Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Kosiek. Odkąd jestem na bikestats.pl przejechałem 34372.37 kilometrów. Średnia prędkość wynosi aktualnie 21.12 km/h - trochę mało, ale spowalnia mnie Balast ;-)

Więcej moich rowerowych statystyk.



baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Kosiek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2019

Dystans całkowity:410.31 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:16:05
Średnia prędkość:25.51 km/h
Maksymalna prędkość:63.22 km/h
Liczba aktywności:13
Średnio na aktywność:31.56 km i 1h 14m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
13.16 km 0.00 km teren
00:25 h 31.58 km/h:
Maks. pr.:45.09 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Cabo

Wieczornym sprintem na Dębową :-)

Poniedziałek, 29 lipca 2019 · dodano: 08.09.2019 | Komentarze 0

Od samiuśkiego rana było duszno. Niestety nie spadła ani jedna kropla deszczu. Przez cały dzień miałem takie i owakie zajęcia, ale dopiero wieczorem znalazła się sposobność ku temu, aby wyjść na rower :-) W ostatnim czasie mam całkiem dobrą passę - a biorąc pod uwagę wcześniejsze miesiące, to wręcz genialną! - więc nie chciałem rezygnować z przejażdżki :-)



Wolniejsze tempo miałem w zasadzie jedynie na drodze rowerowej. Sprawdzałem zachowanie tylnej lampki, która niestety co chwile przestawała świecić. I nie była to kwestia baterii. Na obwodnicy wrzuciłem tempo właściwe i utrzymywałem je aż do samego zjazdu na Dębowej. Na drodze dojazdowej do zbiornika pojawiło się kilka przeszkód w postaci pieszych, czy jadących dosłownie(!) całym pasem jezdni rowerzystów, ale po lekkim wytraceniu prędkości, energicznie i gwałtownie przyśpieszałem, co było w zasadzie bardzo ekscytujące! :-)
Na miejscu cyknąłem fotkę i sprawdziłem lampkę. Przestawała świecić już przy delikatnym wstrząsie. Wystarczyło puścić tylne koło z wysokości trzech centymetrów i diody gasły. To chyba dobry moment ku temu, aby rozejrzeć się jednak za czymś innym. Jeśli mam zamiar używać lampek na okrągło, to znaczy również przy słonecznej pogodzie, to może faktycznie sprawię sobie coś na USB? Sprawdziłem średnią na liczniku, która była zadziwiająco wysoka i ruszyłem z postanowieniem, aby jej nie zepsuć ;-) Utrzymywałem wysoką kadencję, a gdy wjechałem na obwodnicę nawet bardzo wysoką. Jechało mi się świetnie! Och! O to chodzi! O to chodzi w szosie!

Dębowa! ;-)



Dane wyjazdu:
64.80 km 0.00 km teren
02:28 h 26.27 km/h:
Maks. pr.:45.53 km/h
Temperatura:33.1
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Cabo

Tour de Polska Cerekiew ;-)

Niedziela, 28 lipca 2019 · dodano: 08.09.2019 | Komentarze 0

Pomyślało mi się dziś, że minęło mi tyle miesięcy bez roweru i że jak tak dalej pójdzie, to pobiję niechlubny rekord rocznego dystansu! Nie chcę tego! Co prawda w lipcu jeździłem troszkę więcej, ale nie zmienia to istoty sprawy. Postanowiłem, że zacznę prowadzić osobne statystyki - ot taki licznik dystansu. Abstrahując od powyższego i tak miałem iść dziś na rower :-) Od czternastej miały być burze, więc trasę ustawiłem sobie na tym limicie czasowym :-)



