Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Kosiek. Odkąd jestem na bikestats.pl przejechałem 34372.37 kilometrów. Średnia prędkość wynosi aktualnie 21.12 km/h - trochę mało, ale spowalnia mnie Balast ;-)

Więcej moich rowerowych statystyk.



baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Kosiek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
31.78 km 0.00 km teren
01:15 h 25.42 km/h:
Maks. pr.:38.20 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia

W towarzystwie skrzydlatych ;-)

Wtorek, 3 lipca 2012 · dodano: 01.01.2013 | Komentarze 0

Już w trakcie pracy pomyślałem sobie o tym, aby wyjść po południu na jakąś przejażdżkę. Raz, że było gorąco a dwa, bo potrzebowałem oderwać się od zawodowej rzeczywistości. Co prawda gdy dotarłem do domu naszły mnie piwne wątpliwości, ale szybko zostały one rozwiane z pomocą Ani :-)



Temperatura wciąż była bardzo wysoka. Pierwsze przekręcenia korby pokierowały mnie po uzupełnienie bidonu. Następnie skierowałem się na azotowy skrót, z którego zjechałem na ścieżkę prowadzącą do Brzeziec. Tam byłem już niesiony rowerowymi emocjami :-) Kośka pompowała we mnie endorfinki :-) Dodatkowo na ostatnim zakręcie przy końcowych zabudowaniach, wystraszone wróble w bardzo dużej liczbie poderwały się z pola zboża, tworząc dodatkową atrakcję wyjazdu :-) Chwilę później przeleciała między mną inna grupa tych ptaków :-) Były bardzo blisko :-) Szlakiem przemknąłem szybko i już byłem w Bierawie :-) Moim celem była Grabówka, ale jakimś trafem znów zjechałem na szlak, błędnie twierdząc że wyjazd na główną na jego wylocie, będzie bliżej tejże miejscowości. Z wyborem pogodziłem się bardzo szybko, wszak dodatkowe kilometry były nawet wskazane, ale mniej więcej w połowie traktu trafiłem na chmary muszek, które obsiadły mnie masakrycznie. Takich chmar nie spotkałem jeszcze nigdy! Na szczęście przetrwałem to jadąc nieco wolniej i sprawdzając inną uliczkę wyjechałem na główną. W gnieździe nie było bocianów, ale za to wzmógł się wiatr, który zaczął trochę mnie hamować. Również na niebie pojawiły się pierwsze symptomy zmiany pogody. W Korzonku odbiłem w stronę jeziora i ku swojemu dużemu zaskoczeniu, spotkałem tam sporą liczbę ludzi. Niektórzy z nich szli drogą niosąc wodne przybory, inni kąpali się w jeziorze. Ja na szczęście nie przebywałem tam zbyt długo, zatapiając się w lesie :-) Po chwili dotarłem do znanego mi skrzyżowania, zatrzymując się na moment. Musiałem jednak szybko stamtąd uciekać, bo przyczepił się do mnie jakiś owad, a poza tym zagrzmiało ze dwa razy. Mnie to nie przeszkadzało, ale Ania została w domu... Skręciłem w lewo, sprawdzając tym samym kierunek który odprowadzałem wzrokiem zimą.



Pogoda zaczęła psuć się coraz bardziej. Zaczęło mocno wiać, wzmagając mój pośpiech. Niebawem dojechałem do lasu i już na pierwszym skrzyżowaniu musiałem podjąć decyzję co do wyboru dalszego kierunku jazdy. Chyba okazała się słuszna, bo natrafiłem na kolejną ciekawostkę, a mianowicie przewrócony bunkier.



Wiatr wzmagał się coraz bardziej i jechałem z myślą o Ani, która na pewno martwiła się o mnie. Co prawda niepotrzebnie, ale jakoś naszło mnie poczucie pewnego rodzaju odpowiedzialności. W drodze do domu przycisnąłem trochę mimo hulającego wiatru. Przydał mi się ten wyjazd :-) Czułem się o niebo lepiej :-)


Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentowanie jest wyłączone.