Info
Ten blog rowerowy prowadzi Kosiek. Odkąd jestem na bikestats.pl przejechałem 34372.37 kilometrów. Średnia prędkość wynosi aktualnie 21.12 km/h - trochę mało, ale spowalnia mnie Balast ;-)Więcej moich rowerowych statystyk.
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2019, Grudzień1 - 0
- 2019, Listopad2 - 0
- 2019, Październik4 - 0
- 2019, Wrzesień5 - 0
- 2019, Sierpień10 - 0
- 2019, Lipiec13 - 0
- 2019, Czerwiec7 - 0
- 2019, Maj1 - 0
- 2019, Kwiecień3 - 0
- 2019, Marzec1 - 0
- 2019, Luty2 - 0
- 2019, Styczeń1 - 0
- 2018, Grudzień1 - 0
- 2018, Listopad2 - 0
- 2018, Październik4 - 0
- 2018, Wrzesień11 - 0
- 2018, Sierpień10 - 0
- 2018, Lipiec16 - 0
- 2018, Czerwiec12 - 0
- 2018, Maj16 - 0
- 2018, Kwiecień13 - 0
- 2018, Marzec4 - 0
- 2018, Luty5 - 0
- 2018, Styczeń4 - 0
- 2017, Grudzień3 - 0
- 2017, Listopad1 - 0
- 2017, Październik7 - 0
- 2017, Wrzesień4 - 0
- 2017, Sierpień20 - 0
- 2017, Lipiec17 - 0
- 2017, Czerwiec24 - 0
- 2017, Maj31 - 0
- 2017, Kwiecień6 - 0
- 2017, Marzec6 - 0
- 2017, Luty2 - 0
- 2017, Styczeń2 - 0
- 2016, Grudzień5 - 0
- 2016, Listopad2 - 0
- 2016, Październik12 - 0
- 2016, Wrzesień7 - 0
- 2016, Sierpień17 - 0
- 2016, Lipiec9 - 0
- 2016, Czerwiec10 - 0
- 2016, Maj19 - 0
- 2016, Kwiecień18 - 0
- 2016, Marzec4 - 0
- 2016, Luty3 - 0
- 2016, Styczeń8 - 0
- 2015, Grudzień5 - 0
- 2015, Listopad4 - 0
- 2015, Październik6 - 0
- 2015, Wrzesień23 - 0
- 2015, Sierpień24 - 0
- 2015, Lipiec26 - 0
- 2015, Czerwiec22 - 0
- 2015, Maj26 - 0
- 2015, Kwiecień22 - 0
- 2015, Marzec25 - 0
- 2015, Luty19 - 0
- 2015, Styczeń14 - 0
- 2014, Grudzień8 - 0
- 2014, Listopad20 - 0
- 2014, Październik20 - 0
- 2014, Wrzesień5 - 0
- 2014, Sierpień6 - 0
- 2014, Lipiec6 - 0
- 2014, Czerwiec7 - 0
- 2014, Maj10 - 0
- 2014, Kwiecień7 - 0
- 2014, Marzec6 - 0
- 2014, Luty4 - 0
- 2014, Styczeń4 - 0
- 2013, Grudzień1 - 0
- 2013, Listopad2 - 0
- 2013, Październik2 - 0
- 2013, Wrzesień4 - 0
- 2013, Sierpień11 - 0
- 2013, Lipiec7 - 0
- 2013, Czerwiec8 - 0
- 2013, Maj3 - 0
- 2013, Kwiecień2 - 0
- 2013, Marzec1 - 0
- 2013, Luty1 - 0
- 2013, Styczeń2 - 0
- 2012, Grudzień2 - 0
- 2012, Listopad3 - 0
- 2012, Październik2 - 0
- 2012, Wrzesień6 - 0
- 2012, Sierpień21 - 0
- 2012, Lipiec21 - 0
- 2012, Czerwiec17 - 0
- 2012, Maj20 - 0
- 2012, Kwiecień5 - 0
- 2012, Marzec8 - 0
- 2012, Luty10 - 0
- 2012, Styczeń11 - 0
- 2011, Grudzień9 - 0
- 2011, Listopad13 - 0
- 2011, Październik4 - 0
- 2011, Wrzesień19 - 0
- 2011, Sierpień23 - 0
- 2011, Lipiec31 - 0
