną od samego początku i do końca wysoką kadencją :-) Momentami było wietrznie, ale generalnie warunki do jazdy były bardzo dobre :-) Na obwodnicy w przeciwną stronę pędziły płatki śniegu... Noc i pustka również robiły swoje, powodując zwiększenie uczucia więzi z rowerem... :-) Już wtedy podczas jazdy pomyślałem sobie, że to bardzo dobrze, że je mam... Kim byłbym bez nich? Pewnie leżałbym wciąż w rowie... Moje rowerki :-)
_
I znów jest power! :-)
Dane wyjazdu:
9.82 km
0.00 km teren
00:24 h
24.55 km/h:
Maks. pr.:39.10 km/h
Temperatura:-0.8
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia
Wracamy po Kośkę :-)
Wtorek, 24 stycznia 2012 · dodano: 24.01.2012 | Komentarze 0
Tak się złożyło, że wieczorem nawet całkiem niespodziewanie, postanowiliśmy udać się z Anią do Koźla po Kośkę, oraz pierś z kurczaka ;-) Co prawda gdy staliśmy już na przystanku nabrałem minimalnych wątpliwości (dosłownie: ledwie zauważalnych), czy aby na pewno będę mógł dziś jeszcze wrócić na Kośce, ale jednak pozytywna kalkulacja możliwych do przejechania po pracy kilometrów przeważyła :-) Nie powinno to nikogo dziwić :-) I nie chodziło mi już tutaj nawet o bicie tego biednego stycznia ;-)Do drogi powrotnej jak zwykle zaczęliśmy zbierać się na styk (a bo Mareczek zawsze czas jeszcze ma ;-) no i z Beniem pożegnać się musiał...), więc jadąc już na rowerze dogoniłem Anię, gdy była już w połowie drogi na przystanek :-) I tutaj udało się nam na styk, choć jak się później okazało nadjechał autobus ponadprogramowy :-) W minutę po odjeździe Ani i po tym, jak upchałem szpargały do sakwy podsiodłowej, ruszyłem dzielnie za autobusem ;-) Już prawie miałem go na skrzyżowaniu z Chrobrego, ale zdążył mi umknąć. Na kolejnym przystanku był już jednak mój :-) Ominąłem go i śmiało pomknąłem w kierunku Rynku, gdzie leciutko zmniejszyłem wysokie od samego początku jazdy tempo :-) Dość wspomnieć, że MXS wykręciłem już przy okazji pierwszego nabierania prędkości, gdy byłem jeszcze na początku Piastowskiej :-) Oczywiście do kolejnego przystanku, dojechałem przed autobusem :-) W planach miałem przyczepienie opasek odblaskowych, bo jakby to było - wiadomo, że zapomniałem o nich wcześniej! :-) W tym czasie nadjechała Ania, machając mi zza szyby radośnie :-) Ech te jej iskierki... :-) Myślę, że były też i w moich oczach :-) Czułem się świetnie :-) Rower-power! :-) Po chwili pomknąłem dalej wiedząc, że spokojnie nadrobię dystans, jadąc krótszą niż autobus trasą :-)
Do Kłodnicy dojechałem na fajnej kadencji, spoglądając na skrzyżowaniu w stronę z której nadjechać mógł autobus. Ani widu :-) I tak byłem pewny swego :-) Na prostej do ronda zmniejszyłem nieco dynamikę jazdy, aby się nie przegrzać, ale i tak na kolejnym przystanku - już w Kędzierzynie - musiałem na Anię poczekać ze dwie minuty :-) Bidula zaskoczona była, bo tutaj się mnie nie spodziewała! :-) Mało tego! Przed nią przyjechał inny autobus, który jechał tą samą trasą co ja i co prawda start w Koźlu miał pewnie o minutę, lub trzy później, ale i tak chyba pośrednio udało mi się udowodnić wyższość roweru nad komunikacją miejską :-) W szczycie - bo to wtedy jeździmy do i wracamy z pracy - ta różnica byłaby jeszcze większa :-) Rozradowany znów ruszyłem za autobusem w którym jechała Ania, tym razem zjeżdżając jednak z głównej.
