Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Kosiek. Odkąd jestem na bikestats.pl przejechałem 34372.37 kilometrów. Średnia prędkość wynosi aktualnie 21.12 km/h - trochę mało, ale spowalnia mnie Balast ;-)

Więcej moich rowerowych statystyk.



baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Kosiek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
29.44 km 0.00 km teren
01:09 h 25.60 km/h:
Maks. pr.:50.16 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Jadę za ciosem! ;-)

Niedziela, 16 czerwca 2019 · dodano: 08.09.2019 | Komentarze 0

Pogoda na dziś miała być zmienna, a ściślej pisząc po południu zapowiadano burze. O poranku czułem się wyśmienicie - świeżo i sprężyście. Postanowiłem nie zwlekać ani chwili :-)



Na końcu drogi rowerowej wyprzedził mnie bezszelestnie inny szosowiec. Krzyknąłem do niego "siema!" i powoli pojechałem za nim, wyprzedzając go w Kłodnicy. Ten z kolei wyprzedził mnie ponownie, gdy zjeżdżałem na drogę rowerową za światłami. Trzymałem się na dystans, ale już w Koźlu światła zrównały nas ze sobą. Usłyszałem pytanie, czy jadę na zbiórkę. Ale jaką zbiórkę? Okazało się, że dwa razy w tygodniu szosowcy spotykają się przy kozielskim Rynku! W sumie takie wspólne szosowanie, to nie dla mnie, ale może kiedyś raz sobie sprawdzę? :-) Tymczasem zajechałem na Czerwińskiego, gdzie przed ponad tygodniem doszło do wybuchu gazu. Gdyby nie tabliczki i detale za oknami, oraz zabite na samej górze okna, to w zasadzie od strony ulicy nie widać było, aby do czegoś tu doszło. Ludzkie dramaty jednak są...
Dalej pojechałem w kierunku Większyc, zatrzymując się przy tutejszej pałacowej restauracji. Następnie wjechałem między wioski, skąd dojrzałem w oddali grupę kolarzy. To muszą być ci ze zbiórki! Depnąłem na pedały i faktycznie okazało się, że to oni :-) Zatrzymałem się na skrzyżowaniu, słysząc po chwili mocne i energiczne "dawaj! dawaj! dawaj!" Niby nic, a było super! Naładowali mnie! :-) Oni pognali, a ja jechałem swoim spokojnym tempem, zakręcając jeszcze kółeczko na Dębową, gdzie natknąłem się na samochód krajana ;-)

Na Czerwińskiego.



Większyce :-)




Szerokości! :-)


A może jednak to do kalendarza? ;-) A może jeszcze jakieś inne będą? ;-)


Auto krajana ;-)


Na Dębowej :-)



Dane wyjazdu:
20.04 km 0.00 km teren
00:46 h 26.14 km/h:
Maks. pr.:52.64 km/h
Temperatura:28.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Cabo

Czy ja jeszcze pamiętam jak to się robi?

Sobota, 15 czerwca 2019 · dodano: 08.09.2019 | Komentarze 0

Brak czasu. Brak zacięcia. Pytania o stan zdrowia. Dużo złożyło się na to, że w tym roku rower praktycznie nie istniał. Poza tym, chyba faktycznie podświadomie odstawiłem go w kąt, aby zadbać o inne sprawy. Cofnąć się dwa kroki wstecz... Czy zrobię jednak postęp za rok? Coraz częściej wracają migawki z Portugalii, z Balatonu... Życie... Czas ucieka... Mam go coraz mniej. Każdego dnia. Czy dobrze postępuję?
Od kilku dni zmagaliśmy się z falą upałów. Dziś przez większą część dnia robiliśmy mały remont u babci. Wieczorem temperatura spadła i choć byliśmy padnięci, to mnie do głowy wpadła myśl o rowerze. Zachód słońca dopiero za półtorej godziny... ;-) Czy byłem w tym roku w ogóle na szosie?!? Nawet tego nie wiem... Dębowa? Nie ma sprawy. Ciuchy mam. Wszystko mam! Tylko koła napompować. Czy ja jeszcze pamiętam jak się to robi? W sensie jak wpina buty i jak jedzie? Dam radę.



