Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Kosiek. Odkąd jestem na bikestats.pl przejechałem 34372.37 kilometrów. Średnia prędkość wynosi aktualnie 21.12 km/h - trochę mało, ale spowalnia mnie Balast ;-)

Więcej moich rowerowych statystyk.



baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Kosiek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Krótko, nie zawsze na temat ;-)

Dystans całkowity:13176.06 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:631:58
Średnia prędkość:20.72 km/h
Maksymalna prędkość:66.71 km/h
Liczba aktywności:910
Średnio na aktywność:14.48 km i 0h 41m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
7.18 km 0.00 km teren
00:16 h 26.93 km/h:
Maks. pr.:35.38 km/h
Temperatura:23.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Cabo

Na przewietrzenie...

Piątek, 23 sierpnia 2019 · dodano: 06.01.2023 | Komentarze 0

Piątek. Niby w nowej pracy od tygodnia, czy jakoś tak, a już zmęczony. Chyba ten telefon-smycz mnie tak psychicznie wykańcza. No cóż. To na własne życzenie jakby nie było :-) Pod koniec dnia uznałem, że siedzenie w murach pogłębia jeszcze moje zmęczenie. Rower - jak zawsze antidotum prawie na wszystkie rozterki ;-)



Tempo nie było wysokie. Pragnąłem jedynie poczuć wiatr we włosach. Przewietrzyć się. Zaznać przestrzeni... Wolności! Do Brzeziec dojechałem jednak w oka mgnieniu i z jednej strony było trochę szkoda, że to już półmetek, a z drugiej zaś miałem świadomość tego, że dzień już zbliża się ku końcowi. Przycupnąłem chwilkę na ławeczce, opóźniłem jeszcze powrót próbując włączyć tylną lampkę (włącznik znów ześwirował) i gdy po wielu próbach jej uruchomienia nie przyniosło to skutku, postanowiłem nie tracić czasu na rzeczy mniej ważne :-) Było jeszcze dość jasno :-)

zdj bez opisu (1, i ostatnie?)


Dane wyjazdu:
8.83 km 0.00 km teren
00:58 h 9.13 km/h:
Maks. pr.:22.50 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Męski wypad do Pławniowic :-)

Niedziela, 4 sierpnia 2019 · dodano: 06.01.2023 | Komentarze 0

Na taki wypad mieliśmy wybrać się wczoraj, ale z uwagi na przewidywaną niepewną pogodę (która zresztą się nie sprawdziła), postanowiłem przesunąć go na dziś. W sumie to stało się bardzo dobrze, bo pozwoliło mi to na zmianę koncepcji i wybór innej miejscówki, która co tu dużo pisać - była zdecydowanie, ale to zdecydowanie lepsza od tej pierwszej, która przez kilka dni chodziła mi po głowie :-)



