Info
Więcej moich rowerowych statystyk.
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2019, Grudzień1 - 0
- 2019, Listopad2 - 0
- 2019, Październik4 - 0
- 2019, Wrzesień5 - 0
- 2019, Sierpień10 - 0
- 2019, Lipiec13 - 0
- 2019, Czerwiec7 - 0
- 2019, Maj1 - 0
- 2019, Kwiecień3 - 0
- 2019, Marzec1 - 0
- 2019, Luty2 - 0
- 2019, Styczeń1 - 0
- 2018, Grudzień1 - 0
- 2018, Listopad2 - 0
- 2018, Październik4 - 0
- 2018, Wrzesień11 - 0
- 2018, Sierpień10 - 0
- 2018, Lipiec16 - 0
- 2018, Czerwiec12 - 0
- 2018, Maj16 - 0
- 2018, Kwiecień13 - 0
- 2018, Marzec4 - 0
- 2018, Luty5 - 0
- 2018, Styczeń4 - 0
- 2017, Grudzień3 - 0
- 2017, Listopad1 - 0
- 2017, Październik7 - 0
- 2017, Wrzesień4 - 0
- 2017, Sierpień20 - 0
- 2017, Lipiec17 - 0
- 2017, Czerwiec24 - 0
- 2017, Maj31 - 0
- 2017, Kwiecień6 - 0
- 2017, Marzec6 - 0
- 2017, Luty2 - 0
- 2017, Styczeń2 - 0
- 2016, Grudzień5 - 0
- 2016, Listopad2 - 0
- 2016, Październik12 - 0
- 2016, Wrzesień7 - 0
- 2016, Sierpień17 - 0
- 2016, Lipiec9 - 0
- 2016, Czerwiec10 - 0
- 2016, Maj19 - 0
- 2016, Kwiecień18 - 0
- 2016, Marzec4 - 0
- 2016, Luty3 - 0
- 2016, Styczeń8 - 0
- 2015, Grudzień5 - 0
- 2015, Listopad4 - 0
- 2015, Październik6 - 0
- 2015, Wrzesień23 - 0
- 2015, Sierpień24 - 0
- 2015, Lipiec26 - 0
- 2015, Czerwiec22 - 0
- 2015, Maj26 - 0
- 2015, Kwiecień22 - 0
- 2015, Marzec25 - 0
- 2015, Luty19 - 0
- 2015, Styczeń14 - 0
- 2014, Grudzień8 - 0
- 2014, Listopad20 - 0
- 2014, Październik20 - 0
- 2014, Wrzesień5 - 0
- 2014, Sierpień6 - 0
- 2014, Lipiec6 - 0
- 2014, Czerwiec7 - 0
- 2014, Maj10 - 0
- 2014, Kwiecień7 - 0
- 2014, Marzec6 - 0
- 2014, Luty4 - 0
- 2014, Styczeń4 - 0
- 2013, Grudzień1 - 0
- 2013, Listopad2 - 0
- 2013, Październik2 - 0
- 2013, Wrzesień4 - 0
- 2013, Sierpień11 - 0
- 2013, Lipiec7 - 0
- 2013, Czerwiec8 - 0
- 2013, Maj3 - 0
- 2013, Kwiecień2 - 0
- 2013, Marzec1 - 0
- 2013, Luty1 - 0
- 2013, Styczeń2 - 0
- 2012, Grudzień2 - 0
- 2012, Listopad3 - 0
- 2012, Październik2 - 0
- 2012, Wrzesień6 - 0
- 2012, Sierpień21 - 0
- 2012, Lipiec21 - 0
- 2012, Czerwiec17 - 0
- 2012, Maj20 - 0
- 2012, Kwiecień5 - 0
- 2012, Marzec8 - 0
- 2012, Luty10 - 0
- 2012, Styczeń11 - 0
- 2011, Grudzień9 - 0
- 2011, Listopad13 - 0
- 2011, Październik4 - 0
- 2011, Wrzesień19 - 0
- 2011, Sierpień23 - 0
- 2011, Lipiec31 - 0
- 2011, Czerwiec22 - 0
- 2011, Maj27 - 0
- 2011, Kwiecień16 - 0
- 2011, Marzec14 - 0
- 2011, Luty7 - 0
- 2011, Styczeń7 - 0
- 2010, Grudzień9 - 0
- 2010, Listopad9 - 0
- 2010, Październik17 - 0
- 2010, Wrzesień24 - 0
- 2010, Sierpień22 - 0
- 2010, Lipiec4 - 0
- 2010, Czerwiec5 - 0
- 2010, Maj1 - 0
Dane wyjazdu:
10.74 km
0.00 km teren
00:31 h
20.79 km/h:
Maks. pr.:37.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek
Poczułem lato! :-)
Piątek, 27 kwietnia 2012 · dodano: 08.11.2012 | Komentarze 0
