Info
Ten blog rowerowy prowadzi Kosiek. Odkąd jestem na bikestats.pl przejechałem 34372.37 kilometrów. Średnia prędkość wynosi aktualnie 21.12 km/h - trochę mało, ale spowalnia mnie Balast ;-)Więcej moich rowerowych statystyk.
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2019, Grudzień1 - 0
- 2019, Listopad2 - 0
- 2019, Październik4 - 0
- 2019, Wrzesień5 - 0
- 2019, Sierpień10 - 0
- 2019, Lipiec13 - 0
- 2019, Czerwiec7 - 0
- 2019, Maj1 - 0
- 2019, Kwiecień3 - 0
- 2019, Marzec1 - 0
- 2019, Luty2 - 0
- 2019, Styczeń1 - 0
- 2018, Grudzień1 - 0
- 2018, Listopad2 - 0
- 2018, Październik4 - 0
- 2018, Wrzesień11 - 0
- 2018, Sierpień10 - 0
- 2018, Lipiec16 - 0
- 2018, Czerwiec12 - 0
- 2018, Maj16 - 0
- 2018, Kwiecień13 - 0
- 2018, Marzec4 - 0
- 2018, Luty5 - 0
- 2018, Styczeń4 - 0
- 2017, Grudzień3 - 0
- 2017, Listopad1 - 0
- 2017, Październik7 - 0
- 2017, Wrzesień4 - 0
- 2017, Sierpień20 - 0
- 2017, Lipiec17 - 0
- 2017, Czerwiec24 - 0
- 2017, Maj31 - 0
- 2017, Kwiecień6 - 0
- 2017, Marzec6 - 0
- 2017, Luty2 - 0
- 2017, Styczeń2 - 0
- 2016, Grudzień5 - 0
- 2016, Listopad2 - 0
- 2016, Październik12 - 0
- 2016, Wrzesień7 - 0
- 2016, Sierpień17 - 0
- 2016, Lipiec9 - 0
- 2016, Czerwiec10 - 0
- 2016, Maj19 - 0
- 2016, Kwiecień18 - 0
- 2016, Marzec4 - 0
- 2016, Luty3 - 0
- 2016, Styczeń8 - 0
- 2015, Grudzień5 - 0
- 2015, Listopad4 - 0
- 2015, Październik6 - 0
- 2015, Wrzesień23 - 0
- 2015, Sierpień24 - 0
- 2015, Lipiec26 - 0
- 2015, Czerwiec22 - 0
- 2015, Maj26 - 0
- 2015, Kwiecień22 - 0
- 2015, Marzec25 - 0
- 2015, Luty19 - 0
- 2015, Styczeń14 - 0
- 2014, Grudzień8 - 0
- 2014, Listopad20 - 0
- 2014, Październik20 - 0
- 2014, Wrzesień5 - 0
- 2014, Sierpień6 - 0
- 2014, Lipiec6 - 0
- 2014, Czerwiec7 - 0
- 2014, Maj10 - 0
- 2014, Kwiecień7 - 0
- 2014, Marzec6 - 0
- 2014, Luty4 - 0
- 2014, Styczeń4 - 0
- 2013, Grudzień1 - 0
- 2013, Listopad2 - 0
- 2013, Październik2 - 0
- 2013, Wrzesień4 - 0
- 2013, Sierpień11 - 0
- 2013, Lipiec7 - 0
- 2013, Czerwiec8 - 0
- 2013, Maj3 - 0
- 2013, Kwiecień2 - 0
- 2013, Marzec1 - 0
- 2013, Luty1 - 0
- 2013, Styczeń2 - 0
- 2012, Grudzień2 - 0
- 2012, Listopad3 - 0
- 2012, Październik2 - 0
- 2012, Wrzesień6 - 0
- 2012, Sierpień21 - 0
- 2012, Lipiec21 - 0
- 2012, Czerwiec17 - 0
- 2012, Maj20 - 0
- 2012, Kwiecień5 - 0
- 2012, Marzec8 - 0
- 2012, Luty10 - 0
- 2012, Styczeń11 - 0
- 2011, Grudzień9 - 0
- 2011, Listopad13 - 0
- 2011, Październik4 - 0
- 2011, Wrzesień19 - 0
- 2011, Sierpień23 - 0
- 2011, Lipiec31 - 0
- 2011, Czerwiec22 - 0
- 2011, Maj27 - 0
- 2011, Kwiecień16 - 0
- 2011, Marzec14 - 0
- 2011, Luty7 - 0
- 2011, Styczeń7 - 0
- 2010, Grudzień9 - 0
- 2010, Listopad9 - 0
- 2010, Październik17 - 0
- 2010, Wrzesień24 - 0
- 2010, Sierpień22 - 0
- 2010, Lipiec4 - 0
- 2010, Czerwiec5 - 0
- 2010, Maj1 - 0
Dane wyjazdu:
28.10 km
0.00 km teren
01:48 h
15.61 km/h:
Maks. pr.:36.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia
Przerwana zimowa trasa
Sobota, 17 lutego 2018 · dodano: 24.11.2018 | Komentarze 0
Wyjście na rower było dziś w zasadzie formalnością. W planach miałem co prawda ruszyć z samego rana, ale urwany uchwyt na lampkę po ostatniej glebie i przeziębienie Karolka, odwiodły mnie od startu przed świtem. Bardzo dobrze się stało.Na ścieżce biegnącej wzdłuż osiedla domków jednorodzinnych na Kuźniczkach, zaczął gonić mnie pies. W pierwszym odruchu mocno przyśpieszyłem, ale już po chwili zacząłem go podpuszczać, by gonił mnie dalej :-) Odpuścił tuż przed ulicą, więc po drugiej stronie drogi wtopiłem się w ciszę i spokój między drzewami :-) Nie trwała długo, gdyż na postoju przy jeziorku dopadł mnie inny pies :-) To znaczy w pierwszej chwili dojrzałem go kątem oka i to spowodowało uczucie strachu, lecz jak się okazało było ono zupełnie niepotrzebne :-) Piesek dał się pogłaskać i z tego powodu