Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Kosiek. Odkąd jestem na bikestats.pl przejechałem 34372.37 kilometrów. Średnia prędkość wynosi aktualnie 21.12 km/h - trochę mało, ale spowalnia mnie Balast ;-)

Więcej moich rowerowych statystyk.



baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Kosiek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Październik, 2014

Dystans całkowity:221.40 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:12:10
Średnia prędkość:18.20 km/h
Maksymalna prędkość:39.70 km/h
Liczba aktywności:20
Średnio na aktywność:11.07 km i 0h 36m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
4.34 km 0.00 km teren
00:12 h 21.70 km/h:
Maks. pr.:31.20 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Praca 201014

Poniedziałek, 20 października 2014 · dodano: 24.10.2014 | Komentarze 0

O poranku było jeszcze ciemno. Pozwoliło mi to przypomnieć sobie w końcu, o konieczności spakowania lampki rowerowej ;-) Przed wyjściem pożegnałem się jeszcze krótko z gośćmi.



Przed klatką okazało się, że mimo zupełnego braku słońca jest bardzo ciepło :-) Założyłem latarkę i zdjąłem sweter. Z osiedla dosłownie wyrwałem! :-) Dojazd do pracy należał raczej do tych szybszych ;-) Popołudnie przywitało mnie przeciwnym wiatrem, niezbyt jednak przeszkadzającym. Drogę powrotną postanowiłem pokonać jednak na luzie. Emocje pojawiły się na mojej ulicy, bo chyba zrobili nam dwukierunkową ;-) Może te dwie panie w samochodach miały jednak rację? ;-)

Dane wyjazdu:
4.31 km 0.00 km teren
00:12 h 21.55 km/h:
Maks. pr.:28.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Praca 171014

Piątek, 17 października 2014 · dodano: 24.10.2014 | Komentarze 0

Zastaje mnie ciemny poranek. Ponadto znów mam troszkę więcej pracy przed wyjściem. I znowu nie wziąłem lampki, a rowerowa koszulka została na górze... :-)



Wsiadłem na rower mimo wilgotnej pogody. W nocy lało - krótko, ale intensywnie. Dojazd do pracy "urozmaicony" szwędającym się TIRem :-) Fajnie się śmiga! :-) Błotniki też dają radę :-)
Powrót do domu ponownie na mokrym asfalcie :-) Dobrze, że błotniki zamontowane :-) Po drodze jeszcze do sklepu po piwo dla gości i... dla mnie ;-) Jejku! Ale ja mam frajdę z tego rowerowego dojeżdżania do pracy :-)

Dane wyjazdu:
4.42 km 0.00 km teren
00:12 h 22.10 km/h:
Maks. pr.:28.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Praca 161014

Czwartek, 16 października 2014 · dodano: 16.10.2014 | Komentarze 0

Po lekko szarpanej nocy, wstałem na ostatniej drzemce. Później w poranek wkradł się lekki pośpiech, w związku z dodatkowymi porannymi obowiązkami. Wyszedłem w miarę o czasie ;-)



Przed wyjazdem musiałem jeszcze dostać się do auta. Skleroza zostawiła tam kurtkę ;-) Było ciepło, więc i tak jechałem tylko w rowerowej koszulce pod bluzą :-) Z okna w pracy widziałem, jak rozbudza się słońce :-) Wracałem również tylko w bluzie :-) Było ciepło, jak na tą porę roku :-) Cieszyłem się jazdą, tym razem wypatrując ładne jasno fioletowe kwiatki, zaraz naprzeciw czerwonych liści :-) Ileż to człowiek zobaczyć na rowerze może... Na ulicy przy domu minąłem młodzieńca z plecakiem. Szedł w krótkim rękawku i z podwiniętymi do kolan spodniami. Temu to dopiero gorąco :-)

Dane wyjazdu:
4.42 km 0.00 km teren
00:12 h 22.10 km/h:
Maks. pr.:31.40 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Praca 151014

