Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Kosiek. Odkąd jestem na bikestats.pl przejechałem 34372.37 kilometrów. Średnia prędkość wynosi aktualnie 21.12 km/h - trochę mało, ale spowalnia mnie Balast ;-)

Więcej moich rowerowych statystyk.



baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Kosiek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
59.30 km 0.00 km teren
02:52 h 20.69 km/h:
Maks. pr.:33.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Stobrawski z glebą :-)

Sobota, 6 czerwca 2015 · dodano: 10.06.2015 | Komentarze 0

Korzystając z możliwości, zająłem się wczoraj wibrującym napędem. Widać za pierwszym razem musiałem coś źle założyć, gdyż w zasadzie tylko zdjąłem i założyłem ponownie kasetę i już było OK :-) Wieczorem wytyczyłem sobie trasę, aby zrealizować ją dziś. Dzieci z racji wysokiej temperatury zostały w domu.



Do Brynicy dojechałem bardzo szybko, wjeżdżając tam w las. Było gorąco! Szybko dojechałem do Grabczoka, za którym ponownie wjechałem między drzewa. Droga była pylista i dosyć wyboista. Byłem tym faktem dosyć zdziwiony, gdyż nie kojarzyłem takiego jej stanu, a przecież jechałem tędy niedawno. Dystans mimo to łykałem, spokojnie utrzymując prędkość powyżej dwudziestu kilometrów na godzinę i więcej. Wkrótce więc wjechałem do Parku w Pokoju, nie znajdując jednak większości z rzeźb, które dane mi było oglądać z Aneczką. Jechałem przed siebie, nie przejmując się "stratą" - znałem już tutejsze atrakcje. Niedługo potem gryzłem już asfalt w drodze do Karłowic :-) Na horyzoncie żadnego samochodu! Do samych Karłowic trafił się tylko jeden - straszy pan przy rozjeździe na Siedlice pytał o drogę na Masów :-) Świetnie się pędziło! :-) Musiałem jedynie uważać na zapasy wody, gdyż dwa bidony w dzisiejszych warunkach temperaturowych to było minimum :-) W Karłowicach odnalazłem dom księdza Dzierżonia i rycerski zamek :-) Pobyłem tam chwilkę i ruszyłem w dalszą drogę :-) Wjeżdżając w las skazałem się na jazdę dosyć wyboistą drogą. Wtem z rowu wybiegła sarna! Ucieczka jej się przedłużała, więc wyciągnąłem aparat, by zrobić jej zdjęcie! Sekunda, czy dwie... Przednie koło uciekło i już leżałem na plecach z bolącym brzuchem. Jeden z Antkowych rogów otarł się mocno o moje podbrzusze... Pozbierałem się szybko i tak samo oceniłem sytuację. Spokojnie mogłem kontynuować jazdę, ale od tej pory wyjazd trochę stracił na uroku... A pomyśleć, że kilka chwil wcześniej rozmyślałem jeszcze o tym, jak moglibyśmy przemierzać te tereny razem z Piotrem... Swoją drogą, to muszę go tu w końcu zabrać! Na tej samej prostej z rowu sarny wyskoczyły jeszcze dwa razy (lub była to ta sama sarna :-) ), a gdy w związku z dużo lepszą drogą, zdecydowałem się zmienić kierunek trochę wcześniej, na owej drodze wyskoczyła z rowu w las całkiem spora sarna :-) Później jechałem już spokojnie asfaltem w kierunku Ładzy. Wywrotka chyba obniżyła moją wydolność, gdyż w porównaniu z wcześniejszymi etapami, ten jechało mi się jakoś trochę gorzej. Ponadto na miejscu nie znalazłem domu krytego strzechą, a że już trochę gonił mnie czas, postanowiłem się tym nie przejmować. To nie jest daleko od Surowiny, więc każdym następnym razem może się udać. Odtąd wkraczałem w bardziej mi znany teren i jednocześnie mniej ciekawy. Kupy przejechałem bez emocji i tak samo było później w lesie. Wykonałem tam ostatni postój z napojem i pracowałem na to, by każdy metr przybliżał mnie do domu. Przedni błotnik obniżył się na wybojach i hałasował o oponę... Na szczęście tuż po dojechaniu na miejsce założyłem nowego zipa i po wywrotce nie było śladu :-) Wiem też, że wezmę paczkę zipów ze sobą na wyprawę ;-)

Kadr z drugiej strony ;-)


Cisza, spokój... I dom obok. Bardzo często i ja bym tak chciał...


