Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Kosiek. Odkąd jestem na bikestats.pl przejechałem 34372.37 kilometrów. Średnia prędkość wynosi aktualnie 21.12 km/h - trochę mało, ale spowalnia mnie Balast ;-)

Więcej moich rowerowych statystyk.



baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Kosiek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Krótko, nie zawsze na temat ;-)

Dystans całkowity:13176.06 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:631:58
Średnia prędkość:20.72 km/h
Maksymalna prędkość:66.71 km/h
Liczba aktywności:910
Średnio na aktywność:14.48 km i 0h 41m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
4.35 km 0.00 km teren
00:12 h 21.75 km/h:
Maks. pr.:28.40 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Praca 101014

Piątek, 10 października 2014 · dodano: 11.10.2014 | Komentarze 0

Tyle szumu na blogu o zamontowane świeżo błotniki, więc nie wypada odpuszczać :-) To między innymi one miały "pomóc" mi zacząć w końcu ponownie jeździć do pracy na rowerze :-) Poza tym muszę wreszcie zacząć przekuwać myśli w czyny - i to nie tylko te rowerowe. Piątek był tym plusem, że było mi trochę łatwiej zacząć, aniżeli wtedy gdybym miał zaczynać od poniedziałku. Już mam przyczółek ;-)
Tytuł wpisu jest prowokacyjny ;-) Jeszcze nie wiem ile starczy mi zapału na te pracowe jazdy, ale jeśli będzie to dłuższy horyzont czasowy, właśnie takie oto robocze i nieprzyjemne tytuły pojawią się na blogu. Rozważam jeszcze umieszczanie mapy. Dziś jeszcze jest ;-) Zobaczy się jak będzie to wyglądało w przyszłości :-)



Poranek był ciepły jak na tą porę roku :-) Ochoczo ruszyłem przed siebie i na miejsce dotarłem tylko o kilka minut później, niż gdybym jechał samochodem. Na dobrą sprawę różnica była niezauważalna, a przyjemność z jazdy w towarzystwie słoneczka rekompensowała zdecydowanie, ewentualną "stratę" czasową :-) Po południu nawigacja bardzo szybko podjęła trop :-) Na początku ostatniej prostej na Towarowej, kątem oka dojrzałem mocno czerwone liście wijące się przy drodze :-) Rano zapomniałem wrzucić aparat do sakwy, więc teraz już się nie zatrzymywałem. Do domu jechało się bardzo przyjemnie :-) Było ciepło, słonecznie, a mamy przecież październik :-) Powietrze łagodnie głaskało mnie po twarzy... :-) Jechałem fajnie rozpędzony :-) Więcej roweru nie zaszkodzi :-) Pod kopułą krążą mi myśli o konieczności poczynienia przygotowań na jesienne pluchy :-)

Dane wyjazdu:
10.59 km 0.00 km teren
00:35 h 18.15 km/h:
Maks. pr.:27.40 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Wieczorną porą na poszukiwanie kwa kwa ;-)

Czwartek, 9 października 2014 · dodano: 11.10.2014 | Komentarze 0

Po długiej nieobecności, zaliczyłem dziś pierwszy dzień w pracy. Mnogość literek i cyferek przewracała mi się w głowie - szczególnie rano. Po południu czułem się więc zmęczony. Chciałem wyjść i gdzieś pokrążyć. Tylko lekka namowa Aneczki spowodowała, że zacząłem się pakować. Z chęcią też, zabrałem ze sobą Karolka, dla którego atrakcją wyjazdu miały być kwa kwa ;-) Do wyjazdu byliśmy gotowi całkiem szybko :-)



Słońce już chowało się za pobliską kamienicę. Na początku azotowego skrótu zerknąłem na nawigację - pokazywała trzydzieści jeden minut do zachodu słońca. Zdecydowałem więc lekko skrócić trasę. Gdy dojechaliśmy do początku niebieskiego szlaku okazało się, że z oglądania kwa kwa będą dziś nici. Kaczuszki poszły niu niu ;-) Na pocieszenie mieliśmy jednak co najmniej kilka szczekających piesków na całej długości dzisiejszej trasy ;-) Za Brzeźcami zaczęliśmy się już trochę śpieszyć - zostały nam 4 minuty do zachodu słońca :-) Antek jechał ochoczo, więc do domku dotarliśmy o czasie :-) Karolek jednak nie miał jeszcze dość, wołając po zatrzymaniu "jeszcze!" :-)

