Info
Więcej moich rowerowych statystyk.
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2019, Grudzień1 - 0
- 2019, Listopad2 - 0
- 2019, Październik4 - 0
- 2019, Wrzesień5 - 0
- 2019, Sierpień10 - 0
- 2019, Lipiec13 - 0
- 2019, Czerwiec7 - 0
- 2019, Maj1 - 0
- 2019, Kwiecień3 - 0
- 2019, Marzec1 - 0
- 2019, Luty2 - 0
- 2019, Styczeń1 - 0
- 2018, Grudzień1 - 0
- 2018, Listopad2 - 0
- 2018, Październik4 - 0
- 2018, Wrzesień11 - 0
- 2018, Sierpień10 - 0
- 2018, Lipiec16 - 0
- 2018, Czerwiec12 - 0
- 2018, Maj16 - 0
- 2018, Kwiecień13 - 0
- 2018, Marzec4 - 0
- 2018, Luty5 - 0
- 2018, Styczeń4 - 0
- 2017, Grudzień3 - 0
- 2017, Listopad1 - 0
- 2017, Październik7 - 0
- 2017, Wrzesień4 - 0
- 2017, Sierpień20 - 0
- 2017, Lipiec17 - 0
- 2017, Czerwiec24 - 0
- 2017, Maj31 - 0
- 2017, Kwiecień6 - 0
- 2017, Marzec6 - 0
- 2017, Luty2 - 0
- 2017, Styczeń2 - 0
- 2016, Grudzień5 - 0
- 2016, Listopad2 - 0
- 2016, Październik12 - 0
- 2016, Wrzesień7 - 0
- 2016, Sierpień17 - 0
- 2016, Lipiec9 - 0
- 2016, Czerwiec10 - 0
- 2016, Maj19 - 0
- 2016, Kwiecień18 - 0
- 2016, Marzec4 - 0
- 2016, Luty3 - 0
- 2016, Styczeń8 - 0
- 2015, Grudzień5 - 0
- 2015, Listopad4 - 0
- 2015, Październik6 - 0
- 2015, Wrzesień23 - 0
- 2015, Sierpień24 - 0
- 2015, Lipiec26 - 0
- 2015, Czerwiec22 - 0
- 2015, Maj26 - 0
- 2015, Kwiecień22 - 0
- 2015, Marzec25 - 0
- 2015, Luty19 - 0
- 2015, Styczeń14 - 0
- 2014, Grudzień8 - 0
- 2014, Listopad20 - 0
- 2014, Październik20 - 0
- 2014, Wrzesień5 - 0
- 2014, Sierpień6 - 0
- 2014, Lipiec6 - 0
- 2014, Czerwiec7 - 0
- 2014, Maj10 - 0
- 2014, Kwiecień7 - 0
- 2014, Marzec6 - 0
- 2014, Luty4 - 0
- 2014, Styczeń4 - 0
- 2013, Grudzień1 - 0
- 2013, Listopad2 - 0
- 2013, Październik2 - 0
- 2013, Wrzesień4 - 0
- 2013, Sierpień11 - 0
- 2013, Lipiec7 - 0
- 2013, Czerwiec8 - 0
- 2013, Maj3 - 0
- 2013, Kwiecień2 - 0
- 2013, Marzec1 - 0
- 2013, Luty1 - 0
- 2013, Styczeń2 - 0
- 2012, Grudzień2 - 0
- 2012, Listopad3 - 0
- 2012, Październik2 - 0
- 2012, Wrzesień6 - 0
- 2012, Sierpień21 - 0
- 2012, Lipiec21 - 0
- 2012, Czerwiec17 - 0
- 2012, Maj20 - 0
- 2012, Kwiecień5 - 0
- 2012, Marzec8 - 0
- 2012, Luty10 - 0
- 2012, Styczeń11 - 0
- 2011, Grudzień9 - 0
- 2011, Listopad13 - 0
- 2011, Październik4 - 0
- 2011, Wrzesień19 - 0
- 2011, Sierpień23 - 0
- 2011, Lipiec31 - 0
- 2011, Czerwiec22 - 0
- 2011, Maj27 - 0
- 2011, Kwiecień16 - 0
- 2011, Marzec14 - 0
- 2011, Luty7 - 0
- 2011, Styczeń7 - 0
- 2010, Grudzień9 - 0
- 2010, Listopad9 - 0
- 2010, Październik17 - 0
- 2010, Wrzesień24 - 0
- 2010, Sierpień22 - 0
- 2010, Lipiec4 - 0
- 2010, Czerwiec5 - 0
- 2010, Maj1 - 0
Dane wyjazdu:
27.00 km
0.00 km teren
01:11 h
22.82 km/h:
Maks. pr.:33.60 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek
Chyba jednak romantyk? ;-)
Sobota, 18 czerwca 2011 · dodano: 19.06.2011 | Komentarze 0
:-):-)
Kategoria Krótko, nie zawsze na temat ;-)
Dane wyjazdu:
11.68 km
0.00 km teren
00:32 h
21.90 km/h:
Maks. pr.:36.40 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek
Wymiana bucików u Pszczółki ;-)
Piątek, 17 czerwca 2011 · dodano: 17.06.2011 | Komentarze 0
Nauczony wczorajszym doświadczeniem, postanowiłem dziś pojechać do pracy autobusem. Zresztą - nie chciałbym, aby Antek na darmo mókł. Pogoda była rano jakaś taka niepewna i to tym bardziej utwierdziło mnie w podjętej przez siebie decyzji. W ciągu dnia otrzymałem telefon od kuriera - przyjechały Pszczele buciki :-) To fajnie, bo właśnie tak chcieliśmy, aby doszły przed weekendem :-) Co prawda chciałem pojechać w sobotę, aby je zamontować, ale... jakoś tak nie chciało mi się dziś nic robić w domu. Zapakowałem więc niezbędne sprzęty i wyruszyłem z oponami w siną dal... :-) No dobra... Z deczka przesadzam ;-)Niebawem byłem już na miejscu. Podczas wymiany opon w Antku i Kosi doszedłem do fajnej wprawy, więc i z Pszczołą uporałem się sprawnie :-) Także i u niej zmiana przyniosła pozytywne efekty :-) Prezencja, że ho ho! ;-) W drodze powrotnej do domku, przekroczyłem magiczną barierę: 501,5 km - to licznikowy dystans Antka :-) Wielkie brawa! :-)
A gdzie fanfary? ;-)
Kategoria Krótko, nie zawsze na temat ;-)
Dane wyjazdu:
17.61 km
0.00 km teren
00:52 h
20.32 km/h:
Maks. pr.:35.90 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek
Doposażanie Antka, cz. 2 ;-)
Czwartek, 16 czerwca 2011 · dodano: 16.06.2011 | Komentarze 0
Wczoraj zakupowe plany co prawda nie wypaliły, ale dziś byłem już przygotowany! :-) Po drugie, rowerowe wyjazdy do pracy bardzo przypadły mi do gustu :-) Raz, że przemieszczam się szybciej, dwa że jestem bardziej niezależny, a trzy - mogę patrzeć na Antoniego... ;-)Letnia poranna pogoda ustąpiła miejsca - jak na złość tuż przed 16 - swej letnio-jesiennej odmianie. Tak. Zaczęło lać. Szybko dojechałem do Ani, która dotarła po kilku minutach. Świnia ze mnie ;-) Umówiliśmy się na mieście - ona bidula pojechała, a ja wystraszony deszczyku schroniłem się egoistycznie pod dachem ;-) Niebawem jednak padać przestało i udaliśmy się na miejski wypad :-) Jechałem nieco z przodu swoim tempem. Czułem się świetnie! Jazda była tak swobodna... Oddech spokojny... Jednocześnie jechałem całkiem szybko :-) Widok, mimo że był to miejski syf, to jakoś z perspektywy siodełka i mojego samopoczucia, wydawał się bardziej przyjazny... :-)