Było odczuwalnie bardzo gorąco. Początkowo jechało mi się troszkę gorzej, ale wraz z upływem czasu i kilometrów zrobiło się zdecydowanie lepiej :-) W Polskiej Cerekwi znalazłem się pewnie szybciej niż wczoraj, choć wrażenie miałem odwrotne - pewnie za sprawą fotograficznych postojów i większej świadomości pokonywanego dystansu, a nie tak jak wczoraj, gdy byłem zaabsorbowany rozmową :-) Wkrótce też wjechałem w strefę pagórków i ładnych polnych widoków :-) Ogólnie trasa bardzo mi się podobała :-) Nawierzchnia jak najbardziej w porządku i choć trafiały się gorsze fragmenty, to spokojnie dało się jechać, nie odczuwając telepotania :-) Wkrótce zakręciłem pętelkę i wróciłem do Polskiej Cerekwi, skąd udałem się w dalszą drogę :-) Ku planowanej burzy nie było zupełnie żadnych sygnałów na niebie i na ziemi - z naciskiem na niebo ;-) Mimo tego i tak nie żałowałem, że trasę wyrysowałem sobie tak krótką, gdyż grzało niemiłosiernie :-)

Fajna mapka w Cisku :-)


No to startujemy! ;-)


Na trasie ;-)





Jakaś tam wieża w Polskiej Cerekwi ;-)


Bociany na polnym szlaku :-) Oj, będzie ich dziś jeszcze więcej! :-)


Polne widoczki :-)




Koniki we Wroninie :-)


Ciekawe co tu było wcześniej ;-) Pewnie tylko knajpa, ale kto to wie...? ;-) Obok tablica "sprzedam/wynajmę" :-)


Stamtąd przyjechałem ;-)


A tam jadę ;-) Widoczki całkiem miłe dla oka i jedzie się bardzo przyjemnie! :-)


Żniwa w pełni! :-) Kombajnów i ciągników spotkałem dziś co niemiara, ale zupełnie nie wpływały na moją jazdę :-)



Tablica pamiątkowa w Radoszowach :-) Może przyjadę tu jeszcze kiedyś, aby zobaczyć wspomniane zabudowania? :-)




Ciekawy domek na wlocie do Chróstów :-)


I znów ładne widoczki :-)


Widok na Górę św. Anny na wylocie z wioski :-)


Gorszy fragment trasy, ale można było jechać bez obawy o nadmierne drgania :-) Ewentualne niewygody wynagradzały widoki :-)


Pałac w Polskiej Cerekwi i przypałacowe zabudowania :-)




Centrum Kultury w Polskiej Cerekwi, umieszczone również w ciekawym budynku :-)


Widok na kościół parafialny pw. Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny.


Kapliczka :-) Wyjeżdżam z Ostrożnicy :-)



Dane wyjazdu:
44.21 km 0.00 km teren
01:48 h 24.56 km/h:
Maks. pr.:55.57 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Cabo

Drugi raz na drogę rowerową :-)

Sobota, 27 lipca 2019 · dodano: 08.09.2019 | Komentarze 0

Kolejny piękny dzień na rower :-) W sumie, to bym nie wychodził, ale Aneczka mi kazała ;-)
Oczywiście żart! ;-)



Postanowiłem sprawdzić jak się ma sytuacja z drugiej strony drogi rowerowej. Tym razem przeskoczenie barierki na obwodnicy było dużo łatwiejsze ;-) Ogolnie całe to moje rowerowanie w ostatnim czasie jakieś inne jest - jakby lżejsze. Tak jakby ta przerwa wcale mi nie zaszkodziła, a wręcz przeciwnie. Jestem jakiś taki świeższy, bardzie dynamiczny, a na samym rowerze utrzymuję wyższą kadencję i jestem w stanie poruszać się dynamiczniej. Oprócz tego zauważyłem, że zdarza mi się wpinać w pedały zupełnie na nie nie patrząc. Z lekkością porównywalną do oddychania. Pamięć mięśniowa jest niesamowita!
W Cisku wyprzedziłem jegomościa z dzieckiem, ale zostałem przez nich wyprzedzony, gdy zatrzymałem się na zdjęcie wjazdu na drogę rowerową, a później na malinkę i jeżynki ;-) Przy okazji za to postanowiłem zasięgnąć języka i zapytać, gdzie to w końcu ta droga rowerowa prowadzi. Okazało się, że kończy się w Polskiej Cerekwi, a ostatni etap jest już szutrowy. Przy okazji nawiązała się między nami dłuższa dyskusja i trwała aż do drogi krajowej. No i nie zrobiłem ani jednego zdjęcia na drodze rowerowej, a średnia była jak padaka ;-) Nic to! Krzewienie rowerowej pasji (no a jak - a niby o czym przez całą drogę rozmawialiśmy? :-) ) musi czasem kosztować! :-)
Gdy już zerwałem się na wolność, znów włączyłem swoje tempo :-) Pokonałem fajny podjazd i wyjechałem z Polskiej Cerekwi. Ogólnie trasa zaczynała mi się coraz bardziej podobać! Już od dłuższego czasu odpuszczałem sobie "kierunek Cisek", a tu proszę! Dobry asfalt, niewielki ruch samochodowy, pola i przyroda naokoło! Poza tym trasa nie jest płaska, a otaczają ją zewsząd pagórki, co dodaje jej też dodatkowego uroku :-) Do domu wróciłem zauroczony - przede wszystkim rowerem, który cały czas daje mi sporo frajdy i mam wrażenie, że po tej przerwie odkrywam kolejny jego aspekt. To jest to!
_
Kocham szoskę! :-)