Na popołudnie po pracy miałem zaplanowanego fryzjera. Dzisiejszy dzień różnił się trochę od poprzednich - był już bardziej letni, a ja czułem się ograniczony. Wyjeżdżaliśmy na majowy weekend i każda minuta przygotowań była ważna, co de facto nie pozwalało mi bardziej swobodnie operować czasem po fajrancie...Po strzyżeniu nie wytrzymałem. Jadę! Po prostu nie mogłem sobie odmówić! Wczorajsza trasa na dziś była już za długa, ale o Żabieniec mogłem zahaczyć :-) Ochoczo, z uśmiechem i mokrą głową ruszyłem przed siebie :-) Za światłami depnąłem sobie, czując przypływ pozytywnej energii :-) Po powrocie z weekendu będę chciał wrócić do dawnych jazd... Wiedziałem, że nie będzie to już takie łatwe jak dotychczas, ale na pewno i na to znajdę czas :-) Za obwodnicą poczułem lato :-) Było bardzo ciepło, a między drzewami radośnie śpiewały sobie ptaszki :-) Przejechałem w te i we wte lasek, ciesząc się z tego faktu jak dziecko! :-)

Po jakimś czasie zwróciłem się w końcu w kierunku kłodnickich zabudowań i na ulicy skierowałem się ponownie w stronę Kędzierzyna. Docierając na skraj lasku i pól, zatrzymałem rower na tamtejszym mostku. Po chwili dotarł do mnie pojedynczy skrzek bażanta w zaroślach. A zastanawiałem się gdy tu jechałem, czy coś spotkam po drodze :-) Niebawem w dole mocno zaszeleściły gałązki i znów usłyszałem skrzek... :-) I kolejny w oddali :-) Odjeżdżałem stamtąd z poczuciem radości i słusznej decyzji, podjętej z mokrą głową ;-) Do domu dojechałem chyba najprostszą z możliwych dróg, w poczuciu rowerowego spełnienia :-)
Kategoria Krótko, nie zawsze na temat ;-)
Dane wyjazdu:
12.03 km
0.00 km teren
00:34 h
21.23 km/h:
Maks. pr.:38.10 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek
Wracam powoli... :-)
Czwartek, 26 kwietnia 2012 · dodano: 08.11.2012 | Komentarze 0
Dziś obudziłem się w gorącym pokoju. Wpadające przez okno słońce, nagrzało całe pomieszczenie. Mimo to wcale nie chciało mi się wstawać :-) Sytuacja powoli wraca do normy i moje przyzwyczajenia również ;-) Z drogi wracałem się jeszcze po komórkę :-)Do pracy dojechałem w minimalnie większym pośpiechu niż zwykle, ale i tak bezstresowo :-) Po południu pojechałem na miasto, zahaczając po drodze o serwis, umawiając się na wizytę z Kosią. Chwilę pokluczyłem na wylocie na główną, dociskając na dojeździe do Wojska Polskiego. Załatwiłem co miałem załatwić, spotkałem jeszcze nauczycielkę niemieckiego ze szkoły średniej i ruszyłem w kierunku Azot, rozpędzając się po chwili. Dzień mocno zachęcał do kręcenia :-)
Gdy minąłem bloki, zjechałem w las i po chwili cieszyłem się śpiewem ptaków, szumem drzew i ogólnym spokojem :-) Niebawem dojechałem do skrótu azotowego, gdzie zatrzymałem się na pierwszy postój. Kurczaki... Lato nadchodzi! :-) Co prawda już na początku tej rekreacyjnej jazdy pomyślało mi się o Aneczce, która nie może jeździć tak jak ja. Szkoda mi tych wspólnych wypadów.

