Info
Ten blog rowerowy prowadzi Kosiek. Odkąd jestem na bikestats.pl przejechałem 34372.37 kilometrów. Średnia prędkość wynosi aktualnie 21.12 km/h - trochę mało, ale spowalnia mnie Balast ;-)Więcej moich rowerowych statystyk.
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2019, Grudzień1 - 0
- 2019, Listopad2 - 0
- 2019, Październik4 - 0
- 2019, Wrzesień5 - 0
- 2019, Sierpień10 - 0
- 2019, Lipiec13 - 0
- 2019, Czerwiec7 - 0
- 2019, Maj1 - 0
- 2019, Kwiecień3 - 0
- 2019, Marzec1 - 0
- 2019, Luty2 - 0
- 2019, Styczeń1 - 0
- 2018, Grudzień1 - 0
- 2018, Listopad2 - 0
- 2018, Październik4 - 0
- 2018, Wrzesień11 - 0
- 2018, Sierpień10 - 0
- 2018, Lipiec16 - 0
- 2018, Czerwiec12 - 0
- 2018, Maj16 - 0
- 2018, Kwiecień13 - 0
- 2018, Marzec4 - 0
- 2018, Luty5 - 0
- 2018, Styczeń4 - 0
- 2017, Grudzień3 - 0
- 2017, Listopad1 - 0
- 2017, Październik7 - 0
- 2017, Wrzesień4 - 0
- 2017, Sierpień20 - 0
- 2017, Lipiec17 - 0
- 2017, Czerwiec24 - 0
- 2017, Maj31 - 0
- 2017, Kwiecień6 - 0
- 2017, Marzec6 - 0
- 2017, Luty2 - 0
- 2017, Styczeń2 - 0
- 2016, Grudzień5 - 0
- 2016, Listopad2 - 0
- 2016, Październik12 - 0
- 2016, Wrzesień7 - 0
- 2016, Sierpień17 - 0
- 2016, Lipiec9 - 0
- 2016, Czerwiec10 - 0
- 2016, Maj19 - 0
- 2016, Kwiecień18 - 0
- 2016, Marzec4 - 0
- 2016, Luty3 - 0
- 2016, Styczeń8 - 0
- 2015, Grudzień5 - 0
- 2015, Listopad4 - 0
- 2015, Październik6 - 0
- 2015, Wrzesień23 - 0
- 2015, Sierpień24 - 0
- 2015, Lipiec26 - 0
- 2015, Czerwiec22 - 0
- 2015, Maj26 - 0
- 2015, Kwiecień22 - 0
- 2015, Marzec25 - 0
- 2015, Luty19 - 0
- 2015, Styczeń14 - 0
- 2014, Grudzień8 - 0
- 2014, Listopad20 - 0
- 2014, Październik20 - 0
- 2014, Wrzesień5 - 0
- 2014, Sierpień6 - 0
- 2014, Lipiec6 - 0
- 2014, Czerwiec7 - 0
- 2014, Maj10 - 0
- 2014, Kwiecień7 - 0
- 2014, Marzec6 - 0
- 2014, Luty4 - 0
- 2014, Styczeń4 - 0
- 2013, Grudzień1 - 0
- 2013, Listopad2 - 0
- 2013, Październik2 - 0
- 2013, Wrzesień4 - 0
- 2013, Sierpień11 - 0
- 2013, Lipiec7 - 0
- 2013, Czerwiec8 - 0
- 2013, Maj3 - 0
- 2013, Kwiecień2 - 0
- 2013, Marzec1 - 0
- 2013, Luty1 - 0
- 2013, Styczeń2 - 0
- 2012, Grudzień2 - 0
- 2012, Listopad3 - 0
- 2012, Październik2 - 0
- 2012, Wrzesień6 - 0
- 2012, Sierpień21 - 0
- 2012, Lipiec21 - 0
- 2012, Czerwiec17 - 0
- 2012, Maj20 - 0
- 2012, Kwiecień5 - 0
- 2012, Marzec8 - 0
- 2012, Luty10 - 0
- 2012, Styczeń11 - 0
- 2011, Grudzień9 - 0
- 2011, Listopad13 - 0
- 2011, Październik4 - 0
- 2011, Wrzesień19 - 0
- 2011, Sierpień23 - 0
- 2011, Lipiec31 - 0
- 2011, Czerwiec22 - 0