Na miejscu okazało się, że mój parkingowy zamysł nie dojdzie do skutku. W sumie to wyszło to nam na dobre, bo dzięki temu trasa podzieliła się nam na pół, a nie tak jak to było "zaplanowane" w stosunku dwa do jednego. Początkowo jechaliśmy lasem, by na moment wyjechać na otwartą przestrzeń, a później znów w las :-) Pogoda była cudowna, a do miejsca postojowego dojechaliśmy nad wyraz sprawnie :-) Minęliśmy pierwszą i drugą plażę, ale zdecydowaliśmy się rozbić dopiero na trzeciej :-) Karolek gdy zobaczył rowerki wodne, to oczywiście od razu chciał nimi popływać, ale niestety dziś mieliśmy te "oryginalne" rowerki ze sobą i nie mogliśmy zostawić ich bez opieki ;-) Zresztą... Jeśli o mnie chodzi, to zdecydowanie i bezapelacyjnie wolę właśnie te "oryginalne" ;-) Ech... Nie ma tematu! ;-)
Czas na miejscu spędziliśmy przewypaśnie! :-) Była i plaża i woda i błotne bitwy! Był też namiot i kuchenka polowa i ciepła zupka na świeżym powietrzu, która Karolowi smakowała oczywiście sto razy lepiej, niż taka "zwykła" w domu :-) I kanapki też były, ale o dziwo Karolek nie chciał słodyczy! :-) Woda była bardzo ciepła. Aż dziwnie ciepła jak na nasze polskie warunki :-) Wchodziliśmy do niej kilka razy, później spędzaliśmy czas poza nią :-) W pewnym momencie Karolek uznał, że ma już dość i zarządził powrót do domu ;-) Zaczęliśmy się zbierać trochę pechowo, mianowicie w momencie gdy zaczął padać deszcz z ciemniejszej chmury, która akurat nad nami płynęła :-) Pech polegał na tym, że zacząłem właśnie wkładać namiot do torby, a przecież deszcz mogliśmy przeczekać "pod dachem" ;-) Nie był to jednak żaden problem - Karolek miał dodatkową bluzę, a mnie... a mnie taki deszczyk przecież nie przeszkadzał! :-) Zresztą widziałem, że to tymczasowy deszcz, bo dalej na horyzoncie było przepięknie jak dotychczas :-) Przy okazji porozmawiałem z jednym panem, opowiadając mu o niegdysiejszym exodusie jaki tu pewnego dnia nastąpił ;-)
Ruszyliśmy w drogę powrotną, ale nie ujechaliśmy daleko ;-) Niedobór słodyczy odbiliśmy sobie lodami! ;-) Ja wsunąłem swojego bardzo szybko, ale Karolek delektował się nieco dłużej ;-) W sumie postój wyniósł chyba nawet z piętnaście minut :-) Gdy już ruszyliśmy... robiliśmy postoje ;-) Było więc skakanie po głazach, macanie zdechłej ryby i inne tego typu atrakcje :-) Nie śpieszyło się nam przecież wcale! Karolek w pewnym momencie stwierdził nawet, że "to jest życie!" - i jest to cytat dosłowny! :-) Mimo tych przerw droga na parking upłynęła nam bardzo sprawnie :-) I chyba nawet ja sam zdziwiłem się, że to "już" zobaczyliśmy nasze autko... :-)

Zaraz startujemy! (auto parking )

Pierwszy postój - /próbujemy mirabelki, ale nie są tak dobre jak moje wczorajsze ;-)/ - G:\bikeblog\2019\08\03 (woda + rowery bez znaku na a4)

Policja z kogutem na dachu! ;-)

Króciutki postój w drodze na miejsce namiotowe ;-) Przy okazji nawiązujemy kontakt z łabędziem ;-) (rowery + łabądz; 2 zdj)

Dojechaliśmy! :-) (same rowery)

Zbudowaliśmy domek! ;-) (namiot ew + rowery)

Chlapania czas! :-) (zdj z wody)

Był nawet nisko przelatujący samolot ;-)

Chwila wytchnienia ;-) (namiot, rowery)

I znów chlapanko! :-)

A teraz zupka! ;-)

Trochę relaksu ;-) (K w namiocie - daj jakieś incognito ;-) )

Nasz "uroczy" sąsiad ;-) - albo nie dawaj ;-)

Sjesta ;-) (rowery, namiot)

I znowu chlapanko! ;-)

Brudne dziecko, to szczęśliwe dziecko! ;-) (nogi)

Odpoczywamy :-) (namiot makro)

Powoli się zbieramy :-) (namiot rowery, karol "stop" i papucie)

U nas już popadało, ale na horyzoncie jeszcze nie ;-)

Przystanek na lody! :-) (2 rowery z wieżą, lody makro, rama karola makro, plaża).

Mini przystanek przy marinie :-)

Widoczek z trasy :-) (gałęzie)

"Buszujemy" na kamieniach! :-) (Kw dole, rowery na górze, żaglówki w oddali)

Kolejny przystanek ;-) (2 rowery, woda, rowry na górze, głaz makro, ja i rowery na górze, kaczki, kamień trójkoątny, palik, zdechła ryba?, jak masz to woda po karolowej bombie ;-), głazy po rybie, żaglówka)

I kolejny krótki mini postój ;-) (żaglówka z łodka przy pomoście)

Następny postój ;-) (2 rowrey, rowery "nad krzakami", żagłwka w oddali, rowery brzózki)

Na trasie ;-) (karol na rowzerze)

Postój na picie ;-) (rowery + to pod czym się całuje)

I z powrotem na parkingu :-) Ach... Miałem frajdę z pakowania "kombiaka" ;-)

(BMW w lesie daj do rowerowych ale nie na bloga; wymazać wszeklie wrażliwe dane - zwłąszcza przy aucie, etc)


Dane wyjazdu:
44.16 km 0.00 km teren
01:36 h 27.60 km/h:
Maks. pr.:53.74 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Cabo