Rozpoczynamy! :-)


Mniam, mniam! :-) Dzięki wczorajszej pogawędce z "babcią" zauważyłem, że są tu takie przysmaki! :-)


Wolność! ;-) No to trzeba nadrobić fotograficznie ;-) Polska Cerekiew :-)


Góra św. Anny na horyzoncie :-)


Tuż przed Gierałtowicami :-) Na etapie do Długomiłowic spadło na mnie kilka miłych kropelek deszczu :-) Dosłownie kilka ;-) Musiałem wspomagać się wodą z bidonu, wylewaną na głowę :-) Kocham ten klimat! :-)


Bociek w Naczysławkach :-)


Bociek w Dębowej ;-)



Dane wyjazdu:
29.41 km 0.00 km teren
01:09 h 25.57 km/h:
Maks. pr.:41.23 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Cabo

Ze wsi na wieś ;-)

Piątek, 26 lipca 2019 · dodano: 08.09.2019 | Komentarze 0

Po powrocie z "naszej" wsi poczułem, że przez ten jeden dzień przerwy stęskniłem się za rowerem :-) Och... Ten wyjazd w góry naprawdę zmienił mi optykę... :-) Poza tym po całodziennym przebywaniu na świeżym powietrzu - i na podwórku i w lesie - absolutnie nie chciałem siedzieć w murach! Lato i kilometry uciekały! Pomysł na wyjazd znalazł się bardzo szybko :-)



Miałem trochę przebojów z przedostaniem się z obwodnicy na drogę wojewódzką, gdyż nieopatrznie wybrałem miejsce, gdzie barierka była podwójna. Później jednak szło już jak z płatka ;-) Jechałem całkiem dobrze i to mimo wyraźnego przeciwnego wiatru :-) Już od jakiegoś czasu mam wrażenie, że ta rowerowa przerwa wręcz mi pomogła, bo czuję u siebie swego rodzaju świeżość. Ciekawe jak mój organizm zachowałby się na trasie plus dwieście, czy plus trzysta kilometrów. Chyba jednak nie będę tego sprawdzał ;-) Jechało się bardzo dobrze i chyba zacznę wykorzystywać tą trasę dla krótkich wypadów :-)

Szumnie zapowiadana ścieżka rowerowa, poprowadzona w miejscu nie użytkowanych już torów kolejowych. Wjazd w Sukowicach.


Także tego... ;-) Roześmiałem się na głos :-) Ale chociaż Górę św. Anny widać w oddali ;-)


Postanowiłem pojechać i w drugą stronę. Napotkany wcześniej rowerzysta stwierdził, że prowadzi aż do Baborowa, ale od razu wydało mi się to dziwne, bo był by to zdecydowanie zbyt duży odcinek :-) Tuż przed zrobieniem zdjęcia przejeżdżający na rowerku chłopczyk w bardzo miły sposób powiedział mi dzień dobry :-) Później już wracając, zapytałem jego babcie o przebieg trasy - według niej trasa biegła do Polskiej Cerekwi i faktycznie było to bardziej prawdopodobne :-) Może w najbliższym czasie to po prostu sprawdzę :-)