Pokonując dwa skrzyżowania dojechałem do miejsca, które być może za niedługo, stanie się nowym domem Kosi i Antka. Przejeżdżając tam, starałem się wyłapać detale tego osiedla. Byłem tam dopiero po raz drugi i niestety znów po zmroku i znów przy "wilgotnej" pogodzie. Mimo to udało mi się zarejestrować kilka szczególików :-) Korzystając z okazji, podjechałem też pod ulicę prowadzącą do pracy. Ot tak, aby sprawdzić dystans. Cały czas mocno deptałem na pedały, nie zważając nawet zbytnio na miejscami cienkie paski lodu :-) Chciało mi się gnać! :-) Pod koniec przejazdu znów nieco zwolniłem, zerkając przy okazji na licznik :-) Niestety nie przebiłem "dziesiątki" ;-)
Dane wyjazdu:
3.96 km
0.00 km teren
00:14 h
16.97 km/h:
Maks. pr.:24.80 km/h
Temperatura:0.4
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia
Zimowa ślizgawica
Piątek, 20 stycznia 2012 · dodano: 20.01.2012 | Komentarze 0
Piątkowe popołudnie miałem zapełnione tak, że do domu po ponad dwutygodniowej nieobecności, wracałem dopiero późnym wieczorem. Jadąc autobusem pomyślałem sobie, że mogłem przecież wsiąść na Antka, ale momentalnie przypomniało mi się, że został on wypucowany w wannie, więc chyba jednak szkoda mi byłoby go ruszać :-) Pewnie przezimuje w Kędzierzynie :-) Mimo to i tak raczej wiedziałem, że wyjdę dziś choćby na moment :-) Gdy dotarłem do domu, dłuższą chwilę zajęło mi przywitanie się z Benkiem :-) Trwało to na tyle długo, iż wyszedłem dopiero po dwudziestej drugiej, nastawiając się na spokojny i nieskomplikowany przejazd :-)Już zanim wyruszyłem, wiedziałem że nawierzchnia jest śliska. Mimo to podczas tego przejazdu i tak miałem przekonać się o tym, że moje wyobrażenie było i tak łagodne :-) Spokojnie ruszyłem w kierunku Chrobrego, z osiedla wyjeżdżając naprawdę powoli, a mimo to powodując kontrolowany uślizg tylnego koła. Spoglądając na nawierzchnię pomyślałem sobie, że to nawet strach jechać po takiej drodze. Wąskie opony nie dodawały pewności siebie :-) Chwilę później, po pierwszym zakręcie, nabrałem troszkę prędkości i dojechałem ostrożnie do głównej, gdzie musiałem przepuścić samochód. Z miejsca ruszyłem po kilku próbach :-) Tylne koło ślizgało się na delikatnej równi pochyłej w górę, ku mojemu rozbawieniu :-) Gdy już uporałem się ze startem, rower ponownie dostał lekkiego uślizgu. Znów powoli, choć już coraz pewniej, zmierzałem w kierunku centrum. Na Piastowskiej jechałem już całkiem swobodnie. W pewnej chwili na liczniku mignęła mi przed oczami wartość "21". W pierwszym ułamku sekundy zdziwiłem się, że to moja średnia, natomiast szybka refleksja uświadomiła mi, że to mój dotychczasowy MXS! Tego chyba jeszcze nie grali :-)