Zgodnie z planem odwiedziliśmy zaprzyjaźniony sklep rowerowy (gdzie znów rosłem :-) tak, tak... Antoś bardzo ładnie się złożył :-) ), a następnie salon jednej z sieci komórkowych. Postanowiliśmy też zamówić coś do jedzenia, ale jadąc drogą powrotną wyszło jakoś tak, że Ania przejechała na czerwonym świe... (o kurde! miałem nie mówić!), a ja pojechałem przed siebie :-) Kurczaki! Plama na honorze, bo na miejsce dotarła przede mną! ;-) Ja natomiast miałem wielką przyjemność napotkać znajomego z pracy, który był pomysłodawcą niedawnego rowerowego wypadu do Głogówka :-) Pozdrawiamy! :-)
Gdy udałem się już w drogę powrotną do domu, znów ogarnęło mnie to uczucie... :-) Jakież to szczęście móc tak postrzegać świat. Pasja, to piękna sprawa... Czułem się bardzo szczęśliwy, jadąc rowerem. A wcale nie jechałem szybko ;-)
Dane wyjazdu:
15.41 km
0.00 km teren
00:43 h
21.50 km/h:
Maks. pr.:35.10 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek
Doposażanie Antka, cz. 1 ;-)
Środa, 15 czerwca 2011 · dodano: 15.06.2011 | Komentarze 0
Ostatnimi czasy doszedłem do wniosku, że dojeżdżanie rowerem do pracy ujmy przecież mi nie przyniesie ;-) W sumie, to jest to naprawdę fajny pomysł :-) Przez ostatni rok poprawiłem formę, więc nawet przez te siedem kilometrów nie zdążę się zgrzać :-) Zresztą... I tak musiałbym skoczyć do sklepu w Kędzierzynie... ;-)Dojazd do pracy zgodnie z planem :-) Szybko i sprawnie dotarłem na miejsce, a ponadto - co oczywiste - z roweru schodziłem bardziej szczęśliwy, niż jestem wtedy, gdy wychodzę z autobusu ;-) Musiałem jednak zweryfikować zakupowe plany - nie wziąłem ze sobą karty, ani nie miałem wystarczająco dużo gotówki. Nic to! :-) Postanowiłem więc dziś podjechać w drodze do domu i zobaczyć telefon, na którego kupno się szykowałem :-) Powrót do domu zaplanowałem parkiem i była to o tyle dobra decyzja, bo załapałem się jeszcze na imprezę w przedszkolu ;-)
Kategoria Krótko, nie zawsze na temat ;-)
Dane wyjazdu:
65.81 km
0.00 km teren
03:34 h
18.45 km/h:
Maks. pr.:39.30 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek
Z Antkiem na przegląd
Wtorek, 14 czerwca 2011 · dodano: 14.06.2011 | Komentarze 0
Wczoraj pomyślałem sobie, że chyba nadszedł czas, aby udać się z Antkiem na przegląd serwisowy. Rano wcześniej się obudziłem. Od razu do głowy wpadła mi myśl o pięknym Antku, serce szybciej zabiło i już spania nie było... :-) Zacząłem przysypiać dopiero po budziku, jak już trzeba było wstawać. Za oknem słońce zaczynało już ładnie, porannie świecić i niebawem byłem już w drodze do pracy.Antoś znów wzbudził zainteresowanie części załogi, ponieważ po raz pierwszy pojawiłem się tam z czterema sakwami :-) W ciągu dnia zadzwoniłem do sklepu i już było jasne, że wyjazd do Gliwic nie odsunie się w czasie.