Jak zwykle pod wiatr :-)

Sobota, 3 sierpnia 2019 · dodano: 06.01.2023 | Komentarze 0

Podobnie jak i wczoraj na przejażdżkę wybrałem się zaraz po obiadku :-) Tym razem motorem do wyjścia były odwiedziny Piotrusia ;-)



Przemierzając obwodnicę po pierwsze obserwowałem dwa miejsca na horyzoncie - w obydwu miałem się za niedługo znaleźć, a wisiały tam nieco ciemniejsze chmury - a po drugie zastanawiałem się, czy nie odwrócić trasy, aby sprawdzić jak będzie się jechało w drugą stronę :-) Rozmyślałem sobie nieśpiesznie i w zasadzie już podjąłem decyzję o tym, aby pojechać odwrotnym wariantem, a że dojrzałem inną szosę przed sobą to postanowieniem, że wyprzedzę ją do ronda na Dębowej, czym przypieczętowałem sobie podjętą decyzję ;-) Udało się to na kilkanaście metrów przed zakończeniem pasa awaryjnego :-)
Skręciłem na Dębową, rozpoczynając wkrótce walkę z nawierzchnią :-) Cały czas wiało - gdybym wybrał pierwotną wersję trasy, miałbym piękny wiatr w plecy :-) Tymczasem przemierzałem kolejne wioski, zastanawiając się, czy na wysokości Gierałtowic nie dopadną mnie kropelki deszczu :-) Gdy wyjechałem na wzniesienie już za tą wioską okazało się, że deszczu z tej chmury nie będzie :-) Zjazd do Ostrożnicy nie był jakiś super fajny i nawet nie dlatego, że wiał mi w twarz wiatr :-) Ciekawy uskok na sekwencji zakrętów, przejeżdżany w tą stronę, również nie zachwycił. Już wiedziałem, że będę tędy jeździł jak poprzednio, czyli w drugą stronę :-) Dopiero zjazd za wsią wśród pól dał mi trochę frajdy ale co z tego, gdy zaraz zatrzymałem się na zrobienie zdjęcia bocianowi chodzącemu blisko jezdni, który na widok obiektywu i tak odleciał ;-) Niemniej jednak na najbliższym podjeździe dojrzałem drzewko mirabelki, co nawet mnie udobruchało ;-) Niedługo potem byłem już w Polskiej Cerekwi, ale mimo ciekawego zjazdu i tak uznałem, że zdecydowanie bardziej lubię tu podjeżdżać :-) Kolejny argument za odwróceniem trasy ;-) No i te kocie łby na lekkim pochyleniu w dół. Nie chcąc nabierałem prędkości, a w drugą stronę byłoby OK ;-)
Wjechałem na drogę rowerową :-) Spodziewając się korzystniejszego wiatru wcale nie zdziwiłem się, że... wcale to nie nastąpiło :-) I tak - znów czekał mnie cały wyjazd z wiatrem w twarz! :-) Chyba pora się do tego przyzwyczaić :-) Zresztą pomimo niesprzyjających warunków na całej długości trasy, moja średnia była zadziwiająco dobra :-) Ciekawe ;-) Kolejna wizyta tutaj odsłoniła następne mankamenty trasy - coraz więcej zanieczyszczeń pochodzących z rosnących wzdłuż drzew, czy drobnych kamyczków jakimi wysypane zostało pobocze. No i oprócz tego (co było zresztą do przewidzenia) pielgrzymki pieszych, jeden piesek, pani z wózkiem. A co się będą... Zresztą... Już ostatnim razem doszedłem do oczywistego wniosku, że to nie droga dla mnie. A przynajmniej nie na szosę :-)
Tempo przejazdu miałem całkiem fajne. Mimo słabej nawierzchni starałem się je utrzymać również na drodze publicznej. Od Cisku jednak zaczął się gorszy etap. Wiatr zaczął wiać mocniej i kilka momentów było takich, że musiałem dość wyraźnie zwolnić. Nie poddawałem się jednak, starając się poprawiać średnią, co zresztą nastąpiło :-) To dało mi większy komfort ku temu, aby zgodnie z planem odpuścić na obwodnicy. Muszę zacząć lepiej wychładzać organizm po takich trasach, bo w przeciwnym razie może to negatywnie odbić się na moim zdrowiu :-) Tempo jazdy wciąż było jednak zadowalające :-) Zaliczyłem kolejny udany wyjazd :-)