Poszło całkiem naturalnie na starcie. Po chwili jazdy powrót do pierwszych szosowych wrażeń z dwa tysiące piętnastego roku. Sztywna bestia jest :-) To super! No ale czy jak weźmiemy pieska, to będę mógł jeździć? :-) A tak w ogóle, to co z moimi nogami? Żyły przez ostatni rok dostały jednak w kość. Gdzieś za Dębową po prostu dochodzę do wniosku, że trzeba robić swoje i tyle. Na słupie bocian. I znów wystarczyło tylko wyjść z domu :-) Wyjść na rower :-) Cholera jasna... Tyle wspomnień. I tyle tak pięknych chwil! Dlaczego czas nie jest z gumy?
Będąc jeszcze nad jeziorem pomyślałem sobie - "kiedy teraz następnym razem wyjdę na szosę?". I już wiedziałem, że z Dębowej nie wrócę prosto do domu. Było wciąż ciepło. Lampki miałem. Zachód słońca jeszcze nie musiał mnie martwić. Jedziemy! Nawet chwilowo kilka razy w drodze do domu lekko pocisnąłem na stójce :-) Chyba jeszcze trochę daje rady, choć na pewno do swojej pełnej formy jest mi bardzo daleko. Trochę szkoda. Czasu.
Na obwodnicy zwracam uwagę na średnią i wydaje mi się, że nie jest wcale najgorzej. Wydaje mi się, bo nawet nie pamiętam wcześniejszych średnich... Na moście przystaję jeszcze aby zobaczyć wędkarza po przeciwnej stronie. Przeszedłem w najmniej bezpiecznym miejscu (most i podwójna ciągła), ale siła wyższa. Poza tym wyczekałem odpowiedniego momentu i uważałem. Gość na dole dalej leżał w krzakach. Tak samo jak wtedy, gdy widziałem go wyruszając w tą drogę. Już miałem wykręcony numer alarmowy, ale jeszcze krzyknąłem widząc innych biwakowiczów nieco nieopodal. Zwrócili na mnie uwagę. Dali znać, że znają sytuację i że "jest OK". Uspokojony oddaliłem się, wracając do domu standardową trasą, osiedlowymi uliczkami. Cholera. Szosa zarąbista jest. I jakie jeszcze plany z nią związane chodzą mi po głowie... Czy w ogóle będę miał szansę, aby je zrealizować?
I bardzo fajnie, że poszedłem dziś na rower. Tyle kurzu na szosie, to chyba jeszcze nigdy nie było...

Wieczór. Droga. I nawet temperatura jest ;-)


Standard na Dębowej ;-) Będzie jak ulał do kalendarza? ;-)


Bociek w Dębowej :-)




Dane wyjazdu:
5.24 km 0.00 km teren
00:31 h 10.14 km/h:
Maks. pr.:24.20 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Z Karolem na pół trasy ;-)

Sobota, 11 maja 2019 · dodano: 08.09.2019 | Komentarze 0

Pogoda w ostatnich dniach nas nie rozpieszczała. Zresztą... Pogoda wcale nie była największym zmartwieniem ostatniego okresu. Zmiany, zmiany, zmiany, kompletny brak czasu i... brak chęci. Chyba faktycznie odpuszczę rowerowo i szosowo ten rok. Może uda się przy pomocy jednego kroku wstecz w przyszłym roku zrobić dwa do przodu? Na początek jednak trzeba uporządkować życie. Dzisiejsze wyjście nie doszłoby do skutku, gdyby nie Ania. W sumie to i dobrze - zdjęcie na maj w razie czego odhaczone.



