Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Kosiek. Odkąd jestem na bikestats.pl przejechałem 34372.37 kilometrów. Średnia prędkość wynosi aktualnie 21.12 km/h - trochę mało, ale spowalnia mnie Balast ;-)

Więcej moich rowerowych statystyk.



baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Kosiek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

z Kwiatuszkiem :-)

Dystans całkowity:944.77 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:66:22
Średnia prędkość:14.24 km/h
Maksymalna prędkość:60.50 km/h
Liczba aktywności:42
Średnio na aktywność:22.49 km i 1h 34m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
52.07 km 0.00 km teren
02:58 h 17.55 km/h:
Maks. pr.:50.30 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Roztocze 2015, dzień 5: Rekordowe Roztocze :-)

Poniedziałek, 20 lipca 2015 · dodano: 12.09.2015 | Komentarze 0

Wczoraj przyjechała do nas Wola :-) Dzień spędziliśmy na rozjazdach i niestety nie starczyło już czasu na rower, a miałem na niego ochotę... W nocy była straszna burza, a dzisiejszy poranek lekko niepewny. Nie zaplanowaliśmy zatem nic wielkiego.



Na początku podjechaliśmy na ostoję konika polskiego, ale chyba się stamtąd wyprowadziły ;-) Ruszyliśmy zatem do mini zoo, ale szybko okazało się, że wujek google coś nam źle podpowiedział. Zdecydowaliśmy się zatem dojechać do Szczebrzeszyna :-) Droga była spokojna i malownicza. Nie brakowało również pagórków :-) Dzień zrobił się słoneczny i momentami bardzo ciepły :-) Wracając, podjęliśmy decyzję, aby jednak wbić na drogę wojewódzką na Biłgoraj i zobaczyć zaplanowane na dziś mini zoo. Nie było najgorzej, bo w zasadzie minęły nas tylko dwa TIRy, ale zdecydowanie był to najgorszy odcinek dzisiejszej wycieczki. Na miejscu Karolek miał frajdę! Widział między innymi strusie i emu, a także zebrę :-) Kasia wydawała się być lekko zszokowana widokiem nowych stworzeń :-) 
Zrezygnowaliśmy z obiadku w tym miejscu i wyruszyliśmy w drogę powrotną przez Sochy. No i się zaczęło... Kasia była już zmęczona jazdą, robiliśmy przystanki nawet co kilkaset metrów. Nie pomagały chrupki, później nieco wytchnienia dały paluszki. Ostatecznie przed Zwierzyńcem zasnęła i w spokoju dojechaliśmy na obiad. Co by nie było - wykręciliśmy bąbelkowo-kwiatuszkowy rekord dystansu i prędkości! :-) Wcale tego nie planowaliśmy :-) Dzionek ostatecznie był piękny do samego końca, a wieczorem podziwialiśmy nasze rowerowe opalenizny :-)

Ostoja konika polskiego i łabędzie z brzydkimi kaczątkami w oddali ;-)


Krasnale i ule przy muzeum :-) Karolek był bardzo zaciekawiony :-)


Kościół w Topólczy z krzywym krzyżem :-) Po drugiej stronie ulicy wjazd do krótkiego wąwozu, który odwiedziliśmy w drodze powrotnej :-)


Jedyna atrakcja Szczebrzeszyna ;-)


Pomnik w Kawęczynie, poświęcony ruchowi oporu AK. 


W małym wąwozie :-)


Mini zoo :-)


Przystanek Kwiatuszka :-)


Kolejny przystanek Kwiatuszka ;-) Jeden z autochtonów narobił mi smaka na piwo ;-) W rozmowie wyszło, że przez dziesięć lat mieszkał w naszych okolicach na opolszczyźnie :-) 


I kolejny przystanek Kwiatuszka ;-) Podjazd nie był straszny :-)


Dane wyjazdu:
5.65 km 0.00 km teren
00:22 h 15.41 km/h:
Maks. pr.:23.30 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Roztocze 2015, dzień 3: Rudkowe szaleństwo! :-)