To chyba dobry widok :-) Mam nadzieję, że teraz już nic nie będzie brudzić Karolkowi w przyczepce :-)


Przystajemy za Starym Koźlem, aby spróbować uwiecznić zachód słońca :-) Karolek tak jeszcze nie jechał :-)


Mimo braku czasu, za Brzeźcami decyduję się na ponowny postój. Słońce jednak bardzo szybko chowa się za chmurą :-)


Dane wyjazdu:
8.21 km 0.00 km teren
00:24 h 20.53 km/h:
Maks. pr.:28.60 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Błotniki! Błotniki! :-)

Środa, 8 października 2014 · dodano: 11.10.2014 | Komentarze 0

W końcu się udało :-) Korzystając z dosyć ciekawej promocji w jednym ze sklepów rowerowych, nabyłem komplet błotników do Antka. Produkt niby made in Germany, ale gdy tylko zobaczyłem ilość śrubek wiedziałem, że łatwo nie będzie :-) Zaczęło się od tego, że już na samym początku walczyłem ponad pół godziny ze stojakiem, który akurat teraz(!) postanowił zrobić mi dowcip! Ostatecznie odpuścił po tym, jak potraktowałem go odtłuszczaczem. Poza tym wczoraj wieczorem pożyczałem szlifierkę aby dociąć uchwyty, a podczas prac upadająca dedykowana śruba, poturlała się po podłodze do piwnicy sąsiada. Odprowadzałem ją wzrokiem, a później na klęczkach "wyławiałem" długim kluczem nasadowym pod szparą w drzwiach ;-) Jak widać było bardzo ciekawie :-) Gdy montaż został już wreszcie ukończony, pod pretekstem konieczności wizyty na mieście, udałem się na krótki przejazd :-)





Start również nie był łatwy :-) Przy zakładaniu sakwy, urwał się dolny hak mocujący - w końcu przetarł się trzymający go materiał. Zrzucone przez Anię z balkonu zipy doraźnie uratowały sprawę :-) Gdy już miałem ruszać zorientowałem się, że po zakończonym montażu błotników, nie zapiąłem V-breaków. To by było... ;-)
Po odwiedzeniu dwóch "sprawowych" miejsc, nie mogłem sobie odmówić choćby króciutkiego przejazdu :-) No nie mogłem! :-) Udałem się polnym skrótem w kierunku Żabieńca. Między polami napotkałem nawet kałuże i pojawiła się pokusa, aby od razu przetestować błotniki :-) Nie chciałem jednak jeszcze bardziej brudzić roweru. Przy zakręcie zatrzymałem się ponownie, aby uwiecznić "błotnikowy" przejazd, a przy okazji napompować opony :-) Tak, tak :-) Opony super, a dętki jeszcze fabryczne. Muszę je w końcu wymienić :-)
Rześka pogoda czyniła jazdę jeszcze przyjemniejszą :-) Kierując się już w stronę domu, postanowiłem przejechać asfaltem przez osiedle domków, aby było szybciej. W domu mieliśmy gościa z WIELKIEJ Brytanii, więc nie wypadało jeździć zbyt długo :-)
 
Testować błotniki, czy nie? :-) Oto jest pytanie... ;-)


Pamiątkowa sesja zdjęciowa z błotnikami ;-) Przy okazji pompuję koła :-)


Dane wyjazdu:
6.66 km 0.00 km teren
00:18 h 22.20 km/h:
Maks. pr.:31.10 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Na Pocztę... i nie tylko :-)

Piątek, 19 września 2014 · dodano: 22.09.2014 | Komentarze 0

Około południa, dotychczasowa piękna letnia pogoda trochę się zepsuła. Temperatura co prawda praktycznie się nie zmieniła, ale niebo spowiła warstwa białych chmur. Generalnie jednak nie było źle :-) Korzystając z wolnej chaty, w końcu schowałem pod listwę kabel z przedłużacza, a po południu Aneczka wygoniła mnie na Pocztę... :-) Wychodząc z domu rzuciłem od niechcenia "A może pojadę nie tylko na Pocztę...?" W głowie zrodziła się myśl ;-)