- 2011, Maj27 - 0
- 2011, Kwiecień16 - 0
- 2011, Marzec14 - 0
- 2011, Luty7 - 0
- 2011, Styczeń7 - 0
- 2010, Grudzień9 - 0
- 2010, Listopad9 - 0
- 2010, Październik17 - 0
- 2010, Wrzesień24 - 0
- 2010, Sierpień22 - 0
- 2010, Lipiec4 - 0
- 2010, Czerwiec5 - 0
- 2010, Maj1 - 0
Wpisy archiwalne w miesiącu
Sierpień, 2011
Dystans całkowity: | 452.70 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 21:20 |
Średnia prędkość: | 20.65 km/h |
Maksymalna prędkość: | 44.10 km/h |
Liczba aktywności: | 23 |
Średnio na aktywność: | 19.68 km i 0h 58m |
Więcej statystyk |
Dane wyjazdu:
11.25 km
0.00 km teren
00:34 h
19.85 km/h:
Maks. pr.:37.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek
Dopinanie "sprawowego" guzika - próba 1 ;-)
Środa, 31 sierpnia 2011 · dodano: 03.09.2011 | Komentarze 0
W związku z wczorajszą wizytą w Opolu, dziś czekała mnie kontynuacja i dopięcie ostatniego guzika w sprawie :-) Dzień był ładny, więc tym bardziej cieszyło mnie to, że na miasto mogę udać się rowerkiem :-)Niestety odbiłem się od drzwi instytucji, gdyż było już zamknięte. Nie zrażony tym faktem, udałem się w drogę do domu. Jechało mi się bardzo sympatycznie :-) Co prawda na Rondzie Milenijnym, musiałem zaznaczyć swoją obecność na drodze, pukając w boczną szybę jednego z oczekujących na wjazd samochodów (towarzystwo w środku zdziwione...), ale droga mimo to była bardzo pozytywna :-)
ODO na liczniku Antka: 1990 km ;-)
Kategoria Krótko, nie zawsze na temat ;-)
Dane wyjazdu:
69.49 km
0.00 km teren
03:23 h
20.54 km/h:
Maks. pr.:35.10 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek
Popracowy wypad do Opola
Wtorek, 30 sierpnia 2011 · dodano: 03.09.2011 | Komentarze 0
Podczas dzisiejszego dnia okazało się, że musiałbym załatwić jedną z ważnych swoich spraw. W tym celu musiałem udać się do Opola. Umówiłem się, że podjadę po pracy i tak też uczyniłem. Oczywiście jechałem rowerem... :-)Początek trasy, to skrót przez Kuźniczki. Prawdę powiedziawszy, to w głowie miałem troszkę skrajne myśli. Z jednej strony wiedziałem, że czeka mnie dosyć długi wyjazd, jak na trasę popołudniową, a z drugiej strony jakoś uparcie tkwiło w mej głowie przekonanie, że gdybym miał lampkę w sakwie, to i do domu wracałbym na rowerze :-) Od początku wiatr wiał mi w twarz i jakoś ciężko mi się jechało. Może też dlatego, że i łańcuch wymagał już oliwienia? Dziwnie się czułem, jadąc ze skrzypiącym napędem :-) To nie przystoi! Mimo to, moim celem była średnia do Opola nie niższa niż 22 km/h.