Sobota, 18 lipca 2015 · dodano: 12.09.2015 | Komentarze 0

Około południa wybraliśmy się pieszo na plac zabaw :-) Przy okazji zjedliśmy pierwsze tego dnia lody (i na pewno nie ostatnie! ;-) ), ale bez rowerów nie wytrzymaliśmy długo :-) Karolek nawet nie bardzo chciał bawić się na placu zabaw, bo wszystko było gorące od słońca. Faktycznie, dzień zapowiadał się baardzo gorący! :-)



Wróciliśmy do domku i spakowaliśmy rowery, wstępując po drodze do naszej stałej i smacznej restauracji :-) Później był już azymut Rudka! Szaleństwo było tam wielkie, a gorąca woda i gorąc z nieba lały się w ogromnych ilościach! :-) Poznaliśmy też miłą panią z Sosnowca :-) Po kilku godzinach nadszedł niestety (i kto to pisze - ryba lądowa! ;-) ) czas powrotu do domku :-) Wstąpiliśmy jeszcze po piwko i w ciągłym, cudownym letnim i wakacyjnym słońcu pojechaliśmy na kocykowy relaksik ;-)

Zakup przyczepki to była świetna decyzja. Totalny skok jakościowy w podróżach rowerowych z dziećmi! Również Patrycja pytała o przyczepkę i w zasadzie od tego zaczęła się nasza znajomość. Sama plaża wspaniała i - co ważne - brak tłumów! Woda była odczuwalnie cieplejsza niż wczoraj :-) I Karolek - obudził w sobie delfina ;-) Do tej pory w dziadkowym baseniku działał bardzo ostrożnie, a tu były już nawet pirackie okrzyki! :-)


I znów przyczepka :-) Do przewozu cennego ładunku nadaje się wspaniale! ;-)


Dane wyjazdu:
31.98 km 0.00 km teren
02:33 h 12.54 km/h:
Maks. pr.:31.70 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Roztocze 2015, dzień 2: Roztoczańska piaskowo-przyczepkowa przeprawa :-)

Piątek, 17 lipca 2015 · dodano: 12.09.2015 | Komentarze 0

Drugiego pełnego dnia pobytu, wybraliśmy się do Guciowa. Dzień zapowiadał się bardzo ciepły i podobnie jak Aneczka wczoraj, również i ja ubrałem dziś sandały. Od początku czułem dużą różnicę podczas pedałowania w porównaniu z wczorajszymi adidasami (a gdzie im w ogóle do SPD za którymi tęsknię...!)