Gdy ruszyłem ponownie postanowiłem zwrócić się już w kierunku domu. Jutro wyjazd więc inne obowiązki będę miał na głowie :-) Po kilku kilometrach uznałem, że była to dobra decyzja - przeciwny wiatr przeszkadzał w jeździe (choć nie tak jak wczoraj), a na niebieskim szlaku, którym zamierzałem jechać, wywiałoby mnie pewnie jeszcze mocniej :-)
Kategoria Krótko, nie zawsze na temat ;-)
Dane wyjazdu:
27.68 km
0.00 km teren
01:14 h
22.44 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek
Wiosenne odwiedziny w Koźlu :-)
Środa, 25 kwietnia 2012 · dodano: 08.11.2012 | Komentarze 0
Tak jak to słusznie zauważył dziś kolega z pracy, sezon dojeżdżania do pracy rowerem uznać można za rozpoczęty :-) Co prawda rano miałem minimalny dylemat, czy jechać tam na rowerze, bo po południu w planach była wizyta w Koźlu, ale ostatecznie zdecydowałem się na ten środek transportu i ostatecznie wyszedłem na tym bardzo dobrze :-)Droga do pracy i z powrotem była prosta i standardowa. Po południu przedostałem się na obwodnicę, gdzie było trochę wietrznie, ale pozostała droga do Koźla minęła mi już spokojnie. Po prostu fajnie mi się jechało :-) Na Wyspie przystanąłem i zadzwoniłem do Ani, aby za chwilę spotkać się z nią na Rynku. Po wizytach w kilku sklepach rozstaliśmy się i pojechałem do domu przez park :-)
Ledwie tam wjechałem, poczułem się bardzo zrelaksowany! Było mi to potrzebne po ciężkim dniu pracy. Ptaszki śpiewały, ogrom zieleni i... znajome przecież okolice zrobiły swoje... Brakuje mi tych krótkich wypadów po parku. Zieleń i wiosna dosłownie wylewały się na mnie! Postanowiłem skoczyć na Dębową, aby cyknąć fotę do przyszłorocznego kalendarza i tym samym przechytrzyć uciekający kwiecień. Tam, to dopiero się działo! Relaks na sto procent i tyle samo wiosny! Małe pieski na spacerku, śpiewające ptaszki, cudny zapach, zielono i kwitnące na drzewach pąki!




Powrót przez park ponownie był przyjemnością :-)
Po wizycie w domu, postanowiłem wracając do Kędzierzyna zahaczyć o Żabieniec. Na ścieżce w lasku wyprzedziłem jakiegoś mężczyznę na rowerze ciągnącego wózek z dzieckiem... Nawet chciałem zapytać jak mu się jedzie :-) Depnąłem jednak na pedały i pojechałem hen przed siebie :-)
Kategoria Krótko, nie zawsze na temat ;-)
Dane wyjazdu:
6.55 km
0.00 km teren
00:20 h
19.65 km/h:
Maks. pr.:37.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek
Co jest grane?!?
Wtorek, 24 kwietnia 2012 · dodano: 08.11.2012 | Komentarze 0
Długa przerwa... Oj długa. Przełamana ot tak sobie, bez wyraźnej decyzji. Wstałem rano do pracy i wybrałem rower :-) To decyzja bardzo słuszna :-) Trochę żałuję straconych kilometrów - poniekąd na własne życzenie. Z drugiej zaś strony, to moje wcześniejsze przewidywania chyba okazały się słuszne. To nie będzie sezon taki jak poprzednie i na pewno nie taki, jaki sobie wymyśliłem. Taki już chyba nie nadejdzie...Oczywiście zapomniałem zmienić baterie w nawigacji i dziś mapy nie będzie ;-)
Nieco zmieszany ruszyłem w krótką drogę :-) Trochę nawet żałuję, że teraz do pracy mam tak blisko ;-)

Po skończonych obowiązkach zawodowych, pojechałem załatwiać swoje sprawy. Dzień troszkę się popsuł - nawet pokropiło troszkę. Mnie nie przeszkadzało to jednak :-) Odwiedziłem trzy punkty na mieście i wróciłem do domku :-) Muszę jednak przyznać, że radość z jazdy nie zdążyła się jeszcze na dobre obudzić...