Do urzędu dojechałem spokojnie, szybko odbierając tam przesyłkę. Tym razem nie wjeżdżałem rowerem do środka, jedynie śmiało podjeżdżając po równi pochyłej. Gdy już było po sprawie, z uczuciem wolności począłem zmierzać w kierunku lasu :-) Spokojnie, choć w miarę szybko wykręciłem sobie małą trasę po niebieskim szlaku, cykając kilka zdjęć z drogi Zetką "C". Warto było się wybrać choćby na tak krótką przejażdżkę :-) Od razu jestem szczęśliwszy i bardziej spełniony :-)



Dane wyjazdu:
14.18 km 0.00 km teren
00:48 h 17.72 km/h:
Maks. pr.:28.40 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Przejażdżka rowerowa z Bąblem :-)

Wtorek, 16 września 2014 · dodano: 22.09.2014 | Komentarze 0

Po wczorajszym nieudanym wyjeździe, w głowie kłębiły mi się wątpliwości co do zasadności znoszenia całego majdanu na dół. A nuż znowu Bąbel strzeli focha i nie będzie chciał jechać? Pogoda była jednak przepiękna i strasznie szkoda mi było siedzieć w domu. Współdziałając z Aneczką, postanowiliśmy zaryzykować :-)



Ryzyko opłaciło się nam bardzo :-) Karolek jechał dziś bardzo grzecznie :-) Widział też obiecanego hała, czyli pieska, a "w nagrodę" za bycie grzecznym, były też pasące się koniki w Starym Koźlu :-) Niestety kilkadziesiąt metrów wcześniej, przy próbie uwiecznienia dożynkowej ozdoby, padły nam baterie w aparacie i nie mając niczego innego w zanadrzu, niewiele uwieczniliśmy z tego wyjazdu. Nie to jednak było ważne :-) Najważniejsza była pozytywna jazda i nasze uśmiechy :-) Karolek był dziś na zupełnie innym biegunie! Siedział grzecznie, uśmiechał się, rozmawiał z tatem. Fajnie było :-)



Dane wyjazdu:
0.23 km 0.00 km teren
00:02 h 6.90 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

"Niczego nie można porównać do czystej przyjemności przejażdżki rowerowej"

Poniedziałek, 15 września 2014 · dodano: 22.09.2014 | Komentarze 0

Korzystając ze znaczącej poprawy pogody, postanowiłem wybrać się z Karolkiem poza miasto. Przygotowań było co niemiara ;-) Dodatkowo oczywiście trzeba było wszystko starabanić z góry, podpiąć hak i założyć bagażnik i tak dalej. Jednym słowem sporo biegania, no i oczywiście wszystko na moich barkach ;-) Czego jednak nie robi się dla synka :-)



Tuż przed dojazdem do miejsca parkingowego w Lubieszowie, Karol zaczął płakać. Nie pomogło wysadzenie z samochodu - wcale nie podłapał, że jest w innym miejscu. Coś siadło mu na nos i tyle! W międzyczasie złożyłem rower i przyczepkę, schowałem bagażnik i przygotowałem nas do jazdy w nadziei, że mojemu kompanowi humor zaraz się poprawi. Nic z tego! Bąbel wył tak głośno, że słyszało go pół wioski (to na pewno! ;-) ), nie wspominając już o zwierzętach w lesie. Nawet jakaś wścibska starsza kobieta na rowerze zainteresowała się naszą sytuacją. Karol dosłownie wył! Wjechaliśmy do lasu, gdzie próbowałem go czymś zainteresować. Przewrócony grzyb uspokoił go na jedną sekundę. Dalej nic nie skutkowało. W pewnym momencie usłyszałem wścibską rowerzystkę, komentującą ryk Karola pewnie z jakąś jej sąsiadką. Cóż było radzić? Sytuacja była naprawdę niecodzienna. Mocno niepocieszony postanowiłem, że spakujemy się z powrotem do domu... Prowadząc rower, udaliśmy się z powrotem do samochodu... I nici z pięknej pogody, ze świeżego powietrza poza miastem. Oby nie była to stała tendencja...