Z Placu Rynek musiałem wrócić się jeszcze do domu, ponieważ zapomnieliśmy bidonów z piciem :-) Na starcie podwyższyłem sobie średnią ;-) Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że na nic się to zda ;-) W końcu ruszyliśmy, spotykając parę z dziećmi, która wczoraj jadła z nami obiad :-) W Zwierzyńcu często spotyka się te same twarze :-) Wjechaliśmy do lasu, przez który prowadziła (to dobre słowo!) piaszczysta droga. I my w końcu zaczęliśmy prowadzić nasze rowery, bo inaczej się nie dało! :-) Na horyzoncie pojawił się samochód, a jego kierowca poinformował nas, że tuż obok biegnie ścieżka, którą można jechać. Serdeczne dzięki! Ścieżki wcale nie było widać z perspektywy drogi, ale już po kilku metrach Ania znalazła odpowiednie wejście i od tej pory pokonywaliśmy dystans wąskim zawijasem :-) Pszczoła wysunęła się na czoło, a ja z racji większych gabarytów, posuwałem się dużo wolniej. Niedługo potem trafiliśmy na jagodową polankę :-) Karolek miał więc jagodową frajdę :-) Ja również cieszyłem się z faktu, że ma styczność z naturą.
W końcu dojechaliśmy do asfaltu, kierując się na Obrocz, gdzie zauważyliśmy najpierw pojedynczy kajak, a później ich grupę. Jechaliśmy spokojnie w kierunku Guciowa wśród ładnego lasu (ostatnim razem byliśmy tu samochodem i mocno lało), ale ja nie wytrzymałem długo tego spokojnego tempa i odłączyłem się od Pszczoły, zatrzymując się dopiero przy pierwszych zabudowaniach :-) Dalej znów jechaliśmy razem :-) Na miejscu zjedliśmy lody i zrelaksowaliśmy się nieco, a Karolek prowadził niby to pociąg, niby to traktor :-)
Jadąc dalej zjechaliśmy nieco z wytyczonego wcześniej planowo szlaku, by dotrzeć do starego młyna i restaruacji położonej tuż obok. Trzeba było spróbować serwowanej tutaj rybki! :-) Pszczoła trochę się nam pogubiła, ale ostatecznie się odnaleźliśmy :-) Karolek i Kasia mieli zabawę w dużej piaskownicy, lecz szybko wyrwałem z niej Bąbla, aby pokazać mu rzeczkę, gdzie troszkę zamoczył stópki :-) Mama i Kasia też chyba chciały skorzystać z zimnej wody, ale krzywe schodki pokrzyżowały im plany ;-) Zamówiona ryba przyszła szybko, lecz trzeba przyznać, że była mniej smaczna, niż tutejsza zwierzyniecka :-)
Po obiadku ponownie ruszyliśmy na szlak troszkę improwizując :-) Początkowo jechało się świetnie! Była nawet kostka brukowa zamiast piasku, ale po kilkuset metrach trafiliśmy na ekipę remontową i zarządziłem zjazd w las. Posuwaliśmy się zgodnie z zaplanowanym kierunkiem, ale leśny trakt robił się coraz to bardziej wymagający. Za nawrotem zrobiło się mega piaszczyście i aż do drogi asfaltowej położonej jakieś trzy kilometry przez Zwierzyńcem, mieliśmy mega przeprawę :-) Aneczka była zmęczona, a mnie aż pot ciekł po czole :-) Ciągnąłem Antka i przyczepkę :-) Gdzie dało się jechać jechałem, ale często już po dwóch obrotach korby, piasek wymuszał zatrzymanie. Jazda nie miała sensu! :-) W końcu dojechaliśmy do znajomego punktu przy asfaltowej drodze, skąd można było ponownie pojechać nowo poznaną ścieżką :-) Gdy ją pokonaliśmy, od Rudki dzieliła nas na szczęście już tylko utwardzona ulica :-) Jechałem na przedzie :-) Pokonałem wąski mostek i zatrzymałem się na plaży. To miejsce mocno zmieniło się od ostatniej naszej wizyty tutaj. Nie było już starego drewnianego pomostu, a wgłąb wrzynał się nowy, murowany. Piaszczystej plaży również nie kojarzyłem... Piasek i woda były jednak super atrakcją dla Karolka! Nie byliśmy zupełnie przygotowani na kąpiel, a mimo to Bąbel chlapał się w wodzie aż miło! :-) Spojrzenie jednej z dziewczyn, gdy podrzucałem Karolka do góry będzie dla mnie fajnym wspomnieniem :-) Śmiechu było co niemiara! :-) Finalnie skończyło się na zamoczeniu wszystkich części garderoby i powrocie do domu w owiniętym kocu :-)

Przyjemnie zakręcona ścieżka, pośród jagód :-)


Przebrnęliśmy przez pierwszy leśny, piaszczysty etap :-) Jeszcze nie wiemy, co nas będzie dziś czekać ;-)


Guciów. Stojący przy drodze transporter opancerzony wzbudził moje zainteresowanie :-)


Zagroda Guciów i dwa bociany :-) Kolejny fajny akcent, który mogłem pokazać Karolkowi :-)


Pierwsza atrakcja w restauracji przy młynie :-) Dzieci mamy z głowy ;-)


Stary młyn w Bondyrzu.


Atrakcji ciąg dalszy ;-)


Boćków na trasie mieliśmy całkiem sporo! Jak żywo dzisiejszy dzień przypominał boćkami i ilością piasku moją wyprawkę na Lubelszczyźnie sprzed trzech lat :-)


Hałasujący pośrodku lasu tartak.


Koła grzęzną w piasku. Jedzie się bardzo słabo, a pcha cały zestaw wcale nie lepiej. Na końcowym etapie droga jest tak wąska, że przyczepka jedzie praktycznie po leśnej miedzy. Wcale nie ułatwia to poruszania się do przodu :-) Trzeba jednak przyznać, że wspaniale spełnia swoją funkcję i z pewnością dla kogoś kto z niej aktywnie korzysta, warta jest wydanych pieniędzy! 