Przy kościele w Długomiłowicach :-) To miejsce również przywołuje we mnie pozytywne skojarzenia :-)


Nieopatrznie wjechałem w nie tą uliczkę co trzeba (inna sprawa, że zupełnie nie było oznakowania) i takim to przypadkiem odkryłem zupełnie nowy odcinek drogi, którym nigdy wcześniej nie jechałem :-) A byłem w pobliżu wiele, wiele razy! :-)


Dębowa ;-) Kolejny postój nie bez wpływu na średnią ;-)



Dane wyjazdu:
14.54 km 0.00 km teren
00:40 h 21.81 km/h:
Maks. pr.:32.92 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Cabo

Godzinka na spokojnie :-)

Środa, 24 lipca 2019 · dodano: 08.09.2019 | Komentarze 0

W południe miałem rozmowę dotyczącą mojej najbliższej przyszłości. Niestety nie takich ustaleń się spodziewałem i przez dalszą część dnia miałem dość słaby humor. Postanowiłem wspomóc się wyjściem na rower, a przy okazji podtrzymaniem dobrej rowerowej passy, która już jutro zostanie przerwana w związku z wyjazdem :-)



Zgodnie z założeniem nie jechałem szybko. Po prostu chciałem przewietrzyć myśli. Cieszyłem się słońcem i pozwoliłem sobie na serię postojów na odcinku od zjazdu z drogi wojewódzkiej aż do Brzeziec :-) Ogólnie cały wyjazd był jednym stanem relaksu. Gdy przemierzałem wioskę, do głowy wpadł mi tytuł wpisu i dosłownie w tym samym momencie samochód ruszający z pobocza o mały włos nie wymusił mi pierwszeństwa! Adrenalina skoczyła, bo mogło być groźnie. Szybko jednak na migi wyjaśniliśmy sobie z kierowcą sytuację, a ja uśmiechnąłem się w duchu - no tak, niesamowite wyczucie czasu ;-)















Dane wyjazdu:
42.84 km 0.00 km teren
01:34 h 27.34 km/h:
Maks. pr.:60.47 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Cabo

Na Ankę w innym wariancie ;-)

Wtorek, 23 lipca 2019 · dodano: 08.09.2019 | Komentarze 0

Korzystając z chwilowego przejaśnienia, postanowiłem i dziś udać się na rower - na szosę uściślając ;-) Jakoś ostatnio ciasno mi w domu ;-) Co prawda już na pierwszym półpiętrze zatrzymałem się na chwilę, zerkając przez okno, ale co tam - taka szara chmurka miałaby mnie powstrzymać? ;-)



Przez Kłodnicę jak zwykle lekka masakra. Duży ruch i te wykopki... Ostatni fragment przejechałem chodnikiem. Oprócz tego mocny przeciwny wiatr. Pewnie w drodze powrotnej też będzie przeciwny ;-) Mimo tego do Januszkowic doturlałem się dość sprawnie i szybko :-) Zatrzymał mnie dopiero przejazd kolejowy, a później musiałem zwolnić z uwagi na złą nawierzchnię drogi. Do tego czasu moja średnia utrzymywała się jednak na poziomie dwudziestu siedmiu kilometrów na godzinę :-) Chyba całkiem nieźle jak na mnie i jak na fakt, ile w tym roku do tej pory przejechałem :-)
W Leśnicy wiało jeszcze mocniej. Na podjeździe minąłem dość szybko kilku innych rowerzystów, w tym na samym początku jedną Panią. Zatrzymałem się na punkcie widokowym na nawrocie, ale chyba przestanę tu robić postoje, bo jakoś ostatnio słabo stąd widać ;-) Lepiej było tuż przed szczytem :-) Gdy już wturlałem się na szczyt, pyknąłem standardowe zdjęcie Karolowi, po czym ujrzałem dość ciemny niebieski kolor na horyzoncie. Wiatr wiał z tamtej strony. Czy zdążę wrócić do domu? ;-)
Nie śpieszyłem się jednak aż nadto :-) Po nawrocie złapałem trochę wiatru w żagle i do Leśnicy dotarłem całkiem szybko, ciesząc się wcześniej serpentynkami w Porębie :-) Gdy tylko wychyliłem się na skrzyżowanie prowadzące na Górę św. Anny, w oddali zobaczyłem tą samą Panią, dojeżdżającą do skrzyżowania w Leśnicy :-) Machnąłem ją jeszcze na samym skrzyżowaniu, pędząc prawie niczym wicher ;-) Dobre tempo utrzymałem przez dość długi czas, a na prostej prowadzącej do Raszowej miałem stałą z piątką z przodu :-) Fajnie :-) Gdy minąłem już wioskę i las, rozpoczęła się miejska walka o powrót do domu ;-) Fajnie było! ;-)

