Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Kosiek. Odkąd jestem na bikestats.pl przejechałem 34372.37 kilometrów. Średnia prędkość wynosi aktualnie 21.12 km/h - trochę mało, ale spowalnia mnie Balast ;-)

Więcej moich rowerowych statystyk.



baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Kosiek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Krótko, nie zawsze na temat ;-)

Dystans całkowity:13176.06 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:631:58
Średnia prędkość:20.72 km/h
Maksymalna prędkość:66.71 km/h
Liczba aktywności:910
Średnio na aktywność:14.48 km i 0h 41m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
32.18 km 0.00 km teren
01:39 h 19.50 km/h:
Maks. pr.:29.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

(Z) Antkiem po silnik do robota

Sobota, 24 marca 2018 · dodano: 25.11.2018 | Komentarze 0

Temat był odsuwany przez kilka tygodni, z uwagi na brak czasu i inne sprawy. W końcu nadszedł czas, aby tą sprawę ruszyć z miejsca.



Koźle powitaliśmy całkiem szybko :-) Wciąż co prawda na trasie jest kilka słabych punktów jak na przykład most na Kłodnicy, lub początek i koniec drogi rowerowej, ale generalnie droga minęła mi bardzo przyjemnie :-) Na miejscu odwiedziłem dwa sklepy. W pierwszym z nich zapytałem też o losy swojej koleżanki, z którą chodziłem jeszcze do podstawówki, ale silnika do robota nie było niestety w żadnym z nich. Nie zrażony i z rodzącym się już planem awaryjnym, postanowiłem udać się jeszcze na wczesnowiosenną przejażdżkę po okolicznych wioskach :-)

Na Dębowej podczas zjazdu do brzegu czułem wyraźnie przewagę Kosinych opon nad gładkimi oponami Antka. Wracając na alejkę po śliskim błocie nie dałem rady podjechać pod stromą skarpę. Kosią byśmy tu poszaleli ;-)


Gdy tylko wdrapaliśmy się na alejkę, nad moją głową (i Antkową kierownicą ;-) ) przeleciał helikopter :-)


Na asfalcie Antek płynął :-)


Święta za pasem :-) Sukowice.


Końcówka wyjazdu :-)



Dane wyjazdu:
1.64 km 0.00 km teren
00:05 h 19.68 km/h:
Maks. pr.:30.10 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Z maskotką na kierownicy ;-)

Środa, 21 marca 2018 · dodano: 25.11.2018 | Komentarze 0

O poranku Karol jak zwykle gadał i gadał :-) Efektem tego był pośpiech, a w konsekwencji również to, że w domu została Borówka - maskotka wybrana na dziś do odwiedzenia przedszkola. Zdaliśmy sobie z tego sprawę oczywiście już na miejscu :-) Po kilku pseudo-wychowawczych zdaniach postanowiłem jednak, że dostarczę Karolowi tą maskotkę. Miałem poczucie misji.


Szybko nabraliśmy prędkości i tak też dotarliśmy do przedszkola mimo, że z przeciwka wiał mroźny wiatr. Droga powrotna upłynęła równie miło, aczkolwiek wiatr wcale nie pomagał, bo zawiewało z boku zza budynków. Warto było się przejechać :-)
_
Ale czy wpis ma być "Z Balastem, czyli... nie sam ;-)", czy jednak nie? ;-)





Dane wyjazdu:
7.20 km 0.00 km teren
00:28 h 15.43 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia

(Jeszcze) zimowo w lekkich oparach wolności :-)

Niedziela, 18 marca 2018 · dodano: 25.11.2018 | Komentarze 0

Dwa dni temu wróciła do nas zima. Sypało. W związku z piątkową super imprezą i tym, że zupełnie nie miałem na nic ciśnienia, w sobotę nie wyszedłem na rower. Nie to, że bym nie mógł. Czułem się naprawdę świetnie! Ot, po prostu łapałem spokój nieco inaczej. Chciałem jednak złapać jeszcze troszkę śniegu więc na dziś szykowałem sobie mały przejazd :-)