Powoli zaczął dawać o sobie znać głód, dlatego w Zdzieszowicach wypłaciłem pieniążki. Gdy chciałem już ruszać w dalszą drogę, szlaban na przejeździe kolejowym właśnie zaczął się zamykać. No cóż... Poczekałem grzecznie :-) Była to też okazja, aby nieco porywalizować z pozostałymi, oczekującymi na przejazd rowerzystami i samochodami (! ;-) ). Co prawda nie wszyscy byli tak bojowo nastawieni jak ja, ale i tak z radością i werwą ruszyłem z miejsca :-) Na zakupy zatrzymałem się w Żyrowej, zwracając przy okazji uwagę pozytywnie zakręconych zaopatrzeniowców, na nawigację przymocowaną na Antkowej kierownicy :-) Niebawem dotarłem do Zakrzowa, skąd ruszyłem po krótkim postoju. Za autostradą napotkałem pana jadącego rowerem i trzymającego łańcuch, na którym prowadził dwie krowy :-) Hahaha :-) No i widzicie, jaki to rower jest wspaniały i pożyteczny? :-) I jakie może mieć wszechstronne zastosowanie! ;-)
Dalszy plan zakładał przedostanie się do Kamionki przez jedną z polnych dróg, ale ostatecznie wyszło na to, że wjechałem do Gogolina... To dla mnie nauczka, aby takich tras nie planować za pomocą ogólnodostępnej mapy internetowego giganta. Po prostu ona się do tego nie nadaje. Niemniej jednak przemknąłem rogatkami i już po stosunkowo niedługim czasie, byłem na drodze... Hm... No właśnie :-) Wjechałem na drogę nieopodal działek, a dojechałem do lasu i jakiś wykopalisk :-) Doprawdy ciekawe miejsca można znaleźć na trasie :-) O tym jak bardzo ciekawe, miałem się dopiero przekonać...
Byłem w okolicach Kamienia Śląskiego. Bardzo lubię te okolice z uwagi na spokój, wszechobecne lasy i panujący tu klimat. W Kosorowicach odbiłem w lewo i niebawem znalazłem się na rowerowym szlaku. Ale fajnie! :-) Początkowo biegł on nieco wyboistą polną drogą, przed końcem której znajdował się ładny staw. Następnie wjechałem na teren jakieś kopalni piasku, czy czego to jeszcze :-) Droga zrobiła się grząska i to tutaj pogrzebałem średnią ;-) Po kilku chwilach takiej jazdy, wjechałem jednak znów na polny trakt, który po niedługim czasie doprowadził mnie do lasu. Było tu bardzo fajnie :-) Naokoło cisza i spokój... Nawet ucieszyło mnie to, że dziś ludzie mają inne, mniej ciekawe zajęcia. Człowiek czasem potrzebuje odnaleźć się w samotni :-) Zacząłem pruć, aby poprawić trochę średnią ;-) Dzień też powoli tracił już na świeżości i wiedziałem, że będę musiał się trochę śpieszyć. Los jednak mi sprzyjał, bo przecież byłem już bardzo blisko Opola :-)
Pierwsze budynki jakie mijałem, nie były zachęcające. Później dowiedziałem się, że to właśnie tam znajdują się mieszkania socjalne. Teren naprawdę odstraszający... W drogę na stację PKP, zostałem podprowadzony przez Anię i Michała, który jechał na Antku i... no właśnie... No ale dobra... Wiadomo - Balast ;-) Gdy wsiadłem do pociągu, było już całkowicie ciemno. Chyba jednak powrót z lampką czterdzieści kilometrów do domu na ruchliwej krajówce, nie byłby dobrym pomysłem... :-) W przedziale znajdowało się co najmniej dziesięć opartych o siebie rowerów. Ich właściciele porozsiadali się w innych częściach pociągu, a wraz ze mną pozostał inny rowerzysta, nie odstępujący tak jak i ja swojego rumaka. Swoją drogą był bardzo gadatliwy, więc podróż minęła mi bardzo szybko :-)
Kategoria Wypady, nie w(y)padki ;-)
Dane wyjazdu:
17.31 km
0.00 km teren
00:51 h
20.36 km/h:
Maks. pr.:29.90 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek
No i mam za swoje... ;-)
Poniedziałek, 29 sierpnia 2011 · dodano: 03.09.2011 | Komentarze 0
Po wczorajszym pozytywnym dniu, nadszedł dzień obowiązków. Przez cały ten dzień, wciąż pozytywnie we mnie buzowało. Tak. Muszę przyznać, że wczoraj naładowałem baterie bardzo mocno.Na drogę do pracy ubrałem kurtkę, gdyż było odczuwalnie chłodno. Gdy już wszedłem w rowerowy tryb, przypomniał mi się jeden poranek na tegorocznej wyprawie. Wspomnienia przywołała unosząca się mgła. Na drodze rowerowej było jej jeszcze więcej. No... Zrobiliśmy sobie pożegnanie lata, to teraz mamy... Na Kozielskiej zauważyłem, że moje spodenki w kilku miejscach są wilgotne. Co jest? Za chwilę dostrzegłem kropelki, na koszulce wystającej spod kurtki. No tak... Zbieram mgłę :-) Tuż przed pracą miałem też okazję zauważyć, jak mgła jest miotana przez wiatr i tworzy swoiste powietrzno-wodne fale. Ciekawy widok :-) Muszę też przyznać, że nawet trochę zmarzłem w końcówce.