Na rozstaju szlaków :-)


Stawy przy parku w Pokoju.


Wjeżdżam w zieloną bramę :-)


W Parku :-) Kwiaty jak żywe przypominające Moszną i Antek z Kędzierzyna, oraz Wenus z Pokoju ;-) Tej głowy ukrytej za liśćmi faktycznie nie ma :-)


Łykam dystans w drodze do Kuźnicy Katowskiej. Przez ten czas nie mija mnie nawet jeden samochód! Super! Tylko patyk zaplątany w tylny błotnik powoduje, że muszę się zatrzymać... :-)


Mijesce postoju przy rozjeździe na Siedlice.


Pierwszy samochód! Nadjechał znad przeciwka. Wrocławska rejestracja. Starszy pan szukał drogi na Masów. Miał szczęście :-) Dziś wziąłem ze sobą mapę :-) Na nawigacji tłumaczenie byłoby trudniejsze zwłaszcza, że sam nie jestem tutejszy :-)


Przydrożna kapliczka w Kuźni Katowskiej. Żar leje się z nieba... :-)


Na wylocie z Kuźni Katowskiej. Maki i chabry nadają przyjemnego charakteru miejscu. Później kolejny religijny smaczek...


Dom księdza Jana Dzierżona w Karłowicach. Rower daje świetne możliwości poznawania świata! Jest cudowny!


Karłowice. Bar Casablanca, który czasy świetności ma już za sobą...


Ciekawy kierunkowskaz przy skrzyżowaniu. Dom Jana Dzierżona jest oznaczony, ale niestety tutejszy zamek już nie... Trochę szkoda, bo na pewno zainteresowanym byłoby łatwiej trafić. I co z tego, że jest nieopodal?


Rzeczony zamek, siedziba rycerska. Niestety już w prywatnych rękach... Kolejny na opolszczyźnie...


Stary młyn tuż obok.


Grubaśne drzewo przy drodze do Popielowa.


Już w lesie :-) Nad głową lata jakiś samolot :-)


Z rowu wybiega sarna! :-) Ucieka tak niemrawo, że zdecydowałem się wyciągnąć aparat i strzelić jej fotkę :-) Strzeliłem... Glebę... Nieopatrznie zjechałem z wyjeżdżonej części drogi na trawę, aparat w prawej ręce, tylko lewy hamulec i szybka akcja, nad którą nie dałem już rady zapanować. Zresztą koło i bez hamowania, wykręcone zblokowało się o stosunkowo wysoko rosnącą trawę. Taką glebę przez kierownicę strzeliłem ostatni raz chyba w wieku sześciu lat. Rower nazywał się "Salto" ;-)


Ślady walki ;-) Antoś na szczęście nie ucierpiał. Lekko przekrzywione siodełko, urwany zip z mocowania błotnika (na szczęście akurat z domu wziąłem całą paczkę, planując prace przy Antku).


Wjazd do Kup i pożegnanie ze Stobrawskim... Dziś już sobota, a w poniedziałek powrót do rzeczywistości. Dzisiejszy dzień i wycieczka super, choć myśl o Antku po glebie siedziała mi pod czaszką...


Już niedaleczko domu :-)


Już na miejscu okazało się, że wyzerował się również licznik, a dodatkowo lekko skrzywił się koszyk na bidon przy rurze podsiodłowej. Temu wyszło to akurat na dobre, bo bidon siedzi teraz że hej! ;-)


Dane wyjazdu:
22.66 km 0.00 km teren
01:27 h 15.63 km/h:
Maks. pr.:24.60 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Krótka przyczepkowa traska na powtórkę :-)

Czwartek, 4 czerwca 2015 · dodano: 10.06.2015 | Komentarze 0

Od wczorajszego wieczora jesteśmy na Surowinie :-) Szykuje się wspaniały długi weekend z super letnią pogodą! :-) Przyczepka zabrana! :-) Kolejnego dnia, zaraz po śniadaniu wyruszyliśmy w pierwszą małą traskę :-)



