Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Kosiek. Odkąd jestem na bikestats.pl przejechałem 34372.37 kilometrów. Średnia prędkość wynosi aktualnie 21.12 km/h - trochę mało, ale spowalnia mnie Balast ;-)

Więcej moich rowerowych statystyk.



baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Kosiek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
35.50 km 0.00 km teren
02:02 h 17.46 km/h:
Maks. pr.:45.70 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Krajobrazowo w okolicach Wuppertalu :-)

Piątek, 1 maja 2015 · dodano: 24.05.2015 | Komentarze 0

Wczorajszy wyjazd z różnych powodów nie doszedł do skutku. Nawet gdy planowałem sobie trasę na dziś, nie miałem weny. Jak się później miało okazać, udało mi się jednak wyrysować coś naprawdę fajnego! Zaraz po śniadaniu wyruszyłem :-)



Pierwszy - miejski etap - nie był zbyt ciekawy. Ot, jazda po mieście. Dodatkowo ślad prowadził mnie na zakaz wjazdu, więc nie udało mi się wjechać od razu na ścieżkę rowerową. Krążyłem więc uliczkami (a nawet schodami!) w poszukiwaniu wjazdu. Ostatecznie udało mi się to dopiero na wylocie z Wuppertalu(!), a dodatkowo kilkaset metrów wcześniej zauważyłem jak owa droga rowerowa wspaniale biegnie. Zdenerwowałem się! Poniżej mnie rowerzyści śmigali sobie pomiędzy wysokimi na kilkadziesiąt metrów skalnymi ścianami, bez samochodów, bez świateł i w totalnym spokoju. Wkrótce jednak i ja mogłem zaznać ciszy na rowerowym trakcie :-) Troski odeszły w dal ;-)
Zanim dojechałem do centrum Schwelm, jeszcze trochę się namotałem, "chcąc" nawet wjechać na autostradę ;-) Przed samym centrum odbijałem się jeszcze od zakazów wjazdu, ale później było już bez przeszkód :-) Gdy wjechałem z powrotem na główną, wyprzedziły mnie dwa ciekawe pojazdy: jeden stylizowany na amerykański, drugi - super niski żółty sportowy bolid. Po kilkudziesięciu metrach wjechałem w las :-) Piąłem się w górę, podziwiając superaśne widoki! Oj, gdybym nie zabrał ze sobą Antka, naprawdę dużo bym stracił... Na moment wyjechałem na asfalt, by ponownie zatopić się na leśnym szlaku, a po drugiej stronie rzeki Wupper czekał mnie naprawdę świetny trakt! Mknąłem wzdłuż brzegu rzeki, która wiła się poniżej, a pod koniec tego etapu, zaliczyłem dosyć stromy podjazd, który przywołał wspomnienie z ubiegłorocznych Gór Kaczawskich. Naokoło rozciągały się pagórki, na których pasły się krowy, a także konie. Zacząłem mocno żałować, że już musimy wracać!
Zmierzałem już w kierunku Wuppertalu, a gdy wyjechałem z wąskiej ścieżki, od razu rozpoznałem ten cholerny stromy podjazd, z którym męczyłem się pierwszego dnia ;-) Że trafiłem akurat tutaj! :-) Tym razem jednak było pięknie słonecznie, a ja byłem dużo silniejszy :-) Tuż przed szczytem zrobiłem sobie fotograficzny postój :-) Od domu dzieliło mnie kilka kilometrów, śmigałem w dół serpentynami na głównej drodze, zatrzymując się jeszcze na chwilę przy fajnym punkcie widokowym, a na sam koniec - mimo śladu w nawigacji - i tak pokręciłem dojazd, lawirując między uliczkami :-) Na miejscu zostałem przywitany z balkonu przez Aneczkę :-) Cóż to był za fajny wyjazd!

 W centrum Schwelm. 


Pierwszy leśny postój za Schwelm.


Super zjazd i piękne górskie zbocze biegnące obok drogi. W oddali słychać owieczki :-)


Kolejny ładny widok już na skraju lasu.


Wydrążona w pniu drzewa rzeźba i pięknie prezentujący się Antoś :-)


Za mną cudny szlak, nieco kamienisty i lekko wymagający :-) Postój przy owcach :-)


Super szumi Wupper :-) Na chwilę szum uzupełnia ruszające ze świateł żółte Porsche ;-) 


W drodze do kolejnego rezerwatu.