Na szczęście po południu było ciepło :-) Co prawda też już nie gorąco jak przez weekend, ale wciąż pogodnie i pozytywnie :-) Na tyle pozytywnie, że w drodze do domu zahaczyłem o Żabieniec i część kozielskiego parku :-)
Kategoria Krótko, nie zawsze na temat ;-)
Dane wyjazdu:
49.43 km
0.00 km teren
02:47 h
17.76 km/h:
Maks. pr.:44.10 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek
Pożegnanie Kasi - powrót, czyli... ANKA na Ance :-)
Niedziela, 28 sierpnia 2011 · dodano: 28.08.2011 | Komentarze 0
W pew/łnej chacie o poranku nastało poranne zamieszanie... Prawie cały dom wybywał... Nam poszło wszystko sprawnie i o czasie wyruszyliśmy do Opola. Dzisiejszy poranek po nocnych opadach był chłodniejszy, ale pasował za to w sam raz na rower :-)Prowadziłem aż do samego Opola i przez to swoje zapędzenie, zostałem troszkę skarcony: w centrum, niedaleko stacji PKP, napotkałem gościa śledzącego bacznie mapę. Obok niego stały dwa sakwowozy. Pewnie bym się nie wracał, ale moją uwagę zwróciły sakwy, które wskazywały na to, że ich właścicielem nie jest jakiś "działkowiec", a ktoś trudniący się profesją :-) No jakże więc mógłbym nie skorzystać z okazji, aby po raz pierwszy na żywo(!) porozmawiać z sakwiarzem? :-) Okazało się, że pochodzi on z Niemiec i przemierza nasz kraj od Krakowa, przez Opole i Wrocław z powrotem do siebie :-) Szerokości zatem! :-)
Także i my wpakowaliśmy się w końcu do pociągu, w którym jechał już składak widmo, a na chwilę przed odjazdem, wszedł jeszcze młodzieniec, pochodzący z Czech. Jego nację poznałem po fryzurze ;-)
Gdy wysiedliśmy w Jasionej, zapachniało przygodą. Po dwóch minutach od odjazdu pociągu, zrobiło się bardzo cicho. Tylko jakiś ptak od czasu do czasu podśpiewywał. Gdy znaleźliśmy się z drugiej strony torów, stanęliśmy przed wyborem szlaku. Zasugerowałem jazdę prosto po asfalcie, gdyż droga prowadząca do lasu była miejscami mokra. W nocy przecież i tutaj padało. Poza tym coś mówiło mi, że jeszcze w tym roku pojawię się tu po raz drugi :-)
Po kilku chwilach jazdy, zaczęliśmy radować się mijanymi widokami. Pomyślałem sobie, że patrząc tak daleko nie wiem nawet, co mam pod nosem. Było pięknie. Tak jak piękny był dzień. Niebawem dotarliśmy do skrzyżowania, którym na początku letniego sezonu, przemykaliśmy do Kamienia Śląskiego, a na kolejnym - po króciutkim pomyślunku - znów pojechaliśmy prosto. I bardzo dobrze! :-) Po pierwsze dlatego, że tą drogą jeszcze nie jechaliśmy. Po drugie, bo była mniej uczęszczana przez innych użytkowników, a po trzecie, bo trafiliśmy na wybieg z konikami :-) Ja nawet pogłaskałem je kilka razy :-) Tutaj poczuliśmy charakter dzisiejszego wypadu. Dla mnie takie momenty, to esencja rowerowych wyjazdów - gdy można przystanąć na chwilę, poczuć magię pięknych miejsc i głęboko zaczerpnąć powietrza do płuc, zatapiając się w zadumie. Nieopodal, na kolejnym skrzyżowaniu napotkaliśmy pieska, którego Ania trochę się bała, stając sobie troszkę dalej, podczas gdy ja studiowałem przydrożną mapę. Dalszy kierunek jazdy został ustalony :-)
Droga zaczynała powoli unosić się w górę. Niebawem przejechaliśmy obok znaku, informującego o ślepej uliczce i znaleźliśmy się na kamienistej, polnej drodze. Znów nie ujechaliśmy za daleko, gdyż natrafiliśmy na bardzo fajną polankę :-) W przypływie beztroski, rzuciłem się w trawę i poleżałem chwilę, a następnie pstryknęliśmy kilka fotek. Z polany rozciągał się bardzo ładny widok na Sudety Wschodnie. Powoli zaczynało coś do mnie docierać...