W związku z problemem z serwisem mapowym postanowiłem, że pojedziemy trasę, jaką już kiedyś robiliśmy z Karolkiem :-) Wyruszyliśmy w kierunku Świerkli, by po niedługim czasie zatopić się w lesie :-) Było bardzo ciepło! :-) W Brzeziu zatrzymaliśmy się na sekundę, gdyż Kasia troszkę zamarudziła, ale byliśmy już niedaleko Balatonu, więc szybko ruszyliśmy dalej, mijając po drodze bociana w gnieździe :-) Dojeżdżając na miejsce, zauważyłem stojący nieco dalej plac zabaw :-) Karolek miał gdzie trochę pobiegać :-) Kasia już spała, więc już po kilku minutach ruszyliśmy w dalszą drogę :-) Przemierzaliśmy teraz dystans fajną asfaltówką, z polami naokoło :-) Słońce grzało i było cudnie! Dojechaliśmy do miejsca, gdzie ostatnim razem z powodu psa zapobiegawczo wjechaliśmy w las i tym razem ten pies znów tam był. Ponownie niezabezpieczony! Leżał leniwie w słońcu, więc przejechaliśmy tamtędy w ciszy. Za nawrotem wjechaliśmy na super fajną asfaltową drogę, biegnącą w pięknym lesie :-) Okazało się też, że i Karolek odpadł ;-) Po kilku km wjechaliśmy na drogę rowerową, gdzie natknęliśmy się na uprzejmego kolarza :-) Nie dojeżdżając do Kup zjechaliśmy w bok w las :-) Zrobiło się piaszczyście, a Antkowe tylne koło od czasu do czasu świetnie buksowało! Dosłownie! :-) Leśny odcinek był zdecydowanie wolniejszy :-) Gdy nawróciliśmy w kierunku Surowiny z drogi biegnącej przed nami w krzaki uciekł lisek :-) Byliśmy już bardzo blisko domu :-) Na miejsce dotarliśmy jadąc odkrytą przeze mnie niedawno polną drogą :-)
_
Dlaczego tak krótko...! 

Nad Balatonem :-)


Aaa... Relaksio... ;-)


Hasanie po placu zabaw :-)


Super fajna droga w lesie :-)


Chwilę wcześniej ta jaszczurka przebiegła mi prawie po oponie :-) 


Po pierwszym piaszczystym OeSie ;-) 


A tego asfaltu, to chyba tu nie było...


Dzień, pogoda, niebko... Pięknie! 
 


Wieża widokowa :-) Już (za) blisko domu...



Dane wyjazdu:
4.42 km 0.00 km teren
00:11 h 24.11 km/h:
Maks. pr.:33.40 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Praca 030615

Środa, 3 czerwca 2015 · dodano: 10.06.2015 | Komentarze 0

Poranek na spokojnie :-) Czujne oko Aneczki uratowało mnie przed wyjściem z jagodowym policzkiem - śladem po Karolkowym śniadaniu ;-)



Przed klatką zamieniłem dwa słowa z Panią Władzią. Później już tylko fajnie pędziłem :-) Na Towarowej na horyzoncie pojawił się Czarek, ale doszedłem go już dopiero tuż przed firmą :-) Szykował się kolejny gorący i piękny dzień... :-) Również powrót był super :-)

Dane wyjazdu:
4.28 km 0.00 km teren
00:11 h 23.35 km/h:
Maks. pr.:36.40 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Praca 020615

Wtorek, 2 czerwca 2015 · dodano: 10.06.2015 | Komentarze 0

Poranek jak co dzień ;-) Znów pobudka po szóstej :-) Swoją drogą, to powinienem wrócić do dawnego rygoru...