- 2011, Czerwiec22 - 0
- 2011, Maj27 - 0
- 2011, Kwiecień16 - 0
- 2011, Marzec14 - 0
- 2011, Luty7 - 0
- 2011, Styczeń7 - 0
- 2010, Grudzień9 - 0
- 2010, Listopad9 - 0
- 2010, Październik17 - 0
- 2010, Wrzesień24 - 0
- 2010, Sierpień22 - 0
- 2010, Lipiec4 - 0
- 2010, Czerwiec5 - 0
- 2010, Maj1 - 0
Wpisy archiwalne w miesiącu
Luty, 2018
Dystans całkowity: | 134.20 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 08:18 |
Średnia prędkość: | 16.17 km/h |
Maksymalna prędkość: | 39.00 km/h |
Liczba aktywności: | 5 |
Średnio na aktywność: | 26.84 km i 1h 39m |
Więcej statystyk |
Dane wyjazdu:
47.00 km
0.00 km teren
03:00 h
15.67 km/h:
Maks. pr.:39.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia
Odwrotna powtórka z wczoraja ;-)
Niedziela, 18 lutego 2018 · dodano: 24.11.2018 | Komentarze 0
Dzisiejszego wyjścia chyba bym nie odpuścił. Poranek był co prawda mniej zachęcający do opuszczenia murów ciepłego domku, ale jakież ja miałem wyjście? ;-)Tym razem postanowiłem objechać leśne jeziorko z drugiej strony :-) Wydawało mi się, że coraz lepiej czuję opony, choć wcale też nie szaleję nie wiadomo jak. I tak naprawdę wcale mi na tym nie zależy, by wyrabiać nie wiadomo co. W zasadzie, to liczy się tylko pewność prowadzenia. Z drugiej strony Kanału Gliwickiego rozpocząłem marsz po nieznanej jeszcze drodze. Początkowo zastanawiałem się, czy aby na pewno chcę wydłużać sobie tym trasę, ale wątpliwości odeszły bardzo szybko :-) Dodatkowo w nagrodę dojechałem do śluzy "Kłodnica", którą z tak bliskiej odległości miałem okazję oglądać po raz pierwszy, przejazdów pociągiem nie licząc ;-) Po kilkuminutowym spacerze wróciłem do Kośki pozostawionej w całkiem dalekiej odległości ode mnie. Całe szczęście nie zaginęła, a dodatkowo ja na leśnym dukcie znalazłem nóż ;-) Ogólnie cały ten leśny odcinek minął mi bardzo szybko, czego nie można powiedzieć o następnym, biegnącym do Leśnicy. Brak osłony w postaci drzew, wystawił mnie na mocne działanie przeciwnego wiatru, co jednak dało się odczuć. Nie przejmowałem się tym wiedząc, że to tylko przejściowe trudności. Bardziej jednak doskwierała mi szara aura, zupełnie odmienna niż ta, która panowała wczoraj. Odpędziłem te myśli czym prędzej i już niedługo potem cieszyłem się z przejazdu ulicą położoną w korycie rzeki :-) Budowaliśmy klimat tego wyjazdu :-) Wkrótce wjechaliśmy też na Drogę Trzech Braci, która być może nie była tak urocza jak latem, ale frajdy dostarczała z całą pewnością!