Środa, 15 października 2014 · dodano: 16.10.2014 | Komentarze 0

Wczoraj mocno żałowałem, że nie pojechałem do pracy na rowerze. Rano co prawda lekko padało, ale po południu było już ładnie słonecznie. Poza tym jak widziałem jak inni - mimo niepogody - przyjeżdżają na swoich rumakach, to aż mi się źle na duszy zrobiło... Dziś trzeba naprawić wczorajszy błąd! Nawet aparat spakowałem ;-)



Poranek był odczuwalnie zimniejszy, niż jeszcze dwa dni temu. Mimo to jechało się bardzo fajnie :-) Po drodze wstąpiłem do sklepu, ale po kilku chwilach ponownie byłem w drodze :-) Te rowerowe poranki podobają mi się coraz bardziej! Co ja miałem w tej pustej głowie, że całe lato(!) auto goniłem... No aż wstyd! W pracy zamieniłem trzy zdania z koleżanką, która również dojeżdża rowerem. Antek chyba wpadł jej w oko ;-) Aż poczułem dumę! Mój Antek! :-) Mój przyjaciel i kompan :-) A po południu wychodząc z biurowca spotkałem Łukasza - znajomego jeszcze z Koźla. Pogadaliśmy kilka chwil, a w międzyczasie z nieba zaczął kropić deszcz :-) Mieliśmy więc chrzest bojowy błotników :-) Nawet żałowałem, że mało wody na drodze było ;-) Mimo niesprzyjającej aury, zatrzymałem się też, aby w końcu sfotografować wspominane czerwone liście. Niestety gdy złapałem chyba najlepszy kadr, w aparacie padły mi baterie :-) Do domku pędziło się wybornie! :-)



Dane wyjazdu:
4.33 km 0.00 km teren
00:12 h 21.65 km/h:
Maks. pr.:26.80 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Praca 131014

Poniedziałek, 13 października 2014 · dodano: 16.10.2014 | Komentarze 0

Poniedziałek po weekendzie :-) Minimalny znak zapytania, czy starczy mi samozaparcia, by wyciągać rower ;-) Starczyło :-) I całe szczęście! :-) Trochę mocowałem się z sakwą, a w nawigacji padły baterie, ale na rower wsiadało się z przyjemnością! :-)



Prędkości nabrałem, wyjeżdżając z osiedla. Tak pięknie się jechało...! Rześkie powietrze otulało mnie ze wszystkich stron... :-) Na początku Towarowej zauważyłem, że była ona cała skąpana we mgle... Zatrzymałem się, aby zapalić światła.
W drodze powrotnej również trzeba było użyć świateł. Wyszedłem po godzinie siedemnastej. Rower pozwolił mi zgubić pracowy bagaż, a gdy tak sobie śmigałem (dosłownie!) stwierdziłem, że trzeba było od lutego jeździć do pracy na rowerze! To super fajne jest! Inni w samochodach zapuszkowani, a ja... eko-logicznie i eko-nomicznie... Fajnie jest tak jeździć :-)

Dane wyjazdu:
28.64 km 0.00 km teren
01:53 h 15.21 km/h:
Maks. pr.:29.40 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Rekreacyjnie bijemy Bąbelkowy dystans 2013 :-)

Niedziela, 12 października 2014 · dodano: 16.10.2014 | Komentarze 0

Po ciężkim poranku, śniadaniu w biegu, obserwując jak budzi się rano słońce przeganiając poranną mgiełkę, zaczęliśmy pakować się na rowerowy wyjazd :-) Jeszcze kilka dni temu wydawało się, że tegoroczny Bąbelkowy dystans będzie niższy, niż ubiegłoroczny wynik, a postępująca jesień zniweczy szanse na jego poprawienie :-) Na szczęście słoneczny i ciepły weekend, wręcz idealnie nadawał się na rowerowe wypady z Karolem :-)



Ruszyliśmy ochoczo, ale już po chwili musiałem zawrócić. Zapomniałem aparatu :-) Szybkie wbieganie na górę i zbieganie na dół załatwiło sprawę :-) Na końcu azotowego skrótu zatrzymaliśmy się na moment, aby Bąbel mógł popatrzeć na przejeżdżający pociąg :-) Niedługo potem wjechaliśmy do lasu, gdzie mogliśmy zaobserwować nasilające się jesienne symptomy.