Ciekawy podjazd w Przedborowicach :-) Po prawej nieciekawa chmura, która okazała się być niegroźna ;-)

I gdzie boćku odleciałeś? ;-) (odlatujesz? - w zależności odtego cowidzac na zdj)

Dwie zjadłem ;-) (raczej zdj z rowerem w kierunku jazdy)

Na drodze rowerowej :-)

/A teraz z jeszcze innego ujęcia ;-)/ (link do 2.08)

Cyknięta na szybko fotka z tego samego miejsca ;-)


Dane wyjazdu:
44.48 km 0.00 km teren
01:30 h 29.65 km/h:
Maks. pr.:47.61 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Cabo

Pagórkowaty sprint :-)

Piątek, 2 sierpnia 2019 · dodano: 06.01.2023 | Komentarze 0

Na rower wyszedłem zaraz po obiedzie. Była u nas czwórka dzieci, więc trochę trzeba było zwolnić metraż ;-)



Udałem się na pobliski standard, tym razem nie wjeżdżając na nową drogę rowerową. Chciałem sprawdzić, jakiego rodzaju nawierzchnia biegnie obok, w razie gdyby na drodze rowerowej pojawiło się jeszcze więcej szkła :-) Niestety momentami asfalt nie był zbyt fajny, ale generalnie jechało się bardzo dobrze :-) O dziwo tempo jazdy miałem dość zadowalające - w pierwszej połowie trasy mniej więcej do Polskiej Cerekwi średnia wynosiła ponad trzydzieści kilometrów na godzinę. Nie wiem z czego to wynika ;-)

Jaborowice.  Pole widziane z drogi rowerowej tym razem mijałem z bliska :-)

Pałac w Polskiej Cerekwi :-) (2 zdj)

Boćki za Polską Cerekwią :-)


Dane wyjazdu:
13.13 km 0.00 km teren
00:26 h 30.30 km/h:
Maks. pr.:44.40 km/h
Temperatura:20.8
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Cabo

Wieczorno-nocny sprint na Dębową :-)

Czwartek, 1 sierpnia 2019 · dodano: 06.01.2023 | Komentarze 0

Wyjść chciałem nieco wcześniej, ale wieczorny rozgardiasz dziecięco-kąpielowy troszeczkę mnie zatrzymał :-) Aneczka jak zawsze jednak pokazała klasę i dzięki temu wyjście w ogóle doszło do skutku :-)
Przebieg trasy miałem ustalić sobie będąc już na dole - zależała od kilku czynników: warunków na zewnątrz, czy stanu baterii w dawno nie używanej lampce. Wiadomo jednak było, że to tylko szkic, bo jeśli złapałbym bakcyla, to do domu szybko bym nie wrócił :-) Warunkiem jednak były na pewno baterie w lampce ;-)



Ruszyłem śmiało i już po chwili sprawnie przemierzałem drogę rowerową :-) Na obwodnicy pierwsze miłe symptomy nocnej jazdy, wywołujące fajny dreszczyk :-) Trochę docisnąłem i do Dębowej dotarłem całkiem sprawnie - średnia jeszcze poniżej trzydziestu ;-) Na miejscu wypróbowałem lampkę, ale na mocniejszym trybie dawała radę świecić dosłownie przez sekundę. To oznaczało dla mnie powrót do domu tą samą trasą :-) Na pierwszych kilkuset metrach drogi powrotnej ogólnie doszedłem do wniosku, że raczej nie ma sensu wybierać się nawet na tak krótką trasę z lampką działającą tylko w podstawowym stopniu. Zawsze to jakieś ograniczenie, a ja po przerwie jestem jakiś żywszy, bardziej dynamiczny i szkoda byłoby nie wykorzystywać w pełni dostępnych do jazdy kilometrów. Znów deptałem, łapiąc kryzys pod koniec wzniesienia na most na Odrze. Jeszcze widok na "Zdzichy" i powoli łapałem tempo zjeżdżając z mostu :-) Rondo pokonałem z impetem, a wjeżdżając na Kozielską zdecydowałem się pociągnąć asfaltem - upewniając się wcześniej, że za mną nic nie jedzie. Deptałem na stojąco, odpuszczając zaraz po zjeździe z głównej :-)



Dane wyjazdu:
13.16 km 0.00 km teren
00:25 h 31.58 km/h:
Maks. pr.:45.09 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Cabo

