Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Kosiek. Odkąd jestem na bikestats.pl przejechałem 34372.37 kilometrów. Średnia prędkość wynosi aktualnie 21.12 km/h - trochę mało, ale spowalnia mnie Balast ;-)

Więcej moich rowerowych statystyk.



baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Kosiek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
33.86 km 0.00 km teren
02:05 h 16.25 km/h:
Maks. pr.:29.20 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Mocno na ślepo i lekko piszcząco ;-)

Sobota, 8 marca 2014 · dodano: 09.03.2014 | Komentarze 0

Nadszedł piątek i wraz z nim wyjazd, na który miałem zabrać Antka. Tak się jednak złożyło, że piątek był raczej zachmurzony, a ja nie oglądając wcześniej pogody, miałem wątpliwości, czy brać go ze sobą. Pozytywny doping wyszedł jak zwykle od Aneczki i Antek wkrótce pojawił się na bagażniku. W sobotni poranek Karol zgotował nam szybką pobudkę - nie spaliśmy już przed siódmą. Gdy w końcu zwlokłem się z łóżka, zjedliśmy i nie marnując czasu, spakowałem się na rowerową przejażdżkę :-) Wcześniej nieudolnie próbowałem nakreślić jakąś trasę na komputerze,  ponieważ o dziwo będąc jeszcze w domu nie znaleźliśmy mapy Stobraswskiego. Niestety wyjeżdżałem z mocno mglistym ledwie zarysem trasy ;-)



Po kilku metrach jazdy chciałem wrócić się po rowerowe skarpetki, ponieważ wiatr łaskotał zimno stawy skokowe ale uznałem, że temperatura będzie wzrastać i ostatecznie przestałem zaprzątać sobie głowę tym faktem. Słońce pięknie świeciło i zapowiadał się naprawdę bardzo ładny dzień :-) Początek trasy przebiegał tak, jak jedna z Karolkowych wycieczek :-) Postój też miałem w tym samym miejscu ;-) Pod koniec lasu natrafiłem również na rowy porośnięte wiosenną trawą :-)



Niebawem dotarłem do Dobrzenia Wielkiego i kierując się już praktycznie na oślep, wybierałem kierunek na podstawie dotychczasowego kursu. Nie bardzo korzystałem z uroków przyrody, jadąc praktycznie przez cały czas bocznymi uliczkami. Gdy skończył mi się asfalt, usłyszałem jakieś piski, przypominające cięcie drewna piłą. Początkowo sądziłem, że ktoś prowadzi jakieś głośne prace gospodarcze w widocznej na horyzoncie wiosce, ale gdy tam dotarłem zdałem sobie sprawę z tego, że to Antkowe koło. Myląc drogę gruntową z oznaczeniem wysokości na ekranie nawigacji, zjechałem z asfaltu i przejechałem przez tory kolejowe. W sumie to dobrze się nawet stało, bo postój zorganizowałem sobie nad wodą ;-) Przy okazji sprawdziłem koło i doszedłem do wniosku, że to chyba uszczelka piszczy.



Po pokonaniu polnej drogi, biegnącej przy niewielkim lasku pomyślałem, że nadszedł czas na zmianę kierunku. Początkowo fajna droga szybko zamieniła się w betonowe płyty, które były względem siebie tak nierówne, że jechało się wręcz ekstremalnie :-) Prędkość mocno spadła, a wraz z nią gęstość zabudowań :-) Przy jednym z ostatnich domostw, na skraju lasu dojrzałem bardzo miło wyglądający swojski plac zabaw, zbudowany między innymi z opon :-) Gdy minąłem budynki, w końcu zaczęła się droga po której można było normalnie jechać, to znaczy droga leśna ;-)



Jadąc dalej spostrzegłem, że otacza mnie naprawdę bardzo ładny las :-) Poza tym zauważyłem kolejny tego dnia symbol tego, że zima powoli odchodzi :-) Kontrast samotnie stojącego rudego drzewa, na tle mocnej zieleni na żywo był wręcz niesamowity! :-)



Niedługo później dojechałem do Kup i - mimo nie najlepszych wspomnień z innego Karolkowego wyjazdu - postanowiłem do domu wrócić drogą zaczynającą się przy szpitalu. Na jej początku zatrzymałem się ponownie na widok zazielenionej wiosenną zielenią kępki trawy :-) Tutaj również kontrast rozbudzał zadowolenie :-)



Po krótkim czasie minąłem też miejsce, gdzie spotkaliśmy koleżeńską ważkę i było to miłe wspomnienie, które równoważyło wybór trasy powrotnej. Po drodze bowiem jechało się naprawdę niekomfortowo. Poza tym przypomniałem sobie również o problemach z przedostaniem się do asfaltowej drogi na końcu tego leśnego traktu, dlatego też zawczasu zacząłem kombinować ;-) Wpierw dojechałem do leśnej polany, a później do wieży obserwacyjnej, o którą zahaczyliśmy i wtedy, co wcale mi dobrze nie wróżyło ;-) Niemniej jednak z zadaniem przedostania się do asfaltu poradziłem sobie tym razem przednio! Wcześniej dojrzałem jeszcze cytrynka, który tak mnie uradował, że zrobiłem sobie jeszcze jeden postój i zapolowałem na niego z obiektywem ;-) Na postoju usłyszałem jeszcze wtedy dźwięk jakby przelatujących kaczek, ale szybko zdałem sobie sprawę z tego, że to raczej młode ptaszki w jakimś gnieździe. Przed wyjechaniem z lasu napotkałem jeszcze parę z dzieckiem, których pozdrowiłem niesiony radością rowerowej, wiosennej przejażdżki :-)




Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentowanie jest wyłączone.