Kolejna niespodzianka czekała mnie na Rynku (a pomijam już fakt, iż rozebrali Syrenkę i nie będę miał już okazji cyknąć fotki), a mianowicie gdy zjeżdżałem z podporządkowanej, przy próbie skrętu cały rower na ułamek sekundy uciekł pod lodem. Tak chyba jeszcze nigdy nie jechałem. Od samego wyjazdu poruszałem się w zasadzie cały czas po lodzie. Mimo to wcale nie przechodziła mi ochota na dalszą jazdę :-) Gdy minąłem PKS, byłem już oswojony z warunkami drogowymi i jechałem praktycznie całkiem swobodnie, zachowując oczywiście margines bezpieczeństwa :-) Za światłami pozwoliłem sobie nawet pokręcić bardziej dynamicznie (ech... piękny MXS ;-) ), ale już na Gazowej znów musiałem zwolnić :-) Na ostatniej prostej spotkałem jeszcze "kierowcę", który palił gumy na lodzie, po czym nieśpiesznie skręciłem w drogę, prowadzącą na osiedle. Wyjazd zaliczony, choć raczej nie pobiję stycznia ;-)
Dane wyjazdu:
9.58 km
0.00 km teren
00:22 h
26.13 km/h:
Maks. pr.:30.40 km/h
Temperatura:3.2
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek
Przeprowadzka ;-)
Niedziela, 8 stycznia 2012 · dodano: 08.01.2012 | Komentarze 0
Wstałem o dwunastej. Musiałem odleżeć wczorajsze mimo, że i tak walnąłem się wczoraj wieczorem do wyrka. Naprawdę niewiele brakowało do tego, abym się załatwił. Może nie całkiem, ale jednak...Gdy jeszcze byłem w łóżku, doszły do mnie słuchy, że za oknem pada. Odsłaniając żaluzje zauważyłem jednak, że na zewnątrz jest całkiem jasno, a zza szarej ściany chmur, bije blada poświata. Ciągnęło mnie... Teraz, to już tym bardziej. Może nie powinienem wychodzić, bo na ciele odczuwałem jeszcze skutki wczorajszego wyjazdu (skąd one są? bywało przecież gorzej!), ale po prostu nie potrafiłem odmówić sobie choćby małej przejażdżki... :-) Musiałem jeszcze tylko napisać wczorajszy wpis. Wczoraj - mimo naprawdę dużych chęci - nie zabierałem się za to ponieważ czułem, że zmęczenie odcisnęło piętno na świeżości mojego umysłu ;-)
Pisanie zajęło mi dużo więcej czasu, niż przypuszczałem ;-) Może to i lepiej, bo w ciągu dnia minimalnie mżyło i w powietrzu była wilgoć, która podczas jazdy powoduje dużo większą odczuwalność niskich temperatur. Późnym wieczorem przyjechał do mnie kumpel, więc miałem okazję sprawdzić, jak wyglądają warunki pogodowe :-) Wciąż ciągnęło mnie na rower... Tym bardziej, że miałem już napisany wstęp na dzisiejszy dzień ;-) Z czasem było już jasne, że nie odpuszczę :-) Po powrocie do domu, oznajmiłem wszystkim, że jadę do Kędzierzyna, po czym spakowałem się w dwie sakwy i wyruszyłem w oczekiwaną od rana drogę... :-)
Było już po dwudziestej pierwszej, a mimo to temperatura wydawała się być dosyć wysoka. Wyjeżdżając z osiedla, zaliczyłem kilka miejsc, gdzie zebrała się woda, ale nie przejąłem się tym w ogóle, szybko nabierając prędkości na głównej. Od pierwszych metrów jechało mi się bardzo dobrze, a dodatkowo mój zapał podsycała uwolniona wreszcie chęć do pedałowania, dusząca się we mnie od samego rana. Do Chrobrego dotarłem bardzo szybko, mijając wcześniej przystanek z grupą ludzi, oczekujących zapewne na autobus. Fajnie być takim obiektem do obserwacji :-) Jak dla mnie to bardzo pozytywny widok! :-) Mijając Urząd Miasta pomyślałem sobie, że fajnie by było strzelić jakąś fotkę i zanim kolejna myśl wpadła mi do głowy, odbiłem już w stronę Rynku :-) Tak, tak :-) Jechałem bardzo szybko, więc musiałem też momentalnie zareagować, gdy przypomniało mi się, że chciałem znów sfotografować przystrojoną syrenkę ;-)
