Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Kosiek. Odkąd jestem na bikestats.pl przejechałem 34372.37 kilometrów. Średnia prędkość wynosi aktualnie 21.12 km/h - trochę mało, ale spowalnia mnie Balast ;-)

Więcej moich rowerowych statystyk.



baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Kosiek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
6.60 km 0.00 km teren
00:24 h 16.50 km/h:
Maks. pr.:25.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia

Styczeń 2018 ;-)

Piątek, 6 stycznia 2017 · dodano: 08.01.2017 | Komentarze 0

W końcu przyszła do nas zima! :-) Taka prawdziwa ze śniegiem! :-) O poranku zerknąłem na opony rowerowe z większym bieżnikiem w jednym ze sklepów rowerowych. Trochę zastanawiam się nad zakupem takowych... :-) Po południu przyszedł czas na Kosię! :-)



Gdy tylko ruszyłem, od razu poczułem przyjemną pozycję na Kosi :-) Poza tym przednie koło jakoś mocno wystawało do przodu... ;-) Oj, dawno nie jeździliśmy razem... Słoneczko nie było już tak żywe jak godzinę temu podczas rodzinnego wypadu na sanki, ale wciąż było pięknie :-) CIeszyłem się też bardzo z tego, że styczeń w przyszłorocznym kalendarzu będzie prawdziwie zimowy! :-)

Azotowy skrót. Na wylocie z lasu :-)


Wjeżdżamy na niebieski szlak :-) Słońce tworzyło bardzo przyjemną aurę :-)


Kolejny postój na niebieskim szlaku :-)


Pełne poświęcenie dla przyszłorocznego kalendarza ;-) Na klęczkach, nurzając gołe dłonie w śniegu... :-) 


A może jeszcze takie? ;-)


Celowo "kładę" Kosię podczas jazdy :-) Jak dużo bieli zmieści się w kadrze? :-)


Dane wyjazdu:
25.40 km 0.00 km teren
00:58 h 26.28 km/h:
Maks. pr.:36.60 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Cabo

Szosowo żegnamy szosowy rok :-)

Sobota, 31 grudnia 2016 · dodano: 08.01.2017 | Komentarze 0

Zgodnie z wcześniejszymi mini planami, postanowiłem ostatni dzień starego roku spędzić choć trochę rowerowo :-) Pogoda dopisywała! :-)



Wyjazd z Kędzierzyna na raty, przerywany telefonami od i do Michała. W wyniku tego musiałem skrócić trasę o połowę, bo przed imprezą szykował się jeszcze wyjazd na Śląsk. Na wioskach jechałem momentami z lekkimi obawami, gdyż miejscami asfalt był oszroniony,  a pamiętałem przygodę z Kosia. Generalnie jednak zacnie się śmigało :-)



Dane wyjazdu:
25.52 km 0.00 km teren
00:57 h 26.86 km/h:
Maks. pr.:48.19 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Cabo

Chory Karolek

Środa, 28 grudnia 2016 · dodano: 08.01.2017 | Komentarze 0

Dziś zostałem z Karolkiem w domu, ponieważ coś go brało. Za oknem było co prawda wietrznie, ale też dość często pokazywało się słońce. Gdy okazało się, że babcia już jest w drodze, zacząłem mieć nadzieję na wyjście na rower :-) Ostatnie pół godziny nie mogłem już wytrzymać :-)



Wyjazd z Kędzierzyna dość spokojny, choć ruch na Rondzie Milenijnym był już całkiem spory. W towarzystwie dającego o sobie znać wiatru dojechałem do Kobylic, gdzie ów towarzysz zaczął być już moim sprzymierzeńcem :-) Miarowo pokonywałem dystans aż do Bierawy. Tam, po nawrocie rozpocząłem walkę z wiatrem. Byłem jak spadochron ;-) Dodatkowo mocno spowolnił mnie zerwany asfalt na odcinku w Starym Koźlu. Do domu dotarłem zatem o włos przed Aneczką :-) Fajnie, że udało się jeszcze wykręcić jakieś kilometry w tym roku :-)