Zjazd z góry, wybój i gałązka - mamy przymusowy postój :-)


Uroczo biegnące tory. Chwilę później na podjeździe kamienie uskakiwały spod kół :-) Ze dwa razy opona uślizgnęła się również na nawierzchni. Daliśmy rady :-)


Most na rzece Wupper ;-)


Cudnie biegnąca ścieżka przy rzece. Wokoło szum wody... Uszczęśliwiły mnie też uchwycone jeszcze symptomy wiosny :-) Wyjazd do Koźla na fotografowanie przebiśniegów nie doszedł do skutku, więc radość tutaj była tym większa :-)


Nieco większy ul i kolejne kilometry pośród pięknych widoków ;-) Aż żal wracać! 


Tuż za mega podjazdem. Chwila wytchnienia i kojące widoki naokoło...


Kamienisty dojazd do tunelu. Wydawało się łatwo, ale rowerek tańczył :-)


"Cholerny" podjazd ;-) Wyjechaliśmy akurat na niego! :-) Od razu go poznałem ;-) Zdjęcie już na w miarę płaskim :-) 


Symboliczny postój. Tu zaczynałem przygodę z okolicą i tutaj ją kończę... W sercu się kotłuje... Szkoda, naprawdę szkoda, że powrót już tuż tuż... Mam nadzieję na powrót tutaj najszybciej jak to będzie dane...


Widok na Wuppertal. Pora pożegnać się rowerowo z miastem.


Dane wyjazdu:
42.63 km 0.00 km teren
02:20 h 18.27 km/h:
Maks. pr.:50.60 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Zamek Burg

Środa, 29 kwietnia 2015 · dodano: 23.05.2015 | Komentarze 0

Po wczorajszych emocjonujących chwilach z dziećmi miałem wrażenie, że nie czuję się najlepiej. Również jakoś rowerowe zapędy ostygły. Na całe szczęście na posterunku ofiarnie stała Aneczka, która znacznie ułatwiła mi wyjście :-) Moje zaplanowane siedemdziesiąt kilometrów musiałem co prawda radykalnie skrócić (ślęczałem z samego rana pół godziny z laptopem), a dodatkowo - by jeszcze mocniej rozciągnąć niedostępny czas - postanowiłem podjechać kawałek samochodem. W drodze Krzysiek tak namieszał, że w zasadzie to - nie wiem czy słusznie, czy też nie - pomyślałem sobie, że Antkiem byłbym szybciej. W końcu jednak dojechałem, rozkładając się przy słonecznych promykach :-)



Bardzo szybko okazało się, że nakreślona przeze mnie trasa nie pokrywa się dokładnie z rzeczywistymi drogami :-) Mimo początkowego lekkiego stresiku, obserwowałem super widoczki, zerkając dosyć często na nawigację. Niebawem przede mną był pierwszy podjazd, który co prawda machnąłem bardzo sprawnie, ale połączenie kurtki, słońca i mroźnego powietrza to grzało mnie, to mroziło. Za miejscowością Reinshagen czekał mnie za to superaśny zjazd :-) Byłem już w Burg :-)
Początkowo uparcie - ignorując wskazania znaku drogowego - kierowałem się śladem nawigacji. Skończyło się na tym, że turystycznie objechałem sobie miejscowość :-) W końcu jednak dotarłem na szczyt góry, gdzie znajdował się XII wieczny zamek :-) Pokręciłem się tam jakiś czas i mimochodem - mimo braku czasu - skierowałem się w stronę tamy, którą w pierwotnych planach zamierzałem zobaczyć. Niebawem zatopiłem się w las, skąd jak na dłoni widać było odwiedzony niedawno zameczek :-) Później jechałem wąskim, kamienistym zjazdem z serpentynami, który sprawiał sporo frajdy! :-) Samą tamę wyobrażałem sobie trochę inaczej, ale i ta realna była niczego sobie ;-) Wracałem inną trasą, biorąc na siebie ryzyko ewentualnej wtopy. Bardzo szybko dojechałem jednak do tej samej drogi, którą tu trafiłem :-) Czas naglił, więc starałem się szybko wrócić do Burg, lecz widoki co jakiś czas mnie zatrzymywały :-) Wyjeżdżając z Polski nie spodziewałem się, że tutejsze okolice będą miały aż tyle do zaoferowania! Droga do Burg również była świetna! Początkowo piąłem się pod górę, a gdy już byłem na zjeździe również musiałem uważać, gdyż było wąsko, a kamyki powodowały, że uciekało koło. Ostatni etap był wąski, biegł obok rzeki Wupper i wymagał nieco więcej uwagi, co oczywiście mnie cieszyło :-) Na asfalt wjechałem w miejscu, skąd biegła kolejka na szczyt :-) 
Wyjeżdżając miałem pół godziny do ustalonego wcześniej czasu powrotu do domu... :-) Próbowałem dać znać Aneczce, ale sieć coś niedomagała... Swoją drogą, to chyba ponownie przywołaliśmy się myślami... :-) Przejechałem ruchliwy Remscheid i tą samą drogą dotarłem do samochodu. Tempo jazdy nie było tak złe, jak zakładałem to jeszcze przed wyjazdem. Teraz jednak czekała mnie jeszcze przeprawa z Krzyśkiem... ;-)

