Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Kosiek. Odkąd jestem na bikestats.pl przejechałem 34372.37 kilometrów. Średnia prędkość wynosi aktualnie 21.12 km/h - trochę mało, ale spowalnia mnie Balast ;-)

Więcej moich rowerowych statystyk.



baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Kosiek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
31.98 km 0.00 km teren
02:33 h 12.54 km/h:
Maks. pr.:31.70 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Roztocze 2015, dzień 2: Roztoczańska piaskowo-przyczepkowa przeprawa :-)

Piątek, 17 lipca 2015 · dodano: 12.09.2015 | Komentarze 0

Drugiego pełnego dnia pobytu, wybraliśmy się do Guciowa. Dzień zapowiadał się bardzo ciepły i podobnie jak Aneczka wczoraj, również i ja ubrałem dziś sandały. Od początku czułem dużą różnicę podczas pedałowania w porównaniu z wczorajszymi adidasami (a gdzie im w ogóle do SPD za którymi tęsknię...!)



Z Placu Rynek musiałem wrócić się jeszcze do domu, ponieważ zapomnieliśmy bidonów z piciem :-) Na starcie podwyższyłem sobie średnią ;-) Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że na nic się to zda ;-) W końcu ruszyliśmy, spotykając parę z dziećmi, która wczoraj jadła z nami obiad :-) W Zwierzyńcu często spotyka się te same twarze :-) Wjechaliśmy do lasu, przez który prowadziła (to dobre słowo!) piaszczysta droga. I my w końcu zaczęliśmy prowadzić nasze rowery, bo inaczej się nie dało! :-) Na horyzoncie pojawił się samochód, a jego kierowca poinformował nas, że tuż obok biegnie ścieżka, którą można jechać. Serdeczne dzięki! Ścieżki wcale nie było widać z perspektywy drogi, ale już po kilku metrach Ania znalazła odpowiednie wejście i od tej pory pokonywaliśmy dystans wąskim zawijasem :-) Pszczoła wysunęła się na czoło, a ja z racji większych gabarytów, posuwałem się dużo wolniej. Niedługo potem trafiliśmy na jagodową polankę :-) Karolek miał więc jagodową frajdę :-) Ja również cieszyłem się z faktu, że ma styczność z naturą.
W końcu dojechaliśmy do asfaltu, kierując się na Obrocz, gdzie zauważyliśmy najpierw pojedynczy kajak, a później ich grupę. Jechaliśmy spokojnie w kierunku Guciowa wśród ładnego lasu (ostatnim razem byliśmy tu samochodem i mocno lało), ale ja nie wytrzymałem długo tego spokojnego tempa i odłączyłem się od Pszczoły, zatrzymując się dopiero przy pierwszych zabudowaniach :-) Dalej znów jechaliśmy razem :-) Na miejscu zjedliśmy lody i zrelaksowaliśmy się nieco, a Karolek prowadził niby to pociąg, niby to traktor :-)
Jadąc dalej zjechaliśmy nieco z wytyczonego wcześniej planowo szlaku, by dotrzeć do starego młyna i restaruacji położonej tuż obok. Trzeba było spróbować serwowanej tutaj rybki! :-) Pszczoła trochę się nam pogubiła, ale ostatecznie się odnaleźliśmy :-) Karolek i Kasia mieli zabawę w dużej piaskownicy, lecz szybko wyrwałem z niej Bąbla, aby pokazać mu rzeczkę, gdzie troszkę zamoczył stópki :-) Mama i Kasia też chyba chciały skorzystać z zimnej wody, ale krzywe schodki pokrzyżowały im plany ;-) Zamówiona ryba przyszła szybko, lecz trzeba przyznać, że była mniej smaczna, niż tutejsza zwierzyniecka :-)
Po obiadku ponownie ruszyliśmy na szlak troszkę improwizując :-) Początkowo jechało się świetnie! Była nawet kostka brukowa zamiast piasku, ale po kilkuset metrach trafiliśmy na ekipę remontową i zarządziłem zjazd w las. Posuwaliśmy się zgodnie z zaplanowanym kierunkiem, ale leśny trakt robił się coraz to bardziej wymagający. Za nawrotem zrobiło się mega piaszczyście i aż do drogi asfaltowej położonej jakieś trzy kilometry przez Zwierzyńcem, mieliśmy mega przeprawę :-) Aneczka była zmęczona, a mnie aż pot ciekł po czole :-) Ciągnąłem Antka i przyczepkę :-) Gdzie dało się jechać jechałem, ale często już po dwóch obrotach korby, piasek wymuszał zatrzymanie. Jazda nie miała sensu! :-) W końcu dojechaliśmy do znajomego punktu przy asfaltowej drodze, skąd można było ponownie pojechać nowo poznaną ścieżką :-) Gdy ją pokonaliśmy, od Rudki dzieliła nas na szczęście już tylko utwardzona ulica :-) Jechałem na przedzie :-) Pokonałem wąski mostek i zatrzymałem się na plaży. To miejsce mocno zmieniło się od ostatniej naszej wizyty tutaj. Nie było już starego drewnianego pomostu, a wgłąb wrzynał się nowy, murowany. Piaszczystej plaży również nie kojarzyłem... Piasek i woda były jednak super atrakcją dla Karolka! Nie byliśmy zupełnie przygotowani na kąpiel, a mimo to Bąbel chlapał się w wodzie aż miło! :-) Spojrzenie jednej z dziewczyn, gdy podrzucałem Karolka do góry będzie dla mnie fajnym wspomnieniem :-) Śmiechu było co niemiara! :-) Finalnie skończyło się na zamoczeniu wszystkich części garderoby i powrocie do domu w owiniętym kocu :-)