I takie dołki pokonuje się przyczepką :-) A dzieci śpią! Stopień nachylenia na zdjęciu jest słabo widoczny, ale przyczepka prawie spadła na dół.


Nieco mniej problematyczny fragment trasy :-)


Pomogę Ci przyjacielu! Później trafił się jeszcze jeden taki niedorajda ;-)


Wypatrzony przez Anię krzyż. Jest cywilizacja! :-)


Gdyby nie wzmianka Ani, być może bym na niego nadepnął :-) Przejechaliśmy nad nim przyczepką i dalej grzał się w słońcu :-)


Zalew Rudka. Karol miał tu mega ekstremalną frajdę! Również i ja cieszyłem się wodą... :-) A niby jest ze mnie ryba lądowa... ;-)


Grzeczny Kwiatuszek na kocyku :-) A na Antku Karolowa garderoba, susząca się w słońcu po pierwszej kąpieli :-) Przy kole moje sandały ;-)


Dane wyjazdu:
31.96 km 0.00 km teren
01:58 h 16.25 km/h:
Maks. pr.:37.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Roztocze 2015, dzień 1: Na starych roztoczańskich śmieciach :-)

Czwartek, 16 lipca 2015 · dodano: 12.09.2015 | Komentarze 0

Po kilku dniach rowerowej posuchy u babci, dziś wybraliśmy się na wycieczkę. Byliśmy już w Zwierzyńcu.



Na pierwszy rzut wybraliśmy trasę do Górecka Kościelnego. Znaliśmy ją jeszcze z poprzedniego pobytu na Roztoczu :-) Było sympatycznie, pogoda dopisywała, a Karolek miał okazję pogłaskać konika we Floriance. Odwiedziliśmy też nasze poprzednie miejsce noclegowe, przy okazji przypominając sobie, że pewne sprawy tu kuleją ;-) Wracając wstąpiliśmy jeszcze na lody i plac zabaw :-) 

Stanowisko obserwacyjne koników polskich i nasz pierwszy przystanek na trasie.


Wjazd do Roztoczańskiego Parku Narodowego i ciekawy haftowany znak :-) 


Przy siedzibie Izby Leśnej Roztoczańskiego Parku Narodowego. Karolek wraca z wizyty u owieczek uhruskich :-) 


Siedziba Izby Leśnej Roztoczańskiego Parku Narodowego. 


Przydrożna kapliczka, zawieszona na rozłożystym, starym dębie.


Przyjazdy konik we Floriance :-) W pewnym momencie wystraszył Karolka parsknięciem :-)


Święty Krzysztof na szlaku. Dzieło ukraińskiego artysty.


Brama wjazdowa do Kościół św. Stanisława Biskupa w Górecku Kościelnym. 


Kapliczka "Na wodzie"


Jedna z wielu kapliczek w okolicy.


Stare roztoczańskie śmieci ;-)


Pomnik pamięci powstańców przy drodze z Górecka Kościelnego do Górecka Starego. Podczas ostatniego pobytu żałowałem, że nie udało mi się go sfotografować :-) 


Dane wyjazdu:
10.64 km 0.00 km teren
00:42 h 15.20 km/h:
Maks. pr.:23.80 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Pszczoła na przejażdżce ;-)

Niedziela, 5 lipca 2015 · dodano: 11.09.2015 | Komentarze 0

Po moim powrocie Aneczce już zupełnie zrobiło się szkoda Pszczoły ;-) Szybko więc wybraliśmy się na krótką przejażdżkę :-)



Było fajnie i sympatycznie :-) Razem z Karolkiem pomoczyliśmy nogi w wodzie :-)

Zdjęcie dokumentalne ;-)


;-))


Dane wyjazdu:
29.60 km 0.00 km teren
01:57 h 15.18 km/h:
Maks. pr.:31.44 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Rodzinnie z kolizją ;-)

Sobota, 27 czerwca 2015 · dodano: 11.09.2015 | Komentarze 0

Mimo zachmurzonego nieba i lekkich kopelek, wybraliśmy się na rodzinną przejażdżkę :-)