Zdjęcie już przy opadającym słońcu, to efekt spóźnienia babci ;-)


Dane wyjazdu:
53.58 km 0.00 km teren
02:03 h 26.14 km/h:
Maks. pr.:38.92 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Cabo

Non-stop bez komórki ;-)

Sobota, 17 grudnia 2016 · dodano: 08.01.2017 | Komentarze 0

Wczoraj świętowaliśmy urodziny B ;-) Rano Aneczka oznajmiła mi, że na dworze jest piękna pogoda :-) Posnułem się trochę po domu, na chwilę zszedłem do samochodu (faktycznie słoneczko i temperaturowo bardziej jesiennie), a po powrocie wystarczyło tylko przełamać lekko wczorajsze samopoczucie ;-)



Gdy organizm zaczął pracować, zaczęła boleć mnie głowa. Puściło dopiero na wylocie z miasta. Niemalże od razu potem trafiłem na zerwany asfalt, który ciągnął się aż od zjazdu na Azoty prawie do samego końca Starego Koźla. Niestety trzeba było radykalnie zwolnić i trochę żałowałem, bo wcześniej jechało mi się bardzo dobrze. Rozmyślając o niebieskich migdałach przypomniałem sobie o telefonie. Nie było go w kieszeni! Ech tak skleroza... :-) Przed zakrętem minąłem innego kolarza i czerpiąc radość ze słonecznego dnia, zacząłem oddalać się od swoich okolic :-) Jechało się bardzo dobrze, choć troszkę żałowałem braku aparatu, bo dzień był naprawdę ładny :-) Poza miejskimi zabudowaniami okolice były zabielone śniegiem, a wszystko to oświetlały promyczki :-) Brak telefonu przyczynił się jednak do tematyki wyjazdu :-) Skoro nie będę robił zdjęć, to może też nie będę się wcale zatrzymywał? :-) Tak oto postanowiłem pokonać cały dystans bez postojów :-) Plan oczywiście się udał :-) Trochę przeszkadzał wiatr, bo w zasadzie nie było kierunku kiedy byłby korzystny, ale przecież wcale mi to nie przeszkadzało :-) Nie było nawet postoju na światłach w Kłodnicy! ;-)


Dane wyjazdu:
52.02 km 0.00 km teren
02:05 h 24.97 km/h:
Maks. pr.:52.17 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Cabo

Ulubiony prezent św. Mikołaja? Skarpetki :D

Sobota, 10 grudnia 2016 · dodano: 08.01.2017 | Komentarze 0

Jako że byłem bardzo grzeczny w tym roku, św. Mikołaj przyniósł mi w prezencie piękne skarpetki ;-) Tak, piękne bo super pasowały kolorystyką do Cabo :D Miałem co prawda nie wyciągać już szoski aż do wiosny, ale dzisiejsza pogoda była wręcz wyśmienita na test :-) Cóż było począć? ;-)



Za szoską tęskniłem już od prawie dwóch miesięcy :-) Pierwsze metry były minimalną niewiadomą, bo jednak to nieco inny rower, niż moje pozostałe :-) Omyłkowo wjechałem na drogę rowerową, przeprowadzając rower na drugą stronę, ale już za rondem było cacy :-) Wkrótce padła mi nawigacja :-) Na wylocie z Blachowni zebrałem też pierwsze doznania, które przywędrowały od najdalszego koniuszka najmniejszego paluszka do mej główki ;-) Stopy czuły się tak, jakby były w wełnianych skarpetkach, w pokoju z kominkiem, w bujanym fotelu :D Deptałem sobie ochoczo do czasu, aż w Lichyni przednia lampka uwolniła się z sanek i zimowo zjechała z trzaskiem prosto na asfalt... :-) Pozbierałem ją szybko i znalazłem nawet maleńkie szkiełko kryjące roboczą diodę :-) Działała, ale wewnątrz obudowy wyłamał się zatrzask zamykający pokrywę. Ech... Zaś straty :-) W końcu jednak zacząłem piąć się na okoliczny wulkan zwany Górą św. Anny :-) Okazało się też, że moja kondycja leży, bo jakiś inny szosowiec dość mocno mnie odstawił. Pora w końcu zacząć przygotowania do przyszłorocznych dwóch startów :-) Na szczycie tradycyjnie przywitałem się z Karolem i jadąc ostrożnie w dół, dotarłem do Wysokiej :-) Było bardzo fajnie, ale już za Kadłubcem dopadł mnie wiatr i wyszło też już lekkie zmęczenie trasą. Zakręty w Porębie pokonałem jak zwykle z frajdą :-) Ech... Kocham szoskę! :-)