Chyba nawet nie ma zbytnio potrzeby pisać o jeździe Karola, bo robi to już naturalnie :-) Śmignęliśmy sobie na niebieski szlak, a Bąbel przy okazji kilka razy zjechał z małej górki za schroniskiem :-) Później stwierdził, że chce już wracać, bo poczuł się zmęczony :-) Oczywiście nie nalegałem na dalszą jazdę i w sumie dobrze się stało, bo wstąpiliśmy do schroniska, które tego dnia było czynne jeszcze dziesięć minut :-) Niestety nie znaleźliśmy rudego pieska, podobnego do liska, którego Karolek wypatrzył dawno temu i który ewidentnie zapadł mu w pamięć. Dojeżdżając do Gliwickiej spostrzegliśmy poruszającą się grupę rowerzystów turystycznych, a chwilę później śmigającą grupę kolarzy. Ech... Z kolarzami wymieniłem tylko pozdrowienia. Karol zapytał, czy ich znam, więc wytłumaczyłem mu na czym ta "znajomość" polega :-)

Chyba już tu kiedyś byliśmy ;-)


Wracamy ;-)



Dane wyjazdu:
14.17 km 0.00 km teren
01:07 h 12.69 km/h:
Maks. pr.:24.40 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Sprawdzenie trasy dla Karolka :-)

Poniedziałek, 22 kwietnia 2019 · dodano: 08.09.2019 | Komentarze 0

Pogoda na dziś się nam nie sprawdziła. Mieliśmy iść z Karolkiem na rower po śniadaniu, ale mimo słońca, było momentami wręcz zimno. Później dojechali do nas goście i Karol przeplatał jazdę na rowerze po podwórku z zabawą z innymi. Po obiadku pogoda się wyklarowała i zrobiło się cieplej :-) W związku z tym, że dzieci bawiły się razem, pojechałem sam.



Praktycznie przez całą drogę myślałem o Karolu bo żałowałem, że nie ma go ze mną. Z drugiej strony wtedy nie sprawdziłbym trasy, którą możemy wykorzystać latem. Leśny przejazd przypominał mi Kaszuby, a myśli o dzieciach - ubiegłoroczny nierowerowy urlop w Karkonoszach. Wspólnie spędzony czas jest bezcenny i pomimo tymczasowych problemów, chyba jednak będziemy musieli coś rowerowego wymyślić na ten sezon tak, aby również Kasia nie była pokrzywdzona :-) Mijały metry i kilometry, aż w końcu objeździłem okoliczne jeziora, w myślach przywołując rowerowy wyjazd z dziećmi :-) Na sam koniec wyjazdu naszła szara chmura i przykrywając słońce spowodowała, że od razu zrobiło się chłodniej. Mnie to jednak oczywiście nie przeszkadzało! :-)

Pierwszy krótki przystanek na trasie :-)


Droga Krzyżowa


Miasto wojewódzkie Opole żegna ;-)


Elektrownia w oddali :-)


Jakieś pięć do trzech metrów! ;-) Tyle dzieliło mnie od przebiegającej sarny! :-)


A wydostała się stąd :-)



Krótki postój na leśnym skrzyżowanku :-)


Leśna sadzawka :-) Niestety zmąciłem spokój dwóm kaczuszkom...


Dojechałem na miejsce :-) Karol śmignie tą trasę bez problemu! ;-)



Objazd pierwszego jeziorka :-) Wiosna...


Nad brzegiem :-)


Ślad po bobrach :-)


Kolejny brzeg ;-)


Gdzie ja dojechałem? :-)


Powszechny, lecz miły akcent :-)


Na pomoście :-)


Ślady po ostatniej wichurze.


Już powoli wracamy do domku :-)


Piękny las naokoło :-) Z tęsknotą wspomniałem Sobibór... Tam było magicznie...!



Dane wyjazdu:
4.79 km 0.00 km teren
00:33 h 8.71 km/h:
Maks. pr.:20.50 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Jednak jest sens jeździć na innym rowerze niż szosa...