Kategoria Krótko, nie zawsze na temat ;-)
Dane wyjazdu:
0.80 km
0.00 km teren
00:02 h
24.00 km/h:
Maks. pr.:26.30 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek
Przeprowadzka - Antek
Czwartek, 5 kwietnia 2012 · dodano: 08.11.2012 | Komentarze 0
Po przyprowadzeniu Kosi nadszedł czas na Antka.Antkiem jechało się nieco lżej niż Kosią, ale pozostałe odczucia były takie same. To chyba niepewność, dopadająca człowieka w takich momentach.
Kategoria Krótko, nie zawsze na temat ;-)
Dane wyjazdu:
0.84 km
0.00 km teren
00:03 h
16.80 km/h:
Maks. pr.:22.70 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia
Przeprowadzka - Kosia
Sobota, 31 marca 2012 · dodano: 08.11.2012 | Komentarze 0
Był wietrzny i niesłoneczny dzień. Czułem się z leksza dziwnie... Chyba jednak tłumaczyła to taka zmiana, jak ta która właśnie się dokonywała...Przejazd był trochę pozbawiony emocji. Jechałem zamknięty w sobie i zamyślony. Nie pomagała aura i wiejący wiatr.
Kategoria Krótko, nie zawsze na temat ;-)
Dane wyjazdu:
42.64 km
0.00 km teren
02:02 h
20.97 km/h:
Maks. pr.:41.40 km/h
Temperatura:18.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek
Z bananem na twarzy :-)
Sobota, 17 marca 2012 · dodano: 08.11.2012 | Komentarze 0
Kolejne godziny postanowiłem również spędzić na rowerze. Aż szkoda było nie wykorzystać tak pięknego dnia! Wiosna buchała pełną parą!Zaraz za Kanałem minąłem pierwszego cytrynka. Wiosna, że aż miło! Dzień był naprawdę przepiękny - wręcz idealny na wiosenną wycieczkę rowerową! :-) Mimo świetnego samopoczucia i bardzo dużego zadowolenia z możliwości wyjazdu, spokoju nie dawał mi jednak fakt, iż zostawiłem Anię. Jechałem więc trochę z wyrzutami, choć z drugiej strony, do mojej twarzy przyklejony był istny banan :-) Dosłownie nie umiałem się go pozbyć! :-) Wykraczało to poza moje możliwości! :-) Mimo to jechałem cały czas mając w myślach Anię.
Na wylocie z lasu odbiłem w lewo na skrót i zatrzymałem się na polance. Tutaj, to dopiero się działo! Przyleciał bąk, śpiewały ptaszki i ogólnie było bardzo pozytywnie :-) Wiosna! :-)
Gdy wjeżdżałem do Łąk Kozielskich, przelatujący przez drogę owad o mały włos nie spowodował ze mną kolizji ;-) Również i ich królestwo budziło się do życia! :-) Postanowiłem zjechać z asfaltu i wjechałem na szlak. To była bardzo dobra decyzja, bo na tym odcinku pozostaliśmy jedynie we trójkę: ja, Antek i wiosna :-) No... Może tylko przez krótki moment przelatujący samolot odwrócił moją uwagę od otoczenia, ale i tak nie przestawałem zachwycać się dniem :-) Delikatnie powiewał wiaterek, pięknie pachniało powietrze, a nad polami fruwał jakiś ptaszek i radośnie sobie podśpiewywał :-) Było przecudnie! :-)


Po niedługim czasie ruszyłem ponownie, kierując się w stronę Leśnicy. Gdy już minąłem miasto, rozpocząłem przyjemną wspinaczkę na podnóże Góry św. Anny :-) Praktycznie wcale nie musiałem wkładać wysiłku w ten odcinek drogi :-) Trasa pokonana Antkiem to była czysta przyjemność - tym bardziej w taki dzień jak dziś :-) Na moment przystanąłem sobie przy Muzeum Czynu Powstańczego, a gdy stamtąd ruszałem, zauważyłem na siodełku pierwsze oznaki przejechanych kilometrów :-) Na ostrym podjeździe kilkadziesiąt metrów dalej, z naprzeciwka minęło mnie dwóch świrków i krzyknęli do mnie chyba "powodzenia!", na co jedynie pozytywnie się uśmiechnąłem :-) Pewnie zauważyli sakwy, a poza tym jechali "gołymi" rowerami w dół, więc siłą rzeczy mieli łatwiej :-)