Na pobliskim wysokim drzewie ptaki ćwierkały jak szalone :-) W uszach brzęczały pszczoły siadające na krzew rosnący obok. To były przyjemne odczucia... :-) Droga minęła mi standardowo. Dziś byłem przed pociągiem ;-)
Dzień wciąż był piękny :-) Na skrzyżowaniu z Bema moją uwagę przykuł jeden rowerzysta przede mną. Piootreek! - krzyknąłem. Dalej jechaliśmy już razem :-) Pogadaliśmy nawet chwilę przed klatką, ale każdego z nas gonił czas. Może za trzy tygodnie w Czechach? ;-)

Dane wyjazdu:
4.30 km 0.00 km teren
00:11 h 23.45 km/h:
Maks. pr.:32.50 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Praca 010615

Poniedziałek, 1 czerwca 2015 · dodano: 10.06.2015 | Komentarze 0

W Dzień Dziecka, mój najcudowniejszy na świecie synek obudził mnie już po szóstej z wiadomością, że jest głodny i idziemy gotować płatki :-) Kasia przyszła do nas nieco później :-) Przed wyjściem wszystkich wyściskałem... :-)



Było ciepło! :-) Nozdrza podpowiadały, że jest lato i było to naprawdę czuć! Aż odechciewało się wyruszać do pracy... :-) Na przejeździe kolejowym musiałem odczekać kilka chwil, bo przetaczano właśnie jak zwykle długi skład :-)



Przed końcem pracy pogoda trochę się popsuła. Wracałem jakby w połowie :-) Po jednej stronie ładne i oświetlone niebo, a po drugiej granatowa chmura wisząca tuż nad głową :-) Wiało i troszkę obawiałem się deszczu, ale ostatecznie dojechałem zupełnie bez przygód :-) Już czekała na mnie Aneczka z zakupami... ;-)

Dane wyjazdu:
42.71 km 0.00 km teren
02:00 h 21.36 km/h:
Maks. pr.:46.60 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Trzeci Klasyk Annogórski - z niespodzianką! :-)

Sobota, 30 maja 2015 · dodano: 31.05.2015 | Komentarze 0

Czwartkową noc miałem wyjętą z życiorysu. Z tego powodu w piątek rano zwlekłem się z łóżka tylko po to, aby jedynie na chwilę pojechać do pracy. Cały piątek był zupełnie bezbarwny, ale oczywiście w związku z absencją w pracy, miałem więcej czasu na siedzenie w sieci ;-) Tak oto całkiem przypadkiem dowiedziałem się, że już w sobotę w Leśnicy rozgrywać się będzie kolarska rywalizacja! Jak mogło mnie to ominąć? :-) 
W sobotę wyjechaliśmy wszyscy do Koźla z samego rana. Ja miałem jeszcze do załatwienia sprawę na mieście, więc gonił mnie czas. Dodatkowo najeździłem się jak głupi, ale ostatecznie wszystko poszło po mojej myśli :-) Do Leśnicy wyjechałem z dziesięciominutowym opóźnieniem. To nic :-)