Niedziela, 21 kwietnia 2019 · dodano: 08.09.2019 | Komentarze 0

W piątek po pracy zdecydowałem się jeszcze wrócić do domu po rowery i dopiero później jechać na świętowanie. Pogoda miała być bardzo dobra i czułem w kościach, że jest to odpowiednia decyzja. Faktycznie tak było bo - przede wszystkim Karol - ale i również Kasia, śmigali na rowerach aż miło już od soboty :-) Mieliśmy w planach wspólny wypad, ale nie wyrobiliśmy się czasowo. Niedziela była już jednak nasza :-)



Już na samym początku wyjazdu wpadło mi do głowy, czy w wakacje nie uda się przypadkiem zabrać Karola pod namiot :-) Zobaczymy co z tego wyjdzie :-) Tymczasem w trakcie dzisiejszego wyjazdu ja wszedłem na ambonkę myśliwską (przypomniały mi się z automatu stare czasy szkoły średniej ;-) ), a Karol cieszył się każdym korzeniem, każdą przeszkodą :-) Ania chyba po prostu cieszyła się nami :-) Jeżeli chodzi o mnie i rower, to ja po prostu jechałem, ale za to wręcz ekstremalnie cieszył mnie widok Karola jadącego obok. I nie chodziło o rower. To narzędzie - jedno z wielu. Radowała mnie możliwość wspólnego spędzania czasu, patrzenia na własne dziecko. Ogarnęła mnie ogromna wdzięczność. Nawet dla tego jednego wyjazdu warto było wracać do domu po rowery... Wspomnę jeszcze choćby o tym, że Karol po samym podwórku wykręcił przez dwa dni wielokrotnie więcej kilometrów, niż dziś z nami ;-)

Ależ tam było zielono! Tak soczyście zielono! :-)


Już przy wieży obserwacyjnej :-) Nawet udało się nam porozmawiać ze strażnikiem, a przy okazji usłyszeliśmy kilka ciekawostek :-)


Krótki postój przy dużym pieńku :-) Chwilę wcześniej pozował tu Karol :-)


Dawne wspomnienia... ;-)




Młody zasuwał, aż się za nim kurzyło! :-)


Piknikowy postój :-)


Był i moment lekkiej przeprawy :-)



Młody zasuwa z wzniesienia :-)


Czekamy aż urosną :-)



Kolejny krótki postój już na sam koniec wyjazdu :-)



Dane wyjazdu:
20.02 km 0.00 km teren
00:45 h 26.69 km/h:
Maks. pr.:44.06 km/h
Temperatura:15.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Cabo

No ileż można!

Niedziela, 7 kwietnia 2019 · dodano: 08.09.2019 | Komentarze 0

No właśnie. Ileż można czekać na jazdę na szosie? Dwa miesiące minęły...!



Pierwsze odczucia, to niestety brzydki zapach powietrza... Na szczęście nie zapomniałem, jak się na szosie jeździ ;-) Tempo jazdy miałem raczej spokojne, a mocniej deptać zacząłem dopiero pod koniec wyjazdu :-) Finalnie też okazało się, że ubrałem się zbyt lekko - w drodze powrotnej było mi już chłodno. Dojeżdżając do zbiornika na Dębowej ucieszyłem się z tego, że wyszedłem na rower :-) Ot dla zdrowia nie tylko fizycznego :-) Dobrze było wyjść z murów na "świeże" powietrze ;-) W tym roku być może będę jednak musiał zrobić dwa kroki wstecz i odpuścić trochę rower. Odniosłem wrażenie, że nie sprawia mi frajdy w 100% ale tylko i wyłącznie dlatego, że w obawie o swoje kończyny dolne, wstrzymuję się z deptaniem na maksa. Wszystko się jeszcze okaże.