Ostatnie dwie serpentyny przed Burgiem.


Kolejka na szczyt dla leniwych ;-)


Lasek u podnóża góry.


Podjazd. Było lekko i przyjemnie :-)


Zamek i jego otoczenie.


Droga do tamy i widok na zamek w oddali. Momentami leśny trakt był super przyjemnie wymagający :-)


Przy tamie.


Malownicza droga na zboczu.


I jak tu nie kochać roweru? Znowu piękna baza do wspomnień...


Super fajny i momentami trochę wymagający leśny szlak :-)


W drodze powrotnej do domu :-)


Dane wyjazdu:
14.76 km 0.00 km teren
00:57 h 15.54 km/h:
Maks. pr.:52.80 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Wuppertal :-)

Niedziela, 26 kwietnia 2015 · dodano: 23.05.2015 | Komentarze 0

Po wczorajszym bardzo sennym dniu, przyszedł czas na stawienie czoła pogodzie i tutejszym pagórkom ;-) Słońca nie było wcale, ale też nie padało, więc nie widziałem absolutnie żadnych przeciwwskazań ku temu, by wraz z Antkiem nie zacząć poznawać tutejszych okolic :-) 



Gdy wyszedłem z budynku uderzyło mnie ciepłe powietrze. Nie spodziewałem się tego :-) Chwilę później okazało się też, że będę jechał prawie na ślepo - przecież w nawigacji mam tylko mapę Polski! Na ekranie nawigacji wyświetlał się jedynie różowy ślad :-) Ruszyłem mijając spokojne uliczki i niebawem rozpocząłem pięcie się w górę. Po jakimś czasie zrzuciłem z siebie długi rękaw, zamieniając go na koszulkę na ramiączkach. Dotarłem na górę, gdzie przy wieży-UFO nieco się zakręciłem, trafiając ostatecznie do jakiegoś pagórkowatego parku. Dookoła panowała cisza i spokój, wypełniana jedynie beczeniem owiec :-) Swoją drogą, to byłem dosyć zdziwiony ich obecnością tutaj :-) Pagórki przeplatały się z cudownymi zjazdami i dobrze się stało, że przed wyjazdem założyłem Antkowi nowe klocki :-) Było gdzie napinać łydę! ;-) Na jednym z podjazdów przednie koło uniosło się przy starcie :-) Dwa razy popadało też przez chwilę, a gdy wyjechałem już do miasta, z nieba zaczęło padać dosyć mocno. Zjazd na asfalcie był super! :-) Szkoda tylko, że trzeba było również rozpraszać się uważając na wszechobecnych skrzyżowaniach. Po drodze wjechałem jeszcze planowo do parku. Był naprawdę ładny i zadbany. Gdy już go opuściłem, na jednej z ostatnich ulic zaliczyłem jeszcze superaśnie stromy zjazd! Pięknie! :-) Ostatnie metry były poszukiwaniem tajemniczego wjazdu na tyły budynku :-) Bardzo dobrze się stało, że Antoś przyjechał tutaj z nami :-)


