zrobiło mi się bardzo miło :-) Wymieniliśmy uprzejme "dzień dobry" z właścicielką i hej dalej do przodu! :-) Rowerek pięknie się słuchał. Ta zmiana opon była totalnym strzałem w dziesiątkę! Niedługo potem przemierzałem leśne pustkowia w drodze do Łąk Kozielskich :-) Gdy wjechałem tam na asfalt, znów cieszyłem się zadziwiająco dobrą trakcją :-) Niedługo potem zjechałem na polną drogę i przez Kurzawkę doturlałem się do Raszowej :-) Tutejszy staw był pięknie zabielony śniegiem i lodem... :-) Zjechałem z nasypu, aby przy brzegu zrobić zdjęcie, a gdy musiałem wrócić pod górę, zrobiłem to z ciekawością, jak będzie to wyglądało z tymi oponami. Było ślisko i mokro, a mimo to wgryzły się w glebę i nie puściły ani na moment! Super! Pokręciłem się tam chwilę, by udać się następnie w kierunku wiecznie zamkniętego przejazdu kolejowego. Celowo zahamowałem tylko przednim hamulcem, który piszczał niemiłosiernie i dojrzałem, że w stróżówce ktoś się poruszył. Szlaban jednak nie drgnął. Nie czekając zbyt długo postanowiłem go objechać. Standard w tym miejscu. Od tej pory pomykałem wśród stawów i tak minęła mi droga aż do samych Zdzieszowic :-) Umorusałem błotem napęd tak mocno, że ten mieląc brud zaczął rzęzić tak bardzo, że przez następnych kilka kilometrów dało się odczuć opory podczas jazdy :-)
W Żyrowej będąc już poza główną drogą, dojrzałem nieznaną mi jakąś zabytkową budowlę. Mając na uwadze sprawdzenie tego w domu, począłem wspinać się wąską ścieżyną na podnóże Góry św. Anny, docierając wkrótce do Rezerwatu "Lesisko". Jechało się przednio, a zastane tu walory krajoznawcze mocno mnie nakręciły na dalszą jazdę! Piąłem się wyżej i wyżej wiedząc już, że na pewno tu wrócę! Tym razem trasę ułożę w drugą stronę ;-) Tymczasem trafiłem na jeszcze bardziej wymagający odcinek, w którym z miejca się zakochałem! Roztoczańskie "Piekiełko" chyba się może schować! :-) Zauroczony okolicą coraz głośniej słyszałem biegnącą nieopodal autostradę. Nie zatrzymałem się na planowane tutaj zdjęcie, ponieważ nie bardzo było jak uchwycić dobrą perspektywę. Z drugiej jej strony czekał mnie zupełnie inny widok - zamiast jesiennego, zupełnie zimowy :-) Wycieczka robiła się coraz to bardziej ciekawa! Okolice i rower, a w szczególności jego zachowanie z nowymi oponami, totalnie mnie radowały! Chciałem jechać i jechać! :-) Tymczasem na horyzoncie dojrzałem przed sobą jakiegoś rowerzystę z gałązkami na bagażniku. Dogoniłem go na zjeździe i wyczekując odpowiedniego momentu, wyprzedziłem jednocześnie dzieląc się radosnym "dzień dobry" :-) Chwilę później wbiłem się na dość mocny podjazd i już byłem na otwartej przestrzeni! :-) Teraz Góra św. Anny, super zjazd przy punkcie widokowym i dalej w teren! Koła zaczęły mocno uślizgiwać się na błocie. Cieszyło mnie to :-) Kosia z nowymi oponami urzekała mnie praktycznie na każdym kroku! W pewnym momencie rower zaczął pływać coraz bardziej. Początkowo miałem wrażenie, że majta tyłem. Odwracając głowę sprawdziłem nawet czy z ciśnieniem wszystko w porządku, aż tu nagle dostrzegłem, że z przodu jadę już na feldze...! A taki byłem nakręcony na jazdę! Mimo zawsze pozytywnych odczuć doznawanych na rowerze, nie pamiętam kiedy ostatnio miałem AŻ TAKĄ frajdę! Wymagająca trasa, możliwości roweru, przyroda... To wszystko wywindowało moje emocje na maksa! A tu taki klops... Mimo wszystko byłem wdzięczny, że udało mi się przejechać najciekawszy odcinek zaplanowanej trasy :-) Miałem bazę na następny wypad - cieszyłem się nadzieją, że to być może już jutro! ;-)
Pomoc nadeszła bardzo szybko :-) Tym razem nie utknąłem w innym kraju ;-), więc i ratunek był błyskawiczny ;-) Nawet zdjęcia sflaczałej opony nie zdążyłem zrobić ;-)
Leśne jeziorko na Kuźniczkach było pięknie oświetlone przez słońce. Aż trochę zrobiło mi się żal przemijającej zimy...