Po przecięciu drogi ze Zdzieszowic zaczęła się prawdziwa zabawa! :-) Powoli piąłem się u podnóża Góry św. Anny, by w kulminacyjnym momencie zaliczyć bardzo stromy podjazd, na śliskim błocie, do którego mając poprzednie opony nawet bym się nie przymierzał. Ba! Teraz również miałem wątpliwości, głównie z uwagi na śliską nawierzchnię, ale udało mi się go pokonać praktycznie w całości! Gdyby nie pochylenie nawierzchni i fakt, że spowodowało to zjechanie w głębokie liście i finalnie konieczność zatrzymania roweru, z pewnością ujechałbym dużo dalej! Kolejny etap podprowadziłem rower, by na fotograficznym postoju ustąpić miejsca rowerzystom zjeżdżającym na MTB :-) Ja tymczasem z różnym skutkiem starałem się piąć wzwyż. Na mocniejszych terenowo oponach lub z mniejszą ilością błota z pewnością spacerów byłoby mniej :-) Poczułem też jak pracuje mój organizm i z premedytacją zapragnąłem oddychać mocniej, chcąc kolejnych powodów do wzmożonego wysiłku! Kto wie? Może to czas na czwarty rower? ;-)
Autostradę przeciąłem rozradowany jazdą i otoczeniem. W Wysokiej zjechałem na nie do końca przyjemnie kojarzącą mi się drogę, a zanim wjechałem między pola, zdążył mnie obszczekać i pogonić jakiś mały psiak :-) To jednak nie było ważne! Liczyła się jazda! Podczas zjazdu ponownie odczułem ile dają nowe opony. Wspominam o tym co chwilę, ale różnica jest znaczna! Odcinek do autostrady pokonałem z zamiarem, by nie przystawać zbyt wiele i taki też miałem plan na zjazd w "Lesisku". Miałem cieszyć się jazdą, a nie rozpraszać widokami - te oglądałem wczoraj :-) Sam zjazd dostarczył mi sporo radości i minął całkiem szybko :-) Chyba będę te tereny odwiedzał częściej i już nie jestem tak przekonany, że to będzie aż tak bardzo szosowy rok ;-) Kilometrowo pewnie tak, ale czy proporcjonalnie co do ilości wyjazdów? Zobaczymy co czas pokaże :-)
W Żyrowej depnąłem :-) Prędkość podróżna wzrosła radykalnie, co między innymi było też zasługą opon ;-) Zdzieszowice ujrzałem po naprawdę niewielkim czasie :-) Zwolniło mnie dopiero błoto w okolicach stawów :-) Ostatecznie postanowiłem też objechać jeden w Januszkowicach, czego nie miałem w planach. Skoro jednak już tu byłem :-) Po ponownym powrocie na asfalt, znów rozpocząłem marsz w kierunku domu :-) Słońce, które pojawiło się mniej więcej w połowie wyjazdu dodawało jeszcze energii do jazdy :-)
Jeziorko na Kuźniczkach po raz kolejny ;-)
Dotarłem do drogi, którą chciałem sprawdzić jakiś czas temu :-)
Śluza "Kłodnica" - największa na Kanale Gliwickim.
Znaleziony nóż ;-)
Góra św. Anny w oddali :-)
Ciekawy przejazd w korycie rzeki :-)
Góra św. Anny widziana z Drogi Trzech Braci :-)
Przydrożna kapliczka.
"Zdzichy" jeszcze z innej perspektywy ;-)
Znów przy kapliczce :-)
Końcowy etap Drogi Trzech Braci :-)
Przy Kapliczce Trzech Braci. Pięknie utrzymane miejsce, słoneczko i ptaki śpiewające jak poświergotane :-) Był klimat... :-)
Rozpoczynamy wspinaczkę :-)
Jar położony przy szlaku :-) Na górze biegnie asfaltowa droga ze Zdzieszowic.
To dopiero była wspinaczka! :-)
I znów ślady walki ;-)
Przeszkody wcale nie przeszkadzały :-) Urozmaicały :-)
Panie, nie czaj się Pan tak! ;-) Zapraszam w drugą stronę! ;-)
Korzystając z okazji postanowiłem nieco zboczyć z trasy i zatrzymać się na moment przy amfiteatrze :-)
Kapliczka położona nieopodal MOPu przy autostradzie. I tu również było dużo błocka! ;-)
Widok na Górę św. Anny z drogi biegnącej przy autostradzie.