Dane wyjazdu:
4.44 km 0.00 km teren
00:10 h 26.64 km/h:
Maks. pr.:32.50 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Praca 230415

Czwartek, 23 kwietnia 2015 · dodano: 23.05.2015 | Komentarze 0

Wstałem dziś z samopoczuciem tylko niewiele lepszym niż wczoraj. Dzień wyglądał pięknie :-) 



Na drodze wymiatałem! :-) Byłem panem szosy ;-) Tempo i dynamika jazdy była naprawdę bardzo fajna :-) Około dziesiątej dowiedziałem się, że w jednym z wyprzedzanych samochodów były moje koleżanki z pracy - były pod wrażeniem mojej jazdy ;-)
Wracałem inną trasą niż zwykle, ale power był ten sam :-) To dziwne, bo moje samopoczucie nie jest optymalne, ale na rowerze dziś nie było tego czuć wcale :-)

Dane wyjazdu:
4.30 km 0.00 km teren
00:10 h 25.80 km/h:
Maks. pr.:31.30 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Praca 220415

Środa, 22 kwietnia 2015 · dodano: 23.05.2015 | Komentarze 0

Wstałem dziś z chorobowym samopoczuciem. W sumie to dobrze, że zrezygnowałem z treningowych jazd o poranku przed wyjazdem za granicę. Mimo dwudziestu minut opóźnienia, z pomocą Aneczki udało mi się nie spóźnić :-)



Dojazd do pracy standardowy, przy większym ruchu samochodowym w związku z remontem Kozielskiej. Powrót był ciekawszy :-) W ciągu dnia samopoczucie trochę się poprawiło, a poza tym wsłuchiwałem się w śpiew ptaków na Towarowej :-)

Dane wyjazdu:
4.32 km 0.00 km teren
00:12 h 21.60 km/h:
Maks. pr.:30.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Praca 210415

Wtorek, 21 kwietnia 2015 · dodano: 23.05.2015 | Komentarze 0

Wychodziliśmy dziś razem z Aneczką. To znaczy ja wszystko przyszykowałem na dole i jeszcze musiałem czekać na ślimaka ;-)



Fajnie się razem kręciło, a od Bema znów zrobiło się standardowo :-) Po południu było już wyraźnie ciepło. Wiał też mocno wiatr i jechałem z dużym oporem. Wiaterek był jednak ciepły ;-)

Dane wyjazdu:
4.31 km 0.00 km teren
00:11 h 23.51 km/h:
Maks. pr.:32.10 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Praca 200415

Poniedziałek, 20 kwietnia 2015 · dodano: 23.05.2015 | Komentarze 0

Przygotowania do wyjścia standardowe, tylko jakiś taki żywszy byłem... ;-) 



Antek wydawał się być jakiś ciężki, gdy go podnosiłem :-) Poza tym jakoś zimno się zrobiło. Mimo to jechało mi się dobrze :-)
Jeszcze o poranku -  sprawdzając status dostawy przyczepki - pomyślałem sobie , że to nawet bardzo dobrze, że trafiła właśnie tam :-) Roztocze, to przecież wspaniałe miejsce na przyczepkowe wojaże z dziećmi! Sprawdzone na nas samych ;-) Gdy wracałem już do domu, stałem się żaglem ;-) Szkoda tylko że szkwał wiał w drugą stronę ;-)

Dane wyjazdu:
11.28 km 0.00 km teren
00:25 h 27.07 km/h:
Maks. pr.:34.02 km/h
Temperatura:4.1
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia

Trening 14/2015

Poniedziałek, 20 kwietnia 2015 · dodano: 23.05.2015 | Komentarze 0

Wstałem jakieś dziesięć po szóstej. Niedługo po moim budziku przyszedł do nas Karolek i nie chciałem całkiem go wybudzić. Poza tym, walczyłem...



