Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Kosiek. Odkąd jestem na bikestats.pl przejechałem 34372.37 kilometrów. Średnia prędkość wynosi aktualnie 21.12 km/h - trochę mało, ale spowalnia mnie Balast ;-)

Więcej moich rowerowych statystyk.



baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Kosiek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

z Kwiatuszkiem :-)

Dystans całkowity:944.77 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:66:22
Średnia prędkość:14.24 km/h
Maksymalna prędkość:60.50 km/h
Liczba aktywności:42
Średnio na aktywność:22.49 km i 1h 34m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
8.09 km 0.00 km teren
00:35 h 13.87 km/h:
Maks. pr.:32.60 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

U Jankesa ;-)

Czwartek, 18 sierpnia 2016 · dodano: 14.10.2016 | Komentarze 0

Plany na dziś były zupełnie odmienne, ale z racji mojej zupełnej niedyspozycji o poranku, do wyjazdu nie doszło ;-) Po południu zabraliśmy się za to do Jankesa ;-)


Aneczka wyjechała chwilę przede mną i jakoś do samych Fajsławic nie byłem w stanie jej dogonić :-) Starzeje się ;-) Przyczepka jak zawsze przyciągała uwagę :-) Na miejscu bawiliśmy się świetnie, a w drodze powrotnej urządziliśmy sobie z Anią mini rywalizację ;-)



Dane wyjazdu:
4.77 km 0.00 km teren
00:21 h 13.63 km/h:
Maks. pr.:30.10 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Plac zabaw w Fajsławicach

Wtorek, 16 sierpnia 2016 · dodano: 14.10.2016 | Komentarze 0

Drugiego dnia pobytu przyszła pora na wyciągnięcie rowerów :-) Pojechaliśmy z dziećmi na plac zabaw :-)


Jechaliśmy na zupełnym luzie. Na miejscu nie zabawiliśmy zbyt długo. Dodatkowo doszło do dantejskich scen z udziałem Kasi. Później podjechaliśmy jeszcze na plac zabaw przy szkole, ale niestety był zamknięty.



Dane wyjazdu:
26.09 km 0.00 km teren
02:01 h 12.94 km/h:
Maks. pr.:30.50 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Jedziemy ciufcią!!! ;-)

Niedziela, 7 sierpnia 2016 · dodano: 14.10.2016 | Komentarze 0

Wczoraj nie wyszło, ale dziś nadrobiliśmy... :-) I to jak! :-)


Pogoda była przepiękna... Słoneczko, temperatura... LATO! LATO!!! Na początku pozostawiliśmy rowery i przyczepkę w aucie, by przejechać się rudzką kolejką wąskotorową :-) Myślę, że cała nasza czwórka miała z tego fajne przeżycie :-) Po powrocie z Paproci wsiedliśmy na rowery :-) (tatuś to chyba właśnie z tego cieszył się najbardziej ;-) ) Już na samym początku musieliśmy trochę pokluczyć, bo teren ośrodka dla osób starszych "Buk" był zamknięty dla przejazdu. Dzięki temu zaliczyliśmy super fajny leśny trakt, który wymagał technicznej jazdy - zwłaszcza z dwuosobową przyczepką! :-) Miodzio...! :-) W końcu (niestety ;-) ) dojechaliśmy do szlaku, który mieliśmy przemierzać od samego początku :-) Były na trasie fajne miejsca: leśne jeziorko, rycerski pomnik, Królewskie? Wzgórze... Jesteśmy tak blisko tych miejsc na co dzień! I to trzeba docenić! A tereny do jazdy są tu przepiękne! I ludzie... A na szlaku było ich dziś co niemiara! I wszyscy mili i uśmiechnięci! :-) Na leśnym dukcie najlepszy okazał się jednak zjazd z Zamkowej Góry Antkowe hamulce zaciśnięte na obręczach, a przyczepka z dwójką dzieciaczków, Antek i ja suniemy po liściach stromym zboczem w dół! Ostro było! :-) Antek jechał bokiem! :-) Kocham takie techniczne przejazdy! Kocham rower! Kocham każdy ze swoich trzech rowerów! Gdy tylko Aneczka do nas dołączyła, pogadaliśmy chwilkę z napotkanym na szlaku bardzo miłym panem. Te miejsca chyba każdego potrafią zmienić w leszcze lepszego człowieka! Niedługo potem zawitaliśmy do Źródełka Hugo i wjeżdżając na naszą dziewiczą "Zakazaną", dotarliśmy z powrotem do Rud. Przyczepka ponownie przyciągała uwagę. I dobrze! Trzeba ludziom pokazać - da się! Dzieci nie są ograniczeniem! Są WARTOŚCIĄ! :-) I sam rower nabiera również innego wymiaru... Wizytę w pięknych i cudownych Rudach zakończyliśmy przejazdem... drezyną! ;-) I sami my, tak właśnie RODZINNIE MY, MY! byliśmy napędem! :-) 
_
Dzień cudowny... CUDOWNY...! Baterie 100%