Dane wyjazdu:
12.72 km 0.00 km teren
00:38 h 20.08 km/h:
Maks. pr.:33.80 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Po kamyczki dla Bronka ;-)

Niedziela, 14 września 2014 · dodano: 22.09.2014 | Komentarze 0

Kika ostatnich dni były naznaczone jesienna pogodą. Było wilgotno i deszczowo. Na całe szczęście dziś po południu wyszło słońce, wiec mogłem trochę rowerowo odzyc :-)



Początkowo udałem się do lasu na Żabiencu. Niestety nie wypatrzyłem już badyli, których chciałem użyć do budowy schronu dla Bronka. Dostałem jednak zastrzyku rowerowych endorfinek i strzeliło mi do głowy, aby pojechać do Cisku :-) Średnia od razu wzrosła ;-) O marnych szansach powodzenia zdałem sobie sprawę na skrzyżowaniu przy głównej. Zatoczyłem więc pętelkę po Kłodnicy i wbiłem na polny trakt. Niebawem, będąc już za rondem znalazłem miejsce z kamyczkami. Zbieranie zajęło mi około dziesięciu minut. Na początku niebieskiego szlaku - ku swojemu zaskoczeniu - zauważyłem świeżo postawioną ambonkę myśliwską. Dalej okazało się również, że polna droga została odświeżona: nie było już nierówności, a całość została wysypana kamyczkami. Co najlepsze nie było również kałuż, które zbierały się tu po każdym deszczu. Mało tego! Dziś chciałem pójść tą drogą na spacer z Karolem, ale obawiałem się wody po wczorajszym deszczu :-) Do domu wróciłem azotowym skrótem. Teraz patrzyłem na niego z perspektywy cyklisty, nie piechura :-) Gdy już stamtąd wyjechałem, na asfalcie na prostej drodze, zauważyłem straż miejska. Ciekawe czy pilnowali chłopców grających mecz na "Orliku", czy w krzakach był gdzieś fotoradar ;-) Tuż przed metą wykręciłem MXS wyjazdu :-)  
_
A w głowie myśl o kolarce wciąż żyje... ;-)

Pierwszy postój


Tego tu nie było... :-)


Dane wyjazdu:
41.03 km 0.00 km teren
01:51 h 22.18 km/h:
Maks. pr.:36.40 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Nieopodal Rud

Niedziela, 31 sierpnia 2014 · dodano: 31.08.2014 | Komentarze 0

Przed południem dostaliśmy telefon z Koźla. Babci było tęskno do wnuka. Dla mnie oznaczało to ni mniej, ni więcej, że pojawia się właśnie okazja do wyjścia na rower :-) Już od kilku dni trochę podświadomie odmawiałem sobie rowerowania, chcąc być na miejscu w domu, ale teraz stwierdziłem, że skoro Aneczka będzie miała opiekę, to szkoda mi będzie nie skorzystać z takiej okazji. Tym bardziej, że pewnie drugiej takiej już nie będzie. Następny wpis będzie zapewne powstawał już w innej rodzinnej rzeczywistości :-)



Trasę skleciłem bardzo szybko. Aż do Bierawy jazda była bardzo spokojna, ale też i w miarę szybka - mimo stałego i czasem mocno wiejącego przeciwnego wiatru.



Wyjeżdżając z Lubieszowa główną drogą, szukałem w głowie informacji czy aby obok niej nie biegnie polna droga, którą mogłem wyznaczyć sobie przebieg dzisiejszej trasy. W oddali po prawej widać było rosnące w rzędzie drzewa - tak jakby wzdłuż jakiegoś traktu. Chyba faktycznie coś tam było i chyba  nawet kiedyś tamtędy jechałem. Ech, ta moja skleroza... Przed Dziergowicami zjechałem z głównej, trafiając na fajny polny trakt :-) Wkrótce doprowadził mnie on do Odry. Po drugiej stronie był Przewóz. Postanowiłem więc strzelić pamiątkowe zdjęcie również Antkowi :-) 



Poprowadzona wysoko wałem dalsza droga okazała się być całkiem ciekawa. Chyba trzeba będzie zerknąć na mapę, dopracować dzisiejszą trasę i wyruszyć nią jeszcze raz - tym razem z Bąbelkiem :-)



Tuż za Dziergowicami wjechałem w las, natrafiając na ciekawe miejsce :-) Rudzki wpływ ;-) Byłem wszak całkiem blisko :-)



Jadąc dalej lasem trochę przycisnąłem, a gdy pod kołami pojawił się asfalt, tempo jazdy wzrosło jeszcze bardziej :-) Do Solarni dojechałem więc bardzo szybko :-) Przejeżdżając tam, zerknąłem w stronę sklepu, przy którym ważyły się dawno temu losy pewnej wycieczki ;-) Niesiony śladem nawigacji, zjechałem znów w las i mijając domki letniskowe, bardzo szybko przejechałem wzdłuż zbiornika wodnego. 