Ruszyłem całkiem dynamicznie i praktycznie od razu okazało się, że jadę całkiem dobrym tempem. Pierwszy mały kryzys przyszedł za rondem na Dębowej. Minimalną prędkość utrzymywałem co prawda przez cały przejazd, ale dzisiejsza jazda pokazała mi ile - pod kątem zamierzeń - jest przede mną pracy...
Przez pierwszy etap lekko mroźne powietrze atakowało gardło i czułem je lekko po powrocie do domu. Fajnym momentem był wjazd do Koźla :-) Ptaki z mijanego obok parku pięknie śpiewały :-)

Dane wyjazdu:
3.09 km 0.00 km teren
00:08 h 23.18 km/h:
Maks. pr.:28.80 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Do Swierkli po piwo ;-)

Niedziela, 19 kwietnia 2015 · dodano: 19.04.2015 | Komentarze 0

No i pojechałem... ;-)



Ruszając w drogę powrotną, natknąłem się na kobietę cyrkowca - prawdopodobnie na emeryturze ;-)

Dane wyjazdu:
19.13 km 0.00 km teren
01:06 h 17.39 km/h:
Maks. pr.:31.20 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Jadę nad Balaton! ;-)

Niedziela, 19 kwietnia 2015 · dodano: 19.04.2015 | Komentarze 0

Niedziela była dużo ładniejsza od soboty. Słońce bardzo ładnie świeciło i mimo teoretycznie tylko pięciu stopni na termometrze o poranku, w rzeczywistości było dużo cieplej :-) Po dworze chodziłem w krótkim rękawku :-) Praktycznie zaraz po wyjściu wyciągnęliśmy z Karolkiem rowery i jeździliśmy wokoło domu :-) Mnie jednak ciągnęło dalej :-) Gdy szykowałem się do drogi, między mną a Anią wywiązał się taki oto dialog:
- Gdzie jedziesz?
- Jeszcze nie wiem. Gdzieś się tu pokręcę. Może pojadę na Balaton?
- To aż pięćset kilometrów! Zdążysz na obiad?
- Taa... Do obiadu na pewno zdążę wrócić!



Bardzo szybko udzielił mi się wyjazdowy nastrój :-) Pogoda była cudna i myśl o tym, że jeszcze piękniejsze dni są przed nami, aż pchała mnie i Antka naprzód! :-) Wjechaliśmy w las, gdzie droga trochę uciekła nam spod kół ;-) Niedługo potem zjechaliśmy na asfalt przy akompaniamencie szczekających psów z ostatnich zabudowań Świerkli :-) Później pokonywaliśmy już dystans pośród ciszy i nawet jeden samochód nas nie minął! :-) Po krótkim przystanku przy elektrowni, ruszyliśmy na poszukiwanie Balatonu! Nie znaleźliśmy go zbyt szybko, ale za to trafiliśmy na inną atrakcję - drewniany kościół św. Rocha. Poza tym co nam szkodziło objechać Balaton naokoło ;-) Na miejscu chwilkę przycupnęliśmy na ławce i ruszyliśmy dalej, wybierając troszkę terenową wersję po ścieżce :-) Postanowiłem też, że pojedziemy jeszcze raz drogą w las, aby poznać nowe tereny :-) I tam świetnie się jechało! :-) Na jednym z postojów wysłałem MMS'a do Piotra :-) Było cudnie! :-) Przed nawrotem na drogę z Kup - również podczas postoju - wypatrzyłem między drzewami sarnę :-) Później gdy jechaliśmy już główną leśną drogą - w oddali zauważyłem lisa :-) Niestety on również nas zauważył i czmychnął w zarośla :-) Po drodze przystanęliśmy jeszcze przy wieży obserwacyjnej i znów wybierając inny wariant trasy, udaliśmy się w drogę powrotną do domu :-) Gdy na miejscu zacząłem rozpakowywać sakwę, zza drzwi wychylił się tato. Czy nie skoczę do Świerkli po piwo? No jasne, że tak! :-) 
 
Następnym razem pojadę w prawo ;-)


Na zgubionej drodze co chwila coś pchało się pod koła :-)


Elektrownia Opole. Czyżby dobra szkoła Petera Lynch'a? ;-)


Kościół św. Rocha.


Początek kółka wokoło Balatonu i napotkana leśna kapliczka.


To jeszcze nie Balaton :-)


Piękny jestem ;-)


Przycupnięcie nad Balatonem :-)


Gdzieś przy brzegu, pod taflą wody w listowiu powinna być ropucha, która uciekła na mój widok. Chyba nie jestem aż taki straszny? ;-)


Leśne, miłe krajobrazy :-)


Gdzieś tam jest sarna ;-)


Wieża obserwacyjna.