Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Kosiek. Odkąd jestem na bikestats.pl przejechałem 34372.37 kilometrów. Średnia prędkość wynosi aktualnie 21.12 km/h - trochę mało, ale spowalnia mnie Balast ;-)

Więcej moich rowerowych statystyk.



baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Kosiek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2015

Dystans całkowity:309.65 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:14:45
Średnia prędkość:20.99 km/h
Maksymalna prędkość:54.92 km/h
Liczba aktywności:22
Średnio na aktywność:14.08 km i 0h 40m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
42.73 km 0.00 km teren
01:36 h 26.71 km/h:
Maks. pr.:54.92 km/h
Temperatura:24.1
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia

Prawie Alpy ;-)

Sobota, 13 czerwca 2015 · dodano: 16.06.2015 | Komentarze 0

Wczorajszego wieczora zaległem na sofie... Rano obudziłem się, jakby nocy prawie nie było. Dziesięć po szóstej wyszedłem z domu... Cel miałem jasno określony - wjechać na słynną Alpenstrasse :-)



Ku swojemu zdziwieniu już od pierwszych metrów narzuciłem sobie szybkie tempo :-) Wyjazd z miasta był w zasadzie tylko formalnością :-) W lesie przed Raszową, na asfalcie czuliśmy się z Kosią wspaniale! Założona po raz pierwszy rowerowa koszulka robiła swoje ;-) +10 do mocy ;-) Do Leśnicy dolecieliśmy ze średnią dwudziestu ośmiu kilometrów na godzinę :-) Czy to zasługa mocarnej koszulki, czy może innych czynników? ;-) Co by nie było, tempo jazdy miałem naprawdę fajne :-) Wjeżdżając do Poręby, rozpocząłem poszukiwania wjazdu na ulicę Wiejską. Krótko potem, zacząłem wspinać się dosyć stromym podjazdem :-) Oj... Ciekawe rzeczy musiały się tu dziać na ostatnim Klasyku Annogórskim! :-) Swoją drogą, to ja zupełnie zapomniałem o tej dróżce, a przecież byłem tu kiedyś z Kosią, w pradawnych czasach - w zasadzie jeszcze przedpotopowych ;-) Na szczęście wtedy zjeżdżaliśmy z góry ;-) Tymczasem aktualny cel został zrealizowany. Nie miałem jasno wytyczonej dalszej trasy przejazdu, więc udałem się w kierunku Kadłubca, czyli tak jak jechali kolarze amatorzy. Bardzo szybko okazało się, że organizatorzy uraczyli szosowców przepiękną nitką! Wokoło otaczały mnie dojrzewające zboża, żywe maki i całkiem dobry asfalt :-) Wcale nie dziwię się, że w sieci znalazłem bardzo dużo pozytywnych komentarzy na temat tego maratonu :-)
Na Górze św. Anny zrobiłem sobie mały regeneracyjny postój i ruszyłem w drogę powrotną. Oj! To był chyba jeden z lepszych zjazdów z Góry św. Anny w historii! U podnóża minąłem się też z jakimś kolarzem i wymieniliśmy pozdrowienia :-) Za Leśnicą wciąż utrzymywałem solidne tempo, trzymając się w okolicach trzydziestu kilometrów na godzinę. Na prostej przed Raszową zauważyłem na horyzoncie jakiegoś rowerzystę z bagażnikiem, którego wyprzedziłem tuż przed wylotem ze wsi. Zatrzymany na przejeździe kolejowym nie potrafiłem go jednak dogonić aż do Kłodnicy, gdzie zjechał w stronę Portu. Dzieliło nas wtedy około dziesięć metrów. Z przejazdu w lesie ów rowerzysta ruszył kilka chwil przede mną (aż schylał głowę pod unoszącym się szlabanem, a dzieliły nas jeszcze trzy samochody, które ja na spokojnie przepuszczałem), ale takiego obrotu sprawy się nie spodziewałem! Tym bardziej, że trzy dychy nie schodziły z blatu! :-) Nie zrażony kontynuowałem szybki powrót do domu :-) To był z pewnością najlepszy wyjazd na Górę św. Anny w tym roku!