Przyjemnie zakręcona ścieżka, pośród jagód :-)


Przebrnęliśmy przez pierwszy leśny, piaszczysty etap :-) Jeszcze nie wiemy, co nas będzie dziś czekać ;-)


Guciów. Stojący przy drodze transporter opancerzony wzbudził moje zainteresowanie :-)


Zagroda Guciów i dwa bociany :-) Kolejny fajny akcent, który mogłem pokazać Karolkowi :-)


Pierwsza atrakcja w restauracji przy młynie :-) Dzieci mamy z głowy ;-)


Stary młyn w Bondyrzu.


Atrakcji ciąg dalszy ;-)


Boćków na trasie mieliśmy całkiem sporo! Jak żywo dzisiejszy dzień przypominał boćkami i ilością piasku moją wyprawkę na Lubelszczyźnie sprzed trzech lat :-)


Hałasujący pośrodku lasu tartak.


Koła grzęzną w piasku. Jedzie się bardzo słabo, a pcha cały zestaw wcale nie lepiej. Na końcowym etapie droga jest tak wąska, że przyczepka jedzie praktycznie po leśnej miedzy. Wcale nie ułatwia to poruszania się do przodu :-) Trzeba jednak przyznać, że wspaniale spełnia swoją funkcję i z pewnością dla kogoś kto z niej aktywnie korzysta, warta jest wydanych pieniędzy! 


I takie dołki pokonuje się przyczepką :-) A dzieci śpią! Stopień nachylenia na zdjęciu jest słabo widoczny, ale przyczepka prawie spadła na dół.


Nieco mniej problematyczny fragment trasy :-)


Pomogę Ci przyjacielu! Później trafił się jeszcze jeden taki niedorajda ;-)


Wypatrzony przez Anię krzyż. Jest cywilizacja! :-)


Gdyby nie wzmianka Ani, być może bym na niego nadepnął :-) Przejechaliśmy nad nim przyczepką i dalej grzał się w słońcu :-)


Zalew Rudka. Karol miał tu mega ekstremalną frajdę! Również i ja cieszyłem się wodą... :-) A niby jest ze mnie ryba lądowa... ;-)


Grzeczny Kwiatuszek na kocyku :-) A na Antku Karolowa garderoba, susząca się w słońcu po pierwszej kąpieli :-) Przy kole moje sandały ;-)



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentowanie jest wyłączone.