Nasze wczorajsze ślady :-) Całe szczęście tym razem leżymy z innego powodu - czysto fotograficznego :-)
Wczoraj zjazd, dzisiaj podjazd :-)
Od pewnego momentu drogi już nie widać :-) Doturlaliśmy się do "Lesiska" :-)
Pochłonięty zjazdem zahaczyłem o leżącą gałąź łamiąc ją prawdopodobnie gdzieś o koło, czy ramę. Na szczęście ani opony, szprychy czy napęd nie ucierpiały. Wszystkiemu przyglądała się mała sarenka, uciekając po chwili między drzewka :-)
Wilk, czy zajączek? ;-) Masza na pewno mi powie ;-)
Brudni, ale szczęśliwi :-)
Zdzieszowicki staw widziany tym razem z większej odległości :-)
Już w Januszkowicach :-) Staw pierwszy :-)
Staw drugi :-)
A skąd tu tyle wody się zrobiło? ;-)
Kategoria Wypady, nie w(y)padki ;-)
Dane wyjazdu:
28.10 km
0.00 km teren
01:48 h
15.61 km/h:
Maks. pr.:36.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia
Przerwana zimowa trasa
Sobota, 17 lutego 2018 · dodano: 24.11.2018 | Komentarze 0
Wyjście na rower było dziś w zasadzie formalnością. W planach miałem co prawda ruszyć z samego rana, ale urwany uchwyt na lampkę po ostatniej glebie i przeziębienie Karolka, odwiodły mnie od startu przed świtem. Bardzo dobrze się stało.Na ścieżce biegnącej wzdłuż osiedla domków jednorodzinnych na Kuźniczkach, zaczął gonić mnie pies. W pierwszym odruchu mocno przyśpieszyłem, ale już po chwili zacząłem go podpuszczać, by gonił mnie dalej :-) Odpuścił tuż przed ulicą, więc po drugiej stronie drogi wtopiłem się w ciszę i spokój między drzewami :-) Nie trwała długo, gdyż na postoju przy jeziorku dopadł mnie inny pies :-) To znaczy w pierwszej chwili dojrzałem go kątem oka i to spowodowało uczucie strachu, lecz jak się okazało było ono zupełnie niepotrzebne :-) Piesek dał się pogłaskać i z tego powodu zrobiło mi się bardzo miło :-) Wymieniliśmy uprzejme "dzień dobry" z właścicielką i hej dalej do przodu! :-) Rowerek pięknie się słuchał. Ta zmiana opon była totalnym strzałem w dziesiątkę! Niedługo potem przemierzałem leśne pustkowia w drodze do Łąk Kozielskich :-) Gdy wjechałem tam na asfalt, znów cieszyłem się zadziwiająco dobrą trakcją :-) Niedługo potem zjechałem na polną drogę i przez Kurzawkę doturlałem się do Raszowej :-) Tutejszy staw był pięknie zabielony śniegiem i lodem... :-) Zjechałem z nasypu, aby przy brzegu zrobić zdjęcie, a gdy musiałem wrócić pod górę, zrobiłem to z ciekawością, jak będzie to wyglądało z tymi oponami. Było ślisko i mokro, a mimo to wgryzły się w glebę i nie puściły ani na moment! Super! Pokręciłem się tam chwilę, by udać się następnie w kierunku wiecznie zamkniętego przejazdu kolejowego. Celowo zahamowałem tylko przednim hamulcem, który piszczał niemiłosiernie i dojrzałem, że w stróżówce ktoś się poruszył. Szlaban jednak nie drgnął. Nie czekając zbyt długo postanowiłem go objechać. Standard w tym miejscu. Od tej pory pomykałem wśród stawów i tak minęła mi droga aż do samych Zdzieszowic :-) Umorusałem błotem napęd tak mocno, że ten mieląc brud zaczął rzęzić tak bardzo, że przez następnych kilka kilometrów dało się odczuć opory podczas jazdy :-)
W Żyrowej będąc już poza główną drogą, dojrzałem nieznaną mi jakąś zabytkową budowlę. Mając na uwadze sprawdzenie tego w domu, począłem wspinać się wąską ścieżyną na podnóże Góry św. Anny, docierając wkrótce do Rezerwatu "Lesisko". Jechało się przednio, a zastane tu walory krajoznawcze mocno mnie nakręciły na dalszą jazdę! Piąłem się wyżej i wyżej wiedząc już, że na pewno tu wrócę! Tym razem trasę ułożę w drugą stronę ;-) Tymczasem trafiłem na jeszcze bardziej wymagający odcinek, w którym z miejca się zakochałem! Roztoczańskie "Piekiełko" chyba się może schować! :-) Zauroczony