Odcinek w mieście nie należał do najfajniejszych. Dosyć mocno wiał przeciwny wiatr i dopiero w lesie za Kłodnicą poczułem większy komfort. Dodatkowo Antek jakoś dziwnie się prowadził. Albo były to moje zwidy, albo ten dzień przerwy coś narobił ;-) Tuż przed skrajem lasu przed Raszową, zrobiłem sobie mały postój. W tym czasie minęły mnie dwie kolarki, a także pani z sakwami, którą z racji jeszcze jednego fotograficznego postoju, dogoniłem w zasadzie dopiero przed rynkiem w Leśnicy :-) Podjeżdżając tam wyprzedziłem trójkę kolarzy, jadących relaksacyjnym tempem. Zażartowałem sobie z nich dla wspólnego śmiechu, ale oni jacyś sztywni byli ;-) Moją uwagę już po krótkiej chwili przykuło jednak miejsce startu :-) W życiu nie widziałem tutaj tylu ludzi! To miejsce zawsze świeci pustkami, a dziś prawie że człowiek na człowieku! :-) Pokręciłem się tam trochę, aby poczuć atmosferę imprezy i trzeba przyznać, że micha zaczęła mi się śmiać praktycznie od zaraz :-) Tyle pięknych rowerów w jednym miejscu... I cała ta sympatyczna otoczka :-) Wspaniale było widzieć, jak to miejsce odżywa :-) Zgodnie z wcześniejszym zamiarem udałem się następnie do podnóża Góry św. Anny, aby nagrać pędzące w dół rowerki. Na miejscu uznałem jednak, że to może być małe faux pas. Wróciłem zatem na rynek, ponownie kręcąc się tam trochę :-) Przed samym startem zawodów przycupnąłem, aby mieć dobry widok, gdy peleton ruszy. Wtem zauważyłem jadącego samotnie ulicą kolarza. Twarz... Strój... TIGRIS! Krzyknąłem za nim, ale nie usłyszał! W przypływie emocji pognałem za nim, mając dużo więcej mocy w nogach niż zazwyczaj :-) Gdy go dogoniłem, zamieniliśmy ze dwa zdania - było tuż przed startem :-) Jaki ten świat jest mały! Poza tym, o całym tym spotkaniu zaważyło mnóstwo szczególików! W życiu bym się tego nie spodziewał! Przecież miesiąc temu mogliśmy razem jeździć po wuppertalowskich pagórkach, a do czasu na krótko przed wyjazdem do Niemiec wcale się przecież nie znaliśmy! To było aż nieprawdopodobne...! :-) 
Wróciłem na swoją poprzednią miejscówkę i przygotowałem się do kręcenia filmu :-) Gdy rozległ się sygnał do startu, moim oczom ukazał się ogrom rowerów :-) To była fala rowerzystów! :-) Startowi towarzyszył ponadto dźwięk wpinanych butów SPD, oraz strzelających przerzutek :-) Po długiej chwili rowerki popędziły w trasę, a ja ruszyłem im naprzeciw, zatrzymując się na nawrocie przy punkcie widokowym :-) W drodze wyprzedziłem grupę kolarzy, a także zjechałem dwa razy, aby nie przeszkadzać innym dwóm w podjeździe mimo, że to raczej nie byli zawodnicy. Jechali przecież pod prąd ;-) Na miejscu przeczekałem kilka minut, a gdy peleton i pozostała większość przejechała ruszyłem w dół, bardzo ostrożnie włączając się do ruchu. Bardzo zależało mi na tym, aby nikomu nie przeszkadzać. Całe szczęście podczas zjazdu nikogo nie spotkałem :-) Na moment zatrzymałem się jeszcze przy skrzyżowaniu u podnóża czekając na jakąś grupę, ale przejeżdżali tylko pojedynczy kolarze. Udałem się w kierunku Leśnicy, a stamtąd już w stronę domu.
Droga mijała mi całkiem szybko. W Raszowej postanowiłem wstąpić na momencik nad stawy, gdzie raczyłem się kojącym śpiewem ptaków :-) Słychać było również skrzeczące w oddali żaby :-) Wyjeżdżając do Leśnicy nie wiedziałem co tam zastanę. Wspomnieniem będą jednak super atmosfera, spotkanie Tigrisa(!), widok ślicznych rowerków pięknego dnia :-) Wracałem bardzo pozytywnie naładowany :-) Gdy dotarłem do domu okazało się, że nikogo tam nie było :-) Zadzwoniłem do Aneczki i podjechałem do niej na kozielski Rynek, dzieląc się przy okazji z nią emocjami :-) 

Leśny postój przed Raszową :-)


Tam jadę ;-)


U celu :-) Ochoczo chłonę dzisiejszą energię i atmosferę tego miejsca :-)


Na krótko przed startem :-) Według spikera stawiło się około dwustu sześćdziesięciu zawodników. Według jednej z pań stojących obok mnie na chodniku (wersja na kilka minut przed startem) - nawet ponad trzystu.



Moja fotograficzna miejscówka :-)


Stary strażacki Opel. Czyżby dalej w służbie? :-)


Przy okazji mogłem również podziwiać piękne krajobrazy :-)


Chwilka wytchnienia przy raszowskich stawach :-)


Powrót z kozielskiego Rynku. Jedyna okazja, aby zatrzymać się choć na moment przy odrestaurowanej kozielskiej baszcie :-)


Dane wyjazdu:
4.35 km 0.00 km teren
00:11 h 23.73 km/h:
Maks. pr.:35.20 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Praca 280515

Czwartek, 28 maja 2015 · dodano: 30.05.2015 | Komentarze 0

Wstałem troszeczkę wcześniej, biorąc ze sobą dzieciaki. Widok za oknem ani nie zachęcał, ani nie zniechęcał. Szaro i pochmurnie.