To miał być w założeniu krótki wyjazd i taki też był :-) Ot, wizyta na Kuźniczkach, gdzie pohasaliśmy sobie trochę :-) Na otwartym terenie mroźno wiało, ale to było przecież tylko do granicy obwodnicy :-) Poza tym bardzo fajnie się naładowałem :-) Mimo śniegu i mrozu był nawet jakiś śpiewający ptaszek, a poza tym słoneczko i pozytywne nastawienie :-)

Znowu tu gdzie zawsze ;-)


Warstwa lodu a obok niej słońce odbijające się w tafli wody spowodowało, że dostałem jakiegoś skojarzenia z Syberią ;-)


Mimo wszystko - wiosna idzie ;-)



Dane wyjazdu:
2.93 km 0.00 km teren
00:26 h 6.76 km/h:
Maks. pr.:16.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Rodzinny spontan na koniec zimy :-)

Niedziela, 11 marca 2018 · dodano: 25.11.2018 | Komentarze 0

Na weekend nie planowałem żadnego rowerowego wyjścia. Ot, już za kilka dni będę wolny jak rowerzysta, a teraz jednak trochę na głowie mam. Niedziela obfitowała jednak w sporo słońca. Wczesnym popołudniem wyszedłem na balkon, aby zerknąć na Bronkowe terrarium. Za mną od razu wyskoczyła nasza mała gromada a Karol rzucił pytanie, czy nie wyszlibyśmy na spacer :-) Ot... Czemu nie? :-)



Mieliśmy jechać na plac zabaw, ale udało się też podjechać do lasu :-) Tam Karol na grząskim i wyboistym gruncie szlifował jazdę :-) W drodze powrotnej pędził chodnikiem nie zważając uwagi na drogę :-) Wkrótce ponownie dotarliśmy na plac zabaw, a stamtąd już do domku :-) Na sam koniec - dosłownie tuż przed klatką - Karol zahaczył o krawężnik i strzelił glebę. Nie to, żebym dosłownie pół minuty wcześniej go przed tym nie ostrzegał :-)







Dane wyjazdu:
28.10 km 0.00 km teren
01:48 h 15.61 km/h:
Maks. pr.:36.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia

Przerwana zimowa trasa

Sobota, 17 lutego 2018 · dodano: 24.11.2018 | Komentarze 0

Wyjście na rower było dziś w zasadzie formalnością. W planach miałem co prawda ruszyć z samego rana, ale urwany uchwyt na lampkę po ostatniej glebie i przeziębienie Karolka, odwiodły mnie od startu przed świtem. Bardzo dobrze się stało.