Kolejny standard na Dębowej :-)



Dane wyjazdu:
5.43 km 0.00 km teren
00:37 h 8.81 km/h:
Maks. pr.:19.10 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Jechać, czy nie jechać? Oto jest pytanie! ;-)

Sobota, 30 marca 2019 · dodano: 07.09.2019 | Komentarze 0

Marzec przeleciał mi dosłownie nie wiadomo kiedy... Gdy nagle nadszedł ostatni weekend zdałem sobie sprawę, z realnego zagrożenia brakiem zdjęcia do kalendarza. O dziwo nawet mimo tego, nie miałem parcia na to, aby wziąć rower na te ostatnie dwa dni miesiąca. Dramat i niedowierzanie ;-) Oczywiście ze strony Aneczki :-) Ja natomiast ze swojej strony nie wiedziałem, czy takie podejście wynikało z obecnej sytuacji życiowej, niemałej ilości innych spraw na głowie, czy też z uwagi na zdrowie. Uznałem jednak, że w bliżej nieokreślonej przyszłości mogę żałować błędnej decyzji, więc tym razem na platformie znalazł się Antek i rowerek Karolka :-) Kasia była niepocieszona... Już w sobotę rano, zerkając z łóżka za okno poczułem, że to była bardzo dobra decyzja :-)



Ruszyliśmy z Karolkiem asfaltem, aby po chwili odbić w las. Od razu z uśmiechem zaakceptowałem dzisiejszą średnią ;-) Na łączniku do parkingu jechało się nam gorzej z uwagi na nierówności i kępy traw, ale przecież daliśmy radę :-) Karolek radził sobie świetnie :-) Jechaliśmy to obok siebie, lub prowadził Karolek. Cudownie się na niego patrzyło! Radość niesamowita! :-) Dużo rozmawialiśmy i witaliśmy wiosnę, wraz ze słońcem, śpiewającymi ptakami i całkiem sporą ilością "cytrynków" :-)

Już na leśnym trakcie :-)


Młody super śmiga! :-)


Tak. Karol ma coś z mamy ;-)


Przerwa z biedronką :-)


Przy młodniku :-)


Kolejny przystanek ;-)


Paśnik - punkt zwrotny :-)


W drodze powrotnej :-)


Zdjęcie mapy ;-)



Dane wyjazdu:
61.40 km 0.00 km teren
02:26 h 25.23 km/h:
Maks. pr.:40.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Cabo

Takie tam sześćdziesiąt kilometrów :-)

Sobota, 16 lutego 2019 · dodano: 07.09.2019 | Komentarze 0

Dzień z widoku iście wczesno wiosenny :-) Trzeba odpalić szoskę! :-)



Trasa wyklepana na szybko, ot bez celu przewodniego :-) Słonecznie, ale mroźny wiatr. Chyba jednak załatwiłem sobie korzonki w tych Czechach w ubiegłym roku... Całkiem sporo kolarzy na trasie :-) To cieszy! :-)

W mordę! Tu jest śnieg! ;-)


Tym razem z drugiej strony :-)


W okolicach autostrady :-)



W lesie ;-)


Przy Nadleśnictwie :-)




Dane wyjazdu:
31.80 km 0.00 km teren
01:22 h 23.27 km/h:
Maks. pr.:55.00 km/h
Temperatura:4.4
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Cabo

Zimowo, wichrowa połowiczna przeprawa :-)

Sobota, 9 lutego 2019 · dodano: 07.09.2019 | Komentarze 0

Wyjście na szosę planowałem od kilku dni. Praktycznie wcale nie ciągnęło mnie na inne rowery i bardziej miałem ochotę pokręcić na trenażerze (oczywiście gdybym go miał), niż brać nie-szosę na zimowy przejazd. Tak to się porobiło... Już od kilku dni temperatura była wyższa niż typowa zimowa i nie występowały opady. Na sobotę zapowiadano słoneczny dzień i aż cztery do sześciu stopni w porywach! :-) Obudziłem się co prawda z zatkanym po jednej stronie nosem, a tuż przed wyjściem sprawdzając pogodę dowiedziałem się, że wieje z prędkością ponad trzydziestu kilometrów na godzinę, ale... i tak chciałem iść :-)