Wieczornym sprintem na Dębową :-)

Poniedziałek, 29 lipca 2019 · dodano: 08.09.2019 | Komentarze 0

Od samiuśkiego rana było duszno. Niestety nie spadła ani jedna kropla deszczu. Przez cały dzień miałem takie i owakie zajęcia, ale dopiero wieczorem znalazła się sposobność ku temu, aby wyjść na rower :-) W ostatnim czasie mam całkiem dobrą passę - a biorąc pod uwagę wcześniejsze miesiące, to wręcz genialną! - więc nie chciałem rezygnować z przejażdżki :-)



Wolniejsze tempo miałem w zasadzie jedynie na drodze rowerowej. Sprawdzałem zachowanie tylnej lampki, która niestety co chwile przestawała świecić. I nie była to kwestia baterii. Na obwodnicy wrzuciłem tempo właściwe i utrzymywałem je aż do samego zjazdu na Dębowej. Na drodze dojazdowej do zbiornika pojawiło się kilka przeszkód w postaci pieszych, czy jadących dosłownie(!) całym pasem jezdni rowerzystów, ale po lekkim wytraceniu prędkości, energicznie i gwałtownie przyśpieszałem, co było w zasadzie bardzo ekscytujące! :-)
Na miejscu cyknąłem fotkę i sprawdziłem lampkę. Przestawała świecić już przy delikatnym wstrząsie. Wystarczyło puścić tylne koło z wysokości trzech centymetrów i diody gasły. To chyba dobry moment ku temu, aby rozejrzeć się jednak za czymś innym. Jeśli mam zamiar używać lampek na okrągło, to znaczy również przy słonecznej pogodzie, to może faktycznie sprawię sobie coś na USB? Sprawdziłem średnią na liczniku, która była zadziwiająco wysoka i ruszyłem z postanowieniem, aby jej nie zepsuć ;-) Utrzymywałem wysoką kadencję, a gdy wjechałem na obwodnicę nawet bardzo wysoką. Jechało mi się świetnie! Och! O to chodzi! O to chodzi w szosie!

Dębowa! ;-)



Dane wyjazdu:
44.21 km 0.00 km teren
01:48 h 24.56 km/h:
Maks. pr.:55.57 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Cabo

Drugi raz na drogę rowerową :-)

Sobota, 27 lipca 2019 · dodano: 08.09.2019 | Komentarze 0

Kolejny piękny dzień na rower :-) W sumie, to bym nie wychodził, ale Aneczka mi kazała ;-)
Oczywiście żart! ;-)



Postanowiłem sprawdzić jak się ma sytuacja z drugiej strony drogi rowerowej. Tym razem przeskoczenie barierki na obwodnicy było dużo łatwiejsze ;-) Ogolnie całe to moje rowerowanie w ostatnim czasie jakieś inne jest - jakby lżejsze. Tak jakby ta przerwa wcale mi nie zaszkodziła, a wręcz przeciwnie. Jestem jakiś taki świeższy, bardzie dynamiczny, a na samym rowerze utrzymuję wyższą kadencję i jestem w stanie poruszać się dynamiczniej. Oprócz tego zauważyłem, że zdarza mi się wpinać w pedały zupełnie na nie nie patrząc. Z lekkością porównywalną do oddychania. Pamięć mięśniowa jest niesamowita!
W Cisku wyprzedziłem jegomościa z dzieckiem, ale zostałem przez nich wyprzedzony, gdy zatrzymałem się na zdjęcie wjazdu na drogę rowerową, a później na malinkę i jeżynki ;-) Przy okazji za to postanowiłem zasięgnąć języka i zapytać, gdzie to w końcu ta droga rowerowa prowadzi. Okazało się, że kończy się w Polskiej Cerekwi, a ostatni etap jest już szutrowy. Przy okazji nawiązała się między nami dłuższa dyskusja i trwała aż do drogi krajowej. No i nie zrobiłem ani jednego zdjęcia na drodze rowerowej, a średnia była jak padaka ;-) Nic to! Krzewienie rowerowej pasji (no a jak - a niby o czym przez całą drogę rozmawialiśmy? :-) ) musi czasem kosztować! :-)
Gdy już zerwałem się na wolność, znów włączyłem swoje tempo :-) Pokonałem fajny podjazd i wyjechałem z Polskiej Cerekwi. Ogólnie trasa zaczynała mi się coraz bardziej podobać! Już od dłuższego czasu odpuszczałem sobie "kierunek Cisek", a tu proszę! Dobry asfalt, niewielki ruch samochodowy, pola i przyroda naokoło! Poza tym trasa nie jest płaska, a otaczają ją zewsząd pagórki, co dodaje jej też dodatkowego uroku :-) Do domu wróciłem zauroczony - przede wszystkim rowerem, który cały czas daje mi sporo frajdy i mam wrażenie, że po tej przerwie odkrywam kolejny jego aspekt. To jest to!
_
Kocham szoskę! :-)