Przystanek "Paproć" wita! :-) Para buchała, że hej! :-)


Z powrotem w Rudach :-) Byliśmy tu kilka razy, ale dopiero teraz dopisało nam troszkę szczęścia - pomieszczenie tutejszej grupy rekonstrukcyjnej było otwarte, dzięki czemu można było pooglądać eksponaty sprzed wielu lat.


Kolekcja starych samochodów :-)


Jeszcze większa ciufcia ;-)


Wyruszamy na rowerowy szlak! :-) Okolice są przepiękne! :-)


Zjazd z głównego szlaku wymuszał na nas techniczną jazdę :-) Były kałuże i gałęzie, a do tego szeroka przyczepka :-) Miodzio! ;-)


Łagodniejszy odcinek pośród drzew... Było sielsko... :-)


Leśny staw, oraz myśliwska wiata :-)


I takie tu są atrakcje...


Rycerz Janik z Jankowic :-)


Leśniczówka Krasiejów. Pogoda i humory dopisują! :-) 


Przy ławeczce Zepa. 


Na Zamkowym Wzgórzu! :-)


Kolejny leśny zbiornik wodny :-)


Przy Źródełku Hugo :-)


Leśniczówka "Wildek" wieńczy końcówkę dzisiejszego przejazdu :-)


Na szlaku - przy jagódkach :-) Tak, tak, kiedyś tu rosły ;-)


Dane wyjazdu:
23.24 km 0.00 km teren
02:18 h 10.10 km/h:
Maks. pr.:25.10 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Rodzinne pinezkowanie w Raszowej :-)

Sobota, 9 lipca 2016 · dodano: 14.10.2016 | Komentarze 0

Po powrocie z Góry św. Anny zjedliśmy śniadanie i znów biegiem na dół ;-)


Z Kędzierzyna wydostaliśmy się laskiem na Kuźniczkach :-) Później troszkę się zakręciliśmy i do Raszowej musieliśmy jechać już główną. Oczywiście nie przeszkadzało nam to jakoś szczególnie :-) Na miejscu przystanęliśmy przy domu znajomych ale ich nie było, więc udaliśmy się na poszukiwanie punktów kontrolnych :-) Nieco po ponad godzinie mieliśmy uzbierane wszystkie, a duży udział w rodzinnym sukcesie miał Karolek :-) Bardzo dzielnie czytał i odnajdywał cyferki, a także nie bał się wcale, by dostać się w największe zakamarki :-) W drodze powrotnej udało się zamienić dwa zdania ze znajomymi, spadło na nas również kilka kropelek z nieba, a do domku wróciliśmy jadąc już praktycznie cały czas lasem :-) Po drodze Karolek i Kasia spróbowali nawet malinek rosnących na skraju lasu i okolicznych pól :-)

Wjazd do lasu okazał się być lekko utrudniony przez szlaban, oraz sporą ilość połamanych gałęzi.