okolicą coraz głośniej słyszałem biegnącą nieopodal autostradę. Nie zatrzymałem się na planowane tutaj zdjęcie, ponieważ nie bardzo było jak uchwycić dobrą perspektywę. Z drugiej jej strony czekał mnie zupełnie inny widok - zamiast jesiennego, zupełnie zimowy :-) Wycieczka robiła się coraz to bardziej ciekawa! Okolice i rower, a w szczególności jego zachowanie z nowymi oponami, totalnie mnie radowały! Chciałem jechać i jechać! :-) Tymczasem na horyzoncie dojrzałem przed sobą jakiegoś rowerzystę z gałązkami na bagażniku. Dogoniłem go na zjeździe i wyczekując odpowiedniego momentu, wyprzedziłem jednocześnie dzieląc się radosnym "dzień dobry" :-) Chwilę później wbiłem się na dość mocny podjazd i już byłem na otwartej przestrzeni! :-) Teraz Góra św. Anny, super zjazd przy punkcie widokowym i dalej w teren! Koła zaczęły mocno uślizgiwać się na błocie. Cieszyło mnie to :-) Kosia z nowymi oponami urzekała mnie praktycznie na każdym kroku! W pewnym momencie rower zaczął pływać coraz bardziej. Początkowo miałem wrażenie, że majta tyłem. Odwracając głowę sprawdziłem nawet czy z ciśnieniem wszystko w porządku, aż tu nagle dostrzegłem, że z przodu jadę już na feldze...! A taki byłem nakręcony na jazdę! Mimo zawsze pozytywnych odczuć doznawanych na rowerze, nie pamiętam kiedy ostatnio miałem AŻ TAKĄ frajdę! Wymagająca trasa, możliwości roweru, przyroda... To wszystko wywindowało moje emocje na maksa! A tu taki klops... Mimo wszystko byłem wdzięczny, że udało mi się przejechać najciekawszy odcinek zaplanowanej trasy :-) Miałem bazę na następny wypad - cieszyłem się nadzieją, że to być może już jutro! ;-)
Pomoc nadeszła bardzo szybko :-) Tym razem nie utknąłem w innym kraju ;-), więc i ratunek był błyskawiczny ;-) Nawet zdjęcia sflaczałej opony nie zdążyłem zrobić ;-)
Leśne jeziorko na Kuźniczkach było pięknie oświetlone przez słońce. Aż trochę zrobiło mi się żal przemijającej zimy...
Na leśnym trakcie :-)
Czarno-biały szlak ;-)
Przy pomniku Powstańców Śląskich.
Taki trochę powrót do przeszłości ;-)
Znajome miejsce :-)
Koksownia w Zdzieszowicach, widziana z zupełnie nowej perspektywy :-)
Stawów Ci u nas dostatek ;-)
Barokowy pałac w Żyrowej. Coś się tu działo. Może niebawem będzie (prawie) druga Moszna? ;-) Ruszając miałem jeszcze okazję poobserwować dzięcioła, stukającego w korę drzewa :-)
W Rezerwacie :-) Zaczęło się... :-)
Przeszkody walały się po drodze, ale mnie to cieszyło! Szkoda, że tak nie ma ze wszystkimi przeszkodami w życiu... :-) W domu przypomniałem sobie, że będąc jeszcze na trasie rozmyślałem przez chwilę o aforyzmie Einsteina na temat roweru. Podobnie powinno być z przeszkodami.
I kolejna przeszkoda :-)
Ciekawie umalowane drzewo :-) Kosia na trakcie usypanym z kamieni. To tutaj zaczęła się super jazda! :-)
"Piekiełko" przy tym wydało mi się niczym! :-) Ależ miałem tu frajdę! :-)
Ślady walki! ;-)
Ostro w górę! :-) Na rowerze nawet nie próbowałem :-) Wystarczyło, że prowadząc go, musiałem walczyć z uślizgiwaniem się stóp! :-)
Po drugiej stronie autostrady śniegu było dużo, dużo więcej :-)
Tuż przed szybkim zjazdem :-) Mimo śniegu i lekko wyboistej drogi, raczej nie hamowałem :-) Oczywiście ostrożność była zachowana!
Rozbuchany, rozkochany i koniec jazdy...
Zdjęcie autostrady jednak zrobiłem ;-)
Zaraz po defekcie zacząłem zastanawiać się, czy puściła łatka, czy to może efekt słabości opon, w co jednak nie chciałem wierzyć. Przed ich zakupem czytałem, że ponoć ich boki nie są zbyt mocne. Ostatni kapeć w Kosi zaliczyłem chyba w 2009 roku...! Byłem ciekaw co spowodowało tak szybki ubytek powietrza w dętce. Takiego rozwiązania zagadki się jednak nie spodziewałem!