Kanał Gliwicki. Słońce jest już wysoko :-) To pokazuje ile czasu już zmarnowałem... Właśnie mija najlepszy czas na poranne treningi.


Postój na... ;-)


Nie to żebym wymiękł, ale nie zrobić tutaj zdjęcia...? O nie! :-)


Poręba - widok na Górę św. Anny :-) Naszła mnie też refleksja dotycząca Kosi. To fakt, że mamy już naleciałości charakterystyczne dla kilkuletniego związku, niemniej jednak wciąż jest to super fajny, zrywny i zwinny rowerek! Jeszcze razem pojeździmy! :-)


Góra św. Anny za plecami. Kolarze ścigający się tutaj w ramach Trzeciego Klasyku Annogórskiego mieli naprawdę pięknie ułożoną trasę :-)


Stary młyn w oddali.


Otoczenie zdecydowanie umilało mi jazdę! :-)


Na szczycie Góry św. Anny :-) Fajnie się czuję :-)


Dane wyjazdu:
4.29 km 0.00 km teren
00:09 h 28.60 km/h:
Maks. pr.:34.40 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Praca 120615

Piątek, 12 czerwca 2015 · dodano: 16.06.2015 | Komentarze 0

Dla odmiany, dziś wstałem później ;-) Na szczęście wspaniała Aneczka przygotowała dla nas śniadanka :-) 



Do Bema wlokłem się za busem, a później od Towarowej pod wiatr :-) Momentami koszulka fajnie falowała :-) Szykował się ciepły dzień :-)
Wychodziłem z nastawieniem, że nie będę pędził :-) Szybko nabrałem prędkości, mijając Ole na Towarowej w zawrotnej wręcz prędkości ;-) Zdążyłem tylko uśmiechnąć się do pani sprzątaczki i machnąć Oli ręką - już z pewnej odległości :-) Dalej smagał mnie gorący wiatr! :-) Zaś w twarz :-)

Dane wyjazdu:
4.56 km 0.00 km teren
00:11 h 24.87 km/h:
Maks. pr.:32.30 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Praca 110615

Czwartek, 11 czerwca 2015 · dodano: 16.06.2015 | Komentarze 0

Nieco szybsza pobudka i późniejsze wyjście ;-) 



Cieplej niż wczoraj :-) Pędziliśmy sobie fajnie, a na Towarowej moja krew nabrała sportowego charakteru i systematycznie zwiększałem prędkość, dając popracować mięśniom :-) 
Po południu się rozpogodziło :-) Wracałem łapiąc delikatne słońce, a po drodze wstąpiłem do paczkomatu, co definitywnie zniszczyło mi średnią :-)

Dane wyjazdu:
4.30 km 0.00 km teren
00:10 h 25.80 km/h:
Maks. pr.:35.90 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Praca 100615

Środa, 10 czerwca 2015 · dodano: 16.06.2015 | Komentarze 0

Zachmurzonej pogody ciąg dalszy. 



Fajnie pedzilem :-)

Dane wyjazdu:
4.29 km 0.00 km teren
00:10 h 25.74 km/h:
Maks. pr.:32.80 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Praca 080615

Poniedziałek, 8 czerwca 2015 · dodano: 16.06.2015 | Komentarze 0

Pobudka po długim weekendzie... :-) 



Dzień nie był już tak ciepły jak przez weekend. Może to i dobrze, bo powrót do rzeczywistości był łagodniejszy... Na Reja machnąłem Adze, a na Towarowej zwróciłem uwagę na napęd. To tutaj najczęściej to czułem. Nic nie wibrowało :-)
Wracałem śmigiem :-) Droga upłynęła mi bardzo szybko :-)