Rynek był cały oświetlony, lecz jak na złość syrenka nie. Nie przejąłem się tym wcale - może jeszcze będzie okazja :-) Depnąłem na pedał i pomknąłem dalej przed siebie, zauważając że przede mną jedzie bus. Zebrałem się nawet, aby z miejsca go wyprzedzić, ale niestety uniemożliwił mi to zaparkowany samochód. Kilkanaście metrów dalej, nie dałem już za wygraną ;-) Zakręciłem pętelkę na PKS'ie i pomknąłem już prosto na trasę do Kędzierzyna :-)
Jechało mi się bardzo fajnie :-) Z racji zabrudzonego i mokrego pobocza, przemieszczałem się środkiem pasa, aż do momentu, gdy zjechałem na pobocze na prostej przed Kłodnicą. Wysoka kadencja coraz bardziej nakręcała mnie na jazdę tak bardzo, że Kłodnicy prawie nie pamiętam ;-) Za Rondem Milenijnym, wyprzedzający mnie Golf II trąbnął jak Struś Pędziwiatr, tylko z nieco niższym tempem :-) Początkowo jechałem poboczem, ale z racji wyrzucanej spod kół wody, wróciłem ponownie na pas. Pędziłem dziarsko przed siebie, szybko zjeżdżając w kierunku Kozielskiej, postanawiając jeszcze zakręcić jakąś małą pętelkę :-) W tym celu zwróciłem się w kierunku Koźla i przecinając osiedle, wyjechałem na Gliwickiej. Moje tempo nie słabło :-)
Jazda przez zasypiający już Pogorzelec, również była przyjemna :-) Postanowiłem nie łamać przepisów i na końcu Piotra Skargi, pojechać ulicą do świateł mimo, że obawiałem się o wysoką średnią ;-) Na szczęście nie musiałem przystawać i czmychnąłem na mrugającym żółtym, wjeżdżając na opustoszałą główną i zajeżdżając po pół minucie pod klatkę.
_
Czy Antek zmieści się do wanny? ;-)
Dane wyjazdu:
6.58 km
0.00 km teren
00:17 h
23.22 km/h:
Maks. pr.:27.60 km/h
Temperatura:-2.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek
Nocny powrót do Benka ;-)
Poniedziałek, 28 listopada 2011 · dodano: 28.11.2011 | Komentarze 0
Po południu wspólnie popracowaliśmy z Anią. Jak to jednak u mnie bywa, obowiązki przesuwam ile się da, więc do domu zacząłem zbierać się bardzo późno. Na tyle późno, że nie zdążyłem na autobus. Co prawda wcześniej chciałem jechać rowerem, ale teraz - nastawiony na pasywną podróż komunikacją miejską - nie byłem już tak chętny na przejazd rowerem. Mimo to podjąłem szybką decyzję :-)Ruszyłem mocno oświetlony i początkowo nie czułem ujemnej temperatury, ale już na pierwszej prostej, dopadło mnie lekko mroźne powietrze. Pierwszą połowę trasy przejechałem, nie rejestrując praktycznie nic. Jedyne na co zwróciłem uwagę, to gwiazdozbiór nad głową, gdy jechałem obwodnicą. Do samego Koźla nie działo się nic szczególnego. Cisza, spokój. Ot pedałowałem sobie :-) Czułem jednak trochę, że lekko spadła temperatura końcówek palców u dłoni.