Kategoria Krótko, nie zawsze na temat ;-)
Dane wyjazdu:
13.30 km
0.00 km teren
00:51 h
15.65 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia
Śnieżny test opon ;-)
Niedziela, 11 lutego 2018 · dodano: 24.11.2018 | Komentarze 0
Był już test opon, test błotników, a zatem nadszedł czas na śnieżny test opon :-) W gruncie rzeczy, to właśnie śnieg i zimowe warunki skłoniły mnie do tego, aby je nabyć :-) Była to bardzo dobra decyzja! :-)Trasę wyznaczyłem sobie bardzo szybko :-) W związku z tym, iż dopiero co wróciliśmy z Opola z karnawałowej balangi, nie chciałem reszty dnia poświęcać tylko na jedną aktywność. Traska na Kuźniczki i powrót wzdłuż Kanału Gliwickiego, wydawała się być w sam raz :-) Droga powrotna wiodąca przez Biały Ług byłaby już z pewnością zbyt długa.
Z osiedla wyjechałem troszkę niepewnie. Wyślizgany i zanurzony w wodzie lód zmuszał do zdecydowanie większej koncentracji. Później było już tylko lepiej. Opony spisywały się bardzo dobrze i co prawda na wyjeżdżonym i ubitym śniegu nie dawały stu procent pewności siebie, ale w każdych innych warunkach nie było się czego obawiać :-) Nie są to wszak opony z kolcami ;-) Zimową aurę początkowo rozświetlało słońce, co czyniło jazdę jeszcze przyjemniejszą, ale nawet gdy pod koniec wyjazdu zrobiło się szaro, przyjemności nie ubyło wcale, a nawet było jej więcej :-) Zdobycie pierwszych doświadczeń na nowej nawierzchni pozwoliło na śmielsze deptanie i więcej radości :-) Widok wgryzających się opon i poczucie odpowiedniej trakcji budowały bardzo pozytywne odczucia z jazdy :-)
Biało, śnieżnie, zimowo... :-) Cieszyłem się, że nadarzyła się jeszcze okazja, aby tej zimy pojeździć na śniegu :-)
Na Kuźniczkach :-)
I znowu przy leśnym jeziorku :-) Ale nudno nie było wcale! :-)
Słoneczko nadawało klimatu... :-) Ach... chciałoby się częściej :-)
Ośnieżona droga przed Lenartowicami :-)
Kanał Gliwicki :-)
Przepust syfonowy Kłodnicy wraz z kaczkami ;-)
Kategoria Krótko, nie zawsze na temat ;-)
Dane wyjazdu:
35.00 km
0.00 km teren
01:58 h
17.80 km/h:
Maks. pr.:35.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia
Znajomo po Stobrawie :-)
Sobota, 3 lutego 2018 · dodano: 24.11.2018 | Komentarze 0
Po wczorajszym przegadanym wieczorze, spałem do rana jak suseł :-) Aneczka obudziła mnie krótko po dziewiątej, abym czym prędzej wyszedł na rower :-) Za oknem ładnie świeciło słońce, a ptaszki śpiewały prawie jak na wiosnę :-)Postanowiłem pojechać dziś przez Chruścice i miejsce, gdzie niegdyś jadąc szosą minąłem jakiś pomnik, nie zatrzymując się tam. Ot, z czystej ciekawości chciałem sprawdzić, czemu jest poświęcony. Sam początek wyjazdu był bardzo przyjemy :-) Początkowo cieszyłem się z zachowania nowych opon na asfalcie :-) Mimo tego, że były to najbardziej terenowe opony, jakie miałem zamontowane w tym rowerze, nie było tego zupełnie czuć! Za Świerklami poczułem pozytywnego świrka z faktu, iż jest luty a ja mogę śmigać sobie tu i tam na rowerze :-) I to na jakim rowerze... ;-) Kosia w ciągu ostatnich tygodni przeszła może nie radykalną, ale jakże znaczącą zmianę! Brzezie minąłem bardzo sprawnie, rozpędzając się na wiadukcie kolejowym. Wtem jadący z przeciwka rowerzysta wjechał na mój pas ruchu. W pierwszej sekundzie sądziłem, że chce wjechać na jakąś niewidoczną jeszcze dla mnie boczną drogę, ale on postanowił akurat teraz zawrócić! Pół biedy, gdyby po skończonym manewrze trzymał się prawej krawędzi jezdni, ale nie! Zaczął zjeżdżać do osi! Minąłem go, przy okazji trochę opierniczając. Zero