Dane wyjazdu:
12.59 km 0.00 km teren
00:50 h 15.11 km/h:
Maks. pr.:25.60 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Powtórka z wodnej rozrywki! :-)

Niedziela, 7 czerwca 2015 · dodano: 10.06.2015 | Komentarze 0

Rano za moją sprawą, przełożyliśmy powrót na godziny popołudniowe. Chciałem wciąż chwytać weekend! :-) Na przejażdżkę wybraliśmy się po południu. Ani co prawda nie chciało się jechać, ale szybko dała się przekonać :-)



Całą drogę słuchaliśmy cudownego gaworzenia Kasi :-) Ponadto wsłuchiwaliśmy się też w śpiew ptaków i cieszyliśmy rześkim, leśnym powietrzem :-) Nad pierwszym stawem przywitał nas rechot żab :-) Szkoda, że Karol spał... :-) Gdy dotarliśmy nad drugi zbiornik, całą rodziną wbiegliśmy na jeden z pomostów :-) Tym razem nawet i Kasia moczyła stópki! :-) Czułem na sobie, że było to dla niej świetne przeżycie! :-) Wjeżdżając ponownie w las czułem ogromne szczęście, że mogłem zarówno jej, jak i Karolkowi zafundować taką atrakcję :-) Do domu znów wracaliśmy przy gaworzeniu Kwiatuszka :-) Serce się radowało :-)



Dane wyjazdu:
10.61 km 0.00 km teren
00:44 h 14.47 km/h:
Maks. pr.:22.30 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Moczymy stópki w leśnym jeziorku :-)

Sobota, 6 czerwca 2015 · dodano: 10.06.2015 | Komentarze 0

Po moim powrocie wybraliśmy się jeszcze na przejażdżkę z maluchami :-) No przecież nie po to braliśmy przyczepkę, aby stała! :-)



Tempo jazdy było spokojne ;-) Za Świerklami przez asfaltową drogę przebiegła mi jaszczurka :-) Prócz tej atrakcji, aż do leśnego zjazdu nie działo się nic ciekawego. Dodatkowo dzieciaki posnęły i o ile w przypadku Kasi było to nawet wskazane, tak co do Karola już nie bardzo :-) Gdy dojechaliśmy na miejsce, przystanęliśmy na chwilę przy brzegu. Niedługo po tym, podjechał do nas motocyklista z Brzegu. Zawiązała się kilku zdaniowa wymiana na temat tutejszych okolic i ryb, których my akurat nie łowimy :-) Ruszyliśmy dalej, a gdy dojechaliśmy do kolejnego jeziorka, postanowiliśmy tym razem włożyć więcej samozaparcia w budzenie Karola :-) Dla niego wizyta tutaj byłaby świetną atrakcją! Obudził się z marudzeniem ;-) Nie trwało to długo, bo już po chwili chlapaliśmy stopy w zimnej z początku wodzie! :-) Było super, a Karolek był w siódmym niebie! :-) Zatrzymaliśmy się jeszcze raz na jednym z ostatnich pomostów, by powtórzyć zabawę, a później ruszyliśmy już w dalszą drogę :-) Lasem dojechaliśmy do asfaltowej drogi, którą z kolei dostaliśmy się do placu zabaw :-) Karol ponownie miał fajną atrakcję :-) Pobiegaliśmy razem po tamtejszych konstrukcjach i udaliśmy się już w ostatnią rowerową drogę tego dnia - prosto do domku :-) Było super fajnie! :-) 

Pierwszy postój przy brzegu :-)


Odważna kaczka :-) Wszystkie inne uciekają :-) Nawet te dzisiejsze przy stawach w Pokoju... Dlatego nie było ich na zdjęciu ;-)


Martwy sezon dla Pszczoły skończony :-) I bardzo dobrze! :-)


Moczymy nóżki w wodzie, a przy okazji można zerknąć dookoła :-)



Dzieci... Wizyta nad wodą, była dla Karolka wspaniałym przeżyciem i doświadczeniem :-)


Ostatni przystanek na trasie - plac zabaw w Świerkli.