Na kolejnym postoju przy leśnym nawrocie, szczególną uwagę przykuł różnokolorowy liściasty dywan :-) Było tam zielono, żółto, pomarańczowo, brązowo... Wręcz pięknie! Aby zrobić w miarę jako taką fotkę, wturlałem się na pocięte bale drzewa, ułożone przy drodze :-) Nieopodal znajdował się też przewrócony bunkier, który Karol chyba nawet jakoś nazwał, ale teraz nie jestem już w stanie tej nazwy powtórzyć ;-) 



Jazda leśną drogą upłynęła nam w ciszy, przy akompaniamencie szeleszczących momentami liści :-)



Karolek niesiony wczorajszymi wspomnieniami powtarzał co jakiś czas, że jedzie robić babo babo i nawet zabraliśmy ze sobą cały piaskowy zestaw ;-) Tato musiał zatem - nie chcąc zawieść oczekiwań syna - znaleźć jakieś miejsce na trasie, które mogłoby nadawać się do zabawy w piasku. Na szczęście okolice zna nie najgorzej, więc po chwili szukania w pamięci, mógł poczuć się spokojniej ;-) Gdy jednak dotarliśmy do jeziora, Karolek spał. Dzisiejszy wyjazd miał być w zamierzeniu krótki (po południu jedziemy jeszcze do koników), więc tym razem dałem Bąblowi pospać :-)



Na Korzonku przy boisku, dojrzałem mocno wyrośniętego grzyba (szkoda, że nie jadalny ;-) ), a gdy już wyjechaliśmy ponownie na asfalt, można było troszkę przycisnąć i podreperować średnią :-) Nie ujechaliśmy daleko, bo czekał nas postój przed przejazdem kolejowym. Tą atrakcję Karol również przespał... :-)



W końcu ruszyliśmy w dalszą drogę, wjeżdżając świeżo poznanym skrótem na obrzeża Bierawy. Standardową drogą jechaliśmy w kierunku Kędzierzyna, docierając sprawnie do zbiornika wodnego w Starym Koźlu. Tam mogłem już pokazać nie śpiącemu Karolowi kaczuszki i łabędzie :-) Po drodze natknęliśmy się też na lewitującego liścia ;-)



Za Brzeźcami zaatakował nas wiejski pies, którego bardzo szybko zniechęciłem do kontynuacji ataku, a jego właściciela też ochrzaniłem. Pod koniec niebieskiego szlaku natknęliśmy się na dziwnie zachowujący się pojazd Straży Miejskiej. Albo patrolowali pole, albo czegoś szukali... Raczej to pierwsze ;-) Mieliśmy teraz natłok "atrakcji". Przy schronisku dla zwierząt zbliżać się zaczął do nas duży czarny pies, którego smyczy starczyło akurat na tyle, abyśmy mogli czmychnąć tak, by nas nie sięgnął. Ponoć chciał się ścigać (faktycznie wyglądał raczej na zadowolonego ;-) ), a przy okazji jego pani bardzo spodobał się nasz wózek :-) Niebawem doturlaliśmy się do domku :-) Kolejny Bąbelkowy wyjazd, bardzo się nam udał :-)

Dane wyjazdu:
45.22 km 0.00 km teren
02:33 h 17.73 km/h:
Maks. pr.:28.50 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Jedziemy robić babo babo! :-)

Sobota, 11 października 2014 · dodano: 11.10.2014 | Komentarze 0

Nastała sobota :-) Wiedzieliśmy już, że pogoda będzie rowerowa, więc gdy tylko uwinąłem się z załatwianiem porannych spraw na mieście, poczęliśmy pakować się z Karolem na wyjazd :-) Dziś wykorzystamy trasę, którą ułożyłem już jakiś czas temu, a dodatkowo dorobiliśmy do niej pomysł - jedziemy robić babo babo udaj się ;-)