Góra św. Anny widziana z Krasowej :-)


Punkt widokowy, na którym nic nie widać ;-)


A tu już przy geoparku ;-)


Cześć Karol! :-)


Czy na trasie będą jakieś komplikacje? ;-)


I znów Góra św. Anny :-)



Dane wyjazdu:
22.46 km 0.00 km teren
00:50 h 26.95 km/h:
Maks. pr.:46.60 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Cabo

Raszowa w innym wydaniu :-)

Poniedziałek, 22 lipca 2019 · dodano: 08.09.2019 | Komentarze 0

Po całym dniu spędzonym w domu, podobnie jak wczoraj, zrobiło mi się w nim zbyt ciasno ;-) Dodatkowo chmurki ustąpiły trochę miejsca słoneczku, więc był dodatkowy pretekst do wyjścia :-) Szybkie rzucenie okiem na mapę i już wiedziałem którędy dziś będę śmigał :-)



Wyjazd z miasta był nieco problematyczny. Ruch do Kłodnicy był całkiem spory jak na tą porę dnia i szczerze mnie to zdziwiło. Dodatkowo wciąż rozkopana Wyspiańskiego dopełniła swego. Zaraz za światłami wyprzedziłem skuter, który wcześniej odważył się mnie wyprzedzić, gdy mijałem wyboje ;-) A masz za swoje ;-) Za miastem było już dużo spokojniej :-) Nie śpieszyłem się i cieszyłem się jazdą, mimo wyraźnego przeciwnego wiatru. Jak zwykle gdy zwróciłem się w drugą stronę, znów zaczął wiać mojego przeciwka ;-) Ech... Dojeżdżając do przejazdu zauważyłem mrugający sygnalizator, ale pani dróżniczka wstrzymała rogatki - najpierw przejechał wyprzedzający mnie samochód, a tuż za nim ja. Podziękowałem uniesieniem ręki i pomknąłem dalej :-) Jakkolwiek by tego nie oceniać, przepuszczenie nas było miłym gestem, a pociąg był jeszcze daleko :-) W drodze powrotnej pocisnąłem bardziej, dając więcej ruchu rozgrzanym nogom :-)

Przy pomniku.



Januszkowice :-)


Góra św. Anny widziana z Krasowej :-)



Dane wyjazdu:
38.03 km 0.00 km teren
01:28 h 25.93 km/h:
Maks. pr.:48.20 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Cabo

Krótka przejażdżka po tatrzańskich wojażach :-)