Za Sławięcicami :-) Między drzewami praktycznie niewidoczna Góra św. Anny :-)


Cześć! :-)

_
Cel na 2016 osiągnięty :-) Smaczku dodaje fakt, że zrobił to Cabo :-)


Dane wyjazdu:
25.66 km 0.00 km teren
01:25 h 18.11 km/h:
Maks. pr.:31.90 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Pierwsze grudniowe kilometry :-)

Sobota, 3 grudnia 2016 · dodano: 08.01.2017 | Komentarze 0

A raczej jesienne, bo zimy dziś nie było na pewno ;-) Było za to szaro, choć mimo tego z ochotą wyszedłem :-) Cel do końca roku jest jasny ;-)



Wyszedł mi całkiem fajny przejazd w jesiennej aurze :-) Trochę wiało, ale to przecież mi nie przeszkadzało :-) Odświeżyłem też sobie kilka dawnych miejsc :-) Wracałem już ze słoneczkiem :-)

Przy leśnym jeziorze na Kuźniczkach.


Jesienne akcenty nieopodal.


Kierunek las ;-) Oj, znów sporo się tu pozmieniało. Szerokie alejki, a dodatkowo co jakiś czas wypustki na skrzyżowania. Mam nadzieję, że nikomu do głowy nie przyjdzie, by coś tu budować...


Pozostałości po ostatnim śnieżnym wieczorze :-)


Miejsce poświęcone pamięci Powstańców śląskich.


Przy polnym krzyżu.


Raszowa :-)


Nasz ślad ze zjazdu ;-)


Przy brzegu.


Nowo poznana historia...


Jesienne skrzyżowanie ;-)


Jak nie błoto, to igły ;-)


Gdy już wjechałem na asfalt poczułem, że Antek "nie idzie". Tymczasem pojawiło się słońce :-)


Natychmiastowy postój i już mieliśmy winowajcę ;-) Igły zrobiły zator pod błotnikiem :-)


Dane wyjazdu:
66.31 km 0.00 km teren
03:40 h 18.08 km/h:
Maks. pr.:32.10 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Tradycyjnie - jesienna przeprawa :D

Sobota, 26 listopada 2016 · dodano: 08.01.2017 | Komentarze 0

Wczoraj w pracy poczułem, że coś troszkę zaczyna mnie brać. Wieczorem w domu zaczynałem się już martwić w jakim stanie obudzę się rano. Szczęściem nie było najgorzej :-) Na rower i tak miałem zamiar iść!