Początek wyjazdu był bardzo spokojny. Gdy jechaliśmy sobie polnym traktem za Starym Koźlem, nagle zza zakrętu wyłoniła się stojąca grupa co najmniej kilkunastu małolatów na rowerach, w towarzystwie opiekunów :-) Rozległo się ostrzeżenie przewodnika i z wolna malce zaczęły usuwać się z drogi, bo oczywiście tarasowały ją na całej szerokości :-) Początkowo mijałem rowerowe przeszkody na milimetry, ale gdy dzieciaki bardziej ochoczo odsunęły się na bok, poszło już bardzo sprawnie :-) Oczywiście nie obyło się bez pozytywnych komentarzy dorosłych, a dzieciaki były raczej w lekkim szoku :-) Przyczepka wciąż wzbudza zainteresowanie :-) Za Bierawą postanowiłem zmodyfikować nieco trasę i pojechać ją bardziej na okrągło. Wjechaliśmy zatem na odkrytą niedawno drogę. Opłaciło się, bo już na samym początku zobaczyliśmy pasące się krówki :-) Na twarzy Karolka widać było wspaniałą dziecięcą radość i zainteresowanie :-) Gdy robiliśmy już krówkom pa pa, Bąbel wtulił się w moje ramiona :-) Wspaniale... Po kilku chwilach była też okazja do pokazania koko, czyli kurek :-) 
Mknęliśmy dalej :-) Najpierw pokonaliśmy nowo odkryty trakt, wylatując przed Dziergowicami i kierując się następnie w kierunku Odry. Tam ujrzeliśmy mały wóz strażacki, a na początku wąskiej drogi przy rzece, robotników którzy stawiali jakąś wiatę. Trzeba będzie pojawić się tu za jakiś czas, bo coś mówi mi, że to będzie jakieś fajne miejsce do odpoczynku :-) Postój zrobiliśmy sobie na skraju lasu, gdzie Karol trochę sobie pogadał :-) 
Czekała nas teraz jazda leśnym duktem. Do drogi na Kuźnię Raciborską nie działo się nic szczególnego, ale już po jej drugiej stronie, czyli w rudzkim lesie, było już więcej atrakcji :-) Było miejsce pamięci, a także bardzo wysoka wieża, z której - jak się na sam koniec okazało - spoglądał na nas jakiś pan :-) Karolowi owa wieża bardzo się spodobała :-) Powiedział nawet, że to wieża Karola :-)
Jadąc dalej odbiliśmy w kierunku Solarni, przez moment jadąc drogą Zakazaną, która przywołała miłe wspomnienia z rudzkich wypadów :-) Za Solarnią Karol zasnął. Akurat był to ostatni etap przed celem naszego dzisiejszego wyjazdu, ale przecież nie śpieszyło się nam wcale :-) Przy okazji zebrałem kilka kamyczków dla Bronka, które wypatrzyłem tu niedawno temu :-) Gdy dojechaliśmy do wielkiej piaskownicy, Karolek jeszcze spał :-) Odczekałem co najmniej kilkanaście minut, po czym wyciągnąłem mu smoczka :-) Podziałało ;-) Bąbel od samego początku jechał na tą wycieczkę z "babo babo!" w myślach, więc teraz momentalnie podłapał temat :-) No i się zaczęło... :-) Bawiliśmy się świetnie! :-)
Niebawem udaliśmy się w drogę powrotną do domu :-) Szybko dojechaliśmy do Lubieszowa, a stamtąd jak po nitce do Bierawy :-) Pogoda cały czas pięknie dopisywała, więc tym bardziej byłem uradowany dzisiejszym wyjazdem :-) Jak wspaniale można spędzić czas z synkiem na rowerze! :-) Za Bierawą czułem już jednak pustkę w brzuszku :-) Karol na szczęście nie skarżył się na taką dolegliwość ;-) Jechaliśmy sobie bardzo spokojnie, miarowo dojeżdżając do domku, o dziwo wykręcając jeszcze MXS wyjazdu przy samym końcu :-)
Hm... A może na wiosnę pojedziemy pod namiot? :-)
_
Ale fajowo było! :-)

Krówki w Lubieszowie :-)


W drodze ku Odrze :-)


Leśny przystanek :-)


Gdy tylko wyjechaliśmy z miasta, zaczęliśmy zbierać całym zestawem i oczywiście ja sobą, takie oto pajęczynki :-)

Nawet takie miejsca przypominają o tym, że rudzkie lasy są magiczne...