Nie miałem zamiaru wspinać się na sam szczyt :-) Skręciłem w lewo na skrzyżowaniu i już miałem z górki :-) Pędziło mi się bardzo przyjemnie, a na ostatnich metrach lasu, poczułem jeszcze jego piękny zapach, co ponownie wprawiło mnie w świdrujący w brzuszku zachwyt :-) W chwilę później mijałem już pierwsze zabudowania. Jechałem z zamysłem dostania się do ronda i przejazdu przez miejscowość asfaltem, aż tu przy zakręcie dojrzałem zakaz wjazdu z wyjątkiem roweru. Stał przy parkowej alejce :-) Wcale się nawet nie zastanawiałem i wykorzystując zacisze, wyjechałem na ulicę omijając kilkaset metrów miejskiego szumu :-) Do przejazdu kolejowego dotarłem pobudzony i przez tory przeleciałem migiem, wyprzedzając tamże innego rowerzystę :-) Po kilku minutach jazdy, dojechałem do brzegu Odry, gdzie leniwie oczekiwałem na przybycie promu :-)
Odbiliśmy dopiero po kilku minutach, czekając na innych chętnych. Tym razem to oczekiwanie nie było jednak odpoczynkiem na ławce, ani cykaniem okolicznościowych zdjęć. Trafił mi się bowiem przewoźnik z doświadczeniem. Starszy pan zaczął opowiadać o swojej pracy na tym promie, trwającej już kilkadziesiąt lat. Według jego opowieści, z tego promu korzystał papież podczas drugiej pielgrzymki do Polski, jak również i inne nieco mniej ciekawe postaci: piechur z Gdańska, zmierzający do Lourdes, czy jakiś przybłąkany Szwajcar na rowerze. Takich opowieści można słuchać dłużej, niż tylko w trakcie kilku krótkich minut w oczekiwaniu na przeprawę... Gdy ruszyliśmy było już jasne, że tym razem uda mi się zrealizować trasę "z promem" :-)
Na ładnym asfalcie między polami przed Poborszowem, minąłem psa wyginającego się w literę "C", oraz dojrzałem na ogródku jednego z domostw bardzo wyrośnięte kury :-) Zrobiło się trochę wietrznie i chyba zaczynałem też już powoli odczuwać dzisiejszą trasę, tak więc zrobiłem sobie mały przystanek na Wygonie. Pośród piania koguta i kur, będących w gospodarstwie za kilkoma połaciami pól, w pewnej chwili rozległ się również stukot dzięcioła. Oczywiście pozytywnie zareagowałem na ten dźwięk, ale wiedziałem też, że już powoli chciałem być w domu. Ruszyłem dalej i mijając ostatni skrawek lasu, wjechałem na trochę mokrą drogę przed Rogami. W pewnym momencie musiałem nawet wjechać na miedzę, aby zbytnio się nie zmoczyć. Ostatnich kilka kilometrów przed Koźlem, było już dosyć męczących tym bardziej, że wiatr coraz częściej dawał o sobie znać. Na szczęście zaliczony w Koźlu domowy przystanek pozwolił mi nabrać sił :-) Gdy wyruszyłem w drogę do Kędzierzyna, ptaki znów przejęły inicjatywę, ale mnie za to dopadły wyrzuty sumienia, że zostawiłem Anię na tak długo... To nie będzie normalny sezon.