Wycieczka upłynęła nam bardzo fajnie, z jednym incydentem gdy Aneczka ubrudziła tył przyczepki, rozglądając się nie wiadomo gdzie ;-) Poza tym posiedzieliśmy trochę na kocyku nad wodą, widzieliśmy konika, a także pobawiliśmy się na placu zabaw :-) Później podjechaliśmy jeszcze w odwiedziny do babci, a w drodze powrotnej sprawdziliśmy, czy szersza przyczepka mieści się na bramkach drogi rowerowej :-) Kilka centymetrów luzu i wątpliwości poszły w dal :-) Na sam koniec dzieciaczki nam posnęły i tak zakończyliśmy całkiem fajną wycieczkę :-)

Krótki przystanek na polnym trakcie :-)


Niebieski szlak :-)


Rozkładamy się na Dębowej :-)


Napotkany konik w Kobylicach :-)


Kozielski park :-)


Przyczepka dała rady ;-)


Dane wyjazdu:
12.59 km 0.00 km teren
00:50 h 15.11 km/h:
Maks. pr.:25.60 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Powtórka z wodnej rozrywki! :-)

Niedziela, 7 czerwca 2015 · dodano: 10.06.2015 | Komentarze 0

Rano za moją sprawą, przełożyliśmy powrót na godziny popołudniowe. Chciałem wciąż chwytać weekend! :-) Na przejażdżkę wybraliśmy się po południu. Ani co prawda nie chciało się jechać, ale szybko dała się przekonać :-)



Całą drogę słuchaliśmy cudownego gaworzenia Kasi :-) Ponadto wsłuchiwaliśmy się też w śpiew ptaków i cieszyliśmy rześkim, leśnym powietrzem :-) Nad pierwszym stawem przywitał nas rechot żab :-) Szkoda, że Karol spał... :-) Gdy dotarliśmy nad drugi zbiornik, całą rodziną wbiegliśmy na jeden z pomostów :-) Tym razem nawet i Kasia moczyła stópki! :-) Czułem na sobie, że było to dla niej świetne przeżycie! :-) Wjeżdżając ponownie w las czułem ogromne szczęście, że mogłem zarówno jej, jak i Karolkowi zafundować taką atrakcję :-) Do domu znów wracaliśmy przy gaworzeniu Kwiatuszka :-) Serce się radowało :-)



Dane wyjazdu:
10.61 km 0.00 km teren
00:44 h 14.47 km/h:
Maks. pr.:22.30 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Moczymy stópki w leśnym jeziorku :-)

Sobota, 6 czerwca 2015 · dodano: 10.06.2015 | Komentarze 0

Po moim powrocie wybraliśmy się jeszcze na przejażdżkę z maluchami :-) No przecież nie po to braliśmy przyczepkę, aby stała! :-)



Tempo jazdy było spokojne ;-) Za Świerklami przez asfaltową drogę przebiegła mi jaszczurka :-) Prócz tej atrakcji, aż do leśnego zjazdu nie działo się nic ciekawego. Dodatkowo dzieciaki posnęły i o ile w przypadku Kasi było to nawet wskazane, tak co do Karola już nie bardzo :-) Gdy dojechaliśmy na miejsce, przystanęliśmy na chwilę przy brzegu. Niedługo po tym, podjechał do nas motocyklista z Brzegu. Zawiązała się kilku zdaniowa wymiana na temat tutejszych okolic i ryb, których my akurat nie łowimy :-) Ruszyliśmy dalej, a gdy dojechaliśmy do kolejnego jeziorka, postanowiliśmy tym razem włożyć więcej samozaparcia w budzenie Karola :-) Dla niego wizyta tutaj byłaby świetną atrakcją! Obudził się z marudzeniem ;-) Nie trwało to długo, bo już po chwili chlapaliśmy stopy w zimnej z początku wodzie! :-) Było super, a Karolek był w siódmym niebie! :-) Zatrzymaliśmy się jeszcze raz na jednym z ostatnich pomostów, by powtórzyć zabawę, a później ruszyliśmy już w dalszą drogę :-) Lasem dojechaliśmy do asfaltowej drogi, którą z kolei dostaliśmy się do placu zabaw :-) Karol ponownie miał fajną atrakcję :-) Pobiegaliśmy razem po tamtejszych konstrukcjach i udaliśmy się już w ostatnią rowerową drogę tego dnia - prosto do domku :-) Było super fajnie! :-) 