Na miejscu w Raszowej :-) Humory dopisują, pozytywna energia wokoło nas :-)


opisz zdjecia ze zbierania ogolnie zbieranie blabla bla fajnie bylo, lub jeśli np. Karol zuch, niektórzy spali / relaksowali sie (Kasiaspala), to inny opis
Idea rodzinnego pinezkowania była genialna w swej prostocie! :-) Karolek zaangażował się maksymalnie i miał z tego super frajdę, Kasia relaksowała się w pełni, śpiąc w przyczepce, a my mieliśmy ogromną frajdę patrząc na to wszystko i biorąc oczywiście czynny udział :-) Nie obyło się bez wchodzenia w różne zakamarki, noszeniu Karola na barana, czy wspomaganiu przy dziurkowaniu kolejnych ząbków :-) Jednym słowem: pełna współpraca w świetnej atmosferze! :-)


Mapa w komplecie! :-)


Dane wyjazdu:
14.85 km 0.00 km teren
01:07 h 13.30 km/h:
Maks. pr.:27.40 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Na duży plac zabaw :-)

Piątek, 8 lipca 2016 · dodano: 14.10.2016 | Komentarze 0

Po pracy ponownie zebraliśmy się na rower :-) Póki co idzie to nam całkiem sprawnie :-)



Z Pogorzelca wydostaliśmy się azotowym skrótem :-) W lesie między Azotami, a Piastami minęliśmy drwali, którzy piłą cięli pnie drzew. Później już na głównej drodze, zauważyłem ciekawe ogłoszenie na którym było napisane "sprzedam drzewo". Ciekawe które, jak tu ich pełno ;-) Wkrótce byliśmy już na placu zabaw, który okazał się być bardzo ciekawy :-) Kasia przez większość czasu wspinała się po schodach, a raz zjechała nawet w ślimaku! :-) Karolek natomiast odkrył dla siebie wysoką wieżę, ze szczytu której również zjeżdżało się w plastikowej rurze :-) Karol miał tam mega frajdę! Poza tym spotkałem dwie koleżanki ze szkoły. Na ulicy w ogóle bym ich nie poznał! Wracając wstąpiliśmy po jedzonko, by nasze brzuszki nie miały okazji przegadać Karolka ;-)



Dane wyjazdu:
14.53 km 0.00 km teren
00:58 h 15.03 km/h:
Maks. pr.:24.40 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

"Czuję się tak, jakby dom wrócił"...

Czwartek, 7 lipca 2016 · dodano: 14.10.2016 | Komentarze 0

Miesiąc temu o tej porze, mijało pół godziny odkąd dotarłem na Cabo da Roca... Wyjazd wciąż mam w swojej świadomości... :-) Od powrotu minął jednak miesiąc, MIESIĄC(!!!) podczas którego nie byłem na rowerze! Nie licząc porażkowego wyjazdu do pracy, to również była porażka... Na szczęście Aneczka czuwała!
 

Wyruszyliśmy zaraz po pracy :-) Plan nie był napięty, ale to w końcu pierwszy wyjazd z dzieciaczkami w tym roku(!). Portugalia zabrała mi, a co za tym idzie całej rodzinie, dużo więcej czasu, niż było na to przewidziane. Postaramy się jednak nadrobić lato! :-) Jechało się bardzo przyjemnie, a mnie Portugalia pozwoliła w końcu nie gonić średniej :-) Swoją już wyrobiłem! ;-) W Brzeźcach zatrzymaliśmy się na placu zabaw :-) Fajnie było... :-) Później na azotowym skrócie minęliśmy się z konikami zatrzymując się chwilę później, by pokazać je dzieciom :-) Następnie podjechaliśmy na kolejny plac zabaw, a na sam koniec - by szczęście taty było pełne - wstąpiliśmy po pełne, butelkowane do sklepu ;-)
_
No bo przecież kochamy rowery!!!



Dane wyjazdu:
4.84 km 0.00 km teren
00:14 h 20.74 km/h:
Maks. pr.:26.50 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Praca 301015

Piątek, 30 października 2015 · dodano: 21.11.2015 | Komentarze 0

Porankowy standard :-) 