Kategoria Krótko, nie zawsze na temat ;-)
Dane wyjazdu:
5.58 km
0.00 km teren
00:19 h
17.62 km/h:
Maks. pr.:36.50 km/h
Temperatura:18.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek
Jedziemy na zakupy
Sobota, 17 marca 2012 · dodano: 01.11.2012 | Komentarze 0
Wstałem dziś krótko przed ósmą, zrywając się aby obejrzeć końcówkę kwalifikacji do GP Australii. Później co prawda wróciłem do łóżka, ale już nie zasnąłem mimo że odczuwałem jeszcze pójście spać o drugiej w nocy. Gdy wstaliśmy trzeba było zebrać się na zakupy. Wcześniej pomyślałem sobie, że być może dobrym rozwiązaniem będzie podjechanie pod sklep rowerem i zapakowanie zakupów do sakw. Pomysł został zaaprobowany i takim oto sposobem, zacząłem korzystać z dzisiejszego, słonecznego dnia :-)Najpierw musiałem podjechać do bankomatu. Koszulka Iron Maiden świetnie fruwała na wietrze :-) Na miejscu zerkałem co chwilę na Antka. Taki ładny rower trzeba pilnować! :-) Jadąc zgodnie z przepisami, dotarłem do głównej, a stamtąd bardzo szybko do Ani :-) Gdy ona robiła zakupy, ja miałem okazję obserwować miejski folklor :-) Zaprzyjaźniłem się też z jednym z kierowców ;-) Droga powrotna do domu była krótka i przyjemna :-) Za plus należy również uznać fakt, że jajka przewożone w sakwach, wyszły z tego całkowicie bez szwanku ;-)
Gdy Ania doszła, zaczęliśmy debatować jak by tu dostać się na Surowinę, ale ostatecznie zrezygnowaliśmy z tego pomysłu. Oceniając decyzję z góry uznaliśmy, że była ona całkowicie słuszna, a nawet wręcz naturalna. Sytuacja była klarowna, więc przystąpiłem do realizacji drugiej części planu na dzisiejszy dzień i podjechałem do sklepu rowerowego. Miałem też wstąpić do serwisu, aby sprawdzić godziny otwarcia, ale ostatecznie zrezygnowałem z tego zamysłu. Pogoda była dziś świetna :-) Ciepło, słonecznie, miasto tętniło życiem :-) W drodze powrotnej pojechałem przez skwer, który był mocno zaludniony :-) Chyba wszystkim udzielił się pozytywny nastrój :-)
Kategoria Krótko, nie zawsze na temat ;-)
Dane wyjazdu:
7.78 km
0.00 km teren
00:23 h
20.30 km/h:
Maks. pr.:33.10 km/h
Temperatura:13.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia
Łapię troszkę wiosny :-)
Piątek, 16 marca 2012 · dodano: 01.11.2012 | Komentarze 0
Połowa marca i czuć już fajne powietrze :-) Na termometrze dwadzieścia sześć stopni i choć co prawda realnie wyglądało to trochę inaczej, rower był wskazany jak zawsze :-)Przed klatką schodową zrobiłem radosny wdech i delikatnie ubrany wyruszyłem w trasę :-) Energicznie i iskierkowo kręciłem nogami aż do stacji PKP, drodze prowadzącej do obwodnicy, a nawet na krętej ścieżce wzdłuż niej :-) Mimo to jakoś inaczej odczuwałem dziś jazdę. Kilka ostatnich wyjazdów było jakiś dziwnych i wręcz zadawałem sobie pytanie, czy to są symptomy zmniejszenia pasji. Za rondem dopadło mnie trochę wiaterku, ale wciąż było OK. Gdy już byłem przed lasem, postanowiłem zmienić plany i zrezygnować z Białego Ługu, ponieważ pojawiła się niepewność co do pozostałego mi czasu, a przecież miało być na luzie. Na kolejnym rozjeździe już za domkami zatrzymałem się na chwilę, aby poobserwować kaczki i posłuchać szumu wody, a następnie odbiłem na ścieżkę, prowadzącą w kierunku działek.