Wgrany w nawigację ślad, pozwolił mi poeksperymentować trochę z trasą i nie wjeżdżać od razu na główną. Trafiłem też w pobliże leśnej pasieki, ale tym razem nie przejeżdżałem obok niej. Miło było jednak wiedzieć, że gdzieś tam niedaleko jest takie fajne miejsce :-) Gdy już jechałem główną drogą, ponownie zacząłem mocniej jechać, mijając zaparkowane na poboczu samochody grzybiarzy. Podczas całego dzisiejszego wyjazdu dało się zauważać ich obecność w lasach :-) Niebawem dojechałem do mostku na Bierawce. Gdy już wyjeżdżałem z okolic zakładów, z nieba poleciały pierwsze krople deszczu. Szykowałem się na wyciskanie ubrań w domu, ale przy wiadukcie kolejowym deszcz ustał praktycznie do zera. Mocniej zaczęło padać na ostatniej prostej azotowego skrótu, ale byłem już tak blisko domu, że ów deszcz był dla mnie bardziej przyjemnością, niż utrudnieniem :-) Ot taki letni deszczyk :-) W sam raz na pożegnanie lata... :-)

Dane wyjazdu:
5.51 km 0.00 km teren
00:15 h 22.04 km/h:
Maks. pr.:28.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Po rower

Poniedziałek, 25 sierpnia 2014 · dodano: 31.08.2014 | Komentarze 0

Po weekendzie z Łukaszowym autem, jeszcze w poniedziałek pojechałem nim do pracy. Po południu jednak trzeba było odwieźć samochód, a wracać do domu rowerem. Jako, że zarówno dzień pracy był wymagający, a i spraw po południu kilka do załatwienia, do Koźla wpadłem z rozgrzana głową :-) 



Posiedziałem ledwie kilka chwil tak, żeby zdążyć wrócić do domu przed wieczorem. Rowerowa przejażdżka dobrze mi zrobiła, bo trochę wywiało mi zasępione myśli :-) Poza tym jechało się też bardzo przyjemnie, choć nie sportowe buty, jeansy i koszula jakoś dziwnie teraz na mnie leżały ;-) Generalnie jednak rowerowa przejażdżka była bardzo pozytywna :-) Musze wrócić do częstych, krótkich wypadów w tygodniu tak, jak to robiłem jeszcze za kozielskich czasów :-)

Darmowy hosting zdjęć Darmowy hosting zdjęć

Dane wyjazdu:
5.28 km 0.00 km teren
00:12 h 26.40 km/h:
Maks. pr.:32.30 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Po auto

Sobota, 23 sierpnia 2014 · dodano: 31.08.2014 | Komentarze 0

Wczesne plany na weekend były takie, żeby po raz kolejny wybrać się na Surowine. Niestety naszemu BMW trochę się zachorowało, podobnie zresztą jak i babci. W Sobotni poranek nie mieliśmy zatem koncepcji na weekendowe dwa dni. Z odsieczą przyszedł nam Łukasz, proponując wypożyczenie swojego samochodu :-) Okazało się też, że i Karolkowa babcia poczuła się w międzyczasie lepiej :-) Trzeba było tylko podjechać do Koźla po cztery kółka :-) 



Trasa wiodła Kozielską, później drogą rowerową. Pogoda była wręcz świetna na rowerową przejażdżkę i jedyne czego żałowałem to tego, że nie miałem możliwości zabrania ze sobą roweru. Póki co tempo jazdy miałem bardzo dobre :-) Za wyspa postanowiłem jeszcze Jechać tak, aby utrzymywać prędkość powyżej. Przed klatką schodową okazało się jednak, że moja kondycja wcale a wcale nie jest tak dobra ;-)