Na leśnym trakcie :-)
Czarno-biały szlak ;-)
Przy pomniku Powstańców Śląskich.
Taki trochę powrót do przeszłości ;-)
Znajome miejsce :-)
Koksownia w Zdzieszowicach, widziana z zupełnie nowej perspektywy :-)
Stawów Ci u nas dostatek ;-)
Barokowy pałac w Żyrowej. Coś się tu działo. Może niebawem będzie (prawie) druga Moszna? ;-) Ruszając miałem jeszcze okazję poobserwować dzięcioła, stukającego w korę drzewa :-)
W Rezerwacie :-) Zaczęło się... :-)
Przeszkody walały się po drodze, ale mnie to cieszyło! Szkoda, że tak nie ma ze wszystkimi przeszkodami w życiu... :-) W domu przypomniałem sobie, że będąc jeszcze na trasie rozmyślałem przez chwilę o aforyzmie Einsteina na temat roweru. Podobnie powinno być z przeszkodami.
I kolejna przeszkoda :-)
Ciekawie umalowane drzewo :-) Kosia na trakcie usypanym z kamieni. To tutaj zaczęła się super jazda! :-)
"Piekiełko" przy tym wydało mi się niczym! :-) Ależ miałem tu frajdę! :-)
Ślady walki! ;-)
Ostro w górę! :-) Na rowerze nawet nie próbowałem :-) Wystarczyło, że prowadząc go, musiałem walczyć z uślizgiwaniem się stóp! :-)
Po drugiej stronie autostrady śniegu było dużo, dużo więcej :-)
Tuż przed szybkim zjazdem :-) Mimo śniegu i lekko wyboistej drogi, raczej nie hamowałem :-) Oczywiście ostrożność była zachowana!
Rozbuchany, rozkochany i koniec jazdy...
Zdjęcie autostrady jednak zrobiłem ;-)
Zaraz po defekcie zacząłem zastanawiać się, czy puściła łatka, czy to może efekt słabości opon, w co jednak nie chciałem wierzyć. Przed ich zakupem czytałem, że ponoć ich boki nie są zbyt mocne. Ostatni kapeć w Kosi zaliczyłem chyba w 2009 roku...! Byłem ciekaw co spowodowało tak szybki ubytek powietrza w dętce. Takiego rozwiązania zagadki się jednak nie spodziewałem!
Kategoria Krótko, nie zawsze na temat ;-)
Dane wyjazdu:
13.30 km
0.00 km teren
00:51 h
15.65 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia
Śnieżny test opon ;-)
Niedziela, 11 lutego 2018 · dodano: 24.11.2018 | Komentarze 0
Był już test opon, test błotników, a zatem nadszedł czas na śnieżny test opon :-) W gruncie rzeczy, to właśnie śnieg i zimowe warunki skłoniły mnie do tego, aby je nabyć :-) Była to bardzo dobra decyzja! :-)Trasę wyznaczyłem sobie bardzo szybko :-) W związku z tym, iż dopiero co wróciliśmy z Opola z karnawałowej balangi, nie chciałem reszty dnia poświęcać tylko na jedną aktywność. Traska na Kuźniczki i powrót wzdłuż Kanału Gliwickiego, wydawała się być w sam raz :-) Droga powrotna wiodąca przez Biały Ług byłaby już z pewnością zbyt długa.