Do dużego ronda jechałem z minimalnie mniejszą prędkością :-) Już trochę dawno nie jechałem szosą :-) Oczywiście pewności nie brakowało, ale po prostu maleńko brakowało obycia :-) Ten stan minął jednak bardzo szybko :-) Zabawa zaczęła się przy wjeździe na obwodnicę. Dosłownie starłem się z wietrzną ścianą! Dodatkowo okazało się, że przednia przerzutka coś niedomaga i nie wbija na blat. Zatrzymałem się na moście, aby się temu przyjrzeć i ręcznie wrzucić przełożenie. Dziwne... Przecież ostatnio nic złego się nie działo...
Walczyłem dalej z wiatrem, a w Reńskiej Wsi zatrzymałem się i pokręciłem śrubą baryłkową na przedniej lince. Pomogło :-) Ruszyłem bardzo żwawo, ale już za wsią znów się zaczęło! Gdy zjechałem z głównej, musiałem dosłownie położyć rower, bo wiało sakramencko! Ba! Na wzniesieniu tuż przed Bytkowem tak zawiało, że musiałem aż zejść z roweru, bo inaczej groziło wywrotką! Co jak co, ale w takich warunkach jeszcze nie jechałem! Wkrótce dotarłem do Łężec i skręcając z głównej pod wzniesienie, pokonałem je bardzo żwawo na blacie :-) Bardzo fajnie :-) Ku mojemu zaskoczeniu na szczycie dojrzałem... bramę! Zamkniętą :-) No to jak mam się dostać dalej? I czy przypadkiem nie jest to droga publiczna? :-) Zasięgnąłem języka w pobliskiej posesji i poleciałem dalej, wkrótce docierając do "krajówki" :-) Tu zaś walka z wiatrem, ale na szczęście tylko do czasu odwrotu na Gierałtowice :-) Zaraz po nawrocie sięgnąłem za bidon, nie do końca wierząc swojej nadziei, że znajdująca się w nim woda będzie zdatna do spożycia :-) Raczej nie była ;-) Wyplułem wszystko co nabrałem do buzi, przełykając tylko resztkę, która została w jamie ustnej. To musiało mi wystarczyć :-) Chyba jednak na pewno kupię ten szosowy bidon termiczny ;-)
W końcu wiatr zaczął pomagać, na co liczyłem od samego początku walki z nim :-) Na wylocie z Gierałtowic dohamowałem przed kałużą powstałą z topniejącego śniegu (jakich mijałem dziś wiele), uślizgując przy tym tylne koło na śliskiej nawierzchni :-) Bardzo fajnie ;-) Ogólnie etap do Długomiłowic przejechałem bardzo szybko :-) Będąc już na Dębowej znów jednak musiałem walczyć z wiatrem! Nawet wejście na przybrzeżną alejkę stanowiło problem! Wiało jak cholera, a rower robił za żagiel! Dosłownie! Gdy po sesji wracałem z powrotem na asfalt z ciekawości uniosłem rower. Od razu ustawił się pod kątem 45 stopni! Wiało jak jasny gwint! Na szczęście w dalszej drodze będzie mi wiało w plecy :-) Na obwodnicy trochę podkręciłem ;-)

Reńska Wieś :-) Grzebiemy przy lince ;-)


Ten zimowy akcent odkryłem jadąc tu kilka dni temu samochodem :-) Wtedy było jeszcze bardziej biało, jeszcze bardziej zimowo :-)


Aaale co to za brama?!? A przy okazji Cabo poznał smak śniegu i lodu pod kołami :-) A co! Ma być gorszy niż inne moje rowery? ;-)


Już na Dębowej :-) Po tym postoju nie mogłem wpiąć lewej stopy :-) W otworze montażowym bloku śnieg momentalnie zamienił się w śnieżny lód! Stukanie o asfalt nie pomagało :-) Pomogło dopiero po dłuższym użyciu przydrożnego badyla ;-)