Na ścieżce biegnącej wzdłuż osiedla domków jednorodzinnych na Kuźniczkach, zaczął gonić mnie pies. W pierwszym odruchu mocno przyśpieszyłem, ale już po chwili zacząłem go podpuszczać, by gonił mnie dalej :-) Odpuścił tuż przed ulicą, więc po drugiej stronie drogi wtopiłem się w ciszę i spokój między drzewami :-) Nie trwała długo, gdyż na postoju przy jeziorku dopadł mnie inny pies :-) To znaczy w pierwszej chwili dojrzałem go kątem oka i to spowodowało uczucie strachu, lecz jak się okazało było ono zupełnie niepotrzebne :-) Piesek dał się pogłaskać i z tego powodu zrobiło mi się bardzo miło :-) Wymieniliśmy uprzejme "dzień dobry" z właścicielką i hej dalej do przodu! :-) Rowerek pięknie się słuchał. Ta zmiana opon była totalnym strzałem w dziesiątkę! Niedługo potem przemierzałem leśne pustkowia w drodze do Łąk Kozielskich :-) Gdy wjechałem tam na asfalt, znów cieszyłem się zadziwiająco dobrą trakcją :-) Niedługo potem zjechałem na polną drogę i przez Kurzawkę doturlałem się do Raszowej :-) Tutejszy staw był pięknie zabielony śniegiem i lodem... :-) Zjechałem z nasypu, aby przy brzegu zrobić zdjęcie, a gdy musiałem wrócić pod górę, zrobiłem to z ciekawością, jak będzie to wyglądało z tymi oponami. Było ślisko i mokro, a mimo to wgryzły się w glebę i nie puściły ani na moment! Super! Pokręciłem się tam chwilę, by udać się następnie w kierunku wiecznie zamkniętego przejazdu kolejowego. Celowo zahamowałem tylko przednim hamulcem, który piszczał niemiłosiernie i dojrzałem, że w stróżówce ktoś się poruszył. Szlaban jednak nie drgnął. Nie czekając zbyt długo postanowiłem go objechać. Standard w tym miejscu. Od tej pory pomykałem wśród stawów i tak minęła mi droga aż do samych Zdzieszowic :-) Umorusałem błotem napęd tak mocno, że ten mieląc brud zaczął rzęzić tak bardzo, że przez następnych kilka kilometrów dało się odczuć opory podczas jazdy :-)
W Żyrowej będąc już poza główną drogą, dojrzałem nieznaną mi jakąś zabytkową budowlę. Mając na uwadze sprawdzenie tego w domu, począłem wspinać się wąską ścieżyną na podnóże Góry św. Anny, docierając wkrótce do Rezerwatu "Lesisko". Jechało się przednio, a zastane tu walory krajoznawcze mocno mnie nakręciły na dalszą jazdę! Piąłem się wyżej i wyżej wiedząc już, że na pewno tu wrócę! Tym razem trasę ułożę w drugą stronę ;-) Tymczasem trafiłem na jeszcze bardziej wymagający odcinek, w którym z miejca się zakochałem! Roztoczańskie "Piekiełko" chyba się może schować! :-) Zauroczony okolicą coraz głośniej słyszałem biegnącą nieopodal autostradę. Nie zatrzymałem się na planowane tutaj zdjęcie, ponieważ nie bardzo było jak uchwycić dobrą perspektywę. Z drugiej jej strony czekał mnie zupełnie inny widok - zamiast jesiennego, zupełnie zimowy :-) Wycieczka robiła się coraz to bardziej ciekawa! Okolice i rower, a w szczególności jego zachowanie z nowymi oponami, totalnie mnie radowały! Chciałem jechać i jechać! :-) Tymczasem na horyzoncie dojrzałem przed sobą jakiegoś rowerzystę z gałązkami na bagażniku. Dogoniłem go na zjeździe i wyczekując odpowiedniego momentu, wyprzedziłem jednocześnie dzieląc się radosnym "dzień dobry" :-) Chwilę później wbiłem się na dość mocny podjazd i już byłem na otwartej przestrzeni! :-) Teraz Góra św. Anny, super zjazd przy punkcie widokowym i dalej w teren! Koła zaczęły mocno uślizgiwać się na błocie. Cieszyło mnie to :-) Kosia z nowymi oponami urzekała mnie praktycznie na każdym kroku! W pewnym momencie rower zaczął pływać coraz bardziej. Początkowo miałem wrażenie, że majta tyłem. Odwracając głowę sprawdziłem nawet czy z ciśnieniem wszystko w porządku, aż tu nagle dostrzegłem, że z przodu jadę już na feldze...! A taki byłem nakręcony na jazdę! Mimo zawsze pozytywnych odczuć doznawanych na rowerze, nie pamiętam kiedy ostatnio miałem AŻ TAKĄ frajdę! Wymagająca trasa, możliwości roweru, przyroda... To wszystko wywindowało moje emocje na maksa! A tu taki klops... Mimo wszystko byłem wdzięczny, że udało mi się przejechać najciekawszy odcinek zaplanowanej trasy :-) Miałem bazę na następny wypad - cieszyłem się nadzieją, że to być może już jutro! ;-)
Pomoc nadeszła bardzo szybko :-) Tym razem nie utknąłem w innym kraju ;-), więc i ratunek był błyskawiczny ;-) Nawet zdjęcia sflaczałej opony nie zdążyłem zrobić ;-)

Leśne jeziorko na Kuźniczkach było pięknie oświetlone przez słońce. Aż trochę zrobiło mi się żal przemijającej zimy...


Na leśnym trakcie :-)


Czarno-biały szlak ;-)


Przy pomniku Powstańców Śląskich.


