Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Kosiek. Odkąd jestem na bikestats.pl przejechałem 34372.37 kilometrów. Średnia prędkość wynosi aktualnie 21.12 km/h - trochę mało, ale spowalnia mnie Balast ;-)

Więcej moich rowerowych statystyk.



baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Kosiek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
32.64 km 0.00 km teren
01:31 h 21.52 km/h:
Maks. pr.:36.30 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Rudy 7000

Wtorek, 11 listopada 2014 · dodano: 14.11.2014 | Komentarze 0

Jedenasty listopada przywitał nas bardzo ładną, słoneczną pogodą. Dodatkowo było bardzo ciepło :-) Mieliśmy się gdzieś rodzinnie wybrać i padło na Rudy :-) Karol miał mieć frajdę z mnóstwa liści :-) Spoglądając za okno, coraz bardziej chciało mi się na rower :-) Aneczka chyba to wyczuła, bo zaczęła rowerowy temat. Ostatecznie udało się upchać i Antka i wózek :-) Jedziemy! :-)
Po drodze wstąpiliśmy nakarmić dwa czarne łabędzie, a przed wizytą w rudzkim lesie pojawiliśmy się jeszcze na stacji kolejki wąskotorowej :-) Karolek miał frajdę :-)



Gdy dojechaliśmy do lasu okazało się, że nie tylko my chcieliśmy tego dnia skorzystać z rudzkich uroków. Parking przy lesie pękał w szwach. Na szczęście udało się nam znaleźć coś nieopodal :-) Szybko zwinęliśmy manatki i wyruszyliśmy na spacerek :-) Za torami kolejowymi praktycznie od razu poczułem relaks. To miejsce ma energię.



Po powrocie do samochodu, zacząłem zbierać się do samotnego powrotu. Przebrałem się w samochodzie, praktycznie tuż przed oknami jednopiętrowego domu mieszkalnego, zdjąłem Antka i - co chyba w tym wszystkim najlepsze - upchnąłem wózek i bagażnik rowerowy w naszym kombi :-) To może dobrze wróżyć ;-)



Wciąż było ciepło :-) Ruszyłem po śladzie, żałując troszkę tego, że nie wjadę od razu na znaczącą dla mnie dużo "Zakazaną". Chciałem jednak przejechać innym leśnym szlakiem, aby zobaczyć coś innego niż zwykle. Na początku wyjazdu zerkałem często na licznik - niebawem miało przekręcić się Antkowych siedem tysięcy... W końcu gdzieś między Rudami, a Rudą wybiła magiczna siódemka z przodu :-) Cyknąłem zdjęcie komórką, aby mieć geotag, oraz zaznaczyłem punkt w nawigacji... :-) Jeszcze kilka dni temu byłem przekonany, że nastąpi to przy którymś z dojazdów do pracy, ale bardzo dobrze się stało, że zrobiliśmy to z Antkiem w tak pięknych, rudzkich okolicach... :-) To magiczne miejsce.
Ze sprawdzanego etapu wyjechałem na "Zakazaną" w miejscu, gdzie kiedyś spotkaliśmy inną rowerową rodzinkę :-) Na postoju zdjąłem czapkę, a kilka kilometrów dalej, zmieniłem pełne rękawiczki na letnie - mocno już zużyte. Jechało mi się ciężej, niż zwykle. Po ostatnich wojażach łańcuch wymagał smarowania i brak oliwy powodował większy opór. Poza tym cicho skrzypiał ;-) Łykając dystans, dotarłem w końcu do tajemniczych konstrukcji ;-) Chciałem je sprawdzić już po niedzielnym wyjeździe i nie przypuszczałem, że nastąpi to tak szybko :-) Oczywiście już wcześniej domyśliłem się, że to zbiorniki na wodę :-) 
Ponownie przeciąłem "Zakazaną". Po jej drugiej stronie zrobiło się lekko pagórkowato :-) Również tabuny rowerzystów i spacerowiczów, pozostawiłem za swoimi plecami :-) Nigdy nie widziałem tutaj tylu ludzi. Z drugiej strony wcale mnie to nie dziwi... :-) Taki dzień jak dziś wręcz nakazywał, aby się tu pojawić :-) Jadąc dalej, natknąłem się na leśną wiatę - kolejną, nowo poznaną atrakcję tych lasów :-) Wkręcony w jazdę zjechałem ze śladu, podążając jednak w odpowiednim kierunku. Wtem leśny krajobraz wydał mi się jakby znajomy... Po chwili i kilku przejechanych metrach, byłem już pewien tego gdzie się znajduję :-) Po krótkim postoju popędziłem radośnie przed siebie i gdy moim oczom ukazał się zbiornik wodny, od razu przypomniało mi się tutejsze babo babo! :-) Z uśmiechem na twarzy i praktycznie bez namysłu, postanowiłem odwiedzić naszą "piaskownicę" :-) 
Niebawem wyjechałem z lasu, wzbudzając werbalne zainteresowanie moją osobą, jednego z wiejskich piesków :-) Depnąłem mocniej na pedały :-) Nie dlatego, że chciałem uciekać a dlatego, że tak po prostu chciałem :-) Pędząc tak przed siebie, nagle poczułem nosem zapach rowerowej jesieni dwa tysiące dziesiątego, oraz jedenastego roku... Pachniało intensywnie... Po drugiej stronie głównej drogi, natknąłem się na właściciela leśnej pasieki, którego pozdrowiłem :-) Ciekawe, czy mnie skojarzył... :-) Gdy dojeżdżałem do Bierawy, wieziony dynamicznie przez Antka, o mały włos nie zjechałbym na zaplanowany na dziś skrót. W zasadzie to już zawracałem ;-) Miarowo pokonując kilometry, przejechałem przez mostek, liznąłem Azoty i już byłem na azotowym skrócie, gdzie na ostatniej prostej jechałem jakby między pachołkami. Spacerowiczów było naprawdę sporo :-) Gdy dojechałem do domu, słońce było jeszcze dobrze widoczne :-) To był piękny, wspaniały i ciepły dzień :-) 

7 k km ;-)


Wyjazd na "Zakazaną".


Na leśnej drodze.


To miejsce fotografuję chyba za każdym razem, gdy tędy przejeżdżam :-) Po drugiej stronie drogi, znajduje się wspominkowy zbiornik wodny :-)


Nieopodal skrzyżowania "Zakazanej" i "Tartacznej".


Tajemnicze konstrukcje ;-)


Na szczycie ;-)


Kierunek Lubieszów :-)


Kolejna, nowo odkryta atrakcja tutejszych lasów :-)


Natrafiam na znajome miejsce :-)


Myślami jestem z "babo, babo!" :-)


Wjazd do Lubieszowa :-)


Jesień przy mostku na Bierawce :-)



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentowanie jest wyłączone.