Dane wyjazdu:
59.30 km 0.00 km teren
02:52 h 20.69 km/h:
Maks. pr.:33.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Stobrawski z glebą :-)

Sobota, 6 czerwca 2015 · dodano: 10.06.2015 | Komentarze 0

Korzystając z możliwości, zająłem się wczoraj wibrującym napędem. Widać za pierwszym razem musiałem coś źle założyć, gdyż w zasadzie tylko zdjąłem i założyłem ponownie kasetę i już było OK :-) Wieczorem wytyczyłem sobie trasę, aby zrealizować ją dziś. Dzieci z racji wysokiej temperatury zostały w domu.



Do Brynicy dojechałem bardzo szybko, wjeżdżając tam w las. Było gorąco! Szybko dojechałem do Grabczoka, za którym ponownie wjechałem między drzewa. Droga była pylista i dosyć wyboista. Byłem tym faktem dosyć zdziwiony, gdyż nie kojarzyłem takiego jej stanu, a przecież jechałem tędy niedawno. Dystans mimo to łykałem, spokojnie utrzymując prędkość powyżej dwudziestu kilometrów na godzinę i więcej. Wkrótce więc wjechałem do Parku w Pokoju, nie znajdując jednak większości z rzeźb, które dane mi było oglądać z Aneczką. Jechałem przed siebie, nie przejmując się "stratą" - znałem już tutejsze atrakcje. Niedługo potem gryzłem już asfalt w drodze do Karłowic :-) Na horyzoncie żadnego samochodu! Do samych Karłowic trafił się tylko jeden - straszy pan przy rozjeździe na Siedlice pytał o drogę na Masów :-) Świetnie się pędziło! :-) Musiałem jedynie uważać na zapasy wody, gdyż dwa bidony w dzisiejszych warunkach temperaturowych to było minimum :-) W Karłowicach odnalazłem dom księdza Dzierżonia i rycerski zamek :-) Pobyłem tam chwilkę i ruszyłem w dalszą drogę :-) Wjeżdżając w las skazałem się na jazdę dosyć wyboistą drogą. Wtem z rowu wybiegła sarna! Ucieczka jej się przedłużała, więc wyciągnąłem aparat, by zrobić jej zdjęcie! Sekunda, czy dwie... Przednie koło uciekło i już leżałem na plecach z bolącym brzuchem. Jeden z Antkowych rogów otarł się mocno o moje podbrzusze... Pozbierałem się szybko i tak samo oceniłem sytuację. Spokojnie mogłem kontynuować jazdę, ale od tej pory wyjazd trochę stracił na uroku... A pomyśleć, że kilka chwil wcześniej rozmyślałem jeszcze o tym, jak moglibyśmy przemierzać te tereny razem z Piotrem... Swoją drogą, to muszę go tu w końcu zabrać! Na tej samej prostej z rowu sarny wyskoczyły jeszcze dwa razy (lub była to ta sama sarna :-) ), a gdy w związku z dużo lepszą drogą, zdecydowałem się zmienić kierunek trochę wcześniej, na owej drodze wyskoczyła z rowu w las całkiem spora sarna :-) Później jechałem już spokojnie asfaltem w kierunku Ładzy. Wywrotka chyba obniżyła moją wydolność, gdyż w porównaniu z wcześniejszymi etapami, ten jechało mi się jakoś trochę gorzej. Ponadto na miejscu nie znalazłem domu krytego strzechą, a że już trochę gonił mnie czas, postanowiłem się tym nie przejmować. To nie jest daleko od Surowiny, więc każdym następnym razem może się udać. Odtąd wkraczałem w bardziej mi znany teren i jednocześnie mniej ciekawy. Kupy przejechałem bez emocji i tak samo było później w lesie. Wykonałem tam ostatni postój z napojem i pracowałem na to, by każdy metr przybliżał mnie do domu. Przedni błotnik obniżył się na wybojach i hałasował o oponę... Na szczęście tuż po dojechaniu na miejsce założyłem nowego zipa i po wywrotce nie było śladu :-) Wiem też, że wezmę paczkę zipów ze sobą na wyprawę ;-)

Kadr z drugiej strony ;-)


Cisza, spokój... I dom obok. Bardzo często i ja bym tak chciał...


