Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Kosiek. Odkąd jestem na bikestats.pl przejechałem 34372.37 kilometrów. Średnia prędkość wynosi aktualnie 21.12 km/h - trochę mało, ale spowalnia mnie Balast ;-)

Więcej moich rowerowych statystyk.



baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Kosiek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
41.93 km 0.00 km teren
01:52 h 22.46 km/h:
Maks. pr.:37.50 km/h
Temperatura:14.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia

Wstawianie zęba ;-)

Niedziela, 30 października 2011 · dodano: 30.10.2011 | Komentarze 0

Wczoraj zrezygnowałem z jazdy, ponieważ był to najgorszy dzień, patrząc przez pryzmat mojego samopoczucia. Nie było sensu wyciągać roweru i tym samym narażać się na przedłużenie infekcji. Wyszło mi to chyba na dobre, bo dziś czułem się już zdecydowanie lepiej. Miałem jeszcze co prawda Benka na głowie, ale i dla Koski znalazło się trochę czasu :-) Dzień był na tyle ciepły, że po prostu nie mogłem odmówić sobie wyjazdu. Do wyjścia pchało mnie dodatkowo to, że przecież wczoraj nie jeździłem, a w pamięci miałem cały czas stracony cały październik. Dlatego też dzisiejszy wyjazd, miał należeć do kategorii tych nieco dłuższych.
Przed wyjściem ułożyłem sobie dwie wersje trasy: krótszą i dłuższą. Zamiar był taki, aby pojechać po tej dłuższej pętli, choć oczywiście mocno brałem pod uwagę to, że w razie co skrócę przejazd. Wiedziałem też, że z racji nie do końca optymalnego samopoczucia, nie będę mógł jechać z takim tempem, na jakie miałem ochotę, ale ustaliłem sobie bezpieczną granicę.



Pierwsze metry uświadomiły mi, że na rowerze przecież inaczej odczuwa się temperaturę. Czułem na nogach przewiewający, chłodny wiatr ale już po kilkudziesięciu metrach, byłem odpowiednio rozgrzany i do Rogów dojechałem fajnym tempem. Przy końcu zabudowań, rozpościerał się ładny polny widok, miło oświetlony przez słońce. To jego ostatnie podrygi... Chyba to właśnie dlatego cieszą one jeszcze bardziej. Śmiało dojechałem do polnego skrzyżowania i odbiłem na nie utwardzoną polną drogę, gdzie znów jak kiedyś, musiałem zejść z roweru. Dawaj Kośka na garba! :-) Gdy na polu za plecami, zostawiłem już kilkanaście śladów butów, wsiadłem na rower i ruszyłem dalej. Po jakimś czasie znalazłem się w poborszowskim lesie. Panowała tu absolutna cisza. Dopiero po jakieś minucie, usłyszałem nieliczne odgłosy ptactwa. Jeden z nich szyderczo śmiał się w oddali... Naokoło liście spadały z drzew. Po kilkuminutowej przerwie począłem jechać w stronę Poborszowa, napotykając przy osiedlu śmieszną kozę :-) Gdy dojeżdżałem do głównej, zacząłem zastanawiać się nad przebiegiem dalszej trasy. Jeszcze w domu zaplanowałem jazdę czterdziestką piątką, aż tu nagle! Doznałem olśnienia! No przecież mogę skręcić w prawo! Z ogromną chęcią skręciłem więc w boczną, jakże ciekawą na rowerową jazdę uliczkę.




Jechało mi się spokojnie, aczkolwiek dynamicznie. Minąłem kilka fajnych zakrętów (jeden pokonałem nawet bardzo ładną wyścigową linią ;-) ) i dojechałem do zabudowań, znajdujących się przed wjazdem do lasu. Nagle na poboczu zauważyłem psa. Cholera. Jeszcze raz: Nagle na poboczu zauważyłem aaa! psaaa! Moje źrenice w ułamku sekundy zmieniły promień. Depnąłem na pedały i zastosowałem swój patent na pozbycie się czworonożnego zagrożenia, lub zyskanie czasu. Pies faktycznie wystraszył się dosyć mocno, ale już po kilku metrach dopadł mnie ponownie. Zerknąłem w jego stronę i spojrzałem na tego chojraka. Odpuścił po kilkudziesięciu metrach, a ja roześmiany w głos zauważyłem, że wykręciłem MXS wyjazdu ;-) Ta "ucieczka" była dla mnie frajdą :-) Na skraju lasu zatrzymałem się na moment i w tym momencie coś zaczęło na mnie spadać. To były biedronki! Ale jak to? :-) Jechałem w stronę krajówki, zatrzymując się za wzniesieniem i zauważyłem, że na osłonie siedzi jedna z nich. Chciałem zrobić jej zdjęcie, ale akurat spadła na asfalt :-)



Czekał mnie teraz mniej ciekawy fragment drogi, prowadzący do Walec. Gdy minąłem tą miejscowość, znów zrobiło się nieco lepiej :-) Ów dosyć ciekawy topograficznie fragment do trasy na Prudnik, pokonałem żwawo i ochoczo :-) Po kilku minutach dalszej jazdy znów byłem w lesie, docierając do myśliwskiej chatki, którą widziałem po raz pierwszy w tamtym roku, przy okazji wyjazdu z Piotrkiem. Zatrzymałem się tam na bardzo krótką chwilę, po czym ruszyłem w dalszą drogę. Kolejny postój wykonałem niedaleczko - tuż za skrajem lasu przy myśliwskiej ambonce.





Ruszając zwiększyłem tempo i szybko dotarłem do drogi zachodzącego słońca. Gdy już byłem na ostatniej prostej, zauważyłem bardzo ładną, jesienno kolorową ścianę drzew, mniej więcej w miejscu, gdzie jakiś czas temu wyłoniłem się z Kosią :-) Drzewka były bardzo ładnie pokolorowane :-) Zbudowana z nich ściana, aż rzucała się w oczy swoją odmiennością na tle pozostałego fragmentu lasu. Niestety nie bardzo można było zrobić zdjęcie, ponieważ między nami wisiały linie wysokiego napięcia. Chwilkę popatrzyłem sobie w tamtym kierunku i zauważyłem na skraju dwie sylwetki. Prawdopodobnie na rowerach :-) Będę musiał jeszcze raz tam wjechać. Może uda mi się wypatrzyć jakiś ładny skrót i krótszą alternatywę dla drogi zachodzącego słońca? W tym roku może nie być już możliwości przejechania tam suchą oponą, ale może w takim razie zrobię sobie taką mniejszą zimową przeprawę, podobną do tej przed rokiem? ;-) Po sekundzie mój wzrok oderwał zając, który jedynie raz wynurzył się z zieleni, dzielącej drogę od lasu :-)
Ruszyłem dalej, uważając na głębokie doły. Ostatecznie zrezygnowałem z dłuższej wersji trasy. Trochę jednak za wcześnie na takie wyjazdy. Trzeba dojść do stuprocentowego ładu z organizmem. W Bytkowie minąłem koniki na wybiegu, za którym na wzniesieniu pasły się krówki. Byłoby ładne zdjęcie, ale nie chciałem się zatrzymywać z uwagi na troje jeźdźców przy swoich rumakach, stojących nieopodal. Spokojnie pokonałem podjazd, po czym asfaltową drogą, udałem się prosto pokrętną drogą do domu :-)


Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentowanie jest wyłączone.