Oczywiście liczyłem na to, że podobnie jak to miało miejsce w przeszłości, rower wypędzi ze mnie chorobowe symptomy. Według prognozy pogody miało być więcej słońca i choć to się nie sprawdziło, to i tak nie narzekałem :-) Już na azotowym skrócie czuć było mistyczną, mglistą jesień :-) W azotowym lesie było jeszcze lepiej! Klimat, że hej! :-) Oby tylko na mnie żaden wilkołak nie wyskoczył ;-) Dość szybko odbiłem z wyjeżdżonego przez siebie traktu, na drogę w kierunku Starej Kuźni. Początkowo nawierzchnia była bardziej "leśna", ale bardzo szybko droga zamieniła się w szeroki i utwardzony trakt. Wkrótce ślad w nawigacji nakazał skręt w nieco zarośniętą odnogę. Chętnie podjąłem to wyzwanie :-) Droga doprowadziła mnie do wzgórka, za którą owej drogi już nie było :-) Wypatrzyłem na szczęście jakąś ścieżynę i przerwę w koronach drzew w oddali. Nos mnie nie mylił - tam ponownie wjechałem na leśny trakt :-) Po drugiej stronie asfaltówki znalazłem się też w miejscu,  z którym wiązały mnie bardzo miłe rowerowe wspomnienia :-) Poszwendałem się tam chwilę i niebawem zostawiając las za sobą :-) Pierwsze metry były takie jakie je znałem, czyli wyboiste :-) Na szczęście od Łączy było równo jak na stole :-) Na tyle równo, że od razu pomyślałem o szosce :-) Już czekam wiosny!
Do Jeziora Pławniowickiego dojechałem od strony Kanału Gliwickiego :-)  Te miejsca po raz pierwszy poznawałem wraz z Karolkiem :-) Nad samym brzegiem było baardzo spokojnie :-) Nawet ptactwa nie było tu tyle ile ostatnim razem :-) Było za to bardzo mgliście i nastrojowo :-) Zgodnie z planem okrążyłem cały zbiornik i rozpocząłem odwrót ku domowi :-) Miałem przy tym okazję poznać nowy trakt w tych okolicach :-) Niestety kolejna nowa droga już za Rudzińcem okazała się być mniej łaskawa! Wjechałem między pola i wyglądało to tak, jakby ktoś zaorał tam drogę! Zaorana ziemia wbijała się Antkowi pod błotniki, skutecznie go hamując. Dodatkowo tuż obok mnie biegł jakiś rów, a dzieliła mnie od niego wąska ścieżyna :-) Na samym końcu okazało się jeszcze, że jestem otoczony ogrodzeniem! To już chyba taka tradycja, że w sezonie jesienno-zimowym muszę się wpakować na jakąś przeprawę :-) Furtkę w ogrodzeniu udało mi się przejść i co oczywiste nie zostawiłem Antka ;-) Tuż później poczułem, że cena za tą całą przeprawę, to był spadek sampoczucia. Rower do tej pory mnie napędzał, a teraz czułem, że zbliżam się do tej gorszej granicy. Dodatkowo zaczynało być krucho z czasem. Trafiłem też na breję z którą zmagałem się jadąc w przeciwną stronę. Na szczęście do Azot dotarłem dość szybko, czując jednak lekko w nogach pokonane kilometry :-)

Wkraczam w strefę mroku ;-)


Leśna ambona nieopodal głównego szlaku.


Przez las :-)


Już asfalt :-)


Nowe okolice :-)


Nad autostradą


Nad Kanałem Gliwickim ;-)


W drodze nad jezioro :-)



Regulamin dla rowerzystów przy Jeziorze Pławniowice


Szczególną uwagę przykuł punkt czwarty ;-)


U celu :-)


Do lata...! :-)


Objazdówki ciąg dalszy :-)


Różowy most w Pławniowicach :-)


Pałac w Pławniowicach :-)


Nowo odkryty czarny szlak :-)


W końcu ktoś się wziął za renowację pałacu w Rudzińcu.


Hodowla danieli


Bez przeprawy nie ma zabawy ;-)


Kiedyś inaczej tu wyglądało!
?>

Dane wyjazdu:
5.25 km 0.00 km teren
00:15 h 21.00 km/h:
Maks. pr.:34.30 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Runda honorowa na 11 listopada :-)

Piątek, 11 listopada 2016 · dodano: 08.01.2017 | Komentarze 0

Oglądając wczoraj prognozę pogody i znając dzisiejszy plan dnia, nie miałem wcale zamiaru wychodzić na rower. Gdy jednak przy późnym śniadaniu za oknem pokazało się słońce wiedziałem już, że nie odpuszczę i wyjdę choć na chwilę :-) Tematyka wyjątkowego dnia od razu wyznaczyła mi krótką trasę po mieście :-)



Gdy wyjechałem na Kozielską, od razu zaskoczył mnie brak narodowych barw. Aż do wiaduktu nie było ich wcale! Nasunęło mi się skojarzenie okresem, gdy Zaksa zdobyła Mistrzostwo Polski - wtedy klubowe flagi wisiały na każdym możliwym maszcie. Coś tu nie grało... Nawet miejsca, które w Kędzierzynie powinny kojarzyć się z patriotyzmem, nie były jakoś szczególnie przyozdobione... Nie udało mi się więc pstryknąć zdjęcia z flagą, a taki miałem zamiar przed wyjściem. Zgodnie z zamiarem skoczyłem jeszcze na obrzeża Kuźniczek i w towarzystwie wychylającego się zza chmur słońca, wróciłem do domu :-)

Przy pomniku Jana Pawła II.