Po kilkunastu minutach znów ruszyliśmy dalej, wjeżdżając do lasu, gdzie czekał na nas dosyć stromy podjazd, za którym dotarliśmy do przesmyku nad autostradą. To tutaj na dobre dotarło do mnie, dlaczego okolice Góry św. Anny zasługują na miano parku krajobrazowego. Ze wzniesienia rozciągał się miły dla oka widok, który niestety mąciła przebiegająca tuż pod nami autostrada. Gdy znaleźliśmy się po jej drugiej stronie, dotarliśmy do leśnego skrzyżowania, na którym każda droga była oznaczona jakimś szlakiem :-) Coś mi mówi, że będę tu bywał częściej - jeśli już nie w tym, to w przyszłym roku. Doprawdy niezłe pożegnanie wakacji sobie zgotowaliśmy :-)
Pokonaliśmy kolejny, nieco krótszy podjazd i wyjechaliśmy z lasu. Kręciliśmy teraz na polnej drodze, położonej na wzniesieniu, z którego znów rozpościerał się ładniutki widok :-)
Nasza sielanka została jednak na moment przerwana, gdy z pobliskiego domostwa wypadł pies, który rzucił się w moim kierunku. Był sporej wielkości i muszę przyznać, że była to moja pierwsza groźna sytuacja z tymi skądinąd sympatycznymi stworzeniami, jaką miałem podczas rowerowego wypadu. Jeszcze gdyby nie Ania, to pewnie śmignąłbym nie oglądając się za siebie, ale w tym wypadku, sytuacja wyglądała nieco inaczej. Nie wiem co się stało, ale ów pies dopadł mnie, po czym jak gdyby nigdy nic wrócił na podwórze. Czy w pewien sposób ucierpiał w kontakcie z rowerem (bo mnie nawet nie dotknął), czy cholera wie co, ale mogłem bez żadnego uszczerbku oddalić się z tamtego miejsca. Ania tymczasem wycofała się i objechała owe feralne miejsce z drugiej strony. Było nam szkoda czasu, ale sprawę należało załatwić nieco inaczej... Ktoś następny może nie mieć tyle szczęścia, zwłaszcza że to gospodarstwo jest położone w bliskiej odległości od szlaku... Nieopodal natknęliśmy się na zabytkowy wiatrak, który jednak znajdował się na prywatnym terenie, więc już prosto udaliśmy się na Górę św. Anny, gdzie pokręciliśmy się pożytecznie :-) Chyba był też tam jakiś odpust, bo ludzi było co niemiara :-)
Gdy już wyruszaliśmy w dalszą drogę, zatrzymaliśmy się jeszcze przy zaimprowizowanym wykopalisku, a następnie ja wykorzystując okazję, puściłem się pędem z góry, zatrzymując się w połowie drogi, przy Muzeum Czynu Powstańczego. Zapewne kiedyś odwiedzimy to miejsce. Przy budynku muzeum stała "amfibia", którą widziałem po raz pierwszy jadąc świetną trasę poprzez województwo opolskie :-)
Dalej droga prowadziła do Raszowej, gdzie objechaliśmy "nasze" jeziorko, a następnie przez las dotarliśmy do Kłodnicy. Na początku owego leśnego odcinka prowadziła Ania, co zaowocowało tym, że trochę za bardzo zbliżyliśmy się do drogi asfaltowej. Nic jednak nie było stracone, gdyż zdołaliśmy jeszcze odbić w jakąś mniej wyjeżdżoną drogę, na której natknęliśmy się na chatkę Puchatka :-) Ciekawe, czy ktoś tu mieszka ;-) Dalszy plan zakładał dotarcie do Kędzierzyna, przez skrót na Żabieńcu.