Z osiedla wyjechałem troszkę niepewnie. Wyślizgany i zanurzony w wodzie lód zmuszał do zdecydowanie większej koncentracji. Później było już tylko lepiej. Opony spisywały się bardzo dobrze i co prawda na wyjeżdżonym i ubitym śniegu nie dawały stu procent pewności siebie, ale w każdych innych warunkach nie było się czego obawiać :-) Nie są to wszak opony z kolcami ;-) Zimową aurę początkowo rozświetlało słońce, co czyniło jazdę jeszcze przyjemniejszą, ale nawet gdy pod koniec wyjazdu zrobiło się szaro, przyjemności nie ubyło wcale, a nawet było jej więcej :-) Zdobycie pierwszych doświadczeń na nowej nawierzchni pozwoliło na śmielsze deptanie i więcej radości :-) Widok wgryzających się opon i poczucie odpowiedniej trakcji budowały bardzo pozytywne odczucia z jazdy :-)
Biało, śnieżnie, zimowo... :-) Cieszyłem się, że nadarzyła się jeszcze okazja, aby tej zimy pojeździć na śniegu :-)
Na Kuźniczkach :-)
I znowu przy leśnym jeziorku :-) Ale nudno nie było wcale! :-)
Słoneczko nadawało klimatu... :-) Ach... chciałoby się częściej :-)
Ośnieżona droga przed Lenartowicami :-)
Kanał Gliwicki :-)
Przepust syfonowy Kłodnicy wraz z kaczkami ;-)
Kategoria Krótko, nie zawsze na temat ;-)
Dane wyjazdu:
35.00 km
0.00 km teren
01:58 h
17.80 km/h:
Maks. pr.:35.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia
Znajomo po Stobrawie :-)
Sobota, 3 lutego 2018 · dodano: 24.11.2018 | Komentarze 0
Po wczorajszym przegadanym wieczorze, spałem do rana jak suseł :-) Aneczka obudziła mnie krótko po dziewiątej, abym czym prędzej wyszedł na rower :-) Za oknem ładnie świeciło słońce, a ptaszki śpiewały prawie jak na wiosnę :-)Postanowiłem pojechać dziś przez Chruścice i miejsce, gdzie niegdyś jadąc szosą minąłem jakiś pomnik, nie zatrzymując się tam. Ot, z czystej ciekawości chciałem sprawdzić, czemu jest poświęcony. Sam początek wyjazdu był bardzo przyjemy :-) Początkowo cieszyłem się z zachowania nowych opon na asfalcie :-) Mimo tego, że były to najbardziej terenowe opony, jakie miałem zamontowane w tym rowerze, nie było tego zupełnie czuć! Za Świerklami poczułem pozytywnego świrka z faktu, iż jest luty a ja mogę śmigać sobie tu i tam na rowerze :-) I to na jakim rowerze... ;-) Kosia w ciągu ostatnich tygodni przeszła może nie radykalną, ale jakże znaczącą zmianę! Brzezie minąłem bardzo sprawnie, rozpędzając się na wiadukcie kolejowym. Wtem jadący z przeciwka rowerzysta wjechał na mój pas ruchu. W pierwszej sekundzie sądziłem, że chce wjechać na jakąś niewidoczną jeszcze dla mnie boczną drogę, ale on postanowił akurat teraz zawrócić! Pół biedy, gdyby po skończonym manewrze trzymał się prawej krawędzi jezdni, ale nie! Zaczął zjeżdżać do osi! Minąłem go, przy okazji trochę opierniczając. Zero wyobraźni! Adrenalina opadła mi bardzo szybko tym bardziej, że wjechałem na gruntową drogę, a w międzyczasie wróciło słońce, które schowało się jeszcze przed moim startem na rower. Śmigałem sobie dalej, gdy nagle spostrzegłem, że Chruścice zostawiam właśnie za plecami, a pomnika jakoś nie było... Dopiero w domu zauważyłem, że przez nieuwagę wytyczyłem sobie trasę... omijając pomnik! :-) Nic to! Jechałem dalej, niebawem wjeżdżając na teren żwirowni, gdzie z miejsca obszczekały mnie dwa psy :-) Zaraz za przejazdem kolejowym powinna biec droga, ale jakoś jej nie wypatrzyłem, wjeżdżając coraz bardziej w grząski piach. Rower dawał jednak rady tak bardzo, że wtapianie się w grunt było nawet całkiem przyjemne :-) Szybko zdałem sobie sprawę, że jedyną opcją jest powrót i wytyczenie sobie alternatywnej trasy przejazdu. Jeszcze raz obszczekany przez psy, znalazłem za przejazdem leśny trakt, który wydał mi się bardzo znajomy... Przyśpieszyłem tempa i niedługo potem mogłem dalej podziwiać tutejsze okolice, zatrzymując się co jakiś czas przy brzegu stawów. Przejazd tutaj sprawił mi sporo radości, przede wszystkim z powodu możliwości opon :-) Za Nowymi Siołkowicami natrafiłem ponownie na znany mi już odcinek i teraz byłem już pewien, że te okolice już kiedyś odkrywałem :-) Od tego miejsca wracałem już w kierunku domu, znając już trasę, jaką miałem się poruszać. Dopiero na ostatnim leśnym odcinku, celowo jechałem na czuja w kierunku domu :-)
Kolorowe kominy elektrowni, przełamywały szarość dnia :-)
Chruścice i ciekawie przystrojone przydrożne drzewka :-)
Na terenie żwirowni :-) Padają małe śnieżynki :-)
Psy po drugiej stronie pociągu ;-) Ruszam w dalszą drogę :-)
Bobry!
Humor wędkarski ;-)
Nad stawami :-)
Atakujemy!
No dobra... Pojechaliśmy objazdem ;-)
Opony świetnie sobie radziły! Dwa obroty korbą, wgryzamy się w piach, ale ostro i wyraźnie agresywnie jedziemy przed siebie! Cudo...!