Pierwszy postój przy brzegu :-)


Odważna kaczka :-) Wszystkie inne uciekają :-) Nawet te dzisiejsze przy stawach w Pokoju... Dlatego nie było ich na zdjęciu ;-)


Martwy sezon dla Pszczoły skończony :-) I bardzo dobrze! :-)


Moczymy nóżki w wodzie, a przy okazji można zerknąć dookoła :-)



Dzieci... Wizyta nad wodą, była dla Karolka wspaniałym przeżyciem i doświadczeniem :-)


Ostatni przystanek na trasie - plac zabaw w Świerkli.


Dane wyjazdu:
22.66 km 0.00 km teren
01:27 h 15.63 km/h:
Maks. pr.:24.60 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Krótka przyczepkowa traska na powtórkę :-)

Czwartek, 4 czerwca 2015 · dodano: 10.06.2015 | Komentarze 0

Od wczorajszego wieczora jesteśmy na Surowinie :-) Szykuje się wspaniały długi weekend z super letnią pogodą! :-) Przyczepka zabrana! :-) Kolejnego dnia, zaraz po śniadaniu wyruszyliśmy w pierwszą małą traskę :-)



W związku z problemem z serwisem mapowym postanowiłem, że pojedziemy trasę, jaką już kiedyś robiliśmy z Karolkiem :-) Wyruszyliśmy w kierunku Świerkli, by po niedługim czasie zatopić się w lesie :-) Było bardzo ciepło! :-) W Brzeziu zatrzymaliśmy się na sekundę, gdyż Kasia troszkę zamarudziła, ale byliśmy już niedaleko Balatonu, więc szybko ruszyliśmy dalej, mijając po drodze bociana w gnieździe :-) Dojeżdżając na miejsce, zauważyłem stojący nieco dalej plac zabaw :-) Karolek miał gdzie trochę pobiegać :-) Kasia już spała, więc już po kilku minutach ruszyliśmy w dalszą drogę :-) Przemierzaliśmy teraz dystans fajną asfaltówką, z polami naokoło :-) Słońce grzało i było cudnie! Dojechaliśmy do miejsca, gdzie ostatnim razem z powodu psa zapobiegawczo wjechaliśmy w las i tym razem ten pies znów tam był. Ponownie niezabezpieczony! Leżał leniwie w słońcu, więc przejechaliśmy tamtędy w ciszy. Za nawrotem wjechaliśmy na super fajną asfaltową drogę, biegnącą w pięknym lesie :-) Okazało się też, że i Karolek odpadł ;-) Po kilku km wjechaliśmy na drogę rowerową, gdzie natknęliśmy się na uprzejmego kolarza :-) Nie dojeżdżając do Kup zjechaliśmy w bok w las :-) Zrobiło się piaszczyście, a Antkowe tylne koło od czasu do czasu świetnie buksowało! Dosłownie! :-) Leśny odcinek był zdecydowanie wolniejszy :-) Gdy nawróciliśmy w kierunku Surowiny z drogi biegnącej przed nami w krzaki uciekł lisek :-) Byliśmy już bardzo blisko domu :-) Na miejsce dotarliśmy jadąc odkrytą przeze mnie niedawno polną drogą :-)
_
Dlaczego tak krótko...! 

Nad Balatonem :-)


Aaa... Relaksio... ;-)


Hasanie po placu zabaw :-)


Super fajna droga w lesie :-)


Chwilę wcześniej ta jaszczurka przebiegła mi prawie po oponie :-) 


Po pierwszym piaszczystym OeSie ;-) 


A tego asfaltu, to chyba tu nie było...


Dzień, pogoda, niebko... Pięknie! 
 


Wieża widokowa :-) Już (za) blisko domu...