Dane wyjazdu:
17.00 km 0.00 km teren
01:16 h 13.42 km/h:
Maks. pr.:30.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia

Wycieczka ku przypomnieniu ;-)

Sobota, 26 stycznia 2019 · dodano: 10.02.2019 | Komentarze 0

W zasadzie, to w związku z zimową aurą tytuł pierwszego wyjazdu w tym roku miał nazywać się "Sezon na Kosię", ale w calusieńkim styczniu nie byłem na rowerze aż do dzisiaj. Raz, że miałem zajęcie w związku z którym nie bardzo ciągnęło mnie do wyjścia a dwa, że jednak wolałem szosę. O dziwo myślałem bardziej o trenażerze, niż o zimowym śmiganiu na Kosi! Co prawda kilka razy przeszło mi między uszami na temat poprzednich zimowych wyjazdów choćby na Górę św. Anny, które ogromnie mocno pozytywnie mnie nastrajały, ale finalnie teraz do niczego nie doszło. W końcu nadszedł ostatni weekend stycznia i trzeba było pojechać po zdjęcie do kalendarza. Krótko przed moim wyjściem zaczął padać śnieg i dosłownie wyglądało to tak, jakby padał specjalnie dla mnie. Zacząłem przygotowania do wyjścia, ale tak dawno nie jeździłem zimą, że miałem lekki problem z doborem stroju :-)



Już na samhm początku Kosia przypomniała mi, że takie zimowe jazdy też są bardzo fajne :-) Szybko dostałem się na Kuźniczki, a stamtąd na nową trasę wzdłuż Kanału Gliwickiego, gdzie przez kilka metrów musiałem nawet prowadzić rower - leżące gałęzie uniemożliwiały poruszanie się na kołach. Niedługo potem byłem już na Białym Ługu, gdzie prowadzono prace w związku z powstającym tu gazociągiem. Nie obyło się bez przeszkód w związku z tym! :-) Finalnie będąc już na skrócie na Pogorzelec, postanowiłem jeszcze - mimo wiatru i padającego w twarz śniegu - odbić na niebieski szlak :-) To była oczywiście dobra decyzja :-)
Było bardzo przyjemnie, ale... jednak co szosa, to szosa ;-) Ta dzisiejsza ocena może jednak wynikać z tego, że jechałem po bardzo łatwym terenie. W okolicach Góry św. Anny podobałoby mi się z pewnością dużo bardziej :-)

Wjazd na Kuźniczki :-)


W drodze do leśnego jeziorka :-)




Już przy brzegu :-) Cisza, jak makiem zasiał :-)






W drodze do asfaltu ;-)


Przy nowym moście :-)


Już na nowym szlaku :-)


A czy przypadkiem nie tutaj miałem jechać? ;-)


Wracamy po Kosię :-)


Badamy teren na nogach ;-)


Już na właściwej drodze :-)


Było stromo i ślisko, ale daliśmy rady - technicznie ;-)


Przy syfonie ;-) Tutaj również cicho i spokojnie :-) Ani ludzia :-) Wiatr zaczął wiać, a po chwili również pojawił się śnieg. Nie, nie ten na ziemi ;-)




Lecimy w kierunku Nowej Wsi :-)


A na Białym Ługu praca wre. Pewnie nie tak jak w tygodniu, ale jakieś hałasy dało się słyszeć...


Biały Ług ponownie jest biały! :-)


A teraz to w którą stronę? ;-) Tak dawno tu nie byłem, że przez chwilę trudno się było połapać ;-)


I co dalej? ;-)






Utknąłem ;-)


Jestem wolny! ;-)


Prujemy do przodu! :-)


Ładnie na biało :-)


Leśny fragment nieopodal Azotów :-)



Już w kierunku Pogorzelca :-)



Jednak przez Brzeźce ;-)




Na niebieskim szlaku... ;-) Który to już raz taki opis? :-)


A co tam! Jeszcze trochę bieli! :-)