Na rozstaju szlaków :-)


Stawy przy parku w Pokoju.


Wjeżdżam w zieloną bramę :-)


W Parku :-) Kwiaty jak żywe przypominające Moszną i Antek z Kędzierzyna, oraz Wenus z Pokoju ;-) Tej głowy ukrytej za liśćmi faktycznie nie ma :-)


Łykam dystans w drodze do Kuźnicy Katowskiej. Przez ten czas nie mija mnie nawet jeden samochód! Super! Tylko patyk zaplątany w tylny błotnik powoduje, że muszę się zatrzymać... :-)


Mijesce postoju przy rozjeździe na Siedlice.


Pierwszy samochód! Nadjechał znad przeciwka. Wrocławska rejestracja. Starszy pan szukał drogi na Masów. Miał szczęście :-) Dziś wziąłem ze sobą mapę :-) Na nawigacji tłumaczenie byłoby trudniejsze zwłaszcza, że sam nie jestem tutejszy :-)


Przydrożna kapliczka w Kuźni Katowskiej. Żar leje się z nieba... :-)


Na wylocie z Kuźni Katowskiej. Maki i chabry nadają przyjemnego charakteru miejscu. Później kolejny religijny smaczek...


Dom księdza Jana Dzierżona w Karłowicach. Rower daje świetne możliwości poznawania świata! Jest cudowny!


Karłowice. Bar Casablanca, który czasy świetności ma już za sobą...


Ciekawy kierunkowskaz przy skrzyżowaniu. Dom Jana Dzierżona jest oznaczony, ale niestety tutejszy zamek już nie... Trochę szkoda, bo na pewno zainteresowanym byłoby łatwiej trafić. I co z tego, że jest nieopodal?


Rzeczony zamek, siedziba rycerska. Niestety już w prywatnych rękach... Kolejny na opolszczyźnie...


Stary młyn tuż obok.


Grubaśne drzewo przy drodze do Popielowa.


Już w lesie :-) Nad głową lata jakiś samolot :-)


Z rowu wybiega sarna! :-) Ucieka tak niemrawo, że zdecydowałem się wyciągnąć aparat i strzelić jej fotkę :-) Strzeliłem... Glebę... Nieopatrznie zjechałem z wyjeżdżonej części drogi na trawę, aparat w prawej ręce, tylko lewy hamulec i szybka akcja, nad którą nie dałem już rady zapanować. Zresztą koło i bez hamowania, wykręcone zblokowało się o stosunkowo wysoko rosnącą trawę. Taką glebę przez kierownicę strzeliłem ostatni raz chyba w wieku sześciu lat. Rower nazywał się "Salto" ;-)


Ślady walki ;-) Antoś na szczęście nie ucierpiał. Lekko przekrzywione siodełko, urwany zip z mocowania błotnika (na szczęście akurat z domu wziąłem całą paczkę, planując prace przy Antku).


Wjazd do Kup i pożegnanie ze Stobrawskim... Dziś już sobota, a w poniedziałek powrót do rzeczywistości. Dzisiejszy dzień i wycieczka super, choć myśl o Antku po glebie siedziała mi pod czaszką...