Dane wyjazdu:
33.33 km 0.00 km teren
02:09 h 15.50 km/h:
Maks. pr.:26.80 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Jedziemy po łące, goniąc zające :-)

Sobota, 16 maja 2015 · dodano: 24.05.2015 | Komentarze 0

W końcu! W końcu weekend, który mogliśmy wykorzystać rowerowo z dziećmi! :-) Pogoda była przecudna! Spakowaliśmy się po śniadaniu i poszło to nam bardzo sprawnie :-) Zmieniłem nieco kolejność działań, a Ania dała radę zejść z Bąbelkiem i Kwiatuszkiem :-)



Szybko wjechaliśmy na niebieski szlak :-) Pod jego koniec wyprzedziliśmy starszego pana jadącego na rowerze i słuchającego reklam w schowanym gdzieś radiu ;-) Cudnie świeciło słońce, a naokoło rozkosznie pachniało rzepakiem... Gdy wyjechaliśmy ze Starego Koźla, moim oczom ukazał się zając kicający drogą w naszą stronę! Chwilę później ujrzała go Aneczka, a gdy ujrzał nas ów zając, począł uciekać drogą w drugą stronę! :-) Na nic zdało się szybkie uruchamianie aparatu w komórce (w dodatku jeszcze Damian zadzwonił akurat teraz! :-) ) - zając czmychał z kadru niczym zawodowiec, a jechaliśmy za nim naprawdę długo! :-) Szkoda, że Karolek nie mógł go też zobaczyć... :-) W Bierawie przy rzeczce natknęliśmy się na jakąś obwoźną bibliotekę, czy coś podobnego (pamięć mi szwankuje ;-) ), a przy wiacie stało sporo rowerów :-) Przy okazji okazało się, że przyczepka mieści się między mostkowymi barierkami ;-) Kiedyś będzie trzeba sprawdzić to też na mostku przy przejeździe kolejowym :-) Mknęliśmy dalej, a wyjeżdżając już z Bierawy, usłyszałem jakieś dziwne chrobotanie z tyłu. Okazało się, że chyba nie zapiąłem lewej strony przyczepki... Roztargnienie, czy skleroza? ;-) Niebawem minęliśmy małe bajorko z rechoczącymi żabami i już byliśmy w Lubieszowie :-) Stąd - drogą przez las - dotarliśmy na miejsce, zatrzymując się na sekundkę przy leśnych ulach :-)
Gdy tylko rozłożyliśmy się przy piaskownicy, na horyzoncie pojawił się jakiś na czarno ubrany pan. Wyszedłem mu na spotkanie domyślając się, że to ochroniarz. Był bardzo pogodnie usposobiony, a ponadto okazało się, że jest mieszkańcem tej samej dzielnicy naszego miasta co my :-) Po wyjaśnieniu kilku drobiazgów zaczęliśmy rozkoszować się ciszą i spokojem. Okazało się też, że poniżej na brzegu opala się jakiś jegomość, którego wcale na początku nie zauważyliśmy! Czas mijał nam przyjemnie :-) Karolek robił babo, babo to sam, lub ze mną, a Kasia siedziała na kocyku, a pod koniec pobytu raczyła się kamykami ;-) Chmurki cudnie nadawały charakteru błękitnemu niebu... :-) 
Droga powrotna początkowo była lekko marudna, ale dzieci szybko zasnęły i do samego Kędzierzyna dojechaliśmy w zupełnej ciszy :-) Dopiero na niebieskim szlaku najpierw obudził się Karolek, a później - jako logiczna następna część układanki - obudzona została Kasia :-) Na całej drodze mijaliśmy sporo rowerzystów :-) Któż nie chciałby chwytać tak pięknego dnia! 
_
Trzeba, no trzeba częściej!

No chociaż jedno zdjęcie z rzepakiem! ;-)


Karol w żywiole :-)


Sklerotyczna zagadka częściowo wyjaśniona! :-) To Rajd Bibliotekarza! Cokolwiek to znaczy... ;-)


Leśne ule :-) Kadr ograniczały rosnące za plecami drzewka :-) Poza tym Karolowi śpieszyło się już do piaskownicy ;-)


Czas zabawy :-)


O nie! Paparazzi! ;-)


Karolowa pobudka na niebieskim szlaku :-)