Niedziela, 21 lipca 2019 · dodano: 08.09.2019 | Komentarze 0

Na sobotę mieliśmy zaplanowany wypad ze znajomymi na Wielki Krywań :-) Mieliśmy startować o trzeciej rano, ale ostatecznie główny planista przesunął start na godzinę piątą :-) Mimo tego i tak spałem tej nocy jakieś trzy i pół godziny, w porywach do trzech czterdzieści. Ot, na początku nie umiałem zasnąć, a dodatkowo obudziłem się w nocy za dziesięć trzecia i znów trochę czasu zajęło mi, zanim ponownie zasnąłem. Oprócz odwiedzenia nowego miejsca, dodatkowo w zupełnie innym składzie i wiedząc ponadto, że będzie to fajna górska wycieczka bez typowych rodzinnych ograniczeń, wyjazd ten miał być dla mnie również ostatecznym potwierdzeniem tego, czy połykam górskiego bakcyla na sto procent i czy kupuję nowe górskie buty i większy plecak ;-) Mimo bardzo dużej radochy z tego wyjazdu i tak jakoś czułem w kościach, że wraz ze zbliżaniem się godziny startu, entuzjazm lekko zaczął mi opadać. A może to był po prostu strach? Nigdy wcześniej nie wchodziłem tak wysoko.
Będąc już w trasie powoli zacząłem się zastanawiać, czy nie jechałem tą drogą rowerem szosowym. W miarę pokonywania dystansu miałem wrażenie, że kilka mijanych punktów nie jest mi obcych, a jednocześnie zupełnie nie byłem tego pewien. W pewnym momencie przejechaliśmy przez skrzyżowanie, które rozwiało wszelkie moje wątpliwości! :-) To był zjazd na Czerne! Bez dwóch zdań! Już wcześniej obserwując widoki za oknem myślałem sobie, że byłoby fajnie jechać tu rowerem, przypominałem sobie różne swoje dalsze wypady, a teraz - dodatkowo gdy jechaliśmy odcinkiem, którego wcześniej nigdy nie pokonywałem żadnym rodzajem transportu, a mógłbym rowerem! - ze zdwojoną siłą zacząłem tęsknić na dawnymi dalszymi wypadami, poznawaniem nowych miejsc, wstawaniem o świcie i powrotami z wieloma kilometrami w nogach! To była najprawdziwsza tęsknota... Uczucie wzmogło się wielokrotnie, gdy w drodze powrotnej zjechaliśmy właśnie na Czerne. I gdy zacząłem sobie wyobrażać jak jadę tędy szosą i że właśnie po tej szosie o słabej nawierzchni nie ma śladu, a jest piękny, równy, wyremontowany asfalt. Oj... Jak tu by się miło śmigało...! I gdy zacząłem mówić, że tu jechałem na rowerze, o tu i tu, o i tu - widząc jednak trochę brak zrozumienia na twarzach towarzyszy podróży :-) Nie przeszkadzało mi to wcale a wcale! I choć na szlaku było przepięknie i super się szło to zrozumiałem, że to rower, tak - właśnie rower! - to rower jest tym co kocham najbardziej. Ot... Potrzebowałem wypadu w góry, żeby po dziesięciu latach kręcenia korbą(!) jeszcze raz poczuć tę miłość... Tak - uwielbiam!
W niedzielę odsypiałem poprzednią bezsenną noc i górski wysiłek. Od samego rana miałem relaksującą pogodę - szaro, buro i ponuro, a od południa grzmoty, a w końcu deszcz :-) Fajnie, bo już wczoraj nastawiałem się na leniuchowanie :-) Gdy już wyspałem się przy otwartym balkonie i pięknym akompaniamencie grzmotów i szumu deszczu, zabrałem się za jakieś bardziej konkretne zajęcia. Wkrótce też troszkę pokazało się słońce, a mnie zaczęło być w domu zbyt ciasno. Dodatkowo czułem też, że dobrze mi zrobi rozruszanie nóg po wczorajszym i przegonienie organizmu. Zaczęło mi być bardzo śpieszno! Szybko skończyłem co zacząłem i rozpocząłem pośpieszne przygotowania do wyjścia :-) Z uwagi na relatywnie późną porę dnia zaplanowałem jedynie przejazd za Stare Koźle i powrót :-)