W Koźlu wróciło uczucie, które w mniejszym stopniu opanowało mnie tuż po opuszczeniu Kędzierzyńskich zabudowań. Tym razem było jednak dużo silniejsze. Pomyślałem sobie, że fajnie jest tak sobie jechać. Tak miło i przyjemnie. Niby w nieznane. Gdy dotarłem do domu, czekał na mnie jedynie Benek, który szczekaniem zaalarmował Łukasza o tym, że ktoś próbuje sforsować drzwi :-) Dzięki temu dostałem się do środka, nie robiąc nadmiernego hałasu :-) Kochana psina :-) Na sam koniec okazało się jeszcze, że zostawiłem na klatce sakwy. Na szczęście, gdy po nie wróciłem, jeszcze tam były... ;-)
Dane wyjazdu:
10.97 km
0.00 km teren
00:33 h
19.95 km/h:
Maks. pr.:39.00 km/h
Temperatura:2.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia
Świry :-)
Niedziela, 27 listopada 2011 · dodano: 27.11.2011 | Komentarze 0
No i stało się :-) Ania po seansie filmowym rzuciła hasło, abyśmy wyszli na rower - zgodnie z wcześniejszą ideą. Ja co prawda już pod koniec filmu sądziłem, że ów pomysł nie dojdzie do skutku, ale nim wstałem z sofy, Ania była już przebrana w rowerowe ciuszki :-) No cóż... :-) Jako że miałem ochotę zabrać na ten wypad Kośkę, zabrałem się do montowania uchwytu na lampkę. Po kilku minutach byłem również przebrany. Poszliśmy... :-) Była pierwsza w nocy... :-)Ania świeciła się jak choinka :-) Standardowo dwie lampki na Pszczole i dodatkowo dwie mrugające opaski na lewych kończynach robiły fajny efekt :-) Ja założyłem opaskę jedynie na jedną nogę :-) Ruszyliśmy, gdy tylko nawigacja podjęła trop, a ja od pierwszego nadepnięcia na pedały, poczułem przypływ energii :-) Dwa machnięcia i już byłem przy ulicy! :-) Po chwili minął nas Beetle, za którym z uśmiechem na twarzy rzuciłem się w pogoń, zatrzymując się w oczekiwaniu na Anię po dwóch skrzyżowaniach. Dalej przez chwilę jechaliśmy znów razem, ale ja jednak cały czas rwałem do przodu tak, jakbym chciał popędzić hen daleko przed siebie :-) Gdy tylko pojęliśmy decyzję, iż udamy się na miasto, znów wyrwałem przed siebie! Kośka daje niesamowite poczucie swobody, lekkości i mocy! :-) To istny generator pozytywnej energii! :-) Kocham ją za to! :-)
Po drugiej stronie wiaduktu, znów jechaliśmy razem :-) Ja oczywiście co chwila wyrywałem do przodu, nie oddalając się już jednak na bardziej znaczne odległości. Niebawem dotarliśmy do Piastów, gdzie poświęciliśmy chwilę na przekazywaniu sobie władzy w kwestii zaplanowania dalszej trasy ;-) Ostatecznie postanowiliśmy, że udamy się z powrotem do centrum, zahaczając przy okazji o skate park. Oczywiście znów wyrwałem przed siebie! :-) Na miejscu zaliczyłem kilka górek (niestety wypękałem przy jednej z nich ;-) ), a następnie przejechaliśmy przez położony tuż obok labirynt. Ania co prawda tylko raz po jednej linii, ale chyba jej to zaliczę ;-) Chwilę później jechaliśmy już w stronę parku, który pokonałem z dużą dozą pozytywnej energii :-) Gdy Ania dołączyła do mnie, znów razem pomknęliśmy w stronę dworca PKP, a towarzyszka rzuciła jeszcze, abyśmy podjechali na wysokość Carrefour'a i stamtąd odbili do domu, więc ja rzuciłem się... znów do przodu niczym piorun! ;-) Postanowiłem też dodać trochę weny od siebie i skręciłem na parking, który objechaliśmy niczym jakiś pachołek :-) Dopiero stamtąd, udaliśmy się w drogę powrotną do domu :-)
Na miejscu sprawdziłem z ciekawości dystans pokonany w tym miesiącu. Niepisany i nieobowiązkowy plan został wykonany ;-)