Dokręcanie Antka zajęło piętnaście minut. Następnie śmignęliśmy na miasto, aby coś skonsumować :-) Ano tak! Zapomniałbym :-) Do Gliwic pojechała ze mną Pszczoła i Ania ;-) Na Rynku było pełno ludzi, więc siedliśmy w pierwszym wypatrzonym przez nas, nieco spokojniejszym miejscu. Po chwili Ania dojrzała koleżankę z pracy, a ja ciekawe ogłoszenie ;-)

Jako że czas nas trochę gonił, ruszyliśmy przed siebie i po kilku dłuższych chwilach, zdołaliśmy wydostać się z Gliwic. Udało nam się ułożyć naprawdę fajną trasę: jechaliśmy bocznymi drogami, lub też gruntowymi, aby za chwilę mijać chaszcze na ścieżce, czy wjeżdżać na strome torowisko :-) Niestety popołudniowa aura dodatkowo nas popędzała - dzień już jakby stracił na świeżości. Ja wyluzowałem dopiero, gdy wjechaliśmy w las przed Pławniowicami. Pomogła mi też w tym sarna, która przebiegła nam przez drogę :-) Nad jeziorem nawet się nie zatrzymywaliśmy. Mam nadzieję, że jeszcze będzie okazja, aby wybrać się tu tego lata :-)

Wyjeżdżając z Pławniowic, zaczęliśmy rozmawiać o budowaniu formy na rowerze, a później już mogliśmy znów cieszyć się urokiem asfaltowej, leśnej drogi do Rudzińca - to naprawdę ładny odcinek :-) Trzeba przyznać, że w ogóle trasa z Kędzierzyna do Pławniowic jest w ogóle całkiem fajna :-) Nieco przyśpieszyłem i oddaliłem się od Ani. Słońce powoli zaczynało już zachodzić, a zachód był przepiękny tego dnia! Chyba był to jeden z piękniejszych zachodów słońca, jakie widziałem w życiu... Poczekałem na Anię, po czym fajnym skrótem ominęliśmy Ujazd, wjeżdżając bezpośrednio na drogę do Sławięcic.
Główną drogą jechaliśmy tylko tyle, na ile to było konieczne. Nawet już w Kędzierzynie odbiliśmy na Piasty, aby zahaczyć później o jeden i drugi park :-) Następnie przemknęliśmy przez stację, po czym już każde z nas pojechało w swoją stronę :-)
Szkoda, że akurat dziś czas nas gonił. Biorąc pod uwagę bliskość aglomeracji, trasa była doprawdy przednia...
Dane wyjazdu:
104.07 km
0.00 km teren
05:31 h
18.86 km/h:
Maks. pr.:42.90 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek
Pracowy rajd :-) dzień 2
Niedziela, 12 czerwca 2011 · dodano: 12.06.2011 | Komentarze 0
Po wczorajszej samowolce, dziś czekały na mnie już obowiązki ;-) Musiałem stawić się na stacji w Racławicach Śląskich, aby powitać pracową grupę :-) Gdy tylko wygrzebałem się z zarośli i ruszyłem w drogę, usłyszałem szelest - to mała sarenka biegła w polu :-)Owa chwila postoju zadecydowała o tym, że rozejrzałem się jeszcze naokoło. Słońce pięknie wstawało na zboczu góry. Tak. To także będzie piękny dzień :-)



Na początek czekał mnie jednak podjazd. Rozbiłem się przecież u podnóża góry :-) Nie był on co prawda problemem, ale później porównałem sobie czas podjazdu i czas zjazdu - co oczywiste, różnica była kolosalna :-) Zjazd był oczywiście świetnym przeżyciem :-) Gdy minąłem Zlate Hory, odbiłem na szlak - swoisty skrót do Polski :-)


Niebawem znów sunąłem sobie pośród zadbanych miejscowości, a dodatkowo moim sprzymierzeńcem był płynący obok strumień. Niestety nie udało mi się wjechać na drogę, prowadzącą do Dębowca i musiałem jechać bezpośrednio przez Prudnik, ale nie przeszkadzało mi to. Dzień już był bardzo ładny, a dodatkowo byłem ciekaw, co przyniesie wyjazd z ludźmi z pracy.


Na wzniesieniu w Racławicach Śląskich, zauważyłem przed sobą grupę ludzi z rowerami. Tak, to pewnie moi :-) Gdy do nich dojechałem, Ci byli już w ruchu. Wyprzedziłem wszystkich, jednocześnie się witając i udałem się do naszego przewodnika i pomysłodawcy wyjazdu, aby zgłosić swoją obecność :-) Naszym celem był Głogówek.