Taki trochę powrót do przeszłości ;-)





Znajome miejsce :-)



Koksownia w Zdzieszowicach, widziana z zupełnie nowej perspektywy :-)


Stawów Ci u nas dostatek ;-)


Barokowy pałac w Żyrowej. Coś się tu działo. Może niebawem będzie (prawie) druga Moszna? ;-) Ruszając miałem jeszcze okazję poobserwować dzięcioła, stukającego w korę drzewa :-)


W Rezerwacie :-) Zaczęło się... :-)




Przeszkody walały się po drodze, ale mnie to cieszyło! Szkoda, że tak nie ma ze wszystkimi przeszkodami w życiu... :-) W domu przypomniałem sobie, że będąc jeszcze na trasie rozmyślałem przez chwilę o aforyzmie Einsteina na temat roweru. Podobnie powinno być z przeszkodami.



I kolejna przeszkoda :-)


Ciekawie umalowane drzewo :-) Kosia na trakcie usypanym z kamieni. To tutaj zaczęła się super jazda! :-) 


"Piekiełko" przy tym wydało mi się niczym! :-) Ależ miałem tu frajdę! :-)


Ślady walki! ;-)


Ostro w górę! :-) Na rowerze nawet nie próbowałem :-) Wystarczyło, że prowadząc go, musiałem walczyć z uślizgiwaniem się stóp! :-)


Po drugiej stronie autostrady śniegu było dużo, dużo więcej :-)


Tuż przed szybkim zjazdem :-) Mimo śniegu i lekko wyboistej drogi, raczej nie hamowałem :-) Oczywiście ostrożność była zachowana!


Rozbuchany, rozkochany i koniec jazdy...


Zdjęcie autostrady jednak zrobiłem ;-)


Zaraz po defekcie zacząłem zastanawiać się, czy puściła łatka, czy to może efekt słabości opon, w co jednak nie chciałem wierzyć. Przed ich zakupem czytałem, że ponoć ich boki nie są zbyt mocne. Ostatni kapeć w Kosi zaliczyłem chyba w 2009 roku...! Byłem ciekaw co spowodowało tak szybki ubytek powietrza w dętce. Takiego rozwiązania zagadki się jednak nie spodziewałem! 



Dane wyjazdu:
13.30 km 0.00 km teren
00:51 h 15.65 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia

Śnieżny test opon ;-)

Niedziela, 11 lutego 2018 · dodano: 24.11.2018 | Komentarze 0

Był już test opon, test błotników, a zatem nadszedł czas na śnieżny test opon :-) W gruncie rzeczy, to właśnie śnieg i zimowe warunki skłoniły mnie do tego, aby je nabyć :-) Była to bardzo dobra decyzja! :-)



Trasę wyznaczyłem sobie bardzo szybko :-) W związku z tym, iż dopiero co wróciliśmy z Opola z karnawałowej balangi, nie chciałem reszty dnia poświęcać tylko na jedną aktywność. Traska na Kuźniczki i powrót wzdłuż Kanału Gliwickiego, wydawała się być w sam raz :-) Droga powrotna wiodąca przez Biały Ług byłaby już z pewnością zbyt długa.
Z osiedla wyjechałem troszkę niepewnie. Wyślizgany i zanurzony w wodzie lód zmuszał do zdecydowanie większej koncentracji. Później było już tylko lepiej. Opony spisywały się bardzo dobrze i co prawda na wyjeżdżonym i ubitym śniegu nie dawały stu procent pewności siebie, ale w każdych innych warunkach nie było się czego obawiać :-) Nie są to wszak opony z kolcami ;-) Zimową aurę początkowo rozświetlało słońce, co czyniło jazdę jeszcze przyjemniejszą, ale nawet gdy pod koniec wyjazdu zrobiło się szaro, przyjemności nie ubyło wcale, a nawet było jej więcej :-) Zdobycie pierwszych doświadczeń na nowej nawierzchni pozwoliło na śmielsze deptanie i więcej radości :-) Widok wgryzających się opon i poczucie odpowiedniej trakcji budowały bardzo pozytywne odczucia z jazdy :-)

Biało, śnieżnie, zimowo... :-) Cieszyłem się, że nadarzyła się jeszcze okazja, aby tej zimy pojeździć na śniegu :-)


Na Kuźniczkach :-)


I znowu przy leśnym jeziorku :-) Ale nudno nie było wcale! :-)


Słoneczko nadawało klimatu... :-) Ach... chciałoby się częściej :-)


Ośnieżona droga przed Lenartowicami :-)