Przy leśnym młynie :-)
Na ostatnim etapie :-) Został już tylko las :-)
W końcu znajome widoki ;-)
Kategoria Krótko, nie zawsze na temat ;-)
Dane wyjazdu:
10.80 km
0.00 km teren
00:41 h
15.80 km/h:
Maks. pr.:29.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia
Krótki test błotników :-)
Piątek, 2 lutego 2018 · dodano: 24.11.2018 | Komentarze 0
Z zamontowaniem długo idących błotników zeszło mi jednak trochę czasu :-) Gdy w końcu były już gotowe, wszedłem na chwilę do domu, aby się nieco zagrzać, ale w perspektywie miałem wyjście na krótki testowy wypad :-) Nawet cieszyłem się, że wczoraj podczas trasy tutaj, cały czas jechaliśmy w deszczu ;-)To miał być bardzo krótki przejazd, ale do wieży obserwacyjnej dojechałem takim śmigiem, że nie miałem sumienia kończyć tego wyjazdu tak szybko :-) Znałem tutejsze trakty, więc praktycznie z miejsca wytyczyłem sobie nową trasę :-) Same błotniki spisywały się całkiem dobrze :-) Idealnie co prawda nie było, bo nie mogło być, gdyż nie były to pełne błotniki, ale dla przykładu dolna rura ramy była brudna tylko w dolnej połowie, a moje plecy wcale, więc byłem usatysfakcjonowany :-) W drodze powrotnej postanowiłem jeszcze raz zjechać w teren ;-) Na jednej z ostatnich prostych musiałem ustąpić miejsca jakiemuś małemu autku terenowemu i przez chwilę szczęśliwy wdychałem orzeźwiającego Diesla ;-) Prawie jak w domu... ale nie napiszę, że tęsknię ;-)
Wygląd przed:
Na szlaku :-)
Przy wieży :-)
Znajoma kapliczka :-)
Ponownie na szlaku :-)
No przecież nie byłbym sobą... ;-)
Wygląd po:
Kategoria Krótko, nie zawsze na temat ;-)
Dane wyjazdu:
7.90 km
0.00 km teren
00:35 h
13.54 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia
Krótki test nowych opon :-)
Niedziela, 28 stycznia 2018 · dodano: 24.11.2018 | Komentarze 0
Dziś po raz pierwszy od długiego czasu, zobaczyłem na horyzoncie Biskupią Kopę. Otoczenie na zewnątrz było dużo lepsze niż wczoraj, gdy to smog nie pozwalał dojrzeć domów oddalonych o dwie ulice...! Między innymi to powstrzymało mnie przed sobotnim wyjściem na rower. Po co miałbym się truć?!?Wyjeżdżając chciałem jedynie sprawdzić nowe opony, zamontowane przed kilkoma dniami. Kto by się spodziewał, że to będzie tak dobry czas dla Kośki! Czekamy jeszcze na błotniki, których jak się okazało jeden z internetowych sklepów nie miał na stanie(!) i wtedy wybierzemy się na kolejny test :-) Ich brak dało się odczuć najbardziej na obwodnicy, gdzie koła podbijały niewielkie ilości wody z asfaltu, a ta trafiała między innymi na moją twarz :-) Później pod tym względem było dużo lepiej, bo między drzewami na Kuźniczkach po pierwsze jechałem wolniej, a po drugie grunt nie był tak mokry :-) Na asfalcie okazało się też, że mimo terenowego bieżnika nowych opon, mogłem na nich śmigać naprawdę szybko! Sprawdziły się tym samym opinie innych użytkowników a ja byłem zadowolony tym bardziej, że nie oznaczało to dla mnie jakiś strat i ograniczeń w wyborze tras następnych przejazdów :-)
Gdy już zjechałem w teren, zacząłem frywolną jazdę :-) Pozwalałem sobie na więcej niż zwykle, aby wyczuć trakcję. Kilka razy musiałem jednak stawać i regulować przedni hamulec który po ostatnim wyjeździe obcierał. W końcu się to udało i mogłem już skupić się tylko na jeździe :-) Skupiałem się tak bardzo, że strzeliłem glebę praktycznie od razu gdy wjechałem na teren jeziora. Ofiary: ułamany uchwyt na lampkę (służył mi od listopada 2011 roku), oraz obtarte przy upadku lewe kolano. Nie podniosłem się z ziemi od razu, gdyż nie pozwalał mi na to ból kończyny, więc całkiem zadowolony z siebie postanowiłem podziwiać okoliczności przyrody leżąc :-) Chwilę później już siedziałem, a gdy ból ustał uznałem, że mogę dalej skakać jak kozica i wstałem, zbierając przy okazji rower. Na szczęście Kosi nic się nie stało...
Jechałem dalej, starając się wyczuć nowe opony. Bardzo szybko stwierdziłem, że rower lepiej przyśpiesza i zdecydowanie lepiej hamuje! Hamowanie, to była naprawdę bardzo zauważalna różnica. Oprócz tego oponki fajnie odpychały się od podłoża i co prawda ich stosunkowo lekki bieżnik nie radził sobie w głębokim terenie, to jednak jak na moje zastosowania na leśno-polnych wycieczkach, będą spisywały się znakomicie!