Gdy dojechaliśmy do Ani, wypakowałem jej rzeczy z sakwy i udałem się do domu. To był naprawdę udany i mega pozytywny wyjazd! :-) Żałuję jednak trochę, że lato już praktycznie za nami... Wracając jednak jeszcze na chwilę do pozytywów i dzisiejszej trasy muszę przyznać, że znalazła się ona w czołówce tegorocznych wypadów :-)
Dane wyjazdu:
38.68 km
0.00 km teren
01:50 h
21.10 km/h:
Maks. pr.:42.30 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek
Pożegnanie Kasi...
Piątek, 26 sierpnia 2011 · dodano: 28.08.2011 | Komentarze 0
Rano jak zwykle do pracy. No... Może nie do końca jak zwykle, bo (i tu - jak zwykle ;-) ), pakowałem się w pośpiechu na ostatnią chwilę :-) Po południu mieliśmy bowiem jechać z Anią na Surowinę :-)Do pracy dotarłem bez problemów, ale w wyniku porannego zamieszania zapomniałem wziąć lampkę do roweru. Dlatego też po pracy, postanowiłem przepędzić się po nią do domu :-) A dzień był gorący... ;-) Nieźle się więc zgrzałem, ale - co oczywiste - była to dla mnie frajda! Taki sprint, to świetna sprawa jest! :-)
Przed odjazdem pociągu, wstąpiłem jeszcze do sklepu po pićku. Miałem pewne obawy przed pozostawieniem roweru przed wejściem, ale uczynna ekspedientka baczyła na niego swym okiem :-) Kilka minut później, byliśmy z Anią w drodze do Opola :-) Na miejscu zdecydowaliśmy, że pojedziemy "moją" trasę tak, aby tym razem wcelować się w ów leśny szlak do Świerkli.
Dzień był przedni. Zapowiadał się też świetny weekend :-) Co prawda w sobotę chciałem pojechać trasę +200 km, ale teraz nie miałem już wątpliwości, co do słuszności wyboru pod względem rowerowym :-) Jeszcze lepiej zrobiło się, gdy wyjechaliśmy poza miasto. Zaczęło powoli udzielać mi się weekendowe samopoczucie :-) Jako, że jechałem w pewnej odległości przed Anią, mogłem swobodnie przygotowywać się do robienia jej kawałów na trasie :-) Tak wiec raz porządnie ją wystraszyłem, wyskakując z wrzaskiem zza przydrożnych krzaków tuż przed nią, a później schowałem się w zaroślach, aby następnie pojawić się za jej plecami. Jednym słowem: miałem świrka! :-) Trzeba także wspomnieć, że tym razem zdołaliśmy odbić do lasu w kierunku Świerkli, ale mojej trasy w oryginale nie powtórzyliśmy. I dobrze :-)
Dane wyjazdu:
16.78 km
0.00 km teren
00:47 h
21.42 km/h:
Maks. pr.:33.40 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek
Powrót lata :-)
Czwartek, 25 sierpnia 2011 · dodano: 25.08.2011 | Komentarze 0
Rano nie chciało mi się wstać. Zwlokłem się więc później, choć pewnie gdyby nie Benek, który wskoczył na mnie akurat wtedy, gdy znów przysypiałem, to pewnie byłoby jeszcze później ;-) Chyba szczerze trzeba przyznać, że nieświadomie (a może właśnie świadomie!) uratował mnie przed spóźnieniem się do pracy :-) Kochana psina :-)Droga do pracy przebiegła standardowo z jednym wyjątkiem, a mianowicie wizytą w sklepie na Pogorzelcu. Oczywiście wstałem na tyle późno, że nie miałem już czasu na poranne zakupy u siebie :-) Gdy po pracy wdepnąłem do Ani uznałem, że dobrym pomysłem będzie przejechać się parkiem w drodze do domu. Po jakimś tygodniu, w końcu wróciło lato :-) Było bardzo słonecznie i gorąco. Szkoda z tego nie skorzystać :-)
Kategoria Krótko, nie zawsze na temat ;-)
Dane wyjazdu:
16.78 km
0.00 km teren
00:46 h
21.89 km/h:
Maks. pr.:33.40 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek
P&P ;-)
Środa, 24 sierpnia 2011 · dodano: 25.08.2011 | Komentarze 0
Dziś kolejny dzień z rowerkiem o poranku :-) Scenariusz bardzo nudny i oklepany ;-)Podczas drogi do pracy, zacząłem sobie rozmyślać o rowerkach :-) Tak lekko i przyjemnie - wręcz infantylnie :-) Kurczę... Ja to normalnie naprawdę zakręcony jestem :-)
Po południu wybrałem się na miasto, aby w końcu kupić Kośce lampkę, która zbiła się pewnej feralnej soboty :-)
Kategoria Krótko, nie zawsze na temat ;-)
Dane wyjazdu:
12.18 km
0.00 km teren
00:27 h
27.07 km/h:
Maks. pr.:41.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia
(Prawie) wyrwane serducho...