wyobraźni! Adrenalina opadła mi bardzo szybko tym bardziej, że wjechałem na gruntową drogę, a w międzyczasie wróciło słońce, które schowało się jeszcze przed moim startem na rower. Śmigałem sobie dalej, gdy nagle spostrzegłem, że Chruścice zostawiam właśnie za plecami, a pomnika jakoś nie było... Dopiero w domu zauważyłem, że przez nieuwagę wytyczyłem sobie trasę... omijając pomnik! :-) Nic to! Jechałem dalej, niebawem wjeżdżając na teren żwirowni, gdzie z miejsca obszczekały mnie dwa psy :-) Zaraz za przejazdem kolejowym powinna biec droga, ale jakoś jej nie wypatrzyłem, wjeżdżając coraz bardziej w grząski piach. Rower dawał jednak rady tak bardzo, że wtapianie się w grunt było nawet całkiem przyjemne :-) Szybko zdałem sobie sprawę, że jedyną opcją jest powrót i wytyczenie sobie alternatywnej trasy przejazdu. Jeszcze raz obszczekany przez psy, znalazłem za przejazdem leśny trakt, który wydał mi się bardzo znajomy... Przyśpieszyłem tempa i niedługo potem mogłem dalej podziwiać tutejsze okolice, zatrzymując się co jakiś czas przy brzegu stawów. Przejazd tutaj sprawił mi sporo radości, przede wszystkim z powodu możliwości opon :-) Za Nowymi Siołkowicami natrafiłem ponownie na znany mi już odcinek i teraz byłem już pewien, że te okolice już kiedyś odkrywałem :-) Od tego miejsca wracałem już w kierunku domu, znając już trasę, jaką miałem się poruszać. Dopiero na ostatnim leśnym odcinku, celowo jechałem na czuja w kierunku domu :-)
Kolorowe kominy elektrowni, przełamywały szarość dnia :-)
Chruścice i ciekawie przystrojone przydrożne drzewka :-)
Na terenie żwirowni :-) Padają małe śnieżynki :-)
Psy po drugiej stronie pociągu ;-) Ruszam w dalszą drogę :-)
Bobry!
Humor wędkarski ;-)
Nad stawami :-)
Atakujemy!
No dobra... Pojechaliśmy objazdem ;-)
Opony świetnie sobie radziły! Dwa obroty korbą, wgryzamy się w piach, ale ostro i wyraźnie agresywnie jedziemy przed siebie! Cudo...!
Przy leśnym młynie :-)
Na ostatnim etapie :-) Został już tylko las :-)
W końcu znajome widoki ;-)
Kategoria Krótko, nie zawsze na temat ;-)
Dane wyjazdu:
10.80 km
0.00 km teren
00:41 h
15.80 km/h:
Maks. pr.:29.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia
Krótki test błotników :-)
Piątek, 2 lutego 2018 · dodano: 24.11.2018 | Komentarze 0
Z zamontowaniem długo idących błotników zeszło mi jednak trochę czasu :-) Gdy w końcu były już gotowe, wszedłem na chwilę do domu, aby się nieco zagrzać, ale w perspektywie miałem wyjście na krótki testowy wypad :-) Nawet cieszyłem się, że wczoraj podczas trasy tutaj, cały czas jechaliśmy w deszczu ;-)To miał być bardzo krótki przejazd, ale do wieży obserwacyjnej dojechałem takim śmigiem, że nie miałem sumienia kończyć tego wyjazdu tak szybko :-) Znałem tutejsze trakty, więc praktycznie z miejsca wytyczyłem sobie nową trasę :-) Same błotniki spisywały się całkiem dobrze :-) Idealnie co prawda nie było, bo nie mogło być, gdyż nie były to pełne błotniki, ale dla przykładu dolna rura ramy była brudna tylko w dolnej połowie, a moje plecy wcale, więc byłem usatysfakcjonowany :-) W drodze powrotnej postanowiłem jeszcze raz zjechać w teren ;-) Na jednej z ostatnich prostych musiałem ustąpić miejsca jakiemuś małemu autku terenowemu i przez chwilę szczęśliwy wdychałem orzeźwiającego Diesla ;-) Prawie jak w domu... ale nie napiszę, że tęsknię ;-)
Wygląd przed:
Na szlaku :-)
Przy wieży :-)
Znajoma kapliczka :-)
Ponownie na szlaku :-)
No przecież nie byłbym sobą... ;-)
Wygląd po:
Kategoria Krótko, nie zawsze na temat ;-)