Test nowych opon był udany do czasu ;-)
W lasku nieopodal, zatrzymałem się, aby doprowadzić Kosię do ładu :-) Lewy róg pozbawiony osłony po jednym z poprzednich upadków nabrał ziemi aż po brzeg ;-)
Przy jeziorku :-)
Jeszcze troszkę zamarznięte jeziorko :-)
Wracamy :-)
Kategoria Krótko, nie zawsze na temat ;-)
Dane wyjazdu:
18.40 km
0.00 km teren
01:22 h
13.46 km/h:
Maks. pr.:35.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia
W brudnych ciuchach :-)
Niedziela, 21 stycznia 2018 · dodano: 24.11.2018 | Komentarze 0
Dziś miał być dzień bez roweru. Gdy jednak zobaczyłem warunki za oknem o poranku wiedziałem już, że z roweru nie zrezygnuję :-) Wpierw były jednak sanki z dzieciaczkami, które chyba nawet zapomniały jak owe sanki wyglądają ;-)Po powrocie nakreśliłem szybko mapę i w drogę! :-) Za działkami na Kuźniczkach panował jakiś pieszy tłok i glebę strzeliłem już przy próbie ominięcia pierwszej pary, spacerującej utwardzonym duktem w kierunku wiaduktu :-) Śmiesznie było :-) Popędziłem dalej, ale bardzo szybko doszło do mnie, iż zamontowane niedawno do Kosi opony nie dawały sobie rady w tym terenie. Dobrze, że już mam upatrzone inne ;-) Wkrótce cieszyłem się ciszą przy leśnym jeziorku... Było naprawdę bardzo sympatycznie! :-) Postój nie był jednak zbyt długi, bo byłem już świadom tego, że w tych warunkach dotarcie do domu zajmie mi więcej czasu, niż to wcześniej z zapasem zaplanowałem. Na szczęście przez Lenartowice przemknąłem dość sprawnie i choć później na Białym Ługu ponownie zwolniłem, to jednak nie było tam tragedii :-) Sytuacja zmieniła się po drugiej stronie torów, gdzie teren nie był już tak przyjazny :-) W końcu się jednak stamtąd wygrzebałem i wracając na niedawno poznaną drogą, doturlałem się do domku :-)
Wśród zimowej aury... :-)
Opony nie sprawdzały się w tych warunkach :-)
W drodze nad jeziorko :-)
Cisza, spokój i zimowa harmonia... :-)
No nie, bez jaj! Różowy?!? ;-)
Zjazd z głównej drogi ;-)
Na Białym Ługu. Bruzdy pochowane pod śniegiem sprawiają, że momentami było strachowyjkowo ;-)
Na mijanym zawsze skrzyżowaniu dostrzegłem krzyż, którego nigdy wcześniej nie widziałem.
Nad Kanałem Kędzierzyńskim :-)
Całkiem sympatyczny zjazd :-)
Znowu to samo... ;-) Tym razem zimowo :-)
W końcu wyprowadziłem rower na lepszy szlak :-)
Wczorajsze miejsca :-)
Kategoria Krótko, nie zawsze na temat ;-)
Dane wyjazdu:
52.70 km
0.00 km teren
03:00 h
17.57 km/h:
Maks. pr.:28.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia
Wycieczka z mokrym tyłkiem :-)
Sobota, 20 stycznia 2018 · dodano: 24.11.2018 | Komentarze 0
Nie planowałem na dziś niczego wielkiego, ale z rana podświadomie usiadłem do rysowania trasy i poszło mi to bardzo szybko :-) Wystarczyło tylko poczekać na dobry moment do wyjścia :-)Podczas tego wyjazdu miałem jechać nową leśną drogą. Okazała się być bardzo przyjemna! :-) Po drugiej stronie Kanału Kędzierzyńskiego zacząłem fajnie wkręcać się w wyjazd, a Kośka jak zwykle sprawiała mi wiele frajdy! :-) Po całym wyjeździe nie mogłem sam uwierzyć, że już spisywałem ją na rowerowe straty i perspektywę jazdy tylko zimą! Teraz mamy wspólne plany! ;-) Tylko żeby czas pozwolił...
Wraz z pokonywanymi metrami zaczął też padać delikatny śnieg i wyjazd stał się jeszcze bardziej ciekawy! :-) Później chwilę lekko, prawie niezauważalnie popadało, następnie do tego deszczu znów na chwilę dołączył śnieg, a wyjazd kończyłem w słońcu :-) Ot, taka przeplatanka :-) W okolicach Starej Kuźni pojawił się jednak dyskomfort w postaci mokrych gaci ;-) Doturlałem się w spokoju do domu i nawet lekko przeschnąłem, ale trzeba będzie pomyśleć o błotnikach do Kośki :-)
Początki na nowym trakcie :-)
Dobrze, że sam celowo położyłem rower, a nie położył się sam ;-)
Było całkiem urokliwie :-)
Nad Kanałem Kędzierzyńskim :-)
Bunkier nieopodal.
Na białej nitce :-)
Młodnik przy dostrzegalni przeciwpożarowej "Blachownia".
Ot i sama dostrzegalnia ;-)
Fajowy zjazd z górki :-)
Zaczyna padać :-)
Chwila wytchnienia pod dachem :-) Wokoło magiczna cisza i klimatycznie pada śnieg...
Znowu na trasie :-)
Pałac w Rudzińcu.
No i któremu tu wierzyć? ;-)
Już zauważalne trudy podróży.
Kościół św. Michała Archanioła w Rudzińcu.
Załadunek buraków ;-)
Już niedaleczko Starej Kuźni :-)
Szlaban ;-)
Napęd ostro dostaje w zębatki...