Pomnik Ofiar II wojny światowej.


Krzyż przy wiadukcie między Kuźniczkami, a Żabieńcem.


Dane wyjazdu:
41.72 km 0.00 km teren
02:19 h 18.01 km/h:
Maks. pr.:44.60 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Niesamowity październik - 30 października (10/10)

Niedziela, 30 października 2016 · dodano: 08.11.2016 | Komentarze 0

Niedziela przywitała nas przebijającym się przez zachmurzone niebo słońcem :-) Momentami wyglądało to naprawdę zachęcająco :-) Postanowiłem nie czekać ani minuty dłużej i gdy tylko nadarzyła się okazja, wyszedłem na rower :-)



To był typowy jesienny przejazd :-) Mocno jesiennie, momentami mokro i baardzo wietrznie :-) Na szczęście w drodze powrotnej wiatr miałem nawet sprzyjający :-)

Za Lenartowicami :-) Brak słońca wyraźnie wpływa na jakość komórkowego zdjęcia, bo drzewa w oddali były naprawdę jesiennie piękne :-)


W lesie między Lenartowicami, a Miejscem Kłodnickim :-)


Miejsce Kłodnickie tuż za plecami :-) Słońce to pojawia się, to znika :-)


Dalej na niebieskim szlaku :-) Pięknie jest :-)


Na otwartej przestrzeni na skraju lasu przed Zalesiem od razu odczuwam silne podmuchy wiatru. Będzie ciekawie ;-)


Na wzniesieniu za Zalesiem Śląskim. Chwilę później wiatr przewraca Antka...


Zatrzymałem się z zamiarem zrobienia zdjęcia pomarańczowego skraju lasu, ale akurat słońce odmówiło współpracy ;-)


Czarnocin. Wersja bez słońca i ze słońcem ;-)


Przepiękny jesienny Czarnocin... Już nie raz się tu zachwycałem!


Szlak św. Jakuba z Górą św. Anny w oddali :-)


Może w przyszłym roku i tu rodzinnie podziurkujemy? ;-)


Jedzie się lekko terenowo, ale Antek jak zwykle daje radę :-)


Przydrożne krzyże.


Cicho i głucho :-) Nawet jeżynki się ostały :-)


Końcowy etap polnej przeprawy :-) Ciekaw jestem gdzie prowadzi droga w poprzek :-)


Zaczynamy wspinaczkę na Górę św. Anny :-) Jest jesienno-bajecznie :-)


Kaplica przy punkcie widokowym :-)


Antoś ;-)


Cześć! :-)


Dane wyjazdu:
6.41 km 0.00 km teren
00:18 h 21.37 km/h:
Maks. pr.:26.70 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Niesamowity październik - 29 października (9/10)

Sobota, 29 października 2016 · dodano: 08.11.2016 | Komentarze 0

Praktycznie cały dzień spędziliśmy rodzinnie w Gliwicach :-) Wracaliśmy w pogodowej mieszance - to zacinający deszcz, to słońce :-) Kędzierzyn powitał nas tęczą - domu nie usiedziałem więc prawie wcale ;-)



Przejazd był bardzo szybki i ciekawy :-) Było jesiennie! Kropił deszcz, a wokoło było żółto, brązowo i szaro ;-) Do domu wróciłem jeszcze przed zachodem słońca :-)

Mmm... Klimatycznie :-)


No i zaorali mi ścieżkę ;-)


Na niebieskim szlaku :-) Jechało się trochę ciężej, bo wiatr wiał tu w przeciwną stronę :-)