Wieża Karola i rosnący tam przy drodze grzybek :-)


Niektóre z kamyczków leżących obok drogi, na wiosnę deptał będzie Bronek ;-)


U celu wycieczki :-) Karolek jeszcze śpi ;-)


Korzystając z "wolnego" robię fotograficzny rekonesans ;-)


No i zaczęła się zabawa :-)


W drodze powrotnej do domu :-) Jesteśmy tuż przed Lubieszowem :-) Niedaleczko są fajne leśne ule :-)


Dane wyjazdu:
4.35 km 0.00 km teren
00:12 h 21.75 km/h:
Maks. pr.:28.40 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Praca 101014

Piątek, 10 października 2014 · dodano: 11.10.2014 | Komentarze 0

Tyle szumu na blogu o zamontowane świeżo błotniki, więc nie wypada odpuszczać :-) To między innymi one miały "pomóc" mi zacząć w końcu ponownie jeździć do pracy na rowerze :-) Poza tym muszę wreszcie zacząć przekuwać myśli w czyny - i to nie tylko te rowerowe. Piątek był tym plusem, że było mi trochę łatwiej zacząć, aniżeli wtedy gdybym miał zaczynać od poniedziałku. Już mam przyczółek ;-)
Tytuł wpisu jest prowokacyjny ;-) Jeszcze nie wiem ile starczy mi zapału na te pracowe jazdy, ale jeśli będzie to dłuższy horyzont czasowy, właśnie takie oto robocze i nieprzyjemne tytuły pojawią się na blogu. Rozważam jeszcze umieszczanie mapy. Dziś jeszcze jest ;-) Zobaczy się jak będzie to wyglądało w przyszłości :-)



Poranek był ciepły jak na tą porę roku :-) Ochoczo ruszyłem przed siebie i na miejsce dotarłem tylko o kilka minut później, niż gdybym jechał samochodem. Na dobrą sprawę różnica była niezauważalna, a przyjemność z jazdy w towarzystwie słoneczka rekompensowała zdecydowanie, ewentualną "stratę" czasową :-) Po południu nawigacja bardzo szybko podjęła trop :-) Na początku ostatniej prostej na Towarowej, kątem oka dojrzałem mocno czerwone liście wijące się przy drodze :-) Rano zapomniałem wrzucić aparat do sakwy, więc teraz już się nie zatrzymywałem. Do domu jechało się bardzo przyjemnie :-) Było ciepło, słonecznie, a mamy przecież październik :-) Powietrze łagodnie głaskało mnie po twarzy... :-) Jechałem fajnie rozpędzony :-) Więcej roweru nie zaszkodzi :-) Pod kopułą krążą mi myśli o konieczności poczynienia przygotowań na jesienne pluchy :-)

Dane wyjazdu:
10.59 km 0.00 km teren
00:35 h 18.15 km/h:
Maks. pr.:27.40 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Wieczorną porą na poszukiwanie kwa kwa ;-)

Czwartek, 9 października 2014 · dodano: 11.10.2014 | Komentarze 0

Po długiej nieobecności, zaliczyłem dziś pierwszy dzień w pracy. Mnogość literek i cyferek przewracała mi się w głowie - szczególnie rano. Po południu czułem się więc zmęczony. Chciałem wyjść i gdzieś pokrążyć. Tylko lekka namowa Aneczki spowodowała, że zacząłem się pakować. Z chęcią też, zabrałem ze sobą Karolka, dla którego atrakcją wyjazdu miały być kwa kwa ;-) Do wyjazdu byliśmy gotowi całkiem szybko :-)