Już niedaleczko domu :-)


Już na miejscu okazało się, że wyzerował się również licznik, a dodatkowo lekko skrzywił się koszyk na bidon przy rurze podsiodłowej. Temu wyszło to akurat na dobre, bo bidon siedzi teraz że hej! ;-)


Dane wyjazdu:
22.66 km 0.00 km teren
01:27 h 15.63 km/h:
Maks. pr.:24.60 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Krótka przyczepkowa traska na powtórkę :-)

Czwartek, 4 czerwca 2015 · dodano: 10.06.2015 | Komentarze 0

Od wczorajszego wieczora jesteśmy na Surowinie :-) Szykuje się wspaniały długi weekend z super letnią pogodą! :-) Przyczepka zabrana! :-) Kolejnego dnia, zaraz po śniadaniu wyruszyliśmy w pierwszą małą traskę :-)



W związku z problemem z serwisem mapowym postanowiłem, że pojedziemy trasę, jaką już kiedyś robiliśmy z Karolkiem :-) Wyruszyliśmy w kierunku Świerkli, by po niedługim czasie zatopić się w lesie :-) Było bardzo ciepło! :-) W Brzeziu zatrzymaliśmy się na sekundę, gdyż Kasia troszkę zamarudziła, ale byliśmy już niedaleko Balatonu, więc szybko ruszyliśmy dalej, mijając po drodze bociana w gnieździe :-) Dojeżdżając na miejsce, zauważyłem stojący nieco dalej plac zabaw :-) Karolek miał gdzie trochę pobiegać :-) Kasia już spała, więc już po kilku minutach ruszyliśmy w dalszą drogę :-) Przemierzaliśmy teraz dystans fajną asfaltówką, z polami naokoło :-) Słońce grzało i było cudnie! Dojechaliśmy do miejsca, gdzie ostatnim razem z powodu psa zapobiegawczo wjechaliśmy w las i tym razem ten pies znów tam był. Ponownie niezabezpieczony! Leżał leniwie w słońcu, więc przejechaliśmy tamtędy w ciszy. Za nawrotem wjechaliśmy na super fajną asfaltową drogę, biegnącą w pięknym lesie :-) Okazało się też, że i Karolek odpadł ;-) Po kilku km wjechaliśmy na drogę rowerową, gdzie natknęliśmy się na uprzejmego kolarza :-) Nie dojeżdżając do Kup zjechaliśmy w bok w las :-) Zrobiło się piaszczyście, a Antkowe tylne koło od czasu do czasu świetnie buksowało! Dosłownie! :-) Leśny odcinek był zdecydowanie wolniejszy :-) Gdy nawróciliśmy w kierunku Surowiny z drogi biegnącej przed nami w krzaki uciekł lisek :-) Byliśmy już bardzo blisko domu :-) Na miejsce dotarliśmy jadąc odkrytą przeze mnie niedawno polną drogą :-)
_
Dlaczego tak krótko...! 

Nad Balatonem :-)


Aaa... Relaksio... ;-)


Hasanie po placu zabaw :-)


Super fajna droga w lesie :-)


Chwilę wcześniej ta jaszczurka przebiegła mi prawie po oponie :-) 


Po pierwszym piaszczystym OeSie ;-) 


A tego asfaltu, to chyba tu nie było...


Dzień, pogoda, niebko... Pięknie! 
 


Wieża widokowa :-) Już (za) blisko domu...



Dane wyjazdu:
4.42 km 0.00 km teren
00:11 h 24.11 km/h:
Maks. pr.:33.40 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Praca 030615

Środa, 3 czerwca 2015 · dodano: 10.06.2015 | Komentarze 0

Poranek na spokojnie :-) Czujne oko Aneczki uratowało mnie przed wyjściem z jagodowym policzkiem - śladem po Karolkowym śniadaniu ;-)



Przed klatką zamieniłem dwa słowa z Panią Władzią. Później już tylko fajnie pędziłem :-) Na Towarowej na horyzoncie pojawił się Czarek, ale doszedłem go już dopiero tuż przed firmą :-) Szykował się kolejny gorący i piękny dzień... :-) Również powrót był super :-)