Tak się złożyło, że po krótkiej przymiarce Karolka, to Kasi dostąpił "zaszczyt" pierwszej jazdy w foteliku. Generalnie nie było źle, ale wciąż uważam że to jest jakiś wynalazek szarlatana... ;-) Jak można dziecko w czymś takim wozić... W moim przypadku to konieczność, ale gdyby nie to, w życiu nie zdecydowałbym się na takie rozwiązanie. Wiadomo - wszystko wymaga przyzwyczajenia, ale w mojej ocenie samo rozwiązanie jest mocno ograniczające, zarówno dla dziecka, rowerzysty, jak i ogólnego, całościowego wykorzystania roweru.
Skupiając się jednak na pozytywach, to cieszyłem się że w końcu wróciłem do roweru :-) Całe te fotelikowe zamieszanie i również mój brak przełamania, spowodowały tak długą przerwę (były też oczywiście inne czynniki), natomiast dzisiejszy powrót był bardzo pozytywny i tego się trzeba trzymać (że w sensie jazdy na rowerze ;-) ). Jesień jest piękna... :-) Już jestem ciekawy średniej bez rowerowych spacerków ;-)
Wracając ruszyłem nie czekając na nawigację. Przy żłobku czekała na mnie reszta ekipy wraz z Benkiem :-) Finalnie jednak szybko podjąłem decyzję, że podjadę do domku z Kasią, rezygnując ze spaceru :-) A co tam! Jakoś średnią muszę poprawić ;-)

Dane wyjazdu:
31.61 km 0.00 km teren
01:55 h 16.49 km/h:
Maks. pr.:29.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Do końca życia i o jeden dzień dłużej.

Niedziela, 27 września 2015 · dodano: 21.11.2015 | Komentarze 0

Wczoraj pogoda trochę nas zaskoczyła. Miało być co prawda chłodno, ale słonecznie, a tymczasem było szaro, wilgotno i popadywał deszcz. Sytuacja na szczęście poprawiła się dzisiaj, więc mogliśmy zrealizować nasze rowerowe plany :-) 



Wyruszyliśmy z Dziergowic i gdy tylko wyjechaliśmy zza ostatnich zabudowań, dostrzegłem na polu w oddali trzy sarny :-) Początkowo jechaliśmy fajną dróżką wzdłuż Odry, a później asfaltem, mijając kilka wiosek. W końcu dotarliśmy do Kuźni Raciborskiej i mogliśmy zacząć cieszyć się walorami tutejszych okolic :-) Pogoda była w kratkę. Momentami świeciło słońce, a przez większość czasu wisiały nad nami pojedyncze, lecz ciemne i grube deszczowe chmury. Mimo to jechało się bardzo przyjemnie, a w paprocianym lesie wróciły piękne wspomnienia... Za nawrotem zrobiliśmy sobie też krótki postój. Był możliwie jak najkrótszy, bo mnie ciągnęło w trasę! ;-) Poza tym natknęliśmy się na wiewiórkę, przebiegającą przez drogę i wspinającą się na drzewo :-) W drodze powrotnej zrobiło się szaro dookoła, ale jechaliśmy obok siebie rozmawiając, więc nieciekawa aura niewiele nas obchodziła :-) Krótko przed Zakazaną dostałem lekkiego przyśpieszenia i "zakazanym" szutrem jechałem mocno z przodu, a pagórki były dodatkową miłą atrakcją :-) 

Startujemy w rudzkie lasy! :-) Mama wyrwała do przodu, że aż dziw ;-)


Standardowa fotografia na Zakazanej :-) Przy okazji pojęliśmy, skąd wzięła się nazwa tejże drogi ;-)


Krótki postój :-)


W drodze powrotnej :-) Akurat ze słońcem :-)


Dane wyjazdu:
28.17 km 0.00 km teren
01:28 h 19.21 km/h:
Maks. pr.:50.30 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Roztocze 2015, dzień 7: Na pożegnanie z Roztoczem.

Środa, 22 lipca 2015 · dodano: 12.09.2015 | Komentarze 0

Chyba wszyscy spaliśmy dziś niespokojnie. Rano jeszcze odsypiałem noc, a dzień znowu szykował się gorący :-) Na dzisiejszy wyjazd zasugerowałem pagórkowaty przejazd przez Sochy ;-)