Słońce już chowało się za pobliską kamienicę. Na początku azotowego skrótu zerknąłem na nawigację - pokazywała trzydzieści jeden minut do zachodu słońca. Zdecydowałem więc lekko skrócić trasę. Gdy dojechaliśmy do początku niebieskiego szlaku okazało się, że z oglądania kwa kwa będą dziś nici. Kaczuszki poszły niu niu ;-) Na pocieszenie mieliśmy jednak co najmniej kilka szczekających piesków na całej długości dzisiejszej trasy ;-) Za Brzeźcami zaczęliśmy się już trochę śpieszyć - zostały nam 4 minuty do zachodu słońca :-) Antek jechał ochoczo, więc do domku dotarliśmy o czasie :-) Karolek jednak nie miał jeszcze dość, wołając po zatrzymaniu "jeszcze!" :-)

To chyba dobry widok :-) Mam nadzieję, że teraz już nic nie będzie brudzić Karolkowi w przyczepce :-)


Przystajemy za Starym Koźlem, aby spróbować uwiecznić zachód słońca :-) Karolek tak jeszcze nie jechał :-)


Mimo braku czasu, za Brzeźcami decyduję się na ponowny postój. Słońce jednak bardzo szybko chowa się za chmurą :-)


Dane wyjazdu:
8.21 km 0.00 km teren
00:24 h 20.53 km/h:
Maks. pr.:28.60 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Błotniki! Błotniki! :-)

Środa, 8 października 2014 · dodano: 11.10.2014 | Komentarze 0

W końcu się udało :-) Korzystając z dosyć ciekawej promocji w jednym ze sklepów rowerowych, nabyłem komplet błotników do Antka. Produkt niby made in Germany, ale gdy tylko zobaczyłem ilość śrubek wiedziałem, że łatwo nie będzie :-) Zaczęło się od tego, że już na samym początku walczyłem ponad pół godziny ze stojakiem, który akurat teraz(!) postanowił zrobić mi dowcip! Ostatecznie odpuścił po tym, jak potraktowałem go odtłuszczaczem. Poza tym wczoraj wieczorem pożyczałem szlifierkę aby dociąć uchwyty, a podczas prac upadająca dedykowana śruba, poturlała się po podłodze do piwnicy sąsiada. Odprowadzałem ją wzrokiem, a później na klęczkach "wyławiałem" długim kluczem nasadowym pod szparą w drzwiach ;-) Jak widać było bardzo ciekawie :-) Gdy montaż został już wreszcie ukończony, pod pretekstem konieczności wizyty na mieście, udałem się na krótki przejazd :-)





Start również nie był łatwy :-) Przy zakładaniu sakwy, urwał się dolny hak mocujący - w końcu przetarł się trzymający go materiał. Zrzucone przez Anię z balkonu zipy doraźnie uratowały sprawę :-) Gdy już miałem ruszać zorientowałem się, że po zakończonym montażu błotników, nie zapiąłem V-breaków. To by było... ;-)
Po odwiedzeniu dwóch "sprawowych" miejsc, nie mogłem sobie odmówić choćby króciutkiego przejazdu :-) No nie mogłem! :-) Udałem się polnym skrótem w kierunku Żabieńca. Między polami napotkałem nawet kałuże i pojawiła się pokusa, aby od razu przetestować błotniki :-) Nie chciałem jednak jeszcze bardziej brudzić roweru. Przy zakręcie zatrzymałem się ponownie, aby uwiecznić "błotnikowy" przejazd, a przy okazji napompować opony :-) Tak, tak :-) Opony super, a dętki jeszcze fabryczne. Muszę je w końcu wymienić :-)
Rześka pogoda czyniła jazdę jeszcze przyjemniejszą :-) Kierując się już w stronę domu, postanowiłem przejechać asfaltem przez osiedle domków, aby było szybciej. W domu mieliśmy gościa z WIELKIEJ Brytanii, więc nie wypadało jeździć zbyt długo :-)
 
Testować błotniki, czy nie? :-) Oto jest pytanie... ;-)


Pamiątkowa sesja zdjęciowa z błotnikami ;-) Przy okazji pompuję koła :-)