Kanał Gliwicki :-)


Przepust syfonowy Kłodnicy wraz z kaczkami ;-)




Dane wyjazdu:
35.00 km 0.00 km teren
01:58 h 17.80 km/h:
Maks. pr.:35.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia

Znajomo po Stobrawie :-)

Sobota, 3 lutego 2018 · dodano: 24.11.2018 | Komentarze 0

Po wczorajszym przegadanym wieczorze, spałem do rana jak suseł :-) Aneczka obudziła mnie krótko po dziewiątej, abym czym prędzej wyszedł na rower :-) Za oknem ładnie świeciło słońce, a ptaszki śpiewały prawie jak na wiosnę :-)


Postanowiłem pojechać dziś przez Chruścice i miejsce, gdzie niegdyś jadąc szosą minąłem jakiś pomnik, nie zatrzymując się tam. Ot, z czystej ciekawości chciałem sprawdzić, czemu jest poświęcony. Sam początek wyjazdu był bardzo przyjemy :-) Początkowo cieszyłem się z zachowania nowych opon na asfalcie :-) Mimo tego, że były to najbardziej terenowe opony, jakie miałem zamontowane w tym rowerze, nie było tego zupełnie czuć! Za Świerklami poczułem pozytywnego świrka z faktu, iż jest luty a ja mogę śmigać sobie tu i tam na rowerze :-) I to na jakim rowerze... ;-) Kosia w ciągu ostatnich tygodni przeszła może nie radykalną, ale jakże znaczącą zmianę! Brzezie minąłem bardzo sprawnie, rozpędzając się na wiadukcie kolejowym. Wtem jadący z przeciwka rowerzysta wjechał na mój pas ruchu. W pierwszej sekundzie sądziłem, że chce wjechać na jakąś niewidoczną jeszcze dla mnie boczną drogę, ale on postanowił akurat teraz zawrócić! Pół biedy, gdyby po skończonym manewrze trzymał się prawej krawędzi jezdni, ale nie! Zaczął zjeżdżać do osi! Minąłem go, przy okazji trochę opierniczając. Zero wyobraźni! Adrenalina opadła mi bardzo szybko tym bardziej, że wjechałem na gruntową drogę, a w międzyczasie wróciło słońce, które schowało się jeszcze przed moim startem na rower. Śmigałem sobie dalej, gdy nagle spostrzegłem, że Chruścice zostawiam właśnie za plecami, a pomnika jakoś nie było... Dopiero w domu zauważyłem, że przez nieuwagę wytyczyłem sobie trasę... omijając pomnik! :-) Nic to! Jechałem dalej, niebawem wjeżdżając na teren żwirowni, gdzie z miejsca obszczekały mnie dwa psy :-) Zaraz za przejazdem kolejowym powinna biec droga, ale jakoś jej nie wypatrzyłem, wjeżdżając coraz bardziej w grząski piach. Rower dawał jednak rady tak bardzo, że wtapianie się w grunt było nawet całkiem przyjemne :-) Szybko zdałem sobie sprawę, że jedyną opcją jest powrót i wytyczenie sobie alternatywnej trasy przejazdu. Jeszcze raz obszczekany przez psy, znalazłem za przejazdem leśny trakt, który wydał mi się bardzo znajomy... Przyśpieszyłem tempa i niedługo potem mogłem dalej podziwiać tutejsze okolice, zatrzymując się co jakiś czas przy brzegu stawów. Przejazd tutaj sprawił mi sporo radości, przede wszystkim z powodu możliwości opon :-) Za Nowymi Siołkowicami natrafiłem ponownie na znany mi już odcinek i teraz byłem już pewien, że te okolice już kiedyś odkrywałem :-) Od tego miejsca wracałem już w kierunku domu, znając już trasę, jaką miałem się poruszać. Dopiero na ostatnim leśnym odcinku, celowo jechałem na czuja w kierunku domu :-)

Kolorowe kominy elektrowni, przełamywały szarość dnia :-)



Chruścice i ciekawie przystrojone przydrożne drzewka :-)


Na terenie żwirowni :-) Padają małe śnieżynki :-)






Psy po drugiej stronie pociągu ;-) Ruszam w dalszą drogę :-)



Bobry!