Jeszcze nigdy tak dogłębnie nie zwiedziłem żadnego miejsca na rowerze :-) Zasługa leży po stronie człowieka, który zaimplementował ten wyjazd, a który jest jednocześnie wielbicielem tej miejscowości :-) Będąc na tutejszym zamku, mogliśmy nawet wejść do środka, a jakby tego było mało, wdrapaliśmy się nawet na sam dach, obserwując panoramę Głogówka :-) Tego chyba żadne z nas się nie spodziewało. Trzeba też przyznać, że dzięki nam to miejsce choć na moment odżyło.
















Po napełnieniu brzuszków, ruszyliśmy w dalszą drogę. Dzień był gorący, podobnie jak rozpalone były nasze humory :-) Trzeba przyznać, że zebrała się nam grupka niezłych pasjonatów :-) Mogę z całą pewnością stwierdzić, iż każde z nas było zadowolone z wyjazdu, a ja osobiście byłem aż zaskoczony całokształtem :-) Oczywiście od razu z kilku stron, pojawiły się pytania, kiedy następny wyjazd :-) Oby jak najprędzej! :-)

P. S. No i zapomniałem wspomnieć, że Antoś wzbudził spore zainteresowanie grupy :-) Tak... Prezentował się wspaniale :-)
Kategoria Wyprawki ;-), Z balastem, czyli... nie sam ;-)
Dane wyjazdu:
89.16 km
0.00 km teren
04:30 h
19.81 km/h:
Maks. pr.:45.10 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek
Pracowy rajd :-) dzień 1
Sobota, 11 czerwca 2011 · dodano: 12.06.2011 | Komentarze 0
Rano wstałem z fajnym rowerowym nastawieniem. Dzisiejszy dzień na pewno będzie pogodny :-) Ze słuchawkami na uszach wyszedłem z Benkiem na spacer i zacząłem planować wyjazd z namiotem :-)Trasa zakładała przejazd do Czech, tamże nocleg, a następnie poranne spotkanie z ekipą z pracy i wspólny powrót.
Pogoda była przednia na taki wypad. Dodatkowo perspektywa pierwszego w tym roku wyjazdu pod namiot, także nastrajała mnie pozytywnie.


Bardzo szybko dotarłem do pierwszych wzniesień i doszedłem do wniosku, że przecież mieszkam bardzo blisko gór. Można nawet wpakować się w pociąg i podjechać choćby do tych Racławic Śląskich, aby cieszyć się pięknymi widokami :-)
Korzystając z okazji, postanowiłem odbić do miejscowości Pielgrzymów, przy której na mojej mapie zaznaczono obecność jakiegoś zabytku. Tereny były świetne :-) Jechałem sobie po górkach, mijając leniwe wioseczki :-) Oczywiście zatrzymałem się na nieco dłuższą chwilę w owym Pielgrzymowie :-)








Gdy ruszyłem dalej, coraz bardziej zaczynałem czuć się, jakbym był na końcu świata :-) W miejscowości Opawica, odnalazłem totalnie inny klimat niż ten, do którego przywykłem do tej pory. Obok drogi, stały stare chatki, ogrodzone zzieleniałym już, starym płotem. Cóż za widok! :-) W pewnej chwili asfalt skończył się w lesie :-) Tutaj zaczęła się jeszcze lepsza jazda! :-) Stopniowo wkręcałem się w klimat tego wyjazdu :-) Byłem też zadowolony z tego, iż jadąc rowerem, miałem okazję zaznać czegoś nowego - nieplanowanego. Leśna droga w pewnym momencie zamieniła się w kamienisty podjazd, ale co tam! :-) Czy mi to przeszkadza? Nie! :-) Jest pięknie! :-) I doprawdy tak było... Dzień nastrajał bardzo pozytywnie, letnio... Dla takich chwil warto żyć. Byłem na krańcu świata! ;-)






Za wzniesieniem wjechałem już na drogę asfaltową, która spadała długo w dół - to jeden z pierwszych fajnych zjazdów, który pokonałem po kilkuletniej rowerowej przerwie :-) Było tak fajnie, że aż za bardzo ;-) Dlatego też pobyt mi się przeciągnął i zrezygnowałem z wizyty w Krnovie. Prawdę powiedziawszy, to i tak planowałem przejechać go tranzytem, a więc nie była to duża strata. Granicę przekroczyłem w Chomiąży, robiąc sobie tam uprzednio krótki przystanek.