Dane wyjazdu:
9.67 km
0.00 km teren
00:27 h
21.49 km/h:
Maks. pr.:29.40 km/h
Temperatura:4.7
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek
Antoś wraca do domku
Środa, 9 listopada 2011 · dodano: 09.11.2011 | Komentarze 0
W pracy odebrałem telefon, że Kośka jest już gotowa do odbioru. Od razu więc po szesnastej, udałem się na miasto, aby ją odebrać. Po załatwieniu formalności (ech ta kasa :P ) ruszyłem w drogę, ale niestety od razu zauważyłem, że tylny hamulec jedynie spowalnia koło, ale na pewno nie hamuje. Przed natychmiastowym powrotem do sklepu powstrzymał mnie jedynie fakt, iż osoba serwisująca rower była już nieobecna. Jutro będę musiał telefonicznie zgłosić zastrzeżenia. W drodze na Pogorzelec, zrobiłem 1.8 km.Gdy dotarłem do Ani, zaczęliśmy radzić na temat jutrzejszego wyjazdu. Tak nam się to radzenie przedłużyło, że wyszedłem od niej o godzinie dwudziestej pierwszej (stąd i "nocne eskapady" ;-) ) i od razu zostałem miło zaskoczony panującą na zewnątrz temperaturą :-) Już wcześniej żartowałem sobie, że będę wracał przez "Ankę", więc tym bardziej ucieszyłem się, że "przekręcenie" trasy będzie mogło przebiegać w tak fajnych warunkach :-)
Powietrze było rześkie i jechało mi się bardzo fajnie :-) Gdy wyjechałem na obwodnicę, snop światła z lampki, zaczął wyłapywać unoszące się fale mgły. Nawet nie czułem, abym jechał nocą... Było jakoś inaczej. Czułem się zawieszony w ciemnej próżni. Pedałowałem spokojnie i ochoczo, mijając kolejne metry. Niebawem przejechałem rondo i przycisnąłem nieco, jadąc w stronę Kłodnicy. Przy pierwszych zabudowaniach, zauważyłem ścianę mgły, za którą widoczność ograniczała się może do trzydziestu metrów. Nawet wyprzedzające mnie BMW mocno zwolniło. Gdy wbiłem się w tą ścianę, sytuacja poprawiła się znacznie i można było normalnie jechać :-) Skrzyżowanie przejechałem stosunkowo szybko, ale już na prostej przed Koźlem korba zaczęła kręcić się nieco spokojniej i bardziej miarowo. Ot po prostu łykałem sobie dystans, wykorzystując zaletę dwudziesto ośmio calowych kół.
Gdy przejechałem przez drugi most na Odrze, poczułem się jakoś spokojniej. Nie to, żeby jakoś nie pasowała mi wcześniejsza droga. Wynikało to raczej z faktu, że w końcu znalazłem się w miejscu, w którym mogłem sobie dla frajdy pokręcić :-) Tak więc najpierw udałem się na dworzec PKS, aby na wspominanej już na blogu wiacie, sprawdzić temperaturę, a następnie żwawo wykręciłem do Rynku, który objechałem z uśmiechem na twarzy :-) Dalej przejechałem przez osiedle i po kilku kolejnych skrzyżowaniach, znalazłem się na głównej, z której zjechałem przy Urzędzie Miasta, niknąc po czasie pomiędzy parkowymi drzewami. Na asfalcie znalazłem się już na ulicy Chrobrego, ale już po kilkudziesięciu metrach znów odbiłem do parku, tym razem jadąc uliczkami po jego krańcu. Na sam koniec postanowiłem jeszcze przyhaczyć troszkę o osiedle domków i dopiero po tych kilku kwadratowych serpentynach, udałem się w stronę domu :-)
Ten przejazd dostarczył mi dużo pozytywnej energii i wewnętrzny spokój :-) Poza tym muszę wspomnieć, że po południu nieźle zamulałem, a wsiadając na rower byłem bardzo pozytywnie nakręconym i szczęśliwym człowiekiem! Bolączki minęły. Jutro będę mógł śmiało jechać w trasę! :-) Ech ten rowerek...
_
Chyba jednak nie będzie tak źle ;-)