Humor wędkarski ;-)


Nad stawami :-)





Atakujemy!



No dobra... Pojechaliśmy objazdem ;-)



Opony świetnie sobie radziły! Dwa obroty korbą, wgryzamy się w piach, ale ostro i wyraźnie agresywnie jedziemy przed siebie! Cudo...!


Przy leśnym młynie :-)



Na ostatnim etapie :-) Został już tylko las :-)


W końcu znajome widoki ;-)



Dane wyjazdu:
10.80 km 0.00 km teren
00:41 h 15.80 km/h:
Maks. pr.:29.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia

Krótki test błotników :-)

Piątek, 2 lutego 2018 · dodano: 24.11.2018 | Komentarze 0

Z zamontowaniem długo idących błotników zeszło mi jednak trochę czasu :-) Gdy w końcu były już gotowe, wszedłem na chwilę do domu, aby się nieco zagrzać, ale w perspektywie miałem wyjście na krótki testowy wypad :-) Nawet cieszyłem się, że wczoraj podczas trasy tutaj, cały czas jechaliśmy w deszczu ;-)


To miał być bardzo krótki przejazd, ale do wieży obserwacyjnej dojechałem takim śmigiem, że nie miałem sumienia kończyć tego wyjazdu tak szybko :-) Znałem tutejsze trakty, więc praktycznie z miejsca wytyczyłem sobie nową trasę :-) Same błotniki spisywały się całkiem dobrze :-) Idealnie co prawda nie było, bo nie mogło być, gdyż nie były to pełne błotniki, ale dla przykładu dolna rura ramy była brudna tylko w dolnej połowie, a moje plecy wcale, więc byłem usatysfakcjonowany :-) W drodze powrotnej postanowiłem jeszcze raz zjechać w teren ;-) Na jednej z ostatnich prostych musiałem ustąpić miejsca jakiemuś małemu autku terenowemu i przez chwilę szczęśliwy wdychałem orzeźwiającego Diesla ;-) Prawie jak w domu... ale nie napiszę, że tęsknię ;-)


Wygląd przed:


Na szlaku :-)


Przy wieży :-)


Znajoma kapliczka :-)


Ponownie na szlaku :-) 




No przecież nie byłbym sobą... ;-)


Wygląd po:


Dane wyjazdu:
7.90 km 0.00 km teren
00:35 h 13.54 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia

Krótki test nowych opon :-)

Niedziela, 28 stycznia 2018 · dodano: 24.11.2018 | Komentarze 0

Dziś po raz pierwszy od długiego czasu, zobaczyłem na horyzoncie Biskupią Kopę. Otoczenie na zewnątrz było dużo lepsze niż wczoraj, gdy to smog nie pozwalał dojrzeć domów oddalonych o dwie ulice...! Między innymi to powstrzymało mnie przed sobotnim wyjściem na rower. Po co miałbym się truć?!?



Wyjeżdżając chciałem jedynie sprawdzić nowe opony, zamontowane przed kilkoma dniami. Kto by się spodziewał, że to będzie tak dobry czas dla Kośki! Czekamy jeszcze na błotniki, których jak się okazało jeden z internetowych sklepów nie miał na stanie(!) i wtedy wybierzemy się na kolejny test :-) Ich brak dało się odczuć najbardziej na obwodnicy, gdzie koła podbijały niewielkie ilości wody z asfaltu, a ta trafiała między innymi na moją twarz :-) Później pod tym względem było dużo lepiej, bo między drzewami na Kuźniczkach po pierwsze jechałem wolniej, a po drugie grunt nie był tak mokry :-) Na asfalcie okazało się też, że mimo terenowego bieżnika nowych opon, mogłem na nich śmigać naprawdę szybko! Sprawdziły się tym samym opinie innych użytkowników a ja byłem zadowolony tym bardziej, że nie oznaczało to dla mnie jakiś strat i ograniczeń w wyborze tras następnych przejazdów :-)
Gdy już zjechałem w teren, zacząłem frywolną jazdę :-) Pozwalałem sobie na więcej niż zwykle, aby wyczuć trakcję. Kilka razy musiałem jednak stawać i regulować przedni hamulec który po ostatnim wyjeździe obcierał. W końcu się to udało i mogłem już skupić się tylko na jeździe :-) Skupiałem się tak bardzo, że strzeliłem glebę praktycznie od razu gdy wjechałem na teren jeziora. Ofiary: ułamany uchwyt na lampkę (służył mi od listopada 2011 roku), oraz obtarte przy upadku lewe kolano. Nie podniosłem się z ziemi od razu, gdyż nie pozwalał mi na to ból kończyny, więc całkiem zadowolony z siebie postanowiłem podziwiać okoliczności przyrody leżąc :-) Chwilę później już siedziałem, a gdy ból ustał uznałem, że mogę dalej skakać jak kozica i wstałem, zbierając przy okazji rower. Na szczęście Kosi nic się nie stało...
Jechałem dalej, starając się wyczuć nowe opony. Bardzo szybko stwierdziłem, że rower lepiej przyśpiesza i zdecydowanie lepiej hamuje! Hamowanie, to była naprawdę bardzo zauważalna różnica. Oprócz tego oponki fajnie odpychały się od podłoża i co prawda ich stosunkowo lekki bieżnik nie radził sobie w głębokim terenie, to jednak jak na moje zastosowania na leśno-polnych wycieczkach, będą spisywały się znakomicie!