Początek wyjazdu miał normalne tempo. Mimo dosyć wczesnej pory dnia, słońce już mocno doskwierało. Dwa podjazdy pokonaliśmy całkiem sprawnie, miarowo łykając dystans. Na zjazdach była zabawa ;-) Świetnie jedzie się z przyczepką zarówno pod górę, jak i na dół! Na skrzyżowaniu w Piaskach spotkałem poznanego wczoraj pana spod sklepu :-) Jechał na składaku i tylko szybko się pozdrowiliśmy :-) Później widziałem za plecami, że chyba Aneczka zamieniła z nim dwa zdania :-) Przyczepkowicze jechali tymczasem swoim tempem :-) Asfalt do Górecka był naprawdę świetnej jakości! Na rozjeździe poczekaliśmy na mamę, ale szlakiem przez Floriankę znów jechaliśmy po swojemu. Mało tego! Dostałem jakiegoś mega kopa! Mocno zwiększyłem średnią (a przecież spodziewałem się jej spadku na leśnym dukcie), wszystkie pagórki pokonując na największym blacie! Dodatkowo już na samych podjazdach jeszcze zwiększałem prędkość! Czułem moc! Niektórzy mijani piechurzy, czy rowerzyści spoglądali lekko zdziwieni ;-) Spotkaliśmy też naszych nowych sąsiadów, mówiąc sobie tylko standardowe dzień dobry (Ewa i Robert: Was SERDECZNIE POZDRAWIAMY!!!). Pędziłem dalej, wyglądając znaku Czarnego Stawu, ale zdziwiony prędzej zobaczyłem zielony szlaban przy wyjeździe ;-) Zatrzymaliśmy się więc przy konikach polskich, które chyba jednak wyprowadziły się stąd na dobre... Zamiast koników były jednak trzy bociany i rodzina łabędzi :-) Spędziliśmy tam kilka chwil, podjeżdżając później na obiadek i do domku. Słoneczko grzało! :-)

Granica Roztoczańskiego Parku Narodowego za Zwierzyńcem.


Z takiej wysokości, to dopiero żaby widać! ;-)


Podjazd dał się we znaki Karolkowi ;-) Postój na pićku :-)


Gdzie ta mama?


Ooo...! Jest! :-)


Koników nie ma, ale są inni mieszkańcy ;-)


Plaża Echo w oddali.


Dane wyjazdu:
58.64 km 0.00 km teren
03:18 h 17.77 km/h:
Maks. pr.:35.30 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Roztocze 2015, dzień 6: Rekordowe Roztocze po raz drugi :-)

Wtorek, 21 lipca 2015 · dodano: 12.09.2015 | Komentarze 0

Od rana było słonecznie :-) Znów szykował się ciepły dzień :-) Po śniadaniu usiadłem z laptopem i mapami, aby nakreślić jakąś trasę :-) Wyszło mi niecałe sześćdziesiąt kilometrów, lecz na szczęście większość asfaltem ;-) 