Pora na chwilę wytchnienia... Przy okazji szacuję "straty" i wiem już, że po skończonej jeździe obowiązkowo i z chęcią spłuczę ten brud z Kosi :-)
I znowu na molo ;-)
Znajome miejsce odwiedzone niegdyś Kosią... :-)
Znajome miejsce tuż obok, odwiedzone niegdyś Antkiem ;-)
Tak to jeszcze chyba nie było... :-)
Już za Korzonkiem :-)
Bohater dzisiejszego dnia! :-)
Dla odmiany słoneczko na sam koniec :-)
Zwierzę ;-)
Kategoria Wypady, nie w(y)padki ;-)
Dane wyjazdu:
17.90 km
0.00 km teren
01:07 h
16.03 km/h:
Maks. pr.:37.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia
Nieznane zakamarki K-Koźla :-)
Niedziela, 14 stycznia 2018 · dodano: 14.01.2018 | Komentarze 0
W końcu nadszedł pierwszy wyjazd tego roku! Trzeba było zmazać wielką plamę z szóstego stycznia, kiedy to nie wykorzystałem przepięknej pogody i zaprzepaściłem szansę na jakieś sześćdziesiąt, czy nawet osiemdziesiąt kilometrów...! Takie dni nie mogą się powtarzać!Było mroźno :-) Szybko jednak rozgrzałem się na Kośce :-) Od czasu zmiany opon, z jeszcze większą ochotą wsiadam właśnie na ten rower :-) Dziś nawet przeszło mi przez myśl, czy za jakiś czas nie włożyć do niej jeszcze mocniejszych terenowo opon :-) Mógłbym wtedy wyruszać gdzieś na nie utwardzone szlaki nawet latem :-) Zobaczy się, bo jednak i za szoską już tęsknić zacząłem od jakiegoś czasu... ;-)
Przy brzegu leśnego jeziorka na Kuźniczkach :-)
Na kolejowym nasypie na granicy Kędzierzyna i Kłodnicy. Byłem tu tak dawno temu, że aż nawet nie pamiętam kiedy...
Przejazd na którym zawsze stało się długo, lub przejeżdżało od razu :-) Tym razem po kilkuminutowym postoju postanowiłem objechać szlabany. Na horyzoncie cisza...
Było też trochę terenu :-)
Schodzimy w kierunku Kanału Gliwickiego :-)
Kośka jednak nie chciała kolejnego ładnego zdjęcia ;-)
Może następnym razem po drugiej stronie? :-) Ciekawe co tam robił samotnie stojący słupek drogowy :-)
Tego dnia latało od groma samolotów :-) Wszystkie tym samym szlakiem :-)
Na skrzyżowaniu Kanału Gliwickiego i Odry :-)
Po drugiej stronie :-)
Eksploracja ;-) Czułem się trochę, jak wypuszczony na zwiady w nieznany i groźny teren ;-)
Kategoria Krótko, nie zawsze na temat ;-)
Dane wyjazdu:
39.70 km
0.00 km teren
02:13 h
17.91 km/h:
Maks. pr.:35.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia
Kolejne wcielenie Kosi :-)
Sobota, 30 grudnia 2017 · dodano: 30.12.2017 | Komentarze 0
Po powrocie ze świąt naszła mnie ochota, aby jeszcze pokręcić trochę w Starym Roku :-) Było trochę wolnego, więc temat miałem ułatwiony :-) Poza tym była to okazja do przetestowania fabrycznych opon z Pszczoły, które jakiś czas temu założyłem do Kosi :-)Początek wyjazdu był z defektem - przednia przerzutka nie reagowała na polecenia manetki. Na skraju azotowego skrótu zatrzymałem się, aby zlokalizować problem. Ruchome części poruszały się z dużym oporem i po powrocie wiedziałem już, że będę musiał je wyczyścić i przesmarować. Z czasem problem ustąpił i mogłem cieszyć się jazdą :-) W azotowym lesie zacząłem zwracać większą uwagę na zachowanie opon i choć teren nie był zbytnio wymagający, to mimo tego dało się odczuć lepszą trakcję, czy większą skuteczność podczas hamowania. Jadąc dalej pomyślałem sobie, że te nowe-stare opony to już kolejne wcielenie Kosi. Była już crossem do pokonywania dystansu na lekko, później wyprawówką, a teraz może okazać się, że fajną alternatywą do śmigania w terenie :-) Na nawrocie za Starą Kuźnią trzy razy owe opony uratowały mnie przed sytuacją, w której jadąc na poprzednich oponach, musiałbym ratować się przed upadkiem. Zmarznięta ziemia, lód i koleiny robiły swoje :-) Wkrótce potem wjechałem do wsi, a stamtąd znów począłem przedzierać się przez las :-) Wciąż było ciekawie! Gdy już dotarłem do asfaltowej drogi, zacząłem też korzystać z wiatru, który wreszcie nie przeszkadzał i mogłem zwiększyć prędkości. Za Bierawą jechaliśmy sobie bardzo ładnie! Opony na tej nawierzchni też dawały rady ;-) Jeszcze jakiś czas temu spisałem ten rower na niby-straty. Ot, miał jeździć późną jesienią i zimą, a w zasadzie tylko zimą. Po dzisiejszym wyjeździe mam ogromną ochotę brać go w teren dużo częściej! :-) Jak zawsze wystarczyło tylko kilka chwil na Kośce, abym dostał nowej energii!