Test nowych opon był udany do czasu ;-)



W lasku nieopodal, zatrzymałem się, aby doprowadzić Kosię do ładu :-) Lewy róg pozbawiony osłony po jednym z poprzednich upadków nabrał ziemi aż po brzeg ;-)



Przy jeziorku :-)


Jeszcze troszkę zamarznięte jeziorko :-)


Wracamy :-)



Dane wyjazdu:
18.40 km 0.00 km teren
01:22 h 13.46 km/h:
Maks. pr.:35.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia

W brudnych ciuchach :-)

Niedziela, 21 stycznia 2018 · dodano: 24.11.2018 | Komentarze 0

Dziś miał być dzień bez roweru. Gdy jednak zobaczyłem warunki za oknem o poranku wiedziałem już, że z roweru nie zrezygnuję :-) Wpierw były jednak sanki z dzieciaczkami, które chyba nawet zapomniały jak owe sanki wyglądają ;-)



Po powrocie nakreśliłem szybko mapę i w drogę! :-) Za działkami na Kuźniczkach panował jakiś pieszy tłok i glebę strzeliłem już przy próbie ominięcia pierwszej pary, spacerującej utwardzonym duktem w kierunku wiaduktu :-) Śmiesznie było :-) Popędziłem dalej, ale bardzo szybko doszło do mnie, iż zamontowane niedawno do Kosi opony nie dawały sobie rady w tym terenie. Dobrze, że już mam upatrzone inne ;-) Wkrótce cieszyłem się ciszą przy leśnym jeziorku... Było naprawdę bardzo sympatycznie! :-) Postój nie był jednak zbyt długi, bo byłem już świadom tego, że w tych warunkach dotarcie do domu zajmie mi więcej czasu, niż to wcześniej z zapasem zaplanowałem. Na szczęście przez Lenartowice przemknąłem dość sprawnie i choć później na Białym Ługu ponownie zwolniłem, to jednak nie było tam tragedii :-) Sytuacja zmieniła się po drugiej stronie torów, gdzie teren nie był już tak przyjazny :-) W końcu się jednak stamtąd wygrzebałem i wracając na niedawno poznaną drogą, doturlałem się do domku :-)

Wśród zimowej aury... :-)


Opony nie sprawdzały się w tych warunkach :-)


W drodze nad jeziorko :-)



Cisza, spokój i zimowa harmonia... :-)



No nie, bez jaj! Różowy?!? ;-)


Zjazd z głównej drogi ;-)



Na Białym Ługu. Bruzdy pochowane pod śniegiem sprawiają, że momentami było strachowyjkowo ;-)


Na mijanym zawsze skrzyżowaniu dostrzegłem krzyż, którego nigdy wcześniej nie widziałem.


Nad Kanałem Kędzierzyńskim :-)


Całkiem sympatyczny zjazd :-)



Znowu to samo... ;-) Tym razem zimowo :-)






W końcu wyprowadziłem rower na lepszy szlak :-)



Wczorajsze miejsca :-)