W Czechach początkowo jechałem jedną z głównych dróg, ale gdy tylko z niej zjechałem, poczułem się rewelacyjnie. Tak. Oto jadę przed siebie, mając w głowie fajne plany... :-) I do tego te widoczki... Nie martwiłem się także zanadto noclegiem. Gdy po raz pierwszy byłem w Zlatych Horach w ubiegłym roku, przez przypadek znalazłem fajną miejscówkę, do rozbicia namiotu. Teraz to wykorzystałem :-)
Kategoria Wyprawki ;-)
Dane wyjazdu:
5.59 km
0.00 km teren
00:14 h
23.96 km/h:
Maks. pr.:40.60 km/h
Temperatura:19.2
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia
Kosia, ma Kosia...
Piątek, 10 czerwca 2011 · dodano: 11.06.2011 | Komentarze 0
W ciągu dnia przemknęło mi kilka razy, że na własne życzenie zrobiłem sobie plamę na czerwcu. Co prawda wczoraj już prawie wychodziłem na rower, ale ostatecznie po dwukrotnej zmianie planów, pozostałem w domu. W sumie to nie mam czego żałować. Rower dla mnie, a nie na odwrót... Dziś jednak już ciągnęło mnie na przejażdżkę Kosią. Trochę brakuje mi tego poweru, który daje mi ten rower... ;-)Standardowo przemknąłem do parku, uważając na ostatniej ulicy na zwisającą gałąź, która kilka dni temu posmagała mnie liśćmi po twarzy, gdy jechałem zamyślony :-) Jako że wyjechałem już po dwudziestej, miałem idealne warunki temperaturowe do jazdy. Utrzymywałem też dobre tempo - Kośka wręcz zachęca do nieco bardziej agresywnej jazdy :-) Niebawem znalazłem się na Targowej, pod koniec której - mijając nieco młodszą ode mnie młodzież ;-) - raptownie i bardzo agresywnie przycisnąłem w zakręcie. Odlot był bombowy! :-) To właśnie kocham w Kośce! (MXS) Szybko lawirując dotarłem do 24 Kwietnia, a następnie już trochę spokojniej do świateł. Ależ energii dał mi ten odjazd!
Po drodze wstąpiłem jeszcze do bankomatu, a gdy wróciłem do roweru, nieco mu się przyjrzałem. Kurczę! Normalnie bardzo ładna Kośka jesteś :-) Wracając do domu pomyślałem sobie, że jednak "co Kośka, to Kośka" :-) Chyba nigdy sentymentu do niej nie stracę. Na klatce jeszcze raz popatrzyłem na nią roziskrzonymi oczkami: nowe opony z paskiem, jeszcze wciąż srebrna kaseta, ładne malowanie i bardzo fajna sportowa sylwetka. A to przecież nie wszystko ;-) Tak. Kośka jest mega :-)
Kategoria Krótko, nie zawsze na temat ;-)
Dane wyjazdu:
8.93 km
0.00 km teren
00:30 h
17.86 km/h:
Maks. pr.:28.20 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia
Wakacyjne przemyslenia
Środa, 8 czerwca 2011 · dodano: 08.06.2011 | Komentarze 0
Mimo, że od powrotu z Węgier praktycznie nie przestałem rozmyślać o tegorocznym urlopie, to chyba jednak trzeba przyznać, iż decydujący czas nieco przespałem. Chyba jednak wyjdzie na to, że Rumunia na którą najbardziej się nastawiałem, nie dojdzie do skutku. A szkoda... Do końca tygodnia przemyślę jeszcze ten temat i podejmę ostateczną decyzję. Trzeba przecież zacząć przygotowania pod konkretny wyjazd.Nieco przygnębiony takim rozwojem spraw, postanowiłem wyjść na rower, aby nieco oczyścić umysł. Do domu wrócę pewnie w lepszym nastroju, a i przecież przyda mi się choćby krótki odpoczynek od tych moich rozmyślań :-)