Było lekko chłodno, ale też i rześko po niedawnym deszczu :-) Asfalt już mocno przeschnął, więc jechało się bardzo przyjemnie :-) Gdy już rozgrzałem mięśnie nóg, zacząłem czerpać jeszcze większą radość z jazdy :-) I bardzo szybko POCZUŁEM, że to rower jest moją miłością! Bardzo szybko zacząłem kombinować, jak przedłużyć sobie trasę. To co zaplanowałem na początku, to było zdecydowanie zbyt mało! Uznałem, że wyjazd poza Odrę z Bierawy byłby jednak zbyt daleki i postanowiłem wrócić i udać się na Dębową, a dalej to się zobaczy ;-) Mocno cieszyłem się jazdą, a każdy metr kręcenia dawał mi rozluźnienie mięśni, a w efekcie większą swobodę i moc, a co za tym szło - jeszcze większą radość :-) Gdy zjechałem na Dębową, zobaczyłem na parkingu pewną twarz, która wydała mi się znajoma. Zmarszczyłem brwi gdyż nie byłem pewien, ale finalnie ją rozpoznałem - Adama to bym się tu nie spodziewał! :-) Pogadaliśmy kilka chwil i ruszyłem dalej przed siebie :-) Nie ujechałem daleko, bo za ogrodzeniem jednego z domostw rozpoznałem kolejną twarz! Była to osoba, którą poznałem dosłownie przypadkiem gdy odchodziłem z poprzedniej firmy i od której przypadkiem dowiedziałem się, że również jeździ na szosie i jest z mojej miejscowości! Świat jest jednak bardzo mały tym bardziej, że w ostatnim czasie zanotowałem dużo więcej takich spotkań! :-) Po krótkiej rozmowie znów kręciłem korbą, ale w całym tym zamieszaniu nieco zbyt późno przypomniałem sobie o zamiarze zrobienia zdjęcia, więc zatrzymałem się nieco dalej :-) A co tam - dla odmiany będzie zrobione gdzie indziej :-) Wciąż czerpałem ogromną przyjemność z trasy, pogody i bieżącej aktywności - a jakże! :-) Dosłownie szczęśliwość czułem całym sobą! :-) Wjeżdżając na "krajówkę" znów zacząłem zastanawiać się, jak przedłużyć sobie wyjazd. Okoliczne ograniczenia, perspektywa przejazdu przez Koźle i potencjalnie większy ruch uliczny, oraz kurczący się czas odwiodły mnie od zbytniego oddalania się od swojego rejonu. Szybko wpadł mi do głowy inny pomysł - nie był wcielany na siłę, ale wydawał się być wręcz w sam raz! Zjechałem do Reńskiej Wsi a za zabudowaniami mocniej pocisnąłem :-) Później nielegalnie wjechałem na dalszą część obwodnicy i szybko znalazłem się na miejscu. Gdy już się stamtąd oddalałem, znowu spostrzegłem kolejną znajomą twarz! Wymieniliśmy powitania, chwilkę porozmawialiśmy... Biorąc pod uwagę jak dużo czasu ostatnio spędzam w domu, to jest to aż dziwne, że spotykam dawno nie widziane osoby w tych nielicznych momentach, gdy jestem poza murami... A gdy już wróciłem w mury, jeszcze raz dopadł mnie przypływ ogromu pozytywnych emocji, do stojącego przede mną roweru...
_
To bardzo ważny wpis.

Zaraz za miastem :-) Słoneczko pięknie świeciło... :-)


Mała sadzawka na wylocie ze Starego Koźla :-)


Dębowa ;-)


Albo to inna figurka, albo dorobiono nogi, albo to nie ta kapliczka... :-)


Cześć bociek! :-)


Góra św. Anny widziana z "krajówki" za Długomiłowicami.


Przeprawa przez Odrę na obwodnicy ;-)



Dane wyjazdu:
59.26 km 0.00 km teren
02:04 h 28.67 km/h:
Maks. pr.:50.91 km/h
Temperatura:27.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Cabo

Do Pławniowic :-)

Czwartek, 18 lipca 2019 · dodano: 08.09.2019 | Komentarze 0

Na dzisiejsze popołudnie rower wymyśliłem sobie dość spontanicznie :-) Pogoda znacznie się poprawiła i nie było po co siedzieć w domu :-) I tak przecież praktycznie wcale nie jeżdżę... Zjadłem szybko obiad oglądając przy nim filmik z wyprawy do Portugalii jakieś polskiej ekipy i tyle się widziałem w domu ;-)