Przejechaliśmy obok Rudki, a następnie niedawno poznaną ścieżką, gdzie Karolek na samo wspomnienie tego miejsca, zrobił się bardzo głodny ;-) Niestety tym razem nie zatrzymywaliśmy się na jagody, ponieważ Kasia spała i chcieliśmy w tym czasie pokonać jak największy dystans. Niebawem wjechaliśmy na asfalt w kierunku Obroczy i Bondyrza. Podobnie jak i kilka dni temu bocianów było tu co niemiara! Na jednym z gniazd jeden z nich pięknie, charakterystycznie klekał dziobem, co w fajny sposób podkreśliło ten bociani odcinek :-) Przed Krasnobrodem odbiliśmy na leśny trakt. Ogólnie jednak aż do kompleksu plażowego - mimo fajnych miejsc - nie robiłem zdjęć, z uwagi na śpiącą Kasię. Gdy wyjechaliśmy już z lasu, trochę ryzykownie postanowiłem wjechać na wał, lecz zatrzymałem się w połowie drogi. Opony przy masie całkowitej przyczepki nie dały rady. Na szczęście z pomocą ruszyła Aneczka i jeden z trzech panów cyklistów stojących na nasypie :-) Dalej okazało się że - tak jak się spodziewałem - mogliśmy wjechać na ów nasyp bez żadnego nachylenia terenu. Tak też prowadził nasz ślad. 
Z Krasnobrodu wyjechaliśmy bardzo szybko, mijając dinopark w którym byliśmy w niedzielę :-) Dobra nawierzchnia skończyła się bardzo szybko i asfalt - piękny na mapie - okazał się być mieszaniną dziur, łat, dziur i jeszcze łat na dziurach. Jednym słowem: strasznie! Prędkość podróżna radykalnie spadła, a do tego doszły jeszcze podjazdy. Ja miałem z tego powodu frajdę! :-) Minęliśmy kilka miejscowości i w końcu dojechaliśmy do drogi wojewódzkiej, wzdłuż której biegła droga rowerowa :-) Tak dotarliśmy do tamtejszych kamieniołomów :-) 
Na miejscu wspięliśmy się na wieżę widokową z której podziwialiśmy rozległą panoramę. Schodząc rozglądałem się za weselnymi znajomymi, których spotkaliśmy tu dwa lata temu ;-) Zgodnie z moim planem wjechaliśmy też w kamieniołomy rowerami (ku średniemu zadowoleniu Aneczki ;-) ) i przejechaliśmy je całe :-) Ja miałem z tego piękną rowerową frajdę! Słońce grzało maksymalnie jak ostatnim razem, a do tego obciążenie w postaci przyczepki i techniczna jazda! CUDO! :-) Bardzo podobał mi się ten przejazd! :-) Wisienką na całości był ostatni zjazd: piaszczysty, z napierającą na tylną oś przyczepką i mocno technicznym hamowaniem. Daliśmy rady! :-) Gdy emocje były już za nami, udaliśmy się obiadek przy w centrum Józefowa, a niedługo potem nad znajomy nam staw i plażę :-) Tym razem nie wypożyczaliśmy kajaku, a samo plażowanie było dosyć krótkie. Słońce waliło z góry niemiłosiernie i Karol w wodzie miał wspaniałą zabawę, ale Kasia była już zmęczona trasą, zapewne temperaturą i całym dniem. Nasze dzieci pokonały dziś nieco ponad czterdzieści kilometrów bez wysiadania z przyczepki! 
Odwrót z plaży miał szare barwy. Kwiatuszek mocno płakał, a ponadto z nieba zaczęło lekko padać. W końcu jednak opanowaliśmy nieco sytuację i ruszyliśmy w drogę. Dłuższy postój zaliczyliśmy jeszcze na skraju lasu, ale gdy tylko Kasia się uspokoiła, zaczęliśmy szybko pokonywać dystans asfaltem. Biorąc pod uwagę sytuację, postanowiłem odłączyć się od Pszczoły i jak najszybciej dojechać do naszego tymczasowego domku. Ania znała trasę i miała przy sobie komórkę na wszelki wypadek. Deszcz nieco się wzmógł, ale tuż przed wjazdem do lasu - w Górecku Starym - przestało już padać. Ja starałem się jednak jechać efektywnie. Tuż obok Izby Leśnej we Floriance minąłem przyczepkowicza a później już na Lipowej w Zwierzyńcu kolejnego. Tym razem był to pojedynczy Chariot! Przypatrywałem się mu z daleka i już serce mocniej mi zabiło, lecz gdy się mijaliśmy okazało się, że przyczepka miała kolor fioletowy... Nawet nie oglądałem się czy na bagażniku była charakterystyczna plama... Spotkać naszą przyczepkę tutaj, to byłoby cudo...! W kilka chwil później dotarliśmy do domku, a Pszczoła wjechała jakieś pięć minut po nas :-) Dzieciaczki jeszcze spały... :-) 

Przy Zagrodzie Guciów. Bociany jeszcze nie odleciały :-) 


Znalazła się zguba ;-)


Krasnobród :-) Tylko go przejeżdżamy :-)


Mega wyboista droga i dwa fajne podjazdy :-) Przyczepkowicze dają rady! :-)


Na skraju Krasnobrodzkiego Parku Krajobrazowego :-)


Jesteśmy u celu! :-) Czy w tych kamieniołomach zawsze jest tak gorąco? ;-)


Widoki z wieży...


...i ze spaceru...


...a także rowerowe - zdecydowanie najlepsze! :-)


W oczekiwaniu na obiadek :-)


Centrum Józefowa :-)


Znajomy mostek w oddali i kaczuchy przy brzegu :-) 


Plażowanie :-)