Rozpoczynamy! :-)


Mniam, mniam! :-) Dzięki wczorajszej pogawędce z "babcią" zauważyłem, że są tu takie przysmaki! :-)


Wolność! ;-) No to trzeba nadrobić fotograficznie ;-) Polska Cerekiew :-)


Góra św. Anny na horyzoncie :-)


Tuż przed Gierałtowicami :-) Na etapie do Długomiłowic spadło na mnie kilka miłych kropelek deszczu :-) Dosłownie kilka ;-) Musiałem wspomagać się wodą z bidonu, wylewaną na głowę :-) Kocham ten klimat! :-)


Bociek w Naczysławkach :-)


Bociek w Dębowej ;-)



Dane wyjazdu:
29.41 km 0.00 km teren
01:09 h 25.57 km/h:
Maks. pr.:41.23 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Cabo

Ze wsi na wieś ;-)

Piątek, 26 lipca 2019 · dodano: 08.09.2019 | Komentarze 0

Po powrocie z "naszej" wsi poczułem, że przez ten jeden dzień przerwy stęskniłem się za rowerem :-) Och... Ten wyjazd w góry naprawdę zmienił mi optykę... :-) Poza tym po całodziennym przebywaniu na świeżym powietrzu - i na podwórku i w lesie - absolutnie nie chciałem siedzieć w murach! Lato i kilometry uciekały! Pomysł na wyjazd znalazł się bardzo szybko :-)



Miałem trochę przebojów z przedostaniem się z obwodnicy na drogę wojewódzką, gdyż nieopatrznie wybrałem miejsce, gdzie barierka była podwójna. Później jednak szło już jak z płatka ;-) Jechałem całkiem dobrze i to mimo wyraźnego przeciwnego wiatru :-) Już od jakiegoś czasu mam wrażenie, że ta rowerowa przerwa wręcz mi pomogła, bo czuję u siebie swego rodzaju świeżość. Ciekawe jak mój organizm zachowałby się na trasie plus dwieście, czy plus trzysta kilometrów. Chyba jednak nie będę tego sprawdzał ;-) Jechało się bardzo dobrze i chyba zacznę wykorzystywać tą trasę dla krótkich wypadów :-)

Szumnie zapowiadana ścieżka rowerowa, poprowadzona w miejscu nie użytkowanych już torów kolejowych. Wjazd w Sukowicach.


Także tego... ;-) Roześmiałem się na głos :-) Ale chociaż Górę św. Anny widać w oddali ;-)


Postanowiłem pojechać i w drugą stronę. Napotkany wcześniej rowerzysta stwierdził, że prowadzi aż do Baborowa, ale od razu wydało mi się to dziwne, bo był by to zdecydowanie zbyt duży odcinek :-) Tuż przed zrobieniem zdjęcia przejeżdżający na rowerku chłopczyk w bardzo miły sposób powiedział mi dzień dobry :-) Później już wracając, zapytałem jego babcie o przebieg trasy - według niej trasa biegła do Polskiej Cerekwi i faktycznie było to bardziej prawdopodobne :-) Może w najbliższym czasie to po prostu sprawdzę :-)


Przy kościele w Długomiłowicach :-) To miejsce również przywołuje we mnie pozytywne skojarzenia :-)


Nieopatrznie wjechałem w nie tą uliczkę co trzeba (inna sprawa, że zupełnie nie było oznakowania) i takim to przypadkiem odkryłem zupełnie nowy odcinek drogi, którym nigdy wcześniej nie jechałem :-) A byłem w pobliżu wiele, wiele razy! :-)


Dębowa ;-) Kolejny postój nie bez wpływu na średnią ;-)



Dane wyjazdu:
14.54 km 0.00 km teren
00:40 h 21.81 km/h:
Maks. pr.:32.92 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Cabo