Wtorek, 23 sierpnia 2011 · dodano: 25.08.2011 | Komentarze 0
Dziś byłem na służbowym wyjeździe nieopodal Bratysławy. Przejeżdżaliśmy nawet obok miejsca, gdzie nocowałem podczas ubiegłorocznej wyprawy nad Balaton :-) Dodatkowo pogoda, otoczenie (a przede wszystkim pasmo górskie, które chciałem pokonać rok temu) i kilku napotkanych na górskich serpentynach kolarzy spowodowało, że aż serducho rwało mi się z piersi. Dosłownie. Chciałem jeszcze jak najwięcej zaczerpnąć lata. Wiedziałem, że po powrocie do domu wyjdę, choćby i na pół kilometra jazdy.Mimo zmęczenia zrobiłem tak, jak zamierzałem. Trasę starałem się ułożyć jak najbardziej relaksacyjnie. Tym razem wróciliśmy nieco wcześniej ze służbowego wyjazdu, tak więc mogłem jeszcze złapać troszkę słoneczka :-) To było mi potrzebne. Rower mnie wycisza, uspokaja i ładuje baterie :-)
Kategoria Krótko, nie zawsze na temat ;-)
Dane wyjazdu:
15.43 km
0.00 km teren
00:42 h
22.04 km/h:
Maks. pr.:35.80 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek
Wypatrując tęczy
Poniedziałek, 22 sierpnia 2011 · dodano: 25.08.2011 | Komentarze 0
Jazda do pracy na rowerze, weszła mi w nawyk :-) Także i dziś śmignąłem do pracy wraz z Antkiem. To bardzo fajny kompan! :-)Trasa do pracy była standardowa. Po południu zaczął padać deszcz, akurat jak wyszedłem. Było jednak przyjemnie ciepło, więc postanowiłem podskoczyć do Starostwa Powiatowego, aby sprawdzić godziny urzędowania. Już na pierwszych światłach, napotkałem samochód znajomego z pracy. Dałem mu wymowny znak, że mam ochotę dać mu wycisk na starcie ;-) Oczywiście nie miałem żadnych szans, ale mimo wszystko założę się, że to właśnie mi dało to więcej frajdy :-) Po kilkudziesięciu metrach jazdy, minąłem też idącą chodnikiem matkę chrzestną Kosi :-)
W drodze powrotnej do domu, na drodze rowerowej, zacząłem wypatrywać tęczy. Już dawno przestało padać, a aura była w sam raz. Pod koniec zamiast tęczy, spotkałem jednak Piotra, z którym doturlaliśmy się wesoło do osiedla :-) Oczywiście trochę też sobie pogadaliśmy na postoju ;-)
Dane wyjazdu:
31.33 km
0.00 km teren
01:34 h
20.00 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek
Pełna chata, cz. 3 ;-)
Niedziela, 21 sierpnia 2011 · dodano: 21.08.2011 | Komentarze 0
Na godzinę przed odjazdem pociągu, zaczęliśmy się zbierać. Ostatecznie zrezygnowaliśmy ze sprawdzania "mojej" trasy ze Świerkli w okolice Masowa. Szkoda było czasu, którego i tak już nie mieliśmy. Prostą więc jak strzała drogą, udaliśmy się do Opola.Pogoda wciąż była bardzo dobra. Jechaliśmy całkiem szybko, a na podjazdach to Ania mi uciekała :-) Gnaliśmy tak, że przed odjazdem pociągu, zdążyliśmy jeszcze zjeść lody :-)