To był najbardziej wyrazisty fragment wyjazdu :-) Ścieżka była co prawda troszeczkę obłocona, ale biegła za to pomiędzy rzeczką, a zielonym polem. Latem na pewno będzie tu jeszcze ładniej :-) Pomyślałem sobie tez, ze za rok kupię przyczepkę :-) Znów zatrzymałem się na chwilę. Zewsząd dochodził śpiew ptaków, a z góry padały promienie słońca. W takiej scenerii znikały ostatnie pozostałości zimy...
Przy działkach znów zatrzymałem się na momencik, gdyż przy brzegu siedziała kolejna kaczka, która na mój widok odpłynęła sobie spokojnie :-) Ja tymczasem szybko dojechałem do asfaltu. Wiatr zaczął trochę powiewać, więc zrezygnowałem z naprawiania średniej na obwodnicy i skierowałem się w stronę wiaduktu kolejowego. Stamtąd przez skrót doleciałem sobie na Pogorzelec :-)
Wróciłem pozytywny, choć z drugiej strony czułem się dziwnie. Ania nie może jeździć i moja radość z jazdy również nie była pełna. Jeszcze rok temu chyba by mi to nie przeszkadzało. To będzie chyba dziwny sezon...
Kategoria Krótko, nie zawsze na temat ;-)
Dane wyjazdu:
13.45 km
0.00 km teren
00:32 h
25.22 km/h:
Maks. pr.:33.60 km/h
Temperatura:12.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia
Wizyta w domu :-)
Czwartek, 15 marca 2012 · dodano: 28.10.2012 | Komentarze 0
Nastał w końcu ciepły i słoneczny dzień :-) Nie poczułem co prawda żadnego bodźca, ciągnącego mnie na rower, ale i tak zamierzałem wyjść :-) Szkoda mi było gdzieś nie pojechać :-) Poza tym miałem pojawić się dziś w Koźlu i odebrać dokumenty "M" - dlaczego więc nie pojechać rowerem? :-)Do obwodnicy dojechałem skrótem, wystraszając przy okazji jednego gościa na początku ścieżki. Jechałem sobie żywiołowo, nie depcząc jednak nadmiernie. Na ścieżce zamoczyłem trochę opony w koleinach utworzonych przez inne rowerowe kółka i wjechałem między drzewa. Tutaj po raz pierwszy rozejrzałem się naokoło :-) Tak, to już wiosna :-) Może jeszcze nie taka prawdziwa stuprocentowa, ale już niedługo :-) Gdy pokonywałem zakręt, gdzieś tuż nad moją głową rozeszła się pojedyncza, krótka seria uderzeń dzięcioła w korę, brzmiąca niczym głuchy karabin :-) Chwilę później po mojej prawej stronie z impetem poderwały się liście. To wystraszony bażant, uciekał gdzie pieprz rośnie! :-) Z każdym dniem może być już tylko lepiej :-) Niebawem wyjechałem na asfalt i skierowałem się w stronę Koźla. Dalsza trasa przebiegła standardowo - oczywiście depnąłem sobie za światłami ;-) Na Gazowej pomachałem jeszcze znajomym i po niedługim czasie byłem już w domu. Do schodów podbiegł Benek, radośnie merdając ogonkiem :-) Niestety później leżał już tylko obok mnie na fotelu, bo to chyba nie był jego dzień... Oby jutro było lepiej :-)
Gdy wyszedłem z domu, było już ciemno. W sumie to nawet nie odczułem spadku temperatury, pokonując pierwsze metry z odwróconą głową. Benuś siedział w oknie i patrzył jak odjeżdżam... Mój. Droga powrotna była dużo bardziej spokojna, a wręcz jednostajna. Jedynie wyjeżdżając z Gazowej, śmiało i bardzo sprawnie włączyłem się do ruchu, być może zawstydzając nawet niektórych kierowców :-) Przez całą drogę zmieniałem jedynie biegi na przedniej przerzutce, nie wysilając się zbytnio. Mimo to tempo jazdy było zadowalające :-) Już za niedługo oddam Kośkę na gruntowny serwis, więc pewnie będzie śmigać jeszcze lepiej :-) Gdy dojechałem na miejsce, termometr wskazywał już tylko 4 stopnie.
Kategoria Krótko, nie zawsze na temat ;-)