Początkowo jechałem wciąż zagłębiony w swoich myślach. Gdy dojechałem do Chrobrego, postanowiłem skorzystać z wypogodzenia (dziś już dwa razy padało) i objechać trasę Radziejów -> Reńska Wieś -> Dębowa. Za Koźlem minąłem jednak boczną dróżkę i po chwili pomyślałem, że być może będzie to jakiś fajny skrót :-) Zawróciłem więc i zjechałem z głównej drogi. Boczny trakt kończył się jednak po kilkudziesięciu metrach, przy jakimś budynku gospodarczo-przemysłowym. Zatrzymałem się przed bramą na sekundę po czym odjechałem, nieśmiało wcześniej obszczekany przez pilnującego tamże psiaka. Postanowiłem więc objechać Koźle parkiem, a gdy dotarłem do mostu na Odrze, rzuciłem okiem na niebo i zmieniając plany, udałem się w stronę Kędzierzyna, z zamysłem wizyty na Żabieńcu. Nie ujechałem jednak daleko - zaraz na początku drogi rowerowej spotkałem Piotra :-) Oczywiście znów włączyło się nam gadanie :-) Staliśmy tam na tyle długo, że postanowiłem nie jechać dalej, tylko podprowadzić Piotra do domu i tym zakończyć dzisiejszy wypad.
Po powrocie do domu, znów zasiadłem przed kompem...
Dane wyjazdu:
15.67 km
0.00 km teren
00:40 h
23.51 km/h:
Maks. pr.:39.50 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek
Pierwsza pełna trasa Antka
Wtorek, 7 czerwca 2011 · dodano: 07.06.2011 | Komentarze 0
Po południu przez moment popadało dosyć intensywnie, ale słonce świeciło cały czas i po niedługim czasie po deszczu nie było śladu. Jeszcze w pracy dzwonił kurier - przyszedł uchwyt do nawigacji dla Antka. Zastosowaliśmy stałą procedurę, czyli pozostawienie przesyłki w osiedlowym sklepie ;-) Już się praktycznie rozumiemy bez słów z tym kurierem ;-) Oczywiście zaraz po powrocie do domu, zabrałem się za montowanie tegoż uchwytu, nawet się nie przebierając. Niebawem wyruszyłem, aby zarejestrować pierwszą pełną Antkową trasę :-)Wyruszyłem w kierunku parku i sprawnie go pokonując, znalazłem się na Dębowej. Pod koniec objazdu natknąłem się na paralotniarza, który przez kilka długich chwil leciał w niewielkiej wysokości nade mną. Od razu przypomniało mi się o uchwycie na aparat przy kierownicy. W drodze powrotnej postanowiłem jeszcze odbić na osiedle domków, a następnie wjechałem do parku. Gdy go pokonałem, znalazłem się na promenadzie i niebawem bylem już na Gazowej. Jako ze jest to fajne miejsce od przygazowania, to depnąłem na pedały, bardzo fajnie się rozpędzając :-) Trzeba jednak przyznać, ze o ile komfort jazdy u Antka jest lepszy, to jednak Kośka ma lepsze odejście... :-) Udałem się jeszcze na Rogi, aby miedzy innymi sprawdzić jak będzie zachowywał się rower na starej, zbudowanej jeszcze z sześciokątnych płytek drodze. Okazało się, że jechał naprawdę ładnie :-) Wybieranie wybojów i nierówności na 5 z plusem :-) Sprawdzając na liczniku dystans, skierowałem się do domu - było jeszcze jasno, ale dzień powoli już tracił świeżość :-)
Kategoria Krótko, nie zawsze na temat ;-)