Kolejna rowerowa inwestycja w Kędzierzynie-Koźlu :-)
Wjeżdżamy w azotowy las :-)
Krajobraz tutaj bardzo mocno się zmienił.
Zielony las :-)
Fajne akcenty z trasy :-)
Razem z Kosią zaliczyliśmy fajny zjazd :-) Mokra i śliska nawierzchnia utrudniała i uprzyjemniała jazdę :-)
Króciutki postój po drugiej stronie asfaltu :-)
Ponownie w lesie :-)
To miejsce przypomniało mi żabi wyjazd :-)
Toż to wiosna, jesień, czy zima? :-)
Opony dawały rady :-)
Kolejna przeprawa za nami :-)
Tym razem jesiennie ;-)
Romantycznie na molo ;-)
Znany mi z żabiego wyjazdu dąb, doczekał się należnego mu tytułu :-)
Mniam mniam! Nawet dobre! ;-)
Na niebieskim szlaku przy akompaniamencie syreny strażackiej OSP Brzeźce :-)
Kategoria Wypady, nie w(y)padki ;-)
Dane wyjazdu:
81.04 km
0.00 km teren
04:37 h
17.55 km/h:
Maks. pr.:37.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek
Spóźniony Hlucin :-)
Sobota, 9 grudnia 2017 · dodano: 29.12.2017 | Komentarze 0
Obudziłem się o czwartej nad ranem i wiedziałem już, że tym razem wyjazdu do Hlucina nie odpuszczę! :-) Wstałem lekko po wpół do szóstej i rozpocząłem przygotowania do wyjścia. Chyba nie jestem do końca normalny ;-) Chwilę później wstała Aneczka, a tuż przed moim wyjściem obudziła się Kasiunia :-) Na PKP jak zwykle bajzel, ale finalnie wsiadłem do dobrego pociągu ;-)W Raciborzu było już jasno, choć było szaro i monotonnie. Jechałem dość spokojnie, gdyż wiatr jakoś dziwnie owiewał moją głowę i wkrótce poczułem nieprzyjemny chłód. Wojnowice przywitały mnie zamkniętą bramą, ale jakoś się tym wcale nie zmartwiłem. Wjeżdżając do Czech natknąłem się od razu na jakiś pomnik z czerwoną gwiazdą. Od razu dostałem skojarzenia z Balatonem i jakoś mnie to nie zdziwiło, ale gdy w regionie minąłem jeszcze dwa inne, byłem tym lekko skonsternowany. W samym Hlucinie pokręciłem się raczej niewiele, ale zobaczyłem co miałem zobaczyć :-) Zjadłem też smacznie kanapkę i otworzyłem termosik ;-) Dalsza podróż to była mniejsza lub większa walka z wiatrem. Jechało się bez jakieś świeżości, choć cały czas przyjemnie! :-) Dziś po raz pierwszy jechałem w kamizelce odblaskowej i przyznam, że dodawała mi sporo komfortu jazdy. Już chyba nie będę jeździł inaczej.
PKP Kędzierzyn. Startujemy! :-)
Stary! Siedem złotych za Ciebie płacę! Mogłem jechać bez Ciebie ;-)
"Pociąg do Raciborza stoi na peronie piątym! Planowy odjazd pociągu o godzinie..." Taa, jaasne... PKP - wszystko jasne! ;-)
Pałac w Wojnowicach, widziany z bardzo daleka ;-)
Na trasie za Raciborzem ;-)
Pierwszy przystanek na herbatkę :-)
Chuchelna. Pierwszy pomnik z gwiazdą.
Sympatycznie :-)
Bolatice. Następny pomnik z gwiazdą.
Nieopodal Hlucina ;-)
Kolejny?!?
I jak zwykle to bywa w Czechach... :-) Tym razem okazało się, że to ja źle skręciłem - obok biegła na szczęście, słabo widoczna polna ścieżka :-)
Jestem w sławnym Hlucinie ;-)
Jest termosik, jest klimacik ;-)
Ponad stuletnia kolejowa wieża ciśnień.
Niby nic, a cieszy :-) Fajny podjazd z drugiej strony torów :-)
Od początku wyjazdu chciałem sobie zrobić zdjęcie z tą tablicą ;-)
Bunkry na obszarze umocnień czechsłowackich.
Zamek w Silherovicach. Prezentował się bardzo ładnie :-)
Położona na terenie pałacowym fontanna wyglądała monumentalnie.
Pole golfowe nieopodal :-)
Silherovice. Kiosk z motorami ;-)
Pałac w Krzyżanowicach.
Znany mi już zamek w Tworkowie :-) Tym razem brama była otwarta, ale z racji niewiadomej co do czasu i wyrażnych zakazów, nie zdecydowałem się na dłuższe zapoznanie.
Miły wyjazd z Tworkowa :-)
Siedem godzin. Herbatka jeszcze paruje i rozgrzewa. To był dobry zakup :-)
Siedem lat temu, 24 sierpnia :-)
Końcówka :-)
Kategoria Wypady, nie w(y)padki ;-)