Od razu poczułem zew szosy :-) Jednak co szosa, to szosa! Niestety gdy depnąłem na Jana Pawła, to praktycznie z miejsca objawiły się moje kondycyjne niedociągnięcia. Nie wiem co będzie ze mną i z rowerem i koło się zamyka - jeżdżę zbyt mało! Co prawda i tak chciałem nieco odpuścić ten rok, ale chyba nie tak to miało wyglądać... Na całe szczęście rozkręcałem się z każdym kilometrem i w drodze powrotnej nie wyglądało to już tak źle :-) Ba! Było nawet całkiem dobrze :-) Oczywiście jeszcze bardzo daleko mi do stanu w jakim bym się widział w przyszłości ale mam nadzieję, że już za niedługo znajdę się na dobrej drodze :-) O ile zdrowie pozwoli...
Cieszyłem się jazdą i szosa naprawdę sprawiała mi radość :-) Na dokładkę okazało się, że można było wjechać na teren pałacu w Pławniowicach :-) Zawsze gdy byłem tu rowerem, brama była zamknięta na cztery lub ileś tam spustów ;-) Cyknąłem kilka fotek i dalej w trasę :-) Jadąc zastanawiałem się, czy już tu kiedyś kręciłem. Możliwe, choć pewności nie miałem. Gdy zwróciłem się już w kierunku powrotnym, zacząłem po prostu odmierzać kilometry :-) Na fotograficznym postoju za Niewieszami zostałem minięty przez innego kolarza i odtąd dogonienie go stało się moim wyzwaniem ;-) Udało mi się go dojść dopiero w Ujeździe, ale to i tak sukces :-) Ogólnie kilku kolarzy dziś minąłem :-) Nawet całkiem sporo :-) To był zdecydowanie udany wypad! :-)

W lesie za Niezdrowicami :-) Etap wcześniej śmigałem prawdopodobnie niedawno wyremontowanym odcinkiem asfaltu - to dodało jeszcze więcej pozytywu temu wyjazdowi gdyż kojarzyłem, że była tu wcześniej fatalnej jakości nawierzchnia :-)


Jakoś lubię ten zakręt ;-)


Przy pałacu w Pławniowicach :-)



Fotograficzny postój za Niewieszami :-)


Stała miejscówka za Ujazdem :-) Żniwa w oddali :-)



Dane wyjazdu:
14.91 km 0.00 km teren
00:48 h 18.64 km/h:
Maks. pr.:29.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Przejażdżka do Koźla na 14 lipca :-)

Niedziela, 14 lipca 2019 · dodano: 08.09.2019 | Komentarze 0

Dzień był trochę w kratkę, choć z przewagą chmur. Po południu postanowiłem wybrać się do Koźla i będąc już na dole uświadomiłem sobie, że nawet nie wyszedłem na balkon, aby sprawdzić choćby temperaturę :-)



Gdy tylko opuściłem osiedle, zauważyłem dużą ciemną chmurę na horyzoncie. Postanowiłem jednak nie przerywać wyjazdu :-) Przejechałem przez działki i przez las, wyjeżdżając na asfalt w Kłodnicy. Na nowej drodze rowerowej do Koźla minąłem bardzo dużego pasikonika, ale gdy wróciłem się na zdjęcie, to już ślad po nim zaginął :-) Na promenadzie dopadły mnie krople deszczu - w międzyczasie pojawiły się szare chmury z kierunku Góry św. Anny i tak do celu dojechałem w kropki ;-)
W drodze powrotnej śmigałem Antkiem na mokrym asfalcie i było mi z tym dobrze :-) Tylko sandałów i sakw mi brakowało ;-) W parku nieopodal szpitala spostrzegłem wbiegającą po drzewie dużą wiewiórkę, ale zanim odpaliłem aparat, to już jej nie było :-) Gdy wyjechałem na otwartą przestrzeń, od razu zrobiło się przyjemniej :-) Pojawiło się słoneczko, a na Odrze wyłoniły się zza zakola dwa kajaki. Ot sympatycznie :-) Do domu wróciłem już w towarzystwie fajnej pogody :-)

Antoś na drodze rowerowej :-) W oddali straszliwa chmura ;-)


Już po wizycie :-) A jednak da się? Szykany zamiast progów zwalniających.


Ot taka kartka znaleziona w parku :-)




Odra i kajaki widoczne w oddali :-)


Portretowe na sam koniec wyjazdu ;-)