Przed klatką ubrałem kurtkę i ruszyłem. Początkowo wszystko wydawało się być OK, ale później napęd na jednej z używanych podczas jazdy koronek znów zaczął świrować. Nie tak mocno jak wcześniej, ale jednak...
Wracając starałem się znów wybadać sprawę, ale nie było mi to dane :-) Za przejazdem zostałem zatrzymany przez Olę :-) Pogadaliśmy chwilę we trójkę razem ze sprzątaczką, a gdy już ruszyliśmy nie miałem jak rozpędzić łańcucha. Ostatecznie pędząc fajnie dojechałem do domku :-)

Dane wyjazdu:
1.47 km 0.00 km teren
00:04 h 22.05 km/h:
Maks. pr.:34.10 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Magik! Maagiikk!!!

Środa, 27 maja 2015 · dodano: 30.05.2015 | Komentarze 0

W związku z wciąż wibrującym nowym Antkowym napędem, po południu byłem umówiony z serwisantem, który na początku roku genialnie doprowadził Kosię do zupełnego ładu :-)



Antoś rwał do przodu aż miło! :-) Czuć w momencie obrotowym wymianę napędu. Przy kościele zostałem przyhamowany przez osobówkę, a na miejscu byłem... Hm... Po minucie? :-) Musiałem jednak trochę poczekać, ale gdy zjawił się Magik, zrobiło się bardzo konkretnie :-) Dwie przejażdżki i było po robocie! A rozwiązanie?!? Byłem w szoku! Swoją drogą, to dziwnie było patrzeć na odjeżdżającego Antka, na którym nie siedziałem ja... Po skończonej robocie pogadaliśmy jeszcze na rowerowe tematy i pognałem - Antkiem gryzącym asfalt! Szok w głowie pozostał... ;-)

Dane wyjazdu:
4.34 km 0.00 km teren
00:10 h 26.04 km/h:
Maks. pr.:33.60 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Praca 270515

Środa, 27 maja 2015 · dodano: 30.05.2015 | Komentarze 0

Wstałem jakieś dwadzieścia po szóstej, zabierając ze sobą Kasię. Zrobiłem to niechętnie, gdyż wciąż chciało mi się spać. Następne pół godziny spędziłem na sofie, bezskutecznie próbując zaznać spokoju. W końcu zjawił się też Karolek - oczywiście cały czas coś mówiąc. Z jego ust wychodziły fajne śmieszne, dziecięce zdania :-) Rozpogodziłem się przy śniadaniu za sprawą widoku za oknem. Tam był już piękny dzień... :-)



Na dworze było chłodnawo. Jechaliśmy z Antkiem przez całą drogę na fajnym momencie obrotowym :-) Przy zakręcie na Towarowej minąłem jakiś mały biały samochód z mrugającym, pomarańczowym kogutem na dachu. Jechał bardzo powoli na pustej drodze, a za kierownicą siedziała jakąś kobieta. Hm... Może niespełnione marzenie o mundurze? Gdy dojeżdżałem do mety, w zasadzie dopiero się rozpędzałem... Miałem ochotę gnać dalej!
Popołudnie było dużo gorsze. Pogoda się zepsuła: było odczuwalnie chłodno i wiał zimny wiatr. Jechałem więc szeleszcząc strasznie zwijaną kurtką :-) Ostatecznie z rozpędu wjechałem do klatki :-)

Dane wyjazdu:
4.37 km 0.00 km teren
00:11 h 23.84 km/h:
Maks. pr.:30.10 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Praca 260515

Wtorek, 26 maja 2015 · dodano: 30.05.2015 | Komentarze 0

Po krótkiej nocy, przyszła jeszcze szybsza pobudka. Starałem się zamykać oczy na sofie pod kocem, ale to były tylko chwile. Później obudził się głodny Karolek i już ostatecznie trzeba było wstawać :-) 



Dojazd w lekkim chłodzie i kilku malutkich kropelkach deszczyku. Antek jakby mniej wibrował, ale też nie pędziliśmy tak szybko.
W drodze powrotnej jechaliśmy w lekkim deszczu, przez co średnia nam spadła :-) Na początku Kościuszki pozdrowiłem jakiegoś starszego rowerzystę, myśląc go z kim innym :-) Depcząc fajnie pojechałem do bankomatu, a później do sklepu. Wyjeżdżając na Moniuszki natknąłem się jeszcze na kolegę z pracy :-) W sumie jechało się bardzo przyjemnie - mimo wciąż wibrującego napędu.