Godzinka na spokojnie :-)

Środa, 24 lipca 2019 · dodano: 08.09.2019 | Komentarze 0

W południe miałem rozmowę dotyczącą mojej najbliższej przyszłości. Niestety nie takich ustaleń się spodziewałem i przez dalszą część dnia miałem dość słaby humor. Postanowiłem wspomóc się wyjściem na rower, a przy okazji podtrzymaniem dobrej rowerowej passy, która już jutro zostanie przerwana w związku z wyjazdem :-)



Zgodnie z założeniem nie jechałem szybko. Po prostu chciałem przewietrzyć myśli. Cieszyłem się słońcem i pozwoliłem sobie na serię postojów na odcinku od zjazdu z drogi wojewódzkiej aż do Brzeziec :-) Ogólnie cały wyjazd był jednym stanem relaksu. Gdy przemierzałem wioskę, do głowy wpadł mi tytuł wpisu i dosłownie w tym samym momencie samochód ruszający z pobocza o mały włos nie wymusił mi pierwszeństwa! Adrenalina skoczyła, bo mogło być groźnie. Szybko jednak na migi wyjaśniliśmy sobie z kierowcą sytuację, a ja uśmiechnąłem się w duchu - no tak, niesamowite wyczucie czasu ;-)















Dane wyjazdu:
42.84 km 0.00 km teren
01:34 h 27.34 km/h:
Maks. pr.:60.47 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Cabo

Na Ankę w innym wariancie ;-)

Wtorek, 23 lipca 2019 · dodano: 08.09.2019 | Komentarze 0

Korzystając z chwilowego przejaśnienia, postanowiłem i dziś udać się na rower - na szosę uściślając ;-) Jakoś ostatnio ciasno mi w domu ;-) Co prawda już na pierwszym półpiętrze zatrzymałem się na chwilę, zerkając przez okno, ale co tam - taka szara chmurka miałaby mnie powstrzymać? ;-)



Przez Kłodnicę jak zwykle lekka masakra. Duży ruch i te wykopki... Ostatni fragment przejechałem chodnikiem. Oprócz tego mocny przeciwny wiatr. Pewnie w drodze powrotnej też będzie przeciwny ;-) Mimo tego do Januszkowic doturlałem się dość sprawnie i szybko :-) Zatrzymał mnie dopiero przejazd kolejowy, a później musiałem zwolnić z uwagi na złą nawierzchnię drogi. Do tego czasu moja średnia utrzymywała się jednak na poziomie dwudziestu siedmiu kilometrów na godzinę :-) Chyba całkiem nieźle jak na mnie i jak na fakt, ile w tym roku do tej pory przejechałem :-)
W Leśnicy wiało jeszcze mocniej. Na podjeździe minąłem dość szybko kilku innych rowerzystów, w tym na samym początku jedną Panią. Zatrzymałem się na punkcie widokowym na nawrocie, ale chyba przestanę tu robić postoje, bo jakoś ostatnio słabo stąd widać ;-) Lepiej było tuż przed szczytem :-) Gdy już wturlałem się na szczyt, pyknąłem standardowe zdjęcie Karolowi, po czym ujrzałem dość ciemny niebieski kolor na horyzoncie. Wiatr wiał z tamtej strony. Czy zdążę wrócić do domu? ;-)
Nie śpieszyłem się jednak aż nadto :-) Po nawrocie złapałem trochę wiatru w żagle i do Leśnicy dotarłem całkiem szybko, ciesząc się wcześniej serpentynkami w Porębie :-) Gdy tylko wychyliłem się na skrzyżowanie prowadzące na Górę św. Anny, w oddali zobaczyłem tą samą Panią, dojeżdżającą do skrzyżowania w Leśnicy :-) Machnąłem ją jeszcze na samym skrzyżowaniu, pędząc prawie niczym wicher ;-) Dobre tempo utrzymałem przez dość długi czas, a na prostej prowadzącej do Raszowej miałem stałą z piątką z przodu :-) Fajnie :-) Gdy minąłem już wioskę i las, rozpoczęła się miejska walka o powrót do domu ;-) Fajnie było! ;-)

Góra św. Anny widziana z Krasowej :-)


Punkt widokowy, na którym nic nie widać ;-)


A tu już przy geoparku ;-)


Cześć Karol! :-)


Czy na trasie będą jakieś komplikacje? ;-)


I znów Góra św. Anny :-)